poniedziałek, 23 września 2013

Aborcja w krainie absurdu i głupoty

W najbliższy czwartek (26 września), w naszym ukochanym parlamencie odbędzie się kolejna debata aborcyjna. Tym razem nasi posłowie debatować będą na temat zakazu aborcji w przypadku stwierdzenia ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Czemu będą nad tym debatować? Ano temu, że organizacja obrońców przymusu rodzenia zebrała 400 000 podpisów pod obywatelskim projektem ustawy. Co prawda, wystarczyłoby im 100 000, ale chcieli pokazać swoją siłę. W kwestii tej siły – na samym początku zbierania podpisów pomysłodawcy buńczucznie zapowiadali zebranie miliona (albo i więcej) podpisów i twierdzili, że będzie to bardzo łatwe. Chyba coś nie tak poszło.

Obywatelski projekt ustawy ma to do siebie, że pasowałoby go jakoś uzasadnić. Napisanie takiego uzasadnienia może stanowić problem dla ludzi, których jedynym argumentem jest: „widziałem kawałek płodu + krew = aborcja jest zła”. Tym niemniej, uzasadnienie zostało napisane. Ponieważ debata aborcyjna się zbliża, tedy pomyślałem, że warto te perełki zacytować i opatrzyć komentarzem. Swego czasu zająłem się tym na fanpage, ale tego rodzaju twórczość zasługuje na osobną notkę.

Argumenty, które zaraz zobaczycie, są z gatunku tych wybitnie żenujących. Tym niemniej, ochota na śmianie się z nich przechodzi w momencie, w którym człowiek zda sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie mogą w to uwierzyć.

Na przykład w miarę jak dziecko się rozwija w łonie matki, jego stan zdrowia niejednokrotnie ulega poprawie i choroba z zagrażającej życiu, zmienia się w lżejszą, która nie może już zostać uznana za nieuleczalną.”

I już na samym początku mamy absurd. Z tego fragmentu wynika bowiem, że jeśli odpowiednio długo się poczeka, to nawet nieodwracalne uszkodzenie płodu przestanie być nieodwracalne. Czymś takim, jak dowody na poparcie swojej tezy o „odwracalności nieodwracalnych uszkodzeń płodu”, autorzy nie zaprzątali sobie głowy. I tu bardzo wyraźnie widać to, co się dzieje w momencie, w którym fanatyk religijny wkracza na obcy dla siebie grunt. Fanatyk egzystuje bowiem w świecie dogmatów, w którym to świecie nie ma miejsca na dowody. Wystarczającym dowodem jest bowiem „wewnętrzne przekonanie”.

Nawet w przypadku wad letalnych wykrytych u dzieci w okresie płodowym, aborcja bynajmniej nie zmniejsza cierpień dziecka ani jego rodziców.”

Skąd to wiadomo? Skąd wiadomo, że terminacja ciąży nie zmniejsza cierpień rodziców? Fanatyk religijny to takie stworzenie, które o ile już szuka jakichś informacji, to jedynie tych, pasujących mu do założeń. I owszem - w internecie można znaleźć sporo filmików/tekstów opisujących historie kobiet, które zdecydowały się na urodzenie dziecka wiedząc, że umrze ono w bardzo niedługim czasie (czasem w kilka minut po urodzeniu). Tylko, że słowem kluczem jest w tym przypadku ZDECYDOWAŁY SIĘ. Czy to znaczy, że tego samego trzeba wymagać od wszystkich kobiet? Jeśli jest się bezrefleksyjnym fanatykiem (ja wiem, to pleonazm) – owszem. Fanatykowi nie mieści się w głowie to, że jakaś kobieta może się po prostu bać tego, „co urodzi”. Jeśli ktoś zastanawia się nad tym, dlaczego napisałem „co” zamiast „dziecko”, to niech odwiedzi jakiś zakład medycyny, w którym maja płody w formalinie. Z tego, co usłyszałem (nie miałbym odwagi tego oglądać), niektóre z nich prawie w ogóle nie przypominają ludzi. Deformacje są tak poważne, że nie wiadomo na co człowiek patrzy. Czy któryś z fanatyków odważyłby się na taką wizytę?

Wobec dynamicznego rozwoju medycyny nie sposób też wyrokować że dana choroba jest nieuleczalna.”

Kolejny przykład „chcieizmu” i totalnej ignorancji. Niestety, niektóre choroby są nadal nieuleczalne. Niestety, ludzie nadal na nie umierają. Niestety, nawet dysponując tak rozwiniętą medycyną jak dzisiaj, nie możemy niektórym ludziom pomóc. W niektórych przypadkach możemy jedynie spróbować ulżyć ich cierpieniu. Niestety, czasem dotyczy to dzieci. Niestety, czasem okazuje się, że płód jest tak bardzo zdeformowany, że nie ma najmniejszych szans na przeżycie poza organizmem matki. Niestety, nie pozostaje nam nic innego, jak pogodzić się z tym faktem i liczyć na to, że być może kiedyś medycyna będzie sobie umiała poradzić z przypadkami, które dzisiaj są nieuleczalne.

Projekt ustawy nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządowych.”

Autorzy zapomnieli dopisać: „co prawda świadomi jesteśmy tego, że nasz pomysł może wpędzić w nędzę rodziców takich dzieci, ale jakoś specjalnie nas to nie obchodzi”. Opieka nad niepełnosprawnym członkiem rodziny to gigantyczne nakłady pieniędzy i czasu, nie wspominając już obciążenia psychicznego. Nawiasem mówiąc, przyjaciele zygot sami sobie przeczą. Wszak nie kto inny, jak nadredaktor Terlikowski, napisał ostatnio, że państwo powinno otoczyć opieką rodziców niepełnosprawnych dzieci. No to jak z tym obciążeniem budżetu? Skoro państwo „powinno”, to znaczy, że docelowo przyjaciele zygot chcieliby je obciążyć kosztami swojej ustawy. I bardzo bym prosił o nie zarzucanie mi „przeliczania ludzi na pieniądze” - pretensje należy mieć do autorów tego projektu – nikt im nie kazał pisać o obciążeniu budżetu.

Wreszcie, znając możliwości współczesnej medycyny nie da się jednoznacznie przesądzić, że określone dziecko jest niezdolne do przeżycia poza organizmem matki.”

Pozwolę sobie na parafrazę:

„Wreszcie, znając możliwości współczesnej medycyny, nie da się jednoznacznie przesądzić, że płód z bezmózgowiem całkowitym jest niezdolny do przeżycia poza organizmem matki.”

Za szczególnie niegodziwy trzeba uznać ten aspekt procedury aborcyjnej, który polega na przeznaczaniu dziecka do aborcji na podstawie jedynie prawdopodobieństwa, a orzeczenie o stopniu tego prawdopodobieństwa pozostawia się lekarzowi.”

I znowuż doszło do starcia fanatyzmu z rzeczywistością. Konsultowałem się w tej sprawie ze znajomą, która ma sporą wiedzę w zakresie badań prenatalnych. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, wykrycie wady czasem może być trudne (zależy to od jakości sprzętu, na którym wykonuje się badanie). Tym niemniej, jeśli się wadę wykryje, to mówienie o „prawdopodobieństwie” wystąpienia wady jest albo popisem cynizmu, albo rezultatem niewiedzy. Jeśli na USG płód zamiast mózgu ma czarną plamę, to cytuję, „można mieć pewność, że mózg się tam nie pojawi”. Owszem - badania nie dają 100% pewności (bo medycyna to nie religia – w medycynie nie ma dogmatów), ale jeśli się owo badanie powtórzy i rezultat będzie ten sam, to nie ma mowy o „prawdopodobieństwie” wystąpienia wady.

Ja wiem, że strony przeciwników aborcji roją się od „świadectw” w rodzaju: „lekarz zdiagnozował u mojego dziecka bezmózgowie, ale ja się zdecydowałam na urodzenie dziecka! I co? I jest całkowicie zdrowe”. Wierzę w te świadectwa mniej więcej tak samo, jak w obietnice wyborcze. Pozostaje mieć jedynie nadzieję na to, że kobiety nie uwierzą w ten bełkot. Brutalna prawda jest bowiem taka, że piszącego te słowa nic to nie kosztuje. Natomiast kobietę, która uwierzy w te „świadectwa” i w to, że „diagnoza była na pewno błędna” - może to kosztować wiele.

No i to by było na tyle. Cytatów było więcej, ale wybrałem te najbardziej spektakularne. Ten tekst, nawet jak na standardy przeciwników aborcji, jest żenujący. Nie mam pojęcia, z czego wzięły się te brednie. Tzn. czy jest to wynik skrajnej niewiedzy i niechęci do konsultowania się z ludźmi, którzy tę wiedzę posiadają? Czy też jest to wynik cynizmu i demoralizacji autorów, którzy co prawda wiedzę posiadają, ale są świadomi tego, że napisanie prawdy mogłoby bardzo, ale to bardzo zaszkodzić ich projektowi. No ale jak wiadomo – cel uświęca środki. Pomysłodawcy projektu zrobią wszystko, żeby tylko móc sobie kiedyś powiedzieć:

„Dzięki naszej ciężkiej pracy kobiety nie mogą przerwać ciąży i muszą rodzić dzieci pozbawione mózgu! Mamy nadzieję, że kolejne pokolenia docenią nasz wkład w obronę życia! A każda kobieta, która nie wytrzyma psychicznie widoku swojego ciężko zdeformowanego dziecka i każda, której psychika załamie się po kilku latach opieki nad ciężko upośledzonym dzieckiem, będzie kolejnym dowodem na to, że postępowaliśmy słusznie, składając ten wniosek w sejmie”.

A na sam koniec chciałbym się zwrócić do autorów tych mądrości. Jeśli macie po 15 lat, a wasze wiadomości z zakresu medycyny pochodzą z lekcji religii, być może nie powinniście próbować swoich sił w poruszaniu tematów, o których nie macie pojęcia. Jeśli zaś macie jakieś pojęcie w zakresie medycyny – być może powinniście się zastanowić nad tym, czy nawet Wasz cel uświęca takie środki, jak ordynarne kłamstwa i manipulacja?

Źródło: (dla ludzi o mocnych nerwach)


11 komentarzy:

  1. Rozumiem,że państwo oraz - przede wszystkim - kościół zaopiekują się później matkami, które urodziły chore albo niechciane dzieci. Księża pozakładają w całym kraju przytułki dla samotnych matek albo domy dla sierot i będą zrzekać się wynagrodzenia z kurii biskupiej oraz cały swój dochód z tacy oraz sakramentów przekazywać tym właśnie najbardziej potrzebującym? Nie wspominając już o opiece socjalnej, jaką zapewni to jakże prorodzinne państwo. BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze. Zatem walczcie o prawa zwierząt, które nie potrafią mówić, bo prawa dziecka, które jeszcze nie może mówić nie jest ważne. Wasza ideologia: "dajmy prawa kobietom, ponieważ dzieci na nie nie zasługują".

    Ostatni cytat oczywiście jest dla mnie nieco hmm... a nawet w ogóle dziwny. Bo przeczy temu za czym jest. Każdy człowiek, od poczęcia ma prawo do życia. Wiele osób zasłania się tym, że aborcja ma być "dobrem" dla samego dziecka. Dlaczego nie napiszą wprost, ze chodzi wyłącznie o wygodę? Dlaczego nie walczymy o poprawę bytu takich rodzin i ich dzieci? Dlaczego nie walczymy o to, by te dzieci, które urodzą się chore, w przyszłości, po stracie rodziców miały właściwą opiekę socjalną w instytucjach, w których się będą znajdywały ?

    Każdy z nas chce mieć zdrowe dziecko. Ale czy tym samym mamy prawo dyskryminować dzieci chore ?

    Czym różni się dziecko, które może urodzić się chore, od tego, które może ulec wypadkowi i zostać kaleką do końca życia ? Czy w przypadku kiedy dziecko po kilku latach swego istnienia na świecie, ulegając wypadkowi, stanie się dzieckiem przykutym do łóżka "zasługuje" na śmierć, ponieważ w tym momencie jest chore ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dziecko w trakcie wypadku straci mózg - to nie będzie kaleką do końca życia - będzie martwe. Tak samo martwe jak płód z bezmózgowiem - poza organizmem kobiety.



      Usuń
    2. Następna, która nie ogarnia podstawowych wiadomości.....
      Poza tym, co Was, prolife'owców obchodzą decyzje rodziców na temat nieuleczalnie chorej, skazanej już właściwie na śmierć, istoty? Ona i tak umrze, a oni zostaną sami z tym stresem związanym z porodem dziecka, widokiem jego cierpienia i śmierci itp.
      Jako matka osiwiałabym ze zgryzoty, gdyby mojemu zdrowemu dziecku coś się stało, ale rodzenie dziecka, które miałoby umrzeć zaraz po narodzinach z powodu swojej choroby jest ponad moje możliwości.
      Zajmijcie się może czymś pożytecznym a nie utrudnianiem życia i tak już ciężko doświadczonym przez los rodzicom. Poród to nie wycieczka do Disneylandu! Zmuszanie kobiety do rodzenia w takiej sytuacji jest po prostu bestialskim pokazem bezmyślności.

      Usuń
    3. Natalio, czemu nie rodzisz każdego dziecka z każdego jajeczka, z każdego miesiąca? Kazda miesiączka to potencjalnie zmarnowane zycie!!! Czemu zezwalasz swojemu partnerowi na masturbację? Przecież nie zostało udowodnoine, że plemniki nie odczuwają bólu...

      Usuń
  3. Raczej chodziło mi o nieuleczalne kalectwo i przykucie do łóżka. Czy rodzice mogą waszym zdaniem podjąć decyzję o tym, aby pozbawić życia dziecka (wiek np. 10 lat) tylko dlatego, że po wypadku zostałoby przykute do łóżka ?? Czym ten przypadek różni się od przypadku dziecka, które ma przyjść na ten swiat chore ? odstępem czasowym w jakim to się stanie ? Czy tym, że wypadek jest sytuacją nagłą, a w ciąży człowiek może oswoić się z tą myślą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy kiedykolwiek cierpiałas na takie bóle, że błagałas w myslach o smierć? Cieibe w ogóle obchodzi to cierpiace dziecko, czy jesteś całkowicie zaslepiona swoja ideologią i "moralnością"?

      Usuń
    2. Dziewczyno, czy ty wiesz, co to jest poród? Poród trwający 48 h, przez ostatnie 12 koszmarne bóle krzyżowe, na które znieczulenie - którego w Polsce i tak nie dają - nie działa? Znasz uczucie ulgi, gdy wszystko się kończy i trzymasz ukochane zdrowe dziecko w ramionach? Pewnie nie! Więc pomyśl sobie, jak będzie czuła się matka, która przeszłaby taki poród ze świadomością, że to dziecko umrze po godzinie w wielkim cierpieniu! Ja bym chyba sama błagała już o śmierć w trakcie tego porodu. A zmuszona do rodzenia skoczyła z dachu zaraz po. Nie wiem, jak trzeba być zaślepionym na punkcie życia i je absolutyzować, żeby takich rzeczy nie brać pod uwagę. Życie jest ważne - czy to poczęte dopiero, czy już narodzony człowiek, ale nie stawiajmy świata na opak - ta ciężarna kobieta też żyje, ma swoje uczucia, marzenia i już sama wiadomość o nieuleczalnej, śmiertelnej wadzie płodu jest dla niej wielkim ciosem. Zakaz aborcji i traktowanie jak inkubator w takim przypadku jest bezmyślnym bestialskim okrucieństwem.

      Usuń
  4. A co jeśli technologia i nowoczesna medycyna (dziwne, że nagle konserwy są na tak z nowymi technologiami, WTF?) pochodzi z komórek macierzystych, bądź martwych płodów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli podchodzisz do tematu aborcji tylko poprzez pryzmat "co jeśli" to to nie jest temat dla Ciebie. Życie jest na prawdę więc wyłącz internety i przestań rozpowiadać fantazje które do rzeczywistości mają się nijak.

      Usuń
  5. Dobrze, że taki projekt trafił do sejmu, czasem durne idee muszą się wznieść na sam szczyt tylko po to żeby upaść i już się nie podnieść. Jeśli jednak nie upadnie i jakimś cudem nowelizacja wejdzie w życie to będziemy mieć wówczas wiele milionów wkur.... ludzi i będziemy mieć wówczas wojnę domową którą ten kraj powinien przejść już z wielu innych powodów.

    OdpowiedzUsuń