czwartek, 29 czerwca 2017

Zarządzanie wpier**lem

W sobotę, w trakcie manifestacji w Radomiu, kilku ziomów (aka „narodowców”) skopało jakiegoś 50-latka z KOD. Nie chciałem pisać nic na ten temat „na świeżo”, bo ciekawy byłem, jaka będzie reakcja polityków partii rządzącej. Warto było poczekać:

Beata Mazurek (rzeczniczka PiS): „To jest sytuacja, która nie powinna mieć miejsca, ale ja też ich rozumiem”

Co ciekawe – jakiś czas później Beata Mazurek stwierdziła na TT, że „Zdecydowanie potępiłam zdarzenia w Radomiu mówiąc:"To sytuacja, która nie powinna mieć miejsca"” Najprawdopodobniej pani rzeczniczka ma problem ze zrozumieniem słowa „rozumiem”

Marek Suski (PiS): „Ktoś z KOD-u napadł młodego człowieka, później przedstawiano to, że to ludzie od narodowców napadli. My oglądaliśmy nagranie z monitoringu, ci młodzi ludzie już odchodzili, kiedy jeden z ich kolegów, pozostający z tyłu został zaatakowany agresywnie"
Marek "Caryca" Suski zapomniał jedynie wspomnieć o tym, co robili młodzieńcy zanim zaczęli "już odchodzić".

Mariusz Błaszczak (PiS): „Oni dążą do tego, żeby doszło do agresji, żeby doszło do awantur na ulicach polskich miast, a później oburzają się, że do awantury doszło. Nie powinno dojść do tej awantury, to jest sprawa zupełnie jasna”

I na tym poprzestańmy. Jak widać wypowiedzi te były tak dalekie od potępienia ziomów, jak dalekie jest Prawo i Sprawiedliwość od prawa i sprawiedliwości. I trochę mnie ta reakcja dziwi. Ok, rozumiem mizianki PiSu z narodowcami. Rozumiem niechęć partii PiSu do KODu (i opozycji jako takiej). Ale na serio nie rozumiem, jak można być tak głupim, żeby się „obciążać” wizerunkowo w sytuacji, która jest dość ewidentna. Kilku ziomów skopało 50-latka. Młodzież Wpier***ska może bredzić o tym, że to była „samoobrona”, ale równie dobrze mogliby sparafrazować stary dowcip o skinach „Ostatnio skini uratowali życie jednemu mężczyźnie! W jaki sposób? Przestali go kopać”. Jeżeli w jakimś słowniku byłoby hasło „obrona konieczna”, to nie zostało by ono opatrzone zdjęciem, na którym kilku ziomów flekuje leżącego na ziemi człowieka. Może inaczej to ujmę. Narracja „oni się tylko bronili”, jest na tyle debilna, że nawet PiSowcy, którzy nie są najostrzejszymi ołówkami w piórniku, muszą sobie z tego zdawać sprawę. Argument „bronią narodowców bo potrzebują swoich tituszek”, do mnie absolutnie nie przemawia. Tzn. co jakiś czas sam czas trolluję PiS w ten sposób, ale robię to z przyczyn takich, że jestem trollem. PiSowi „mięśnie” nie są do niczego potrzebne. PiS ma policję i prokuraturę, a za moment będzie miał pod kontrolą sędziów.

Wypowiedzi większości polityków PiS sugerują, że partia ta stawia znak równości między narodowcami i praktycznie całą opozycją. Gdyby PiSowi udało się narzucić taką „symetryczną” narrację, to można by to wszystko spiąć klamrą „ekstrema” i głosić hasła „tylko my was możemy przed tym obronić”. Jeżeli komuś się wydaje, że konfabuluję, to pozwolę sobie oddać głos Prezydentowi RP (wywiad, rzecz jasna, w rządowym medium):

„Ktoś być może chce, by Polacy zobaczyli bijatykę na Krakowskim Przedmieściu, by obraz pięknego comiesięcznego upamiętnienia katastrofy smoleńskiej został wypaczony (…) to wielka prowokacja nakierowana na jakiś cel polityczny". "Być może wywołanie zamieszek, podczas których dojdzie do ostrych starć. Tego nie wiem, ale obserwując dynamikę tych działań, nie mogę tego wykluczyć” Prezydent pytany, czy na bazie tych wydarzeń możliwa jest "kolejna próba doprowadzenia w Polsce do przewrotu", odparł, że "być może tak właśnie jest".

