Pisanie artykułów na temat gwałtów
stanowi dla konserwatystów spory problem. Z uporem godnym lepszej
sprawy poruszają oni tematy, które ich przerastają. Zamiast skupić
się na analizie przyczyn katastrofy (tzn. zamachu) smoleńskiej, na
której to tematyce zna się literalnie każdy „niepokorny”
prawicowy/konserwatywny publicysta, dzielą się ze społeczeństwem
swymi wiekopomnymi myślami. Teksty, które na temat gwałtu piszą
konserwatyści można podzielić na mniej durne, bardziej durne i
skrajnie idiotyczne. W niniejszej notce zajmę się tekstem skrajnie
idiotycznym, który to tekst uważam za obraźliwy dla normalnych
mężczyzn. Tego rodzaju wartościowanie staram się przeważnie
zostawiać na sam koniec tekstu, ale w tym przypadku nie mam na to
ochoty. Przyczyna jest prosta – jeśli zajmiemy się opisem cech
odchodów ludzkich, to nie ma znaczenia fakt czy cechę „śmierdzą”
umieścimy na samym początku, czy też na końcu listy (bo
śmierdzieć i tak będą). Tak, ten tekst jest aż tak zły –
zostaliście uprzedzeni.
Niejaki Piotr Strzembosz przy okazji
Marszu Szmat postanowił podzielić się z czytelnikami portalu
Wpolityce swoimi przemyśleniami w temacie gwałtów. Choć jak się
będziecie mogli przekonać, słowo „przemyślenia” w kontekście
jego tekstu może nosić znamiona nadużycia semantycznego.
Kazimiera Szczuka publicznie głosi,
że niektórzy mężczyźni gwałcą kobiety bez względu na ich
wygląd, ubiór, wiek, atrakcyjność i zachowanie oraz analogicznie,
że kobieta może wyglądać i zachowywać się w dowolny sposób nie
narażając się na jakiekolwiek niepożądane zachowanie ze strony
mężczyzn.
Nie jestem wielkim fanem Kazimiery
Szczuki, ale z tym podziałem się całkowicie zgadzam. Są
mężczyźni, którzy mają predyspozycje do bycia gwałcicielami
(uwaga natury ogólnej - posiadanie penisa nie jest taką
predyspozycją). Są również mężczyźni, którzy takowych
predyspozycji nie posiadają. Co na ten temat ma do powiedzenia pan
Piotr?
Słowem – według Szczuki -
mężczyźni dzielą się na dwie grupy: gwałcicieli, którzy bez
względu na wygląd, wiek i zachowanie napotkanej kobiety gwałcą
ją, oraz świętoszków nie tykających cudzych lub
niechętnych im kobiet nawet wtedy, gdy jest ona naga, wyuzdana,
prowokująca.
I tutaj już widać konserwatyzm w
pełnej krasie. Po pierwsze „cudzych kobiet” (no bo wiadomo,
„swoją” to można zawsze tknąć, co nie?) Po drugie okazuje
się, że człowiek, który „nie tyka niechętnych kobiet” jest
świętoszkowaty. No jak świat światem nie wpadł bym na coś
takiego. W mojej skromnej lewackiej opinii - normalni mężczyźni
nie tykają niechętnych im kobiet. Ze świętoszkowatością ma to
bardzo niewiele wspólnego. Po trzecie, jeśli kobieta jest „naga,
wyuzdana i prowokująca”, to trzeba ją tknąć, bo chyba po coś
jest „naga, wyuzdana i prowokująca”! Tak przynajmniej rozumiem
ten fragment wypowiedzi. Wniosek z tego płynie taki, że jak się
biedny konserwatysta napatrzy na plaży na prawie nagie kobiety, to
potem ma prawo je tknąć (bo skoro były prawie nagie, to na pewno
były prowokujące i wyuzdane).
Więcej. Według Kazimiery Szczuki
kobieta nigdy, ani świadomie, ani nieświadomie, nie jest seksualnie
prowokująca w stosunku do mężczyzny.
Parafrazując pana Piotra „kobieta
musi być zawsze świadoma tego, że zawsze może być prowokująca
dla kogoś, a nuż jakiś zboczeniec się napatoczy”
Wyznawcy takich „postępowych”
teorii zapewne zgodzą się ze mną, że jeśli gwałcą jedynie
gwałciciele, i kobiece zachowanie, ubiór lub jego brak, poza, gest,
wypowiedziane przez kobietę słowa, nie stanowią dla mężczyzny
prowokacji, zachęty czy przyzwolenia do stosunku seksualnego, to
analogicznie jest w innych dziedzinach życia, gdzie ludzkie czyny
odzwierciedlają ludzką naturę.
Nie, nie zgodzą się. A nie zgodzą
się dlatego, że sfera seksualna jest unikalna i porównywanie jej
do innych sfer życia jest pomysłem lekko chybionym. Porównywanie
sfery seksualnej do innych sfer życia jest lekko idiotyczne.
Tak więc mając obok siebie
złodzieja jesteśmy narażeni na kradzież, a jeśli w pobliżu
złodzieja nie ma, to możemy spokojnie zostawić coś cennego i nikt
tego nie skradnie (…)
O tym właśnie pisałem. Tam pisaliśmy
o gwałcicielach – tutaj o złodziejach. I jedni i drudzy są
przestępcami, ale wydaje mi się, że mowa tu o nieco innych
przestępstwach.
I tak by było, gdyby ludzie
dzielili się na dwie hermetyczne grupy: złodziei i nie złodziei;
gwałcicieli i nie gwałcicieli. Ale tak nie jest.
Bzdura. Właśnie tak jest. Ludzie albo
mają predyspozycje do złodziejstwa albo ich nie mają. Bo jak
inaczej wytłumaczyć to, że niektórzy robią wielomilionowe
przekręty, okradają ludzi, okradają mieszkania, kradną samochody
etc., a inni tego nie robią? Lękiem przed „nieuchronną karą”
raczej tego nie wytłumaczymy, bo ciężko w naszym kraju mówić o
nieuchronności kary.
Warto w tym miejscu na moment się
zatrzymać. Pan Piotr, jak przystało na typowego przedstawiciela
konserwatywnej inteligencji, zagalopował się w swej argumentacji
tak bardzo, że nie miałby się jak cofnąć (gdyby uznał to za
stosowne rzecz jasna). Ów podział jest hermetyczny. Jeśli ktoś
coś ukradnie – jest złodziejem. Jeśli ktoś kogoś zgwałci –
jest gwałcicielem. Koniec kropka.
Jeśli zostawię otwarty samochód z
kluczykami w stacyjce, to może obok przechodzić zawodowy
złodziej samochodów, który bez wątpienia skorzysta z okazji i go
skradnie, ale znane są przypadki, że kradnie ktoś inny,
na przykład grupka podpitych nastolatków, których kusi
perspektywa darmowej przejażdżki luksusowym autem.
Podobnie jest z gwałtem.
Nie, Panie Piotrze, „zawodowy
złodziej” raczej nie skradnie takiego auta, bo będzie się bał
policyjnej prowokacji. Poza tym bardzo pięknie zestawienie. Autor
bez mrugnięcia okiem porównał „perspektywę darmowej przejażdżki
luksusowym autem” (skąd pomysł, że otwarte auto musi być
luksusowe? Może to 20-letni polonez?) do gwałtu.
Oczywiście ludzka natura
determinuje ludzkie zachowanie i są osobnicy, którzy szukają
okazji do kradzieży czy gwałtu. Ale są też mężczyźni,
którzy nie są gwałcicielami, ale są zwykłymi facetami, czyli
takimi, którzy reagują na bodźce, na przykład na nagie
piersi, gołe pośladki, wyuzdaną pozę czy gest, przymilne słowa
czy przytulenie.
Przyznaje, że po przeczytaniu tego
fragmentu zacząłem kląć. Autorowi w jakiś magiczny sposób udało
się dowieść, że normalny facet też może być gwałcicielem.
Czemu? Bo reaguje na bodźce. Wielce Szanowny Panie Piotrze –
powiedziałbym Panu, żeby mnie pan pocałował w dupę, ale mogło
by to zostać przez Pana uznane jako „wyuzdany gest”. Ja wiem, że
są różne rodzaje prawdy, ale ta „prawda”, którą Pan tu
napisał, to gówno prawda. Ja jestem normalnym facetem, reaguję na
bodźce, ale nie znaczy to, że jestem potencjalnym gwałcicielem.
Owszem, podobają mi się kobiety i jeśli widzę kobietę w miniówce
i wydekoltowanej bluzce to nie odwracam wzroku (ale chyba jestem
świętoszkowaty, bo nie gapie się na nią i nie ślinie się), ale
to również nie znaczy że jestem potencjalnym gwałcicielem.
Naprawdę nie wiem jak można napisać
coś tak idiotycznego. Idźmy dalej tym tokiem rozumowania –„normalny
facet” w opinii pana Piotra to taki, który reaguje na bodźce
(czyli taki, któremu zdarza się od czasu do czasu zgwałcić jakąś
wyuzdanie prowokacyjną kobietę). Wychodzi więc na to, że jeśli
któremuś mężczyźnie (a takich jest na szczęście większość)
nie zdarza się gwałcenie kobiet – to znaczy, że nie jest
normalny.
Jeśli w męskiej populacji
występowaliby jedynie „gwałciciele” i „nie gwałciciele”,
to musiałaby istnieć jednoznaczna i nie podlegająca
dyskusji granica między gwałtem a „zwykłym” seksem z
przygodnie poznanym partnerem, ale tak nie jest, bowiem
gwałcą, „dobierają się” lub po prostu uwodzą
kobiety mężczyźni, którzy nie są zdeterminowanymi gwałcicielami,
a jedynie – podobnie jak Kazimiera Szczuka – zwolennikami „wolnej
miłości” bez zobowiązań.
Pan Piotr się nieco zamotał we
własnym wywodzie. Przed momentem pisał coś na temat tego, że
gwałt to niemalże normalna reakcja na bodziec (wyuzdaną, nagą
kobietę). Teraz z kolei okazuje się, że gwałcą jedynie lewaki,
bo tylko oni są zwolennikami wolnej miłości, żaden konserwatysta
nigdy nikogo nie zgwałcił przecież! Nie wspominając już o tym,
że konserwatyści nikogo nie uwodzą (Czemu? O to trzeba zapytać
pana Piotra).
Ponadto – jeśli pan Piotr nie widzi
różnicy pomiędzy „zwykłym seksem” a gwałtem – to chyba
jest z nim coś bardzo nie w porządku. Panie Piotrze, to że kobieta
ma ochotę na seks z przygodnym partnerem, nie oznacza, że ma ochotę
na gwałt zbiorowy. Wydaje mi się, że to łatwo zrozumieć, nawet
jeśli jest się konserwatystą.
Te bodźce mogą być również
wysyłane nieświadomie, ale czy wtedy nie wywołają podobnego
efektu, który w skrajnym przypadku może doprowadzić do chęci
odbycia stosunku seksualnego mimo braku akceptacji jednej ze stron?
Teraz to się już pogubiłem.
Wcześniej pan Piotr twierdził, że normalny mężczyźni reagują
na bodźce (i gwałcą), teraz zaś twierdzi, że w skrajnych
przypadkach wysyłanie bodźców może doprowadzić do odbycia
stosunku seksualnego. Nawiasem mówiąc, dla niektórych osobników
wypowiedź w rodzaju „przepraszam, mógłby mi pan powiedzieć,
która jest godzina” są elementem gry wstępnej i mogą być
bodźcem, który w skrajnym przypadku może doprowadzić...
Na koniec pan Piotr stawia bardzo
istotne pytanie:
Mam na koniec pytanie do Kazimiery
Szczuki: Dlaczego kobieta w filmie pornograficznym może stanowić
bodziec seksualny dla mężczyzny, a kobieta na ulicy w Warszawie już
nie?
No właśnie! Dlaczego ktoś (pana
Piotra nie posądzam o to), kto obejrzał sobie film porno, na którym
para uprawia seks oralny, nie może uprawiać seksu oralnego z jakąś
nieznajomą kobietą (która nie ma na to ochoty), na ulicy w
Warszawie? Przecież to nie jest zabronione! A nie, czekajcie. To się
chyba gwałt nazywa...
Źródło:
Wreszcie jakiś męski głos w tej sprawie! Zawsze mi się wydawało, że to właśnie mężczyźni powinni najbardziej protestować przeciwko argumentacji, że "zgwałcił, bo dżinsy były obcisłe", bo to przecież wyjątkowo poniżająca mężczyzn retoryka. Mówiąc coś takiego stawia się mężczyznę w jednej linii ze zwierzęciem niezdolnym do myślenia, pozbawionym jakiejkolwiek wyższej inteligencji, a kierującym się jedynie podstawowymi instynktami... tylko to to zamknąć w klatce, karmić regularnie i używać tylko jako samca rozpłodowego... ;)
OdpowiedzUsuńLady G
Mnie ciekawi to, jakimi kategoriami myślą ci ludzie. Tzn, czy oni nie zdają sobie sprawy z tego w jakim świetle normalnych mężczyzn stawia to co mówią? Czy też zdają sobie sprawę, ale wychodzą z założenia, że żaden z followersów tego nie dostrzeże?
UsuńHmmm... poczytałem sobie i przyznam się, że jestem pod urokiem drobiazgowej analizy niegodnych komentarza wypocin niejakiego Strzembosza Piotra ...
UsuńFacet się miota i zaplątuje z najprostszego pod słońcem powodu. JAk można bowiem sensownie napisać o bredniach? Bredzi nawiedzony katolicką manią i tyle. Przydałby się mieć jakieś dosadne słowo, którym możnaby łatwo kwitować takie brednie jak te o gwałceniu... wypocone przez niejakiego Strzembosza
Dyskutować z idiotyzmami, od tego Syzyf dostał sraczki.
OdpowiedzUsuńMógł wziąć loperamid:)
Usuń"jeśli gwałcą jedynie gwałciciele" - aż musiałem sprawdzić w oryginale, bo nie mogłem uwierzyć, że ktoś tak napisał.
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego zawsze podaje link źródłowy :)
UsuńMój komentarz do "przemyśleń" Strzembosza http://www.youtube.com/watch?v=kf0yQbrY9Pw
OdpowiedzUsuńW pana tekście tez jest wiele do zarzucenie.
OdpowiedzUsuń"Bzdura. Właśnie tak jest. Ludzie albo mają predyspozycje do złodziejstwa albo ich nie mają. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że niektórzy robią wielomilionowe przekręty, okradają ludzi, okradają mieszkania, kradną samochody etc., a inni tego nie robią? Lękiem przed „nieuchronną karą” raczej tego nie wytłumaczymy, bo ciężko w naszym kraju mówić o nieuchronności kary. "
A co pan powie o dylemacie moralnym Kohlberga? O „Dylemacie Heinza"? Czy wszystko jest takie proste? Można ludzi wrzucić do jednego worka, bo człowiek coś ukradł? Życie nie jest takie proste.... Nazwie pewnie pan Heinza złodziejem( bo ukradł), ale nie dla wszystkich pewnie taką osobą jest. (http://www.kibr.waw.pl/Podyskutujmy/)
"Ja jestem normalnym facetem, reaguję na bodźce, ale nie znaczy to, że jestem potencjalnym gwałcicielem. Owszem, podobają mi się kobiety i jeśli widzę kobietę w miniówce i wydekoltowanej bluzce to nie odwracam wzroku (ale chyba jestem świętoszkowaty, bo nie gapie się na nią i nie ślinie się), ale to również nie znaczy że jestem potencjalnym gwałcicielem."
Też nie jestem mordercą. Jednakże to moja deklaracja. W jakiś ekstremalnych sytuacji ludzie robią przeróżne rzeczy, o których wcześniej nawet nie byli świadomi, ze mogą się do takich dopuścić.
Mówią np. o eksperymencie Miligrama. ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Milgrama ). Dla mnie rzeczywistość nie jest taka prosta, że są gwałciciele, a inni nie mogą nimi być.
"Też nie jestem mordercą. Jednakże to moja deklaracja. W jakiś ekstremalnych sytuacji ludzie robią przeróżne rzeczy,"
UsuńChciałbym jedynie zauważyć, że gwałt jest sytuacją owszem ekstremalną, ale tylko i wyłącznie dla ofiary.
Czy mógłbyś mi szanowny interlokutorze wyjaśnić - po co przytaczasz tutaj eksperyment Milgrama? Eksperyment ów dotyczył posłuszeństwa (badani "zabijali" ofiary - tylko dlatego, że zmuszał, nakłaniał/etc ich do tego ktoś kogo uznali, za autorytet) - w przypadku gwałtu nie można tłumaczyć winy gwałciciela - posłuszeństwem.
Nawiasem mówiąc - uważam za wyjątkowo obrzydliwe przytaczanie w kontekście gwałtu dylematu moralnego Kohlberga. Pan Heinz ukradł lek, po to by ratować życie swojej żony. Gwałciciel - gwałci kobietę dlatego, że chce uprawiać seks - a ona nie ma na to ochoty.
Ja wiem - sam użyłem argumentu z "okradaniem" ale zwróć uwagę na to jakie dobrałem przypadki. Podpowiem - wybrałem takie, które są naganne z punktu widzenia etyki.
Gwałt może być też ekstremalny tez dla osoby gwałcącej.
UsuńOsoby gwałcąca może być tez taką osobą, która mam np. rozkaz od swojego dowódcy. Autorytet, który mówi, że "obce" kobiety należy wszystkie gwałcić. Większość żołnierzy pewnie będzie gwałcić. Ale czy to osoba to zrobi, ponieważ miała takie predyspozycje czy bała się konsekwencji nieposłuchania?
Grupa bandytów trzyma mężczyznę na muszce. Mówią: jak chce żyć, musisz zgwałcić tą kobietę. Wiele osób, aby przetrwać pewnie by zgwałciło niewinną kobietę.
Ktoś komuś podał jakiś narkotyk, do drinka czy herbaty. Osoba nie była całkowicie nieświadoma. Straciła kontrolę całkowitą z rzeczywistością. Jakaś kobieta zaczęła się dobierać do ów mężczyzny. On się nieświadomie zagalopował, ona mówiła nie. Ale on tego nawet nie wychwycił.
Chodzi o to, ze osoba, która może zgwałcić to nie tylko jakiś zboczeniec, który wychodzi za krzaków. Może być tyle historii, w których "normalny" człowiek zgwałci....
Po prostu drażniło mnie, że Pan dzieli ludzi na dwie hermetyczne grupy.
Ja nie za bardzo rozumiem - jaki to co pan/pani opisuje ma związek z moim artykułem? Tak - sytuacje ekstremalne się zdarzają, ale ten artykuł ich nie dotyczy.
UsuńArtykuł odnosił się do przygłupich troglodytów, którzy uważają, że jeśli kobieta założy miniówkę - to automatycznie daje im "zielone światło" do uprawiania seksu. A jeśli na początku się buntuje - to zawsze ją można "zmiękczyć" w końcu - jeśli by nie chciała seksu - to by nie zakładała miniówki.
