Zdjęcie pochodzi ze strony www.tvn24.pl |
O tym, że aby zmierzyć poziom
polskiego dziennikarstwa, należałoby go wpierw wykopać (śmiem
twierdzić, że potrzebna by była podróż do wnętrza Ziemi),
nikogo nie trzeba przekonywać. Owszem, dziennikarzy sensownych też
mamy sporo. Tym niemniej, ci niesensowni potrafią „przykryć”
wszystkich innych swoją działalnością. Nie mam już kilkunastu
lat. Z młodzieńczego idealizmu wyrosłem i zdaję sobie sprawę z
tego, iż rzetelność dziennikarska niemalże nie istnieje. Jednak
to, jak postępują niektórzy reporterzy, potrafi wpędzić mnie w
zadumę. Zadumę nad tym, jak bardzo okrutni i bezmyślni zarazem (to
nie jest czczy dramatyzm) potrafią być dziennikarze.
Chodzi mi o materiał z Wiadomości
(19:30) z dnia 25 listopada. Zanim przejdę do meritum – uwaga
natury ogólnej: w przypadku tego tekstu wyjątkowo nie podaję linku
źródłowego. Czemu? Odpowiedź w dalszej części tekstu. Ekipa
Wiadomości chciała pokazać to, jak wiele problemów ma policja na
warszawskim śródmieściu. W zamierzeniu – pomysł bardzo dobry,
wszak nie ma co udawać, że „złe rzeczy się nie dzieją”.
Pomysł dobry, ale oglądając ów materiał, odniosłem wrażenie,
że dziennikarzowi prowadzącemu zależało jedynie na tym, żeby
zszokować widzów. I mu się to udało.
Materiał zaczął się od interwencji
policji w jednym z bloków, w którym to młodzieńcy imprezujący na
osiemnastce kolegi byli nieco głośni. Sąsiedzi wezwali policję,
młodzieńcy zaś przywitali ją uprzejmie: „***dolone psy” i
takie tam. Ta część materiału nie budzi zastrzeżeń. No, może
nieco żenująco wypadł dziennikarz, który usiłował przeprowadzić
wywiad z zapakowanymi do radiowozu młodzieńcami, mającymi (według
słów samego dziennikarza) po 2 promile alkoholu we krwi. Ta część
materiału była niespecjalnie szokująca i niespecjalnie odkrywcza.
Głośne imprezy to problem znany większości mieszkańców bloku.
Gwoli wyjaśnienia – w mojej opinii głośną imprezą nie jest
sytuacja, w której dwóch ludzi słuchając muzyki z laptopa gra w
karty (a do takiej „głośnej imprezy” jeden z sąsiadów mojego
kumpla wezwał kiedyś policję).
Kolejna interwencja. Dziennikarz głosem
wypranym z jakichkolwiek emocji mówi o tym, że teraz sprawa jest
poważniejsza, bo na dworcu doszło do próby gwałtu. W tym momencie
zapaliła mi się lampka alarmowa w głowie. Pomyślałem sobie –
po cholerę z policjantami jedzie tam dziennikarz? No, bo chyba nie
po to, żeby przeprowadzać wywiad z niedoszłą ofiarą gwałtu?
Szybko odegnałem tę niedorzeczną myśl, bo uznałem, że przecież
nikt nie będzie na tyle bezmyślny. I muszę przyznać, że ciąg
dalszy materiału sprawił, że na moment zaniemówiłem. Jak już mi
przeszło, pierwszą myślą, która kołatała mi się po głowie
było „co to ma ku*wa być?”
W następnym bowiem ujęciu zobaczyłem
kobietę (której zamazano jedynie oczy) z krwawym otarciem i
potężnym guzem na czole, która rozmawia z policjantem. Zbliżenie
na twarz było na tyle duże, że owo otarcie zajmowało większą
część ekranu. Kobieta jest najprawdopodobniej w szoku (jej głos
raczej nie pozostawia wątpliwości w tej kwestii). Ujęcie się
oddala i widać, że obok policjanta, który rozmawia z ofiarą
napaści, stoi sobie pan dziennikarz i podtyka im obojgu niemalże
pod nosy mikrofon z logiem TVP.
Trochę pretensji można mieć do
policjantów za to, że nie poprosili pana dziennikarza o to, żeby
sobie na moment poszedł być głupim gdzie indziej. Ponadto odnoszę
wrażenie, że obstawa „dziennikarska” jakoś niespecjalnie
pasuje mi do rozmów ze zszokowaną kobietą. Aczkolwiek – może
było tak, że policmajstry dostały prikaz z góry, że choćby
skały srały, mają obchodzić się z dziennikarzem jak z jajkiem –
żeby przypadkiem nie nakręcił czegoś, czego nie powinien. Tyle
moich pretensji do policji.
Nie wiem natomiast, jakimi ścieżkami
chadzają myśli pana dziennikarza, który uznał, że jego (i
kamerzysty) obecność jest niezbędna w tym wypadku. Czy pan
dziennikarz nie zdawał sobie sprawy z tego, że poturbowanej
kobiecie może się nieszczególnie chcieć rozmawiać z policją w
jego (ich) obecności? Warto sobie również postawić jedno pytanie:
czy od dzisiaj każda ofiara przemocy/gwałtu/etc. musi się liczyć
z tym, że jej rozmowy z policją będą nagrywane, a potem puszczane
w telewizji w czasie największej oglądalności? To nie jest tylko
moje gdybanie – ten materiał widziało kilka milionów ludzi.
Kobieta, która obejrzy to, w jaki sposób dziennikarze się
zachowują, może się nieco obawiać wezwania policji w podobnej
sytuacji. W teorii ofiara na pewno mogłaby im powiedzieć, żeby
sobie tę kamerę wsadzili w dupę, tylko że jej stan psychiczny w
takiej sytuacji raczej temu (stanowczości) nie sprzyjał. Nawet, jeśli kobieta
wyraziła zgodę na nagrywanie (w co wątpię), to i tak dziennikarz
przed rozpoczęciem nagrywania powinien się zastanowić nad tym, czy
ona na pewno wie co robi.
Zastanawiam się również nad tym, o
czym myśleli ludzie, którzy podjęli decyzję, żeby ten materiał
wrzucić w Wiadomości. O czym myśleli ludzie, którzy ofiarę mieli
tak bardzo w dupie, że nawet nie zadbali o to, żeby była
faktycznie anonimowa (mała podpowiedź dla dziennikarzy – zamazana
twarz nie wystarczy, bo znajomi bez problemu ją zidentyfikują). Dlatego też nie linkowałem materiału źródłowego (bo im więcej ludzi zobaczy ten materiał, tym większa szansa na to, że ktoś tę kobietę zidentyfikuje) Media jak dotąd specjalizowały się w rozmowach z rodzinami ofiar
wypadków, napadów etc. Najlepiej, gdy taka osoba jest zapłakana -
to zwiększa oglądalność. Tym niemniej, te wszystkie rozmowy miały
miejsce już po interwencji policji. Ja przynajmniej nie widziałem
relacji, w której dziennikarz rozmawiałby z kimś zaklinowanym w
samochodzie i mówił np. „wie pan, jeśli pana nie wytną szybko z
tego auta, być może zapali się paliwo i zginie pan w płomieniach
– jak się pan z tym czuje?”
Jak widać wszystko przed nami.
Szanownemu Panu Dziennikarzowi i całej jego redakcji życzę tytułu
Hieny Roku 2013. W pełni na ten tytuł zasłużył.
Follow up
TVP wydało następujące oświadczenie
(wrzucam fragment, który był na Wyborczej, bo na stronie TVP nie
mogłem znaleźć):
„Głos ofiary został na etapie
montażu materiału zmieniony, w sposób uniemożliwiający jego
rozpoznanie. Podkreślamy też, że mając świadomość, iż
anonimowość kobiety jest sprawą bezwzględnie ważną,
zastąpiliśmy zwykłe w telewizji zasłonięcie oczu
kobiety elektronicznym zamazaniem całej jej twarzy
Za każdym razem staramy się myśleć
o konsekwencjach, jakimi dla bohaterów naszych materiałów może
być pokazanie ich historii w 'Wiadomościach' i wszystkich innych
programach informacyjnych i reporterskich w Telewizji Polskiej.
Rozumiemy, że nasze działania mogą czasem być traktowane jako
niewystarczające w tej konkretnej sytuacji. Dlatego
wszystkie osoby, które mogły poczuć się urażone
fragmentem tego materiału poświęconym interwencji policji na rzecz
kobiety zaatakowanej na dworcu Warszawa-Powiśle przez
nieznanego sprawcę, przepraszamy.”
Po pierwsze: Bullshit. Skoro twarz tej kobiety była tak doskonale „elektronicznie zamazana”, to dlaczego tak widoczna była jej rana na czole?
Po drugie: Przeprosić TVP powinno nie „osoby,
które się poczuły urażone”, a tę kobietę.
Po trzecie: Zero konsekwencji względem
dziennikarza, który nie miał choćby na tyle przyzwoitości, żeby
odpieprzyć się od ofiary przemocy i nie pchać jej pod twarz
mikrofonu.
Reasumując
– rzecznik TVP powinien zamiast tego oświadczenia wysłać do
wszystkich link do YT z piosenką T-Love pt. „Jest
super”. Refren
tej piosenki bardzo dobrze oddaje to, jak zachowało się TVP w tej
sprawie: „Jest
super. Jest super. Więc o co ci chodzi?”
Źródło:
To są takie typowe przeprosiny, których chyba uczą na jakiś kursach dla rzeczników prasowych: "Nie zrobiliśmy nic złego, ale jeżeli ktoś się nie wiadomo dlaczego mógł poczuć urażony, to go przepraszamy". Tłumacząc na polski: "Przepraszamy was za to, że jesteście głupi". Teraz wydadzą oświadczenie "Przecież przeprosiliśmy wszystkich urażonych tą sytuacja, ale jeżeli ktoś mógł się poczuć urażony formą przeprosin, to go przepraszamy."
OdpowiedzUsuńMiałem całą notkę poświęcić sztuce przepraszania, ale teraz to już chyba nie trzeba tego robić -bo główne tezy byłyby takie same jak w Twoim komentarzu :D
UsuńPiękny komentarz Rafale. Wcześniej w ogóle nie zwracałem na to uwagi ale rzeczywiście tak jest - przeprosiny zawsze wyglądają tak samo i zawsze traktują z góry przepraszane osoby :D.
Usuń"Nie twierdzę, że nie robimy błędów, ale próbujemy wyciągać wnioski. Przepraszamy, choć tego nie robią inni - mówi w rozmowie z Tokfm.pl Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP. - Też chcielibyśmy być jak BBC. Ale oni mają 200 razy większy budżet - dodaje." http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,15039751,Rakowiecki_dla_TOK_FM__Chcielibysmy_byc_jak_BBC__Ale.html
OdpowiedzUsuńDziękuję za link - Idealny materiał na kolejny tekst :)
Usuń