Od pewnego czasu tworzę sobie bloga i
zdałem sobie właśnie sprawę z tego, że ani jedna notka
dotychczasowa nie dotyczyła książek, choć we „wstępniaku”
zasygnalizowałem, że coś tam będę skrobał o knigach. Tym samym
postanowiłem trochę to zmienić i zainaugurować kolejny „cykl”
– tym razem książkowy.
Rozpoczynam od Isaaca Asimova i cyklu
„Fundacja”, a robię to z dwóch powodów. Primo – od tego
cyklu zaczęła się moja prawdziwa „przygoda” z książkami.
Wcześniej wychodziłem z założenia, iż w książkach nie ma nic
na tyle istotnego, abym się tym interesował (cieszcie się ludziska
z tego, że ten blog powstał już w moich czytelniczych czasach...).
Secundo – Asimov stworzył w tym właśnie cyklu pojęcie
„psychohistorii”, czyli (spokojnie – to nie spoiler)
możliwości przewidywania przyszłych zachowań ludzkości na
podstawie odpowiednich algorytmów, wiedzy historycznej,
psychologicznej, etc. To mnie skłoniło do tego, aby zdawać egzamin
na socjologię (który na nieszczęście polskiej nauki, zdałem).
Rzecz jasna w trakcie studiów przekonałem się, że bycie dobrym
socjologiem nie polega na tym, żeby przewidzieć trafnie jakieś
zdarzenie, tylko bardziej na tym, żeby nie zapomnieć w trakcie
analizy o odpowiednich teoriach (zostało mi to dobitnie wyjaśnione,
jako jedyna osoba z roku nie zdałem jednego z najprostszych
egzaminów, bo miałem za dużo „własnego zdania”:).
Socjologicznym odpowiednikiem (tzn. realnym) psychohistorii jest
makrosocjologia, która jest mniej więcej tak samo skuteczna przy
prognozowaniu jak słomka przy jedzeniu arbuza.
Ale dość już o mojej martyrologii
socjologicznej.
Czym jest owa „Fundacja”? Tworem
powołanym do życia przez jegomościa, któremu było Hari Seldon.
Profesor Seldon zauważył bowiem, że międzyplanetarne Imperium
(taki późniejszy odpowiednik Unii Europejskiej) chyli się ku
upadkowi (taki odpowiednik U... errrr). Aby uniknąć chaosu
związanego z rozpadem UE, tzn. Imperium, postanowił powołać do
życia organizację, która będzie gromadzić wszelką dostępną
wiedzę, tak aby nie przepadła ona w momencie kolapsu Imperium.
Rzecz jasna służbom mocarstwa średnio podoba się to, że jakiś
człek „wieszczy” tegoż Imperium koniec, więc biorą biednego
Seldona pod lupę. I to jest w sumie punkt wyjściowy cyklu. Napisać
cokolwiek więcej = zaspoilerować. Na uwagę zasługuje choćby
fakt, iż książka napisana w roku 1951 nadal potrafi zainteresować
odbiorcę. Cykl podstawowy składa się z pięciu pozycji:
„Fundacja”, „Fundacja i imperium”, „Druga Fundacja”,
„Agent fundacji” oraz „Fundacja i ziemia” Cykl jest
bardzo zróżnicowany – bo i pisany był na przestrzeni 35 lat, tym
niemniej przyjemnie się go czyta (choć zakończenie może mierzić).
Aha – jeśli ktoś spodziewa się sporego udziału kobiecych
bohaterów w fabule, to może się srodze rozczarować. Warto się z
cyklem zapoznać, choćby po to, żeby zobaczyć starą szkołę SF.
Poza tym wiele z obserwacji poczynionych przez Asimova nie straciło
swojej aktualności. Na ten przykład wzmianka o tym, że im niżej
ktoś stoi w hierarchii organizacji (dowolnej) tym bardziej będzie
podkreślał swoją wyższość nad tymi, którzy stoją w hierarchii
niżej od niego. Brzmi znajomo nieprawdaż?:)
Czemu „cykl podstawowy” – bowiem
Asimov napisał od cholery książek, które miały związek z
„Fundacją” i podstawowym cyklem. Jedna uwaga – o ile na uwagę
zasługują wszystkie książki Asimova (powiązane z cyklem
Fundacja), to szczerze odradzam książki „dopisane” przez innych
pisarzy – np. przez Grega Beara – chyba, że ktoś lubi podnosić
sobie ciśnienie tego typu grafomanią.
Wiele słyszałam o tym cyklu. Głównie dobrego (poza brakiem kobiet) więc pewnie kiedyś sięgnę po 1. tom. :)
OdpowiedzUsuń