środa, 22 listopada 2017

Patryk Jaki – człowiek z marketingu politycznego

Po napisaniu tekstu o urojonej biedzie Patryka Jakiego zastanawiałem się nad tym, skąd się bierze pewność siebie i bezczelność spindoktorów Zjednoczonej Prawicy (oraz samego Patryka Jakiego). Trzeba mieć bowiem ich niezmierzone pokłady, żeby próbować zbudować narrację „o biedzie” opierając ją tylko i wyłącznie na tym, że Jaki ma zdjęcie w dresach. Tzn. może inaczej – narrację to sobie można budować w oparciu o cokolwiek, ale zawsze istnieje ryzyko, że ktoś może sprawdzić, na ile jest ona zgodna z prawdą. Czemu więc spindoktorzy Zjednoczonej Prawicy i Jaki mieli to w dupie? Bo się przyzwyczaili do tego, że opozycja (i wspierające ją media) nieszczególnie często sprawdza te narracje. W zeszłym tygodniu „Sieci Prawdy” uraczyły czytelników okładką z Patrykiem Jakim i tytułem „Jaki jestem – pogromca złodziejskiej prywatyzacji  - w mocnym wywiadzie o młodości chłopaka z blokowiska miłości i Warszawie”. Jeśli komuś wydawało się, że szczytem bezczelności był wpis Jakiego, w którym utyskiwał na to, że „pochodzi z biedniejszej rodziny i miał pod górę”, to ten ktoś ma rację – wydawało mu się. Od razu zastrzegam, że pastwić się nad tym wywiadem nie będę w sposób chronologiczny. Po prostu zacznę od największych ściem.


Za grzechy syna



„Dorota Łosiewicz: Zawsze był pan uparty. Przez to ojciec miał problemy…


Patryk Jaki: To jest trudna historia. Gdy zostałem radnym, tata pracował w instytucji podległej ratuszowi. Prezydent wezwał go któregoś dnia i powiedział, że jeśli syn nie zagłosuje za budżetem po jego myśli, wówczas ojciec straci pracę. Tata honorowo nic mi nie powiedział, ja zagłosowałem zgodnie z sumieniem, a ojciec stracił pracę. Po ponad dekadzie od tego zdarzenia sprawiłem, że tata mógł wrócić do pracy, z której go niesłusznie wyrzucono i ma tam duże sukcesy. Jest tytanem pracy.”



Pytanie o „problemy ojca” nie powinno nikogo dziwić. Jaki od pewnego czasu był grillowany za to, że po tym, jak jego kumpel wygrał wybory prezydenckie w Opolu, Jaki senior dostał fuchę w miejskich wodociągach. Sprawa jest o tyle śliska, że wcześniej sam Jaki krytykował innych za nepotyzm. Potrzebował więc odpowiedniej narracji. Łzawa historia o ojcu zwolnionym z pracy za to, że Jaki junior zagłosował „zgodnie z sumieniem” i po 10 latach wraca do pracy, z której go niesłusznie zwolniono, jest narracją wręcz idealną. Sprawdźmy więc, czy ma ona pokrycie w faktach.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty


Z artykułu zamieszczonego na portalu Nowej Trybuny Opolskiej (26-03-2007) mogliśmy się dowiedzieć, że „Ireneusz Jaki odebrał zwolnienie w końcu ubiegłego tygodnia” (czyli albo 22, albo 23 marca). W celu zweryfikowania słów Patryka Jakiego trzeba było poszperać zbiorze uchwał Rady Miasta Opola i sprawdzić, które z nich odnosiły się do budżetu. Uchwały sprzed zwolnienia datowane są na 18-01-2007, 23-02-2007 i 22-03-2007. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że w zbiorze uchwał są dwie datowane na 22 lutego 2007, ale po zapoznaniu się z ich treścią okazuje się, że obie są z 22 marca (ktoś pomylił miesiące). Żeby przekonać się o tym, jak przebiegały głosowania, trzeba zerknąć do protokołów z posiedzeń rady miasta. Żeby was nie zanudzić, nie będę cytował tych protokołów (jeżeli ktoś będzie chciał się z nimi zapoznać, to linki w źródłach znajdzie) i jedynie skrótowo się do nich odniosę. W trakcie głosowań z 18 stycznia uwalono kilka poprawek. 16 głosów było przeciw, zaś 9 było „za”. Nawet jeżeli Jaki był wśród tych głosujących „przeciw”, to jego głos nie był „decydujący”. Przedłożone przez prezydenta Opola poprawki do budżetu, nad którymi głosowano 23 lutego i 22 marca (w trakcie sesji z 22 marca, Patryk Jaki nie był już członkiem PO) przeszły. Więc nawet, jeżeli Patryk Jaki „głosował zgodnie z sumieniem” (czyli „przeciw”), to nie miało to znaczenia. W tym miejscu warto zaznaczyć, że Ireneusz Jaki był długoletnim współpracownikiem Zembaczyńskiego (najpierw w Urzędzie Wojewódzkim, a potem w Urzędzie Miejskim). Trudno więc uwierzyć w to, że Ireneusz Jaki wyleciał z roboty dlatego, że jego syn głosował „nie tak jak trzeba” w sytuacji, w której ten głos i tak nie miał znaczenia. Nawet gdyby chodziło o głosowanie z 18 stycznia (w którym uwalono prezydentowi jego poprawki), to nie bardzo chce mi się wierzyć, że wkurwiony na Ireneusza Jakiego prezydent Zembaczyński czekałby aż 2 miesiące ze zwolnieniem go z pracy. Podsumowując, nie wiadomo czemu Ireneusz Jaki wyleciał z roboty, ale na pewno nie miało to związku z tym, jak głosował jego syn. Tym samym z narracji o „załatwieniu ojcu pracy w ramach sprawiedliwości dziejowej” zostaje nam jedynie „załatwienie ojcu pracy”.


Konflikt ideologiczny z III RP



„Dorota Łosiewicz: A przypomnijmy – radnym był pan z listy Platformy Obywatelskiej.


Patryk Jaki: To były czasy, gdy wszyscy żyli w przekonaniu, że będzie koalicja PO-PiS. To były czasy, gdy Jan Rokita miał być premierem. Zresztą Rokita mi imponował. Proponował szarpnięcie cuglami i radykalną przebudowę państwa. Zgadzałem się z tym myśleniem. Gdy z Platformy wyrzucono Jana Rokitę i odeszła Zyta Gilowska, a PO stała się partią III RP – odszedłem i ja.”


Biorąc pod rozwagę fakt, że Patryk Jaki jest z wykształcenia politologiem, ta wypowiedź to wybitnie spektakularny fuckup. W tym przypadku nie trzeba się specjalnie rozpisywać, wystarczy kilka dat:


21-05-2005 – Zyta Gilowska odchodzi z PO w wyniku konfliktu wewnątrzpartyjnego. 


2006 (konkretnej daty nie mam, bo z sieci zniknęła linkowana przeze mnie w poprzedniej notce strona Patryka Jakiego) – Patryk Jaki wstępuje do Platformy Obywatelskiej.


12-11-2006 – Patryk Jaki dostaje się do Rady Miasta Opola z list Platformy Obywatelskiej.


2007 – (pierwszy kwartał) Patryk Jaki odchodzi z PO i wstępuje do PiS-u.


14-09-2007 – Jan Maria Rokita ogłasza, że nie będzie startował w wyborach parlamentarnych.


2013 (maj)  – Rokita wylatuje z PO za niepłacenie składek.


Tak więc kolejna narracja okazuje się ściemą (lub, jak kto woli, „postprawdą”). Nie dziwi mnie to, że Patryk Jaki wolał nie opowiadać czytelnikom „Sieci Prawdy” o tym, że po zmianie barw partyjnych dostał od nowych kolegów z nowej partii fuchy, dzięki którym jego dochód miesięczny wzrósł o prawie 3,5 tysiąca złotych. Lepiej opowiadać pierdolety o tym, że się odeszło z PO, „bo III RP”.


Sam przeciw wszystkim



„Dorota Łosiewicz: W 2011 r. znów pociągnął pan za sobą tysiące…”



Patryk Jaki: To była trudna kampania. Dostałem się do Sejmu wbrew wszystkim i wszystkiemu. Zepchnięto mnie na niskie miejsce na liście, zabrano środki na kampanię. Nie miałem ani sekundy czasu antenowego. Jednak się uparłem, ciężko pracowałem, sypiałem po kilka godzin na dobę i się udało. Wiedziałem, że jeśli wtedy wypadłbym z życia publicznego, to już nigdy nie zrealizowałbym swoich marzeń o naprawie Polski. Udało się coś, w co nikt nie wierzył, a już w kolejnych wyborach otrzymałem najlepszy wynik dla prawicy w historii w tym regionie (sam zdobyłem dwa mandaty), znów z niższego miejsca.”



Tutaj mamy do czynienia z piękną bajeczką, która bazuje na tym, że większość ludzi nieszczególnie orientuje się w tym, jak wygląda „dostawanie miejsc na listach”. A wygląda ono tak, że jak w 2011 roku dwóch ludzi pożarło się w moim rodzinnym Tarnobrzegu o 14 miejsce na liście PiS, to skończyło się tym, że część lokalnych struktur popierająca kandydaturę człowieka, który się ostatecznie znalazł na listach, wypierdoliła (przy pomocy głosowania) część struktur popierającą innego kandydata. Nie uwierzę w to, żeby na listach wyborczych w okręgu, w którym startował Patryk Jaki nie było walki o te miejsca. Oznacza to, że Patryk Jaki musiał mieć poparcie części lokalnych struktur. W to, że mogli mu przyciąć finanse akurat wierzę (aczkolwiek kluczowe jest „mogli”, bo w słowo Jakiego niespecjalnie wierzę).W wyborach parlamentarnych partyjna kasa idzie na wspieranie ludzi startujących z miejsc „biorących”. Jaki był ósmy na liście PiSu w okręgu, który był zdominowany przez Platformę Obywatelską. Nietrudno więc wyobrazić sobie sytuację, w której struktury partyjne uznały, że lepiej by było pompować kasę w 1-kę (spadochroniarz) i 2-kę (Opolanin).


Jak to się więc stało, że Jaki dostał się z miejsca „niebiorącego”? To proste – musiał mieć spore środki finansowe i sporo ludzi, którzy tyrali na jego wynik. Ktoś musiał rozlepiać jego plakaty, rozdawać ulotki, organizować spotkania z wyborcami, załatwiać sprawy administracyjne i finansowe. Jaki może udawać, że był „jednoosobowym sztabem wyborczym”, ale to bzdura jest. Nawiasem mówiąc, wyjątkowo ubawił mnie fragment „a już w kolejnych wyborach otrzymałem najlepszy wynik dla prawicy w historii w tym regionie”. Patryk Jaki, rzecz jasna, odnosił się do wyborów parlamentarnych z 2015 roku. Co jest o tyle ciekawe, że „kolejnymi wyborami” były dla niego te do Europarlamentu, w których dostał on 3084 głosy, z czego 702 (najwięcej z list Solidarnej Polski) w samym Opolu.


Jeszcze jeden fragment zasługuje na uwagę. Patryk Jaki stwierdził: „Wiedziałem, że jeśli wtedy wypadłbym z życia publicznego, to już nigdy nie zrealizowałbym swoich marzeń o naprawie Polski”. W trakcie wyborów parlamentarnych 2011 Patryk Jaki był radnym miejskim w Opolu i przewodniczącym klubu radnych PiS w radzie miejskiej. Gdyby nie dostał się do Sejmu, to pełniłby mandat radnego do 2014 roku. Nie bardzo wiem, jak się to ma do wizji „wypadnięcia z życia publicznego”.


Człowiek z marketingu politycznego



Tutaj zaprezentuję wam nieco dłuższy fragment, bo jest on, moim zdaniem, wyborny:


„Dorota Łosiewicz: O karierze ministra też pan wtedy raczej nie marzył?



Patryk Jaki: [śmiech] Nie. W ogóle nie darzyliśmy polityków szczególną estymą, aby nie powiedzieć, że obdarzaliśmy ich sporą pogardą. III Rzeczpospolita mocno sobie na to zapracowała.
Była przeżarta korupcją, rosyjskimi wpływami, a Opole to było korupcyjne serce Polski. Miałem poczucie, że ta III RP to tekturowe państwo. Wystarczy dmuchnąć i się przewróci. Widziałem w Opolu, że wymiar sprawiedliwości to farsa. Gdy staliśmy pod tym blokiem, z którego dziś wszyscy się śmieją, nie potrafiliśmy zrozumieć, jak to jest, że gwałciciele dostają kary w zawieszeniu, a mordercy wychodzą na przepustki. Ta złość na krzywdę, którą robią politycy Polsce, we mnie narastała, aż sam chciałem to zmienić.


Dorota Łosiewicz: Pan wybaczy, ale to brzmi mało wiarygodnie, że chłopaki w dresach, którzy cały dzień kopią piłkę, prowadzą dyskusje o korupcji i wymiarze sprawiedliwości.



Patryk Jaki: A jednak. Buntowaliśmy się przeciwko temu, co słyszymy w telewizji. Pod tym blokiem rodziła się też miłość do ojczyzny. To przecież z blokowisk wyrasta polski rap, w którym jest dużo patriotyzmu, ale i dużo pogardy dla polityków oraz rzeczywistości III RP.”



Zacznijmy od elementu humorystycznego, czyli bajań o tym, że na początku lat 2000 „ziomki” stojące pod blokami dyskutowały o III RP. Tzn. nie wiem, być może ja się wychowałem w jakichś innych blokach na tym moim Podkarpaciu (wcześniejsze „Tarnobrzeskie”), ale nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek tam rozmawiał o polityce. Tzn. owszem, rozmawiało się, ale bardziej na zasadzie „koryto to samo, tylko świnie przy nim się zmieniają”, nie zaś o tym, że „to wszystko przez III Rzeczpospolitą”. Owszem, dzisiejsza młodzież interesuje się polityką, ale ówczesna młodzież miała na nią „wyjebane po całości”. Tym niemniej, jeżeli się człowiek w tę wypowiedź wczyta, to może się mu zrobić mniej „śmiesznie”. Zwróciliście może uwagę na to, że ilekroć Patryk Jaki krytykuje „niedomaganie państwa” (korupcja etc.), tylekroć nawiązuje do III RP? Nie jest to rezultat „lepkości tematycznej”, bo w całym wywiadzie Jaki wspomina o III RP sześć razy. Tutaj zaś, kiedy opowiadał o kolegach spod bloku, wspomniał o III RP aż trzy razy, przeciwstawiając ją między innymi patriotyzmowi w polskim rapie. To nie jest żaden przypadek, ani też gaworzenie jakiegoś „gamonia”, ale wzmacnianie przekazu, w myśl którego III RP jest uosobieniem całego zła i „antypatriotyzmu”.


Warto również przyjrzeć się temu, ile razy w wywiadzie pojawia się słowo „blok, blokowisko” etc. Jeżeli wliczymy w to tytuł „Stałem pod blokiem i się tego nie wstydzę”, to w wywiadzie nawiązanie do „bloku” pojawia się 17 (słownie – siedemnaście) razy. Widać więc wyraźnie, że Jaki uznał, że nadal będzie budował wizerunek „chłopaka spod bloku”. Co ciekawe, w wywiadzie nie znajdziecie ani jednego nawiązania do tego, że pochodzi on z „biedniejszej rodziny”. Jaki wspomina o tym, że „mając 16 lat, dorabiał jako dziennikarz sportowy i roznosząc ulotki”, ale to nie to samo, co wcześniejsze utyskiwania o pochodzeniu z „biedniejszej rodziny”. Śmiem twierdzić, że gdyby nie to, że spora liczba ludzi mogła się przekonać o tym, że Jaki łączył biedę z zarabianiem 5,5 tys. zł miesięcznie (w wieku 21 lat), to w wywiadzie roiłoby się również od nawiązań do tej „biedniejszej rodziny” i wzmianek o tym, jak to miał ciężko i ile to on się musiał nazapieprzać zanim został politykiem. Ponieważ „bieda-narracja” się popsuła, Jaki poszedł w inną stronę:


„(...)Niestety praca ministra to 16 godzin na dobę, często przez siedem dni w tygodniu. Brakuje mi czasu na odpoczynek czy spotkania ze znajomymi. Każdy dzień to walka o to, aby jak najwięcej spraw załatwić, jak najwięcej decyzji podjąć. Gdy nie mam siły, często siadam na fotelu, zamykam oczy na 15 minut i myślami wracam na moje boisko pod blokiem, kiedy nie było żadnej presji, nikt od mnie niczego nie chciał.”


Muszę przyznać, że kiedy przeczytałem powyższy fragment po raz pierwszy, parsknąłem śmiechem. Końcówka (o „uwalnianiu się od presji”) brzmi tak, jakby Patryk Jaki naoglądał się „Szybkich i wściekłych” i usiłował sparafrazować Dominica Toretto (Groot był znacznie mniej drewnianą rolą Vina Diesla), który opowiadał o tym, że kiedy bierze udział w wyścigu na ćwierć mili, to „przez te 10 sekund jest wolny, bo nic innego się nie liczy”. Różnica polega na tym, że Patryk Jaki jest wolny przez 15 minut. Potem zaś zdałem sobie sprawę z tego, że ten łzawy przekaz śmieszy mnie dlatego, że nie jest skierowany do mnie, tylko do ludzi, których udało się przekonać, że to „naprawianie Polski” rozumiane jako „walka z układami i elytami” zabiera Jakiemu bardzo dużo czasu. On by sobie chętnie wrócił na to swoje boisko (spotkał się ze znajomymi/etc), ale przecież jest jeszcze tyle do naprawienia, że nie może tego zrobić i może jedynie wspominać stare dobre czasy. Rzecz jasna, „naprawiania Polski” nie ułatwiają mu układy i elyty, które go zwalczają...


Ktoś może w tym momencie powiedzieć: „No, ale przecież przez cały ten tekst udowadniałeś, że gość mija się z prawdą, a teraz usiłujesz tłumaczyć, że jest jakimś nindżą od marketingu politycznego”. Prawda jest taka, że jedno wcale nie wyklucza drugiego. To, że Jaki przyzwyczaił się, że może budować swoje narracje w oparciu o łatwe do zweryfikowania bzdury, nie czyni z niego niegroźnego dresiarza, który przez przypadek dostał się do polityki. Owszem, Jaki dostał się „do polityki” dzięki koneksjom swojego ojca, który w owym czasie był notablem (i dlatego Jaki dostał miejsce na listach do Rady Miasta w „biorącym” okręgu). Ale jego dalsza kariera to już jego własna robota. Owszem, w 2011 miał sztab ludzi, którzy wyszarpali dla niego mandat, choć startował z 8-go miejsca, ale ten sztab nie wziął się z powietrza. Czy „pocieszny dresiarz” budowałby sobie własny układ polityczny, który, w razie czego, może mu zapewnić miękkie lądowanie (gdyby padł w wyborach parlamentarnych)? Czy pocieszny dresiarz potrafiłby momentalnie „skręcić” narrację, którą „odbił” hasło Gazety.pl „stał pod blokiem”? Owszem, spektakularnie się wyjebał na tej swojej udawanej biedzie, ale wcale się na tym wyjebać nie musiał. Zwróćcie uwagę na to, że wywiad z „Sieci Prawdy” pojawił się ponad tydzień temu i nikt się nad nim jeszcze nie pochylił, choć jest w nim sporo fragmentów „nie do obrony” (ja poruszyłem tylko te kwestie, które byłem w stanie zweryfikować, ale na pewno jest tam tego więcej). W kontekście powyższego nie dziwię się Jakiemu, że opowiada te swoje banialuki i praktycznie nie liczy się z tym, że ktoś powie „sprawdzam”.


Jakiś czas temu szukałem sobie zdjęć do memów (żeby mieć kilka na podorędziu). Akurat grzebałem za zdjęciami Jakiego i zupełnym przypadkiem trafiłem na artykuł na jakimś portaliku „Niezależna Gazeta Obywatelska nie tylko w Opolu”. Artykuł ów powstał w czasie, w którym Jaki był jeszcze radnym opolskim. Opatrzono go kilkoma zdjęciami, ale facjatę Jakiego widać na dwóch z nich. Na jednym z nich (które mogło wam gdzieś mignąć) Jaki pozuje w niebieskiej czapce malarskiej i koszulce a'la „Seba” na tle ściany (do połowy obłożonej płytkami, a dalej pomalowanej na pomarańczowo).  Jednak moją uwagę zwróciło drugie zdjęcie, na którym Jaki siedzi na tle zarzuconego książkami parapetu. Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby chciał się lansować „na tle książek”, bo jest tam między innymi „Polactwo” Ziemkiewicza, którego Jaki w rozmowie z portalem zachwalał. Tylko, że poza Ziemkiewiczem było tam również trochę książek (rozpoznałem 6 z nich, bo zdjęcie nie powala rozdzielczością) o perswazji, retoryce, komunikacji politycznej i organizowaniu kampanii wyborczych. Jaki ich tam raczej celowo nie umieścił, bo nawet początkujący polityk nie będzie się chciał lansować na tle tych konkretnych książek. To by było trochę tak, jakby zrobił sobie zdjęcie na tle swojego spindoktora. Wątpię w to, żeby ten parapet stanowił jedyną półkę z książkami o tej tematyce, które w owym czasie posiadał. Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie uważam Patryka Jakiego za jakiegoś „genialnego spindoktora”, ale przestrzegałbym przed traktowaniem go jak kretyna tylko i wyłącznie dlatego, że ma facjatę Seby i kiedyś popierdalał w dresach.

Źródła:

„Sieci Prawdy” nr 46 (259) 2017 (13–19 listopada)

Artykuł o zwolnieniu Ireneusza Jakiego:



Protokół z posiedzenia, które odbyło się 2007-01-18


Protokół z posiedzenia, które odbyło się 2007-02-23

http://www.opole.pl/protokol-nr-vii07-z-dnia-2007-02-23-z-v-kadencji/


Protokół z posiedzenia, które odbyło się 2007-03-22

Gilowska odchodzi z PO (niestety, nie ma bezpośredniego odnośnika i trza sobie poscrollować do 21-05)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Maj_2005


Jaki zostaje opolskim miejskim radnym z list PO


Rokita rezygnuje z kandydowania w wyborach


Rokita został wyrzucony w 2013

https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/jan-rokita-usuniety-z-po-za-nieplacenie-skladek,332062.html


Wybory 2011


Eurowybory 2014:


Wywiad z Jakim na portalu „Niezależna Gazeta Obywatelska nie tylko w Opolu”

http://www.ngopole.pl/2011/09/02/znani-jakich-nie-znacie-%E2%80%9Epotrafie-pomalowac-dom-wymienic-oswietlenie-zamontowac-polki%E2%80%9D-%E2%80%93-z-patrykiem-jakim-szefem-klubu-radnych-pis-w-radzie-miasta-opole-rozmawia-tomasz/

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie ja nigdy się nie interesowałem jeszcze marketingiem politycznym i nie wiem czy będę z nim kiedykolwiek związany. Jak dla mnie fajnie można realizować cele marketingowe przy pomocy marketing automation. Czytałem o tym na stronie https://push-ad.com/blog/jak-realizowac-cele-marketingowe-za-pomoca-narzedzi-marketing-automation/ i jestem zdania, ze fajnie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat ja tymi kwestiami się nie interesuję i jeśli chodzi o marketing internetowy o dla mnie najlepszym wyborem jest pozycjonowanie stron www. Po przeczytaniu wpisu https://www.reklama.pl/aktualnosci/szczegoly/co-to-jest-seo,11478 już teraz wiem co to jest SEO i chcę się tego uczyć.

    OdpowiedzUsuń