poniedziałek, 29 maja 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #3

Prezydent RP wygłosił orędzie. Narzekał na to, że ma dużo pracy i że od podpisywania ustaw (których nawet nie ma czasu przeczytać) boli go już ręka. Potem dodał, że szef go wkurza. No dobra, nic takiego nie powiedział, ale nie wiecie tego na pewno, bo nie oglądaliście orędzia. Tak na serio, to w trakcie 3 minutowego spotu wyborczego, Prezydent wspominał coś o tym, że Polska potrzebuje nowej konstytucji. Biorąc pod rozwagę dotychczasowe „udoskonalanie państwa” w wykonaniu PiS-u, o nowej konstytucji będziemy mogli przeczytać w kolejnej książce Jarosława Kaczyńskiego pt. „Porozumienie monowładzy”. 

Jeżeli już jesteśmy przy Prezydencie, to ów doskonale bawił się na szczycie NATO w Brukseli. Niestety, część naszych rodaków nie potrafi docenić dobrej zabawy i „zabawowe” zdjęcie Prezydenta zostało przerobione w taki sposób, że ktoś zastąpił go Boratem. Ten fotomontaż miał nieprzewidziane efekty. Spora część ludzi patrzyła to na Prezydenta, to na Borata, potem znów na Prezydenta i na Borata, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.

Niestety, nie mogę na tym poprzestać, albowiem Prezydent będąc na tym szczycie udzielił wywiadu. Chodzi mi, rzecz jasna, o wywiad, w którym Prezydent opowiadał o tym, że „jak to powiedział poeta, są w Ojczyźnie rachunki krzywd, he he he”. Mamy więc do czynienia z kolejnym, dość ciekawym, mechanizmem. Bo, co prawda, Prezydent wywiadu udzielał na trzeźwo, ale nie da się go na trzeźwo oglądać.

Premier Beata Szydło stanęła w obronie szefa MON, Antoniego Macierewicza. Stwierdziła między innymi, że Macierewicz odbudowuje armię po tym, co zrujnowała Platforma Obywatelska. Po pierwsze, PSL-owcom pewnie jest przykro za każdym razem, kiedy rząd pomija ich w swoich wypowiedziach. Po drugie, pełna zgoda, Pani Premier, za czasów PO wojskiem zarządzali ludzie tak bardzo pozbawieni wyobraźni, że aż nikt nie wpadł na pomysł wyposażania łodzi podwodnych w samoloty. 

W trakcie tej samej tyrady, Premier Beata Szydło była łaskawa wygłosić odezwę do przywódców Europy Zachodniej. Moim zdaniem był to pierwszy przypadek, w którym polityk sparafrazował copypastę „masz ty w ogóle rozum i godność człowieka”. Z niecierpliwością czekam, aż Pani Premier będzie pytać innych premierów o to, czy byli już na otwarciu. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że Pani Premier wezwała Europę do „powstania z kolan”. Europejska reakcja na tę wypowiedź pokazuje, na czym polega prawdziwa dyplomacja. Nikt bowiem, nie powiedział Pani Premier, że „my nie bardzo wiemy o co chodzi z tym klęczeniem, ale na wszelki wypadek radzimy się zapytać Prezydenta RP, bo on, zdaje się, jest ekspertem w tej materii”.

Złoty medalista i dyskotekowy headhunter w jednym, Bartłomiej Misiewicz, ma po prowadzić jakiś program w Telewizji Republika. Wbrew pozorom jest to bardzo dobry pomysł. Od początku kariery tego jegomościa wiadomym było, że trzeba go włożyć na mało widoczne stanowisko. Program w telewizji, której nikt nie ogląda, nadaje się do tego idealnie.

Polska znów „wstała z kolan”. Tym razem rząd Prawa i Sprawiedliwości uznał, że pigułka „dzień po” powinna być dostępna tylko i wyłącznie na receptę. Argumentami przemawiającymi za przywróceniem recept były w głównej mierze bzdury wygadywane przez Konstantego Radziwiłła. Twierdził on, że „ma informacje o tym, że pigułki dzień po są nadużywane” (bzdury te zostały bardzo szybko zdebunkowane przez osobę, która zapytała Ministerstwo Zdrowia o źródła tych rewelacji). Nie wiem czego nadużywa nasz rząd, ale obstawiałbym, że w grę wchodzi zaczadzenie kadzidłem.

Midas polskiej informatyki, Mateusz Kijowski, zrezygnował z kandydowania na szefa KOD. Jest to o tyle groźne, że teraz będzie miał więcej czasu na pisanie książki.

Okazuje się, że prawica, która od trotyliarda lat twierdzi, że polskie media się „autocenzurują z powodu poprawności politycznej”, ma rację. Bandyterka urządziła zadymę pod Teatrem Powszechnym, media zaś te zajścia opisały jako „protest narodowców”. Aż chciałoby się zakrzyknąć: „dokąd zmierzasz Polsko?! Powstań z kolan!”.

O niesamowitym szczęściu może mówić 72-letni Tadeusz z Torunia, który będzie mógł zakupić grunt państwowy za 10% jego wartości. Moim skromnym zdaniem Tadeusz, jak przystało na bogobojnego zakonnika, powinien powiedzieć „Ojczyznę dojną pobłogosław, Panie”. Trochę alarmujące jest to, że „Ucho prezesa” z satyrycznego miniserialu politycznego bardzo szybko przekształciło się w serial dokumentalny.

Źródła:






wtorek, 23 maja 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #2

Maleje liczba Polaków, którzy nie są lewakami. Ostatnio Adam Andruszkiewicz uznał, że artykuł w „Superaku” (ten o kilometrówkach pana posła narodowca) to „lewacka manipulacja”. Z tego zaś wynika, że lewakiem (a nawet „lewackim manipulatorem”) został również nie kto inny, jak Sławomir Jastrzębowski. Trochę ciężko nadążyć za prawicową narracją, szczególnie, jeżeli weźmie się pod rozwagę fakt, że sam Jastrzębowski to taka specyficzna odmiana Terlikowskiego (z tą różnicą, że Terlikowski wszędzie widzi aborcję, a Jastrzębowski wszędzie widzi lewaków). 

W sukurs Andruszkiewiczowi przyszedł nie kto inny, jak sam „król researchu”, Rafał Ziemkiewicz, który napisał do Jastrzębowskiego, że ten zaatakował Andruszkiewicza, bo „endecja zaczęła komuś zagrażać. Nie wiem komu, ale ty wiesz”. Myliłby się ten, kto by napisał, że Ziemkiewicz broni Andruszkiewicza dlatego, że obaj należą do tego samego stowarzyszenia. Ziemkiewicz pewnie o tym nie wie, bo nie zrobił researchu. Po lekturze wymiany zdań między Ziemkiewiczem a Jastrzębowskim odetchnąłem z ulgą, albowiem nikt nikogo nie nazwał lewakiem. 

Według sondażu przeprowadzonego przez IBRIS, 64% Polaków uważa, że Prezydent Andrzej Duda jest niesamodzielny. Pozostałe 36% uważa, że Prezydent ma na imię Adrian.

Jeżeli zaś jesteśmy przy sondażach, to w CBOS najprawdopodobniej polecą głowy. Ośrodek ten przeprowadził sondaż, z którego wynika, że 62% Polaków chce referendum w sprawie reformy edukacji. Pozostałe 38% nadal nie wie, jak ma na imię Prezydent.

Wicepremier Jarosław Gowin oburzył się na Prezydenta Andrzeja Dudę za to, że ten drugi podpisał ustawę „apteka dla aptekarza”. Wydaje mi się, że oburzenie wzięło się stąd, że Jarosław Gowin nadal szuka swojego kręgosłupa i pewnie myślał, że znajdzie go u Prezydenta.

Robert Tekieli został wiceszefem Polskiego Radia. Jeżeli nie wiecie kim jest Robert Tekieli, to służę uprzejmie cytatem z jego strony na Wiki: „Początkowo zafascynowany ruchem New Age (twierdzi, że posiadł m.in. takie umiejętności jak uzdrawianie, słyszenie myśli innych ludzi, prekognicja. W latach 90. nawrócił się na katolicyzm. Stało się to, jak twierdzi, dzięki jego babci, która po swojej śmierci miała interweniować u samej Matki Boskiej”. Jeżeli komuś się wydaje, że nie można słyszeć cudzych myśli, to jest w błędzie. Gdyby tak bowiem było, to skąd bym wiedział, że po przeczytaniu biogramu pana Roberta pomyśleliście „o kurwa”.

Jacek Kurski ogłosił, że Festiwal w Opolu odbędzie się w innej miejscowości. Nazwa tej miejscowości powinna być objęta ścisłą tajemnicą. Łatwiej wtedy będzie wytłumaczyć ludziom to, że zamiast artystów pojawił się tam Jan Pietrzak.


Źródła:







http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/robert-tekieli-wiceszefem-polskiego-radia-24-malgorzata-byrska-dyrektorem-naczelnej-redakcji-gospodarczej

http://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Opole-2017.-Jacek-Kurski-przenosi-festiwal-do-innego-miasta

poniedziałek, 22 maja 2017

Sprawiedliwość, sprawiedliwością, a sąd musi być po naszej stronie, czyli o „udoskonalaniu sądownictwa” w Polsce

Partia rządząca twierdzi, że chodzi jej o „poprawę sytuacji w sądownictwie”. Rząd wspierają zaś influencerzy, bardzo umiejętnie budujący narracje, według której sądownictwo w Polsce trzeba „zaorać”, bo: sądy działają przewlekle, bo wszyscy sędziowie to „sitwa” (i „element układu”), bo za dużo zarabiają, bo nie ponoszą odpowiedzialności za skandaliczne wyroki/etc/etc. Ta metoda „zohydzania” jest w Polsce doskonale znana i stosowana przez praktycznie wszystkie opcje polityczne. Tym niemniej, PiS tę metodę podniósł do rangi sztuki. Jest to dla tej partii o tyle łatwe, że wcześniej zbudowała ona narrację o wszechwładnym „układzie” (rzecz jasna, postkomunistycznym), który rządzi Polską, z którym to „układem” partia Jarosława Kaczyńskiego walczy (od momentu, w którym Jarosław ów układ wymyślił). Każdy, kogo PiS weźmie na celownik, automatycznie staje się częścią tego "układu". W jakiż to sposób PiS chce walczyć z tym „układem”? W bardzo prosty, otóż nieistniejący układ PiS chce zastąpić prawdziwym, sterowanym przez polityków tejże formacji. „Reforma sądownictwa” idealnie tego dowodzi.

Głównym założeniem tej reformy jest bowiem to, żeby Sejm wybierał wszystkich członków Krajowej Rady Sądownictwa. Prócz tego Minister ma samodzielnie powoływać i odwoływać prezesów sądów (dyrektorów już teraz może powoływać). Niestety, nie jest to zbyt „medialna” problematyka. Poza tym, na pierwszy rzut oka, wygląda to tak, że „jakaś tam kolejna partia, robi jakieś tam zmiany, w jakiejś tam Krajowej Radzie Sądownictwa i przy powoływaniu prezesów/dyrektorów sądów”. Tym samym, podejście „co mnie to obchodzi” jest całkowicie zrozumiałe.

Przyznaje, że nie bardzo się zagłębiałem w „antyPiSowską” narrację, ale wydaje mi się, że tam raczej nikt łopatologicznie nie wytłumaczył – co się stanie, jak rządząca partia/koalicja (dowolna, partia, bo PiS nie będzie rządził do końca świata i o jeden dzień dłużej), będzie decydowała o tym, kto zasiada w KRS i o tym, kto jest prezesem/dyrektorem sądu.

W telegraficznym skrócie: partia rządząca będzie miała niemalże bezpośredni wpływ na to, kto zostanie sędzią (poprzez utrącanie „nieprawilnych” kandydatów). Będzie miała również wpływ na to, gdzie orzekają jacy sędziowie (bo „nieprawilnego”, będzie można wysłać „w delegację” do sądu, w którym sporo spraw zaległych jest). Będzie mogła również decydować o tym, jaki sędzia będzie orzekał w jakiej sprawie. To ostatnie nie jest proste, ale całkowicie wykonalne. Osobną kwestią jest to, że PiS zapowiada „usprawnienie” przydzielania spraw sędziom, więc, znając ich dotychczasowe dokonania w zakresie „usprawniania czegokolwiek”, obstawiam, że chodzi o ułatwienie centralnego sterowania tym, kto dostanie jaką sprawę.

Jeżeli ktoś w tym momencie pomyślał sobie „kurwa, przecież te narzędzia dadzą rządzącej partii/koalicji niemalże bezpośredni wpływ na orzecznictwo”, to pomyślał sobie bardzo dobrze. Teraz rządzący mogą ukręcić łeb śledztwu, bo kontrolują prokuratury (vide umorzenie śledztwa w sprawie ksenofobicznego rzygu jednej Walkirii z ONR), tyle że to nie zawsze wystarczy, bo czasem sprawa jest bardzo głośna. No a po tym, jak „niewygodna” dla rządzących sprawa trafi do sądu, to już trochę loteria jest. Owszem, sędzia może chcieć się przypodobać władzy (w każdym środowisku są takie jednostki), ale nigdy nie ma pewności, że trafi się na takiego sędziego. No chyba, że kontroluje się to, który sędzia dostanie jaką sprawę, nieprawdaż? Poza tym, przy pomocy tych narzędzi można (przy użyciu metody kija i marchewki) bez problemu „złamać” środowisko sędziowskie i skłonić je do tego, żeby się nie stawiało władzy. Rzecz jasna, są ludzie odporni na presje, ale tych będzie można „zesłać” do jakiegoś sądu, który jest zapchany na „naście lat” i zadbać o to, żeby dostawali tylko takie sprawy, które władzy nie obchodzą. Nie wiadomo również, jak będą wyglądały dyscyplinarki „po dobrej zmianie”, ale można założyć, że PiS nie pozwoli na to, żeby umknął mu taki łakomy kąsek jak możliwość wypieprzenia sędziego.

No dobrze, ktoś może powiedzieć, „ale co to wszystko oznacza dla przeciętnego suwerena, czyli mnie?” Bardzo wiele. Jeżeli bowiem przeciętny suweren będzie się sądził z jakimkolwiek członkiem/politykiem partii rządzącej (albo członkiem rodziny/kolegą/etc polityka), względnie z instytucją bezpośrednio podlegającą rządowi (albo np. radzie miasta, w której większość ma aktualnie rządząca partia) – to chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, kto będzie miał większe szanse w takim sporze? Nie, nie twierdzę, że zawsze w sporze zwykły obywatel vs polityk/działacz partii rację ma ten pierwszy. Tyle, że jeżeli akurat tak będzie, to temu pierwszemu na niewiele się to zda w sytuacji, w której koledzy tego drugiego mogą wpływać na sędziów.

A co w sytuacji, w której polityk/działacz/etc partii rządzącej popadnie w konflikt z prawem (bo przecież nie zawsze musi chodzić o sytuacje, w której taki polityk sądzi się z suwerenem)? No wtedy, to będzie tak, jakby ten polityk/działacz miał w zanadrzu kartę „wychodzisz wolny z więzienia”. Nietrudno sobie też wyobrazić sytuacje, w których sąd zostanie wykorzystany do „zemsty” na jakimś obywatelu (bo np. podpał kiedyś politykowi/działaczowi). Najłatwiej będzie z tych „udogodnień” skorzystać ludziom z pieniędzmi. Bo tacy ludzie będą mogli np. sponsorować kampanie wyborcze działaczy konkretnej partii, w zamian za obietnice pomocy w sytuacji, w której „powinie im się noga”. Każdy, kto ma odrobinę wyobraźni, jest w stanie sobie wyobrazić trotyliard negatywnych efektów tej „reformy”.

Prawda jest taka, że po 89 roku, żadna z partii nie miała takiej władzy nad sądami, jaką chce sobie przyznać PiS. Prawda jest też taka, że ŻADNA partia nie powinna mieć takiej władzy. I tu dochodzimy do największego paradoksu – ci, którzy najgłośniej drą mordy „precz z komuną” - to ci sami, którzy chcą aby partia/koalicja rządząca sprawowała bezpośrednią władzę nad sądami. Czy trzeba komukolwiek przypominać, jaki ustrój panował w Polsce w czasach, w których władza miała bezpośredni wpływ na wyroki wydawane przez sędziów i mogła nimi bezproblemowo sterować?

Źródła:



http://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/301229945-Zbigniew-Ziobro-sady-czeka-reforma.html#ap-4



http://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/303129993-Reforma-Ziobry-korupcja-w-sadownictwie-to-problem-marginalny.html#ap-1


http://www.rp.pl/Rzad-PiS/170308992-Patryk-Jaki-Jestem-zwolennikiem-powszechnych-wyborow-sedziow.html#ap-1



sobota, 13 maja 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #1

Prezydent Andrzej Duda musiał się poczuć jak Bronisław Komorowski przed drugą turą Wyborów Prezydenckich 2015 i wymyślił sobie Referendum Konstytucyjne. Prezydent chciałby, żeby w referendum Polacy odpowiedzieli na „dużo pytań”. Tak sobie myślę, że może po prostu Prezydent powinien iść na całość i zorganizować Konstytucyjny test wielokrotnego wyboru. Skończyłoby się to najprawdopodobniej wielokrotnymi przypadkami łamania ciszy wyborczej. Czemu? Bo w lokalach referendalnych non stop padałoby pytanie: „którą odpowiedź zaznaczyłeś w trzydziestym?”. Jeżeli zaś chodzi o same zmiany w Konstytucji (bo to o nie przecież chodzi Prezydentowi), to nie powinniśmy się martwić. Partia, która potrzebowała trotyliarda ustaw zmieniających TK, na pewno poradzi sobie z czymś tak banalnym, jak napisanie Konstytucji. A jeżeli sami sobie nie poradzą, to kiedy prawnik, którego Jarosław Kaczyński poprosił o napisanie nowych traktatów UE już z nimi skończy, zajmie się Konstytucją RP.

Jarosław Kaczyński znany jest z tego, że potrafi go zdenerwować dosłownie wszystko. Ostatnio wkurzył się na białe róże. Moim zdaniem jest to stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Od hejtowania białych róż tylko krok do ukucia hasła „White is bad”, a takie hasło mogłoby zostać źle przyjęte przez organizacje, które PiS hołubi w tej kadencji i których nie pozwala skrzywdzić. A takie zranienie uczuć narodowcowych to nie w kij dmuchał.

Grzegorz Schetyna oznajmił, że on to jednak nie chce, żeby Polska przyjmowała uchodźców. Moim zdaniem uchodźcy powinni ogłosić, że chcą brać udział w „Marszach Wolności”. Wtedy Schetyna nie tylko poprze przyjmowanie ich do Polski, ale nawet wyśle po nich autokary.

Drugim politykiem, który wypowiedział się w temacie uchodźców, był Ryszard Petru. Ten też ich już nie lubi. Nie wiadomo dlaczego, ale ma to zapewne związek z tym, że wystarczy zamienić kilka liter w słowie „uchodźca”, żeby otrzymać słowo „Madera”.

Mateusz Kijowski ogłosił na swoim FB, że „przestał być miły”. Wypowiedź ta była cokolwiek enigmatyczna, ale może chodzić o to, że od teraz to dzieci będą musiały płacić alimenty jemu.

Jeżeli już jesteśmy przy Kijowskim, to jakiś czas temu odgrażał się on tym, że zamierza napisać książkę. Na szczęście zamierza ją wydać w UK. Niestety, zamierza ją wydać po polsku, więc istnieje ryzyko, że ktoś ją przez przypadek przeczyta.

Mariusz Błaszczak był łaskaw przyrównać „miesięcznice smoleńskie” do modlitwy. Moim zdaniem do modlitw należałoby przyrównać prace „zespołu Macierewicza”.

Sędzia Trybunału Konstytucyjnego, prof. Lech Morawski, wizytując ostatnio Oxford, postanowił uspokoić ludzi, którzy uważają, że w Polsce „nie jest dobrze”. Powiedział, między innymi, że co prawda w „Polsce rząd jest przeciwko homoseksualistom, ale nie są oni ścigani”. Niestety, na spotkaniu z panem profesorem nie było Wujka Staszka, Mistrza Ciętej Riposty, i nie miał mu kto powiedzieć „spierdalaj”.

Polacy odetchnęli z ulgą, Premier Beata Szydło powiedziała ostatnio, że „czas limuzyn się skończył”. Choć z drugiej strony, może to być przedwczesna radość, bo może to oznaczać, że Rząd przesiądzie się na Rosomaki.

Okazuje się, że Red nie zawsze było bad. Rafał „Precz z Komuną” Ziemkiewicz publikował kiedyś w PRL-owskiej gadzinówce. Główny zainteresowany tłumaczył swoje działanie tak, że wszystkie gazety wyglądały tak samo, a on chciał publikować. Potem dodał jeszcze, że miał przekonanie, że podgryza system przemycając niektóre wątki do swoich opowiadań SF. Jest to o tyle ciekawe, że swego czasu powiedział, że „nie walczył z komuną, bo w podstawówce nie miał okazji”.

Poseł Jacek Żalek, indagowany w trakcie wywiadu o to, czemu nie popiera referendum edukacyjnego, choć w programie wyborczym jego partia (Gowinoidy) miała zapis: „Zobowiązujemy się, że nie zagłosujemy przeciwko referendum na wniosek obywateli”, odpowiedział: „ale przepraszam, jakich obywateli?”. Niestety Wujka Staszka zabrakło również tam.

Polska prawica przeżywała ostatnio wzmożenie na tle małżeństwa Emmanuela Macrona. Biorąc pod rozwagę to, w jakich politykach „zakochuje się” polska prawica, gdyby Macron zaliczył trzy małżeństwa i dwa rozwody, byłby bożyszczem prawicy i konserwatystów (tak jak Donald Trump i Marine Le Pen).

Kielecki sąd uznał, że przeróbka symbolu Polski Walczącej, użyta w trakcie Czarnego Protestu, będzie kosztować organizatorkę 2 tysiące złotych. Najbardziej ucieszyło to ludzi, którzy nie widzą nic złego w łączeniu polskiej flagi z neonazistowską symboliką. Choć to nie do końca tak, że „nie widzą”. Przykładowo, Ordo Iuris, które wypowiadało się w temacie „przerobienia symbolu Polski Walczącej”, stwierdziło, że chętnie by się oburzyło na połączenie polskiej flagi i neonazistowskiej symboliki, ale, niestety, nie może. Czemu? Bo w tej sprawie nie toczy się żadne postępowanie. (Jeżeli ktoś nie wierzy, to na końcu źródeł podrzucam link) 


Źródła:






http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,21663001,powstaje-ksiazka-o-mateuszu-kijowskim-stal-sie-symbolem-oporu.html




http://wiadomosci.wp.pl/stan-wojenny-relacje-ze-zjazdow-pzpr-i-wspominki-o-stalinie-w-takim-pismie-publikowal-rafal-ziemkiewicz-6120816044644481a

od 12:50

http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/popoludniowa-rozmowa/news-jacek-zalek-po-zaplatala-sie-we-wlasne-nogi,nId,2392140




Ordo Iuris:



środa, 3 maja 2017

Prawicowa autopromocja

Kilka dni temu redaktor Sławomir „Triceps/Biceps Wyklęty” Jastrzębowski raczył wydalić z siebie tweet następującej treści:

„Podjezdzam do marketu i wszystkie miejsca na parkingu zajęte. Wolnych jest natomiast 100 miejsc dla inwalidów, ale tam nie można. Chore!”

Wydaje mi się, że oburzenie Redaktora Bicepsa wzięło się stąd, że na ten dzień miał akurat zaplanowany trening pt. „skip leg day”. Niestety, cały trening poszedł się kochać, bo redaktor nie mógł zaparkować pod drzwiami i musiał drałować kawał drogi do sklepu...

Zaś nieco bardziej na serio. Ten jego tweet to był ewidentny trolling. redaktor Biceps nie jest może najostrzejszym ołówkiem w piórniku, ale wywoływanie negatywnych emocji przychodzi mu bez trudu (w końcu z jakiejś przyczyny jest rednaczem „Superaka”). Trolling był udany (nawet za bardzo, o czym za moment) i wywołał gigantyczną gównoburzę. Skąd wiadomo, że to był trolling? Od samego redaktora Bicepsa, który 3 godziny po swoim pierwszym wpisie napisał coś takiego:

„Z przerażającą łatwością wywołuję emocje. La, la, la;)))”

Tym niemniej, jakiś czas później (niecałe dwa dni po wywołaniu gównoburzy), redaktor Biceps chyba się zorientował, że nieco przegiął pałę i zaczął pieprzyć jakieś farmazony o tym, że „to było badanie”. Z „badania” wyszło mu to, że „racjonalne myślenie dotyczące sfery niepełnosprawnych zostało sparaliżowane przez poprawność polityczną”. W tym „opisie badania” było, co prawda, więcej tekstu, ale czytanie tego byłoby równie sensowne, co oglądanie teledysku Sexmasterki (którego, litościwie, nie zalinkuję w źródłach), względnie – tłuczenie głową w ścianę przez kilka minut (śmiem twierdzić, że czynność ta zabiłaby mniej szarych komórek niż lektura tekstu Bicepsa). Gdyby przyplątał się tu jakiś fan redaktora Bicepsa, wytłumaczę prostymi słowami czemu ten rzyg nie mógł być „badaniem”. Gdyby chodziło o badanie czegokolwiek, redaktor zrobiłby po prostu twitterową sondę, która wyglądała by tak:

Czy Twoim zdaniem miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych jest:
1) Za dużo
2) Za mało
3) Tyle ile trzeba
4) Nie mam zdania

Wpis, który wywołał gównoburzę, wyglądał zupełnie inaczej. Mało tego, został on zredagowany tak, żeby wkurwić jak największą liczbę ludzi. Bo nie da się inaczej wytłumaczyć użycia określenia „to chore” w kontekście tego, że pod marketami są miejsca dla niepełnosprawnych (Biceps użył innego określenia, ale nie zamierzam go powtarzać). Skoro więc nie chodziło o „badanie”, to czemu redaktor Biceps wywołał gównoburzę? Bo mógł. Potem zaś, kiedy się okazało, że wkurwiło się trochę za dużo ludzi, zaczął bredzić o „badaniu”.

Z tego rodzaju wpisami (acz nie tylko, bo często są to również wypowiedzi) jest jeden zasadniczy problem. Są one skonstruowane tak, że MUSZĄ wywołać żywiołową reakcję znacznej liczby odbiorców. Lubuje się w tym Król Researchu Rafał Ziemkiewicz, który praktycznie bez przerwy używa „shockvertisingu” do promowania siebie i swoich programów/książek/etc. (pastwiłem się nad tym kiedyś, jeżeli ktoś ciekaw, to link w źródłach zapodam). Ujmując rzecz nieco prościej – część ludzi pasożytuje na przyzwoitości innych ludzi. Pasożytują oni również na obawie części ludzi przed znormalizowaniem tego rodzaju retoryki. Bo w tym konkretnym przypadku brak reakcji oznacza przyzwolenie. No dobrze, ktoś powie, ale może jednak należałoby takich ludzi „zamilczeć”? No bo skoro chodzi im o rozgłos, to brak tegoż by ich pewnie uspokoił, nieprawdaż? No nie bardzo. Ci ludzie uciekają się do takich, a nie innych metod, bo „inaczej nie potrafią”. Brak reakcji na prymitywny hejt skończyłby się tym, że używaliby jeszcze ostrzejszej retoryki. Bo są świadomi tego, że prędzej czy później ktoś „nie wytrzyma” i jednak zareaguje. A wtedy będą mieli cały „arsenał” argumentów. No bo „nie przeszkadzało wam to, jak pisaliśmy xxx, a yyy was denerwuje? Cóż za hipokryzja!”

Insza inszość to fakt, że tego rodzaju burakiada, zawsze sprawia, że spod kamienia wylezą ludzie, którzy mają poglądy idealnie „zgrane” z takim trollingiem. Dla takich indywiduów wpisy podobne do wpisu redaktora Bicepsa to manna z niebios i „mówienie, jak jest”. I naprawdę nie wiem, jak bardzo nasrane w głowie trzeba mieć, żeby martwić się „zbyt dużą liczbą miejsc parkingowych przeznaczonych dla niepełnosprawnych”. Wiele razy zdarzyło mi się kręcić autem po parkingu pod marketem w oczekiwaniu, aż ktoś zwolni miejsce. Owszem, kręcąc się po takim parkingu, rzucam sobie radośnie kurwami i we łbie mym kotłują się myśli w rodzaju „byłoprzyjechaćkiedyindziej”. Nigdy natomiast nie zdarzyło mi się, że widząc puste miejsce przeznaczone dla osoby niepełnosprawnej pomyślałem „nie no, kurwa, to ja jeżdżę i spalam benzynę, a tu miejsce wolne, a mnie nie wolno. Chore!”. No ale może ja mam po prostu zbyt mało empatii, żeby współczuć ludziom, którym się podeszwy w butach zużywają dlatego, że musieli „taki kawał drogi przejść na piechotę”.

Źródła:

Biceps trolluje:

https://twitter.com/sjastrzebowski/status/857514368757575681

Biceps cieszy się z tego, że trolluje:

https://twitter.com/sjastrzebowski/status/857555716776886272

Biceps can into badania:

https://twitter.com/sjastrzebowski/status/858228242758742020

O Królu Riserczu i jego metodzie na autopromocję:

http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2016/07/shockvertising-po-endecku.html