Widać wyraźnie, że, absurdalna „puczowa” narracja nie była dziełem przypadku i że PiS nie zamierza z niej zrezygnować. Nie należy również zapominać o tym, że ilekroć dochodzi do „spięć” na linii narodowcy vs opozycja, narracja PiSu sprowadza się do tego, że „wina leży po obu stronach” (vide wypowiedź pani niedorzecznik „rozumiem ich”). Kronikarski obowiązek każe mi wspomnieć o tym, że części antyPiSu faktycznie trochę odpierdala i momentami zdarza im się rzucanie haseł w rodzaju „na co jeszcze czekamy?”, „trzeba wyjść na ulicę”, „nie możemy bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak niszczą nam kraj” etc etc. Autorzy tych wypowiedzi chyba nie do końca ogarniają, że „jadą Ziemkiewiczem”, który w 2014 bredził o tym, że „zostaje szykować majdan”. No ale zostawmy naszą, jakże wspaniałą i skuteczną opozycję w spokoju (bo po co się mamy dodatkowo wkurwiać) i wróćmy do przedstawicieli skrajnej prawicy.

Nie wiem, jak durnym trzeba być człowiekiem, żeby nie dostrzegać ryzyka, jakie niesie ze sobą przyzwolenie na takie zdarzenia, jak to „flekowanie” w Radomiu. Szczególnie, że te idiotyzmy w rodzaju „rozumiem ich”, albo „tam wszyscy zawinili” wygadują ludzie starsi ode mnie, a więc tacy, którzy bardzo dobrze wiedzą kim byli i czym się zajmowali skinheadzi w latach 90-tych. Ta „wiedza o skinach” jest o tyle istotna, że większość organizacji skrajnie prawicowych w latach 90-tych opierała się głównie na skinheadach. Na moim zadupiu, cała MW składała się ze skinheadów. Ta sama MW współtworzyła potem Ruch Narodowy. Dowiedziałem się o tym, zupełnym przypadkiem przy okazji wyborów Samorządowych 2014, kiedy to na listach RN do Sejmiku Wojewódzkiego wypatrzyłem dobrze mi znanego jegomościa. Jegomość miał zatarty wyrok za pobicie. Sprawa była bardzo typowa dla tego środowiska, jak się „łysym” nudziło to napierdalali ludzi na ulicach i pewnego razu trafili na kogoś, kto zgłosił sprawę na policję (co było pewnego rodzaju novum). Dziwnym więc nie było, że „łyse” środowisko było postrzegane, jak najzwyklejsi w świecie bandyci i większość ludzi się ich bała. Ludzie nie bali się „łysych” dlatego, że Ci, nierzadko, łazili obszyci w swastyki i hajlowali, ale dlatego, że łysym było wszystko jedno kogo napierdalają.

W tym miejscu warto trochę miejsca poświęcić temu, jak do przemocy podchodzili sami „łysi”. Ponieważ przydałyby się informacje „z pierwszej ręki” tedy pozwolę sobie zacytować „łysego” zina o swojsko brzmiącym tytule „White Empire” (nr 2/2003), zachowując oryginalną pisownię:

„„GRUDZIEŃ 1989, WARSZAWA. Po koncercie w HYBRYDACH skin zadźgali nożem punka. SIERPIEŃ 1993, SZCZECIN. Skini zabili miejscowego antyfaszystę. KWIECIEŃ 1994, BOLESŁAWIEC. Zamordowano punka. Jak stwierdziła policja: Gdyby siedział w domu nic by mu się nie stało. PAŹDZIERNIK 1994, WĄGROWIEC. Ciężko pobity zostaje radny tego miasta znany ze swych antyfaszystowskich poglądów i działalności. LISTOPAD 1994, WROCŁAW. Dewastacja cmentarza żydowskiego.”

Ta lista była nieco dłuższa, ale tyle nam wystarczy. Listę spuentowano w sposób następujący: „... czasami jedyny sposób to przemoc..”

(Uwaga natury ogólnej. To jest co prawda fragment tylko jednego zina, ale większość z tych, do których zajrzałem była utrzymana w podobnym tonie. Większości tekstów nie dałoby się zacytować ze względu na to, że w tamtych czasach łysi nie kryli swojej fascynacji Adolfem H.)

Można co prawda zastanawiać się nad tym, czy te „przechwałki” są prawdziwe (tzn, czy naprawdę dochodziło do tych morderstw), ale śmiem twierdzić, że człowiek na tyle głupi, żeby pochwalać morderstwa, nie byłby na tyle sprytny, żeby je „zmyślić”. Szczególnie zaś urzekła mnie puenta w kontekście dewastowania cmentarzy żydowskich. Być może autorowi chodziło o to, że cmentarze zaatakowały jego i jego kolegów (albo miał koszmary z golemem w roli głównej?). Nie można zapomnieć o takim prawicowym tworze,  jakim był (i jest) „Redwatch”. Jeżeli ktoś nie wie o co chodziło, to już tłumaczę. Na pewnej stronie, ktoś umieścił listę osób, które jego zdaniem powinna spotkać jakaś krzywda. Niektóre osoby opisywano bardzo szczegółowo (adres zamieszkania, miejsce pracy, kierunek studiów, godziny odjazdów pociągów, którymi dana osoba jeździła [oraz miejsca docelowe]). Strona powstała jeszcze zanim ludzie zaczęli sami z siebie umieszczać takie informacje w internecie, więc po prostu ktoś za tymi ludźmi łaził przez dłuższy czas i zbierał informacje na ich temat, robiąc to z myślą o tym, żeby ktoś tym ludziom zrobił krzywdę. Z tego wszystkiego płynie wniosek taki, że dla łysych przemoc była tak naturalna, jak oddychanie (albo dla polityka wciskanie kitu wyborcom). 

Czy coś się w organizacjach skrajnie prawicowych zmieniło? Tak, stroje. Łysi już nie są przeważnie łysi, tylko mają te swoje mundurki. Już nie są obwieszeni swastykami i już nie hajlują (publicznie) i zamiast tego mają swoją „falangę”. Jeżeli chodzi o podejście do przemocy, to jest ono dokładnie takie samo, jak wcześniej. Bossowie narodowców doskonale zdają sobie z tego sprawę i dlatego tak dużo miejsca w ich retoryce zajmuje pierdolenie o „wieszaniu zdrajców”, „dniach sznura” i „śmierci dla wrogów ojczyzny”. Poza kwestiami „językowymi” bardzo istotne jest to, że żaden z „bossów” nigdy nie potępił jednoznacznie prawicowego aktu przemocy/wandalizmu.

Osobną kwestią jest to, że praktycznie zawsze w kontekście jakiejś bójki pada sakramentalne „zostaliśmy sprowokowani” Nie inaczej było w przypadku Radomia. Całe zdarzenie Winnicki podsumował „na świeżo” w sposób następujący: „Wygląda na to, że KODowcy sprowokowali wczoraj w Radomiu bójkę i ją przegrali. Stąd lament o przemocy. Gdyby wygrali, ogłosiliby sukces.” Po czym dodał „Niemniej, młodzież narodowa zupełnie niepotrzebnie, głupio dała się sprowokować dając amunicję siłom liberalnym.”

Na szczególną uwagę zasługują dwa fragmenty „sprowokowali bójkę i ją przegrali” oraz „Gdyby wygrali, ogłosiliby sukces”. To się na pierwszy rzut oka wydaje idiotyczne, bo jakiego polityka obchodzi to, kto był zwycięzcą w jakiejś bijatyce? Takiego, który zdaje sobie sprawę z tego, kogo ma w swojej formacji i że tych ludzi trzeba od czasu do czasu skomplementować. Ujmując rzecz nieco inaczej – trzeba swoich ziomów pochwalić za to, że spuścili komuś wpierdol. W teorii Winnicki mógłby ich potępić, ale w praktyce, gdyby którykolwiek z „mózgów” RN odciął się od „ziomów”, to pewnie Ruch Narodowy bardzo szybko przemieniłby się w Narodowy Duet Winnicki&Bosak, bo „ziomy” by się obraziły i poszły sobie do jakiegoś NOPu.

Mamy więc organizacje (w liczbie, niestety, mnogiej), które były, są i będą napędzane głównie przez agresję. Te organizacje non stop testują to, w jaki sposób władze reagują na ich działania, żeby sprawdzić na ile sobie mogą pozwolić. Tu sobie pokrzyczymy, tam coś przyblokujemy (bo nas sprowokowało), a jeszcze gdzie indziej kogoś poturbujemy (bo nas sprowokował). W kontekście powyższego, reagowanie na takie sytuacje na zasadzie „jebło to jebło, na chuj drążyć” albo „no może i coś źle zrobili, ale rozumiem ich”, to skrajny idiotyzm. No chyba, że naszym władzom zależy na tym, żeby łysi poczuli się na tyle pewnie, żeby zaczęli sobie urządzać „reenacting” lat 90-tych,  a potem chwalić się listą swoich „dokonań” i bredzić o tym, że „przemoc to jedyne wyjście”. Nie posądzam naszych władz o aż takie zidiocenie, ale mogę być w błędzie.

Źródła:









Zin „White Empire” nr 2/2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz