czwartek, 25 kwietnia 2024

Hejterski Przegląd Cykliczny #117

Poniższy Przegląd zaczniemy od tematu, który przeleciał przez polskie internety praktycznie niezauważony. Tzn., może inaczej: media ten temat odnotowały, ale bardzo niewiele osób się nad tym pochyliło. Chodzi mi o Tomasza Porębę i jego oświadczenie sprzed paru dni, w którym wyłożył, że nie będzie kandydował w wyborach do Parlamentu Europejskiego i że rezygnuje z bieżącej polityki. W teorii można by to było uznać za niewiele znaczącą informację, albowiem przecież mogło być tak, że Porębie po prostu nie chcieli dać miejsca na listach i chciał wykonać uderzenie uprzedzające. Tyle, że to trochę bardziej złożone. Czemu? Ano temu, że Poręba w 2023 był szefem sztabu Prawa i Sprawiedliwości. Nikt chyba nie ma wątpliwości najmniejszych w kwestii tego, że na taki stołek się nie trafia przez przypadek (w szczególności zaś w partii, której „czynniki decyzyjne” są paranoicznie wręcz podejrzliwe). Innymi słowy, Tomasz Poręba nie był w PiSie pierwszym lepszym wykształciuchem, to był ktoś zaufany.


W czerwcu 2023 Tomasz Poręba zrezygnował z wyżej wymienionej fuchy. Parę dni przed rezygnacją dość ostro ściął się z Bielanem i Mastalerkiem, ale IMHO owo spięcie nie było przyczyną rezygnacji (raczej był to zbieg okoliczności [warto pamiętać o tym, że z Bielanem kłócił się jeszcze na początku listopada]). Zaraz po jego rezygnacji podniosły się głosy, że to pewnie dlatego, że Porębie mogą uchylić immunitet. Problem z tą narracją jest taki, że choć informacje o tym, że Porębie (i kilkorgu innym politykom Zjednoczonej Prawicy) może zostać uchylony immunitet pojawiły się w lutym, a sam immunitet uchylono mu ostatecznie w listopadzie. Zmierzam do tego, że wieloletni europoseł musiał być świadomy tego, że młyny brukselskie mielą powoli i raczej nie spędzało mu to snu z powiek. Moim zdaniem rezygnacja była przejawem frustracji. Co prawa nie mam żadnych insiderskich informacji, ale to, że „czynniki decyzyjne” usiłowały grzebać Porębie w kampanii jest „oczywistą oczywistością”. Idealnym kejsem było to, co działo się na Tik Tokowym koncie PiSu. Do pewnego momentu wszystko było tam dość spójne (badziewne, nieskuteczne i paździerzowe, ale spójne), aż tu nagle pewnego razu wrzucono ciurkiem bodajże dziesięć albo jedenaście filmików z Kaczyńskim (które, eufemizując, nie zostały zbyt dobrze przyjęte). Co prawda „czynniki decyzyjne” mu mieszały w robocie, ale wina za to, że słupki nie chciały rosnąć spadała na niego. Dziwnym więc nie jest, że zrezygnował.


Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że we wrześniu 2023 pojawiły się (na OKO Press) artykuły traktujące o nieruchomościach Poręby, na które to (zdaniem OKO Press) mówiąc oględnie, Poręby nie było stać. I znowuż, kuszące jest to, żeby sobie zbudować teorię, z której będzie wynikało, że dla Poręby wygodna byłaby rezygnacja z PE, bo przynajmniej nikt mu nie będzie w oświadczenia majątkowe zaglądał. Tyle, że przed potencjalnymi oskarżeniami/etc. łatwiej jednakowoż się bronić komuś, kto jest czynnym politykiem i może liczyć na wsparcie swojej partii (o tym, jak istotne jest to wsparcie niech zaświadczy to, co dzieje się nadal w kontekście Wąsika i Kamińskiego). No dobrze, jaka jest więc moja wielce-uczona teoria na temat tego, że jeden z najbardziej zaufanych ludzi (z młodszego pokolenia) postanowił się katapultować? Nieco światła na to rzucić może fragment oświadczenia, w którym Poręba tłumaczy, że decyzję podjął blisko rok temu (w paru artykułach na temat rezygnacji Poręby można było przeczytać, że „rok temu zrezygnował”). Moim zdaniem to się idealnie zbiega w czasie z jego decyzją o katapultowaniu się ze sztabu. Z tego by płynął wniosek taki, że Poręba zdał sobie wtedy sprawę z tego, że PiS średnio rokuje na przyszłość (i np. nie chciał być uznany za współodpowiedzialnego porażki wyborczej). Zobaczymy, jak długo potrwa ta rezygnacja z czynnej polityki i czy aby nie będzie tak, że po przerwie Tomasz Poręba wróci do czynnej polityki, ale już do innej partii. Niezależnie od tego „co przyniesie przyszłość”, jest to dość ciekawy kejs, bo Poręba nie był w PiSie pierwszym lepszym politykiem któregoś tam rzędu.


Idźmy dalej. Do Kanału Zero zaproszono ludków z „Ostatniego Pokolenia”. Praktycznie zaraz po tym, gdy to ogłoszono, w internetach podniosły się głosy, z których wynikało, że zaproszono ich tam po to, żeby duet Mazurek&Stanowski mógł sobie robić jaja i raczyć wszystkich widzów swoim bardzo wysublimowanym poczuciem humoru. Gwoli ścisłości, to nie było tak, że jakieś złośliwe ludzie sobie wymyśliły, że Mazurek będzie robił to i owo. To, co będzie robił Mazurek było pewne dla każdego, kto widział rozmowę Mazurka z jedną z działaczek „Ostatniego Pokolenia” (powiedzieć, że włączył mu się mentorski ton, to jakby nic nie powiedzieć). Gwoli ścisłości, drugorzędne jest w tym miejscu to, czy ktoś się z OP zgadza, czy też nie, ale o to, że Mazurek nie pozwoliłby sobie na ten mentorski ton np. rozmawiając z szeregowym posłem Morawieckim na ten przykład. No, ale wróćmy do meritum. Rozmowa na „Kanale Zero” przebiegła dokładnie tak, jak to przewidzieli „złośliwcy”. Do tego mieliśmy totalny wręcz blamaż Mazurka, który był łaskaw powtórzyć praktycznie całą paletę szurskich argumentów (których musiał szukać zawzięcie, bo jak sam stwierdził „długo się przygotowywał do rozmowy). W jego wypowiedziach zabrakło już chyba tylko pogadanki o tym, że fajnie będzie jak będzie cieplej, bo hłehłehłe będzie można pomarańcze uprawiać w ogródku. Jeżeli ktoś jest ciekawy, jak to wyglądało przez pryzmat nauki (o której Mazurek miał bardzo dużo do powiedzenia), to polecam filmik Naukowego Bełkotu, który to filmik wrzucę w Źródłach. Nawiasem mówiąc, bardzo trafnie ten event podsumował mój podkastowy współprowadzący, który w swoim tekście (ależ oczywiście, że go zalinkuję) stwierdził, że gdyby Mazurkowi i Stanowskiemu zależało na dyskusji sensownej, to do dyskusji na pewno zaprosiliby również naukowców (i nie, nie chodzi o to, że duet Mazurek&Stanowski ma habilitacje z Chłopskiego Rozumu).


We wtorek (23-04-2024) na OKO Press pojawiła się lista mediów, które otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. Lista ta jest dość długa, tak więc na wszelki wypadek gdyby się wam nie chciało jej przeglądać, uspokoję was: nie otrzymywałem pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Nieco zaś bardziej na poważnie, to mieliśmy do czynienia z sytuacją patologiczną. Owszem, to nie jest tak, że każdy przypadek, w którym medium jakieś dostawało kasę z FS oznaczało, że w tych mediach pojawiać się miały jakieś pochwalne artykuły (programy) pod adresem Ziobry&co. Tyle, że z drugiej strony, tak po prawdzie, to nie wiadomo po co te pieniądze tam wrzucano. Ja wiem, że oficjalna wersja jest taka, że chodziło o promowanie FS, ale prawda jest taka, że Fundusz Sprawiedliwości nie potrzebował żadnej promocji (no bo niby po co?) i już samo to budzić może podejrzenia. Obstawiam, że gdzieś teraz zaczęła się żmudna robota i ktoś będzie się starał sprawdzić, czy jednakowoż nie było tak, że tam, gdzie te pieniądze płynęły, pojawiały się również pochwalne materiały. Kwestią otwartą jest jedynie to, czy robota ta zaczęła się w jakichś mediach, czy też zajmują się tym jacyś pasjonaci.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena (żeby ktoś sobie nie pomyślał, że przez Fundusz Sprawiedliwości):

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Idźmy dalej. Dzisiaj okazało się, że jeżeli chodzi o Obajtka i Orlen, to on do tego interesu dokładał. Wiecie, ja się spodziewałem wielu rzeczy, ale Obajtkowi na serio się mnie udało lekko zaskoczyć rantem na temat tego, że on to (w uproszczeniu) bardzo cieszy się z tego, że już nie jest szefem Orlenu, bo to piekło na ziemi było po prostu. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: no czej, ale czy nie było tak, że Obajtek obiecywał, że jak Zjednoczona Prawica przegra wybory, to sam zrezygnuje, a potem nie zrezygnował? Ponieważ ja złośliwy nie jestem, napiszę jedynie tyle, że ta konkretna wypowiedź należy do gatunku tych cokolwiek średnio przemyślanych.


No dobrze, teraz możemy przejść do „zblokowanego” tematu wyborczego, albowiem w niedzielę odbyła się druga tura wyborów samorządowych. Zacznę od tego, co stało się we Wrocławiu, bo tam doszło do dość zaskakującego rozstrzygnięcia (biorąc pod rozwagę wyniki pierwszej tury). Otóż, miażdżące zwycięstwo odniósł Jacek Sutryk. Było to o tyle zaskakujące, że nawet ktoś średnio zainteresowany tą konkretną Jednostką Samorządu Terytorialnego musiał się zetknąć z krytyką pod adresem Jacka Sutryka, która to krytyka miała charakter wybitnie oddolny (i gołym okiem było widać, że Sutryk po prostu wkurza ludzi). A potem się okazało, że nie miało to zbyt dużego wpływu na wynik wyborów. Moja robocza teoria jest taka, że wrocławianie najprawdopodobniej wybrali znane zło, zamiast zła mniej znanego. Aczkolwiek, jeżeli czyta mnie jakiś wrocławianin i ma inną teorię na ten temat, to ja z przyjemnością (niekłamaną, bo sprawa jest na serio interesująca) się z nią zapoznam. Od siebie dodam, że oglądałem sobie wieczór wyborczy (licząc na to, że Exit Poll przeprowadzą w większej liczbie miast), tak więc widziałem wystąpienie Sutryka i co prawda nie jestem jakimś Paulem Ekmanem (czy też Calem Lightmanem), ale odniosłem wrażenie, że Sutryk jest srogo zaskoczony wynikiem wyborów.


W Krakowie niespodzianki nie było, bo wybory wygrał Aleksander Miszalski, który do drugiej tury wszedł z pierwszego miejsca (co pokazało, że sondaże „lokalne” po raz kolejny rozminęły się z rzeczywistością). Warto wspomnieć o tym, że w wybory krakowskie zaangażowało się bardzo dużo osób (na Eloneksie wyglądało to jak powtórka z „Bitwy Warszawskiej” z 2018 roku, kiedy to literalnie wszyscy dyskutowali o tym „co to będzie”). Skłamałby ten, kto by napisał, że po Exit Poll, który dawał zwycięstwo Miszalskiemu, nie było żadnych emocji. Gdy do PKW zaczęły spływać wyniki z pierwszych „podliczonych” Obwodowych Komisji Wyborczych, wyglądało to trochę tak, jak gdyby Exit Poll się omylił, a zwycięzcą miał się jednak okazać Łukasz Gibała (nawiasem mówiąc obaj kandydaci czekali na oficjalne wyniki i żaden nie zaczął przedwcześnie świętować). Potem zaś (mniej więcej pomiędzy 74% a 84% „podliczonych” OKW Miszalski wysunął się na prowadzenie i już tam pozostał).


W Gdyni zwyciężczynią wyborów została Aleksandra Kosiorek, która „rozjechała” w drugiej turze Tadeusza Szemiota. Jestem autentycznie ciekaw, co się tam teraz będzie działo, bo prawda jest taka, że układ polityczny, który się ukonstytuował dookoła prezydentura Wojciecha Szczurka trwał sobie w Gdyni ponad 20 lat i zapewne wytworzył całkiem sporo patologii, które prawie zawsze pojawiają się tam, gdzie „od lat” rządzą ci sami ludzie. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że nowe władze przeprowadzą drobiazgowy audyt, żeby odkopać wszystko to, co zostało przez te wszystkie lata zakopane, tak więc prawie na pewno „będzie się działo”.


Na sam koniec zostawiłem sobie moje rodzinne miasto, w którym po 14 latach przerwy prezydentem zostaje kandydat z ramienia Prawa i Sprawiedliwości (tl;dr Łukasz Nowak członkiem PiS [przynajmniej według PKW] nie jest, ale radnym w 2018 został z ramienia PiSu). Czemu zanudzam was historią z Miasta Nad Akwenem? Ano temu, że moje rodzinne miasto jest wyjątkowe pod tym względem, że tu nie wygrywa się wyborów dlatego, że się jest lubianym, ale dlatego, że kontrkandydat jest nielubiany. Tak było w 2010 roku, w którym Norbert Mastalerz pokonał wieloletniego włodarza Jana Dziubińskiego (którego ostatnia kadencja była jedną wielką katastrofą). W 2014 historia się powtórzyła, albowiem Norbert Mastalerz był po swojej pierwszej (i jedynej) tak bardzo nielubiany, że Jan Dziubiński z 2010 mógłby mu tylko powiedzieć „szacun, ziom, ja bym tak nie potrafił”. W 2014 wybory wybrał Grzegorz Kiełb, ale jego karierę samorządowca przerwało to, że w 2018 roku został zatrzymany przez CBA (a potem skazany za przyjmowanie korzyści majątkowej [tl;dr ta sprawa od początku była śmierdząca, ale z punktu widzenia kodeksu wyborczego to jest raczej mało istotne, bo wyrok skazujący to wyrok skazujący]). Wybory w 2018 wygrał Dariusz Bożek, którego głównym kontrkandydatem był Kamil Kalinka (członek PiSu), który to Kamil Kalinka (będzie to dla was szok) był bardzo nielubiany. To konkretnie nielubienie było efektem synergii, która wystąpił pomiędzy tym, w jaki sposób CBA „zdmuchnęło” Grzegorza Kiełba i tym, w jaki sposób zachowywał się Kalinka jako Pełniący Obowiązki prezydenta po zatrzymaniu Kiełba (w telegraficznym skrócie, zachowywał się tragikomicznie). O tym, jak bardzo w tych wyborach zdecydowała antypatia, niech zaświadczy to, że choć Łukasz Nowak wygrał wybory, to jego komitet nie ma większości w radzie (najwięcej głosów zebrali kandydaci z listy Dariusza Bożka) i będzie się musiał dogadywać albo z radnymi, którzy dostali się do rady z list byłego prezydenta albo z Koalicji Obywatelskiej. Po pierwsze więc będzie się działo, a po drugie kolejne wybory też pewnie wygra ten, kto mniej zdenerwuje miejskiego suwerena.



I na tym zakończę powyższy Przegląd.


Źródła:

https://wpolityce.pl/polityka/689385-poreba-nie-bedzie-juz-europoslem-konczy-tez-z-polityka

https://dorzeczy.pl/opinie/578349/dalszego-ciagu-nie-bedzie-tomasz-poreba-konczy-kariere.html

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/starcie-politykow-zjednoczonej-prawicy-na-twitterze-niezle-kombo/clf4n02

https://wyborcza.pl/7,75398,29878683,tomasz-poreba-zlozyl-rezygnacje-z-funkcji-szefa-sztabu-pis.html

https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wybory-parlamentarne-2023/news-poreba-o-wypowiedzi-bielana-w-radiu-rmf24-klamliwe-puszczane,nId,7064690#crp_state=1

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Jaki-Kempa-Mazurek-i-Poreba-straca-immunitet-PE-podjal-kroki-ws-czterech-europoslow-PiS-8489043.html

https://radio.rzeszow.pl/61034/parlament-europejski-uchylil-immunitet-tomaszowi-porebie/

https://oko.press/luksusowe-apartamenty-posla-poreby

https://oko.press/tomasz-poreba-europosel-pis-dzialki-nieruchomosci

Naukowy Bełkot:

https://www.youtube.com/watch?v=w84wXKNyWz4

Kolega Doniesieniowy:

https://www.facebook.com/PutinowaPolska/posts/pfbid02Ccqtr3dSeXRFBa11PVVtf559zXnanTqsKSaPWmnK2fCjm3cxuGS9DAKdUvQNn76Hl

https://oko.press/znamy-kwoty-tak-fundusz-sprawiedliwosci-wydawal-miliony

https://www.money.pl/gospodarka/supermenedzer-obajtek-probuje-wmowic-nam-zupelne-banialuki-opinia-7020715312282560a.html

Gdynia:

https://wybory.gov.pl/samorzad2024/pl/wbp/okregi/226200


Wrocław:

https://wybory.gov.pl/samorzad2024/pl/wbp/okregi/26400


Kraków:

https://wybory.gov.pl/samorzad2024/pl/wbp/okregi/126100


Tarnobrzeg 2010:

https://wybory2010.pkw.gov.pl/geo/pl/180000/186401.html#tabs-6

Tarnobrzeg 2014:

https://samorzad2014.pkw.gov.pl/361_Wybory_Burmistrza_-_II_tura/0/1864.html


Tarnobrzeg 2018:

https://wybory2018.pkw.gov.pl/pl/geografia/186400#results_vote_elect_mayor_round_1


Tarnobrzeg 2024:

https://wybory.gov.pl/samorzad2024/pl/wbp/okregi/186400



2 komentarze:

  1. No klasyk. W moim (notabene też mocno zadupiałym) mieście też wygrał kandydat, którego miasto szczerze nienawidzi, ale bardziej się boi wpuścić na stołek pisowca albo kogoś nieznanego. I tak się kręci ten kurwidołek.

    OdpowiedzUsuń
  2. We Wrocławiu ludzie są mocno wkurzeni na Sutryka, ale nie na tyle, żeby zagłosować na kogoś z poza miasta. Ja sama nie głosowałam na panią Bodnar, ponieważ jej program był zbyt ogólnikowy i z mojej skromnej perspektywy było widać, że ona nie wie jakie problemy ma wrocek. Przed wyborami pojawiły się informacje nt. problemów prawnych państwa Bodnar, co też negatywnie wpłynęło na wynik 2 tury, szczególnie w perspektywie pokolenia 60+

    OdpowiedzUsuń