Kominkowego bloga ani twórczości nie śledzę (z przyczyn różnych), jednakże czasami jest tak, że człowiek może by i nie chciał, ale po którymś z rzędu linku od znajomych zerknie i poczyta. Tym razem natknąłem się na tekst pt.„Ilu skopanych księży potrzebujesz, aby poczuć się lepiej?”. Tekst dotyczy tzw. „nagonki na kler”. Ponieważ w pewnym sensie odnosi się również do mnie i do tego, co robię na FP, poczułem się wywołany do tablicy. Jestem w stanie bez problemu odpowiedzieć na pytanie będące tytułem artykułu Kominka – nie potrzebuję skopanych księży do tego, aby poczuć się lepiej, ale bardzo nie lubię, jak się ze mnie robi debila. Odnosi się to zarówno do kościelnej retoryki, jak i do tekstu Kominka.
Wszystkim tym, którzy utrzymują, że
w chwili obecnej Kościół faktycznie padł ofiarą nagonki (w
kontekście pedofilii), chciałbym przypomnieć, że jakiś czas temu
mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją. Dokładnie nie pamiętam,
kiedy to było (wydaje mi się, że gdzieś tak z 10 lat temu), ale w
pamięć zapadło mi to, że media niemalże codziennie donosiły, że
gdzieś złapano jakiegoś pedofila. W pewnym momencie doszło do
sytuacji, w której człowiek sięgając po gazetę, wchodząc na
portal etc., był pewien, że na pewno zostanie w tymże medium
opisany kolejny przypadek pedofilii. Czy to źle, że o tym pisano?
Nikt wtedy nie narzekał. Nikt nie twierdził, że to nagonka na
pedofilów. Czemu tak się działo? Śmiem twierdzić, że powodem
było to, iż rozpisywano się wtedy w temacie zwykłych (tzn.
świeckich) pedofilów. Czemu teraz się nagle okazuje, że pedofil
pedofilowi nierówny? Na świeckich można było robić „nagonki”,
a na nieświeckich nie można? Trochę to przypomina sytuację, w
której Kościół do pewnego momentu popierał lustrację. Tym
„pewnym momentem” były dwie sprawy: ojca Hejmo i abp Wielgusa.
Wtedy okazało się, że „dzika lustracja” jest zła, bo może
komuś zniszczyć życie.
Jeszcze jedna kwestia jest dość
istotna. W trakcie „nagonki na świeckich pedofilów” nikt ich
nie bronił publicznie. Nikt nie twierdził, że to wszystko wina
dzieci, że dzieci same im wchodziły do łóżek (sprawa Romana
Polańskiego „wybuchła” w Polsce nieco później). Nikt nie
pisał artykułów pt. „ilu skopanych pedofilów potrzebujesz, aby
poczuć się lepiej?”
Ktoś może powiedzieć „no tak, ale
wtedy nikt nie robił nagonki na inżynierów, nauczycieli etc (czyli na konkretne grupy zawodowe)., a
teraz media skupiły się na księżach!”. Z tego właśnie powodu
przytoczyłem przykład z „teczkami”. Zrozumiałe dla wszystkich
chyba było to, że skoro się pisało na temat świeckich pedofilów,
to media wreszcie dojdą do nieświeckich. Kościół miał kupę
czasu na to, żeby jakoś się do tego przygotować. I gdyby tego
czasu nie zmarnował, to teraz nie mielibyśmy do czynienia z takim
wysypem „lapsusów językowych”, a Kominek nie musiałby pisać
swojego artykułu.
„Nie
jest żadną sztuką znaleźć naiwnego księdza, który powie, że
część winy ponoszą durni rodzice, głupie dzieci i jeszcze głupsi
wychowawcy. Po co się cytuje takie wypowiedzi?”
Pozwolę sobie na parafrazę: po co się
mówi takie debilizmy? Jeśli ktoś nie orientuje się w temacie, to
mógłby łaskawie (za przeproszeniem) zamknąć mordę i powiedzieć
„bez komentarza, proszę się zwrócić z tym pytaniem do kurii”.
Jeśli ktoś jest na tyle durny, że pcha się do mediów bez
przygotowania, to nie powinien mieć pretensji do tychże mediów o
to, że go potem cytują. A Kominek jako człowiek, który ma bardzo
dobre rozeznanie w świecie mediów, powinien być tego świadom jak
mało kto.
„Dzisiaj złapali kolejnego. Jakiś
ksiądz z Piotrkowa Trybunalskiego. Przeciętnemu internaucie bliżej
nieznany. Powiedział parę słów za dużo o dzieciach, wchodzących
do łóżek dorosłych. Jak to się mogło skończyć?”
Ten ksiądz to nie
był jakiś przygłupi Jasiu Zielone Ucho, tylko ks. doktor, będący
jednocześnie rektorem kościoła akademickiego. Nie było więc tak,
że media „dopadły” jakiegoś durnia ze wsi liczącej 15 osób
(wraz z księdzem), oderwały do od pługa (granatem), ogłuszonego
(granatem) zapytano co sądzi o pedofilii, a ten sobie coś ubzdurał
w głowie i „powiedział parę słów za dużo”. Kominkowi
powinno dać do myślenia to, że nawet nadworni obrońcy Kościoła
nie próbowali reinterpretować słów ks. Bochyńskiego. T.
Terlikowski wprost powiedział, że argumenty Bochyńskiego to
argumenty, którymi bronią się pedofile.
„Są takie sytuacje, które
sprzyjają pożądliwemu patrzeniu na niewinne dzieci”. To cytat
kolejnego księdza. Też nieznanego. Zgłębiam temat, szukam pełnej
wypowiedzi i po chwili już wiem, że to zdanie po chamsku wycięto z
kontekstu, bo jak mało który ksiądz, akurat ten (Stanisław
Tasiemski) wypowiedział się bardzo rozsądnie.”
To ja może sięgnę
po cały fragment, który został „po chamsku wycięty z
kontekstu”.
„Kościół żyje w tym
społeczeństwie i na przykład, no są takie sytuacje,
które sprzyjają tej kulturze, czy banalizacji
seksualności ludzkiej, czy właśnie takiemu
patrzeniu pożądliwemu, nawet na niewinne dzieci.”
No i okazuje się,
że w tym momencie argument „media manipulujo” można sobie
wsadzić w dupę (za przeproszeniem).
„Absurdem jest szukanie wypowiedzi
księży po wioskach, łapanie ich za słówka(...)”
Jako, że na moim
fanpage wypowiedzi księży komentujących temat pedofilii pojawiają
się często, pozwolę sobie na krótką listę nazwisk.
Biskup
Pieronek – profesor kanonicznego prawa procesowego, były
przewodniczący Komisji Episkopatu Polski. Domagał się szacunku dla
arcybiskupa Wesołowskiego, nawet jeśli ów jest pedofilem.
Arcybiskup Michalik
- przewodniczący KEP. Zasłynął już (i to nie tylko w Polsce)
lapsusem językowym. Poza tym bezczelnością było to, że od
przewodniczącego KEP (który to KEP akurat obradował w temacie
pedofilii w Kościele) sępy medialne domagały się komentarza w
sprawie pedofilii w Kościele...
Ksiądz Sikorski
(który powiedział dokładnie to samo co abp Michalik, używając
innych słów). Nie wiem, czy jest to jakiś ksiądz z wioski, ale to
Fronda z nim rozmawiała, a nie „mejnstrim”.
Ks. dr Bochyński
(wiadomo za co). Wywiad z Bochyńskim nie został przeprowadzony
przez mejnstrim (i te sępy z mikrofonami!), tylko przez dziennikarkę
regionalnego „Tygodnia Trybunalskiego”. Co prawda potem media mainstreamowe się nad tym pochyliły, ale tym co zainicjowało zainteresowanie mediów - był wywiad z prasy regionalnej.
Ksiądz Tasiemski -
wiceszef Katolickiej Agencji Informacyjnej.
W kontekście
powyższej listy „gości”, chciałbym zadać jedno pytanie. Co to
za pieprzenie z tym „szukaniem księży po wioskach”? Czy to,
choćby na pierwszy rzut oka, wygląda jak lista (za przeproszeniem
mieszkańców wsi) „wsiowych księży”?
Powróćmy na
moment do pytania Kominkowego: „po co się takie wypowiedzi
cytuje?” A czemu mielibyśmy ich nie cytować? Mamy udawać, że
takich słów nigdy nikt nie wypowiedział? Gdyby słowa o 10-letnich
dzieciach wchodzących do łóżek dorosłym padły z ust człowieka
sprzedającego ludzi do niemieckich burdeli, wtedy (biorąc pod
rozwagę osobę, która je wypowiedziała) nie byłyby one jakoś
specjalnie szokujące. Od księdza (nawet z małej wsi) moglibyśmy
chyba oczekiwać i wymagać czegoś więcej? No chyba, że nie
możemy...
Tak na zakończenie.
Ja się w jednym z Kominkiem zgadzam. Polskie masowe media (zresztą,
pewnie nie tylko polskie ale i insze) traktują nas (odbiorców) jak
debili. Specjalnie układa się tytuły tak, żeby generowały
wejścia na stronę (często okazuje się, że tytuł ma niewiele
wspólnego z treścią artykułu – no, ale jak się już wejdzie,
to kliknięcie zostało naliczone). I tak dalej, i tak dalej. Tyle,
że pisząc artykuł dotyczący manipulacji medialnej, wypadałoby
zrobić research jakiś w temacie. No chyba, że chce się łajać
media mainstreamowe za to, że manipulują – i to łajać za pomocą
manipulacji właśnie. Aczkolwiek może być też tak, że w opinii
Kominka jego manipulacja była ok, bo cel był ok (obrona księży).
Źródło:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz