sobota, 6 października 2012

„Haha, jaki śmieszny gwałt! - Czyli jak wypromować nową audycję”

W debiutującej (5 października) na antenie TOK FM audycji „Konfrontacje” można było usłyszeć jak jeden pan (będący performerem, copywriterem oraz, jak się okazuje niesamowitym kawalarzem) opowiedział śmieszną historie o metodologii działania praskiego gwałciciela. Wiadro pomyj (a raczej tychże pomyj ocean – zasłużony jeśli mogę dodać), które wylano na głowę dowcipnisiowi sprawia, że niewiele mógłbym na temat tego pana napisać ( chodzi mi o epitety) – tak aby kogokolwiek to zainteresowało. (Gwoli ścisłości - Panowie, którzy sobie rozmawiali to Rafał Betlejewski i Cezary Łasiczka)

Poza tym – gdyby przyjrzeć się sprawie pobieżnie – nie ma w niej nic nowego. Mieliśmy już żartującego z gwałtów Leppera. Mieliśmy Gowina, któremu nie podoba się ściganie gwałcicieli z urzędu, mieliśmy sędziów którzy uznawali, że gwałt ze szczególnym okrucieństwem (ofiarę cudem odratowali – mało brakło, a wykrwawiłaby się na śmierć w bramie) – to jedynie wykorzystanie bezradności - bo nie wiadomo czy ofiara się broniła – no a skoro się nie broniła, to był to stosunek seksualny o patologicznym przebiegu (z czego wniosek prosty dla gwałcicieli – ogłuszyć i nie dać się podrapać – sędziowie będą wyrozumiali).

Czemu się uznałem, że warto się nad Panem Dowcipnisiem pochylić? Ano temu, że chyba nikt nie zwrócił uwagi na drobny fakt. P.D. jest copywriterem. Założył dwie agencje reklamowe (pewnie copywriterzył w nich obu). Co to ma do rzeczy? Copywriter to ktoś kto zajmuje się zawodowym wymyślaniem reklam/kampanii/sposobów promocji/etc. Często w oparciu o swoją wiedzę, doświadczenie, wyniki badań, etc. Tym niemniej najlepsi copywriterzy (a do takich można P.D. zaliczyć – choćby z racji „stażu”) mają pewien szczególny rodzaj intuicji. Nie wchodząc w szczegóły – taki człek patrząc na reklamę od razu wie czy trafi ona do „targetu”, jak zostanie odebrana, czy kogoś zbulwersuje, etc. Na tej samej zasadzie układają scenariusze reklam, kampanii, spotów i tak dalej. Bez tej intuicji copywriter może wyprodukować dobrą reklamę - ale może również wyprodukować „wypiekacz do mózgów”.

Mam uwierzyć, że copywriter ze sporym doświadczeniem i z dobrą intuicją (kampania Łaciatego – jego pomysłem była – przynajmniej według Wiki) nagle zaczyna opowiadać anegdoty o których średnio rozgarnięty Kowalski, a nawet mniej niż średnio rozgarnięty, wie że nawet jeśli jego zdaniem są „śmieszne” (niestety część społeczeństwa tego rodzaju „żarciki” śmieszą), to nie powinno się ich opowiadać publicznie, bo zapewne zostanie to źle odebrane. Dowodem niech będzie to ile ostatnio mieliśmy w mainstreamie opowiedzianych dowcipów o gwałcie. Wyskok Leppera i chyba tyle. Nikt nie odważył się na coś takiego – bo wiadomo, że może się to skończyć bardzo źle (przypominam, że przez żarty o Ukrainkach jeden taki to już nawet na sushi pieniędzy nie ma...)

Podsumowując występ pana P.D. - musiał być świadomy tego, jaki efekt wywrą jego słowa. Nawet gdyby „wyrwało się mu” przez przypadek – to przecież wymiana zdań chwilę trwała (sprawdziłem trwała dokładnie 3 minuty i 6 sekund – podałbym link źródłowy, ale nie chce nabijać klików) – tym samym na pewno zdążyłaby mu się w głowie zapalić lampka alarmowa: „przestań, bo to się źle skończy”.

