O czym będzie? O pewnym rodzaju asymetrii. Zazwyczaj wnioski końcowe formułowane są, no cóż, na końcu, ale ja sobie od nich zacznę. Otóż, żyjemy sobie w rzeczywistości, w której opozycja może (i jest) rozliczana z dowolnej wypowiedzi dowolnej osoby, która to osoba, o ile wypowiedź jest odpowiednio durna, automatycznie zostaje „twarzą opozycji”, a partia rządząca, niemalże z założenia, nie musi się tłumaczyć z niczyich słów. Tak, czasem zdarza się, że ktoś dostanie jakieś „niewygodne” pytanie dotyczące tej, czy innej wypowiedzi, ale to są wyjątki.
Teraz pora na moją ulubioną zabawę w „co by było gdyby”. Tak więc, wyobraźcie sobie, co by było gdyby jeden z czynnych polityków Platformy Obywatelskiej prowadził multum fanpejdży na FB, na których pojawiałyby się rasistowskie treści. Wyobraźmy sobie, że ta osoba prowadzi swój kanał na Youtube, na którym rozmawia z osobą, która stwierdziła, że Jarosław Kaczyński „powinien trafić przed trybunał stanu, sąd wojskowy i pod ścianę.”. Co zrozumiałe, ten „wywiad” promowany byłby na stronach polityka przy pomocy wyżej wymienionego cytatu i słowami „zgadzasz się z wypowiedzią? Udostępnij ten film!”. Wyobraźmy sobie, że politykowi temu nie podobała się pewna grupa ludzi, tak więc chciał, żeby poddać tę grupę „dezynfekcji”. Idźmy dalej i wyobraźmy sobie coś, co jest już naprawdę chore, wyobraźmy sobie, że ten czynny polityk był łaskaw formułować publicznie groźby pod adresem kobiety, której dziecko popełniło samobójstwo.
Ja tam co prawda jestem tylko prostym blogerem, ale wydaje mi się, że wszystko wyglądałoby mniej więcej tak: abstrahując od tego, że taka osoba miałaby zarzuty prokuratorskie (a sam polityk zostałby wywalony z PO na zbity pysk w tempie ekspresowym), to praktycznie każdy wywiad/rozmowa z dowolnym politykiem PO zaczynałby się od pytań na temat tej osoby. Rządowe media opowiadałyby o działalności tego polityka 24/7, a symetryści zaczęliby tłumaczyć, że „no, ten człowiek właśnie zapewnił PiSowi trzecią kadencję”.
Większość z was zapewne już wie, jaka będzie pointa tego eksperymentu myślowego. Otóż, nie musimy sobie wyobrażać takich sytuacji. Takie sytuacje miały miejsce. Różnice były kosmetyczne: nie chodzi o polityka PO, a o polityka Zjednoczonej Prawicy, a zamiast Kaczyńskiego pod ścianą miał się znaleźć Tusk. Cała reszta się zgadza. Politykiem tym jest Dariusz Matecki (który, choć ponoć jest bardzo biegły w internetach, uznał, że skasowanie filmiku [czy też ukrycie kanału na YT] sprawi, że coś z internetów zniknie). Ja wiem, że w obecnych okolicznościach przyrody praktycznie nie jest możliwe to, żeby ten człowiek poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność za swoje czyny, bo jest kolegą Zbyszka, ale nie rozumiem, czemu media w ogóle nie poruszają jego tematu w trakcie rozmów z politykami Zjednoczonej Prawicy. Od czasu do czasu media sobie o nim przypomną, ale generalnie to nie poświęcają mu zbyt wiele uwagi. Czemu tak się dzieje? O tym będzie nieco dalej.
Przyznam szczerze, że pierwotnym założeniem było to, żeby tych „eksperymentów myślowych” robić więcej, ale przypomniałem sobie, że miałem się ograniczać ze ścianami tekstu. Tak więc kolejni bohaterowie będą traktowani skrótowo. O czym media nie wspominają?
Ano, na ten przykład, o tym, że kurator oświaty, Barbara Nowak, bardzo lubi publikować jakieś antynaukowe brednie i najchętniej pozbyłaby się ze szkół uczniów z niepełnosprawnościami. To jest swoją drogą dość absurdalne, bo Ministerstwo Edukacji i Nauki wspiera edukację włączającą, a Barbara Nowak publicznie twierdzi, że edukacja włączająca to „neomarksistowska konstrukcja nowego człowieka”, a szkoły stały się „poletkiem globalistów”.
W tym miejscu pozwolę sobie na krótką dygresję. Ja wiem, że już o tym kiedyś wspominałem, ale nadal zastanawia mnie to, czyją znajomą jest Barbara Nowak. Ja rozumiem, że Zjednoczona Prawica ma krótką ławkę, ale ta ławka nie jest aż tak krótka, żeby jedyną kandydatką na to stanowisko była Barbara Nowak. Jak to możliwe, że Barbara Nowak publicznie chłoszcze MEiN i nie ponosi za to żadnych konsekwencji?
UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!
https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty
Jeżeli zaś chodzi o sam wymiar „medialny”, to w przypadku Barbary Nowak media (rzecz jasna, nie chodzi mi o media rządowe), tak samo jak w przypadku Mateckiego, są na tyle uprzejme, że nie zadają politykom Zjednoczonej Prawicy trudnych pytań o to, jak to możliwe, że kurator występuje przeciwko MeiN i absolutnie nikt w ministerstwie na to nie reaguje. Tak sobie dumam, że gdyby wypowiedzi (na temat osób z niepełnosprawnościami), które serwuje nam Barbara Nowak, padły z ust kogoś związanego z opozycja, to rządowe media przynajmniej przez tydzień opowiadałyby nam wszystkim o akcji T-4.
Następnymi okazami zajmiemy się zbiorczo, albowiem chodzi o ludzi, którzy dzięki Zjednoczonej Prawicy dostali się do Trybunału Przyłębskiego. Zacznijmy od prof. Mariusza Muszyńskiego, który wcześniej zajmował się na Twitterze szukaniem niemieckich nazwisk (może powinien wydać książkę pt. „Poznaj Niemca”?), wyzywaniem polityków PO, pisaniem o tyłku Biedronia i tak dalej. Następnym okazem jest Krystyna Pawłowicz, której twórczości nie trzeba nikomu przedstawiać. Kolejnym i ostatnim okazem jest pewien wieloletni członek PZPR, odznaczony brązowym medalem zasługi w czasach PRLu, który dostał się do trybunału w ramach dekomunizacji. Tak swoją drogą, mnie tam wisi i powiewa, kto był w PZPR, ale jeżeli partia, która postuluje „potrzebę dekomunizacji sądownictwa”, umieszcza w trybunale takie indywiduum, to powinno się ją z tego rozliczać (choćby medialnie). Ten sam przyjemniaczek był również zamieszany w próbę ukręcenia łba sprawie księdza pedofila z Tylawy.
Zatrzymajmy się na moment przy tej sprawie. Dość głośno zrobiło się w pewnym momencie o filmiku, na którym Piotrowicz tłumaczył, że ksiądz w sumie nic nie zrobił. Warto tę wypowiedź osadzić w kontekście. Piotrowicz musiał wiedzieć jaki materiał dowodowy zebrano, musiał wiedzieć jakie były zeznania ofiar. Ja wiem, że domniemanie niewinności i tak dalej, ale on przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaka była prawda, a mimo tego wyszedł przed kamery i opowiadał o tym, że w tym, co robił ksiądz, nie było nic złego. Takiego typa Zjednoczona Prawica umieściła w trybunale i absolutnie nikt tej prawicy za to nie rozlicza. Ta niemoc polskich mediów jest o tyle bardziej spektakularna, że wiadomo było, że z tymi osobami (Pawłowicz i Piotrowicz) Zjednoczona Prawica ma problem natury wizerunkowej (moja robocza teoria jest taka, że Piotrowicza wmusił PiSowi Episkopat [z jakiegoś powodu Piotrowicz się zaangażował wtedy w sprawę tego pedofila], a Pawłowicz wcisnął Rydzyk).
A skąd to wiadomo? Otóż, każde inne zaprzysiężenie sędziów było szeroko obfotografowywane. W przypadku tej dwójki było inaczej. Żadnych zdjęć ani nagrań nie pokazano. Ale na tym się sprawa nie kończy. Spindoktorzy Zjednoczonej Prawicy uznali, że te zdjęcia mogłyby być tak bardzo obciążające wizerunkowo, że gdy złożono wniosek (w trybie dostępu do informacji publicznej) o udostępnienie tych zdjęć, Kancelaria Prezydenta odpowiedziała, że: „Nagrania i zdjęcia wykonane podczas zaprzysiężenia Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie będą ujawnione, bo nie są informacją publiczną”. Innymi słowy: kancelaria przyznała praktycznie wprost, że cała ta sprawa jest dla władzy problematyczna. Czy ktokolwiek ten temat potem drążył? A gdzie tam.
Na sam koniec wyliczanki zostawiłem sobie inną kwestię. Tym razem nie będzie chodzić o osobę, ale o medium. Jest w Polsce taki tygodnik jak „Do Rzeczy”, który dostaje kupę kasy z budżetu (via reklamy wykupione przez Spółki Skarbu Państwa). Czym ostatnio zajmuje się „Do Rzeczy”? Miło, że pytacie! Otóż, zajmuje się rozpowszechnianiem rosyjskiego dezinfo w sprawie wojny w Ukrainie. Tak, to są „tylko cytaty”, ale dziwnym trafem są to cytaty jakiegoś typa ze Zjednoczenia Narodowego (onuce) albo np. Trumpa (komentarz zbędny), których autorzy straszą wszystkich trzecią wojną światową. Rzecz jasna, ze strony sponsorów totalne zero reakcji. Tak samo, jak ze strony mediów, które mogłyby zwrócić uwagę na taki drobny szczegół, jak to, że dotowany przez państwo tygodnik czuć onucą.
I na tym wyliczankę zakończę, choć mógłbym jeszcze wiele napisać np. o tym, jak to politycy Zjednoczonej Prawicy zarzucają USA prowadzenie wojny hybrydowej przeciwko Polsce i innych tego rodzaju idiotycznych wypowiedziach i działaniach (zapraszanie amerykańskiego ambasadora, bo się komuś nie spodobał program w telewizji).
No dobrze, ale czemu tak właściwie Zjednoczona Prawica nie jest za te wszystkie działania i wypowiedzi jej polityków rozliczana w mediach? Jak to jest, że skandaliczne wypowiedzi prawicowych polityków przechodzą praktycznie bez echa, a opozycja jest rozliczana z wypowiedzi jakichś przypadkowych osób? Tak, wiem, czasami są to jakieś „gadające głowy”, które opowiadają się po stronie opozycji, ale to i tak jest zupełnie inny „kaliber”, niż czynni politycy Zjednoczonej Prawicy albo osoby, które dzięki tejże Zjednoczonej Prawicy dostały stołki.
Ta asymetria jest gigantyczna i nie da się jej wytłumaczyć tylko i wyłącznie tym, że Zjednoczona Prawica ma do dyspozycji swoje własne media, a opozycja takimi nie dysponuje. Owszem, rządowe media nie będą zadawać „swoim” politykom trudnych pytań i nie zamierzają ich z niczego rozliczać. Niemniej jednak to nie są (jeszcze) jedyne media w naszym kraju.
Moja robocza teoria jest taka, że ten brak grillowania bierze się stąd, że wszyscy się przyzwyczaili do tego, w jaki sposób wypowiadają się pewne osoby, a z tego zaś wynika, że nie można sobie przy ich pomocy nabić oglądalności, ani wejść na portale. Tak, czasami zdarza się, że jakiś portal się pochyli nad tym, czy innym wyrzygiem polityka Zjednoczonej Prawicy, ale to przeważnie jest artykuł pt. „kontrowersyjna wypowiedź X”, a pojawia się on na portalu tylko i wyłącznie dlatego, że dana wypowiedź zaczęła „trendować” w mediach społecznościowych, tak więc istnieje szansa na podbicie sobie liczby klików.
Już po napisaniu powyższego kawałka tekstu przypomniało mi się coś, co miało związek z „lapsusem językowym” jednego z polskich duchownych, Józefa Michalika, który (8 października 2013) był łaskaw powiedzieć publicznie, że z tą pedofilią to jest tak, że niektóre dzieci wciągają w nią dorosłych. Przy okazji tej wypowiedzi (i tego, jak zareagowały na nią media) zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze z tego, że media społecznościowe mogą wpływać na „stare” media. Po drugie zaś z tego, że media mają spore problemy z jednoznaczną oceną pewnych wypowiedzi/działań/etc. Już tłumaczę skąd mi się te przemyślenia wzięły. Otóż, pierwotnie, wypowiedź była częścią artykułu na temat obrad KEP.
KEP obradował wtedy na różne tematy, a pedofilia wśród duchownych była jednym z tych tematów. Artykuł (którego nie zalinkuje, bo choć znalazłem na swoim fanpejdżu stary link, to nigdzie on nie prowadzi, a znaleźć artykułu po słowach kluczowych nie dałem rady). Artykuł (z Interii) był stosunkowo długi, a ta wypowiedź sobie tam po prostu „była” i nie została opatrzona praktycznie żadnym komentarzem od redakcji. Ponieważ pojawiła się ona na kilku fanpejdżach (w tym na moim), a FB nie ścinał jeszcze zasięgów, Michalik nagle miał swoje pięć minut w mediach społecznościowych. I dopiero po tym, jak wypowiedź zaczęła się przewalać przez media społecznościowe, na „poważnych portalach” zaczęły się pojawiać artykuły o skandalicznej wypowiedzi/etc. Śmiem twierdzić, że gdyby nie zainteresowanie „soszjali”, to ta wypowiedź mogłaby przejść bez echa, bo żaden z redaktorów nie wpadłby na to, że jest ona skandaliczna sama w sobie i nie trzeba z jej oceną czekać, aż się okaże, że wypowiedź bije rekordy popularności.
Wydaje mi się, że to właśnie te „problemy z oceną”, połączone z troską o liczbę kliknięć/oglądalność, są główną przyczyną tej tytułowej asymetrii. No bo niby można napisać coś o Barbarze Nowak, ale przecież wszyscy wiedzą, kto to jest i jak się wypowiada. Niby można napisać coś o Pawłowicz, ale (patrz wyżej). Dodajmy sobie jeszcze do tego ludzi, którzy pod każdym artykułem na ten temat będą się dziwować temu, że ktoś w ogóle ten temat poruszył, no bo „stop making stupid people famous”. Ujmując rzecz innymi słowy, jako społeczeństwo przyzwyczailiśmy się do realnego zła, a media nam w tym pomogły, bo zamiast skupiać się na tym, żeby piętnować to zło, skupiały się głównie na tym, żeby za pomocą jego referowania nabijać sobie wejścia/oglądalność. Ponieważ się ludzie do tego przyzwyczaili i, na ten przykład, przestało to generować ruch sieciowy, media przestały się nad tym pochylać. A poza tym, po co zadawać pytania o jakąś tam zamierzchłą przeszłość i jakieś stare wypowiedzi...
W przysłowiowym międzyczasie Zjednoczona Prawica i jej mediaworkerzy nie próżnowali. Ja doskonale pamiętam, jak przy okazji „lapsusu językowego” Michalika dla Samuela Pereiry problemem było to, że wypowiedź była „nie do obrony” (rzecz jasna, wpis ten razem z tysiącami innych odszedł w niebyt, gdy Pereira czyścił sobie internetową przeszłość). Oni już wtedy uczyli się tego, że piętnuje się jedynie wypowiedzi, które padają „z zewnątrz” (względem PiSu, a później Zjednoczonej Prawicy), a „swoje” się albo przemilcza, albo próbuje się ich bronić (stosując kucowe „wyrwane z kontekstu”, na ten przykład).
Dodajmy do tego jeszcze to, że obecni rządowi mediaworkerzy, którzy wcześniej byli „niepokornymi” i „niezależnymi dziennikarzami”, też zwrócili uwagę na to, że media społecznościowe wpływają na „stare” media. Dlatego też rządowa machina propagandowa do perfekcji opanowała coś, co od biedy można nazwać „indukowaniem oburzenia”, które to oburzenie jest potem utrzymywane na odpowiednim poziomie tak długo, aż wreszcie wszystkie media się nad tym będą musiały pochylić. Jestem się w stanie założyć o wiele, że gdyby nie udawane oburzenie PiSowców na materiał w TVN o Wojtyle, to suweren by się z tym pogodził. Zdawała sobie z tego sprawę również Zjednoczona Prawica i dlatego nie mogła sobie tej kwestii odpuścić.
Ktoś może powiedzieć: no dobrze, może i się przyzwyczailiśmy do tego, co robi Zjednoczona Prawica, ale przecież nadal nas w jakimś stopniu te wypowiedzi i działania oburzają. Owszem, ale to wszystko jest oddolne i jako takie trwa stosunkowo krótko. Dla porównania, indukowane oburzenie serwowane suwerenowi przez Zjednoczoną Prawicę może trwać całymi latami dlatego, że to „indukowanie” odbywa się przez cały czas. Rządowa machina propagandowa nie musi się przejmować kliknięciami i oglądalnością, dlatego, że w razie czego może liczyć na miliardy z budżetu. Można więc w kółko wałkować te same tematy. Po to są przecież te grube miliony z SSP łożone na te wszystkie gadzinówki. Oni wszyscy mogą sobie pozwolić na pisanie bredni, które wykończyłyby dowolny inny tygodnik, czy też inną gazetę, bo mogą się nie przejmować liczbami sprzedanych egzemplarzy: oni piszą do fanatyków Zjednoczonej Prawicy i to jest ich główny cel.
Przy całej mej niechęci do indolencji naszej opozycji, zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma ona łatwego zadania. Nie w takich okolicznościach przyrody. Z drugiej jednak strony, to nie jest coś, co się nam jakoś teraz „porobiło”. To jest sytuacja „zastana” i trzeba się do niej jakoś dostosować. Można by było, no nie wiem, zacząć od jakiejś spójnej polityki komunikacyjnej. O ile bowiem Zjednoczonej Prawicy w najmniejszym stopniu nie szkodzi stosowanie wielonarracji (bo rządowa machina propagandowa przyodziewa to w narrację „ach jak oni się pięknie różnią”), to w przypadku polityków opozycyjnych jest to duży problem, albowiem czepiają się ich o to zarówno rządowi mediaworkerzy, jak i pracownicy „wolnych mediów”. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ja nie widzę nic złego w tym, że się grilluje polityków, tych „wewnętrznych sprzeczności” jest od groma, ale one są traktowane przez media po macoszemu.
Daleki jestem od budowania teorii spiskowych, w myśl których ten, czy inny dziennikarz to się „sprzedał” (w końcu nie każdy jest Krzysztofem Suwartem, prawda?), niemniej jednak grillowanie polityków opozycyjnych, przy jednoczesnym olewaniu wypowiedzi takich tuzów, jak Barbara Nowak (i jej niemalże eugenicznych bredni) może czasami człowieka wpędzić w nielichą zadumę. No bo tak na serio: czy ci ludzie sami nie dostrzegają tej asymetrii? A jeżeli ją dostrzegają, to czy nie zdają sobie sprawy z tego, że sami są częścią problemu. Nie oszukujmy się, ta asymetria to spory problem i to nie tylko problem opozycji, ale, niestety, nas wszystkich, bo jej efektem jest dość absurdalna sytuacja, w której opozycja jest grillowana znacznie częściej, niż partia rządząca.
Z tego zaś wywodzą się takie absurdy, jak na przykład to, że Genialny Strateg z Żoliborza publicznie opowiada o tym, że opozycja chce sfałszować wybory i tak na dobrą sprawę wypowiedź ta przechodzi bez większego echa. No bo przecież to Kaczyński. Wszyscy wiedzą jaki on jest, więc drążenie tematu nie ma sensu. Albo może ostatni z fikołków będący elementem kremówkowej inby, z którego to fikołka wynikło to, że USA prowadzą z Polską wojnę hybrydową. Dodajmy do tego, ten drobny szczegół, że fikołek ten został wykonany w sytuacji, w której (w praktyce) od USA zależy nasze krajowe bezpieczeństwo. I co? I nic. No bo przecież wiadomo, że to Zjednoczona Prawica. Oni tak mają, że do bieżących narracji potrafią wciągnąć cały aparat państwowy (w tym przypadku było to MSZ), tak więc nie ma się czym przejmować, proszę się rozejść.
Źródła:
Twórczość Barbary
Nowak:
(tu link do Wencla, albowiem zwrócił uwagę na
nierównowagę medialną na przykładzie Barbary
Nowak).
https://twitter.com/kuba_w/status/1638495998619025408
O
edukacji
włączającej:
https://www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/edukacja-wlaczajaca
Twórczość
Muszyńskiego:
https://twitter.com/NewsweekPolska/status/672114707323596800
Twórczość Mateckiego:
https://twitter.com/PiknikNSG/status/1150749597528219649
Rosyjskie Dezinfo w „Do
Rzeczy”
https://twitter.com/PiknikNSG/status/1637124454433144833
https://twitter.com/PiknikNSG/status/1637413318246768640
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/jan-pawel-ii-pedofilia-reportaz-tvn24-ambasador-usa-wezwany
Nadrabiam zaległe pikniki i wniosek imo się nasuwa:
OdpowiedzUsuńMedia niepubliczne mogłyby imo bez problemu się utrzymać na quality dziennikarstwie - mówię to jako lewak, który kiedyś miał prenumeratę Wyborczej i Oko.press.
Natomiast jakość tego dziennikarstwa jest też taka sobie - dobry reportaż o papieżu przeplata się z homofobicznym szambem, napisane alarmistycznym tonem PSA wyborcze za paywallem... no ja za to nie zapłacę.
Niestety, droga w tym kierunku jest jedna. Trzeba zacząć odkręcać clickbaitowe procesy, pisać merytorycznie a nie pod kliknięcia, porzucić reklamy - bez tego zawsze będziemy mieli w mediach nie to co ważne, a to co się klika.