Owszem - ludzie dzielą się na dwie hermetyczne grupy. Gwałcicieli i tych, którzy nie gwałcą.
Tak samo jak - dzielą się na morderców, i tych którzy nie mordują. Co nie zmienia faktu, że człowiek, który kogoś zabije broniąc swojego życia (albo np życia swoich dzieci) nie jest mordercą. To chyba dość proste.
Słownik podaje definicje morderstwa: "przestępstwo, które polega na odebraniu człowiekowi życia".
UsuńTo prawo dodało inne kategorie, aby właśnie rozróżnić np zabójstwo od nieumyślonego spowodowania śmierci. Nie każdy człowiek odbierający życie drugiej osobie jest mordercą, tak samą jest z złodziejami, jak i gwałcicielami.
Na przykład nieraz sa takie przypadki, że kobieta się upije na imprezie i daje znaki mężczyźnie. Jednakże nie mówi"nie", kiedy dochodzi do stosunku. A później po jakimś czasie zgłasza się na policje, ze została zgwałcona. Uważam, że to nie był gwałt, nawet że ta kobieta tego nie chciała i teraz bardzo tego żałuje, ale nie powiedziała "nie". Mężczyzna niczego nie jest winny. Jednakże tych przypadków jest mało, ale są prowadzone postępowania karne. Do tych kobiet bardziej tyczy się ten artykuł, aby nie dawały sygnałów, gdy nie potrafią powiedzieć nie. Tylko pan Piotr poszedł w złą stronę.
UsuńPan Piotr pisze: "Te bodźce mogą być również wysyłane nieświadomie, ale czy wtedy nie wywołają podobnego efektu, który w skrajnym przypadku może doprowadzić do chęci odbycia stosunku seksualnego mimo braku akceptacji jednej ze stron?"
Może pisze o własnym doświadczeniu. Tylko wtedy, taka osoba jest juz gwałcicielem wg moich definicji. Człowiek potrafi swój popęd kontrolować. A czy gwałciciel wybiera ofiary w miniówce? To juz nie wiem.
Co do wypowiedzi Szczuki:"kobieta nigdy, ani świadomie, ani nieświadomie, nie jest seksualnie prowokująca w stosunku do mężczyzny"
To jest w błędzie.
Zależy, co rozumiesz pod pojęciem „seksualnie prowokująca”. Jest mnóstwo substytutów moim mniemaniu bardziej adekwatnym ujęciem, jak choćby proste słowa „atrakcyjna” czy „pociągająca”. Skoro już zadajemy sobie fatygę sięgania po definicje słownikowe, słowo „prowokacja” pociąga za sobą zazwyczaj konotacje zw. jakimś rodzajem agresji, a przynajmniej nakłanianiem do czegoś niecnego. Nie wydaje mi się, żeby chodziło ci o tego rodzaju „znaki”.
UsuńPonadto, wchodząc w apologetykę artykułu, mówisz o zupełnie innym zjawisku, niż ten, o którym sam komentowany tekst traktuje. Po kiego? Sytuacja, kiedy kobieta, która po w pełni koncesualnym stosunku z wyrachowaniem zgłasza nieco inną wersję zajścia na policję (powiedzmy, że w akcie niezbyt imponującej zemsty) to 1) zjawisko rozdmuchane, średnio udokumentowane i oparte w dużej mierze na wyjątkowo odpornym na akcje uświadamiające micie o kobiecie, która czasami „udaje”, że została zgwałcona, dla Bóg wie jakich korzyści; 2) jakby kompletnie odrębny temat.
Secundo: tak się składa, że znam dobrze jedną z osób, które nie powiedziały sakramentalnego „nie”. Dziewczyna dała się przytulić i pocałować. Potem pozwoliła także na szereg innych, szybko eskalujących gestów. Jest ładniutka, nie mówi "nie", więc można dojść do logicznych wniosków, nie? Była wtedy sparaliżowana. Na początku przez inicjalny szok, potem strach, dezorientację, utratę kontroli i pewnie coś jeszcze, o czym nigdy się nie dowiem. Łzy pojawiły się dość szybko, ale napastnik wydawał się zbyt zaabsorbowany swoimi doznaniami. Nie jestem pewna, czy usłyszałby to „nie”, nawet gdyby się pojawiło. Dziewczyna wróciła do domu i nie pisnęła słowa także przez następne kilka dni.
Rozumiem chyba poniekąd, co chcesz powiedzieć. Nie wydaje ci się jednak, że stąpamy tutaj wszyscy po cholernie śliskim gruncie i choćby w związku z łatwością zawalenia delikatnej sprawy, która może się odcisnąć piętnem na całym życiu, ważne jest nie tylko uczenie kobiet tanich (choć zawsze ważnych, jasne) technik asertywności, ale także np. większego wyczulenia facetów na pewne wskazówki, niekoniecznie werbalne i faktu, że w niepewnych sytuacjach czasami lepiej jest wrócić do domu lub zamknąć się w WC i zwalić sobie kolokwialną gruchę? To pierwsze, przynajmniej w stosunku do gwałtów, zdaje się być jak na razie niezbyt skuteczną bronią.
Tak, jestem facetem i tak, to była bliska mi osoba. I nie wiem dlaczego faceci muszą być nadal chujami w tak podstawowych sprawach.
Przepraszam za literówki, ale temat jest emocjonujący, a ja zmęczony i bezradny. Nie tylko w związku z porą. Ciekawe kiedy ludzie uświadomią sobie w końcu, że tysiącem "ale" relatywizują zbrodnię.
Usuń- Damian
Tak, tak, wśród gwałcicieli wielu jest niewinnych, a nawet cierpiących przez to. I tym należy współczuć.
OdpowiedzUsuńCiekawe, że czasami ludzie ćwiczą się latami w czytaniu po to, żeby przestać rozumieć elementarne rzeczy. Ale chyba rozumieją, że bzdurzą, skoro przywołują jakieś sytuacje spotykane w konstelacji Aldebarana.
Nikt nie pisał o niewinności.
OdpowiedzUsuńChciałam tylko szersze spojrzenie naświetlić.
Jakie elementarne rzeczy nie zrozumiała? Co niby nie zrozumiałam? Że gwałt to czyn zły? Że prowokacje nie mają związku z gwałtem?
Zrozumiałam.
Oo dziwo rozumiem dwie strony, co przekazują.
Po prostu nie podoba mi się ani tekst pana Piotra, jak i pana Head Shrinker'a.
Nie zgadzam się z dwoma.
Ależ nikt Cię nie zmusza do tego, by Ci się podobał mój tekst. Tylko bardzo bym prosił bez udawania, że za ową niechęcią stoją jakieś "naukowe" i insze argumenty. No nie podoba się i tyle.
UsuńNie podoba mi się byłoby za mało, chciałam podkreślić, co mi się nie podoba.
UsuńNie podoba mi się dzielenie ludzi na dwie hermetyczne grupy, czy to u złodziei, gwałcicieli czy morderców itd. Chciałam również wytłumaczyć dlaczego. I tyle.
Spadek po kulturze po rozdzielonym oddzielonym od żywych kobiet kulcie idealnej Dziewicy/Matki. Jak powiedział mi kiedyś jeden skinhead "Nigdy nie uderzyłbym kobiety, ale zdarzyło mi się kopać Cygankę. To co innego". Wyrzucenie poza kategorię człowieka/kobiety godnej szacunku działa bez pudła przy tak skonfigurowanych poglądach, bo w praktyce można robić cokolwiek z wyrzuconymi poza nawias społeczności i usprawiedliwiać to ich złym prowadzeniem się / złym charakterem / genami etc.
OdpowiedzUsuńPoruszana tematyka jest dosyć kontrowersyjna. Uważam, że czasami warto opisać różne rzeczy nieco lżej.
OdpowiedzUsuń