czwartek, 3 stycznia 2013

Polska cwaniactwem silna!

Na moim piętrze, „drzwi w drzwi” ze mną mieszka pewna rodzina. Rodzina dość zasobna. Dwa sportowe (kilkuletnie) auta na parkingu, w lecie pan domu wozi się motocyklem (też dość drogim), młodszy syn jeździ rowerem wartym niewiele mniej od mojego auta. Odzienie w jakim się pokazują sąsiedzi również prima sort. Na pierwszy rzut oka – bogaci ludzie. Ale to tylko złudzenie!

Pewna znajoma mi osoba razu któregoś przy piwie powiedziała mi, że moi sąsiedzi starali się o dodatek mieszkaniowy. Co to takiego ten dodatek? Ano pomoc społeczna dopłaca biednym ludziom (których nie stać na opłaty "mieszkaniowe") do czynszu. Dodatek w onym czasie maksymalny wynosił chyba 300 złotych. Popatrzyłem na znajomego i zapytałem czy nie ogłupiał przypadkiem.

- No jak to? Pytam się – widać, że forsiaści ludzie. Jakim cudem? - To proste - odpowiedział znajomy. W celu uzyskania dodatku nie trzeba wcale żadnego wyciągu z Urzędu Skarbowego z całego roku (czyli tego, co musieli składać ludzie starający się o akademik, na ten przykład). Nie, nie - wystarczy mieć „odpowiedni” dochód brutto z trzech miesięcy. Nadal nie byłem przekonany, mając przed oczami te sportowe auta i ogólnie „wrażenie posiadania pieniędzy”. Znajomy objaśnił: prowadząc działalność gospodarczą można bez problemu ów dodatek uzyskać – pod warunkiem, że się ma nieregularne przychody. Wystarczy tak sobie płatności faktur ustawić, żeby mieć 3-miesięczną lukę w dochodach. W następnym miesiącu możecie mieć i 500.000 złotych przychodu – nikogo to nie obchodzi. Dodatek jest wasz. Zadumałem się nad tym faktem. Sąsiedzi koniec końców dodatku nie otrzymali., ale tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś się pochylił nad wnioskiem. Sąsiadka ponoć (gdy urzędnik chciał się umówić na spotkanie, do którego miał prawo) powiedziała jedynie „wcześniej nikt do nas nie przychodził i dodatek otrzymywaliśmy bez problemu”.

Zapytałem znajomego czy to jest wyjątek czy też norma? Odpowiedzi się spodziewacie zapewne – norma. Właściciel kilku dobrze prosperujących biznesów pobiera dodatek mieszkaniowy. Dlaczego? Bo formalnie biznesy należą do małżonki, a on (na papierach) przymiera głodem. Inny znów posiadacz firmy o obrotach rzędu kilku milionów rocznie też dostaje dodatek, bo sobie odpowiednio faktury ustawił.

Rzecz jasna ludzie różnie reagują na „odmowę”. Kiedyś znajomy polazł na wizytę (z kompletem dokumentów) do człowieka, który deklarował dochód rzędu 50 złotych miesięcznie na osobę. Znajomek, otworzywszy teczkę z dokumentami, zapytał tegoż człowieka, czy podtrzymuje deklarację. Ten potwierdził. Po czym bardzo zdenerwowało go pytanie „w jaki sposób mając taki dochód spłaca pan co miesiąc 1.400-złotowe raty za nowe auto? W odpowiedzi usłyszał (zacytuję dosłownie, choć nie przepadam za stosowaniem tego rodzaju słownictwa na blogu): „Pan jesteś chuj nie urzędnik, wypierdalaj pan z mojego domu.”

Na tego rodzaju „kreatywności” tracą faktycznie ubodzy ludzie. Bo np. staruszka z niską rentą nie jest w stanie zadeklarować dochodu tak niskiego jak pan przedsiębiorca. Nie może, bo renta jest regularna. Biorąc pod rozwagę skalę zjawiska, pomoc społeczna zajmuje się pomaganiem dobrze sytuowanym ludziom. Rzecz jasna nie wszystkim – tylko tym „zaradnym”.

Zapadło mi to w pamięć. Nie mogę bowiem dojść do tego, po cholerę tym ludziom takie ochłapy. Ja rozumiem – dla przeciętnego Kowalskiego 300 złotych to kwota nie do pogardzenia. Ale dla człowieka, którego auto spala te 300 złotych przy wyjeździe z parkingu takie pieniądze to kpina. A jednak chce się im o ten dodatek starać. I teraz trudno dociec: czy dla nich to jest jakiś rodzaj sportu, „sztuka dla sztuki” czy też może uważają, że skoro mogą „se załatwić” to się im należy? Ciekawi mnie to, czy ci ludzie w ogóle byli świadomi tego, że skoro oni dostają dodatki, to nie dostanie ich kto inny – być może ktoś komu te 300 złotych jest faktycznie potrzebne. Wydaje mi się, że nawet jeśli byli świadomi, to mieli to w głębokim poważaniu. Oczywiście za próbę wyłudzenia (nie czarujmy się – to wyłudzenie, nic innego) tego świadczenia nie grozi żadna kara. Tzn. groziłaby, gdyby ktoś przedstawił lewe zaświadczenia, ale przedstawia jak najbardziej „prawe”. Tylko, że owe zaświadczenia pokazują jedynie „kawałek” prawdy.

Szczytem absurdu w mojej opinii jest to, że ci „dobrze sytuowani”, którym udaje się wyłudzić tego rodzaju świadczenie, zamiast siedzieć cicho i się cieszyć w duchu, chwalą się tym. Tzn. chwalą się - swoją „zaradnością”. Wszak udało im się „system” oszukać. Zastawiające jest jedynie to, czy takie zachowanie to spadek po PRLu (wszak wtedy wszyscy kradli „państwowe”), czy też jest to już nasz nowy nabytek kulturowy. Koniec końców jest to kolejny przykład typowego cwaniactwa, którego nikt się nie wstydzi i nie krytykuje. Ciekawym, kiedy przepis się zmieni. Kiedy trzeba będzie przedstawić roczne rozliczenie z US zamiast 3-miesięcznego?





7 komentarzy:

  1. Nie tylko w tej kwestii ludzi oszukują, niestety. Znam sytuacje gdzie dobrze sytuowana rodzina (dwa samochody, świetnie prosperująca firma, ogromny dom w dobrej dzielnicy Krakowa) zw zględu na charakter swojej działalności była zarejestrowana jako rolnicy. Przez ich dochody liczyły się od uprawianej ziemi, a nie faktycznych dochodów ze sprzedaży produktów.
    Dzięki temu, że dochody wychodziły niskie syn na wyższej uczlni mogł starać się o stypendium socjalne. Co tez robił i otrzymywał (niemałą) sumę. W ogóle nie myśląc o tym, że przez to ktoś potrzebujący może tego nie otrzymać lub nie zmieścić się w swoim progu.

    Przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Donaldu Tusku zapowiadał zmiany w KRUS - tzn takie, które ukrócą cwaniactwo. Ale nie wiem czy sprawa wyszła poza deklaracje. A mechanizm, który opisujesz jest mi bardzo dobrze znany. Iluż to takich "biedaków" widziałem :)

      Usuń
    2. Byłom tam, widziałom to (i owo). Bardzo mnie rozczulały osoby podjeżdżające pod wydział spraw socjalnych własnymi wozami i ustawiające się po stypendium socjalne. Pytane, czemu w ogóle starają się, odpowiedź brzmiała "bo 200 złotych za nic, więc czemu nie wziąć?"

      Usuń
    3. @Jiima

      "bo 200 złotych za nic, więc czemu nie wziąć?"

      Pewnie z tego samego założenia wychodzą moi sąsiedzi i ich znajomi.

      Usuń
    4. Donaldu Tusku został zablokowany przez Waldemarusa Pawlakusa i jego ziomali. Ot i cały polityczny biznes!

      Ja pracowałam z koleżanką, która w pracy "załatwiła" sobie rodzinne (też z socjala), bo wykazała, że jest jedynym żywicielem rodziny. Jej mąż robił remonty i miesięcznie cztery tysiące wyciągał. Ale działalności nie zarejestrował, więc dochodów oficjalnie nie miał. Oczywiście nikt w firmie nie zastanawiał się, jak to się dzieje, że przy tak niskich dochodach pani ta "obnosi się" ze swoją perfekcyjnie wypielęgnowaną urodą, złotą biżuterią godną cygańskiego króla i najmodniejszymi ubraniami.

      Usuń
  2. A kto za to płaci? Pani płaci. Pan płaci i pan też płaci. ;-)

    Faktycznie to schylanie się po drobne i to jeszcze "brudne" drobne jest w tym wszystkim chyba najdziwniejsze. To co robią jest przecież jak podbieranie ze skarbonki WOŚP.

    OdpowiedzUsuń
  3. - To imponujące. A nie boi się pan tak węgiel wozić?
    - Strach jest... No, ale zasadniczo... się zawsze staramy, żeby mieć kwit...

    http://www.bareja.neostrada.pl/skrypt.htm#scena63

    OdpowiedzUsuń