czwartek, 28 grudnia 2023

Hejterski Przegląd Cykliczny #100

W poprzednim Przeglądzie zapomniałem wspomnieć o jednej, bardzo pozytywnej informacji. Otóż, Barbara Nowak przestała pełnić funkcję kuratora oświaty. Ja wiem, że to nie było nic niespodziewanego, bo kuratorzy zawsze są wymieniani po zmianie władzy. Niemniej jednak mnie, jako rodzica, to konkretne wyciągnięcie komuś dywanu spod nóg niewymownie cieszy, bo Barbara Nowak jest osobą, która absolutnie nigdy nie powinna pełnić takiej funkcji. Ciekaw jestem, czy w ramach wszelkiej maści audytów/etc. dowiemy się tego, kim były „plecy” Barbary Nowak, która była absolutnie wręcz nietykalna i mogła sobie pozwolić na robienie i mówienie wszystkiego, co jej tylko ślina na język (bądź na klawiaturę) przyniosła. Nawiasem mówiąc, nigdy dość przypominania o tym, dlaczego nie powinno się ignorować skrajnej prawicy. Wielokrotnie się w ramach pełnienia obowiązków trollskich spotkałem z opinią: no dobra, ale po co o tej osobie piszesz, przecież to jest margines. W telegraficznym skrócie: robię to po to, żebyśmy pamiętali o tym, że takie osoby istnieją. Bo ignorowanie istnienia takich osób (bądź też wychodzenie z założenia, że „co one tam mogą”) kończy się tym, że taki margines wjeżdża do Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, kuratoriów oświaty/etc./etc. 

Skoro zaś już jesteśmy przy temacie skrajnej prawicy, to być może tego nie wiecie, ale Zjednoczona Prawica się powstrzymywała w trakcie swoich rządów. Ktoś może powiedzieć: mordo, o czym Ty do nas rozmawiasz, przecież nam tu zamordyzm religiancki na pełnej wjeżdżał. A ja takiemu komuś odpowiem: wytłumaczie to panu Jurkowi z pewnego instytutu, którego członkowie bardzo nie lubili, jak w ich kontekście padały takie słowa jak (podam je tu w kolejności losowej) „sponsorowany”, „przez” i „Kreml”. Otóż, Pan Jurek poruszony tym, że nowa większość parlamentarna odebrała PiSowi kluczyki od telewizji partyjnej, napisał był, że po powrocie do władzy prawica nie będzie się musiała samoograniczać. Tak sobie myślę, że zdenerwowany Pan Jurek po prostu pozwolił sobie na parę słów szczerości. Gdyby był osobą nieco bardziej bezpośrednią, to pewnie napisałby coś w rodzaju ”następnym razem od razu was za mordy złapiemy i nie będziemy się bawić w subtelności”, to po pierwsze. Po drugie, mam nadzieję, że wiadomym instytutem zajmą się wreszcie służby i skupią się na powiązaniach tegoż instytutu. Po trzecie, jeżeli ktoś obserwował to, co się działo przez osiem ostatnich lat, to taki ktoś wie, że prawica się „samoograniczała” jedynie wtedy, gdy bała się konsekwencji swojego postępowania. To nie było tak, że tam ktoś rozumował w sposób następujący: ej, tego nie powinniśmy robić, bo tego nie robią ludzie z RiGCzem, ale raczej rozumowano tam tak: ej, musimy się cofnąć, bo nas na widłach wyniosą. Rzecz jasna, odnosi się to do pierwszej kadencji, bo w drugiej Zjednoczona Prawica cofała się już tylko przed USA. Po czwarte: o takich wypowiedziach należy pamiętać i należy o nich przypominać po to, żeby inni ich nie zapomnieli. Jeżeli bowiem pozwolimy prawicy po raz kolejny wmówić nam wszystkim, że „się zmienili” (a w tę stronę będzie szła narracja, albowiem przecież już teraz się okazało, że w partii Kaczyńskiego jest poparcie dla dotowania in vitro z budżetu), to przyjdą takie Pany Jurki i zrobią z nami porządek. Jeżeli ktoś w tym momencie sobie pomyślał „no dobra, ale to jest tylko jakiś Jurek z instytutu, nawet jeżeli on ma wpływ na partię Kaczyńskiego, to niewielki”. To ja takiej osobie odpowiem: wpływ instytutu na Zjednoczoną Prawicę był tak duży, że w 2016 trzeba było protestów, żeby nie wprowadzili ustawy antyaborcyjnej drogą głosowania. Warto również mieć na uwadze to, że o ile w 2005 roku po przejęciu władzy partia Kaczyńskiego działała dość nieporadnie (jeżeli chodzi o rozjeżdżanie walcem administracji publicznej i wymontowywanie bezpieczników ustrojowych), to w 2015 zajęła się tym momentalnie. Z czego wniosek płynie taki, że jeżeli uda im się wrócić do władzy, to będziemy mieli wszyscy bardzo duży problem.  Na sam koniec tych rozważań zostawiłem sobie żart: Pan Jurek, który zapowiada to, co zapowiada (tak więc, również nieprzestrzeganie żadnych norm prawnych), zakładał instytut „na rzecz kultury prawnej”.

Drama pt. „oni nam zabrali naszą własną telewizję” trwa w najlepsze. Przy okazji tejże dramy mogliśmy się przekonać, że Andrzej Duda posiada szczątkowy zmysł polityczny. Otóż, jego własne środowisko oczekiwało od niego, że będzie się razem z nim bawił w okupowanie budynku TVP. W tym miejscu pora na anegdotę. Otóż, ja wzmiankę na ten temat zobaczyłem na portalu „Do Rzeczy”. Wrzuciłem sobie to do zbioru linków, z których potem robię podsumowanie i wczytałem się w to dopiero w trakcie pisania. W artykule stało, że to „doniesienia medialne”. Pomyślałem sobie „ok, ciekawe skąd to mają”. Potem zaś zobaczyłem, że chodziło o Interię i bez klikania wiedziałem, że artykuł na ten temat napisać musiała Kamila Baranowska. Wniosek z tego płynie taki, że było dokładnie tak, jak ona to napisała, bo ta konkretna mediaworkerka nie jest specjalnie kreatywna i przekazuje to, co ma przekazać (od „źródeł w partii”) 1:1 Nawiasem mówiąc, dzięki temu można osadzić w kontekście wypowiedź Kaczyńskiego, który narzekał na Dudę. No dobrze, ale po co im tam ten prezydent miał być? Moim zdaniem nie chodziło o żaden prestiż ani nic w tym rodzaju. Chodziło o to, że oni się liczą z tym, że jeżeli zaczną się robić za bardzo męczący, to po prostu zostaną stamtąd usunięci. Pewnie po części nawet na to liczą, ale z drugiej strony, zachodzi w nich pewnie obawa, że mogliby zostać potraktowani tak, jak traktowali protestujące posłanki w 2020 roku (ok, nie traktowali ich w ten sposób osobiście, ale jednak wydano takie, a nie inne polecenia). Zupełnie inaczej rzecz by się miała, gdyby siedział tam z nimi Duda, bo czym innym jest usunięcie z budynku agresywnie zachowującego się typa (takiego jak Macierewicz, który ewidentnie pcha się w gips), a czym innym próba usunięcia skądś Prezydenta RP. 

O tym, że Jarosław Kaczyński lubi od czasu do czasu przeczołgać swoich podwładnych wiemy wszyscy. A to opowiedział, że kazał Beacie Szydło „pokazać pazurki”, a to nie podawał reki Andrzejowi Dudzie, a to nazwał Julię Przyłębską swoim towarzyskim odkryciem. Ja to wszystko wiem, niemniej jednak jak się dowiedziałem, że zadzwonił do prezesa TVP o 3 nad ranem, to zrobiło to na mnie wrażenie (niezbyt duże, ale jednak). Gwoli ścisłości, nie wiemy czy on faktycznie to zrobił, ale biorąc pod rozwagę fakt, że się tym pochwalił (i nikt tego nie sprostował potem) można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że tak właśnie było. Warto się nad tym pochylić na moment. To, że Kaczyński chciał się pochwalić (po raz kolejny) tym, „co on może” jest oczywiste. To, że jego podwładny odebrał o tej trzeciej nad ranem telefon, też jest oczywiste (jedyna kwestia, której nie jestem pewny to ta, czy prezes TVP telefon odbierał na baczność, czy też na kolanach) Nad powyższymi kwestiami nie warto się więc za bardzo pochylać. Pochylić się natomiast trzeba nad tym, że pierwszą myślą Kaczyńskiego po tym, jak się okazało, że mu TVP nie działa, było to, żeby zadzwonić do prezesa Telewizji Publicznej (wyobrażam sobie, że rozmowa zaczęła się od „Pranie Prezesie, próbował Pan wyłączyć i włączyć telewizor?”). Tak sobie dumam, że Daniel Obajtek się pewnie cieszy, że Prezes nie ma prawka i nie jeździ autem sam, bo gdyby chciał zatankować o trzeciej nad ranem na Orlenie i by mu się zacięła klapka od wlewu paliwa, to pewnie by zadzwonił do Don Orleone (copyright, czeski portal „Portal Ekonomicky Denik”). Nieco zaś bardziej na serio, to ja chciałbym jedynie przypomnieć, że człowiek, który zachowuje się w ten sposób, przez wiele osób (w tym przez siebie samego) uznawany jest za genialnego stratega.   

I w tym właśnie momencie (w trakcie pisania) okazało się, że sprawa niegdysiejszych mediów rządowych okazała się jeszcze bardziej spektakularna. Otóż: przed świętami Andrzej Duda stwierdził, że skoro nowa większość sejmowa zrobiła blitzkrieg i zabrała PiSowi kluczyki do telewizji, to on zawetuje ustawę okołobudżetową, w której były zaszyte pieniądze na media publiczne. Dosłownie chwilę temu Ministerstwo Kultury oznajmiło, że skoro Duda wstrzymuje finansowanie mediów publicznych, to oni stawiają te media w stan upadłości. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że tak to już jest, gdy ktoś (podbudowany tym, że kiedyś raz w życiu wygrał w warcaby [bo mu dziadek dał fory]) siada do partii szachów i jest przekonany o tym, że bezproblemowo sobie poradzi. Ponieważ zaś złośliwy nie jestem, napiszę jedynie tyle, że tak już jest, gdy środowisko, które przez osiem ostatnich lat nie musiało się liczyć z praktycznie nikim (bo miało samodzielną większość, prezydenta i Trybunał Przyłębski) nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości i wydaje mu się, że nadal jest w stanie zagrywać z powodzeniem kartę „wariant siłowy”.

Uwaga natury ogólnej. To nie jest tak, że ja traktuje Donalda Tuska jak geniusza szachów 5D, genialnego stratega/etc. Jednakowoż bez trudu sobie mogę wyobrazić sytuację, w której polityk z takim doświadczeniem (między innymi doświadczeniem jak sobie radzić z prezydentem z wrogiej formacji politycznej) wymyśla zagrywkę, na którą łapie się polityk z doświadczeniem praktycznie żadnym. No bo nie oszukujmy się. Duda co prawda się uczy (przez cały czas) tą drugą kadencję, ale do tej pory nie znalazł się w tak mało komfortowej dla siebie sytuacji. Tak na dobrą sprawę jego jedynym doświadczeniem związanym z „walką polityczną” jest to, które udało mu się uzyskać w trakcie kampanii 2015. Przez kolejnych osiem lat żył sobie spokojnie w symbiozie z rządem (ok, czasami się na siebie teatralnie obrażali, ale absolutnie nic z tego nie wynikało, bo zarówno on był skazany na Zjednoczoną Prawicę, tak i Zjednoczona Prawica była skazana na niego). W trakcie kampanii 2020 schowano go przed dziennikarzami i generalnie on wtedy już nic nie musiał (co wszystko robiła za niego machina propagandowa). Duda co prawda opowiadał o tym, jak to on się przez cały czas uczy, ale prawda jest taka, że nie miał (zarówno on, jak i jego otoczenie) kiedy nauczyć się tego, jak sobie radzić w sytuacji, w której znalazł się teraz. Co prawda jest takie powiedzenie, że „na naukę nigdy nie jest za późno”, ale w przypadku Dudy, owszem, jest.  


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Ja wiem, że ten temat się już rozrósł bardzo, ale prawda jest taka, że to po temu, że zdominował debatę publiczną w ostatnim czasie. Niemniej jednak obiecuję, że to już ostatnia wzmianka (o ile, rzecz jasna, coś się znowu nie odmastalerkuje [jest 21:36, tak więc to mało prawdopodobne]). Otóż, podczas świąt w trakcie wizytowania rodziny zerkałem jednym okiem na telewizornię, w której akurat politycy debatowali na temat tego, co się działo. Rozbawił mnie (i to na serio rozbawił) Łukasz Schreiber, który w pewnym momencie zaczął tłumaczyć, że on nie zamierza się wypowiadać na temat tego, jak te media wcześniej wyglądały, bo woli się wypowiadać w temacie tego, co Tusk teraz z nimi robił. Rozbawiło mnie to dlatego, że po raz kolejny udało mi się wychwycić moment, w którym (eufemizując) nienajostrzejszy ołówek dostaje misję realizowania w mediach przekazu dnia i nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić. Jestem na 100% przekonany o tym, że Schreiber praktycznie toczka w toczkę powtórzył wytyczne, które dostał. Zapewne brzmiały one jakoś tak: „pamiętajcie, nie dawajcie się wciągać w dyskusję o tym, co te media robiły, ale dyskutujcie o tym, co teraz robi Tusk”.

Jakiś czas temu wspomniałem o tym, że być może to, że Niedzielski ujawnił dane wrażliwe lekarza nie pozostanie bez konsekwencji. Jednocześnie zasygnalizowałem (czytaj: przeczytałem w mediach i powtórzyłem [ale „zasygnalizowałem” brzmi znacznie bardziej poważnie]), że pewnie będzie tak, że konsekwencje co prawda będą (finansowe), ale poniesie je Ministerstwo Zdrowia (tak więc: podatnicy). Okazało się, że tak właśnie będzie (MZ będzie musiało zapłacić 100 tysi kary). Jednakowoż sprawa się na tym najprawdopodobniej nie skończy, bo wyżej wymieniony lekarz zamierza skierować sprawę do sądu cywilnego. Przyznam szczerze, że nie jestem specem i nie wiem, jaki będzie finał tej sprawy, ale mam szczerą nadzieje, że będzie „taki, jak trzeba”.

Jeżeli będziecie mieli zły dzień w pracy, to pomyślcie o tym, że mogliście obsługiwać konto Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki społecznej i nie przelogowawszy się z tegoż konta robić sobie heheszki z Andrzeja Dudy.

Tak sobie pomyślałem, że skoro 100 odcinek się napatoczył, to pozwolę sobie wrzucić tutaj trochę informacji związanych z tymi Przeglądami. Pierwszy wrzuciłem 3 maja 2017. Of korz pomysł na te przeglądy wziął się stąd, że było bardzo dużo „materiału wsadowego” i nie było fizycznej możliwości, cobym był te tematy w stanie poruszyć w osobnych notkach. Założenie było takie, że miały być publikowane mniej więcej, hehehe, (wybaczcie suchar) „cyklicznie”, ale potem proza życia to zweryfikowała i poszło to w stronę ścian tekstu publikowanych „co jakiś czas”.

A potem FB zaczął ciąć zasięgi przy ścianach tekstu tak bardzo, że trzeba było się przestawić na „ścianki” tekstu i mniej więcej od tamtej pory udaje się HPC wrzucać w miarę regularnie (nie mam pojęcia jak długo mi się to jeszcze będzie udawać, tak więc niczego nie obiecuję). Zazwyczaj staram się pisać tak, żeby konkretnemu tematowi poświęcony był jeden akapit (aczkolwiek czasem jest to akapit DOŚĆ DŁUGI), niemniej jednak czasami się to po prostu nie udaje, bo trzeba pewne kwestie bardziej szczegółowo opisać. Może inaczej: prawie o wszystkim trzeba pisać szczegółowo, bo od pisania (i mówienia) ogólnikami są specjaliści ds. „chłopskiego rozumu”, a za przedstawiciela tej grupy społecznej się nie uważam.


I tym optymistycznym akcentem zakończę powyższy Przegląd.


Żródła:

https://www.facebook.com/blogslwstra/posts/pfbid032CWphWaQ1e97VfDZvsx4V9NuFwmyD7HLH7nmpSoyxCEnN3NxLhZrAqnhyVb2ZjGPl

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-iskrzy-na-linii-prezydent-pis-chodzi-o-awanture-wokol-tvp,nId,7223432

https://twitter.com/DoRzeczy_pl/status/1738856643536789857?t=gm_wZZOAITOYxu_l3vnkRg&s=19

https://wyborcza.pl/7,75398,30537650,kaczynski-dzwonil-do-prezesa-tvp-o-3-rano-zeby-spytac-czemu.html

https://www.rp.pl/dane-osobowe/art39615511-lekarz-ktorego-dane-ujawnil-adam-niedzielski-pozwie-ministra

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-minister-przeprasza-za-obrazliwy-wpis-zapowiada-wyciagniecie,nId,7234124

sobota, 23 grudnia 2023

Blitzkrieg

W Przeglądzie ostatnim wspomniałem, że działania obecnej władzy doczekają się osobnej notki i to właśnie jest ta notka. Gwoli ścisłości, zastanawiałem się nad  tym, czy nie dać tej notce tytułu „Shock and awe”, ale Blitzkrieg jest znacznie bardziej rozpowszechnionym pojęciem i nieco bardziej oddaje to, w jaki sposób zaczęła działać obecna władza. No, ale to dygresja jedynie. Lojalnie was uprzedzam, że to będzie gawęda, tak więc linków źródłowych nie uświadczycie.


Obserwuję sobie (tak jak chyba każdy) ostatnie działania nowej władzy i równolegle (można by rzec, że „drugim okiem”) obserwuję reakcje na te działania. Reakcje (komentariatu, dziennikarzy, publicystów) sugerują, że obserwatorzy spodziewali się chyba czegoś innego. Zanim przejdę do meritum (czyli opisu samych działań) pozwolę sobie na krótkie podsumowanie tego, jakie były oczekiwania części obserwatorów.

W telegraficznym skrócie wyglądało to tak, że część obserwatorów spodziewała się rządów cokolwiek nijakich. Jakoś tak się bowiem złożyło, że wśród tychże obserwatorów zapanował konsensus w kwestii tego, że tak na dobrą sprawę nowy rząd nie będzie mógł zbyt wiele robić. No bo z jednej strony Andrzej Duda może im przywalić wetem, a z drugiej Julia Przyłębska (nawiasem, nigdy dość przypominania, że Jarosław Kaczyński określił ją mianem „towarzyskiego odkrycia”) może uznać, że taka czy inna decyzja to jest niezgodna z wolą Prezesa, znaczy się z „Konstytucją”. Mało tego, część dziennikarzy (np. Grzegorz Sroczyński, któremu już przypomniano pewien lead artykułu) twierdziła, że nowa władza będzie miała problem, bo nie będzie w stanie „dowieźć” części obietnic (na ten przykład, zezłomowania TVP). Konsensus zapanował w kwestii potencjalnych rozliczeń powyborczych. 

A potem przyszła rzeczywistość i okazało się, że te wszystkie prognozy okazały się (eufemizując) mylne. O ile powoływanie komisji śledczych jeszcze jakoś się wpisywało w tą potencjalną „nijakość” (bo przeca PiS też się w nie bawił i nic z tego nie wynikało w sumie), to już zezłomowanie PiSowi jego partyjnej telewizji momentalnie przykuło uwagę obserwatorów i sprawiło, że do części z nich zaczęło docierać to, że ich rachuby się nieco rozminęły z rzeczywistością (niektórzy momentalnie przeskoczyli na inne narracje, ale o tym za moment).

No dobrze, ale czy ja jestem jednym z tych „zdziwionych”? Jakby to ująć, żeby nie wyszło na to, że się jakoś przechwalam: nie jestem zdziwiony w najmniejszym stopniu. Tak na dobrą sprawę Tusk właśnie coś takiego zapowiadał, gdy mówił o tym, żeby dać mu 400 dni, a on zrobi porządek żelazną miotłą (być może nie zapamiętałbym tych słów, ale 16 października przypomniał o nich Wojciech Mucha (partyjny mediaworker [chyba nie trzeba wspominać o tym, o którą partię chodzi]). Ktoś może powiedzieć „no dobra, mordeczko, ale przecież wszyscy wiemy, że Tusk to czasem różne rzeczy obiecywał, a potem często jakieś problemy z logistyką były, bo nie dowoził” i taki ktoś miałby sporo racji. Tyle, że prawda jest taka, że w tym konkretnym przypadku Tusk (i cała większość parlamentarna) nie miał specjalnego wyboru.

Nie chciałbym być źle zrozumiany. To nie jest tak, że ja tu uprawiam jakąś odmianę prawicowej publicystyki (o przeciwnym biegunie), która to publicystyka zawsze, ale to zawsze jest w stanie znaleźć uzasadnienie do dowolnej (rzecz jasna źle odbieranej) decyzji swojej ukochanej partii. Mnie chodzi po prostu o to, że alternatywa (czyli „bycie grzecznym”) była dla nowej władzy całkowicie wręcz nieopłacalna w wymiarze politycznym.

Gdyby PiS był normalną partią, taką, która „gra według zasad”, nowa władza mogłaby sobie pozwolić na to, żeby działać w sposób, który sprawi, że żadnemu obserwatorowi brew nie drgnie nawet. Tyle, że oznaczałoby to, na ten przykład, tolerowanie przez dość długi czas tego, co PiS zrobił z mediami i tolerowanie tego, co by się w tych mediach działo (a „działoby się” tam jeszcze więcej, bo w przyszłym roku mamy „dublet” wyborczy). Wszyscy doskonale wiemy, że nie chodzi tu o to, że TVP „krytykowało” nowe władze, ale o to, że telewizja ta pod rządami PiSu zajmowała się manipulowaniem opinią publiczną, zaszczuwaniem środowisk (i konkretnych ludzi), które śmiały krytykować PiS. Pracownicy tych mediów bezczelnie kłamali 24/7 i nie ponosili za to żadnych konsekwencji (bo, jak wiemy, za czasów PiSu „za czynienie dobra nie wsadzano”).

Teraz zaś byłoby z tymi mediami jeszcze gorzej, bo dla PiSu wybory samorządowe to niemalże walka o przetrwanie. Gwoli ścisłości, nie chodzi mi o to, że PiS się może (w razie porażki w wyborach samorządowych) rozpaść, bo to (rozpad) jest niestety mało realny scenariusz. Poza tym nawet, gdyby doszło do rozpadu, to PiS składa się z całej masy osób i środowisk, które na pewno nie rozpłynęłyby się w niebycie, tylko stworzyły pewnie coś nowego (pewnie byłoby to „Jeszcze bardziej Prawo i Jeszcze bardziej Sprawiedliwość”). Niemniej jednak porażka w wyborach samorządowych (rozumiana jako nie utrzymanie stanu posiadania i np. utratę paru województw) oznacza bardzo poważne problemy. Co prawda, partia ta (razem z medialnymi przybudówkami i różnymi fundacjami-krzakami) się niesamowicie nażarła, ale to „bogactwo” jest cokolwiek pozorne. Prawda jest bowiem taka, że porażka wyborcza z 15 października oznacza to, że całe mnóstwo partyjnych nominatów żegna się właśnie ze stanowiskami. Porażka w wyborach samorządowych oznaczać będzie kolejne stracone stołki (nie mam pojęcia o jakiej skali mówimy, ale celowałbym tu bardziej w tysiące stołków, a nie setki, bo PiS wciskał swoich ludzi wszędzie, gdzie tylko mógł). Ci ludzie doskonale zdają sobie sprawę z tego o jaką stawkę toczyć się będzie gra i można było bezpiecznie założyć, że miałoby to swoje odzwierciedlenie w tym, jak działałaby ich telewizja partyjna.


UWAGA! Gawęda Sponsorowana przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Ja wiem, że ja się już nad tym pastwiłem w swoim poprzednim Głośnym Tekście, ale na wypadek, gdyby coś się zepsuło, powtórzę jeszcze raz. Nie doczekaliśmy się żadnych oddolnych „ruchów obrony TVPiS”, bo większość ludzi miała świadomość tego, czym była ta telewizja. Skoro członkowie PiS nie kryli się z tym, że ta telewizja jest „ich” (a teraz są przedstawicielami jedynej formacji, która broni tej szczujni), to ludzie się z tym po prostu pogodzili. Jestem się w stanie założyć o wiele, że pogodziliby się również z sytuacją, w której nowa władza zamieniłaby TVP w „swoje” TVP. Niemniej jednak kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że póki co, nic na to nie wskazuje. Nieco bawi mnie to, że PiS najprawdopodobniej na serio uwierzył w to, że „bitwa o TVP” tak bardzo ludzi oburzy, że sami z siebie ruszą „na barykady”. Prawdopodobnie dlatego zdecydowali się na „okupowanie” pomieszczeń w budynku TVP. Liczyli na to, że jeżeli „naród” się przebudzi i tłumnie ruszy im z pomocą, to nowe władze nie będą miały innego wyjścia i będą musiały się cofnąć.  Okazało się, że (eufemizując) nieco się przeliczyli. Żeby było śmieszniej, święta za pasem i wygląda na to, że będą mieli zagwozdkę: albo odpuścić i pojechać do domu na święta, albo ciągnąć dalej tę szopkę. (Uwaga natury ogólnej, w międzyczasie okazało się, że według doniesień partyjnych politycy PiSu siedzą już tylko w PAP, ale nie mam pojęcia na ile prawilne są te doniesienia).

Wszyscy chyba pamiętają, jak Ryszard Petru poleciał sobie na wakacje w czasie blokady Sejmu w 2016. No to teraz (jeżeli politycy PiSu nie zostaną usunięci z budynku [mam nadzieję, że jeżeli mieliby być usuwani, to zajmą się tym ci sami policjanci, z których PiS był tak bardzo dumny w trakcie protestów w 2020]) będzie o wiele bardziej śmiesznie, jak politycy będą tłumaczyć, że oni tylko na wieczerzę idą i do kościoła i zaraz wracają.  Warto w tym miejscu pamiętać o tym, że budowanie „własnej” narracji będzie dla PiSu bardzo trudne ze względu na to, że stracili główny rozsadnik tychże narracji. Wiem, że to, co teraz napiszę, nie będzie zbyt odkrywcze, ale i tak to zrobię: moim zdaniem taki właśnie był cel. Politycy PiSu mają tak bardzo skrzywioną optykę, że doszli do wniosku, że nowa władza chce przejąć media po to, żeby „je mieć”. Prawda jest jednakowoż taka, że nie chodziło o to, żeby mieć media, ale o to, żeby nie miał ich PiS.

Kolejna „strefa starcia” dotyczyć będzie zapewne rozstrzygnięć w tych kwestiach, które sprawiały, że nie dostaliśmy KPO. Można być pewnym tego, że w tych sprawach (które dotyczyć będą zmian w sądownictwie) nowa władza również (eufemizując) „nie będzie grzeczna”. Nawiasem mówiąc, życzę powodzenia PiSowi (żartuje, absolutnie im tego nie życzę, ale jakoś musiałem zacząć to zdanie) w tłumaczeniu suwerenowi tego, że tak właściwie to właśnie PiS ma rację. Przez osiem ostatnich lat PiS starał się maksymalnie „zaciemnić” tę kwestię i sprawić, żeby dla przeciętnego obywatela była ona tak zawiła i skomplikowana, żeby ów sobie pomyślał: „ni cholery tego nie rozumiem, tak więc nie mam zdania, a skoro PiS wygrał wybory, to pewnie może przeprowadzać takie, a nie inne zmiany”. Warto jeszcze wspomnieć o tym, że w trakcie swoich dwóch kadencji PiS non stop tłumaczył, że on może wszystko, bo ma mandat społeczny i wszystko (łącznie z konstytucją) musi się przed tym mandatem społecznym ugiąć.

W tym miejscu powinniśmy się przez chwilę pobawić w „eksperyment myślowy”. Wyobraźmy sobie, że nowe władze działają grzecznie i wszystko jest cacy. W takich okolicznościach przyrody byliby skazani na dobrą wolę Andrzeja Dudy i Julii Przyłębskiej. Owszem, można by było liczyć na to, że Dudę dałoby się w pewnym momencie zaszachować i zmusić do ustępstw, żeby on i jego partia nie byli tymi, którzy odpowiadają za to, że do Polski nie płyną pieniądze (po tym, jak dostaniemy pierwszą transzę [choćby niewielką] to już nie byłaby dyskusja o wirtualnych pieniądzach, ale o tych jak najbardziej realnych i policzalnych). Tyle, że na takie działanie trzeba by było czasu, a tenże czas byłby wykorzystywany przez media PiSowskie do tłumaczenia suwerenowi tego, że Tusk nie dowiózł KPO i że w ogóle to „nic nie może”. PiS co prawda nie musiałby zyskiwać przez to poparcia, ale wystarczyłoby to do tego, żeby traciła je nowa władza. No bo z jednej strony wszyscy wiedzieliby dlaczego nic nie mogą, ale nietrudno by było zbudować narrację taką, że co prawda PiS im utrudnia rządzenie, ale przecież wiedzieli, że tak będzie, a mimo tego obiecywali w trakcie kampanii te wszystkie rzeczy, których nie mogli dowieźć. Część komentatorów zapewne tłumaczyłaby, że może PiS nie gra fair, ale polityka to nie jest jazda figurowa...

Zanim przejdę dalej skupię się przez moment na tych komentatorach (rzecz jasna, na bardzo specyficznej odmianie komentatorów). Jestem się w stanie założyć o bardzo wiele, że byli oni zaskoczeni tym blitzkriegiem tak samo, jak Zjednoczona Prawica. Obstawiam, że wychodzili z założenia, że PiS jest swego rodzaju „samcem alfa” polskiej polityki i nikt nie jest mu w stanie w żaden sposób zaszkodzić. Idealnie im się to wszystko spinało przez osiem lat. Ilekroć PiS wygrywał, tylekroć można go było pochwalić za skuteczność (co zrozumiałe, wymiar etyczny działań PiSu nie był oceniany, no bo przecież w polityce nie ma not za styl!). Ciekaw jestem (i niebawem moja ciekawość zostanie zaspokojona) jak szybko komentatorzy przestawią wajchy i zaczną przydzielać nowej władzy „noty za styl” i tłumaczyć, że polityka polityką, ale pewnych rzeczy się nie powinno robić. Ciekaw jestem jak szybko się okaże, że w Polityce trzeba być skutecznym, ale są pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Rzecz jasna mogę się mylić, a ci komentatorzy mogą teraz zacząć wychwalać nową władzę za jej skuteczność, ale jak to powiedział bohater pewnego filmu Olafa Lubaszenki: nie wydaje mnie się.

Jednym z najzabawniejszych argumentów, podnoszonych przez osoby krytykujące działania nowej władzy (uwaga natury ogólnej, nie chodzi o to, że bawi mnie sama krytyka, bo krytykować można i trzeba wszystkich i wszędzie, ale o sam argument) był ten, z którego wynikało, że no wiecie, Tusk sobie teraz takie rzeczy robi, ale przecież jak potem PiS wygra wybory, to będzie miał dzięki temu otwartą drogę do robienia złych rzeczy. Ten argument odnosił się do odebrania PiSowi kluczyków do szczujni (aka „Telewizja Publiczna”). Przyznam szczerze, że zanim mnie to rozbawiło, to się na tym zadumałem. Czemu? Ano temu, że z tej argumentacji wynika, że jej autorzy myślą mniej więcej w ten sposób: nie wolno działać tak, żeby PiS mógł tych działań używać jako wymówek do tego, co sam robi. No i ok, pod pewnymi względami to ma sens, bo wszyscy pamiętamy jak PiS rozjeżdżając walcem Trybunał Konstytucyjny głośno darł japę „ale to PO powołała za dużo sędziów, więc my tylko wszystko naprawiamy!”.

No i wszystko fajnie, ale to jest po prostu zwykła bajka. Owszem, PiS może zacząć tłumaczyć sam sobie (albo zrobią to za niego usłużni komentatorzy), że to co on robi, to tylko „naprawianie tego, co popsuli poprzednicy”, tyle że casus mediów publicznych (a konkretnie tego, co się z nimi stało po tym, jak PiS przejął władzę) pokazuje, że choć PiSowi wymówki się co prawda przydają, ale nie są mu do niczego potrzebne. Absolutnie nikt przed PiSem (poza PZPR-em) nie traktował mediów publicznych jak swojej własności i nikt wcześniej nie używał ich w charakterze szczujni. 

Ujmując rzecz innymi słowy: z punktu widzenia nowej władzy (jeżeli weźmiemy pod rozwagę czysty pragmatyzm polityczny) „grzeczne” działania były skrajnie nieopłacalne, bo oznaczałyby one zdanie się na łaskę partii, która przez dwie kadencje udowadniała non stop, że nie ma absolutnie żadnych hamulców i że nie cofnie się nawet wtedy, gdy jej działania są działaniami na szkodę Polski (vide KPO). Jeżeli więc ktoś sobie dumał, że „no ale tego czy tamtego, to by nowej władzy nie psuli, bo przecież kraj by na tym stracił,”, to taki ktoś powinien się przyjrzeć temu, jak do tej pory działał PiS i przegnać takie myśli z głowy. Tak samo przegnać z głowy trzeba myśli o tym, że „ojej, no przecież po tym, co teraz robi większość parlamentarna, PiS będzie mógł zrobić wszystko”. Prawda jest bowiem taka, że PiS to „wszystko” chciał zrobić w trakcie swojej trzeciej kadencji  (rozjechanie sądownictwa do reszty, zmiany w ordynacji wyborczej, dojechanie TVN-u [a w domyśle pewnie i reszty „nierządowych” mediów]), a jego członkowie (z Genialnym Strategiem na czele) mówili o tym głośno w trakcie kampanii, bo wydawało im się, że właśnie tego oczekuje od nich suweren. Czy ci ludzie, którzy teraz tłumaczą, że nowa władza powinna uważać, „bo PiS”, nie pamiętają tej kampanii i zapowiedzi Kaczyńskiego? Czy im się na serio wydaje, że gdyby nowa władza była „grzeczna”, to PiS też by się ucywilizował? Może inaczej powinienem sformułować to pytanie: ilu kadencji PiSu u władzy potrzebowaliby ci ludzie do zrozumienia, że PiS nie jest równy partiom normalnym?

Nieśmiało przypominam, że w podobny sposób („tego nie wolno ruszać, bo prawica potem zrobi to i tam to”) tłumaczono, na ten przykład, utrzymywanie „kompromisu (pomiędzy Kościołem a prawicą) aborcyjnego”. A potem przyszedł PiS i zaostrzył prawo aborcyjne. Czemu to zrobił? Bo mógł. Nikt mu tego nie kazał zrobić (owszem, Kościół się tego domagał, ale Kościołowi można by było zapchać gębę pieniędzmi i siedziałby cicho). PiS robił złe rzeczy nie dlatego, że „ktoś go wcześniej sprowokował”, ale dlatego, że to jest taka, a nie inna partia. Robili takie rzeczy dlatego, że są PiSem. Tylko tyle i aż tyle.

Ponieważ się trochę rozpisałem, będę zmierzał pomału w stronę wniosków końcowych. Czy obecna władza była zmuszona do tego, żeby zagrać w ten, a nie inny sposób ze szczujnią, zwaną TVP? Nie, nie była. Czy miała wybór inny? Owszem miała. Czy byłby on dla niej opłacalny politycznie? Ktoś może powiedzieć „o tym to się przekonamy dopiero”, ale prawda jest taka, że już teraz widzimy, że obecna władza na tym nie straci. Skąd taki, a nie inny wniosek? Ano stąd, że (jak już wspominałem) suweren się jakoś tak nie rzucił do obrony partyjnych mediów. Jak się zerknie na liczbę reakcji na wpisy obrońców TVP (każden jeden albo jest członkiem PiS, albo jest z tą partią powiązany w ten czy inny sposób) i porówna z liczbą reakcji (na Eloneksie) na wpisy Tuska (który uprawia w tej kwestii srogi trolling), to wychodzi pi razy oko na to, że trolling Tuskowy ma 10x więcej (słownie: dziesięć razy więcej) pozytywnych reakcji od (na ten przykład) wpisów Morawieckiego (który użala się nad biedną telewizją publiczną). Ja rozumiem, że Eloneks polityczny nie jest reprezentatywny i że to jest bańka (duża bo duża, ale jednak bańka). Niemniej jednak brak oddolnych sugeruje, że w tym konkretnym przypadku to, co widzimy na Eloneksie, nie odbiega jakoś szczególnie od tego, co dzieje się w świecie „pozaEloneksowym”. Co będzie dalej? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno: na pewno będę miał o czym pisać, bo zapowiada się na to, że będzie bardzo „intensywnie”.  



czwartek, 21 grudnia 2023

Hejterski Przegląd Cykliczny #99

Zacznę od tego, że w zeszłym tygodniu wydawało mi się, że „działo się” tyle, że ciężko to będzie przeskoczyć. A potem przyszedł ten tydzień i powiedział „potrzymaj mi piwo”, po czym przyszła środa 20-go i wywaliło skalę. Tak po prawdzie, to każda dzisiejsza (w środę te słowa pisałem) godzina dostarczyłaby tyle materiału wsadowego, że wystarczyłoby na kilka Przeglądów. No ale, żeby nie przedłużać. Przegląd zacznę od tego, co wydarzyło się „przed środą”, a pod koniec pochylę się pobieżnie nad tym, co się dzieje teraz. Uwaga natury ogólnej, zapewne jakoś „na dniach” uda się ogarnąć notkę, w której nieco szerzej o działaniach obecnej władzy napiszę, bo jest to dość ciekawa kwestia i nie chciałem, żeby mi zdominowała Przegląd.

Zacznę od czegoś, co mogło umknąć sporej części osób (ze względu na to, że „dzieją się rzeczy”). Otóż, 16 grudnia grupka ludzi chciała uczcić pamięć Eligiusza Niewiadomskiego, jako bohatera wojny polsko-bolszewickiej. Żeby było ciekawiej (a konkretnie, bardziej prawicowo) organizatorzy ani słowem się nie zająknęli na temat tego, czemu akurat 16 grudnia chcieli uczcić pamięć swojego bohatera (rocznica mordu na Narutowiczu). Co zrozumiałe, Trzaskowski zgody na to „upamiętnienie” nie wydał. Co prawda, dane osoby zgłaszającej zostały ukryte (bo RODO), ale z treści odmowy można było ponoć wywnioskować, że chodzi tu o towarzystwo okołojaszczurowe.

Skoro zaś poruszony został temat skrajnych środowisk, to warto zwrócić uwagę na to, że te środowiska nie spadły nam z nieba, tylko były „tuczone” przez wszelkiej maści pożal się nieistniejący bycie transcendentny publicystów i dziennikarzy, którzy z sobie tylko znanych przyczyn uprawiają swego rodzaju symetryzm. Otóż, każdemu ekscesowi skrajnej prawicy usiłują (rzecz jasna w imię doskonale pojętej równowagi) przeciwstawić jakieś działanie kogoś, kto ma związek z lewicą. Doskonałym przykładem będzie tu to, co zrobił Piotr Zaremba (będący swego czasu redaktorem naczelnym pisma braci Karnowskich). Zanim przejdę do meritum, pozwolę sobie na słowo wyjaśnienia: czemu w ogóle pochylam się nad tym, co wyprodukował Zaremba? Ano temu, że jest on felietonistą, którego publikuje Interia. Cóż takiego napisał Zaremba? Ano napisał, że co prawda Braun jest ekstremistą, ale lewa strona też ma swoich ekstremistów. Przykładem takiego ekstremisty z lewej strony (a konkretnie ekstremistki) miała być, zdaniem Zaremby, Joanna Scheuring-Wielgus. Czemu? Bo (pozwolę sobie na cytat): „W roku 2020 w ramach akcji Strajku Kobiet wtargnęła do kościoła św. Jakuba w Toruniu podczas mszy. Były transparenty, były wrzaski”. W powyższym zdaniu prawdziwe jest tylko to, że JSW miała ze sobą transparent. „Wtargnięcie” wyglądało tak, że weszła do kościoła z transparentem, postała z nim chwilę, pokazała go księdzu i wyszła”. Być może ktoś wrzeszczał, ale nie była to JSW (a przynajmniej nikt tak nie zeznał). Czemu więc Zaremba porównuje to do zgaszenia chanukowych świec (i zaatakowania innej osoby gaśnicą)? Ano temu, że pasuje mu to do tezy, a poza tym jego zdaniem „podejście do religii było takie samo” (jeżeli ktoś widzi tu zbieżność z tym, co powiedział Kaczyński o tym, że ten Braun to zrobił dlatego, że wcześniej było „przyzwolenie na ataki na kościoły”, to taki ktoś ma rację). Rzecz jasna, wszelkiej maści Zarembom nie przejdzie przez myśl to, że w ten sposób normalizuje bardzo niebezpiecznych ludzi.

Ja wiem, że o tym, co się dzieje w związku z TVP będę pisał nieco dalej, ale tutaj wspomnę jedynie o tym, że parę dni temu „tłumy protestowały w obronie TVP” (takie były tytuły artykułów na niektórych portalach). Tłumy te składały się w głównej mierze z pracowników mediów partyjnych PiS (nazywanie ich mediami rządowymi po tym, jak Morawieckiemu [ku wielkiemu zaskoczeniu nikogo] nie udało się zebrać większości, byłoby nadużyciem semantycznym) i było to w porywach do 200 osób, tak więc dla każdego oczywiste jest to, że ludzi było tam więcej, niż na obu marszach opozycyjnych, które odbyły w 2023 roku.  

Co prawda o tej odmianie symetryzmu będę pisał w zapowiadanej (na początku tekstu) notce, ale pomyślałem, że warto się trochę pośmiać. Jeden z felietonistów Interii, Rafał Woś, wystosował ostatnio coś w rodzaju apelu do Donalda Tuska. W apelu tym tłumaczył Tuskowi, że jeszcze może wszystkich zaskoczyć, jeżeli tylko zdecyduje się na to, żeby powstrzymał siebie (i całą resztę polityków koalicji) przed rozliczaniem PiSu. Być może pamięć mi już szwankuje, ale wydaje mi się, że tego rodzaju odezw Woś nie kierował nigdy pod adresem rządzącej nami przez osiem ostatnich lat Zjednoczonej Prawicy. Aczkolwiek może było tak, że redaktor Woś nie miał czasu na zajmowanie się takimi sprawami, bo był za bardzo zajęty tłumaczeniem wszystkim dookoła, dlaczego lewica powinna zacząć współpracować z partią Jarosława Kaczyńskiego.

O tym, że nowa większość sejmowa chce ogarnąć podwyżki dla nauczycieli było wiadomo. PiS znalazł się więc w niezbyt komfortowej sytuacji. No bo z jednej strony nie można przyznać, że nowa władza chce zrobić cokolwiek dobrego (bo przecież to są złe ludzie i agenty niemieckie), ale z drugiej strony otwarte krytykowanie podwyżek to jest jednakowoż cokolwiek samobójcza strategia. Waldemar Buda wpadł więc na bardzo oryginalny pomysł, dzięki któremu mógł skrytykować ten pomysł i nie ponieść z tego tytułu żadnych (politycznych) konsekwencji! A tak nieco bardziej na serio, to pewnie taki był zamysł stojący za tym, że Buda odpalił kolejną mutację „zapłakanej kuzynki”. Otóż, wyobraźcie sobie, że dzwonili do niego młodzi stażem nauczyciele, którzy krytykowali pomysł podwyżek! Jeżeli komuś się wydaje, że nie trudno o wyższy poziom żenady, to takiego kogoś będę zmuszony wyprowadzić z błędu. Gdy tylko zobaczyłem tę wypowiedź przypomniała mi się inna, z czasów strajku nauczycielskiego (kiedy to PiS szczuł wszystkich na nauczycieli). Autor tej „przypomnianej” wypowiedzi przekonywał wtedy suwerena do tego, że nauczyciele do niego dzwonią i pytają o to, „jak można zrezygnować z członkostwa w ZNP”. Czy będziecie bardzo zdziwieni, gdy okaże się, że autorem tej wypowiedzi był Waldemar Buda?

Ministerstwo Obrony Narodowej wyciągnęło dywan spod nóg Antoniego Macierewicza i zlikwidował sławetną podkomisję smoleńską (znaną bardziej pod nazwą „Komisji Macierewicza”). Macierewicz, jak to Macierewicz, zaczął tłumaczyć, że to wszystko dlatego, że „Tusk chce ukryć prawdę o Smoleńsku”. Po pierwsze, jedyna prawda, którą ktokolwiek chciał ukryć to ta, że wyżej wymieniona komisja całymi latami pasła się na publicznej kasie i zajmowała się głównie tłumaczeniem tego, że „już za moment wszyscy poznamy prawdę”. Po drugie, mam nadzieję, że będzie jakiś punkt zaczepienia do tego, żeby wyciągnąć konsekwencję względem Macierewicza i jego otoczenia za to, co robili. Po trzecie, aż dziw bierze, że Macierewicz nie wyciągnął najcięższych dział i nie oskarżył MON (i Tuska) o obrazę uczuć religijnych. 

Dobrych informacji ciąg dalszy. Nie wiem, jak was, ale mnie ucieszyło to, że na oficjalnym Eloneksowym (niegdysiejszy ćwiter) koncie Ministerstwa Rodziny zobaczyłem feminatywy. Ja wiem, że to jest w sumie bardzo niewiele, ale prawda jest taka, że gdyby feminatyw pojawił się na oficjalnym koncie przed zmianą władzy, to ktoś mógłby za coś takiego stracić możliwość obsługiwania konta w soszjalach.

Jestem tak stary, że pamiętam, jak Zjednoczona Prawica po przejęciu władzy rozjechała co się dało walcem i wywalała kogo się da, byle tylko móc obsadzać stołki partyjnymi nominatami. Żeby dla wszystkich starczyło miejsc zmieniono, na ten przykład, ustawę o Służbie Cywilnej i usunięto z niej bezpieczniki, dzięki którym na kierownicze stanowiska powoływano osoby, które miały odpowiednie doświadczenie. Wcale, a wcale nie miało to związku z tym, że partyjnym nominatom tego doświadczenia brakowało. Na jakiekolwiek słowa krytyki reagowano narracjami o tym, że to tylko kwik świń odrywanych od koryt. Wspominam o tym dlatego, że po zmianie władzy partyjni nominaci są wypraszani ze stanowisk (mam szczerą nadzieję, że wymieni się ich na partyjnych nominatów, którzy, dla odmiany, będą fachowcami [jeżeli okaże się, że tak nie będzie, to ja z przyjemnością będę nową władzę w tym zakresie grillował]). Proceder ten nie spodobał się Jarosławowi Kaczyńskiemu, który żalił się ostatnio mediom, że w administracji publicznej dochodzi do „brutalnych zwolnień”. Nie wiem na czym mają polegać te „brutalne zwolnienia”, ale to pewnie dlatego, że nie jestem genialnym strategiem. Od siebie dodam, że wymiana kadrowa w administracji powinna zostać okraszona hasłem „repolonizacji administracji publicznej”. Napisałem to tylko i wyłącznie dlatego, że chciałbym zobaczyć reakcję Zjednoczonej Prawicy (a „czynników decyzyjnych” w szczególności) na pytania o to, „czy popierają repolonizację administracji publicznej”.

W zeszły piątek Konferencja Episkopatu Polski wystosowała list do Prezydenta Andrzeja Dudy, w którym to liście zupełnie apolityczny Kościół zasugerował Dudzie, że może by tak jednak nie podpisywał ustawy o refundacji in vitro. Wyniki sondaży wewnątrzpartyjnych musiały być na tyle jednoznaczne, że Duda nie odważył się na zawetowanie tej ustawy (aczkolwiek, jeżeli ktoś chce wierzyć w to, że Andrzej Duda zawetował ustawę dlatego, że „jest samodzielny” to ja takiej osobie na drodze do szczęścia stać nie będę). KEP nie przyjął tego dobrze i ustami Gądeckiego skrytykował Andrzeja Dudę za złożenie podpisu pod tą ustawą. Ciekaw jestem, czy podpis prezydenta pociągnie za sobą konsekwencje, z którymi musiał się mierzyć swego czasu Bronisław Komorowski. Otóż, w prawicowych mediach całkowicie na serio rozgorzała wtedy dyskusja na temat tego, czy Komorowski może przystępować do Komunii Świętej, równie szeroko komentowane było to, czy jak już będzie chciał, to czy duchowny powinien mu jej udzielić. Wiecie, mnie tam ten temat latał i powiewał (bo jestem ateuszem), ale chyba nikt nie będzie się spierał z tym, że Kościół wygenerował tę konkretną inbę nie przez przypadek, tylko dla ściśle określonego celu (wzmocnienie PiSu). Gdyby Kościół to zrobił z przyczyn, że tak to ujmę „pryncypialnych”, to teraz bylibyśmy świadkami dokładnie takich samych rozkmin.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty


No dobrze. Skoro wcześniej przygotowane tematy mamy już ogarnięte, to teraz można się skupić na sprawach mocno bieżących. Zacznę więc od tego, że dzisiaj rano okazało się, że Mariusz Kamiński i Michał Wąsik zostali skazani prawomocnym wyrokiem na bezwzględne kary więzienia. Jeżeli ktoś nie zna szczegółów (a nie każdy znać je musi), to w Źródłach będzie link do artykułów, w których to wszystko jest opisane. W telegraficznym skrócie: w 2015 zostali skazani w pierwszej instancji, ale zamiast się odwoływać zagrali kartę „Andrzej Duda” i ten ich po prostu ułaskawił. Był to dość ciekawy (z punktu widzenia prawnego [przynajmniej dla laika]) casus, bo Duda ułaskawił tych dwóch typów w trakcie trwania procesu. Wątpliwości w kwestii tego, czy „tak można” pojawiły się od razu, ale, co zrozumiałe, ani Andrzej Duda, ani jego partia matka tych wątpliwości nie podzielała. W 2017 Sąd Najwyższy uznał, że ułaskawienie jest bezskuteczne (bo nie można ułaskawić osoby w świetle prawa niewinnej), ale wtedy Kuchciński (będący marszałkiem Sejmu) Zagrał kartę „Julia Przyłębska” i Trybunał Przyłębski miał zadecydować o tym, czy Sąd Najwyższy  w ogóle się mógł tą sprawą zajmować. Trybunałowi się z tym nie śpieszyło, w efekcie czego 6 czerwca 2023 Sąd Najwyższy odwiesił proces. Efekt końcowy procesu poznaliśmy dzisiaj. Rzecz jasna, jak przystało na członków partii o nazwie „Prawo i Sprawiedliwość”, obaj zainteresowani powiedzieli, że oni nie uznają tego wyroku. Część komentatorów zastanawiała się nad tym, co zrobi Andrzej Duda (i czy przypadkiem nie ułaskawi ich raz jeszcze), ale ten oznajmił, że jego ułaskawienie (to, które SN uznał za bezskuteczne) pozostaje w mocy. Szymon Hołownia zapowiedział, że „będzie zmuszony wygasić mandaty” tych dwóch jegomościów. Zapowiada się więc na to, że „będzie się działo”. A wszystko przez to, że Zjednoczonej Prawicy nie chciało się w 2015 poczekać na koniec procesu. Rzecz jasna wiadomo, że decyzja o ułaskawieniu zapadła z przyczyn wizerunkowych (żeby nikt nie mówił, że jakieś skazane typy zawiadują służbami), ale prawda jest taka, że wypadło to (wizerunkowo) jeszcze gorzej (a Kamiński i Wąsik właśnie przekonali się o tym, że to ich ułaskawienie trzymało się jedynie na samodzielnej większości parlamentarnej PiSu).

Sprawa druga, była (i nadal jest, bo wszystko się toczy) jeszcze bardziej spektakularna i jest nią (jak się pewnie domyślacie) fakt zezłomowania TVP przez większość sejmową, która to większość doprowadziła dzisiaj do zablokowania sygnału wyżej wymienionej szczujni. PiSowscy mediaworkerzy próbowali jeszcze działać na YT, ale tamtejsze konto TVP Info momentalnie spadło z rowerka. PiS usiłował wzniecić niezadowolenie społeczne, zarzucając internet narracjami o tym, że oni tylko bronią mediów publicznych, pluralizmu/etc. Jednakowoż efekty tych prób były dość mizerne (aczkolwiek niezmordowane portale donosiły o tłumach protestujących w obronie TVP). Być może dlatego, że „pluralizmu” i „wolnych mediów” bronili politycy jednej, jedynej formacji, która to formacja ręcznie sterowała „wolnymi mediami” przez ostatnie dwie kadencje. Być może dlatego, że wszyscy (w tym nawet partyjny beton) wiedzieli, że to nie były media publiczne, tylko media partyjne. Być może dlatego, że Zjednoczona Prawica przyzwyczaiła ludzi przez te dwie kadencje do tego, że „zwycięzca bierze wszystko”. Prawda jest brutalna: gdyby suweren się faktycznie przejął tym, co się stało, to mielibyśmy do czynienia z oddolnymi protestami. To, co dzieje się teraz, to spędy organizowane przez ustępującą władzę i nie ma to nic wspólnego z oddolnymi akcjami. Dla porównania, oddolne były protesty w 2020 roku i zaczęły się one w dniu ogłoszenia decyzji Trybunału Przyłębskiego.

Przyczyn, dla których suweren się niespecjalnie przejął PiSowskimi nawoływaniami jest wiele, ale moim zdaniem najważniejszą z nich jest to, że ludzie po prostu czekają na dalszy rozwój wypadków. To, czy doczekamy się protestów z prawdziwego zdarzenia, będzie zależało od tego, co z mediami zrobi koalicja rządząca. Gdyby (w co wątpię, bo to oznaczałoby polityczne samobójstwo [powolne, tym niemniej] po zezłomowaniu mediów PiSowskich zaczęto stosować te same metody (czyli stworzono by TVP o przeciwnym biegunie), mogłoby to doprowadzić do niezadowolenia społecznego. Jeżeli natomiast TVP będzie takie, jak było przed 2015 rokiem (nie chodzi tu o osoby, które wtedy były, ale np. o to, że media publiczne zajmowały się [co w czasach PiSu było nie do pomyślenia] krytykowaniem władzy), to spędy skończą się w momencie, w którym PiS (i Kluby Gazety Polskiej [tak, wiem, na jedno wychodzi]) uzna, że szkoda na nie pieniędzy.

Jedyne, co można stwierdzić dziś z cała pewnością, to to, że Zjednoczona Prawica była autentycznie zdziwiona tym, że ktoś zastosował przeciwko niej metodę, którą sama stosowała przez osiem ostatnich lat. Tą metodą jest postawienie oponentów przed faktem dokonanym. Tylko i wyłącznie tym można wytłumaczyć niemrawą reakcję partii Kaczyńskiego na to, co się stało i totalne wręcz pogubienie się Genialnego Stratega, który publicznie krytykował Andrzeja Dudę za to, że ten nie „wykazuje się aktywnością”. Nie wiem czego oczekiwał od Dudy Kaczyński (położenia się Rejtanem w drzwiach wejściowych TVP czy też może wysłania wojska, celem „odbicia” mediów partyjnych), ale wiem, że na pewno nie oczekiwał tego, że ktoś zastosuje przeciwko niemu jego własne metody.


Źródła:

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-rafal-trzaskowski-zakazal-manifestacji-w-warszawie-skandalic,nId,7208939

https://wydarzenia.interia.pl/felietony/news-posel-braun-cynikiem-czy-wariatem-na-pewno-nie-jedynym-ekstr,nId,7211336

https://www.radiopik.pl/2,107771,protest-poslanki-scheuring-wielgus-w-torunskim-k

https://natemat.pl/531580,tvp-informuje-o-tlumach-na-protescie-internauci-pokazali-zdjecia

https://wydarzenia.interia.pl/felietony/news-tusku-jeszcze-mozesz-zaskoczyc,nId,7211381

https://twitter.com/PiknikNSG/status/1736038422630850902

https://sejmlog.pl/posel-pis-dzwonia-nauczyciele-i-pytaja-jak-zrezygnowac-z-czlonkostwa-w-znp/

https://www.rp.pl/analizy/art39586271-marek-kozubal-antoni-macierewicz-niezlomnie-walczy

https://tvn24.pl/polska/podkomisja-smolenska-antoniego-macierewicza-zlikwidowana-cezary-tomczyk-budynek-jest-pusty-czas-na-rozliczenie-7591242

https://twitter.com/MRiPS_GOV_PL/status/1737222207330189387

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-jaroslaw-kaczynski-krytykuje-rzad-mowi-o-brutalnych-zwolnien,nId,7213312

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-jaroslaw-kaczynski-krytykuje-rzad-mowi-o-brutalnych-

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2023-12-15/przewodniczacy-kep-zaapelowal-do-prezydenta-andrzeja-dudy-chodzi-o-in-vitro/

https://dorzeczy.pl/opinie/526680/abp-gadecki-krytykuje-decyzje-prezydenta-ws-in-vitro.html

https://www.gosc.pl/doc/2612788.Czy-Komorowskiemu-nalezy-udzielac-Komunii

https://wyborcza.pl/7,75398,30524690,jest-decyzja-w-sprawie-kaminskiego-i-wasika.html

https://oko.press/sad-kaminskiego-wasika-2-lata-wiezienia

https://wyborcza.pl/7,75398,30524690,jest-decyzja-w-sprawie-kaminskiego-i-wasika.html

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-szymon-holownia-o-wyroku-ws-poslow-bede-zmuszony-wygasic-man,nId,7221238

czwartek, 14 grudnia 2023

Hejterski Przegląd Cykliczny #98

Czasem bywa tak, że ten tygodniowy odstęp między Przeglądami jest „w punkt”, bo w międzyczasie dzieje się akurat tyle, że da się to jakoś zgrabnie podsumować. Czasem bywa tak, że dany tydzień jest takim trochę „sezonem ogórkowym” i można nieco więcej uwagi poświęcić jakiemuś wydarzeniu/zjawisku. A czasem bywa tak, jak w ostatnich paru dniach, w których wydarzyło się tyle rzeczy, że trzeba robić ostrą selekcję tego, o czym warto wspominać.

Zacznę od tematu, o którym pewnie będziemy rozmawiać w ramach przedsięwzięcia, którego nie wymienię z nazwy, bo się na mnie znowu J.E. Algorytm pogniewa i tym razem schowa Przegląd. Tematem tym jest to, że odchodząca władza od jakiegoś czasu pokazuje, że (eufemizując) nie do końca jest sobie w stanie poradzić z porażką. To jest proces, który trwa od 15 października, ale teraz zapewne nastąpi jego intensyfikacja, albowiem zacznie się odspawywanie bardzo dużej liczby ludzi od stanowisk, które obejmowali (a my sobie w międzyczasie będziemy grzecznie zbierali „materiał wsadowy” do odcinka). Nie oznacza to, rzecz jasna, że nie będę tego tematu poruszał w Przeglądach (bo będę, czego dowodem jest poniższy tekst). 

Skoro zaś wstęp mamy za sobą, to teraz można przejść do meritum. Jakiś czas temu Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny (aka Patryk Jaki) udzielił wywiadu Patrykowi Słowikowi. Wywiad został opatrzony tytułem, który (eufemizując) może czytelnika wprowadzić w błąd. Tytuł ów brzmiał następująco: „Zmiotła nas zmiana cywilizacyjna". Przyznam się wam, że przez moment (bardzo krótki) przez głowę mi przemknęła myśl następująca „kurde, czyżby zaczynało do nich docierać, czemu przegrali?”, ale potem myśl tą przegnała inna: „przeczytaj wywiad, bo to jest Patryk Jaki”. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Okazało się, że (w telegraficznym skrócie) z tą zmianą było tak, że ona się wzięła stąd, że Polakom się w dupach od dobrobytu poprzewracało. Patryk Jak opowiadał też o tym, że jego zdaniem to właśnie Zjednoczona Prawica lepiej reprezentuje przeciętnego obywatela naszego kraju, ale nie potrafiła tego temu obywatelowi zakomunikować. Jeżeli ktoś sobie pomyślał o tym „no zaraz, czy on właśnie nie powiedział, że obywatele są kretynami, którzy niczego nie ogarniają”, to taki ktoś będzie miał rację. Co prawda, ujął to inaczej, ale generalnie to odstawił Stonogę. Ja wam ten wywiad polecam gorąco, bo to jest szczere złoto. Przykładowo, w innym fragmencie Jaki tłumaczy, że jeżeli chodzi o aborcję, to wystąpił po prostu problem komunikacyjny, bo większość Polaków wcale aborcji nie popiera (trochę szkoda, że Słowik nie wspomniał o sondażach, z których wynika, że owszem, popierają). Generalnie rzecz biorąc, cieszy mnie (i to niezmiernie) fakt, że młode pokolenie prawicowców złapało aż tak dużą odklejkę od rzeczywistości.

Wielokrotnie wspominałem już o „przebiegunowaniu” w Zjednoczonej Prawicy. Ostatnio okazało się, że dotyczyć ono może również służb. Tak się bowiem jakoś złożyło, że CBA wkroczyło do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Moim skromnym zdaniem mogło być tak, że zrobiono to, co zrobiono po to, żeby móc mieć argument przeciwko likwidacji (no bo skoro wzięli się za PiSowców, to znaczy, że są bezpartyjnymi fachowcami, a to oznacza, że nie powinno się likwidować CBA, prawda?). 

Kotłowaniny w strukturach Zjednoczonej Prawicy ciąg dalszy. Kacper Płażyński udzielił wywiadu tygodnikowi „Do Rzeczy”, w którym to wywiadzie skrytykował swojego partyjnego kolegę (Szymona Gajdę) za to, że ten kombinował w przed wyborami (ufundował sobie prywatną kampanię z publicznych pieniędzy) i przez to naraził Zjednoczoną Prawicę na „gniew wyborców”. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że już wcześniej było wiadomo o tym, że Gajda srogo kombinuje. Główny zainteresowany odnosił się do zarzutów w taki sposób, że się do nich nie odnosił i skupiał się na osobach, które go krytykowały (posłanki KO). Co ciekawe, gdy podobne zarzuty padły ze strony Płażyńskiego (mieliśmy więc do czynienia z czymś, co się fachowo nazywa „(un)friendly fire”, to Gajda się do nich nie odniósł. 

Jakiś czas temu głośno było o tzw. „ustawie wiatrakowej” (tzw., bo były to „zapisy wiatrakowe”, które „zaszyto” w ustawie o zamrożeniu cen energii), które (eufemizując) były trochę problematyczne. Na tyle problematyczne, że odcinała się z od nich nawet branża wiatrakowa. Zostało to od razu podchwycone przez Zjednoczoną Prawicę (i Konfę), a pierwsza z tych partii momentalnie przegrzała temat. Ponieważ partia Kaczyńskiego zrobiła wokół tej ustawy szum informacyjny zanim ludzie połapali się w temacie tego, o co tam tak właściwie chodzi, zapisy wiatrakowe zostały poddane ewaporacji. W sprawie tej przeprowadzono (no bo oczywiście, że to zrobiono) sondaż z pytaniem, od którego osoby mające pojęcie o tym, jak powinno się pytania badawcze tworzyć mogły dostać hercklekotów: „Czy po pojawieniu się w ustawie mrożącej ceny energii kontrowersyjnych zapisów o wiatrakach Pani/Pana zdaniem pracująca nad ustawą Paulina Hennig-Kloska nie powinna zostać wyznaczona na ministra klimatu i środowiska” (pytanie o złożonej treści, pytanie sugerujące + od bidy można tu przypiąć „błąd znawstwa”). Nawet na tak zadane pytanie odpowiedzi twierdzącej udzieliło jedynie 26.70% respondentów (18.40% było przeciwnego zdania, 39.30% badanych nie miało zdania [takie są efekty konstruowania tego rodzaju pytań], a 15,60% nie słyszało o sprawie). Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że gdyby podobnie „zbugowaną” ustawę wyprodukowano w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy, to bardzo prawdopodobne, że w latach 2015-2019 (kiedy to partia Kaczyńskiego trzymała Senat) taka ustawa zostałaby błyskawicznie przegłosowana i podpisana, a potem tworzono by kolejne „ustawy naprawcze”, mające na celu ogarnięcie całej sprawy. Ponieważ zaś złośliwy nie jestem poproszę was o skierowanie się w stronę kolejnej części Przeglądu.

Na finiszu rządów Zjednoczonej Prawicy doszło do spięcia na linii Obajtek – Kamiński. Pewnego pięknego dnia (i na pewno nie miało to żadnego związku z tym, co stało się 15-go października), Kamiński opublikował na Eloneksie (niegdysiejszy Ćwiter) oświadczenie, w którym stało, że ABW wydała negatywną opinię w zakresie budowy małych reaktorów jądrowych i dorzucił (celem klaryfikacji), że jego zdaniem inwestycje Orlen Synthos Green Energy nienależycie zabezpieczały interes państwa. Obajtek (który zawiaduje [piszę te słowa 13-12-2023]) całym tym kramem Orlenowym) się momentalnie odwinął i zarzucił ABW „niekompetentne postępowanie wobec Orlenu”. Potem zrobiło się jeszcze ciekawiej, bo według ustaleń DGP decyzje zasadnicze dla sześciu inwestycji OSGE w małe reaktory jądrowe podjęła ówczesna ministra klimatu i środowiska (Anna Łukaszewska-Trzeciakowska) wbrew stanowisku swojego własnego raportu. Jestem autentycznie ciekaw tego, co jeszcze wylezie na wierzch w nieodległej przyszłości. Co się zaś tyczy spięć wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, to chciałbym w tym momencie napisać jedno: chwilo trwaj.

Wcześniej wymieniony z imienia i z nazwiska Patryk Jaki wrzucił ostatnio na swojego Eloneksa filmik z jakiegoś performance'u (na którym to filmiku jeden z performerów miał między pośladkami świeczkę). Rzecz jasna, zrobił to w ramach ostrzegania przed „postępowym światem”. Co zrozumiałe, pod jego wpisem pojawiły się komentarze, w których zaczęły padać niewygodne pytania o to, w jaki sposób Jaki w ogóle trafia na takie filmy (obstawiam, że Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny rozdał wtedy sporo banów). Tak swoją drogą, ja na miejscu Jakiego nie szedłbym w taką argumentację, bo ktoś złośliwy może zacząć wrzucać w przestrzeń publiczną te bardziej krwawe fragmenty „Pasji” i dorzucać komentarze, że Kościół i konserwatyści uznali, że takie treści można pokazywać 13-latkom (co prawda ograniczenie wiekowe było od 15 [co i tak było srogim skandalem], ale księża organizowali pokazy dla młodszych dzieciaków).


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty
 

Pozwólcie, że pobawimy się w moją ulubioną zabawę pt. „eksperyment myślowy”. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby po przegłosowaniu wotum zaufania dla rządu Beaty Szydło na mównicę, bez oglądania się na jakiekolwiek procedury, weszła Ewa Kopacz i powiedziała, że ona nie wie, kim byli przodkowie Beaty Szydło, ale dla Ewy Kopacz jest ona rosyjskim agentem. Wyobraźmy sobie również, że po wszystkim (gdy jej zachowanie byłoby bardzo szeroko komentowane) członkowie PO tłumaczyliby, że to wszystko dlatego, że Ewa Kopacz została sprowokowana. Ja mam bardzo dobrze działającą wyobraźnie, ale nie jestem sobie w stanie wyobrazić fali oburzenia, która by się przewaliła przez debatę publiczną po takim wystąpieniu. Teraz zaś jest 2023 i dzięki przedstawicielowi Arystokracji Rozumu z Żoliborza, nie musimy się bawić w eksperymenty myślowe. Nawiasem mówiąc, Genialny Strateg tak bardzo przyzwyczaił nas do swoich napadów złości, że na mało kim robi to wrażenie (no bo przecież „ten typ tak ma”). Co prawda Kaczyński pewnie poniesie konsekwencje tego, co powiedział, ale na pewno się tym zupełnie nie przejmie (tak samo, jak jego wyznawcy), a same konsekwencje potraktuje jako polityczną zemstę (zapewne za to, że stracił władzę).

Ponieważ Jarosław Kaczyński miał w przeciągu ostatnich paru dni bardzo dobrą passę, pojawi się w tym Przeglądzie kilka razy. Kolejnym jego (wartym odnotowania) wybrykiem była wypowiedź, w trakcie której stwierdził, ze zmiana władzy zapowiada się tak, że będzie to koniec polskiej demokracji. Partyjni koledzy Jarosława Kaczyńskiego (w tym Beata Szydło) mieli w trakcie kadencji 2015-2019 bardzo dużo do powiedzenia na temat osób, które ich zdaniem nie mogły się pogodzić z utratą władzy. Wielka szkoda, że teraz się na ten temat już nie wypowiadają. Aczkolwiek, może być tak, że ja jestem po prostu do Kaczyńskiego uprzedzony i go nie rozumiem, a on naprawdę obawia się tego, że demokracja w Polsce jest zagrożona...

We wtorek Grzegorz Braun uznał, że zrobiło się o nim nieco za cicho i doszedł do wniosku, że dobrym pomysłem na wzbudzenie zainteresowania swoją osobą będzie zgaszenie chanukowych świec przy użyciu gaśnicy proszkowej. Ponieważ Braun miał za to, co zrobił zostać pozbawiony uposażenia, antysemici urządzili zbiórkę (a nawet kilka zbiórek) w jego intencji (o ile mnie google nie myli, wszystkie zostały zablokowane przez administrację Zrzutki). O tym, jak bardzo mocną pozycję w konfie ma Braun niech zaświadczy to, że Bosak uciekał przed pytaniami o Brauna. Nie, to nie jest przenośnia, on po prostu uciekał przed zadającą mu pytania dziennikarką. Tak, wiem, Braun został zawieszony w prawach członka klubu (i ma zakaz wystąpień w Sejmie), ale to jest ekwiwalent nie zrobienia praktycznie niczego (w to, że on komukolwiek w Konfie przeszkadza uwierzę, gdy nie zobaczę go na listach wyborczych tejże formacji). Do całej sprawy odniósł się również Jarosław Kaczyński i z właściwą swej kondycji intelektualnej przenikliwością stwierdził, że to, co zrobił Braun, to „wynik tego, że wolno było atakować kościoły”. Po pierwsze, przypomnijcie mi o tym, kiedy ktoś wpadł do kościoła z gaśnicą i zaczął gasić przy jej pomocy świece. Po drugie, ciekaw jestem, czy doczekamy czasów, w których Zjednoczona Prawica (czy też PiS) nie będzie trywializować działań skrajnej prawicy przy pomocy tego rodzaju kretyńskich wypowiedzi. Pomijam już kwestię tego, że Kaczyński za to, co zrobił Braun domaga się dymisji Hołowni, bo na pewno czegoś po prostu nie zrozumiałem.

W lipcu głośno zrobiło się o pewnej przedstawicielce skrajnej prawicy (która paradowała obwieszona neona**stowską symboliką, a jej koledzy pozowali na tle „azjatyckich symboli szczęścia”). Ziobrę bardzo oburzyło to, że została ona skazana za próbę dokonania rozboju, zaś cały prawicowy agitprop tłumaczył suwerenowi, że to jest po prostu uśmiechnięta harcereczka, na którą się uwzięła „nadwyczajna kasta”, „homolobby” i inne tego rodzaju złe organizacje. Wspominam o tym dlatego, że wyżej wymieniona została ostatnio ułaskawiona przez Andrzeja Dudę. W najświeższym odcinku pewnego przedsięwzięcia, którego nie będę wymieniał z nazwy, poruszyliśmy (między innymi) kwestię tego, że Zjednoczona Prawica rozpostarła parasol ochronny nad przedstawicielami skrajnej prawicy. Miło ze strony Prezydenta PR, że postanowił udowodnić, że mieliśmy 100% rację.

Zmiana władzy daje okazję wszelkiej maści prawicowym herosom do popisywania się swoją niebagatelną odwagą. Otóż wojewoda mazowiecki złożył dymisję na ręce Mateusza Morawieckiego i listownie domagał się szybkiego jej rozpatrzenia, bo (jak można było przeczytać w liście, który wysłał do Donalda Tuska [nie wiem, czy to był list, czy jakieś pismo, ale niezależnie od tego, co to jest, latało dzisiaj po Eloneksie) on już nie chce być wojewodą, bo nie zgadza się z polityką prowadzoną przez Donalda Tuska. Nie wiem, jak wy, ale ja jestem pod wrażeniem jego heroicznej postawy. Szczególnie w kontekście tego, że po zmianie władzy wojewodowie są wymieniani niemalże z automatu, bo nikt nie zostawi na tym stołku osoby, którą wsadziła tam inna partia i której to partii był wierny na tyle, że nagrodziła go tym stołkiem.

Miałem na powyższym przykładzie odwagi zakończyć niniejszy Przegląd, ale właśnie na Eloneksie przeczytałem informację o tym, że unijny komisarz do spraw budżetu i administracji oznajmił, że KE znajdzie sposób na to, żeby Polska dostała 111 miliardów euro (KPO i Fundusz Spójności). Członków Zjednoczonej Prawicy czekają ciężkie chwile, bo będą musieli udowodnić, że pieniądze unijne są złe i że Polakom nie powinno na tych pieniądzach zależeć. Członkowie Suwerennej Polski już wzięli się do roboty. Ciekaw jestem, czy w przyszłości, gdy z tych pieniędzy zrealizowane zostaną jakieś inwestycje, członkowie wyżej wymienionej formacji będą na tle tychże inwestycji organizowali konferencje prasowe, na których będą opowiadać o tym, jak bardzo gardzą UE i jej pieniędzmi.  


Źródła:


https://wiadomosci.wp.pl/patryk-jaki-zmiotla-nas-zmiana-cywilizacyjna-6968388530911744a

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-cba-wkroczylo-do-rzadowej-agencji-rezerw-strategicznych,nId,7197466

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,30486239,klotnia-w-gdanskim-pis-ie-posel-plazynski-krytykuje-prezesa.html

https://oko.press/branza-wiatrakowa-jestesmy-ogromnie-poruszeni-ktos-nas-wsadza-na-mine

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-czy-ustawa-wiatrakowa-zaszkodzila-opozycji-najnowszy-sondaz,nId,7199481

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/kaminski-o-atomowej-spolce-obajtka-nienalezycie-zabezpiecza-interesy/zjeccd9

https://energia.rp.pl/atom/art39532081-obajtek-krytykuje-kaminskiego-i-abw-postepowanie-wobec-orlenu-niekompetentne

https://www.donald.pl/artykuly/2xQi23pJ/patryk-jaki-udostepnil-film-z-facetem-ze-swieczka-w-pupie-zeby-przed-nim-ostrzec

https://film.wp.pl/czy-pasja-to-film-dla-dzieci-6024815759393409a

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/jaroslaw-kaczynski-zaatakowal-donalda-tuska-wszedl-na-mownice-bez-trybu/twvbh9n

https://tvn24.pl/polska/jaroslaw-kaczynski-nazwal-donalda-tuska-niemieckim-agentem-poslowie-bartosz-arlukowicz-i-arkadiusz-mularczyk-komentuja-7531924

https://www.money.pl/gospodarka/zrzutka-pl-zabrala-glos-ws-zbiorki-dla-grzegorza-brauna-niedopuszczalne-6973341939595968a.html

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,30500497,wicemarszalek-krzysztof-bosak-uciekal-przed-pytaniami-o-grzegorza.html

https://www.rmf24.pl/polityka/news-braun-zawieszony-i-z-zakazem-wystapien-w-sejmie-mentzen-prze,nId,7207077#crp_state=1

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-prezes-pis-chce-dymisji-marszalka-reakcja-po-zachowaniu-grze,nId,7205333

https://www.pap.pl/aktualnosci/prezydent-ulaskawil-marike-m-ordo-iuris-potwierdza

Tu moje notki na temat „harcerki”

https://www.facebook.com/kreatywnehejterstwo/posts/pfbid02BgASrzpeVmHmHC2CVFS1hLBjDEBHxdN5PFXWLF7GSiGLZJtnxgdrPkT3y1VajxcCl

https://www.facebook.com/kreatywnehejterstwo/posts/pfbid034wX16qEeHUMes3M8iv5uYwYB15o64BBB6sWxW79Z438ewPfPCh4q2uCnM3TRdXYkl

https://twitter.com/TVN24BiS/status/1735037919264477564

środa, 6 grudnia 2023

Hejterski Przegląd Cykliczny #97

Pamiętacie może tę komisje, której powołanie (a raczej zapowiedź powołania tejże) doprowadziło do najliczniejszych w naszym kraju protestów i która to komisja miała udowodnić, że Tusk jest zły (i nie powinien być premierem)? Jeżeli o tym pamiętacie, to nie uwierzycie jaka akcja: otóż, „komisja” owa (na dwie godziny przed tym, jak została pozamiatana przez większość sejmową) ogłosiła, że (werble [przygotujcie się na to, że to będzie największy szok w waszym życiu]), Tusk jest zły i nie powinien być premierem (rzecz jasna, padło tam jeszcze kilka innych nazwisk, ale chyba nikt nie ma wątpliwości w kwestii tego, o kogo tak naprawdę chodziło). Potem najprawdopodobniej nastąpiło mierzenie i ważenie reakcji na te „ustalenia” komisji. Z ważenia i mierzenia wynikło tyle, że w niedzielę jeden z doradców Andrzeja Dudy oznajmił, że Duda nie będzie brał pod rozwagę „zdania komisji”. To jest, w sumie, dość ciekawy casus, bo z jednej strony człek rozumie, że Cenckiewicz to wierny żołnierz partii, który będzie jej służył bezapelacyjnie do samego końca (napisałbym, że „swojego lub jej”, ale oni tam teraz mają taką paranoję, że ktoś mógłby to uznać za groźbę), niemniej jednak nieco zabawne jest to, że to właśnie on teraz usiłował zamordować (w wymiarze politycznym) swoją Partię Matkę.  Żeby nie przedłużać: tego rodzaju wrzutkę dałoby się zrozumieć przed wyborami (np. dwie godziny przed początkiem ciszy wyborczej), ale ciężko ogarnąć proces decyzyjny, który doprowadził do tego, że wrzucono to już po tym, jak okazało się, że rząd (ad interim) Mateusza Morawieckiego nie uzyska wotum i że premierem będzie Tusk. Przecież gdyby Duda zdecydował (tzn. gdyby zdecydowano za niego) się na taki histeryczny krok i powiedział „ej, ale Tusk to nie zostanie premierem, bo komisja”, to zapewne zaobserwowalibyśmy spektakularne pikowanie partii w sondażach, bo bardzo łatwo byłoby dookoła tego zbudować narrację pt. „ostatnie podrygi władzy, która nie chce się pogodzić z wynikiem wyborów”. Cenckiewicz nie jest co prawda najostrzejszym ołówkiem w piórniku, ale nawet on musiał sobie z tego zdawać sprawę. Pytanie, które warto sobie postawić, brzmi następująco: czy przydzbanił sam z siebie, czy też po prostu dostał takie, a nie inne polecenie. W kontekście tego, że Andrzej Duda ma się ponoć „ustaleniami” tej nieszczęsnej komisji nie przejmować, można bezpiecznie założyć, że była to samowola.

Staram się ograniczać opisywanie tematów do pojedynczych (czasami dość długich) akapitów, ale teraz zrobię wyjątek, bo reakcja Andrzeja Dudy na to, co zrobiła „komisja” jest bardzo, ale to bardzo spektakularna. Potwierdza ona bowiem to, o czym wszyscy wiedzieliśmy, a mianowicie, że ta cała komisja to od początku była najzwyklejsza w świecie szopka i nikomu nie zależało na tym, żeby (w gigantycznym uproszczeniu) „szukać ruskich agentów”. Wiem, że się powtórzę, ale: myśmy o tym wiedzieli, ale miło jest otrzymać potwierdzenie z obozu Zjednoczonej Prawicy.

Gdybyście się kiedykolwiek zastanawiali nad tym czy działania NBP są zgodne z prawem, to w sumie już się zastanawiać nie musicie, bo na siedzibie tegoż podmiotu pojawił się ostatnio baner, z którego można się było dowiedzieć, że działania zgodne z prawem były. Nie wiem, jak was, ale mnie to przekonuje. Ciekaw jestem, kiedy z podobnych metod zaczną korzystać obrońcy i w centrach miast pojawią się billboardy z napisami „działania mojego klienta były zgodne z prawem”. 

Jeżeli komuś się wydaje, że z wymówką „pies zjadł moją pracę domową” można się spotkać jedynie w szkole, to taki ktoś ma rację: wydaje mu się. Tak się bowiem składa, że polska prokuratura stosuje kreatywną odmianę tej wymówki. Dla niepoznaki nazywa się to metodą „na złamaną płytę z dowodami”. Zupełnym przypadkiem dzieje się tak w sytuacjach, w których mamy do czynienia z dość istotnymi dowodami. Przykładowo: złamana została płyta DVD z danymi z pierwszego ataku Pegasusem na telefon Brejzy. Zupełnie bez związku z całą sprawą napiszę, że podobny los spotkał płytę z materiału dowodowego w sprawie wypadku premier Beaty Szydło.

Kilkukrotnie zdarzało mi się już wspominać o „przebiegunowaniu”, do którego doszło w obozie Zjednoczonej Prawicy. Jak się pewnie domyślacie, to będzie kolejna wzmianka na ten temat. Tym razem chodzi o premiera (ad interim) Mateusza Morawieckiego, który w trakcie rozmowy z dziennikarzami na temat in vitro opowiadał o tym, że on to w sumie od dawna jest zwolennikiem tej metody. Wielka szkoda, że w ciągu swoich (niemalże) 6 lat premierowania nie dał rady wprowadzić refundacji in vitro. Jestem przekonany o tym, że gdyby tylko Zjednoczona Prawica mogła rządzić trzecią kadencję, to refundacja in vitro zostałaby wprowadzona. Tak swoją droga, ja rozumiem, że my nigdy się nie dowiemy, jakie poglądy (na dowolny temat) ma Mateusz Morawiecki (bo on ma takie poglądy, jakie akurat wydają mu się do czegoś potrzebne) niemniej jednak zjawiskowe jest to, że Morawiecki nie jest w się w stanie powstrzymać przed kłamaniem nawet teraz. Uwaga natury ogólnej: STANOWCZO zachęcam do kliknięcie w link źródłowy do tego kawałka Przeglądu i na obejrzenie krótkiego materiału wideo. Mina dziennikarza, który usłyszał na żywo, że Morawiecki od zawsze był zwolennikiem in vitro jest warta waszego kliknięcia i kilkunastu sekund życia.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Bardzo niedawno temu do debaty publicznej wpadł news, z którego wynikało, że w mediach rządowych rozpoczął się proces „wycofywania się na z góry upatrzone pozycje”. Ten konkretny news odnosił się do Danuty Holeckiej, która według doniesień miała zrezygnować z prowadzenia „Wiadomości”.  Równolegle pojawiły się informacje o tym, że Holecka wszystkiemu zaprzecza (jednakowoż sposób, w jaki to robiła [np. powiedziała, że nikomu się nie musi tłumaczyć z niczego] sugerował, że chyba jednak coś jest na rzeczy). Parę dni później informację o tym, że Holecka jednak odchodzi, potwierdził portal Wirtualne Media. Tak okołotematowo, ciekawi mnie to czy to „zaciemnianie” rzeczywistości, które przy tej okazji zrobiła Holecka to zboczenie zawodowe, czy też może jest tak, że jak się całymi latami opowiadało bzdury i zawodowo zajmowało „zaciemnianiem” wszystkiego, to potem ciężko jest się przestawić? Druga sprawa, która mnie w kontekście tego, co zrobiła Holecka interesuje, to kwestia tego „kto następny”?

Skoro zaś już jesteśmy przy temacie mediów, to warto się pochylić nad niedawną wypowiedzią Jacka Żakowskiego, który w trakcie debaty tzw. Obywatelskiego Paktu na rzecz mediów publicznych stwierdził, że w sumie to dobrze by było, żeby PiSowi oddać TVP 2. Innymi słowy, Jacek Żakowski zaproponował, żeby PiS mógł robić to samo, co robił do tej pory (również za publicznie pieniądze), tylko na nieco mniejszą skalę. Potem to samo potwierdził w rozmowie z Rafałem Wosiem (aczkolwiek tam ubrał to w słowa nieco inaczej) i  powiedział:  „Nie wolno odbierać wyborcom PiSu prawa do ich mediów publicznych. To by było niedemokratyczne” (od razu zaznaczam, że opieram się na cytacie, który wrzucił Woś, bo nie byłem w stanie przesłuchać całości [szczególnie mnie urzekł fragment, w którym Żakowski opowiadał o tym, że media publicznie podlegają kontroli]). Wiecie, ja bym mógł tutaj napisać bardzo długą tyradę w temacie tego, dlaczego ta propozycja Żakowskiego jest po prostu idiotyczna. Mógłbym napisać tam zylion argumentów i każdy z nich podeprzeć zylionem linków źródłowych. Mógłbym, ale mi się po prostu nie chce, bo każdy, kto ostatnich 8 lat nie przeleżał pod lodem wie, co zrobił z mediami publicznymi PiS i o tym, jak bardzo „demokratyczne” były to działania. Zamiast tej tyrady napiszę jedyne, jeżeli ktoś tłumaczy, że tej czy innej partii należałoby oddać „jej” media publiczne, to chyba nie do końca ogarnia, jak powinny takie media publicznie działać. 

I znowuż mi przyjdzie złamać zasadę „jednoakapitowości”, ale muszę w tym miejscu wspomnieć o tym, że Jacek Żakowski nie był pierwszą osobą, która zaproponowała „podział” mediów w sposób taki, żeby „dwójka” trafiła w ręce opozycji. W tym miejscu krótka dygresja. Cieszy mnie to, że mam na tyle dobrą pamięć, że pamiętam o tym, co działo się kilkanaście lat temu. Cieszy mnie to dlatego, że dzięki temu nie miałem problemów z otwarciem sobie w głowie szufladki, w której to szufladce był wywiad z Joachimem Brudzińskim z (sic!) 13 grudnia 2012 roku, który pojawił się na portalu Interia. W trakcie tegoż wywiadu Brudziński opowiadał o tym, że najlepszym rozwiązaniem byłoby oddanie drugiego kanału TVP partiom opozycyjnym (pod tym względem Brudziński był nawet bardziej wspaniałomyślny od Żakowskiego). Wielka szkoda, że PiS nigdy nie wygrał wyborów i nie udało się wprowadzić tego pomysłu w życie, a zamiast tego musieliśmy się przez osiem ostatnich lat użerać z toporną propagandą serwowaną nam przez rządowe media.

Kolejna wiadomość jest z gatunku tych, które na początku wydają się być bardzo dobre, ale potem okazuje się, że (cytując jednego z bohaterów mojego ulubionego filmu „Smoleńsk”) „to nie jest proste, a nawet wręcz przeciwnie”. Otóż, jakiś czas temu Niedzielski, będąc Ministrem Zdrowia, ujawnił dane wrażliwe lekarza w ramach zemsty za to, że lekarz wypowiadał się na temat problemów z wystawianiem e-recept. Obstawiam, że gdyby nie to, że zbliżały się wybory, to Niedzielskiemu włos by z głowy nie spadł, ale ponieważ stało się to już w trakcie prowadzenia działań „prekampanijnych”, Niedzielski został zdymisjonowany. Teraz okazuje się, że najprawdopodobniej sprawa będzie miała ciąg dalszy, a ujawnienie danych wrażliwych będzie miało konsekwencje. To był ten fragment, który wydaje się „bardzo dobry”. Problem polega na tym, że równie prawdopodobne jest to, że Niedzielski nie poniesie żadnych konsekwencji, bo był wtedy ministrem i może się okazać, że skończy się to na tym, że MZ będzie musiało zapłacić karę za niego.


Źródła:

https://niezalezna.pl/polityka/znamy-plan-dzialan-komisji-ds-rosyjskich-wplywow-na-najblizsze-tygodnie-nie-ingerujemy-w-polityke/497285

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-komisja-ds-rosyjskich-wplywow-przedstawiono-czastkowy-raport,nId,7179353

https://twitter.com/PAPinformacje/status/1731265905596703128

https://tvn24.pl/polska/operacja-jaszczurka-zlamana-plyta-z-pegasusa-7504160

https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,28764065,zniszczony-kluczowy-dowod-ws-wypadku-szydlo-senator-brejza.html

Tutaj link do Matiego, który propsuje in vitro:

https://tvn24.pl/polska/pis-podzielony-w-sprawie-in-vitro-mateusz-morawiecki-zawsze-za-in-vitro-optowalem-7462168

https://oko.press/na-zywo/dzien-na-zywo-najwazniejsze-informacje/danuta-holecka-odchodzi-z-wiadomosci-na-wlasna-prosbe

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/danuta-holecka-zwolniona-wiadomosci-ostatnie-wydanie-12-grrudnia

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-zaskakujaca-propozycja-w-sprawie-tvp-jeden-kanal-dla-pis,nId,7188705

https://wydarzenia.interia.pl/wywiady/news-posel-pis-telewizja-dla-opozycji-repolonizujmy-media-w-imie-,nId,927331

https://dorzeczy.pl/kraj/509004/prasa-adam-niedzielski-dostanie-100-tys-zl-kary.html

wtorek, 28 listopada 2023

Hejterski Przegląd Cykliczny #96

Niniejszy Przegląd zaczniemy od kolejnego odcinka „Mody na Mateusza” (uznałem, że nazwa „Latający Cyrk Mateusza Morawieckiego” byłaby za bardzo nobilitująca). W jednym z odcinków podkastowych pastwiliśmy się nad tą całą „misją tworzenia rządu”, którą Mateuszowi Morawieckiemu zlecił absolutnie niezależny od partii Andrzej Duda. W trakcie tegoż odcinka zacząłem się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem nie będzie tak, że część z osób, które do tej pory pełniły różne funkcje ministerialne, nie postanowi się katapultować i powiedzieć „mordy, było fajnie, ale wszyscy wiemy, że to się nie uda, tak więc ja nie chcę do tego nazwiska przykładać”. Okazało się, że te dywagacje nie były bezprzedmiotowe, bo w piątek (24 listopada) Mariusz Błaszczak oznajmił, że w tym Nowym Rządzie Morawieckiego to go jednak nie będzie, bo ten rząd to będzie inaczej sformowany i że to będzie taki trochę bardziej ekspercki rząd, a nie będzie w nim polityków z pierwszego szeregu (w niedzielę to samo powtórzył Mastalerek). I wiecie, wszystko fajnie z tym „rządem eksperckim”, ale jedno pytanie mam w tym temacie: jak to możliwe, że wcześniej się nie dało tego „rządu eksperckiego” sformować i trzeba było z nim czekać aż do momentu, w którym wiadomo, że żadnego rządu nie będzie, bo się wszystko rozbije o wotum? Nieco zaś bardziej na serio, to jestem ciekaw, jak wielu polityków Zjednoczonej Prawicy postanowiło sobie odpuścić szopkę pt. „będę ministrem w rządzie Morawieckiego”. Z zapowiedzi Błaszczaka i Mastalerka wynika, że skala jest raczej spora (bo gdyby to była kwestia jednego-dwóch nazwisk, to pewnie nikt by tego nie „zajawiał” w mediach). Zapewne, niebawem wszyscy się tego dowiemy.

Edycja. Coś mnie tknęło już po napisaniu tego kawałka i postanowiłem, że poczekam jeden dzień (planowałem wrzucenie tego tekstu w poniedziałek), żeby się przekonać, jak bardzo „różny” będzie ten Nowy Rząd Morawieckiego od poprzedniego. Parafrazując klasyka: a jednak, warto było. Okazało się bowiem, że ten rząd będzie pełen spodziewanych niespodzianek i jednej niespodziewanej niespodzianki. Zacznijmy od tej ostatniej. Wychodzi na to, że Jarosław ma sporą siłę przebicia, bo co prawda Mariusz Błaszczak sam stwierdził, że jego w tym rządzie nie będzie, ale potem się okazało, że jest jedną z trzech osób, które przeszły z rządu do rządu. Prócz tego, okazało się, że szukanie kandydatów na ministrów szło tak dobrze, że zamiast 27 osób, stołkami ministrów obdarowano jedynie dwadzieścia osób. Mógłbym w tym miejscu wspomnieć o tym, że połowę składu stanowią kobiety, ale po tym, jak zobaczyłem wrzutę Wosia, który wjechał z narracją, że ten rząd „reprezentuje kobiety”, uznałem, że chyba jednak nie warto. Po pierwsze dlatego, że jakoś tak się złożyło, że w tym poprzednim rządzie kobiet było znacznie mniej, a po drugie nawet, gdyby to były same kobiety, to rząd byłby tak prokobiecy, jak prokobiecy jest Jarosław Kaczyński.

W trakcie tego samego wystąpienia, w którym Mastalerek opowiadał o tym, że rząd będzie ekspercki, padła również inna wypowiedź, z której wynika, że przynajmniej część członków Zjednoczonej Prawicy autentycznie wierzyła w to, że po wyborach uda się z kimś dogadać i zbudować większość parlamentarną. Przedstawicielem tejże części Zjednoczonej Prawicy, jak się pewnie domyślacie z kontekstu, jest Marcin Mastalerek. Chwaląc Mateusza Morawieckiego za to, że się nie poddał, jednocześnie skrytykował Władysława Kosiniaka-Kamysza za to, że ten „nie podjął rękawicy”. Ja wiem, że na pierwszy rzut oka wygląda to po prostu jak jakaś złośliwostka, ale ona jest trochę bezsensowna. No bo niby co Mastalerek chciał przez to osiągnąć? Pokazać, że Kosiniak-Kamysz jest słabym liderem? Przecież to nie ma sensu, bo Kosiniak-Kamysz będzie wicepremierem. Tak, wiem, Zjednoczona Prawica wypuściła kiedyś balon próbny pt. „Kosiniak na premiera”, ale tę propozycję można było potraktować jako wybitnie nieśmieszny dowcip, bo (abstrahując już od tego, w jaki sposób PiS traktował PSL „przez osiem ostatnich lat” [i wcześniej])  gdyby Kosiniak-Kamysz się na to zgodził, to byłby po prostu „malowanym premierem”, który musiałby się non stop użerać z Genialnym Strategiem. Część członków partii Kaczyńskiego wychodziła z założenia, że dla KK współpraca z PiSem oznaczałaby nobilitację, a co za tym idzie, trochę się na niego pogniewali za to, że tej współpracy nie chciał. Pogniewani są również dlatego, że ich zdaniem to on ponosi winę za to, że właśnie im odjeżdża koryto. Stąd też biorą się te wszystkie przytyki. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że odliczam czas do momentu, w którym jakiś polityk Zjednoczonej Prawicy wyjdzie przed kamery i głosem Tommyego Wiseau krzyknie: YOU ARE TEARING US APART, WŁADYSŁAW. Ponieważ zaś złośliwy nie jestem, proszę was o skierowanie się w stronę dalszej części tekstu.

To, że Zjednoczona Prawica będzie po wyborach trzeszczeć, było (jak to powiedział klasyk) „oczywistą oczywistością”. Niemniej jednak przyznam szczerze, że mimo, że się tego spodziewałem, przyjemnie się to ogląda. Jednym z tematów, które poróżniły polityków tej formacji, jest kwestia aborcji. Jakiś czas temu Mateusz Morawiecki stwierdził, że błędem było złożenie do Trybunału Przyłębskiego wniosku w sprawie aborcji. Nieco później w tej sprawie wypowiedział się Kacper Płażyński, który miał odmienne zdanie w tej kwestii i powiedział, że on wcale nie uważa, żeby to był błąd. Niby mała rzecz, a jednak cieszy, bo to znaczy, że w ramach „trzeszczenia” albo się już tam nie praktykuje przekazów dnia, albo część z polityków się już tymi przekazami nie przejmuje. Nawiasem mówiąc, jeżeli chodzi o Morawieckiego, to nie był to pierwszy przypadek, w którym ów powiedział, że jakby co, to on był zawsze za tzw. „kompromisem aborcyjnym”. Wcześniej powiedział mniej więcej to samo w czerwcu 2023, a jeszcze wcześniej w lutym 2021. Co ciekawe, gdy wypowiadał się na ten temat „na świeżo” (po wyroku Trybunału Przyłębskiego), nie wspominał o „kompromisie”. To zupełnie tak, jak gdyby opinia Morawieckiego na temat wyroku zmieniała się wraz ze wzrostem świadomości tego, jak bardzo ów wyrok zaszkodził (w wymiarze politycznym) jego formacji.

Osoby takiej, jak Barbara Nowak, przedstawiać nikomu (niestety) nie trzeba. Od momentu, w którym pojawiła się w mediach społecznościowych, wrzucała do nich bardzo, ale to bardzo wartościowy content. Mimo tego, że zdarzało się jej przydzbaniać tak, że od jej wypowiedzi odcinał się cały rząd, włos jej z głowy nie spadł i nie wyciągnięto względem niej żadnych konsekwencji. I nie, to, że publicznie przeprosiła za swoją wypowiedź dotyczącą szczepień, nie oznacza, że ktokolwiek ją za cokolwiek ukarał (nadal jestem ciekaw, kto był jej politycznym Ojcem Chrzestnym, bo żeby robić i mówić takie rzeczy nieprzerwanie, to trzeba mieć plecy mocniejsze od Eddiego Halla). Ostatnio Barbara Nowak (która z politycznego nadania jest na stołku kuratora oświaty) opowiedziała o tym, że Szwecji już nie ma. Tzn., że Szwecja jest, ale prawie jakby jej nie było, bo w przedszkolach opiekunowie mas****bują dzieci. Źródłem, na którym Barbara Nowak oparła swoją wypowiedź, było „mordo, uwierz mi”. O wypowiedzi zrobiło się na tyle głośno, że zareagowała na nią szwedzka ambasada. Ambasada stwierdziła, że (tl;dr) to jest szerzenie dezinformacji i zasugerowała szukanie nieco bardziej wiarygodnych źródeł informacji. W tym miejscu chciałbym nieśmiało przypomnieć o tym, że Barbara Nowak jest (na szczęście już niedługo) KURATORKĄ OŚWIATY. Swoją drogą, ciekaw jestem czy istnieje jakaś teoria spiskowa na tyle durna, że nawet Barbara Nowak nie powtórzyłaby jej publicznie.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

W poprzednich dwóch przeglądach wspominałem o tym, jak szybko nastąpiło w Zjednoczonej Prawicy przebiegunowanie, które sprawiło, że jej politycy nagle doszli do wniosku, że to, co wcześniej uważali za „donoszenie na Polskę za granicę”, wcale nie jest „donoszeniem na Polskę za granicą”. Nie ma to, rzecz jasna, żadnego związku z tym, że stracili większość parlamentarną. Wspominam o tym dlatego, że kolejny z działaczy partyjnych zdecydował się na coś, co przed 15 października 2023 zostałoby uznane za „donoszenie na Polskę”. Działaczem tym jest prezes Glapiński, któremu nie spodobało się to, że nowa większość parlamentarna ma w planach sprawienie, żeby prezes Glapiński został po prostu Glapińskim. Glapiński o swojej potencjalnej przyszłej niedoli poinformował całkiem sporo organizacji zagranicznych (np. Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Kurde, wygląda to trochę tak, jak gdyby ktoś nie był w stanie się pogodzić z wynikiem demokratycznych wyborów, ale na pewno wcale nie o to chodzi. Tak okołotematowo, to jestem przekonany o tym, że po powołaniu rządu Tuska będziemy mieli takich sytuacji znacznie więcej.

Przebiegunowanie, o którym wspominałem, potrafi przybrać o wiele bardziej spektakularne formy. Na ten przykład Piotr Muller zapowiedział, że jeżeli chodzi o obywatelski projekt ustawy o refundacji in vitro, to on zagłosuje za tym projektem (uwaga natury technicznej, ten kawałek tekstu pisałem w poniedziałek, a o ile mnie doniesienia prasowe nie mylą, głosowanie ma się odbyć jutro [czyli we wtorek]). Wieść gminna niesie, że Muller nie jest w swojej opinii odosobniony. Jest to o tyle ciekawe, że część polityków tej formacji nadal jest „przeciwko” nie tylko refundacji in vitro, ale metodzie samej w sobie. Rozbawiło mnie trochę to, jak Zdzisław Krasnodębski zaczął się wymądrzać na Eloneksie (niegdysiejszy ćwiter), że in vitro to niczego nie leczy i jak mu zwrócono uwagę na to, że okulary, które ma na nosie też niczego nie leczą, to się nagle przestawił na opowiadanie o tym, że to zła metoda, bo zarodków za dużo powstaje (jestem tak stary, że pamiętam, jak Gowin opowiadał o krzyku zamrażanych zarodków). No, ale to tylko dygresja, wróćmy do naszych „przebiegunowanych” (aż chciałoby się rzec, „nawróconych”). Warto sobie w tym miejscu zadać pytanie: jak to możliwe, że ci „nawróceni” sami nie wpadli wcześniej na to, że może warto złożyć taki projekt w Sejmie? A, no tak, bo wtedy im się wydawało, że przemawiają w imieniu „milczącej większości”, a po 15 października okazało się, że mieli rację -  „wydawało im się”. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że refundację in vitro utrącił PiS po tym, jak wygrał wybory w 2015 roku.

Można by było napisać coś na temat debaty, która odbyła się w Sejmie, ale trochę to bez sensu, bo cześć polityków Zjednoczonej Prawicy (ta część, która zdecydowała, że jednak nie zmienia zdania w sprawie in vitro) powtarzała w kółko te same slogany, które wszyscy znają na pamięć. Ciekawostką natomiast było to, że politycy Zjednoczonej Prawicy zostali wywołani do tablicy w kwestii finansowania „naprotechnologii”. Wiecie, chodzi o tę metodę, która (ich zdaniem) miała być o wiele skuteczniejsza od in vitro, a potem się okazało, że jak wprowadzono jej refundację, to bardzo szybko trzeba było przestać zbierać dane na temat jej skuteczności (potem zaś z w ogóle zrezygnowano z rządowych programów walki z niepłodnością). Co zrozumiałe, część polityków nadal broniła tej metody, ale żodyn nie był w stanie się sensownie odnieść do zarzutów (kupa pieniędzy wywalona w błoto).

Skoro zaś już poruszony został temat szamanizmu, to chyba warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że w Koalicji Obywatelskiej odnalazł się człowiek, który jest wyznawcą (jest to bardzo adekwatne określenie) tzw. „altmedu”. Chodzi, rzecz jasna, o Marcina Józefaciuka, który w wywiadzie dla „Dużego Formatu” opowiadał o tym, że przy pomocy szamanizmu można leczyć różnego rodzaju dolegliwości. Trzeba przyznać, że PR-owo KO jest bardzo dobrze ogarnięta, bo momentalnie wjechała damage-control i Józefaciuk na Eloneksie wytłumaczył, że jeżeli chodzi o te terapie różne, to to jest zawsze jako profilaktyka, a nigdy jako leczenie (o tym, że stoi to, eufemizując, w lekkiej sprzeczności z tym, co wcześniej w trakcie wywiadu opowiadał, wspominać chyba nie trzeba). I tak się zastanawiam nad tym, czy ktokolwiek z KO w ogóle zrobił backrgound check Józefaciukowi. Aczkolwiek, mogło być i tak, że wiedziano o nim wszystko, ale uznano, że szurstwo to akceptowalna cena za to, że typ jest lubiany i przyciągnie wyborców. 

O tym, że Zjednoczona Prawica uwielbia dramatyzm i uwzniośloną retorykę wie każdy, kto przez „osiem ostatnich lat” choćby od czasu do czasu zerkał na to, co się dzieje w Polskiej polityce. Niemniej jednak parę dni temu Marcin Mastalerek podbił stawkę tak wysoko, że mnie osobiście wywaliło skalę w żenadometrze. Stwierdził on bowiem, że w interesie Zjednoczonej Prawicy będzie odwoływanie się do „dziedzictwa Andrzeja Dudy”. Po pierwsze, dzwoniła „spuścizna Lecha Kaczyńskiego” i prosiła o wymyślenie własnych tekstów. Po drugie, ja wiem, że słowa mogą mieć więcej niż jedno znaczenie, ale, serio? DZIEDZICTWO?! Po trzecie, nawet gdybyśmy uznali, że chodzi po prostu o dokonania Andrzeja Dudy, to ja bym raczej nie szedł w tę stronę, albowiem ktoś złośliwy (a takich ludzi w Polsce nie brakuje) mógłby wspomnieć o tym, że Duda swoim nazwiskiem firmował przez 8 lat działania opcji politycznej, która właśnie straszliwie wierzga, bo nie może się pogodzić z tym, że traci władzę.

Na sam koniec zostawiłem sobie coś, co może nie jest jakoś specjalnie istotne, ale ponieważ jest to jeden z moich osobistych triggerów, muszę się tym z wami podzielić. Otóż parę dni temu, Szymon Hołownia chciał pocisnąć Morawieckiemu przy pomocy cytatu z „Potopu”. No i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że zrobił to w sposób, który sugeruje, że chyba nie do końca ogarnął sens wypowiedzi Kmicica. W tym miejscu pozwolę sobie na krótką dygresję: Hołownia, niestety, nie jest odosobnionym przypadkiem, bo używanie tego konkretnego cytatu „niezgodnie z przeznaczeniem” jest powszechne. Ze mnie tam żaden fan Sienkiewicza (a to i tak srogi eufemizm), ale wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś już chce używać cytatów, to niechże chociaż robi to poprawnie. Chodziło, rzecz jasna, o wypowiedź „kończ waść, wstydu oszczędź”. Kmicic słowa te wypowiedział w trakcie pojedynku z Wołodyjowskim, w momencie, w którym zorientował się, że jego oponent jest od niego (eufemizując) znacznie lepszy i się z nim bawi. Innymi słowy: poprosił Wołodyjowskiego o to, żeby jemu (tzn. Kmicicowi) tego wstydu oszczędził. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn cytatu tego używa się bardzo często jako zamiennika dla „ej, typie, weź przestań bo się ośmieszasz”. Na tym skończę, żeby oszczędzić wstydu Hołowni.


Źródła:

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-mariusz-blaszczak-wyznaje-nie-bede-w-nowym-rzadzie-pis,nId,7171308

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9362816,mastalerek-to-bedzie-rzad-bardziej-ekspercki-duda-zna-sklad-rzadu.html

https://tvn24.pl/polska/aborcja-premier-mateusz-morawiecki-o-kompromisie-aborcyjnym-profesor-marzena-debska-komentuje-7423880

https://www.pap.pl/aktualnosci/marcin-mastalerek-o-misji-formowania-rzadu-wladyslaw-kosiniak-kamysz-nie-podjal

https://twitter.com/PiknikNSG/status/1729184350053466437

https://tvn24.pl/polska/aborcja-premier-mateusz-morawiecki-o-kompromisie-aborcyjnym-profesor-marzena-debska-komentuje-7423880

https://www.tvpparlament.pl/52129557/morawiecki-wyrok-tk-nie-mogl-byc-inny-w-oparciu-o-polska-konstytucje

https://pulsmedycyny.pl/premier-jestem-zwolennikiem-kompromisu-aborcyjnego-1186919

https://www.rmf24.pl/raporty/raport-strajk-kobiet/news-mateusz-morawiecki-wydal-oswiadczenie-ws-wyroku-tk-o-aborcji,nId,4818482#crp_state=1

https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,27981641,rzad-pis-odcina-sie-od-antyszczepionkowej-wypowiedzi-barbary.html

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-wypowiedz-kurator-nowak-wywolala-oburzenie-reaguje-ambasada-,nId,7162882

https://twitter.com/ZdzKrasnodebski/status/1727344840478785562

https://twitter.com/ZdzKrasnodebski/status/1727350782968942938

https://www.ekai.pl/polska-aborcja-zarodka-to-zabicie-dziecka/

https://orka2.sejm.gov.pl/StenoInter10.nsf/0/67C3601DEF6387B7C1258A6F0063401F/%24File/01_d_ksiazka.pdf

https://politykazdrowotna.com/artykul/fiasko-rzadowego-programu-naprotechnologii/832625

https://serwisy.gazetaprawna.pl/zdrowie/artykuly/1431502,efekty-programu-naprotechnologii-in-vitro.html

https://www.doz.pl/czytelnia/a15773-Z_Programu_Zdrowia_Publicznego_na_lata_2021-2025_znika_kompleksowa_ochrona_zdrowia_prokreacyjnego

https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,30414688,posel-jozefaciuk-przede-wszystkim-jestem-nauczycielem.html

https://twitter.com/M_Jozefaciuk/status/1726849175755911487

https://twitter.com/TygodnikWPROST/status/1727964262222426489

https://www.tvpparlament.pl/74316540/mastalerek-jesli-donald-tusk-wroci-do-strategii-totalnej-wojny-z-prezydentem-jestesmy-gotowi-stawic-temu-czola

https://twitter.com/300polityka/status/1728061737595728247