piątek, 29 września 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #17

Ponieważ atmosfera wokół szefa MON zaczęła gęstnieć na tyle, że zaczęła kształtem przypominać matrioszkę, prorządowe media ruszyły do boju. Według TVP Info „trwający obecnie atak na Antoniego Macierewicza sięga korzeniami do 2007 r”. Za wszystkim (rzecz jasna) stoją byli oficerowie WSI, którzy już w 2007 roku planowali „stworzenie fałszywych powiązań Antoniego Macierewicza z Rosjanami”. Ależ to musieli być geniusze! W 2007 przewidzieli, że 8 lat później PiS wygra wybory i że szefem MON zostanie Antoni Macierewicz. Nie wiem jak was, ale mnie to przekonuje! Teraz już przynajmniej wiadomo, że nie ma sensu się pochylać nad rosyjskimi powiązaniami, bo one po prostu nie istniały! Zamiast tego trzeba się skupić na byłym szefie Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu, który w swoim biurze miał herb FSB! Jestem przekonany o tym, że ten herb nie znalazł się tam przypadkowo, bo osoba, która ujawniła tę informację zapłaciła za to karierą (najprawdopodobniej była to zemsta Putina). Nie pamiętacie kto ujawnił „herbgate”? Wstydźcie się! Jak można nie pamiętać o Bartłomieju Misiewiczu! 

Na Festiwalu w Opolu odbył się zjazd (wszystkich) fanów Jana Pietrzaka. Pietrzak lubi takie eventy, bo (podobnież) do pustych ławek lepiej się gra ze względu na lepszą akustykę. 

Wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego opowiadał ostatnio o tym, dlaczego w Polsce potrzebna jest tzw. „dekoncentracja mediów”: „Ponieważ media są też filtrem, to jedne opinie mogą przekazywać, a drugie - nie. Musimy mieć 100-procentową pewność, że wszystko, co dzieje się w Polsce, jest kontrolowane przez polskie władze.”. Parafrazując hasło jednej kampanii: „Rząd chce, żeby było tak, jak było przed 1989. Czy na pewno tego chcesz?”

Poseł Marek Jakubiak zabłysnął ostatnio erudycją i stwierdził, że „feminizm kończy się zawsze wtedy, kiedy trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro”. Gdybym był złośliwy stwierdziłbym, że trochę mnie bawi to, że o wnoszeniu lodówki na czwarte piętro opowiada jegomość, który na to czwarte piętro mógłby wnieść co najwyżej swój bojler. Ponieważ jednak nie jestem złośliwy (o czym doskonale wiecie), napiszę jedynie, że feminizm się chyba jednak nie skończył, bo redakcja serwisu „Kobieta WP” poradziła sobie z „lodówka-challenge” (w przeciwieństwie do Jakubiaka).

Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości wzbogacił się o dwie posłanki, które startowały do Sejmu w ramach „walki z partiokracją” (czyli KUKIZ'15). Jedna z nich, Anna Siarkowska, jakiś czas temu „świat przeszyła myśli błyskiem” i napisała: „Głosujemy właśnie podczas nieobecności PO i N oraz większości PSL (poszli protestować). Na sali cisza, spokój i... jednomyślność ;)”. Dzięki posłance Siarkowskiej wiem już, że w walce z partiokracją chodzi o to, żeby partia była jedna (bo wtedy jest cicho, spokojnie i panuje jednomyślność). Innymi słowy – żeby było tak jak było.

Polska Fundacja Narodowa, która za pomocą „kiełbasianej kampanii” usiłowała „budować pozytywny wizerunek Polski w kraju i za granicą” udowodniła, że swoją misję traktuje bardzo poważnie. Pracownik TVN-u zadzwonił do PFN i usiłował się dogadać po angielsku. Jego rozmówca postanowił się ulotnić po angielsku i odłożył słuchawkę bez słowa.

Wydaje mi się, że następna nagroda Nobla za najważniejsze odkrycie w dziedzinie fizjologii lub medycyny powędruje do Samuela Pereiry, który odkrył, że „nie ma czegoś takiego jak homoseksualne dzieci". Mam nadzieję, że Pereira dostanie Nobla i będzie mógł kontynuować badania w tym zakresie. Bardzo mnie bowiem interesuje to, ile lat mają geje i lesbijki w momencie narodzin. 

Partia AfD weszła do Bundestagu. Fakt ów niesamowicie ucieszył część prorządowych mediaworkerów. Jeden z nich, Jacek Karnowski,  napisał, że  „Wynik AfD oznacza początek prawdziwej demokracji u naszych sąsiadów. I to jest dobra wiadomość”. Najprawdopodobniej urzekły go słowa Alexandra Gaulanda (jeden z liderów AfD), który stwierdził, że Niemcy powinni być dumni z osiągnięć niemieckich żołnierzy w obu wojnach światowych. Wydaje mi się, że przy okazji następnych obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego trzeba by było zapytać niektórych ludzi o to, którą z walczących stron chcą upamiętniać.

Premier Beata Szydło raczyła się wypowiedzieć w temacie obowiązkowych szczepień:  „To jest trudny wybór i każdy z nas rodziców ma dylemat. Moja ocena jest taka, że szczepienia są potrzebne. My nie lekceważymy jednak głosów Państwa, którzy mówią o tym, że nie chcą szczepić swoich dzieci. W KPRM odbyło się spotkanie z rodzicami, którzy podnoszą ten problem. Będziemy się zastanawiać w jaki sposób pogodzić te stanowiska.”. Muszę przyznać, że urzekł mnie ten prawdośrodkizm. Szczególnie, że po jednej stronie mamy tutaj epidemie (które, co za szok, pojawiają się tam, gdzie ludzie dali sobie wmówić, że szczepionki to śmierć, kutas i zniszczenie), a po drugiej stronie mamy ludzi, którzy chcą tym epidemiom zapobiegać. To miłe, że Pani Premier stara się jakoś pogodzić te stanowiska. Nawiasem mówiąc, nie dziwi mnie to, że Premier Beata Szydło ma sentyment do epidemii. Urodziła się przecież w tym samym roku, w którym wybuchła ostatnia w Polsce epidemia ospy prawdziwej (1963).

Dwa miesiące temu rozpoczęła się akcja zbierania miliona podpisów pod apelem do Prezydenta RP o reformę wymiaru sprawiedliwości. 21 sierpnia brakowało im 968.000 podpisów, dziś brakuje im już jedynie 966.604.

W trakcie rozmowy z Radiem Olsztyn, Prezydent RP stwierdził, że jego zdaniem teraz jest „najlepszy czas, żeby się zastanawiać nad konstytucją, bo ta ma już 20 lat”. Po pierwsze, jest to bon mot godny Strasburgera. Po drugie, w przyszłym roku Prezydent nas zapewne uraczy kolejnym betonem, albowiem konstytucja będzie miała 21 lat, więc „hehe, wiecie, teraz jest oczko, a za rok by był paragraf 22”. Po trzecie, nie wiedziałem, że Konstytucja RP ma datę przydatności do spożycia. Po czwarte, nawet jeżeli Konstytucja RP ma taką datę, to PiS nie powinien się nią przejmować bo oni ją przecież jedzą „drugą stroną” (upraszczając – mają ją w dupie). Po piąte, mam świadomość tego, że punkt czwarty był sucharem, ale to dlatego, że zrobiłem się zazdrosny o Karola.

Jacek Międlar został skazany nieprawomocnym wyrokiem, za znieważenie posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, na 6 miesięcy ograniczenia wolności (kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że „ograniczenie wolności” to nie to samo co „pozbawienie wolności”, tak więc nie dedykujcie mu piosenki „czarny chleb i czarna kawa”). Przez te 6 miesięcy Międlar będzie musiał wykonywać prace społeczne w wymiarze 30 godzin/mies. Miejmy nadzieję, że nie chodzi o koszenie trawników, bo w ramach focha Międlar może zacząć wycinać na nich znak falangi.

Minister Konstanty Radziwiłł oświadczył, że „Nie ma szans na przywrócenie ogólnopolskiego programu in vitro; nie widzę takiej potrzeby”. Mnie osobiście nie dziwi to, że minister Radziwiłł, „nie widzi potrzeby” przywracania finansowania in vitro z budżetu, bo przecież on już dzieci ma. Insza inszość to fakt, że nie można wydawać publicznych pieniędzy na takie pierdoły, w sytuacji, w której dofinansowania wymagają przedsięwzięcia dyrektora Radia Zła Żmija z Torunia, albo PFN ze swoją „kiełbasianą kampanią”.

Źródła:



http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/508733,bartlomiej-misiewicz-w-gabinecie-szefa-cek-godlo-polski-bylo-schowane-za-zaluzjami.html


http://www.nto.pl/festiwal-opole/opole-2017/a/opole-2017-pietrzak-gral-w-opolu-do-pustych-lawek-w-amfiteatrze-tego-tvp-nie-pokazala,12488821/


http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/dekoncentracja-mediow-czeka-na-decyzje-polityczna-czwarta-wladza-tez-powinna-nalezec-do-polakow


https://twitter.com/AnnaSiarkowska/status/888101243922591744

https://twitter.com/SamPereira_/status/911707216650088449





https://www.petycjeonline.com/stats.php?id=179909

https://wpolityce.pl/kryminal/359764-byly-ksiadz-jacek-miedlar-skazany-za-zniewazenie-joanny-scheuring-wielgus-ma-pracowac-spolecznie-przez-6-miesiecy



środa, 13 września 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #16

Jakiś czas temu dość głośno zrobiło się o Hucie Szkła w Zawierciu, której kierownictwo wpadło na dość kreatywny sposób wynagradzania pracowników. W mojej opinii, była to nieco zmieniona wersja „będzie pan/i mieć do portfolio” (najprawdopodobniej część ludzi uważa, że „portfolio” to rodzaj waluty). Zazwyczaj metoda „na portfolio” wygląda tak, że ktoś chce, żeby inny ktoś zrobił dla niego coś za darmo. Wynagrodzeniem dla robiącego za darmo jest możliwość pochwalenia się tym, co się zrobiło. Jaki to ma związek z Hutą Szkła w Zawierciu? Ano taki, że części pracowników wynagrodzenie wypłacano w szkle, które musieli potem sami sprzedawać. Innymi słowy – kierownictwo huty bardzo dosłownie potraktowało metodę „na portfolio”. Zastanawiam się nad tym, co będzie, gdy inni pracodawcy wpadną na podobny pomysł. Choć przyznaję, że  wynagradzanie w ten sposób onkologów albo lekarzy, którzy przeprowadzają sekcje zwłok, mogłoby być dość problematyczne.

Przy okazji obchodzenia rocznicy wybuchu II wojny światowej dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, Klaudiusz Pobudzin wysłał do mediaworkerów TVP mail o następującej treści: „Przypominam, że w relacjach i materiałach o rocznicy wybuchu II Wojny Światowej mówimy Niemcy, a nie hitlerowcy, czy naziści”. Jeżeli mam być szczery, treść maila nie dziwi mnie w najmniejszym stopniu. Mediaworkerzy TVP rekrutują się spośród kręgów, w których normą jest porównywanie UE do III Rzeszy. Klaudiusz Pobudzin, jako szef, doskonale zna swoich podwładnych i najprawdopodobniej chciał uniknąć sytuacji, w której ktoś na wizji zacząłby opowiadać o tym że w 1939 roku Polska została zaatakowana przez Unię Europejską.

Gdy wybuchła kolejna gównoburza w Parlamencie Europejskim (dyskutowano na temat praworządności w Polsce), polska prawica spod znaku PiS dorobiła się kolejnego bohatera. Został nim niejaki Udo Voigt (europoseł), który wstawił się za Polską i powiedział: „W przeciwieństwie do mojego kraju, Polska jest krajem suwerennym”. Jeżeli nie kojarzycie pana Voigta, to ja z przyjemnością przybliżę wam jego sylwetkę. W jednym z wywiadów nazwał on Adolfa Hitlera „wielkim niemieckim mężem stanu” (ów miły pan jest również fanem SS i Waffen SS). Innym razem twierdził, że nazistowski salut powinien zostać zalegalizowany, bo jego zdaniem jest to „pozdrowienie pokoju”. Idol części rządowych mediaworkerów udzielił w 2007 r. wywiadu, w trakcie którego mówił między innymi o tym, że Polska powinna oddać Niemcom Gdańsk i Wrocław (po czym dodał, że powinniśmy dorzucić całe Pomorze i Śląsk). Nieco później Narodowodemokratyczna Partia Niemiec – Unia Ludowa, której przewodniczył wtedy Voigt, rozwiesiła w przygranicznym mieście Gorlitz, plakaty z hasłami w rodzaju „Stop polskiej inwazji”. Zastanawiam się nad tym, jak wyglądał „proces decyzyjny”, który doprowadził do tego, że część rządowych mediaworkerów zrobiła z Voigta „obrońcę Polski”. Wszystko wskazuje na to, że wyglądało to tak: „Przecież to neonazista!”, „Tak, ale to nasz neonazista”. Jeżeli mam być szczery, dziwi mnie totalny brak kreatywności. Przecież to się aż prosiło o nagłówki: „Nawet neonaziści uważają, że debata o praworządności w Polsce to przesada” lub „Zdaniem neonazisty, debata w PE jest dla Polski gorsza niż utrata Śląska i Pomorza”.

Szef MON był łaskaw powiedzieć, że przeciwnicy sprzedaży Złotego Pociągu... Ok, dobra, nic nie poradzę na to, że mityczne „reparacje wojenne od Niemiec” kojarzą się mi jedynie ze Złotym Pociągiem i dywagacjami na temat tego, „na co można by wydać pieniądze, które zarobilibyśmy na jego sprzedaży. Od tej pory będę stosował zapis „Złoty Pociąg” (aka „reparacje wojenne”). Ad meritum, Antoni Macierewicz był łaskaw stwierdzić, że przeciwnicy sprzedaży Złotego Pociągu (aka „walki o reparacji wojenne”) „to są ludzie, którzy są w pewnym stanie umysłowo-emocjonalnym na tyle niestabilnym, że nie traktuje tych słów serio”. Wydaje mi się, że pointa jest w tym przypadku całkowicie zbędna.

Witold „Tomny Wiseau dyplomacji” Waszczykowski, stwierdził, że „powinniśmy usiąść do poważnej rozmowy z Niemcami” w sprawie Złotego Pociągu (aka „reparacji wojennych). Po pierwsze, nie ma czegoś takiego, jak „poważne rozmowy o reparacjach”. Po drugie, nawet gdyby można było na ten temat poważnie porozmawiać, to nikt nie chciałby o tym gadać z Waszczykowskim. Choćby dlatego, że jego nazwiska można używać jako antonimu do słowa „powaga”.

Udzielając tego samego wywiadu, Niezatapialny Witold zapytany przez dziennikarza o to, „kto jest naszym przyjacielem w Unii Europejskiej”, odpowiedział: „No np. cały region. Przecież w lipcu tego roku ściągnęliśmy tutaj na zaproszenie prezydenta dwunastu przedstawicieli naszego regionu i przedstawiciela największego mocarstwa świata, czyli Stanów Zjednoczonych”. A wy co? Nadal myślicie, że USA nie należą do Unii Europejskiej? No cóż, ministrami spraw zagranicznych to wy nie będziecie... Swoją drogą, może to i dobrze, że Waszczykowski nie próbował wymieniać nazw państw-przyjaciół, bo biorąc pod rozwagę jego brawurę geograficzną, skończyłoby się to zapewne kolejnym San Escobarem.

Wiceminister edukacji narodowej, Marzena Machałek udowodniła, że nie trzeba pracować w MSZ, żeby być Witoldem Waszczykowskim. Wystarczy tylko chcieć. „Nie wiemy, ilu nauczycieli zostało zwolnionych, nie mamy danych, ale mogę powiedzieć, ile będzie więcej etatów” - powiedziała. Wydaje mi się, że jeżeli nauczyciele są zwalniani mimo tego, że „będą nowe etaty”, to tych etatów jest raczej niewiele. Ale pewnie się nie znam, bo nie jestem wiceszefem MEN-u. Co zrozumiałe, ten przejaw dobrozmianowego jebałpiesizmu (aka „nie wiemy, ilu nauczycieli straci pracę”) wywołał gównoburzę na Twitterze (wypowiedź wiceminsiter cytowało TVP Info). W sukurs wiceszefowej resortu edukacji przyszło twitterowe konto MEN-u: „Dane będą znane na przełomie października/listopada. Zbieramy je do SIO” (System Informacji Oświatowej). Z tego by wynikało, że MEN monitoruje sprawę, ale po prostu „nie da się” tych danych uzyskać wcześniej niż na przełomie października/listopada. Jest to o tyle interesujące, że 25 lipca 2013 roku Marzena Machałek (szeregowa posłanka PiS) opowiadała o tym, że „z danych zebranych przez jej klub parlamentarny wynika, że pracę może w tym roku stracić około 10 tys. nauczycieli, a drugie tyle będzie miało zmniejszone etaty”. Najwyraźniej Marzena Machałek nie wiedziała wtedy, że nie dysponuje takimi danymi i że powinna na nie poczekać aż do przełomu października/listopada...

Redaktorzy jednego z rządowych portali przeżywali chwile wzburzenia i zaatakowali moje oczy artykułem o następującym tytule: „Bezczelność! Schulz do polskiego dziennikarza: Nie wspieram poglądu, że PiS i Polska to jedno!”. Gdybyśmy to chcieli przełożyć na język polski, wyglądałoby to tak: „Bezczelność! Schulz do polskiego dziennikarza: Nie wspieram poglądu, że w Polsce panuje system monopartyjny!”. Kiedyś sobie żartowałem z tego, że Jarosław Kaczyński napisze książkę pt. „Porozumienie monopartii” i teraz mam za swoje.

Premier Beata Szydło udzieliła monologu (no przecież nie napiszę „wywiadu”) redaktorom tygodnika „Sieci Prawdy”. W strumieniu nieświadomości Premier Beaty Szydło nie mogło zabraknąć argumentum ad zamachum, więc w pewnym momencie zaczęła ona opowiadać o krajach Europy Zachodniej, których mieszkańcy „patrzą na mapę i widzą, gdzie jest inaczej; i pytają – dlaczego tam można żyć normalnie?”. Jestem przekonany, że tak to właśnie wygląda. Ci sami ludzie patrząc na mapę pytają: „Jak to jest, że Polacy wolą przyjeżdżać do naszego piekła zamiast siedzieć w swoim raju na ziemi?”

Ostatnio jedno z najbardziej rozpoznawalnych państw demokratycznych na świecie, Korea Północna (Skoro „Hitler był lewakiem”, bo NSDAP miało w nazwie „socjalizm”, to Korea Północna jest państwem demokratycznym, bo „Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna”), zaczęło testować broń wodorową. Ludzie poczuli się z tym trochę nieswojo. Wszyscy są zgodni co do tego, że wystarczy nam jeden nieobliczalny typ ze śmieszną fryzurą i przerostem ego, który ma dostęp do arsenału nuklearnego. Ponieważ temat jest cholernie poważny, rządowe media uznały, że poproszą o komentarz Witolda Waszczykowskiego (najprawdopodobniej żaden inny kabareciarz akurat nie miał czasu). Szef MSZ stwierdził między innymi, że „konflikt (zbrojny) wywołałby potworne konsekwencje”. Jestem pod wrażeniem. Jeszcze trochę, a Witold Waszczykowski zrozumie, że wojna to nic dobrego i że podczas wojny giną ludzie (w wywiadzie udzielonym portalowi wPolityce nie poruszył tego tematu). 

Wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki dał się ostatnio ponieść emocjom w temacie Złotego Pociągu (aka „reparacji”). Przez to, jak sam potem tłumaczył, „zrobił literówkę” w jednym z wpisów na Facebooku. Literówka polegała na tym, że zamiast napisać „hekatomba”, napisał „hatakumba”. Złośliwcy nabijali się z Patryka Jakiego twierdząc, że pewnie ustawił sobie autokorektę w języku suahili. Ja nie jestem złośliwy, więc nie będę sobie z niego żartował. Mnie też się czasem zdarzają literówki. Np. ostatnio chciałem napisać „wiceminister sprawiedliwości”, a wyszło mi „Patryk Jaki”.

„Fakt” zrobił ostatnio wrzutkę o tym, że prezydent RP domagał się dymisji Antoniego Macierewicza i że kontaktował się w tej sprawie z panią premier. Dziennikarze zaczęli się dopytywać prezydenckiego rzecznika, czy to prawda. Ten oświadczył, że gdyby prezydent chciał dymisji w rządzie, to rozmawiałby o tym z prezesem PiS-u. Część dziennikarzy zaczęła się zastanawiać, czy pani premier poczuła się dotknięta tą wypowiedzią. Ponieważ jestem z natury uczynny, podpowiadam: Porozmawiajcie o tym z prezesem PiS-u.

Premier Beata Szydło została „Człowiekiem Roku” Forum Ekonomicznego w Krynicy. Była to, moim zdaniem, logiczna konsekwencja tego, że w 2015 r. „Człowiekiem Roku” został Jarosław Kaczyński. Doskonale bowiem pamiętam, że kiedy Jarosław Kaczyński zwołał konferencję prasową z okazji swoich pierwszych zakupów w sklepie (2011 r.), Beata Szydło pakowała mu te sprawunki do torby.

Ordo Iuris postanowiło się wypowiedzieć w temacie tego, czy nauczycielce wolno było ściągnąć krzyż ze ściany w pokoju nauczycielskim. „Wolność sumienia i religii jest jednym z podstawowych praw człowieka, którego ochrona jest obowiązkiem władz publicznych – przypomina Ordo Iuris. Obejmuje ona wolność ekspresji religijnej, której jedną z form jest obecność krzyża w przestrzeni publicznej, w tym w budynkach publicznych”. Po przetłumaczeniu z ordoiurisowego na polski, będzie to brzmiało tak: „Zawieszenie krzyża w budynku publicznym jest przejawem wolności ekspresji religijnej (bo wolność sumienia i religii). Ściągnięcie krzyża ze ściany w budynku publicznym przez osobę niewierzącą nie jest przejawem wolności ekspresji religijnej (bo wolność sumienia i religii)”.

Muszę się przyznać do tego, że trochę mi głupio. Przez długi czas nabijałem się z Mateusza Kijowskiego pisząc, że jest „Midasem polskiej informatyki”. Nie wiedziałem o tym, że Kijowski (zanim został Midasem) był bardzo ubogi i w 2015 roku wykazał jedynie 3 złote przychodów. Teraz już przynajmniej wiadomo, dlaczego zrezygnował z pracy dla PZPN-u. Biorąc pod rozwagę fakt, że zrobił to w listopadzie 2015 r., nietrudno obliczyć, że musiał zarabiać jakieś 27 groszy miesięcznie. Nic dziwnego, że nie miał z czego płacić alimentów.

Pamiętacie Polską Fundację Narodową, która miała się zajmować „promowaniem pozytywnego wizerunku Polski, dbaniem o polskie interesy gospodarcze i walką ze szkodliwymi stereotypami na temat Polaków”? Kilka dni temu Fundacja rozpoczęła kampanię, która rozprawi się raz na zawsze z tym ostatnim problemem. Czego możemy się z niej dowiedzieć? Między innymi tego, że jeden z sędziów ukradł kiełbasę za 6,90 zł. Żeby poinformować ludzi o tym fakcie, wydano 19 milionów złotych.

Ponieważ wielu ludzi wkurwił fakt, że PFN jest sponsorowany przez Spółki Skarbu Państwa, politycy partii Dojnej Zmiany postanowili przejść do kontrataku. Najbardziej spektakularnej wypowiedzi udzielił wiceszef MON, Bartosz Kownacki. Powiedział on, że te 19 baniek „to są koszty, które państwo ponosi przez oszczerczą kampanię Platformy Obywatelskiej. Państwo wyrządziliście takie straty Polski na arenie międzynarodowej, że konieczne było podjęcie działań rehabilitujących”. Żałuję, że Kownacki nie wyjaśnił, na czym polegała „oszczercza kampania Platformy Obywatelskiej”, która wymusiła na rządzie podjęcie „działań rehabilitujących” w postaci kampanii kiełbasianej.

W jednym z poprzednich Przeglądów opisałem wstrząsającą historię Marzeny Paczuskiej, którą zwolniono z Dziennika Telewizyjnego za to, że udzielając wywiadu portalowi wPolityce, opowiedziała dowcip. Przypomnę ten dowcip na wypadek, gdybyście go zdążyli wyprzeć: „Nigdy bym nie pozwoliła, by Wiadomości były dla kogoś orężem, nieważne, czy tarczą, czy mieczem”. Okazało się, że ta mrożąca krew w żyłach historia będzie jednak miała happy end! Po niecałym miesiącu szefostwo TVP zrozumiało dowcip Paczuskiej i dostała nową fuchę. Na portalu Wirtualne Media możemy przeczytać, że „pierwszym zadaniem Paczuskiej ma być pilotowanie projektu anglojęzycznego kanału informacyjnego TVP, którego robocza nazwa to Poland24 lub TV Poland Today”. Domyślam się, że największym dramatem pomysłodawcy anglojęzycznego kanału informacyjnego było to, że nazwa „The Onion” jest już zajęta.

Źródło:

http://www.dziennikzachodni.pl/strefa-biznesu/wiadomosci/z-regionu/a/protest-pracownikow-huty-szkla-w-zawierciu-zdjecia,12435080/




https://www.tygodnikprzeglad.pl/plakaty-zla-na-granicy/


(sparafrazowałem wymianę zdań między Summerem Wellesem i Rooseveltem)

https://en.wikiquote.org/wiki/Talk:Franklin_D._Roosevelt

Dorzucam jako „bonus” link do artykułu, w którym wPolityce pisało o Voigcie i jego neonazistowskich „sympatiach”.


http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22313830,macierewicz-o-przeciwnikach-zadania-reparacji-od-niemiec-ludzie.html


http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/poranna-rozmowa/news-witold-waszczykowski-w-rmf-fm-polski-rzad-przygotowuje-stano,nId,2436005


https://twitter.com/wPolityce_pl/status/904704036108197888


Jeżeli nie macie prenumeraty na GazWybie, to odbijecie się od paywalla. Tym niemniej, to nie jest tylko baitowy tytuł – PBS na serio coś takiego powiedziała.


Żeby zobaczyć hatakumbę, trzeba wejść w historię edycji.

https://www.facebook.com/jaki.patryk/videos/1203893373048071/


http://wiadomosci.onet.pl/kraj/fakt-andrzej-duda-chcial-dymisji-antoniego-macierewicza/vqz9l0b.amp











http://niezalezna.pl/202835-celna-riposta-kownackiego-ws-kampanii-pfn-quotto-po-powinna-zaplacic-te-19-mlnquot


https://wpolityce.pl/media/352952-nasz-wywiad-red-marzena-paczuska-nie-da-sie-zaklamac-dorobku-wiadomosci-pod-moim-kierownictwem?strona=2


https://www.wprost.pl/kraj/10070104/Marzena-Paczuska-zaskoczona-decyzja-wladz-TVP-Wymowne-slowa-bylej-szefowej-Wiadomosci.html


piątek, 1 września 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #15

Rząd RP zaliczywszy fuckup po wichurach starał się ze wszystkich sił udowodnić, że winnych należy szukać „gdzie indziej”. Jedną z najbardziej spektakularnych wypowiedzi była ta, autorstwa ministra Mariusza Błaszczaka „sytuacja w województwie pomorskim wynika z tego, że jest zdominowane przez samorządowców z totalnej opozycji”. Gdybym chciał się czepiać (czego oczywiście nie będę robił), zwróciłbym uwagę na to, że jeżeli jacyś samorządowcy dominują w danym województwie, to raczej nie są „opozycją”. Poza tym, czy tylko mnie się wydaje, że te słowa można rozumieć w sposób następujący: „mieliśmy w dupie to województwo, ponieważ nasi samorządowcy tam nie dominują”? Doprawdy, gdybym był złośliwy, to napisałbym, że to właśnie miał na myśli Mariusz Błaszczak. Dodałbym również, że opieszałość władz centralnych była efektem działań „totalnej opozycji samorządowej” tj. samorządowców partii dojnej zmiany, którzy co prawda mogliby się zwrócić po pomoc do Rządu RP (bo to ich koledzy partyjni), ale tego nie zrobili, bo „nie dominują” w województwie. Jednakowoż, jak doskonale wiecie, nie jestem złośliwy, więc nic takiego nie napiszę.

Uważajcie na to, jakich odpowiedzi udzielacie ankieterom, bo może się okazać, że właśnie wyraziliście poparcie dla działań Antoniego Macierewicza. Portal wPolityce sieknął internautów po oczach tytułem „Sondaż CBOS: Społeczeństwo zdecydowanie popiera działania szefa MON Antoniego Macierewicza”. Zanim ktoś pomyśli „no tak, CBOS”, muszę wyjaśnić, że tym razem inwencją wykazali się redaktorzy rządowego portalu. To redaktorzy uznali, że tytuł, którym opatrzyli artykuł idealnie oddaje sens wyników sondażu: „ponad 87 badanych uważa, że armia wymaga modernizacji technicznej i unowocześnienia, a 75 proc. popiera zwiększenia wydatków na obronę”. Zastanawia mnie jedynie to, czemu redaktorzy poprzestali na wniosku „Polacy popierają działania Antoniego Macierewicza”. Przecież Macierewicz jest członkiem PiSu (któremu przewodzi Jarosław Kaczyński), ministrem w rządzie Premier Beaty Szydło. Z tego można by zrobić piękny tytuł „Sondaż CBOS społeczeństwo zdecydowanie popiera działania Jarosława Kaczyńskiego i Premier Beaty Szydło”.

Niestety, okazuje się, że środki, które moglibyśmy uzyskać ze sprzedaży Złotego Pociągu... przepraszam, znowu mi się pomyliło – chodzi o reparacje wojenne od Niemiec. Dobra jeszcze raz. Niestety okazuje się, że środki, które Niemcy oddadzą nam w ramach reparacji wojennych, będziemy musieli oddać Rosji. Jeden z rosyjskich polityków zasugerował bowiem, żeby „wystawić Polsce rachunek za wyzwolenie z rąk Trzeciej Rzeszy”. Co ciekawe, jeden z rządowych portali nazwał wypowiedź tegoż polityka „prowokacją”. Nie bardzo rozumiem czemu, bo przecież on na pewno mówił na poważnie i nie chodziło mu wcale o to, żeby podnosić ciśnienie zachodniemu sąsiadowi, nieprawdaż? 

Wisienką na torcie Rządowej narracji „powichurowej” była wypowiedź Premier Beaty Szydło, która po pierwszym powakacyjnym posiedzeniu Rządu powiedziała, że: „państwo wspiera, państwo pomaga, państwo odbudowuje”. Jednakowoż, właśnie dzięki tej wypowiedzi (konkretnie zaś dzięki powtarzaniu słowa „państwo”) zrozumiałem jakie były prawdziwe przyczyny „niezwłocznej” reakcji władz centralnych. Państwo pewnie i zareagowałoby wcześniej, ale pewnie było za bardzo zajęte wstawaniem z kolan i odzyskiwaniem godności.

Prezydencki doradca, Andrzej Zybertowicz, w rozmowie z dziennikarzem TOK FM, pochylił się z niemalże ojcowską troską nad Europą „Zastanawiam się, czy Europa jest wstanie wyjść z dryfu i czy jest w stanie wyjść przez zmianę modelu (...)Myśli Pan, że oni bez nas dadzą sobie radę?” Po czym dodał „Wyjdziemy im naprzeciw. Będziemy komunikować im dobre rady w ich językach ojczystych”. Z tego by chyba wynikało, że copypasta Premier Beaty Szydło „Europo, powstań z kolan, masz Ty w ogóle godnośc i rozum człowieka” - będzie tłumaczona na różne języki.

