piątek, 11 października 2013

„Gwałt Narodowy”

Jakiś czas temu na WikiLeaks pojawiły się zapisy prywatnych rozmów jednego Pana Z Ruchu Narodowego. O wpadaniu lewakom na chatę i późniejszym ich mordowaniu napisano już tony artykułów. Jednak o jednej kwestii, znacznie bardziej bulwersującej, niźli mokre sny o potędze (i mordowaniu lewaków), napisano niewiele. W dwóch miejscach tych jakże pouczających notatek można było wyczytać, że u narodowców (nie pamiętam już, czy był to ONR czy też RN) doszło do gwałtu (wiem, że termin prawniczy to „zgwałcenie”, ale będę używał słowa „gwałt” dla własnej i czytelników wygody). Nasi dzielni narodowcy doskonale wiedzieli, kto jest gwałcicielem i wiedzieli również, gdzie się ukrywa. Czy coś z tym fantem zrobili? Niezupełnie. Pan Z Ruchu Narodowego martwił się jedynie tym, że jakby gwałciciel był u nich jakąś szyszką i „wydałoby się”, że jest gwałcicielem, pojawiłby się problem natury wizerunkowej.

Co prawda media, choć się nad Panem Z Ruchu Narodowego pastwiły, olały niemalże zupełnie wypowiedzi związane z gwałtem (za to „wpadanie lewakom na chatę” zrobiło karierę medialną). Dzielnym narodowcom było to, rzecz jasna, jak najbardziej na rękę. Jednakże w dobie internetu nic nie ginie i narodowe środowiska są co jakiś czas indagowane w tym temacie. Na FP o nazwie „żądamy ukarania gwałciciela z Ruchu Narodowego” pojawiła się wypowiedź jednego z sympatyków organizacji narodowych (skopiowana z jakiegoś forum), która rzuca nieco światła na to, czemu narodowcy nic w temacie gwałtu nie zrobili (i najprawdopodobniej nie zrobią). Wypowiedź będzie podzielona na fragmenty, ale niczego z kontekstu nie wyrwę (obiecuję).

Człowiek czasami popełnia błędy, raz małe, raz kolidujące z prawem. Zakładając że nawet całkiem spora część członków RN znała Palickiego i nagle dowiadując się o jego postępku, mieli nagle wyprzeć się może nawet wieloletniego kolegi lub przyjaciela?”

Cywilizowanego człowieka to „wyparcie” by nie zdziwiło. Wiadomo, że dla ludzi bardzo ważna jest lojalność, ale lojalność w moim rozumieniu nie jest odmianą (mitycznej) miłości bezwarunkowej. Tym niemniej, w grupach, w których toleruje się przestępstwa, nikogo taka bezrefleksyjność dziwić nie powinna. „Nasz” może popełniać przestępstwa, bo jest „nasz”.

Raczej odruchowo, bo tak reaguje każdy dobry kumpel, w pierwszej chwili mogła być reakcja niedowierzania.”

No tu akurat się udało autorowi napisać prawdę. O ile bowiem prawie każdy jest sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której jego dobry znajomy wdaje się w bójkę, to z zaakceptowaniem tego, że znajomy jest gwałcicielem, większość ludzi może mieć problem. Tym niemniej, prawdy (nawet bardzo brzydkiej) nie da się wypierać przed samym sobą w nieskończoność. I czasem trzeba się pogodzić z tym, że ów „dobry kumpel”, prócz bycia dobrym kumplem, jest zwykłym gwałcicielem.

Wśród kibiców, skinheadów, narodowców panuje taka niepisana zasada, że kolegi bądź przyjaciela się nie sypie, nawet jeśli dopuściłby się najgorszej zbrodni.”

Autor chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co sam napisał. Tego rodzaju postępowanie, czyli „niesypanie” jest, owszem, często spotykane, ale jedynie w organizacjach przestępczych. Cywilizowany człowiek może tolerować to, że jego przyjaciel łamie prawo, ale tylko do pewnego momentu. U każdego taki moment jest inny, ale ŻADEN cywilizowany człowiek nie przejdzie do porządku dziennego nad tym, że jego znajomy dobry jest gwałcicielem. Co się zaś tyczy słów autora, to raczej nie był świadom tego, że tym jednym akapitem udowodnił, że organizacje i subkultury, które wymienił, powinny być traktowane tak jak inne, których członkowie „nie sypią” kolegów.

Dlaczego? Bo mamy po prostu ludzkie uczucia.”

Mamy ludzkie uczucia i dlatego olaliśmy to, że nasz kolega zgwałcił naszą koleżankę. Tak, to brzmi bardzo sensownie. Ludzkie uczucia, jak widać, skupiają się na koledze, który „popełnił błąd”. Zgwałconej koleżanki ludzkimi uczuciami już ogarnąć się niestety nie da.

Gwałt potępiamy wszyscy, ale czy tak chętnie leciałbyś kablować na kumpla z którym może wiele lat piłeś wódkę?”

Autor tak bardzo się zaperzył, że umknęła mu jedna ewentualność. Takiemu koledze można przecież dać wybór: „zgłosisz się na policję sam, czy też mamy to zrobić za Ciebie?” Ponadto autor powinien uzupełnić swoją wypowiedź i napisać „gwałt, którego nie dokona żaden z naszych kolegów, potępiamy wszyscy!” - tak by brzmiało bardziej naturalnie.

Jeśli tak, to jesteś kundel i szmata, a nie kolega, i ci którzy się z tobą zadają, powinni uważać na to, jakie powierzają ci tajemnice. Bo gotów jesteś sprzedawać kumpli. A ulica tego nie wybacza.”

„Ulica tego nie wybacza” - ten fragment doskonale pokazuje to, w jakim świecie żyją ci ludzie. I że świat ten niewiele ma wspólnego ze światem przeciętnego Kowalskiego. Dodatkowo, ów fragment pokazuje doskonale to, dlaczego ci ludzie nie nadają się do tego, żeby pełnić jakiekolwiek funkcje publiczne. Wyobraźmy sobie bowiem takiego pana w roli posła, którego znajomy (też poseł) podejrzewany jest o gwałt: „My się trzymamy razem i nie donosimy na siebie, bo ulica tego nie wybacza”. Dla tych ludzi lojalność jest ważniejsza od czegoś tak trywialnego jak „porządek prawny”. Wiem, wiem – politycy też się „kryją” wzajemnie. Tylko, że żaden polityk nie broniłby w takiej sytuacji dobrego imienia gwałciciela (jednemu się zdarzyło, ale potem przeprosił).

Jeszcze takie pytanko - trochę abstrahując od sprawy Palickiego - jeśli twoja postawa emanuje chęcią sypania kolegów, to ilu podkablowałeś, np. w pracy, za drobne przewinienia? Taki chętny do kapowania jesteś?”

I w tym momencie doszliśmy do meritum. Dla autora nie ma różnicy zbytniej pomiędzy gwałtem, a np. tym, że ktoś komuś ukradł kanapkę z firmowej lodówki. I w jednym i w drugim przypadku pod żadnym pozorem nie wolno „wsypać” winowajcy.

Podkreślam - ja nie bronię żadnego gwałciciela. Ale jeśli gwałcicielem byłby twój najbliższy przyjaciel - to tak bez oporów sprzedałbyś go policji? Aż nie uwierzę, jeśli odpowiesz twierdząco..”

„Nie bronię żadnego gwałciciela” powinno zostać uzupełnione o „no chyba, że to mój dobry kolega, z którym wódkę piłem”. Autor zapewne nie miałby problemu z donosem na gwałciciela spoza swojego kręgu znajomych. No chyba, że organizacje, o których pisał, całkowicie przejęły kodeks „zbójów”. Bo przestępcy (ci zawodowi, „charakterni”) nie donoszą na nikogo i pod żadnym pozorem. Autorowi przez myśl nie przeszło to, że nie zrobienie niczego (czyli „niewsypanie” kolegi) jest formą obrony gwałciciela.

Znamienne jest to, że w całym tekście autor ani razu nie zająknął się w temacie ofiary gwałtu. Ofiara – nota bene sympatyczka organizacji narodowych (jasno to wynikało z rozmów Pewnego Pana Z Ruchu Narodowego) – zostaje zupełnie zignorowana. Bardzo ciekawie to wygląda w zestawieniu z postulowaną rycerskością środowisk narodowców, którą tak bardzo zachwycały się kobiety „narodowe” w jednym z wywiadów. Jak widać, owa rycerskość kończy się w momencie, w którym pasowałoby np. ofierze gwałtu pomóc i zadbać o to, żeby gwałciciel jak najszybciej znalazł się w miejscu odosobnienia. Choćby dlatego, żeby pan gwałciciel nie miał okazji do kolejnych takich czynów.

Tak swoją drogą, autora można by przekornie zapytać o jedną rzecz. Autor twierdzi, że członkowie pewnych organizacji/subkultur nie donoszą na siebie wzajemnie, choćby ktoś popełnił „najgorszą zbrodnię”. Tedy zapytać można, czy nie doniósłby na kolegę, który wymordowałby mu cała rodzinę (nie, to nie jest przejaskrawianie – wymordowanie rodziny znacznie bardziej pasuje do terminu „najgorsza zbrodnia” niż „lekkie przewinienie w pracy”). Sparafrazujmy więc autora:

Podkreślam - ja nie bronię żadnego mordercy. Ale jeśli mordercą (który wymordował ci rodzinę) byłby twój najbliższy przyjaciel, to tak bez oporów sprzedałbyś go policji? Aż nie uwierzę, jeśli odpowiesz twierdząco..”

Źródło:


10 komentarzy:

  1. Ciekawam, co na to kobiety-dla-narodu... bo "naród" pokazał gdzie je ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod rozwagę to, że to Pan Z Ruchu Narodowego pisał żonie Pana Z Ruchu Narodowego teksty dla prasy - jakiejś specjalnie żywiołowej reakcji bym się nie spodziewał.

      Usuń
    2. Usuwały wszelkie komentarze dotyczące palickiego. Można łatwo sprawdzić.

      Usuń
    3. W to akurat nie wątpię. Toż to stara Wałęsowska metoda - nie chcesz Pan mieć gorączki? Stłucz Pan termometr. Aczkolwiek w przypadku organizacji, która pozuje na jedyną uczciwą (bo wszyscy inni to złodzieje/oszuści/zdrajcy) tego rodzaju działania (usuwanie "niewygodnych") postów - to po prostu żenada.

      Usuń
  2. "Autorowi przez myśl nie przeszło to, że nie zrobienie niczego (czyli „niewsypanie” kolegi) jest formą obrony gwałciciela." - Pomijam taki drobiazg, że zatajenie wiedzy o przestępstwie (jeżeli wiedział, ale nie powiedział, bo się nie sypie kolegów), jest też przestępstwem :)
    Ale to drobiazg, bo to prawo stanowione przez Nieprawdziwych Polaków w odróżnieniu od prawa, które chcieliby stanowić Prawdziwi Polacy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tu się nie mogę zgodzić. Też mi się wydawało, że nie powinno się zatajać takich informacji, ale po konsultacjach dowiedziałem się, że gwałt (nawet pedofilski) nie zalicza się do przestępstw, których zatajenie groziłoby komukolwiek sankcjami. Ma się co prawda "obywatelski obowiązek", ale nic ponadto. Jeśliś ciekaw - służę linkiem:

      http://www.pomocpokrzywdzonym.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=235&Itemid=235

      Nasi Nowi Wspaniali Polacy - wiedzieli doskonale, że nic im nie grozi więc to po prostu olali. Aczkolwiek dziwić to nie powinno. Skoro są "antysystemowi" to mogą być też "antyobywatelscy".

      Usuń
    2. Nie wiem z kiedy jest zacytowany przez Ciebie artykuł, ale to mogło się zmienić - czy mi się zdaje czy gwałt jest już ścigany z urzędu, czy nadal nie weszło to w życie (Prezydent podpisał nowelę w lipcu)?

      Usuń
    3. Owszem, gwałt jest ścigany z urzędu (od czasu tej noweli). Tyle, że to niewiele zmienia w kontekście "obywatelskiego obowiązku". Czyny pedofilskie były, są i będą ścigane z urzędu - a jednak nie masz obowiązku informowania władz o tym przestępstwie. Tzn masz obowiązek, ale obywatelski (czyli - możesz zgłosić, ale jeśli nie zgłosisz to nic Ci nie grozi). Ze gwałtem jest dokładnie tak samo.

      Gdyby było inaczej, to narodowcy już dawno by jakoś tę sprawę załatwili. Skąd ten pomysł? Skoro konsultowali się z prawnikami w celu ustalenia tego czy cytowanie prywatnej korespondencji jest karalne - to na pewno konsultowali się w sprawie tego - jakie konsekwencje niesie ze sobą niezgłoszenie gwałtu organom ścigania.

      Tak swoją drogą - gdzieś w internetach (ale nie pomnę gdzie) wyczytałem, że tego miłego pana policja szuka. Tyle, że to może być plotka.

      Usuń
  3. Czyli szanowny autor tekstu od razu, znajdując się w podobnej sytuacji (prowadząc partię przykładowo) sprawę by upublicznił? Hahahahhaha. no już to widzę. hahahha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem autor tekstu by sprawę zgłosił na policje i najprawdopodobniej upublicznił. Przyczyn tego, że by zgłosił - jest kilka. Najważniejszą z nich jest to, że autor uważa każdego gwałciciela za zwykłe bydle, które nie jest warte tego, by być względem tegoż bydlęcia lojalnym.

      Nawiasem mówiąc, każdy partyjny bonzo - który stanąłby w takiej sytuacji (i nie był kompletnym idiotą), zrobiłby to samo. Bo widzisz Vomitorze - Na przykładzie Holochergate - doskonale widać to, czym się kończy olewanie takiego zdarzenia. Jeśli bonzo sam sprawę zgłosi - publika potraktuje go inaczej niźli w sytuacji, w której sprawa się upubliczni dzięki osobom z zewnątrz.

      To są podstawy Public Relations - nic ponadto.

      Usuń