piątek, 30 listopada 2012

Ekspansywna troska fanatyków - cz 1

Tym razem skupię się na tym, w jaki sposób fanatycy katoliccy (nie mylić z normalnymi katolikami) odpłacają społeczeństwu za tolerancję. Polska jest krajem bardzo tolerancyjnym pod względem wyznania – o ile rzecz jasna mowa o katolicyzmie. Pewna grupa fanatyków/celebrytów uznała więc, że biedny nasz kraj nad Wisłą jest idealny do robienia kariery medialnej. Fanatyk nie musi się specjalnie starać – casus Terlikowskiego jest tu idealnym przykładem. Człowiek, który pisze ewidentne brednie, w które sam nie wierzy jest zapraszany do telewizji, w której te same brednie może powtarzać. Cejrowski, który zajmuje się zawodowym obrażaniem wszystkich myślących inaczej niż on (czyli większą część społeczeństwa). Hołownia, który pod płaszczykiem ubogiej w „morderców nienarodzonych” retoryki chowa poglądy, których nie powstydziłby się Terlik. I cała czereda ludzi o poglądach, które sprawiłyby, że idealnie odnaleźliby się w dowolnym ustroju totalitarnym – o ile tylko ktoś pozwoliłby im decydować o tym, jak mają postępować inni.

Fanatycy ci w ramach „ewangelizacji” starają się zmusić wszystkich do tego, aby wierzyli w to, w co oni wierzą (a przynajmniej w co udają, że wierzą). Starają się wpływać na ustawodawstwo tak, aby przypadkiem ktoś nie zrobił użytku z tej swojej mitycznej wolnej woli. Oni wiedzą lepiej. Wiedzą lepiej, bo powołują się na „najwyższy autorytet” czyli boga. Kwestią otwartą pozostaje to, w jaki sposób się z nim kontaktują. A muszą się jakoś kontaktować, bo większość z ich wypowiedzi brzmi tak kategorycznie, jakby przekazywali nam informacje z „pierwszej ręki”.

W dobrym tonie (według każdego fanatyka) jest wyzywanie zwolenników wyboru od morderców. Kobiety, które korzystają z antykoncepcji są dla nich dziwkami. Jedno poszkodowane stworzenie argumentowało (na fanpage piknikowym), że pigułki to wynalazek francuskich prostytutek – bo nie czuły nic do swoich klientów. Ergo - kobieta, która stosuje pigułkę jest jak taka francuska prostytutka. Mało tego, owo stworzenie nieszczęsne w ramach krytykowania pigułki dowaliło jeszcze biednej i poczciwej gumce: „po co im były te pigułki? Czyżby kondomy nie działały???”. Idąc dalej – każda kobieta, która nie chce urodzić dziecka „pochodzącego” z gwałtu jest morderczynią. Albo nie wie co robi i trzeba ją koniecznie powstrzymać! Kobieta, która nie chce donosić ciąży w przypadku uszkodzonego płodu, nie powinna mieć możliwości wyboru. Bo co, jeśli „wybierze źle”? Tego rodzaju perełki pojawiają się na FP piknikowym (nieczęsto, bo piknik ma renomę i polityka „pro life free zone” jest przestrzegana). Owe mądrości czerpią pełnymi garściami od swoich idoli (których nazwiska wymieniłem już wcześniej). O tym, że prezerwatywa „uprzedmiotawia” kobietę najwięcej mają do powiedzenia faceci (którzy nie lubią gumek), kobiety (które nigdy nie korzystały z tego rodzaju antykoncepcji) oraz księża (brak komentarza).

Ta dygresja nie wynikała li tylko z chęci podzielenia się przykładami miłości bliźniego, jakie mnie i fanom pikniku serwują wiadome środowiska. Chodziło mi o pokazanie tego, że nie tylko „bossowie” są napastliwi i wulgarni – tego rodzaju retoryka i schematy postępowania przechodzą na ich fanów (skrót od fanatyków). Przez jakiś czas zastanawiałem się nad tym schematem postępowania. Wszak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby katolicy żyli sobie tak jak chcą, postępowali podle swoich praw etc., etc. Cały problem polega na tym, że niektórzy z nich (chcę wierzyć w to, że mniejszość) zamiast skupić się na sobie i swojej rodzinie, skupia się na wszystkim wkoło. Skąd taki a nie inny model postępowania? Dysonans poznawczy się kłania. A konkretnie mechanizmy usuwania tegoż. No bo niby skoro ja nie mogę mieszkać z narzeczoną przed ślubem, to czemu kto inny ma to robić? Jeśli ja nie mogę mieć kochanki, to czemu Kowalski (albo nie daj boże Kowalska) non stop z inną osobą przychodzi do domu? Skoro nam nie wolno korzystać z pigułek, to czemu inni mają mieć takie prawo? Czemu skoro my nie możemy cieszyć się seksem przez cały miesiąc, inni mają się nim cieszyć? I tak dalej, i tak dalej.

Cała ta quasi ewangelizacja ma swoje korzenie w prostym mechanizmie. Ci najbardziej fanatyczni z „ewangelizatorów” czują, że są robieni w konia. Ale jednocześnie dochodzą do wniosku, że jeśli inni będą postępować tak jak oni, to wszystko będzie w porządku. No bo ja kto? Ja mam z czegoś zrezygnować, a inni mają się tym cieszyć? Nie chodzi tu o zwykłą zazdrość – to coś głębszego. Po pewnym czasie bowiem człowiek sam siebie zaczyna przekonywać, że to z czego zrezygnował faktycznie jest złe, musi więc nauczać o tym innych. I naucza - głównie tych, którzy nie chcą być nauczani, bo mają własne rozumy. Całe to gadanie o szkodliwości pigułki to wynik tego, że ktoś bardzo chce wierzyć w to, że jest ona czymś złym, żeby zracjonalizować sobie to, że z niej zrezygnował. Ostatnio furorę robią bzdury o mikroporach w prezerwatywie, które to mikropory są tak wielkie, że prezerwatywa przed niczym w sumie nie chroni (bo według tych teorii nawet plemniki mogą się przedostawać przez te mikropory – ergo może dojść do zapłodnienia!). W tym miejscu można by chwilę pomyśleć i zastanowić się nad tym, po co w takim razie kościół krytykuje gumkę? Skoro nie działa to o żadnym uprzedmiotawianiu nie może być mowy - skoro nie jest skutecznym środkiem antykoncepcyjnym, to nie oznacza „zamknięcia się na dziecko”! Krytycy gumki nieco przeholowali i popadli w „lekkie” sprzeczności. Zdarza się im to dość często (tzn. brnięcie). Przypomnijmy sobie niedawny komentarz jednego z moich ulubionych katolickich celebrytów, Tomka Terlikowskiego, który skomentował był zwycięstwo Obamy: „W USA zwyciężyła antykultura śmierci”. Widać chłopak chciał napisać coś o kulturze śmierci (albo cywilizacji śmierci) i antykulturze – i tak mu się niefortunnie poskładało... Swoista nonszalancja argumentacyjna ma się u nas bardzo dobrze i to nie tylko po prawej stronie, aczkolwiek prawa strona zrobiła z tej nonszalancji niemalże dogmat.

Z racji wewnętrznego przekonania fanatyków o niepodważalnej słuszności własnych poglądów, jakakolwiek dyskusja z fanatykami jest bezcelowa. Oni wiedzą, że mają rację, toteż żaden z argumentów do nich nie przemówi. Przykład? Ostatni przypadek „irlandzki” - kobieta zmarła, bo lekarze uznali, że płód jest ważniejszy od niej. „Frondziarze” skomentowali to tak, że cała sprawa jest zmanipulowana. Zapewne ich zdaniem kobieta sfingowała własną śmierć, żeby zrobić im na złość. Aż dziw bierze, że nikt tej sytuacji nie określił mianem „wyjątku potwierdzającego regułę” - co rzecz jasna miałoby poprawić nastrój mężowi zmarłej (no bo taka wyjątkowa). Ten przykład to nie dowód na moje zafiksowanie tematyczne, a jedynie próba zobrazowania zacietrzewienia pewnych środowisk. Skoro nawet śmierć będąca wynikiem regulacji prawnych, których się domagają może być przez nich potraktowana jako „manipulacja”, to próby poruszania mniej drastycznych tematów będą jeszcze bardziej „obśmiewane”.

