Od pewnego czasu (mniej więcej od
momentu, w którym PiS przerżnął wybory w 2007 roku) prawica w
Polsce usiłuje przekonać wszystkich Polaków do tego, że
najbardziej uciskanymi ludźmi w naszym kraju są „prawdziwi
patrioci” - czyli kibole. Kibola nie należy mylić z normalnym
kibicem, który chodzi na mecze w celu dopingowania własnej drużyny
piłkarskiej (i nie tylko piłkarskiej).
Kibol – to nie jest zwykły kibic.
Kibol to człowiek, który nie widzi nic zdrożnego w rozwaleniu
komuś łba kijem baseballowym. Kibol to człowiek, który nie widzi
nic zdrożnego w obrzucaniu autobusu cegłami. Kibol lubi od czasu do
czasu komuś spuścić łomot. Jeśli trafi na innego kibola, mnie
nic do tego, ale czasem pechowo obrywają ludzie, którzy po prostu
trafili na kibola w złym nastroju. Kibol wybije zęby komuś kto ma
„nie taki jak trzeba” szalik.
Wszyscy ludzie w Polsce (ci którzy
mieli styczność z kibolami) wiedzą o tym. Wszyscy – prócz
prawicowych polityków i prawicowych publicystów. Oszczędzę
czytelnikom listy nazwisk najzagorzalszych obrońców kibolstwa, bo
lista ta zajęła by pewnie stronę formatu A4. Jeśli ktoś ciekawy,
to bez problemu może znaleźć na prawicowych portalach teksty
opisujące „niepokornych patriotów” czyli – kiboli. Jeśli mam
być szczery – polityków rozumiem, polityk to zwierze, które
zrobi wszystko li tylko po to, żeby ktoś na niego zagłosował.
Publicystów natomiast ni cholery nie rozumiem. Rozumiałbym takich,
którzy byliby bezpośrednio sponsorowani przez kiboli – bądź też
przez partie, którym zależy na poparciu kiboli. Nie rozumiem
natomiast zdrowego na umyśle człowieka, który z własnej
nieprzymuszonej woli pisze felieton, artykuł etc, broniący kiboli.
Publicyści bronią kiboli twierdząc,
że media ich (kiboli) „przedstawiają zawsze źle!” Ten rodzaj
argumentacji do mnie w ogóle nie przemawia, bowiem swego czasu
bardzo dobrze znałem kiboli z mojego miejscowego klubu (Siarka
Tarnobrzeg). Z jednym z nich chodziłem do klasy i był to mój
bardzo dobry znajomy w owym czasie. Lubiliśmy się i pewnie dlatego
sporo mi opowiadał. A opowiadał np. jak to pojechali na mecz z
Motorem Lublin i policjanci obili ich pałami. Niby nihil novi, ale
on to dobrze wspominał, bo pały miały inny kolor niż te, którymi
zazwyczaj policja ich okładała. Opowiadał jak to jeden z jego
ziomków przypieprzył policjantowi w łeb ciężką płytą
chodnikową (policjant wyżył, ale wylądował w szpitalu ze
wstrząsem mózgu). Opowiadał jak to w 5 osób przegonili po mieście
10 osobową bandę kiboli Stali Mielec. Ciekawostką było to, że
kibole Stali mieli ze sobą kije baseballowe, a mój znajomy z
kumplami gonili ich z gołymi rękami. Takich opowieści znam multum.
Łączy je jedno – zwykli „normalni” (niezależnie od tego jak
ta norma będzie pojmowana) ludzie nie bawią się w coś takiego. To
jest najnormalniejszy w świecie bandytyzm. Prócz tego znajomego
znałem kupę innych kiboli (małe miasto – różnych ludzi się
znało) – tym samym moje wiadomości dotyczące środowiska kiboli
wykraczają poza to czym karmią nas media. Mając te wszystkie
informacje, nie powiedziałbym, żeby media jakoś specjalnie
krzywdząco traktowały kiboli. To nie tak, że media ich w złym
świetle przedstawiają - ciężko kiboli w innym niż „złe”
świetle przedstawić.
Pamiętam bardzo dobrze pewno zdarzenie
sprzed jakichś 11-12 lat. Jechaliśmy z moim świętej pamięci
ojcem do dziadków, przed nami telepał się PKS (jakiś stary
autosan) W pewnym momencie minęliśmy przystanek, na którym stało
a gdzieś tak z 50-60 kiboli. Jakeśmy ich mijali, okazało się, że
w autobusie też kibole jadą i zaczęło się machanie „wrogimi”
szalikami. Kibole z przystanku rzucili paroma kurwami (słychać było
nawet przez zasunięte szyby) i pewnie wszystko by się dobrze
skończyło, gdyby nie jeden szczegół. Tym szczegółem był jakiś
remont na drodze, który zakorkował ulice na parę minut (jechało
się na wahadło). Pierwszy raz w życiu widziałem wtedy bydło,
które obrzuciło autobus cegłami i kostkami brukowymi. Prócz
autobusu ucierpiały również auta, które stały obok niego. Kilka
wybitych szyb, powgniatane blachy, zbite reflektory. Myśmy mieli
bardzo bezpieczne miejsce, bo owo rzucające cegłami bydło stało
obok nas, tym samym ryzyko, oberwania cegłą było niskie.
Aczkolwiek człowiek w takim momencie zastanawia się nad tym, co
będzie jak bydło się znudzi rzucaniem cegłami w autobus i zacznie
demolować auta stojące w korku? Na szczęście nas nie
„zdemolowali”. Czytałem potem w prasie regionalnej, że
policmajstry część tych kiboli wyłapali. Ale to nie zmienia
faktu, że dla tych ludzi, dla kiboli, dla „niepokornych patriotów”
rzucanie cegłami w autobus to coś naturalnego.
Niech mi ktoś teraz odpowie na jedno
pytanie – na czym ma niby polegać przedstawianie tych ludzi w
„złym świetle”?
Większości Polaków kibolstwo nie
kojarzy się z niczym pozytywnym, i jest to w mojej opinii całkowicie
zrozumiałe. Każdy kto miał styczność (choć raz w życiu) z
bydłem demolującym miasto, rzucającym cegłami w samochody,
ganiającym się z kijami baseballowymi po ulicach etc – ma
ugruntowaną opinie na temat kiboli i żeby zmienić tę opinie,
kibole musieli by wynaleźć lek na raka.
Swego czasu dyskutowałem na temat
kibolstwa z jednym znajomym. Znajomy twierdził, że kibole nie są
wcale źli, że mają takie samo prawo do przebywania w miejscu
publicznym (chodziło o udział w imprezach masowych) jak każdy inny
człowiek, że media przesadzają i tak dalej i tak dalej. Zadałem
mu jedno pytanie: „Miałeś kiedyś styczność z kibolami
prawdziwymi?”. Odpowiedź była łatwa do przewidzenia – „nie,
nie miałem”. I być może taki sam problem mają publicyści i
prawicowcy. Im kibole nie kojarzą się z niczym złym, ponieważ od
dłuższego czasu żyją pod pewnego rodzaju kloszem. Pod takim
kloszem żyje się fajnie, ale niestety człowiek spod klosza traci
kontakt z rzeczywistością. Choć rzecz jasna jemu samemu wydaje
się, że on wszystko bardzo wyraźnie widzi. I zapewne takiemu
publicyście (o politykach nie wspominając) wydaje się, że o
kibolach wie więcej niż Kowalski, który od tych kiboli dostał po
mordzie, tylko dlatego, że im się nudziło.
Przeciętny Kowalski, usłyszawszy o
tym, że „w Gdyni doszło do zadymy, w której brali udział
pseudokibice i załoga meksykańskiego statku” - to winę za
wywołanie burdy automatycznie przypisze kibolom. Tylko, że wbrew
temu co nam usiłują wmówić „niezależni prawicowi dziennikarze”
(zapewne dlatego niezależni, że nikt im nie płaci za pisanie –
żywią się promieniami słonecznymi) tej winy nie przypisuje się
kibolom dlatego, że „TVN manipuluje ludźmi”. Wina za wywołanie
zadymy przypisywana jest kibolom dlatego, że w 99,99% przypadków
właśnie to kibole zadymy wywoływali.
Czemu więc prawicowi publicyści
usiłują przekonywać ludzi do tego, że ich pupile-kibole to są „w
sumie fajne chłopaki, tylko media ich nie lubią i im czarny PR
robią”? Zastanawia mnie to, czy oni naprawdę wierzą w to co
piszą (bo pod kloszami ciężko spotkać kibolstwo)? Czy też może
z czystego wyrachowania piszą te swoje mądrości. Wiadomo bowiem,
że brednie przyciągają kliki w Internecie, a to się z kolei
przekłada na wpływy z reklamy. Choć może ja na to patrzę ze złej
strony. Może chodzi po prostu o prymitywne włażenie w dupę
partiom, które wbrew deklaracjom, nie mają nic przeciwko temu, żeby
bandyci na nich głosowali.
Pieknie to skomentowali Kowalczuk i Watly
OdpowiedzUsuńhttp://youtu.be/eRENhrvk1tQ
Z czystego wyrachowania piszą. To są po prostu cyniczne obłudne skurwysyny i tyle.
OdpowiedzUsuńPrzejazd pociągiem z kibolami w tylnych wagonach to juz dla mnie dramat byl. Pomijajac to, ze pociag mial przez nich poltoragodzinne spoznienie, to jak z nuego wysiadalam, zaczeli rzucac jednoznacznymi tekstami, a jak w ramach odmowy pokazalam srodkowy palec - gdzies 2-3 metry ode mnie wyladowala petarda. Dziekuje bardzo za cos takiego, takie bydlo powinno sie izolowac. A jeszcze mialam nadzieje, bo pan, ktory jechal ze mna w przedziale opowiadal, ze jedzie z nimi od samego poczatku, ale to wyjatkowo spokojna grupa jest.
OdpowiedzUsuńI na takie dictum prawicowa publicystyka znajdzie odpowiedź. W ich opinii kibole jak kibole, ale młodzież jadąca na przystanek Woodstock to się dopiero zachowuje. Bodajże na portalu wpolityce ostatnio "anonimowy list do redakcji" był, w którym ktoś rozpaczał nad tym jak to agresywni ludzie (jadący na Woodstock) będący pod wpływem marihuany - terroryzowali pasażerów. Ciekawe czy którykolwiek z tych publicystów miał przyjemność przebywania w jednym pociągu z kibolami. Pewnie nie, bo kibole intercity to raczej nie jeżdżą...
UsuńPamiętacie Euro 2012 i bójkę przy okazji marszu rosyjskich kibiców z okazji rocznicy upadku komunizmu?
OdpowiedzUsuńPoszłam tam, bo wiedziałam, że kiboli aż ręce świerzbią, chciałam na własne oczy zobaczyć jak to będzie wyglądać. Wysiadłam z metra i szłam na piechotę do ronda de Gaulle'a, czyli jakieś 400 metrów do miejsca gdzie wszystko się miało zacząć. Przede mną szła grupka Rosja, z tego co zrozumiałam z Krasnojarska - ojciec pod 60, nastoletnie dzieci, koledzy, żony, wszyscy w kolorach drużyny, z flagami. Po prostu szli. Tuż przed rondem zaczęły się na nich sypać 'ruskie kurwy', przy samym rondzie to już był tłum kiboli z szalikami na twarzach i w kapturach, którzy rzucili się na tę rodzinę. Ze dwudziestu kolesi rzuciło się na tego starszego człowieka, zagonili go między tramwaj a barierkę i tam zaczęli go kopać jak upadł na ziemię, starszego faceta, który przyjechał z rodziną na mecz.
Tyle tylko, że prawie natychiast z bram wypadli też policjanci w cywilach i zaczęli ich skuwać. Wiecie, wtedy 'sprowokowali' Rosjanie, teraz Meksykanie, za moment skatują kogoś, bo 'prowokacyjnie' spojrzał. Jak ktoś nie widzi analogii między tym a Niemcami w latach trzydziestych to jest idiotą - kryzys, durne osiłki, które muszą się wykazać i kurdupel z obsesją władzy, który obiecuje im złote góry.