środa, 5 lipca 2023

Hejterski Przegląd Sondażowy #2

Tym razem pochylę się nad kolejnym sondażem-od-czapy, a potem przejdę do zapowiadanego wcześniej pewnego raportu pamięci żałobnego rapsodu.


Zacznijmy od wyżej wspominanego sondażu. Jakiś tydzień temu IBRIS (no oczywiście, że IBRIS) przeprowadził sondaż na zlecenie Rzeczpospolitej. Pytanie, które w ramach sondażu zadano respondentom skonstruowano tak, że gdyby wymyślił je student pierwszego roku socjologii, to najprawdopodobniej byłby tym studentem pierwszego roku socjologii przez kilka najbliższych lat. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że w przypadku takiego studenta, można by było bezpiecznie założyć, że utworzenie takiego, a nie innego pytania jest efektem jego niewiedzy. W przypadku firmy badawczej można (równie bezpiecznie) założyć, że jest to celowa robota:  


„Konfederacja rośnie w sondażach, Polska 2050 i PSL stworzyły Trzecią Drogę, Lewica niezależnie buduje swoją pozycję, są też mniejsze ugrupowania. Które z ugrupowań jest wg Pana/Pani realną polityczną trzecią siłą obok PiS i Koalicji Obywatelskiej?”


Szczerze mówiąc, utknąłem na czas dłuższy w trakcie pisania tego kawałka, bo nie bardzo wiedziałem, od czego zacząć. Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że zacząć należy od tego, że to „badanie” nie ma absolutnie żadnej wartości „poznawczej”. Ono jest bezsensowne. Skąd respondent ma wiedzieć, kto jest „realną polityczną trzecią siłą”? Czy chodzi o to, jak partie wypadają w sondażach czy też o to, kto jest „trzecią siłą w Sejmie”? A może chodzi o to, kto zajmie trzecie miejsce na pudle po wyborach? Skąd respondent ma wiedzieć, o co w ogóle jest pytany?


Idźmy dalej. Przez moment załóżmy, że to „badanie” ma sens i że faktycznie chodzi o to, żeby ustalić, kto zdaniem respondentów ma trzecie miejsce na pudle (ciekawe, czy potem będą kolejne sondaże o tym, „kto będzie miał czwarte miejsce”?). Gdyby tak było, to pytanie brzmiałoby zupełnie inaczej. Jak? Pozwólcie, że zacytuję: „Które z ugrupowań jest wg Pana/Pani realną polityczną trzecią siłą obok PiS i Koalicji Obywatelskiej?” Czemu więc pytanie było bardziej złożone? Bo nie chodziło o to, żeby coś zbadać, ale o to, żeby zasugerować odbiorcom odpowiedź.


Spójrzmy na sam początek pytania „Konfederacja rośnie w sondażach”, potem są wzmianki o tym, że jest Trzecia Droga, że jest Lewica, ale tylko w przypadku tej pierwszej partii jest wzmianka o tym, jak sobie owa partia radzi w sondażach. Gdyby pytania o sugerującej treści mogły wybierać swojego przywódcę, to pewnie wybrałyby to pytanie. Prawda jest bowiem taka, że jedyną zrozumiałą częścią tego pytania jest ów wstęp o konfie.


Sprawa ostatnia. W tego rodzaju badaniach wpływ na odpowiedź mogą mieć poglądy respondenta. I znowuż, przez moment załóżmy, że to „badanie” ma sens. Gdyby ktoś chciał je przeprowadzić na poważnie, to powinien najpierw sprawdzić, na które partie chcą głosować respondenci. Następnie, należałoby zadać pytanie odnośnie tego, „kto ma być tą trzecią siłą” i zestawić je z wcześniej udzielonymi odpowiedziami.


Na tym skończę pastwienie się nad tym konkretnym „sondażem”. Jeżeli dotychczasowy trend (jeżeli chodzi o to, jak bardzo źle skonstruowane są pytania badawcze) się utrzyma, to następne sondaże będą jeszcze bardziej spektakularne.


Teraz zaś przejdziemy do pewnego raportu, o którym było swego czasu bardzo głośno (ze względu na to, jak bardzo odbiegał on od wyników (praktycznie wszystkich) wcześniejszych badań. Ów raport zrobił spektakularną medialną karierę, po czym w ekspresowym trybie wyleciał z debaty publicznej. Jak bardzo ekspresowy był to tryb? Otóż, od od momentu pojawienia się w debacie publicznej tego raportu, do momentu, w którym został on „zdradzony o świcie” minęło dwa tygodnie z hakiem.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty


Po tygodniu medialnej chłosty, raportu usiłował bronić jeden z jego współtwórców. Ta obrona była dość kiepsko przemyślana, bo język, którym została napisana sprawił, że była ona strawna głównie dla ludzi, którzy mają pojęcie o tego rodzaju badaniach, a ludzie ci wiedzieli, jak bardzo spektakularnie ów raport się rozminął z rzeczywistością.


W tym momencie znowu złapałem zawiechę, bo nie bardzo wiedziałem od czego zacząć. Bo tu sprawa jest prosta (jak budowa sztabowca PiSu): jeżeli zrobimy badania, z których nam wyjdzie coś drastycznie niezgodnego z trendami, to przyczyny są albo wewnętrzne (spieprzona metodologia), albo zewnętrzne (jakieś wydarzenie/wydarzenia, które miały wpływ na to, że opinia respondentów w bardzo krótkim czasie uległa zmianie). W przypadku tego raportu i, na ten przykład, podejścia młodych do prawa wyboru, nie można tych wyników (bardzo, ale to bardzo odbiegających od wyników innych badań) tłumaczyć jakimś wydarzeniem, bo takowego nie było. Od momentu, w którym PiS zaostrzył prawo aborcyjne trend był taki, a nie inny (młodzież opowiadała się za prawem wyboru). Owszem, można udawać, że jest inaczej, ale to jest nic innego, jak kłócenie się z rzeczywistością. W kontekście powyższego bawi mnie niezmiernie to, że Kądziela w swoim artykule zarzucał krytykom to, że siedzą w bańkach informacyjnych.


Nie chce się tu za bardzo rozpisywać w temacie tej „mowy obronnej”, tak więc w skrócie się odniosę do tego, co tam było napisane. Po pierwsze, Kądziela bronił tych wyników, opierając się na  tym, że wcześniej CBM Indicator (to oni przeprowadzali badania) bardzo dobrze „wysondażował” poparcie dla PiS wśród młodych. I wszystko fajnie, ale ja pisząc poprzedni tekst o tym raporcie (link w Źródłach będzie) znalazłem kilka badań, w których CBM Indicator się spektakularnie rozminął z rzeczywistością (Warchoł wygrywający w Rzeszowie, Jaki, który praktycznie doganiał Trzasko, partia Ziobry, która ma ponad 5% w sondażach). Kolokwialnie rzecz ujmując, nie do końca mnie argumentum ad „jeden udany sondaż” przekonuje.


Potem jest jeszcze lepiej, bo w artykule „obronnym” możemy (w telegraficznym skrócie) przeczytać, że prawda jest taka, że to właśnie CBM Indicator miał prawidłową metodologię badawczą, a wszyscy inni mieli po prostu niereprezentatywne próby. Trochę mnie ten argument zniesmaczył, bo generalnie rzecz biorąc chodziło w nim o to, żeby czytelnik, który nie orientuje się w tym „o co chodzi z badaniami” doszedł do wniosku, że „prawda pewnie leży po środku”. Rzecz jasna, jak w każdym innym przypadku, prawda leży tam, gdzie leży.


Po czym poznać, że Kądziela nie ma racji? Po tym, że gdyby ją miał, to wyniki tych badań (które miałyby być niereprezentatywne) nie układałyby się w żaden trend i byłyby bardzo „rozstrzelone”. Warto zwrócić uwagę na to, że owo „rozstrzelenie” byłoby widoczne nawet w obrębie badań sondażowych, przeprowadzanych przez te same firmy badawcze. Ponieważ trend (a nawet trendy, bo dotyczyły one różnych kwestii) były i to wyraźne, ten argument (o domniemanej niereprezentatywności) można włożyć między bajki. W tym miejscu pragnę dodać, że chyba każdy chciałby mieć pewność siebie osoby, która zarzuca praktycznie wszystkim innym, że to właśnie oni się mylą. Na tym zakończę znęcanie się nad „mową obronną”, choć dałoby się tam znaleźć jeszcze kilka „kwiatków”.


Na sam koniec zostawiłem sobie wcześniej wzmiankowaną „zdradę o świcie”. Otóż, pod koniec kwietnia Łukasz Rogojsz przeprowadził wywiad z ówczesnym szefem sztabu PiS, Tomaszem Porębą. Rogojsz trochę Porębę cisnął (np. w temacie tego, jak bardzo PiS-owi nie idzie w mediach społecznościowych). W pewnym momencie Rogojsz, odnosząc się do wypowiedzi Poręby, powiedział „Konserwatyzm obyczajowy atrakcyjny dla młodych Polaków? Widział pan badania socjologiczne pokazujące poglądy tej grupy? Delikatnie mówiąc: raczej nie ten kierunek (...)”.


Czy nie wygląda wam to na doskonały moment do tego, żeby wspomnieć o pewnym raporcie, z którego wynika, że ta młodzież to jednak całkiem konserwatywna jest? Moment był może i dobry, ale nic takiego nie nastąpiło. Choć wymiana zdań, dotycząca poglądów młodzieży, ciągnęła się jeszcze przez parę akapitów, Poręba ani razu nie nawiązał do tego raportu. Ja wiem, że się powtórzę, ale przecież te pytania Rogojsza Poręba mógł bezproblemowo skontrować („no hola, panie redaktorze, przecież niedawno raport się pojawił, z którego wynika to i owo!”).


Czemu więc Poręba o tym nie wspomniał? Nie jest możliwe, żeby o tym raporcie nie wiedział (bo wszyscy o nim wiedzieli). Nie wspomniał o tym dlatego, że Zjednoczona Prawica nie potraktowała tego raportu poważnie. Mało tego. Zjednoczona Prawica (jak cała prawica) ma długą historię powoływania się na dane pochodzące z IDzD. Warto więc sobie odpowiedzieć na jedno pytanie: jak bardzo niewiarygodny musiał się wydać partii Kaczyńskiego ten raport, skoro nie powoływano się na niego choćby po to, żeby spróbować wprowadzić zamieszanie w debacie publicznej?


I tym optymistycznym akcentem zakończę powyższy tekst.


Źródła:

https://dorzeczy.pl/kraj/454977/sondaz-konfederacja-trzecia-sila-polityczna-obok-pis-i-po.html

https://dorzeczy.pl/opinie/427897/mlodzi-wyborcy-nie-skrecili-w-lewo.html

https://wyborcza.pl/7,75398,29680966,bolesne-wyjscie-z-banki-czyli-mlodzi-wyborcy-tez-popieraja.html

https://wydarzenia.interia.pl/autor/lukasz-rogojsz/news-poreba-wiele-osob-jest-dzisiaj-nami-rozczarowanych-albo-do-n,nId,6748336

Notka na temat raportu o "konserwatywnej młodzieży"

http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2023/04/zrobmy-sobie-raport.html