środa, 10 października 2012

„Quo vadis aborcjo?” Czyli patrzmy na to, co robi Gowin

W dniu dzisiejszym, ku wielkiemu zaskoczeniu pewnej części społeczeństwa (która to część ma jeszcze jakiekolwiek złudzenia co do poziomu polityki w naszym kraju), nie odrzucono w sejmie wniosku SP, który chce zakazać „aborcji eugenicznej”.

Co to takiego aborcja eugeniczna? Ano taka, która pozwala kobiecie na przerwanie ciąży jeśli płód jest ciężko uszkodzony. Innymi słowy taka, która np. pozwala kobiecie na nierodzenie dziecka, które przez całe 4 tygodnie życia po urodzeniu będzie głównie cierpiało (ja wiem, że zdaniem wielu cierpienie uszlachetnia, ale niech się nim uszlachetniają sami i nie mieszają w to innych). Jeśli projekt przejdzie, matki będą rodzić dzieci z zespołem arlekina (ludziom o słabych nerwach nie radzę szukać), wodogłowiem i tak dalej. Jest to wniosek w mojej opinii wyjątkowo obmierzły i wyraźnie sugerujący, iż wnioskodawcy czegoś takiego jak empatia raczej nie posiadają (a przy okazji nie będzie zbytnią przesadą określenie ich mianem „ludzi, którzy nienawidzą kobiet). O tej empatii i nienawiści rozpiszę się w dalszej części notki.

Wiele osób może dziwić to, że akurat ten rodzaj aborcji jest przedmiotem debaty. W końcu skoro bronić życia poczętego, to całościowo. Zakazać całkowicie! I tutaj właśnie widać jak na dłoni cwaniactwo polityków, którzy chcą tylko „częściowego zakazu”.

Czas na gimnastykę umysłową. Wyobraźmy sobie, że w naszym kraju obowiązuje całkowity zakaz aborcji i nie można jej nigdzie dokonać (państwo spisuje kobiety w ciąży i nie wolno im nigdzie wyjeżdżać). Innymi słowy – kobieta zachodzi w ciążę i MUSI urodzić (poronienie to taka opcja dodatkowa). Czyli mamy sytuację, o której wszelkiej maści konserwatyści skrajni marzą.

Teraz dodajmy trochę „przyprawy” do tej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że kilka kobiet zmarło, bo ciąża będąca zagrożeniem dla ich życia nie została przerwana. Wyobraźmy sobie kilka 15-latek, które musiały urodzić dzieci gwałcicielom. Dodajmy jeszcze więcej smaczku - niech będzie, że te 15-latki rodziły dzieci będące „owocem miłości” kazirodczej. A teraz wyobraźmy sobie, że tego rodzaju newsy uderzają w opnię publiczną.

Co się dzieje? Powstaje gigantyczna fala oporu społecznego. Bowiem mówienie o ideałach to jedno, a skazywanie kobiet na śmierć to zupełnie inna sprawa. Bowiem przeciętny Kowalski, widząc umierającą Kowalską, nie będzie się przejmował losem płodu tylko tej kobiety. I nic Kowalskiego nie będzie obchodziło to, że skazuje się tym samym na wieczne potępienie. Ta fala oporu doprowadziłaby w efekcie do liberalizacji (i to zapewne zupełnej) tematu aborcji.

W sytuacji, w której kobiety umierałyby z powodu odmówienia im prawa do przerwania ciąży, konserwatyści tracą wszystkie argumenty. Mało tego – wzmianki o męczeńskiej śmierci dodatkowo rozsierdziłyby Kowalskich. Bo można obśmiewać naszych rodaków, można się śmiać z naszej zaściankowości, jednak czasem potrafimy wykazać się skrajnym pragmatyzmem.