Na użytek niniejszej notki załóżmy, że gość programu jest nieukiem, socjopatą, nie ma pojęcia z czego można żartować, a z czego nie. Przez przypadek go zaproszono do audycji, a ten zaczyna nagle opowiadać dowcipy o gwałcie (albo inne „śmiesznostki”, które mają olbrzymi antagonizujący potencjał). Jeśli drugi (status dowcipnisia jest nieokreślony – prowadzącym według Wiki jest Łasiczka, ale nie według mediów/etc – prowadzili obaj) z prowadzących ma jakiekolwiek doświadczenie z mediami masowymi, natychmiast zda sobie sprawę z tego, że jeśli rozmowy się nie przerwie, do niczego dobrego to nie doprowadzi. Dodatkowo jeśli prowadzący jest mniej więcej zorientowany w realiach i wie, że za dowcipy o takim „kalibrze” można nie mieć na sushi, powinien się stanowczo sprzeciwić. Jeśli to by nie pomogło – stacje radiowe mają swoje sposoby na radzenie sobie z tego rodzaju sytuacjami.

Co zrobił radiowy partner P.D. (i zarazem prowadzący audycje) ? Nieśmiało powiedział, że to „dramatyczne” i zapytał P.D. „to cię śmieszy?”, a następnie zaczął się zastanawiać nad metodologią działania, no bo winda wysoka, więc jak on gwałcił? A gdzieś tak w połowie śmiesznych rozmów o gwałcie powiedział coś, co było moim zdaniem bardziej bezczelne niż sam żart. Co powiedział? Głosem pełnym radości rzekł był: „słuchaj, ja kiedyś czytałem, że z gwałtu nie można żartować”. Czemu jest to znacznie gorsze? Ano temu, że było to powiedziane chyba tak dla świętego spokoju – to po pierwsze. Po drugie powiedziane zostało to takim tonem, jakby partner P.D. chciał dać mu do zrozumienia, że on to właściwie w dupie ma – ale ktoś coś takiego napisał, więc mówi to, żeby nikt mu nie zarzucił, że nic nie zrobił. Partner P.D. chichotem skwitował możliwość, iż gwałciciel windziarz zostałby skazany na prace społeczne.

Mieliśmy więc copywritera, który nie wiedział co mówi, oraz jego partnera, który nie wiedział, jak go przystopować. Dodajmy do tego, że audycja debiutowała. W chwili obecnej żadna nowa audycja, żaden nowy program tv, etc. nie pojawiają się „przypadkowo” – albo mają zastąpić jakieś poprzednie programy (czyli wypełniają lukę) albo zmieniają te, które ludziom się znudziły. Żadna audycja nie jest tworem przypadku. A już na pewno nie uwierzę w to, że ktoś puścił w samopas dwóch jegomościów w ogóle nie uzgadniając z nimi tego o czym mają mówić. Zwłaszcza teraz – po tym jak „freestyle” Wojewódzkiego i Figurskiego skończył się gigantycznym shitstormem.

Być może zostanę posądzony o tworzenie teorii spiskowych, ale jak dla mnie był to sposób na wypromowanie nowej audycji i nie było to przypadkowe zagranie. Chyba, że mamy do czynienia z nierozgarniętymi szefami radia, copywriterem bez intuicji i dziennikarzem radiowym, który nie ma pojęcia o tym, czego wolno, a czego nie. Odpowiedzcie sobie na pytanie – czy usłyszelibyście o tej audycji, gdyby nie ten występ? A tak – jeśli P.D. faktycznie był gościem – zawsze można zwalić odpowiedzialność na niego – no przyszedł, nagadał głupot, ale to nie nasza wina, „myśmy som radio! Nie możemy cenzury stosować!”. Tym samym wszystkie stanowcze reakcje na dowcipy o gwałcie wypromują audycje. Zwłaszcza reakcje organizacji/osób mających dostęp do mainstreamu, a nie jełopów z blogami (mojego pokroju). Choć z drugiej strony niezareagowanie na te dowcipy mogło by zostać odebrane jako przyzwolenie na tego rodzaju zachowania – tym samym organizacje „pro kobiece” nie miały wyjścia.

Aczkolwiek może mi się tylko jawi to wszystko, może chciałem w głupocie dojrzeć metodę? W sumie sam nie wiem, co by było gorsze  - moja prywatna paranoja, czy też rozmyślne promowanie audycji za pomocą tego rodzaju zabiegów.

.
Edycja: wygrzebałem w necie tłumaczenia pana Betlejewskiego:

" Przypomniała mi się podczas audycji – przyznaje. – Z resztą zdaje się, że on nie gwałcił tak po katolicku. Ostatnio oglądałem film który tłumaczy, że katolicki stosunek kończy się wprowadzeniem penisa do pochwy i wytryskiem w środku. To nie był gwałciciel, który kneblował, używał narzędzi, to były tylko takie macanki – powiedział.

 Zapytany o to, czy nie uważa swojego żartu za przekraczający granice, Betlejewski odpowiedział: – Sytuacja rozbawiła mnie, bo to wyjątkowy przykład wykorzystywania kobiety. Nie w jakiś dramatyczny sposób, ale takie wymyślenie wytrychu, żeby kogoś pomacać."

(źródło:  http://natemat.pl/34243,kpil-z-gwaltow-w-audycji-tok-fm-rafal-betlejewski-wciaz-mysle-ze-to-bylo-zabawne-ale-przepraszam )

Tym samym jakiekolwiek wątpliwości w temacie tego czy chodziło o promocje, czy "przypadek" zostały moim zdaniem rozwiane.


18 komentarzy:

  1. Czyli stara maksyma Madonny ciągle aktualna - nieważne co mówią, ważne żeby o nas mówili. Głośno. I niech przypadkiem nie pominą nazwy programu. Najgorsze jest to, że jak sam zauważyłeś, nie bardzo jest co z tym fantem zrobić. Reakcja - źle; brak reakcji - jeszcze gorzej. Brakuje nam chyba "instytucji" medialnego nieisnienia, czyli nie zapraszamy, nie opowiadamy o was, nie istniejecie. Tylko czy by się to u nas sprawdziło? W kraju w którym media są ostro spolaryzowane jakaś stacja z "tej drugiej strony" zawsze coś napisze/opowie tylko po to, żeby zrobić odwrotnie niż tamte "one".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh - swoją drogą tłumaczenia Betlejskiego to już nawet nie był trolling. Widać było, że celuje w maksymalne wk*wienie środowisk feministycznych - jak widać shitstorm był zbyt mały. No chyba, że uznajemy, iż przeprosiny "przepraszam, Cię za to, że jesteś głupi" to tak na poważnie.

      A co do reszty - to masz racje. Konkurencja jest taka, że jak jedni odpuszczą - inni wykorzystają. Należy mieć nadzieje na to, że "lud" zareaguje podobnie jak w przypadku Ukrainek i kolejny będzie potem biadolił, że na Sushi go nie stać.

      I na prawdę nie wiem - co śmiesznego w tej historii widział Betlejski. Domyślam się, że przy następnej okazji zacznie opowiadać dowcipy o gwałtach pedofilskich - no bo to takie śmieszne...

      Usuń
    2. Errata - chodziło rzecz jasna o Betlejewskiego (w notce też poprawiłem) niestety komentów edytować się nie da - jeno usuwać.

      Usuń
    3. Szkoda tylko, że casus Wojewódzkiego i Figurskiego nie jest w 100% pozytywny - wprawdzie ten drugi musiał z sushi zrezygnować, ale w kwestii Wojewódzkiego nie minął nawet miesiąc, jak stacja przytuliła go ponownie i dała nowy program. :/

      Usuń
    4. Wojewódzki ma za duże "branie" żeby go ot tak sobie wywalić - bo ktoś by go przygarnął na pewno. Za długo siedział w mainstreamie.

      Tak sobie myślę, że może sobie stacje radiowe urządziły takie niejawne zawody - kto bardziej wk*wi odbiorców własnym chamstwem?:] "Konfrontacje" mają mocne 1 miejsce jak na razie - skoro zaczęli tak delikatnie to ciekawe na czym się skończy ;]

      Usuń
  2. Przeprosiny są chyba jeszcze gorsze niż to, co ten pan chrzanił podczas audycji... I podpisuję się pod tym co napisano powyżej - szkoda, że Wojewódzki bardziej nie dostał za to po dupie, bo tamta sytuacja i jej skutki dobitnie pokazały, że są w mediach równi i równiejsi (nie, żeby to była jakaś nowość, ale jednak za każdym razem trochę szkoda, nie?)

    Coś czuję, że jeszcze nieraz o tej wspaniałej audycji usłyszymy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słów mi brakuje na tych debili, naprawdę...

    OdpowiedzUsuń
  4. No co wy - wyrwało się chłopu... Potem przez 3 minuty się wyrywało... a potem jeszcze w trakcie przeprosin! To przypadek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak się zastanawiam, na ile to było przemyślane, by wzburzyć/sprowokować, a na ile on faktycznie nie przypuszczał, że powiedział "coś nie tak". Niestety myśl, że żarty z gwałtu nie są zachowaniem normalnym i etycznym, nie jest powszechnie znana czy zinternalizowana. Dla takich seksistowskich buców to naprawdę jest "śmieszne", bo to taka "macanka" tylko, i nie widzą nic specjalnego, czy obraźliwego w takich szyderstwach. Widać to było też w komentarzach na internecie, gdzie ludzie uznali, że to był atak na poczucie humoru i cenzura... Za mało mówi się o traumie i bólu ofiar, o tym, jak słowa mogą ranić, i jak przebiega konstrukcja "rape culture", czyli "kultury gwałtu", w której czymś naturalnym jest, ze kobiety istnieją by być wykorzystane jak przedmioty, a mężczyzna ma być brutalnym samcem bez empatii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ujmę - to tak, jakiś kiep pozbawiony poczucia humoru, oraz nie wiedzący co i gdzie można powiedzieć - faktycznie mógłby takim komentarzem zabłysnąć przypadkowo. Ale nie człowiek, który był copywriterem i który zajmuje się zawodowo, mieszaniem ludziom w głowach.

      Na moment przyjmijmy, że ta jego wypowiedź to był "przypadek". Jak wytłumaczyć jego późniejsze "przeprosiny"? Idiota by się kapnął, że zrobił coś złego i przeprosił (choćby nawet nie wiedział za co). Spec od reklamy idący w zaparte i coraz bardziej antagonizujący odbiorce - nie zorientował się, że robi coś nie tak?

      Choć oczywiście zgadzam się z tym, że część społeczeństwa - tego rodzaju "żarty" śmieszą.

      Usuń
  6. Przykre tylko, że tak poważna sprawa staje się dla autora tekstu pretekstem do jawnego kłamstwa i obrzucenia błotem człowieka, który akurat robi coś dobrego dla ofiar gwałtów.
    Autor wtrącił mimochodem takie zdanko "Mieliśmy Gowina, któremu nie podoba się ściganie gwałcicieli z urzędu" - a to jest łgarstwo, bo właśnie teraz, za kadencji Gowina trwają prace nad lepszym prawem dotyczącym gwałtów:

    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/gowin-ostrzej-z-gwalcicielami-realna-pomoc-dla-ofiar-gwaltu,207854.html

    Ciekaw jestem tylko, czy autor to odkręci, czy będzie szedł w zaparte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor tekstu niczego nie będzie odkręcał - na samym początku Gowin "martwił się" tym, że ściganie gwałtu z urzędu może zaszkodzić ofiarom. Tym samym wpisał się w to co na temat zmian w kodeksie karnym powiedział Donald Tusk, tzn że może to być problematyczne dla ofiar.

      To, że Ministerstwo Jarosława Gowina wprowadza zmiany - nie oznacza, że są to zmiany jego autorstwa (a nie są - w temacie ścigania gwałtu urzędu - inicjatywa pochodziła z zewnątrz) Całym sercem J.G. Zaczął popierać inicjatywę ścigania gwałtu z urzędu - dopiero w momencie, w którym chciał udowodnić, że konwencja (wiesz Pan, ta od bitych kobiet) jest nam niepotrzebna. Aczkolwiek czego można się spodziewać po człowieku, w którego głowie - zamrażane zarodki krzyczą głośniej od bitych kobiet.

      Gowin jest tak samo pro kobiecy jak Prawo i Sprawiedliwość. Wiec proszę bez agitowania i wmawiania mi, że "obrzucam" kogoś błotem.

      Usuń
    2. Poza tym bądźmy szczerzy - Gowin jeśli chodzi o temat notki stanowił tło. Gdybym chciał "obrzucić go błotem" - po prostu zacytowałbym kilka jego wypowiedzi - między innymi trzy różne argumentacje przemawiające za tym, żeby nie podpisywać konwencji rady europy
      1) Zapisy konwencji godzi w tradycyjną rodzinę
      2) konwencja jest źle napisana i skonstruowana
      3) Konwencja to propaganda feministyczno homoseksualna

      Jakoś jego nikt nie zmusił do tego, żeby jakoś odniósł się do swoich własnych słów.

      Usuń
    3. @JeRzy-> Z podlinkowanego artykułu

      "Złożenie wniosku przez osobę pokrzywdzoną będzie wymagane tylko w przypadku, gdy zawiadomienie zgłosi osoba trzecia. Taka klauzula ma chronić ofiarę przed składaniem zawiadomienia wbrew jej woli. "

      Czyli nadal wszystko zależy od ofiary. Wystarczy ją "Zastraszyć" i sprawy nie było. Czy wyjaśnić coś jeszcze?

      Usuń
  7. "Czyli nadal wszystko zależy od ofiary. Wystarczy ją "Zastraszyć" i sprawy nie było. Czy wyjaśnić coś jeszcze?"

    Nie ma potrzeby wyjaśniania czegokolwiek, bo sam pewnych rzeczy najwyraźniej nie rozumiesz. Gwałt jest przestępstwem trudnym do udowodnienia i zeznania ofiary, potwierdzające, że do niego doszło, są kluczowe. Jeśli policja lub prokuratura nimi nie dysponuje, nie ma pewności, że sprawa nie upadnie, bo w każdym momencie, niezależnie od relacji świadków, może się zdarzyć, że ofiara zaprzeczy, że doszło do przestępstwa. Gowin robi w tej sytuacji tyle, ile może.
    A to, że europejska konwencja jest źle skonstruowana i zostawia furtki do nadinterpretacji i nadużyć, to osobna bajka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z chęcią o tej osobnej bajce posłucham. Bo Gowin wiela mówił o tej ustawie - tylko zapomniał o szczególe drobnym - dowodów i argumentów potwierdzających swoje wypowiedzi nie przedstawił.


      Ale proszę oświeć mnie w pewnym temacie - jeśli gwałt dotyczy osoby młodszej niźli 15 lat - jej zeznania nie są konieczne do wszczęcia postępowania i ofiara nie może wycofując zeznania "uniewinnić" gwałciciela. Jednakże jeśli ofiarą gwałtu padnie osoba, która ukończyła 15 lat - sprawa ma się zupełnie inaczej. Czy Gowin zamierza coś z tym zrobić?

      Bardzo ciekawy casus prawny się z naszego kodeksu karnego wyłania. Gwałt - jest według wymiaru sprawiedliwości traktowany jak gwałt - o ile ofiara to potwierdzi. Jeśli np matka 16 latki będzie świadkiem gwałtu na swojej córce (bo najdzie gwałciciela w trakcie gwałcenia) - ale córka z obawy przed gwałcicielem nie będzie chciała iść na policje - matka nie może nic z tym zrobić. Innymi słowy sytuacja ofiar gwałtów jest dokładnie taka sama jak przed zmianami, które ministerstwo chce wprowadzić.

      Usuń
    2. Errata - nie o ustawie - a konwencji - mea culpa

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń