poniedziałek, 22 maja 2017

Sprawiedliwość, sprawiedliwością, a sąd musi być po naszej stronie, czyli o „udoskonalaniu sądownictwa” w Polsce

Partia rządząca twierdzi, że chodzi jej o „poprawę sytuacji w sądownictwie”. Rząd wspierają zaś influencerzy, bardzo umiejętnie budujący narracje, według której sądownictwo w Polsce trzeba „zaorać”, bo: sądy działają przewlekle, bo wszyscy sędziowie to „sitwa” (i „element układu”), bo za dużo zarabiają, bo nie ponoszą odpowiedzialności za skandaliczne wyroki/etc/etc. Ta metoda „zohydzania” jest w Polsce doskonale znana i stosowana przez praktycznie wszystkie opcje polityczne. Tym niemniej, PiS tę metodę podniósł do rangi sztuki. Jest to dla tej partii o tyle łatwe, że wcześniej zbudowała ona narrację o wszechwładnym „układzie” (rzecz jasna, postkomunistycznym), który rządzi Polską, z którym to „układem” partia Jarosława Kaczyńskiego walczy (od momentu, w którym Jarosław ów układ wymyślił). Każdy, kogo PiS weźmie na celownik, automatycznie staje się częścią tego "układu". W jakiż to sposób PiS chce walczyć z tym „układem”? W bardzo prosty, otóż nieistniejący układ PiS chce zastąpić prawdziwym, sterowanym przez polityków tejże formacji. „Reforma sądownictwa” idealnie tego dowodzi.

Głównym założeniem tej reformy jest bowiem to, żeby Sejm wybierał wszystkich członków Krajowej Rady Sądownictwa. Prócz tego Minister ma samodzielnie powoływać i odwoływać prezesów sądów (dyrektorów już teraz może powoływać). Niestety, nie jest to zbyt „medialna” problematyka. Poza tym, na pierwszy rzut oka, wygląda to tak, że „jakaś tam kolejna partia, robi jakieś tam zmiany, w jakiejś tam Krajowej Radzie Sądownictwa i przy powoływaniu prezesów/dyrektorów sądów”. Tym samym, podejście „co mnie to obchodzi” jest całkowicie zrozumiałe.

Przyznaje, że nie bardzo się zagłębiałem w „antyPiSowską” narrację, ale wydaje mi się, że tam raczej nikt łopatologicznie nie wytłumaczył – co się stanie, jak rządząca partia/koalicja (dowolna, partia, bo PiS nie będzie rządził do końca świata i o jeden dzień dłużej), będzie decydowała o tym, kto zasiada w KRS i o tym, kto jest prezesem/dyrektorem sądu.

W telegraficznym skrócie: partia rządząca będzie miała niemalże bezpośredni wpływ na to, kto zostanie sędzią (poprzez utrącanie „nieprawilnych” kandydatów). Będzie miała również wpływ na to, gdzie orzekają jacy sędziowie (bo „nieprawilnego”, będzie można wysłać „w delegację” do sądu, w którym sporo spraw zaległych jest). Będzie mogła również decydować o tym, jaki sędzia będzie orzekał w jakiej sprawie. To ostatnie nie jest proste, ale całkowicie wykonalne. Osobną kwestią jest to, że PiS zapowiada „usprawnienie” przydzielania spraw sędziom, więc, znając ich dotychczasowe dokonania w zakresie „usprawniania czegokolwiek”, obstawiam, że chodzi o ułatwienie centralnego sterowania tym, kto dostanie jaką sprawę.

Jeżeli ktoś w tym momencie pomyślał sobie „kurwa, przecież te narzędzia dadzą rządzącej partii/koalicji niemalże bezpośredni wpływ na orzecznictwo”, to pomyślał sobie bardzo dobrze. Teraz rządzący mogą ukręcić łeb śledztwu, bo kontrolują prokuratury (vide umorzenie śledztwa w sprawie ksenofobicznego rzygu jednej Walkirii z ONR), tyle że to nie zawsze wystarczy, bo czasem sprawa jest bardzo głośna. No a po tym, jak „niewygodna” dla rządzących sprawa trafi do sądu, to już trochę loteria jest. Owszem, sędzia może chcieć się przypodobać władzy (w każdym środowisku są takie jednostki), ale nigdy nie ma pewności, że trafi się na takiego sędziego. No chyba, że kontroluje się to, który sędzia dostanie jaką sprawę, nieprawdaż? Poza tym, przy pomocy tych narzędzi można (przy użyciu metody kija i marchewki) bez problemu „złamać” środowisko sędziowskie i skłonić je do tego, żeby się nie stawiało władzy. Rzecz jasna, są ludzie odporni na presje, ale tych będzie można „zesłać” do jakiegoś sądu, który jest zapchany na „naście lat” i zadbać o to, żeby dostawali tylko takie sprawy, które władzy nie obchodzą. Nie wiadomo również, jak będą wyglądały dyscyplinarki „po dobrej zmianie”, ale można założyć, że PiS nie pozwoli na to, żeby umknął mu taki łakomy kąsek jak możliwość wypieprzenia sędziego.

No dobrze, ktoś może powiedzieć, „ale co to wszystko oznacza dla przeciętnego suwerena, czyli mnie?” Bardzo wiele. Jeżeli bowiem przeciętny suweren będzie się sądził z jakimkolwiek członkiem/politykiem partii rządzącej (albo członkiem rodziny/kolegą/etc polityka), względnie z instytucją bezpośrednio podlegającą rządowi (albo np. radzie miasta, w której większość ma aktualnie rządząca partia) – to chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, kto będzie miał większe szanse w takim sporze? Nie, nie twierdzę, że zawsze w sporze zwykły obywatel vs polityk/działacz partii rację ma ten pierwszy. Tyle, że jeżeli akurat tak będzie, to temu pierwszemu na niewiele się to zda w sytuacji, w której koledzy tego drugiego mogą wpływać na sędziów.

A co w sytuacji, w której polityk/działacz/etc partii rządzącej popadnie w konflikt z prawem (bo przecież nie zawsze musi chodzić o sytuacje, w której taki polityk sądzi się z suwerenem)? No wtedy, to będzie tak, jakby ten polityk/działacz miał w zanadrzu kartę „wychodzisz wolny z więzienia”. Nietrudno sobie też wyobrazić sytuacje, w których sąd zostanie wykorzystany do „zemsty” na jakimś obywatelu (bo np. podpał kiedyś politykowi/działaczowi). Najłatwiej będzie z tych „udogodnień” skorzystać ludziom z pieniędzmi. Bo tacy ludzie będą mogli np. sponsorować kampanie wyborcze działaczy konkretnej partii, w zamian za obietnice pomocy w sytuacji, w której „powinie im się noga”. Każdy, kto ma odrobinę wyobraźni, jest w stanie sobie wyobrazić trotyliard negatywnych efektów tej „reformy”.

Prawda jest taka, że po 89 roku, żadna z partii nie miała takiej władzy nad sądami, jaką chce sobie przyznać PiS. Prawda jest też taka, że ŻADNA partia nie powinna mieć takiej władzy. I tu dochodzimy do największego paradoksu – ci, którzy najgłośniej drą mordy „precz z komuną” - to ci sami, którzy chcą aby partia/koalicja rządząca sprawowała bezpośrednią władzę nad sądami. Czy trzeba komukolwiek przypominać, jaki ustrój panował w Polsce w czasach, w których władza miała bezpośredni wpływ na wyroki wydawane przez sędziów i mogła nimi bezproblemowo sterować?

Źródła:



http://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/301229945-Zbigniew-Ziobro-sady-czeka-reforma.html#ap-4



http://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/303129993-Reforma-Ziobry-korupcja-w-sadownictwie-to-problem-marginalny.html#ap-1


http://www.rp.pl/Rzad-PiS/170308992-Patryk-Jaki-Jestem-zwolennikiem-powszechnych-wyborow-sedziow.html#ap-1



2 komentarze:

  1. Na pewno przy problemach prawnych trzeba postawić na solidnego prawnika. Nie ważne jest jaką wagę ma sprawa, ktoś musi was odpowiednio pokierować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wpis. Dzieki! Według mnie ostatnią deską ratunku, która niejednokrotnie może ocalić skórę jest dobra Kancelarię Adwokacką.

    OdpowiedzUsuń