Dlatego też Gowin nie poparł jak na razie chyba żadnego z projektów, który miałby zaostrzyć prawo aborcyjne. Gowin jest cwany - kobiet raczej nie lubi, ale umie kombinować (nie dotarłby tak wysoko bez tej umiejętności) i wie czym skończyłaby się antyaborcyjna krucjata. Jak inaczej ktoś mógłby wyjaśnić jego zachowanie i to, jak głosuje? Przecież to człowiek, który nie chce in vitro, bo uważa, że zamrażanie zarodków to ich zabijanie niemalże. Taki człowiek miałby się godzić na „kompromis” w postaci dopuszczania aborcji w jakichkolwiek sytuacjach?

Cwaniaczki z Solidarnej Polski też potrafią kombinować. Całkowity zakaz aborcji przepadł wszak nie tak dawno temu 6 głosami. A cwaniaczek wie, że nie warto popełniać tych samych błędów. Wymyśla więc coś innego i opatruje to piękną nazwą. A zamysł i idea, która temu przyświeca sprawia, że jest mi nieco niedobrze.

Uwaga – poniższa wypowiedź jest pisana przez mężczyznę, więc mogę do końca pewnych rzeczy nie rozumieć tak jak kobieta – tym niemniej, proszę o wyrozumiałość.

Opowiem wam bajkę – „Bezwarunkowa miłość matki do dziecka.”

Koniec

Owszem kobiety są do dzieci własnych przywiązane emocjonalnie w sposób dla wielu mężczyzn nieosiągalny i nie do końca zrozumiały. Ale WSZYSTKO MA SWOJE GRANICE. I nawet owa „mityczna”, bezwarunkowa miłość. Wbrew temu, co się wydaje ludziom, którzy bezgranicznie wierzą w miłość bezwarunkową – nie każda kobieta nadawałaby się do zagrania roli matki z „Ballady o Januszku”. Niestety owa bezwarunkowa miłość jest traktowana przez wielu ludzi jako coś w rodzaju aksjomatu. Nie, to nie jest aksjomat – wystarczy zapytać przeciętną Kowalską, którą Kowalski zostawiał samą z niemowlakiem (bo praca) i która to Kowalska musi sama się niemowlakiem zajmować. Ile razy miała ochotę zatłuc własne dziecko za to, że non stop chodziła niewyspana? To taka ciemna strona macierzyństwa – przez sporą część ludzi raczej niedostrzegana i ignorowana.

Cwaniaczki z SP wiedzą, że taki „aksjomat” funkcjonuje w społeczeństwie. Postanowili więc na nim zbudować projekt. No bo skoro miłość bezwarunkowa, to zaczyna się pewnie w okolicach poczęcia. A skoro bezwarunkowa, to co tym kobietom zależy, jakie dziecko urodzą? Wszak decyzja o tym, żeby dokonać aborcji będzie decyzją podjętą z pobudek egoistycznych. I stanie się zaprzeczeniem „wartości” kobiety, którą to wartość mierzy się często właśnie ową miłością do dziecka. Że co? Że przesadzam? A krzywienie się na kobiety, które od dzieci wolą karierę?

Decyzja o tym, czy urodzić dziecko z ciężkim upośledzeniem, czy też nie, powinna należeć do kobiety. Jeśli zdecyduje się na aborcję, oznacza to, iż uznała, że nie podoła sytuacji. I nie ma się czemu dziwić. Czym innym jest wychowywanie dziecka, czym innym jest opieka nad ciężko upośledzonym człowiekiem. Kobiety same wiedzą, czy będą w stanie sobie poradzić, czy też nie. Zmuszanie ich do rodzenia dzieci z bezmózgowiem na ten przykład, to coś, czego nie można nazwać za pomocą słów niewulgarnych.

Zapewne jednym z argumentów „za” jest to, że przecież kobieta może urodzić. No, a jak dzieciak umrze, to trudno - wszystko odbędzie się zgodnie z wolą „boską”. Innymi słowy, kobieta ma donosić ciążę, ryzykować życiem przy porodzie (każdy poród to ryzyko dla kobiety – powikłania „okołoporodowe” to nie wymysł feministek), a potem patrzeć jak jej dziecko umiera. Pomysłodawcom gratulujemy empatii. Empatii, która skupia się na płodzie, ignorując zupełnie osobę kobiety. Bo i kto by się babami przejmował – bezwarunkowo mają kochać i tyle, a jak nie kochają – znaczy, że coś nie tak z nimi jest i trzeba im pomóc podjąć jedyną słuszną decyzję. Ludzi, którzy myślą tymi kategoriami cechuje chyba nawet coś więcej niż nienawiść do kobiet. Ciężko mi to opisać, bo nie zostałem obdarowany tym rodzajem upośledzenia emocjonalnego. Liczenie na to, że kobiety wstrzymają się z wyrażeniem sprzeciwu w tej sprawie (w obawie przed potępieniem za zanik instynktu macierzyńskiego), wydaje mi się bardziej niż obrzydliwe.

Tym niemniej nawet Gowin nie poparł tej ustawy – oznacza to, że w jakiś sposób się z nią nie zgadza, bądź też obawia się „odbicia” w drugą stronę. Gowin dobrze wie, że status quo wiecznie trwać nie będzie i że jeśli zajdą zmiany to w drugą stronę, niźliby sobie tego życzył. Woli więc się nie wychylać. Posłom z SP i PiS jest wszystko jedno – oni walczą o głosy Rydzyka, a kobietami (poniżej 60 roku życia) się nie przejmują. Martwić się trzeba będzie wtedy, gdy Gowin zacznie wyrażać publicznie poparcie dla tego rodzaju inicjatyw. Powróćmy do tytułu – patrzmy na to, co robi Gowin.

6 komentarzy:

  1. Wygoogle'ama sobie chorobe Arlekina... Ostrzeżnie było sluszne.
    Zostawiając na chwilę to, że prawdo do decyzji o przerwaniu ciąży powinno być po prostu dostępne dla każdej kobiety (niezależnie od stanu płodu) to tak ekstremalny zakaz nie obowiązuje chyba nigdzie na świecie. Nie wiem jakim trzeba być fanatykiem, żeby kazać kobiecie donosić ciążę i kazać patrzeć jak jej zdeformowane dziecko umiera (często bardzo cierpi). Lub kazać rodzić dzieci z gwałtów. Po prostu chore :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak można? To proste wystarczy patrzeć na świat przez pryzmat słupków sondażowych i diet poselskich. Poza tym albo hipokryzja albo brak empatii - kwestia do wyboru dla głosujących za. I jeszcze dziady mają czelność do Eugeniki to porównywać.

      Usuń
    2. Niestety też wygooglowałam sobie tę chorobę... ;__;

      Cody, niestety w niektórych krajach jest całkowity zakaz aborcji - nieważne, czy przez ciążę umrzesz i czy mówimy o ciąży 10-latki albo że masz urodzić ciężko chore dziecko :D - to np. Chile, Nikaragua i jeszcze kilka innych, yay \o/

      Naprawdę nieźle to sobie Gowin i inne POkonserwy wykombinowali...

      Usuń
    3. A-a-a Gowin się wstrzymywał. Gowin metodycznie głosuje przeciwko (albo się wstrzymuje) ustawom zmieniającym obecne prawo "Aborcyjne". Z przyczyn, które opisałem w notce. Prędzej bym do posła Żalka miał o to pretensje (taki młody gniewny inkwizytor z Białegostoku)

      Usuń
  2. Jedna z najważniejszych lekcji w Sztuce Wojny Sun Tzu: zawsze zostawiaj wrogowi drogę ucieczki - przyparty do muru jest najniebezpieczniejszy.

    Chyba byłoby najlepiej żeby ta ustawa przeszła i żeby wreszcie kobiety poczuły że mają prawo się wkurwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafna uwaga - tylko ile osób musiałoby wycierpieć swoje po to aby "potencjał wkurwienia" urósł na tyle bardzo - że nie zatrzymałyby go "groźby z ambony"?

      Ów potencjał cały czas rośnie - i same próby działania organizacji "pro life" - ów potencjał zwiększają. Tylko, że bez większej ilości ludzkich dramatów - potencjał będzie rósł bardzo pomału.

      Usuń