czwartek, 27 września 2018

Hejterski Przegląd Cykliczny #36

Człowiek sobie zrobi krótką przerwę od trollowania i w pewnym momencie się orientuje, że ma ponad 3 strony samych linków. W związku z powyższym materiał znowu musi zostać podzielony na dwie części (tak więc, kolejny Przegląd za parę dni). Tyle tytułem wstępu, a teraz bierzcie i czytajcie z tego wszyscy.


Na samym początku nieco archeologii (wykopalisko datowane na połowę sierpnia): „W świetle raportu opublikowanego przez społeczny zespół ekspertów, powołany przez prokuraturę stanu Pensylwania dla zbadania molestowania nieletnich przez kler katolicki, ofiarami 300 księży-pedofilów w tym stanie padło w ciągu 70 lat do tysiąca dzieci.”. Za każdym razem, kiedy opinia publiczna dowiaduje się o podobnych procederach (nie, nie udawajmy, że to są jednostkowe przypadki, ta instytucja ma długą historię zamiatania takich spraw pod dywan), ta sama opinia publiczna zaczyna się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem w kraju, w którym owa opinia publiczna pomieszkuje – nie działo się coś podobnego. Kościelne drony (zarówno świeckie, jak i cywilne) są tego świadome, tak więc starają się wykonywać uderzenia wyprzedzające. Kai Godek (aka „Kafar Episkopatu”), nie trzeba nikomu przedstawiać. Warto się pochylić nad narracją budowaną przez panią Kaję, bo jest ona idealnym przekaźnikiem kościelnych narracji (bo chyba nikt nie podejrzewa jej o to, że wymyśla te wszystkie idiotyzmy sama). Pani Kaja wdała się w dyskusję (link w źródłach), w trakcie której starała się wytłumaczyć, jak to naprawdę z tą pedofilią jest: „Przede wszystkim warto zrozumieć różnicę między pedofilią jako naruszeniem własnego systemu wartości (Kościół), a pedofilią jako konsekwencją i częścią systemu wart. (lewica). Tyle w Kościele pedofilii, ile tam przenikło skutków rewolucji seksualnej przeprowadzanej przez lewicę.” (pisownia oryginalna). Tak więc, wszystkiemu winna rewolucja seksualna. Dziwnym trafem, początek procederu opisanego przez amerykańskich śledczych przypadał na drugą połowę lat 40-tych, zaś rewolucja rozpoczęła się w latach 60-tych, ale proszę się nie przejmować, Pani Kaju, może następnym razem się uda. O wiele bardziej interesujące jest to, co Pani Kaja ma na myśli pisząc o tym, że „pedofilia jest konsekwencją i częścią lewicowego systemu wartości”: „Środowisko lewicowo-feministyczo-genderowe forsuje np. standardy edukacji seksualnej WHO, dokument pedofilski, oraz prawa seksualne dzieci - także pedofilską koncepcję. Warto pamiętać, że seks dzieci i seks z dziećmi to postulat lewacki.”. Jedynym rozpoznawalnym elementem w tym strumieniu nieświadomości są „standardy edukacji seksualnej WHO”. Przykościelna prawica od dłuższego czasu stara się przekonać opinię publiczną do tego, że WHO wspiera pedofilię (seksualizację dzieci/etc). Ponieważ cierpię na pamięć słonia, przypomniało mi się, jak to na mój fanpejdż zawędrował jakiś dron z jednej z organizacji zygotariańskich (bodajże z tej, w której Pani Kaja pracowała zanim założyła własną) i zaczął mi klarować, że ta edukacja seksualna WHO jest zła bo (w skrócie) „UCZO DZIECI SIE MASTURBOWAĆ”. Z racji tego, że upierdliwy byłem od dawna, znalazłem sobie wtedy te standardy edukacji (jak zwykle, link w źródłach znajdziecie) i poczytałem sobie trochę o zaleceniach. Po lekturze zapytałem rozmówcę, czy przypadkiem nie jest tak, że księżom (i ich zwolennikom) w tych standardach przeszkadzają inne fragmenty (wrzuciłem mu kilka screenów) i trzeba było rozmówcę pożegnać, bo zrobił się cokolwiek opryskliwy. Cóż to były za fragmenty? Na ten przykład WHO zaleca pomoc w rozwijaniu u dzieci (do lat 4) postawy „moje ciało należy do mnie”. Ponadto zaleca się udzielanie dzieciom (wiek 4-6) informacji o tym, że „Wykorzystywanie; świadomość, że istnieją osoby, które nie są dobre; udają, że są uprzejme, ale mogą posunąć się do przemocy”, zaś dzieciom (wiek 6-9) „Prawa seksualne dzieci (informacja, edukacja seksualna, integralność cielesna)”. Przyznaję, że fragmenty te (i parę innych) zostały przeze mnie wyszukane celem zagotowania rozmówcy (bo mnie ta jego fiksacja na dziecięcej masturbacji wkurwiła), ale okazało się, że miałem trochę racji. Pod koniec sierpnia oczy me ujrzały artykuł o tytule, który jest z gatunku self-explanatory: „Lekcja o molestowaniu, nagle rękę podnosi kilka dziewczynek. Takie rzeczy robił im ksiądz Mariusz”. I nie, nie twierdzę, że Kościół celowo zwalcza edukację seksualną, po to, żeby jego funkcjonariusze mogli sobie spokojnie polować na dzieci, ale tępogłowy upór tejże organizacji ułatwia życie pedofilom. A to hejtowanie wytycznych WHO (które są miejscami mocno antypedofilskie), a to wpajanie ludziom „wrodzonego poczucia wstydu” (sprzeczność zamierzona), który to wstyd sprawia, że ofiara boi się powiedzieć komukolwiek o tym, co ją spotkało. I nie, to nie jest tak, że sukienkowi i ich świeccy podwładni, zwalczają ten dokument WHO, dlatego, że nie podobają się jakieś fragmenty. Gdyby chodziło jedynie o fragmenty (czyli tę straszną MASTURBACJĘ), to chyba można by było powiedzieć „no generalnie to rozumiemy, że dokument jest potrzebny, ale tę masturbację to by można było wywalić”. Zamiast tego mamy potępianie dokumentu w całości. Aczkolwiek, czego można się spodziewać po Kai Godek. Przecież to za jej sprawą w Sejmie znalazł się „obywatelski” projekt ustawy „Stop pedofilii”, który to projekt (gdyby wszedł w życie) mógłby praktycznie uniemożliwić prowadzenie zajęć z zakresu edukacji seksualnej + mógłby znacznie ograniczyć wiedzę z zakresu rozrodczości człowieka/etc, którą przekazuje się w ramach nauczania biologii. Swoją drogą, w uzasadnieniu tegoż nieszczęsnego projektu shejtowano zalecenia WHO, w tym wymienione przeze mnie wcześniej rozwijanie u dzieci postawy „moje ciało należy do mnie” (przypominam, projekt zwał się „Stop pedofilii”), najwyraźniej zdaniem autorów ustawy, ciała dzieci nie należą do nich, tylko do Kościoła. Ja wiem, że to już ściana tekstu, ale jeszcze dwie sprawy na sam koniec. Pierwsza sprawa. Znamienne jest to, że prawica spod znaku krzyża, mając przed sobą dowody na to, że Kościół raz za razem zamiatał pod dywan przypadki pedofilii (no nikt mnie, kurwa, nie przekona do tego, że sukienkowi z Pensylwanii robili to co robili przez 70 lat i żadna wyższa szarża się o tym nie dowiedziała), zamiast się nad nimi pochylić, tworzą spiskowe teorie na temat tego, że na świecie jest jakiś lewacko-genderowy spisek pedofilów, którzy przejęli WHO i chcą gwałcić dzieci (upraszczam, ale tylko trochę). Druga sprawa, ciekaw jestem, czy ci ludzie zdadzą sobie kiedyś sprawę z tego, że są pożytecznymi idiotami i swoimi działaniami (zwalczanie edukacji seksualnej i relatywizację pedofilii w Kościele [„to wina lewaków a nie Kościoła!”]) wspierają pedofilów.


Pod koniec sierpnia wszyscy poznali odpowiedź na pytanie, którego nikt nigdy nie zadał: „czy można się wypierdolić na wazelinie?”. Owszem można, ale jak w „Encyklopedii XX wieku” mawiał Wołoszański „nie uprzedzajmy faktów”. Zaczęło się bardzo niewinnie, albowiem od artykułów (o bardzo zbliżonych tytułach): „Bracia Kaczyńscy będą mieli swoją tablicę. Stają się bohaterami strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina”. Czym bracia Kaczyńscy zasłużyli sobie na tę tablicę? Tym, że w trakcie strajku „przebywali w na hali” (rym niezamierzony). Ponieważ internety zalała fala memów i sucharów o tym, gdzie kto przebywał, nie będę was katował kolejnymi (aczkolwiek jeżeli nie przebywaliście wtedy w internecie, to możecie sobie poguglać za tymi memami [owszem, musiałem]). Sucharmagedon trwał co prawda jeden dzień, ale to wystarczyło, albowiem okazało się, że szeregowy poseł się wkurwił: „Kaczyńscy nie będą mieli tablicy w Stoczni Gdańskiej. Powodem brak zgody prezesa PiS”. Moim zdaniem była to bardzo ważna lekcja, z której wnioski powinni wyciągnąć wszyscy (w szczególności zaś pracownicy TVP): owszem, można za bardzo.


„Prawica to stan umysłu – odcinek 2137” w rolach głównych Sebastian Kaleta. Z racji przyglądania się kampanii warszawskiej (nie, nie zapomniałem o tym, że obiecałem wam notkę o moim ulubionym polityku, w którego domu się „nieprzelewało”), przyglądam się również działaniom jego dronów. Jednym z bardziej spektakularnych egzemplarzy jest wyżej wymieniony z imienia i z nazwiska funfel Jakiego (który swego czasu dostał ode mnie zjebę za to, że mi wmawiał „napisanie tekstu o Patryku Jakim na zlecenie”). Jedną z obietnic wyborczych Jana Śpiewaka, była obietnica utworzenia utworzenia hostelu interwencyjnego dla osób LGBT. Taki hostel to, niestety, przydatne miejsce, albowiem niektórzy rodzice są ludzkimi nowotworami i albo tłuką swoje dzieci dlatego, że nie odpowiada im ich orientacja, albo po prostu wypierdalają te dzieci z domów. I w tym momencie wchodzi Sebastian Kaleta, cały na biało i rzuca: „Czy tego rodzaju placówka nie będzie dyskryminować osób hetero?”. Moim zdaniem, Sebastian Kaleta, to osoba, która poszłaby do NFZ zrobić awanturę za to, że osoby cierpiące na choroby nowotworowe mają refundowaną chemioterapię, a jemu tej chemioterapii nikt nie chce refundować. Rzecz jasna nie ma w tym miejscu najmniejszego znaczenia fakt, że jest zdrowy i chemioterapia nie jest mu, kurwa, do niczego potrzebna. Dla Sebastiana Kalety brak tejże refundacji chemioterapii dla osób zdrowych to przejaw dyskryminacji. Sebastian Kaleta dowiedziawszy się o tym, że ktoś złamał nogę i dostał za to odszkodowanie – będzie się awanturował na Twitterze, albowiem wypłacanie odszkodowań tylko i wyłącznie tym, którzy sobie nogę złamali jest dyskryminacją osób, które nie mają złamanej nogi. Tak, wiem, w dalszej części „dyskusji”, Kaleta tłumaczył, że osoby hetero również padają ofiarami przemocy. Tyle, że z tego nie wynika, że osoby LGBT nie powinny mieć hostelu interwencyjnego. Po prostu trzeba tych hosteli stworzyć tyle, żeby wszystkie ofiary przemocy mogły znaleźć w nich przystań. No, ale po chuj robić cokolwiek, skoro można siedzieć na Twitterze i pierdolić o dyskryminacji.


Od czasu do czasu pastwię się nad „kapelanami Twittera”, czyli duchownymi, którzy za pomocą internetów dbają o to, żeby wierni wiedzieli co ma im w danym momencie przeszkadzać (kogo mają nienawidzić/etc). Przedstawiam wam reprezentanta kleru, Daniela Wachowiaka: „Proszę mnie teraz dobrze zrozumieć. Mam wrażenie, że nastąpiła jakaś niebezpieczna feminizacja szkoły. Facet nauczyciel w tym się „dusi”.” Parafrazując, proszę mnie teraz dobrze zrozumieć, mam wrażenie, że podobne zdanie można by napisać na temat każdego miejsca pracy i każdego środowiska (np. lekarskiego, policyjnego/etc), bo w każdym z tych środowisk znajdzie się jakiś dzban, który się będzie „dusił”. Szkoda tylko, że dobrodziej nie napisał o co chodzi z tym „duszeniem się”. Bo mam wrażenie, że chodzi o „facetów”, którzy chcieliby się zachowywać chujowo względem kobiet, ale przez to, że kobiet jest tam więcej niż jedna, czują się nieswojo. Tak po prawdzie, nikt, kto nie ma nasrane w głowie i nie uważa, że kobiety są gorsze (a co za tym idzie, mężczyźni lepsi), nie będzie się „dusił” w towarzystwie kobiet.


Poprzedniczka Premiera Tysiąclecia, po rozmowie z Szeregowym Posłem, zapytana o to, czy będzie kandydować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, odpowiedziała, że „jeżeli będzie wola i potrzeba, to jestem gotowa”.Ten transfer może sprawić problemy rządowym publikatorom. Gdyby tak bardzo nie hejtowali Tuska, to mogliby powiedzieć, że „Beata Szydło poszła w ślady Donalda Tuska, on też najpierw był premierem, a potem pojechał do Brukseli”. Zaś nieco bardziej na poważnie, to wydaje mi się, że próby wywalenia tejże osoby do PEU biorą się stąd, że PiS nie ma na nią absolutnie żadnego pomysłu. Poza tym, zdarzało się już, że dziennikarze pytali polityków PiSu „czym się zajmuje wicepremier” zaś ci odpowiadali „jest wicepremierem”. Problemem jest też to, że w czasach premierowania pompowano balon pt „To Jest Bardzo Ważna i Pracowita Osoba i Ona Dużo Robi”. Potem nastąpiła zmiana na stołku premiera i „Bardzo Ważną i Pracowitą Osobą”, został Premier Tysiąclecia, więc jego poprzedniczka ostała się bez „osłony wizerunkowej”, bo przeca „na niebie nie mogą świecić dwa słońca”. Insza inszość, PiS nie mógł dalej wychwalać Pani Wicepremier, bo suweren mógłby zacząć zadawać pytania „no skoro była taka rewelacyjna, to po chuj ją odwoływaliście”. W efekcie czego, gdzieś trzeba tę Panią Wicepremier upchnąć, żeby nie padały „trudne pytania”.


Szwagier Mateusza Morawieckiego został wiceszefem Radia Wrocław. Gdyby do podobnej sytuacji doszło za rządów PO-PSL, to pewnie mielibyśmy do czynienia z nepotyzmem, ale tamte czasy już minęły, więc pewnie chodzi o coś innego. Taka mała dygresyjka. Za Każdym Jebanym Razem, gdy media informują o tym, że kolejny pociotek kogoś z PiSu, dostał jakąś fuchę – pojawia się sporo kont, które klarują „no i co? Że jak szwagier/brat/ojciec/syn/ciotka/etc to ma nigdzie nie pracować?” Jestem się w stanie założyć o wiele, że, jak nastanie Jeszcze Lepsza Zmiana i zaczną się wykopki (w których następstwie robotę dostaną inne pociotki), to te same konta (a przynajmniej te z nich, które się ostaną) będą pisały capslockiem „TAK WYGLĄDA NEPOTYZM!!11”.


Na obchodach Dnia Weterana jedna z urzędniczek dobrej zmiany, postanowiła przypierdolić z liścia kobiecie, która Miała Czelność Krzyczeć „Konstytucja”. Ponieważ zajście zostało sfilmowane, PiS musiał się do tego jakoś odnieść. Idealnym studium przypadku były reakcje ministra Brudzińskiego. Zacytuję dwa jego ćwity. Numero uno: „Absolutnie potępiam spoliczkowanie zakłócającej (po raz kolejny) uroczystości państwowe agresywnej Pani. Osoba która uderzyła przedstawicielkę #ObywateliRP została wylegitymowana przez @PolskaPolicja. Odpowiedzią na agresję werbalną nie może być agresja fizyczna.” Czyli niby potępiam, ale też zwracam uwagę na to, że tamta co dostała to już po raz kolejny zakłócała... Potem, odpowiadając Neumannowi: „Pani pełnomocnik sama podała się do dymisji. Upominając się o szacunek dla Weteranów którzy(w rocznicę bestialskiego ataku Niemiec na Polskę) z całego świata przybyli do Warszawy przed #GróbNieznanegoŻołnierza, przekroczyła granicę, policzkując znaną z awantur i burd Pana koleżankę”. Tym razem relatywizacja na pełnej kurwie weszła. No bo się podała do dymisji, bo przegięła, ale przegięła starając się upomnieć o szacunek dla weteranów... Przekaz się trochę władzy naszej rozjechał, bo część polityków potępiała, ale większość szła w relatywizację, że no może i dostała, ale zakłócała więc to jej wina. Drony internetowe poszły o krok dalej i zaczęły tłumaczyć, że w sumie to się powinna cieszyć, że tylko tyle się jej stało. Tym niemniej jeden element przekazu był spójny „opozycja przegina pałę, bo politykuje w trakcie uroczystości, a to jest chujowe!”. Na pierwszy rzut oka, taka narracja pasuje do bogoojczyźnianej retoryki PiSu, nieprawdaż? Tyle, że po pierwszym rzucie oka następuje drugi i ten drugi rzut oka jest również rzutem oka w przeglądarkę internetową, a tamże: (2013): „Jacek Sasin z PiS uważa, że Władysław Bartoszewski swoimi wypowiedziami dążył do zakłócenia obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.” (2014): „Zbigniew Kuźmiuk: „Poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk, w wywiadzie dla portalu Natemat.pl, przekonuje, że gdyby uroczystości 70. rocznicy Powstania Warszawskiego na Wojskowych Powązkach zakłóciły antyrządowe gwizdy, nie byłoby w tym nic złego. To według posła „jedyna okazja, by powiedzieć rządowi, co się o nim myśli”.” (2015): „Prof. Gliński o buczeniu na Powązkach: „Zmieńcie sobie państwo społeczeństwo, to będziecie mieli wtedy wytresowanych uczestników. Nie można mieć pretensji do ludzi”” Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że prof. Gliński dodał później, że on, się nie zgadza z tym zachowaniem, bo nie powinno być buczenia, ale, bądźmy poważni, po takim wstępie jakiekolwiek „potępianie” było cokolwiek bez znaczenia. Co ciekawe, po wygranych wyborach okazało się, że jednak „można mieć pretensję do ludzi” i że jednak takie eventy to nie jest „jedyna okazja, by powiedzieć rządowi, co się o nim myśli” i że to nie jest tak, że przemawiający na eventach „dążą do zakłócania obchodów”. Równie ciekawe jest to, że żaden z tych, którzy w 2018 tak bardzo dbają o powagę uroczystości, się, kurwa, nie zająknął w temacie tego, że obecna władza miała długą historię zakłócania tychże uroczystości. Na sam koniec, proponuję krótki eksperyment myślowy: jak ówczesna opozycja zareagowałaby na pranie po mordach ludzi zakłócających obchody PW na Powązkach? 


Ponieważ zbliżają się wybory samorządowe, ciśnienie rośnie i czasem się jakiemuś politykowi zdarzy powiedzieć trochę za dużo. Jednym z takich polityków była Beata Mazurek, która rezolutnie stwierdziła, że „Niewątpliwie łatwiej jest współpracować, kiedy jest dobre porozumienie i dobra współpraca między rządem i samorządem”. Tłumacząc to na ludzki język: najlepszy samorząd to taki, którym da się sterować centralnie.


Prezydent RP wizytował Jasną Górę w ramach dożynek, w trakcie których powiedział między innymi, że „To my decydujemy tu, w naszym kraju, co jest sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe; co wymaga zmiany, a co może pozostać”. Wypowiedź, rzecz jasna, odnosiła się do sytuacji międzynarodowej, konkretnie zaś do sporu „sądowniczego” na linii UE – polskie władze. Ktoś powinien wytłumaczyć panu Prezydentowi RP, że to trochę nie tak do końca działa. Jeżeli należymy do jakiejś grupy państw, które są powiązane ze sobą umowami i traktatami, to raczej nie możemy sobie, ot tak, z przysłowiowej dupy, nagle wprowadzać przepisów, które stoją w sprzeczności z tymi traktatami/etc, dlatego, że komuś się, za przeproszeniem, w głowie upierdoliło, że „tak będzie sprawiedliwie”. Pan Prezydent, najwyraźniej nie bardzo ogarnia politykę zagraniczną, ale ona się opiera w głównej mierze na zaufaniu. No bo owszem, mogę sobie złamać jakąś umowę i powiedzieć suwerenowi, że, tak, będziemy płacić karę, ale to te złodzieje z UE nam odbierają pieniądze, które można by przeznaczyć, na obiady, dla dzieci, które studiują na uczelnia Ojca Dyrektora Radia Zła Żmija. Można potem iść w zaparte, że to wszystko wina UE. Znając skuteczność PiSowskiej machiny propagandowej – udało by się przekonać do tego sporą liczbę ludzi. Tyle że łamanie umów sprawia, że taki „łamacz” robi się mało wiarygodnym partnerem w polityce zagranicznej. My już i tak mamy przejebane po tym, jak nasza przewspaniała dyplomacja usiłowała upierdolić kandydaturę Donalda Tuska na Króla Europy. Wcale nie pomagają nam występy Prezydenta, który sobie gdzieś tam burczy, że nikt mu nie będzie mówił, że czarne jest czarne a białe jest białe. Tzn. jakby sobie Prezydent RP był nadal europosłem, to by sobie mógł takie pierdolety opowiadać bezkarnie i nadal pisać idiotyzmy na Twitterze (i nawet by ich nie musiał kasować). Jednakowoż problemem Prezydenta (acz bardziej naszym) jest to, że, no właśnie, jest Prezydentem i że jego słowa mają swoją wagę. Osobną kwestią jest to, że ja bym na serio uważał z deklaracjami o tym, że „to my decydujemy co jest sprawiedliwe, a co nie”. Bowiem nawet przy założeniu, że to jest wypowiedź „na rynek wewnętrzny”, warto by było się liczyć z tym, że po dobrej zmianie, może przyjść lepsza i zastosować się do tego co powiedział Prezydent. Tyle, że ta „lepsza sprawiedliwość” obecnemu Prezydentowi może nie przypaść do gustu.


Skoro zaś już jesteśmy przy temacie Prezydenta RP, to na początku września się okazało, że jego rzecznik ma już trochę dosyć i sobie poszedł gdzie indziej. Do mediów przeciekły informacje, z których wynikało, że Prezydent RP był tym faktem zaskoczony. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że jeżeli czyjś rzecznik postanowił się (bez uprzedzenia) katapultować, to na pewno oznacza, że wszystko idzie w dobrą stronę. Ponieważ zaś nie jestem złośliwy (o czym doskonale wiecie), to napiszę jedynie tyle, że nowym rzecznikiem prezydenta został człowiek, który musiał zacząć od tłumaczenia się z tego, że udostępniał, jakieś idiotyzmy. Z drugiej jednakowoż strony, taki rzecznik idealnie wprost pasuje do Prezydenta, który sam musiał kasować swoje wpisy. Zapewne zwróciliście uwagę na to, że w powyższym akapicie nie padło nazwisko żadnego z rzeczników, ale prawda jest taka, że te nazwiska są równie istotne, jak obecne zadania Bardzo Ważnej Pani Wicepremier, Która Jest Wicepremierem, tak więc nie ma sensu się nad nimi pochylać.


Pamiętacie Stanisława Piętę, który tak zawzięcie walczył o polską rodzinę, że aż chciał mieć dwie? Wieść gminna niesie, że PiS go co prawda trochę wygonił, ale tylko trochę, bo poseł nadal ma dostęp do ściśle tajnych informacji i nadal zasiada w kilku komisjach. Poseł zaś, ze swojego bio na Twitterze nie usunął ani tego, że jest „konserwatystą”, ale też tego, że „Prawo i Sprawiedliwość”. Ponadto „Rzeczpospolita” ustaliła, że w PiSie nie wyklucza się tego, że Pięta dostanie miejsce na listach. Ja sobie dumam tak, że wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądała sytuacja przed wyborami 2019. Jeżeli PiS będzie „na fali”, to Pięta może liczyć na miejsce, bo zawsze trochę głosów uciuła na listę. Jeżeli PiS będzie z tej fali spadał, to będą się pozbywać każdego „obciążenia” wizerunkowego. Ktoś mógłby podnieść argument, że przeca w 2015 byli „na fali”, a leżącego krzyżem na ziemi Pęka wyjebali z list. Owszem, wyjebali, ale wtedy usiłowali tłumaczyć, że teraz to już nowa lepsza jakość w polityce będzie. W 2019 ta „nowa lepsza jakość” już raczej się w narracjach nie pojawi. Co się zaś tyczy posła, to ten będzie pewnie wiernie głosował „jak trzeba”, bo dla niego miejsce na listach PiSu, to być, albo nie być.


Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło „reformę edukacji” pomimo protestów rodziców, nauczycieli i samorządów. Protestujący zwracali uwagę na to, że wbrew zapewnieniom MEN, reforma będzie miała (eufemizując) negatywne konsekwencje. Nasze władze miały to wszystko w dupie. Ponieważ reforma przeszła, samorządy musiały się do niej dostosować. W tym roku okazało się, że protestujący (rodzice, nauczyciele, samorzadowcy/etc) mieli rację i że reforma edukacji okazała się być rozpierdolem. Jak na to zareagowali spindoktorzy dobrej zmiany? (pozwolę sobie włączyć capslocka): TO WSZYSTKO WINA SAMORZĄDÓW BO NIE PODOŁAŁY SPRAWIE, GŁOSUJCIE NA PIS, PIS TO NAPRAWI. Kronikarski obowiązek (który to już raz...) każe mi wspomnieć o tym, że ta strategia została wyprognozowana przez „Ucho Prezesa” (I shit You not). Narracja ta wpisuje się w ogólny przekaz kampanijny „te samorządy nie ogarniają, a my ogarniamy, więc my powinniśmy dostać te samorządy!”. Jednakowoż, z tą narracją jest malutki problem. Nie, nie chodzi o to, że samorządy się musiały dostosować do tej reformy, bo tutaj PiS zawsze może powiedzieć, że „mogły się dostosować lepiej”. Problemem jest to, że PiS doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się będzie działo. Nie dlatego, że były protesty, ale dlatego, że wszelkie zmiany wprowadzane przez samorządy – zostały klepnięte przez kuratoria (owo „klepnięcie”, nie było obligatoryjne, więc kuratoria musiały przeanalizować te wszystkie „miejskie reformy”). W kontekście powyższego, tłumaczenie, że „weźcie nas wybierzcie, my to naprawimy” jest idiotyczne  z dwóch przyczyn. Po pierwsze, gdyby nie ta zasrana „reforma”, to samorządy nie musiałyby niczego zmieniać. Po drugie zaś dlatego, że jeżeli PiS na serio twierdzi, że „wie jak to naprawić”, to czemu w ogóle dopuszczono do sytuacji, w której trzeba coś naprawiać? Przeca było wiadomo co się będzie działo (bo kuratoria), więc po chuj czekać z tym do wyborów? Owszem, mam świadomość tego, że poprzednie zdanie było zarówno pytaniem, jak i odpowiedzią.


Ciąg Dalszy Nastąpi ( aka „Przegląd will return”)

Źródła:




To link do wywiadu, którego JŚ udzielił już po tym, jak media rządowe zrobiły z jego pomysłu „burdel dla gejów”/etc:


https://twitter.com/DanielWachowiak/status/1034721965238628353

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/580068,szydlo-polityka-europarlament-pis-kaczynski.html

https://dorzeczy.pl/kraj/76011/Szwagier-Morawieckiego-wiceszefem-Radia-Wroclaw.html

https://www.tvn24.pl/wroclaw,44/pelnomocniczka-wojewody-dolnoslaskiego-spoliczkowala-kobiete,865570.html

https://twitter.com/jbrudzinski/status/1036186871209099264

https://twitter.com/jbrudzinski/status/1036236727969570816

https://www.polskieradio.pl/9/299/Artykul/902118,Sasin-Bartoszewski-sprowokowal-buczenie-na-Powazkach

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/zbigniew-kuzmiuk-wzywa-do-gwizdow-podczas-obchodow-powstania/mygdmcb

http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/496819,prof-piotr-glinski-o-buczeniu-na-powazkach-zmiencie-sobie-panstwo-spoleczenstwo.html


https://twitter.com/RepublikaTV/status/1036697122790408195


https://wiadomosci.wp.pl/kulisy-odejscia-rzecznika-prezydenta-andrzej-duda-byl-zaskoczony-6291672301693057a

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/blazej-spychalski-kim-jest-nowy-rzecznik-prezydenta-andrzeja-dudy-tlumaczy-sie-z-wpisu-zarzucajacego-dziennikarzom-komunistycznych-przodkow

https://www.rp.pl/Prawo-i-Sprawiedliwosc/309169959-ABW-wciaz-ufa-poslowi-Piecie.html