Wojewoda Pomorski, który zasłynął za sprawą swoich słów o tym, że nie będzie wzywał wojska do zamiatania liści i zbierania gałęzi postanowił „wytłumaczyć” to co się stało. Zrobił nieco zmodyfikowaną metodą „na Korwina” i oświadczył: „Kilka moich słów i uwag zaprezentowanych w jednej z telewizji, wyrwanych z kontekstu rozmowy, a uzyskanych nie waham się użyć tego słowa - podstępnie - zostały użyte do wyprodukowania tzw. fake newsów”. Mamy więc klasyczne argumentum ad wyrwanum z kontekstum + modyfikację w postaci „podstępu”. Przyznaję, że ciekaw jestem tego, jak ów „podstęp” wyglądał. Być może było tak, że reporter powiedział do wojewody „proszę powiedzieć najgłupszą rzecz, która przychodzi panu do głowy w kontekście spóźnionego wezwania wojska! Pan się nie martwi, to się nie nagra, bo kamera jest wyłączona!'.

Nasza polityka zagraniczna po raz kolejny wstała z kolan. Polski rząd zapraszał prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, ale ów, to zaproszenie zignorował. Europoseł Jedynie Słusznej Partii, Zbigniew Kuźmiuk uznał, że nie będzie Francuz pluł nam w twarz i powiedział „Myślę, że pan prezydent Macron do tego niedługo dojrzeje, że jednak do Polski przyjedzie, bo jednak dużo mógłby się od Polaków dowiedzieć”. Przyznam, że trochę się zadumałem nad tym. No bo niby czego on by się mógł od nas nauczyć, skoro już go nauczyliśmy jeść widelcem?

W zeszłym tygodniu dość głośno było o gigantycznym sukcesie Autosanu, który spóźnił się 20 minut ze złożeniem oferty przetargowej. Sprawa była o tyle spektakularna, że przetarg był organizowany przez MON, zaś Autosan jest częścią Państwowej Grupy Zbrojeniowej, którą również zawiaduje dojna zmiana. Ponieważ sukces Autosanu wywołał gównoburzę, zastępca szefa MON, Bartosz Kownacki, postanowił wyjaśnić jak się sprawy mają. Na swoim koncie Twitterowym oświadczył, że „Osoba odpowiedzialna za ta sytuację została zwolniona w trybie dyscyplinarnym. CBA i SKW powiadomione.” po czym dodał, że „Związany z poprzednikami pracownik został zwolniony dyscyplinarnie(...)”. Obronę metodą „na poprzednika” znamy doskonale, ale tym razem jej zastosowanie dobrze opisuje fragment piosenki „Warchoł” Jacka Kaczmarskiego:  "A niewprawną puścisz dłonią - W pysk odbije stali siła; Tak się naucz robić bronią, By naturą swą służyła.” Okazało się bowiem, że „ten zwolniony” robotę dostał od PiSu. Innymi słowy – Kownacki najprawdopodobniej poszczuł SKW i CBA na jakiegoś „Misiewicza”.

Na fanpejdżu Ministerstwa Środowiska opublikowano interesującą grafikę. Możemy się z niej dowiedzieć, że przez ostatnie 6.5 roku doszło w Polsce do 151 tysięcy zderzeń aut ze zwierzętami. Do grafiki dodano też opis (który zacytuję w całości, żebyście mogli w pełni docenić geniusz autora): „Niekontrolowany wzrost liczby łosi ma wpływ na stale rosnącą liczbę wypadków drogowych z udziałem dzikich zwierząt. Tylko w pierwszej połowie 2017 roku liczba kolizji i wypadków przekroczyła 10 tysięcy!” Po pierwsze, tak, zgadliście, chodzi o to, żeby jakoś uzasadnić to, że Szyszko z kolegami chce sobie postrzelać do łosi. Po drugie, wpis sugeruje, że łosie odpowiadają za sporą część liczby zderzeń aut ze zwierzętami (sugeruje to również fotka rozpieprzonego auta, które raczej nie wjechało w jeża). Co jest o tyle ciekawe, że w czasie, w którym łosie (nie bójmy się używać ostrych sformułowań) niszczyły auta na potęgę (i zabijały ludzi!) ich populacja wzrosła! W 2010 łosi było w Polsce 8.387 a w 2016 już 20.060. Do tej pory wydawało mi się, że łoś to po prostu duże zwierzę. Wpis na stronie Ministerstwa Środowiska uzmysłowił mi, że łoś to zwierzęcy odpowiednik marvelowskiego Logana (aka „Wolverine”), albo Deadpoola, bo tylko w ten sposób można wyjaśnić to, że pomimo urządzania Destruction Derby/Łośmageddonu na masową skalę łosie jeszcze nie wyginęły. Po trzecie, strach pomyśleć, jakie rozwiązania zasugeruje Rządowi RP Szyszko, kiedy zorientuje się, że to ludzie kierują pojazdami biorącymi udział w kolizjach/wypadkach...

Praktycznie od początku trwania „dobrej zmiany” w dyplomacji, polska polityka zagraniczna przypominała napierdolonego wujka na imprezie rodzinnej. Pijany wujcio, wiadomo, opowiada jakieś idiotyzmy, wyzywa współbiesiadników, a czasem może nawet narzygać na stół. O tym, że pijany wujcio usiłuje rozstawiać wszystkich po kątach, wspominać chyba nie trzeba. No i czasem się tak zdarza, że wreszcie jakiś członek rodziny nie wytrzymuje, huknie pięścią w stół i krzyknie na wujcia „weźże, kurwa, wytrzeźwiej wreszcie, albo wypad od stołu”. W takim momencie wujcio wpada w stupor i bełkocze coś w rodzaju „Sam jesseś pjany i sam iź od stołu”, dodatkowo nagle zaczyna oczekiwać poparcia od reszty członków rodziny (choć wcześniej mieszał ich z błotem). Mniej więcej tak można zobrazować dyplomatyczny „trash-talk”, do którego doszło na linii Francja-Polska. Politycy PiSu hejtowali wszystkich dookoła i byli straszliwie zszokowani tym, że nagle ktoś zaczął się do nich odnosić w podobny sposób.

Arkadiusz Mularczyk postanowił porozmawiać na Twitterze z prezydentem Francji. To w jaki sposób „zagaił” rozmowę sugeruje, że dyplomacji uczył go minister Waszczykowski: „Panie Emmanuel Macron (rzecz jasna, Macron został otagowany w tym wpisie) jeszcze chwila i doprowadzisz Pan do bojkotu w PL francuskich towarów, wtedy naprawdę zaboli.” Jeżeli kogoś dziwi to, że Mularczyk napisał do Macrona po polsku, to nie bardzo wiem o co chodzi. Zanim nauczyliśmy ich jeść widelcami, musieli się przecież nauczyć polskiego. W tym miejscu pozwolę sobie na nieco poważniejszą dygresję. To jest, kurwa, niesamowite, że ludzie pokroju Mularczyka nie rozumieją, że hejtowanie prezydenta innego kraju na Twitterze, może wywołać skandal dyplomatyczny. Członek (jakże adekwatne określenie) partii rządzącej powinien mieć świadomość tego, że jego słowa „ważą” więcej niż wypowiedzi jakiegoś „randoma” z wielkim napisem „Better dead than read” ustawionym, jako zdjęcie „w tle”. Ta wypowiedź była po prostu głupia, ale tym ludziom bardzo niewiele brakuje do tego, żeby zaczęli rzucać kurwami.

Do dyskusji na temat bojkotu wtrącił się były wicepremier (i minister) Jacek Rostowski, uznał, że powinien w „żartobliwy sposób” skomentować „bojkotowy” tweet Mularczyka „Zakupy Chanel No 5 na Podkarpaciu drastycznie spadną?”. Wpis jest skrajnie idiotyczny, bo jako mieszkaniec Podkarpacia mogę was zapewnić, że my tu nie kupujemy żadnych szanelów, bo białe niedźwiedzie (zaprzęgane do rydwanów, którymi się przemieszczamy) mają alergię na takie zapachy. Mógłbym co prawda przypomnieć, że między innymi dzięki tak daleko posuniętej wrażliwości społecznej byłego wicepremiera i jego kolegów („beka z biedy” etc) PiS na Podkarpaciu zebrał 55.09% głosów, zaś PO 13.37%, ale chyba mi się nie chce.

Kilka dni po fuckupie Autosanu, głos zabrał szef firmy, który oznajmił: „Nie wykluczam tego, że to wszystko było ukartowane”. Tak, a za moment ktoś znajdzie ślady trotylu i nitrogliceryny na wraku oferty przetargowej.

Ryszard Czarnecki doszedł do wniosku, że konflikt na linii Polska – Komisja Europejska będzie nieważny, o ile on go nie skomentuje: „Powinniśmy robić swoje i nie przejmować się naciskami KE. Bruksela czołgów do Polski nie wyśle”. I w tym momencie możemy zaobserwować pijanego wujcia, który uznał, że on będzie grał w Jengę. Wujcio wie, że jest „niedysponowany” i że to wszystko się najprawdopodobniej zawali. Jednakowoż, wujcio jest świadomy tego, że „inni wiedzą”, że jest nawalony jak nocny autobus w juwenalia. Tym samym, wujcio wie, że po tym, jak już rozpieprzy wieżę, to nie on będzie musiał zbierać klocki i stawiać ją od nowa.

Premier Beata Szydło postanowiła zdobyć odznakę „złotej łopaty” i odkopała temat protestów przeciwko uPRL-owieniu sądownictwa w Polsce: „Trudno przyjąć, że ostatnia fala protestów była spontaniczna; to była dobrze wyreżyserowana i dobrze opłacona akcja mająca uderzyć w polski rząd”. Pełna zgoda. Trudno przyjąć, że fala fuckupów, które zaliczył PiS przy okazji prób „reformy sądownictwa” była spontaniczna. Ustawy pisane na kolanie, „Wejście Prezesa” na mównicę („bez żadnego trybu), spieprzony proces legislacyjny i tak dalej i tak dalej. To nie mógł być żaden przypadek, to musiało zostać wyreżyserowane. Osobną kwestią jest to, że reżyserem był ktoś klasy Tommy'ego Wiseau. Mam nadzieję, że kiedyś się dowiemy, kto im zapłacił za atak na samych siebie.

Źródła:



https://wpolityce.pl/polityka/354182-prof-zybertowicz-do-dziennikarza-tok-fm-zastanawiam-sie-czy-europa-jest-wstanie-wyjsc-z-dryfu-mysli-pan-ze-oni-bez-nas-dadza-sobie-rade

https://twitter.com/MaciejBk1/status/899932667348746241

https://twitter.com/wPolityce_pl/status/900458921193857024



https://twitter.com/KownackiBartosz/status/900278407317139456



https://agri24.pl/populacja-losia-polsce-przekroczyla-20-tys-sztuk/

https://wpolityce.pl/polityka/354764-tylko-u-nas-premier-beata-szydlo-odpowiada-na-slowa-prezydenta-macrona-podpowiadam-aby-nie-rozbijal-ue-i-zajal-sie-swoim-krajem



https://wpolityce.pl/polityka/355272-nasz-wywiad-czarnecki-powinnismy-robic-swoje-i-nie-przejmowac-sie-naciskami-ke-bruksela-czolgow-do-polski-nie-wysle


http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-szydlo-o-lipcowych-protestach-dobrze-wyrezyserowana-i-dobrze,nId,2434255