Tym razem skupię się na tym, w jaki
sposób fanatycy katoliccy (nie mylić z normalnymi katolikami)
odpłacają społeczeństwu za tolerancję. Polska jest krajem bardzo
tolerancyjnym pod względem wyznania – o ile rzecz jasna mowa o
katolicyzmie. Pewna grupa fanatyków/celebrytów uznała więc, że
biedny nasz kraj nad Wisłą jest idealny do robienia kariery
medialnej. Fanatyk nie musi się specjalnie starać – casus
Terlikowskiego jest tu idealnym przykładem. Człowiek, który pisze
ewidentne brednie, w które sam nie wierzy jest zapraszany do
telewizji, w której te same brednie może powtarzać. Cejrowski,
który zajmuje się zawodowym obrażaniem wszystkich myślących
inaczej niż on (czyli większą część społeczeństwa). Hołownia,
który pod płaszczykiem ubogiej w „morderców nienarodzonych”
retoryki chowa poglądy, których nie powstydziłby się Terlik. I
cała czereda ludzi o poglądach, które sprawiłyby, że idealnie
odnaleźliby się w dowolnym ustroju totalitarnym – o ile tylko
ktoś pozwoliłby im decydować o tym, jak mają postępować inni.
Fanatycy ci w ramach „ewangelizacji”
starają się zmusić wszystkich do tego, aby wierzyli w to, w co oni
wierzą (a przynajmniej w co udają, że wierzą). Starają się
wpływać na ustawodawstwo tak, aby przypadkiem ktoś nie zrobił
użytku z tej swojej mitycznej wolnej woli. Oni wiedzą lepiej.
Wiedzą lepiej, bo powołują się na „najwyższy autorytet”
czyli boga. Kwestią otwartą pozostaje to, w jaki sposób się z nim
kontaktują. A muszą się jakoś kontaktować, bo większość z ich
wypowiedzi brzmi tak kategorycznie, jakby przekazywali nam informacje
z „pierwszej ręki”.
W dobrym tonie (według każdego
fanatyka) jest wyzywanie zwolenników wyboru od morderców. Kobiety,
które korzystają z antykoncepcji są dla nich dziwkami. Jedno
poszkodowane stworzenie argumentowało (na fanpage piknikowym), że
pigułki to wynalazek francuskich prostytutek – bo nie czuły nic
do swoich klientów. Ergo - kobieta, która stosuje pigułkę jest
jak taka francuska prostytutka. Mało tego, owo stworzenie
nieszczęsne w ramach krytykowania pigułki dowaliło jeszcze biednej
i poczciwej gumce: „po co im były te pigułki? Czyżby kondomy nie
działały???”. Idąc dalej – każda kobieta, która nie chce
urodzić dziecka „pochodzącego” z gwałtu jest morderczynią.
Albo nie wie co robi i trzeba ją koniecznie powstrzymać! Kobieta,
która nie chce donosić ciąży w przypadku uszkodzonego płodu, nie
powinna mieć możliwości wyboru. Bo co, jeśli „wybierze źle”?
Tego rodzaju perełki pojawiają się na FP piknikowym (nieczęsto,
bo piknik ma renomę i polityka „pro life free zone” jest
przestrzegana). Owe mądrości czerpią pełnymi garściami od swoich
idoli (których nazwiska wymieniłem już wcześniej). O tym, że
prezerwatywa „uprzedmiotawia” kobietę najwięcej mają do
powiedzenia faceci (którzy nie lubią gumek), kobiety (które nigdy
nie korzystały z tego rodzaju antykoncepcji) oraz księża (brak
komentarza).
Ta dygresja nie wynikała li tylko z
chęci podzielenia się przykładami miłości bliźniego, jakie mnie
i fanom pikniku serwują wiadome środowiska. Chodziło mi o
pokazanie tego, że nie tylko „bossowie” są napastliwi i
wulgarni – tego rodzaju retoryka i schematy postępowania
przechodzą na ich fanów (skrót od fanatyków). Przez jakiś czas
zastanawiałem się nad tym schematem postępowania. Wszak nic nie
stoi na przeszkodzie, żeby katolicy żyli sobie tak jak chcą,
postępowali podle swoich praw etc., etc. Cały problem polega na
tym, że niektórzy z nich (chcę wierzyć w to, że mniejszość)
zamiast skupić się na sobie i swojej rodzinie, skupia się na
wszystkim wkoło. Skąd taki a nie inny model postępowania? Dysonans
poznawczy się kłania. A konkretnie mechanizmy usuwania tegoż. No
bo niby skoro ja nie mogę mieszkać z narzeczoną przed ślubem, to
czemu kto inny ma to robić? Jeśli ja nie mogę mieć kochanki, to
czemu Kowalski (albo nie daj boże Kowalska) non stop z inną osobą
przychodzi do domu? Skoro nam nie wolno korzystać z pigułek, to
czemu inni mają mieć takie prawo? Czemu skoro my nie możemy
cieszyć się seksem przez cały miesiąc, inni mają się nim
cieszyć? I tak dalej, i tak dalej.
Cała ta quasi ewangelizacja ma swoje
korzenie w prostym mechanizmie. Ci najbardziej fanatyczni z
„ewangelizatorów” czują, że są robieni w konia. Ale
jednocześnie dochodzą do wniosku, że jeśli inni będą postępować
tak jak oni, to wszystko będzie w porządku. No bo ja kto? Ja mam z
czegoś zrezygnować, a inni mają się tym cieszyć? Nie chodzi tu o
zwykłą zazdrość – to coś głębszego. Po pewnym czasie bowiem
człowiek sam siebie zaczyna przekonywać, że to z czego zrezygnował
faktycznie jest złe, musi więc nauczać o tym innych. I naucza -
głównie tych, którzy nie chcą być nauczani, bo mają własne
rozumy. Całe to gadanie o szkodliwości pigułki to wynik tego, że
ktoś bardzo chce wierzyć w to, że jest ona czymś złym, żeby
zracjonalizować sobie to, że z niej zrezygnował. Ostatnio furorę
robią bzdury o mikroporach w prezerwatywie, które to mikropory są
tak wielkie, że prezerwatywa przed niczym w sumie nie chroni (bo
według tych teorii nawet plemniki mogą się przedostawać przez te
mikropory – ergo może dojść do zapłodnienia!). W tym miejscu
można by chwilę pomyśleć i zastanowić się nad tym, po co w
takim razie kościół krytykuje gumkę? Skoro nie działa to o
żadnym uprzedmiotawianiu nie może być mowy - skoro nie jest
skutecznym środkiem antykoncepcyjnym, to nie oznacza „zamknięcia
się na dziecko”! Krytycy gumki nieco przeholowali i popadli w
„lekkie” sprzeczności. Zdarza się im to dość często (tzn.
brnięcie). Przypomnijmy sobie niedawny komentarz jednego z moich
ulubionych katolickich celebrytów, Tomka Terlikowskiego, który
skomentował był zwycięstwo Obamy: „W USA zwyciężyła
antykultura śmierci”. Widać chłopak chciał napisać coś o
kulturze śmierci (albo cywilizacji śmierci) i antykulturze – i
tak mu się niefortunnie poskładało... Swoista nonszalancja
argumentacyjna ma się u nas bardzo dobrze i to nie tylko po prawej
stronie, aczkolwiek prawa strona zrobiła z tej nonszalancji niemalże
dogmat.
Z racji wewnętrznego przekonania
fanatyków o niepodważalnej słuszności własnych poglądów,
jakakolwiek dyskusja z fanatykami jest bezcelowa. Oni wiedzą, że
mają rację, toteż żaden z argumentów do nich nie przemówi.
Przykład? Ostatni przypadek „irlandzki” - kobieta zmarła, bo
lekarze uznali, że płód jest ważniejszy od niej. „Frondziarze”
skomentowali to tak, że cała sprawa jest zmanipulowana. Zapewne ich
zdaniem kobieta sfingowała własną śmierć, żeby zrobić im na
złość. Aż dziw bierze, że nikt tej sytuacji nie określił
mianem „wyjątku potwierdzającego regułę” - co rzecz jasna
miałoby poprawić nastrój mężowi zmarłej (no bo taka wyjątkowa).
Ten przykład to nie dowód na moje zafiksowanie tematyczne, a
jedynie próba zobrazowania zacietrzewienia pewnych środowisk. Skoro
nawet śmierć będąca wynikiem regulacji prawnych, których się
domagają może być przez nich potraktowana jako „manipulacja”,
to próby poruszania mniej drastycznych tematów będą jeszcze
bardziej „obśmiewane”.
Gdyby opór materii dotyczył jedynie
dyskusji, byłoby to co najwyżej pocieszne. Ot, zafiksowali się
jacyś ludzie, żyją sobie jak chcą, nie wadzą nikomu. Ale nie
jest pocieszna sytuacja, w której mniejszość chce dyktować
większości jak żyć. A jeśli dodamy do tego Dulszczyzm w
wykonaniu fanatyków: „my może nie potrafimy żyć według tych
zaleceń, ale inni muszą!”, sytuacja robi się bardzo mało
śmieszna. Aczkolwiek wisienką na torcie jest to, że „bossowie”
fanatyków domagają się zmian w prawodawstwie opierając się na
czymś, w co sami nie wierzą. To, że większość społeczeństwa
nie popiera fanatyków i ich dążeń nie przeszkadza bossom - oni i
tak wiedzą, że „reprezentują większość”.
Czemu bossowie (Cejrowski, Terlikowski,
Hołownia & Co) tak śmiało sobie poczynają? Odpowiedź na to
pytanie będzie tematem kolejnej notki.
Ostatani akapit brawa x10!
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się zrozmowa z koleżanką z grypy, która jest zakonnicą. Rozmowa dotyczyła klauzuli sumienia. Sprawa wyszła nagle w rozmowie, jakies skojarzenie od a do b i padło pytanie "co sądzicie" zanim ktoś się zorientował, że w towarzystwie jest zakonnica. Siostra nawet się nie wahała i powiedziala, ze jej zdaniem jest to przesada, bo każdy z nas po to ma wolną wolę, żeby z niej korzystać i nie możemy wszystkich przestrzeć przed grzechem - od tego będzie Sąd Ostateczny.
/Cody - chyba mnie dziś blog nie lubi, bo nie daje mi zweryfikowac danych Lja Xd
Srsly temat dziur w kondomach powrócił? Wydawało mi się, że pare blogów naukowych (chyba w tym nicprostszego) udowodniło debilizm tej hipotezy, tłumacząc, że owszem, wirus HIV jest wiele razy mniejszy od plemnika, ale cząsteczki tlenu i azotu są jeszcze mniejsze, więc jak można wytłumaczyć fakt, że prezerwatywę da się przerobić na gustowny balonik i sflaczeje toto z reguły po czasie nawet dłuższym niż komercyjne baloniki? Skoro są dziury na wielkość plemnika, to nawet walić powietrze, prezerwatywy nie powinno się dać napełnić wodą! Smutne doświadczenia z przemykania się łódzkimi ulicami w tzw. drugi dzień Świąt Wielkiej Nocy, dowodzą, że najwyraźniej albo żyjemy w innych rzeczywistościach, albo *oni* powinni stanowczo zacząć korzystać z kondomów innej marki.
OdpowiedzUsuńHeh - Olśnienia doznałem czytając Twój komentarz. Nie tak dawno temu buszując po necie trafiłem na stronę dotyczącą tego "dlaczego kondomy są złe". Tam właśnie przykład z nadmuchiwaniem kondoma był opisany jako dowód na nieskuteczność gumek. Tzn klarował jakiś mędrzec, że "wystarczy nadmuchać i zostawić - powietrze zejdzie - bo przez mikropory się wydostanie!" :)
UsuńSerio? Moje dawne doświadczenia wykazywały coś innego, a to były czasy gdy jedyne dostępne produkty tego typu jakoś niespecjalnie unimilały życie. Na szczęście, z mojego ówczesnego punktu widzenia sprawdzały się znakomicie, głównie dlatego, że do podstawowego i zgodnego z instrukcją zastosowania jeszczem wtedy nie dorosło.
UsuńNo i skoro powietrze ucieka przez mikropory, to czemu woda się nie wylewa? Molekuła wody jest raptem nieznacznie większa od atomu tlenu (i mniejsza od cząsteczki O2), nawet jak policzymy asocjację i napięcie powierzchniowe to wciąż mamy duużo mniej niż HIV czy plemnik. Wylewać sie więc powinna, zwłaszcza pod ciśnieniem (a ciśnienie było, gwarantuję, mało wody == kiepska bomba wodna).
Hej, widzę tu niezły pomysł na biznes dla krk - "Prezerwatywy z mikroporami, jedyne zalecane przez Watykan". To zdecydowanie wielkie niedopatrzenie, że jeszcze się tym nie zajęli. ;)
OdpowiedzUsuńM.