Gdyby opór materii dotyczył jedynie dyskusji, byłoby to co najwyżej pocieszne. Ot, zafiksowali się jacyś ludzie, żyją sobie jak chcą, nie wadzą nikomu. Ale nie jest pocieszna sytuacja, w której mniejszość chce dyktować większości jak żyć. A jeśli dodamy do tego Dulszczyzm w wykonaniu fanatyków: „my może nie potrafimy żyć według tych zaleceń, ale inni muszą!”, sytuacja robi się bardzo mało śmieszna. Aczkolwiek wisienką na torcie jest to, że „bossowie” fanatyków domagają się zmian w prawodawstwie opierając się na czymś, w co sami nie wierzą. To, że większość społeczeństwa nie popiera fanatyków i ich dążeń nie przeszkadza bossom - oni i tak wiedzą, że „reprezentują większość”.

Czemu bossowie (Cejrowski, Terlikowski, Hołownia & Co) tak śmiało sobie poczynają? Odpowiedź na to pytanie będzie tematem kolejnej notki.





5 komentarzy:

  1. Ostatani akapit brawa x10!
    Przypomina mi się zrozmowa z koleżanką z grypy, która jest zakonnicą. Rozmowa dotyczyła klauzuli sumienia. Sprawa wyszła nagle w rozmowie, jakies skojarzenie od a do b i padło pytanie "co sądzicie" zanim ktoś się zorientował, że w towarzystwie jest zakonnica. Siostra nawet się nie wahała i powiedziala, ze jej zdaniem jest to przesada, bo każdy z nas po to ma wolną wolę, żeby z niej korzystać i nie możemy wszystkich przestrzeć przed grzechem - od tego będzie Sąd Ostateczny.

    /Cody - chyba mnie dziś blog nie lubi, bo nie daje mi zweryfikowac danych Lja Xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Srsly temat dziur w kondomach powrócił? Wydawało mi się, że pare blogów naukowych (chyba w tym nicprostszego) udowodniło debilizm tej hipotezy, tłumacząc, że owszem, wirus HIV jest wiele razy mniejszy od plemnika, ale cząsteczki tlenu i azotu są jeszcze mniejsze, więc jak można wytłumaczyć fakt, że prezerwatywę da się przerobić na gustowny balonik i sflaczeje toto z reguły po czasie nawet dłuższym niż komercyjne baloniki? Skoro są dziury na wielkość plemnika, to nawet walić powietrze, prezerwatywy nie powinno się dać napełnić wodą! Smutne doświadczenia z przemykania się łódzkimi ulicami w tzw. drugi dzień Świąt Wielkiej Nocy, dowodzą, że najwyraźniej albo żyjemy w innych rzeczywistościach, albo *oni* powinni stanowczo zacząć korzystać z kondomów innej marki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh - Olśnienia doznałem czytając Twój komentarz. Nie tak dawno temu buszując po necie trafiłem na stronę dotyczącą tego "dlaczego kondomy są złe". Tam właśnie przykład z nadmuchiwaniem kondoma był opisany jako dowód na nieskuteczność gumek. Tzn klarował jakiś mędrzec, że "wystarczy nadmuchać i zostawić - powietrze zejdzie - bo przez mikropory się wydostanie!" :)

      Usuń
    2. Serio? Moje dawne doświadczenia wykazywały coś innego, a to były czasy gdy jedyne dostępne produkty tego typu jakoś niespecjalnie unimilały życie. Na szczęście, z mojego ówczesnego punktu widzenia sprawdzały się znakomicie, głównie dlatego, że do podstawowego i zgodnego z instrukcją zastosowania jeszczem wtedy nie dorosło.
      No i skoro powietrze ucieka przez mikropory, to czemu woda się nie wylewa? Molekuła wody jest raptem nieznacznie większa od atomu tlenu (i mniejsza od cząsteczki O2), nawet jak policzymy asocjację i napięcie powierzchniowe to wciąż mamy duużo mniej niż HIV czy plemnik. Wylewać sie więc powinna, zwłaszcza pod ciśnieniem (a ciśnienie było, gwarantuję, mało wody == kiepska bomba wodna).

      Usuń
  3. Hej, widzę tu niezły pomysł na biznes dla krk - "Prezerwatywy z mikroporami, jedyne zalecane przez Watykan". To zdecydowanie wielkie niedopatrzenie, że jeszcze się tym nie zajęli. ;)
    M.

    OdpowiedzUsuń