wtorek, 26 listopada 2013

Śpieszmy się bronić księży...



Kominkowego bloga ani twórczości nie śledzę (z przyczyn różnych), jednakże czasami jest tak, że człowiek może by i nie chciał, ale po którymś z rzędu linku od znajomych zerknie i poczyta. Tym razem natknąłem się na tekst pt.„Ilu skopanych księży potrzebujesz, aby poczuć się lepiej?”. Tekst dotyczy tzw. „nagonki na kler”. Ponieważ w pewnym sensie odnosi się również do mnie i do tego, co robię na FP, poczułem się wywołany do tablicy. Jestem w stanie bez problemu odpowiedzieć na pytanie będące tytułem artykułu Kominka – nie potrzebuję skopanych księży do tego, aby poczuć się lepiej, ale bardzo nie lubię, jak się ze mnie robi debila. Odnosi się to zarówno do kościelnej retoryki, jak i do tekstu Kominka.

Wszystkim tym, którzy utrzymują, że w chwili obecnej Kościół faktycznie padł ofiarą nagonki (w kontekście pedofilii), chciałbym przypomnieć, że jakiś czas temu mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją. Dokładnie nie pamiętam, kiedy to było (wydaje mi się, że gdzieś tak z 10 lat temu), ale w pamięć zapadło mi to, że media niemalże codziennie donosiły, że gdzieś złapano jakiegoś pedofila. W pewnym momencie doszło do sytuacji, w której człowiek sięgając po gazetę, wchodząc na portal etc., był pewien, że na pewno zostanie w tymże medium opisany kolejny przypadek pedofilii. Czy to źle, że o tym pisano? Nikt wtedy nie narzekał. Nikt nie twierdził, że to nagonka na pedofilów. Czemu tak się działo? Śmiem twierdzić, że powodem było to, iż rozpisywano się wtedy w temacie zwykłych (tzn. świeckich) pedofilów. Czemu teraz się nagle okazuje, że pedofil pedofilowi nierówny? Na świeckich można było robić „nagonki”, a na nieświeckich nie można? Trochę to przypomina sytuację, w której Kościół do pewnego momentu popierał lustrację. Tym „pewnym momentem” były dwie sprawy: ojca Hejmo i abp Wielgusa. Wtedy okazało się, że „dzika lustracja” jest zła, bo może komuś zniszczyć życie.

Jeszcze jedna kwestia jest dość istotna. W trakcie „nagonki na świeckich pedofilów” nikt ich nie bronił publicznie. Nikt nie twierdził, że to wszystko wina dzieci, że dzieci same im wchodziły do łóżek (sprawa Romana Polańskiego „wybuchła” w Polsce nieco później). Nikt nie pisał artykułów pt. „ilu skopanych pedofilów potrzebujesz, aby poczuć się lepiej?”

Ktoś może powiedzieć „no tak, ale wtedy nikt nie robił nagonki na inżynierów, nauczycieli etc (czyli na konkretne grupy zawodowe)., a teraz media skupiły się na księżach!”. Z tego właśnie powodu przytoczyłem przykład z „teczkami”. Zrozumiałe dla wszystkich chyba było to, że skoro się pisało na temat świeckich pedofilów, to media wreszcie dojdą do nieświeckich. Kościół miał kupę czasu na to, żeby jakoś się do tego przygotować. I gdyby tego czasu nie zmarnował, to teraz nie mielibyśmy do czynienia z takim wysypem „lapsusów językowych”, a Kominek nie musiałby pisać swojego artykułu.

Nie jest żadną sztuką znaleźć naiwnego księdza, który powie, że część winy ponoszą durni rodzice, głupie dzieci i jeszcze głupsi wychowawcy. Po co się cytuje takie wypowiedzi?”

Pozwolę sobie na parafrazę: po co się mówi takie debilizmy? Jeśli ktoś nie orientuje się w temacie, to mógłby łaskawie (za przeproszeniem) zamknąć mordę i powiedzieć „bez komentarza, proszę się zwrócić z tym pytaniem do kurii”. Jeśli ktoś jest na tyle durny, że pcha się do mediów bez przygotowania, to nie powinien mieć pretensji do tychże mediów o to, że go potem cytują. A Kominek jako człowiek, który ma bardzo dobre rozeznanie w świecie mediów, powinien być tego świadom jak mało kto.

Dzisiaj złapali kolejnego. Jakiś ksiądz z Piotrkowa Trybunalskiego. Przeciętnemu internaucie bliżej nieznany. Powiedział parę słów za dużo o dzieciach, wchodzących do łóżek dorosłych. Jak to się mogło skończyć?”

Ten ksiądz to nie był jakiś przygłupi Jasiu Zielone Ucho, tylko ks. doktor, będący jednocześnie rektorem kościoła akademickiego. Nie było więc tak, że media „dopadły” jakiegoś durnia ze wsi liczącej 15 osób (wraz z księdzem), oderwały do od pługa (granatem), ogłuszonego (granatem) zapytano co sądzi o pedofilii, a ten sobie coś ubzdurał w głowie i „powiedział parę słów za dużo”. Kominkowi powinno dać do myślenia to, że nawet nadworni obrońcy Kościoła nie próbowali reinterpretować słów ks. Bochyńskiego. T. Terlikowski wprost powiedział, że argumenty Bochyńskiego to argumenty, którymi bronią się pedofile.

Są takie sytuacje, które sprzyjają pożądliwemu patrzeniu na niewinne dzieci”. To cytat kolejnego księdza. Też nieznanego. Zgłębiam temat, szukam pełnej wypowiedzi i po chwili już wiem, że to zdanie po chamsku wycięto z kontekstu, bo jak mało który ksiądz, akurat ten (Stanisław Tasiemski)  wypowiedział się bardzo rozsądnie.”

To ja może sięgnę po cały fragment, który został „po chamsku wycięty z kontekstu”.

Kościół żyje w tym społeczeństwie i na przykład, no są takie sytuacje, które sprzyjają tej kulturze, czy banalizacji seksualności ludzkiej, czy właśnie takiemu patrzeniu pożądliwemu, nawet na niewinne dzieci.”

No i okazuje się, że w tym momencie argument „media manipulujo” można sobie wsadzić w dupę (za przeproszeniem).

Absurdem jest szukanie wypowiedzi księży po wioskach, łapanie ich za słówka(...)”

Jako, że na moim fanpage wypowiedzi księży komentujących temat pedofilii pojawiają się często, pozwolę sobie na krótką listę nazwisk.

Biskup Pieronek – profesor kanonicznego prawa procesowego, były przewodniczący Komisji Episkopatu Polski. Domagał się szacunku dla arcybiskupa Wesołowskiego, nawet jeśli ów jest pedofilem.

Arcybiskup Michalik - przewodniczący KEP. Zasłynął już (i to nie tylko w Polsce) lapsusem językowym. Poza tym bezczelnością było to, że od przewodniczącego KEP (który to KEP akurat obradował w temacie pedofilii w Kościele) sępy medialne domagały się komentarza w sprawie pedofilii w Kościele...

Ksiądz Sikorski (który powiedział dokładnie to samo co abp Michalik, używając innych słów). Nie wiem, czy jest to jakiś ksiądz z wioski, ale to Fronda z nim rozmawiała, a nie „mejnstrim”.

Ks. dr Bochyński (wiadomo za co). Wywiad z Bochyńskim nie został przeprowadzony przez mejnstrim (i te sępy z mikrofonami!), tylko przez dziennikarkę regionalnego „Tygodnia Trybunalskiego”. Co prawda potem media mainstreamowe się nad tym pochyliły, ale tym co zainicjowało zainteresowanie mediów - był wywiad z prasy regionalnej.

Ksiądz Tasiemski - wiceszef Katolickiej Agencji Informacyjnej.

W kontekście powyższej listy „gości”, chciałbym zadać jedno pytanie. Co to za pieprzenie z tym „szukaniem księży po wioskach”? Czy to, choćby na pierwszy rzut oka, wygląda jak lista (za przeproszeniem mieszkańców wsi) „wsiowych księży”?

Powróćmy na moment do pytania Kominkowego: „po co się takie wypowiedzi cytuje?” A czemu mielibyśmy ich nie cytować? Mamy udawać, że takich słów nigdy nikt nie wypowiedział? Gdyby słowa o 10-letnich dzieciach wchodzących do łóżek dorosłym padły z ust człowieka sprzedającego ludzi do niemieckich burdeli, wtedy (biorąc pod rozwagę osobę, która je wypowiedziała) nie byłyby one jakoś specjalnie szokujące. Od księdza (nawet z małej wsi) moglibyśmy chyba oczekiwać i wymagać czegoś więcej? No chyba, że nie możemy...

Tak na zakończenie. Ja się w jednym z Kominkiem zgadzam. Polskie masowe media (zresztą, pewnie nie tylko polskie ale i insze) traktują nas (odbiorców) jak debili. Specjalnie układa się tytuły tak, żeby generowały wejścia na stronę (często okazuje się, że tytuł ma niewiele wspólnego z treścią artykułu – no, ale jak się już wejdzie, to kliknięcie zostało naliczone). I tak dalej, i tak dalej. Tyle, że pisząc artykuł dotyczący manipulacji medialnej, wypadałoby zrobić research jakiś w temacie. No chyba, że chce się łajać media mainstreamowe za to, że manipulują – i to łajać za pomocą manipulacji właśnie. Aczkolwiek może być też tak, że w opinii Kominka jego manipulacja była ok, bo cel był ok (obrona księży).


Źródło:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz