czwartek, 29 lutego 2024

Hejterski Przegląd Cykliczny #109

 W poprzednim przeglądzie wspomniałem o tym, że jedna z najbardziej uciskanych grup społecznych napisała do premiera Donalda Tuska list, w którym domagała się równego taktowania. Jak się pewnie wszyscy domyślacie, chodziło o list bankierów, którzy tłumaczyli Tuskowi, że tych wakacji kredytowych to nie powinno być, bo jak będą, to odbędzie się to ze szkodą dla (odstawić płyny): „moralności płatniczej Polaków”. Wspominałem wtedy o tym, że moim zdaniem nie spotka się to ze zrozumieniem, bo byłby to (eufemizując) srogi przypał wizerunkowy dla nowej władzy (która to władza, będąc opozycją, miała swoje własne pomysły na to, jak wesprzeć kredytobiorców). Raczej wyraźną sugestią było to, że nikt z rządu się na temat tego listu nie zająknął publicznie. Teraz zaś okazuje się, że bankowcy mogą być jeszcze bardziej uciskani, bo rząd nadal pracuje nad tzw. „wakacjami kredytowymi” i chce rozszerzyć grupę uprawnionych (w stosunku do pierwotnych ustaleń nowego rządu). Wydaje mi się, że można w tym momencie stwierdzić, że prześladowania bankierów trwają.

Kilka dni temu na Eloneksie (niegdysiejszy Ćwiter) nastąpiło wzmożenie. Wywołała je Magda Biejat, która oznajmiła, że jest zwolenniczką wprowadzenia nocnego zakazu sprzedaży alkoholu w Warszawie. Co ciekawe, Biejat w tym samym wywiadzie powiedziała sporo innych rzeczy, ale całkowitym przypadkiem właśnie alkohol wjechał do tytułów i leadów artykułów traktujących o tym wywiadzie. W tym miejscu pozwolę sobie na krótką dygresję. Przyznam szczerze, że na samym początku (gdy pojawiały się takie pomysły) byłem do nich sceptycznie nastawiony. Samo założenie wydawało mi się słuszne, bo jak chyba każdy, komu zdarzyło się w godzinach nocnych udać się do „wodopoju”, miałem styczność z sytuacjami, w których dochodziło do „ożywionej dyskusji z elementami agresji” między „niedopitymi”. Niemniej jednak wychodziłem z założenia, że jeżeli się taki zakaz wprowadzi, to „nature will find the way”, a „niedopici” znajdą sposób na dotarcie do upragnionego wodopoju. A potem się okazało, że miałem rację: wydawało mi się, albowiem dane na temat nocnych interwencji straży miejskiej i policji w miastach, w których wprowadzano ten zakaz były dość jednoznaczne i wynikało z nich, że „niedopici” w takich miejscach są mniej aktywni niż tam, gdzie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu nie ma.

Swoją drogą wydawać by się mogło, że po tym, jak takowe dane (i to w sumie twarde) spływają i wiadomo, że jest to metoda skuteczna, propozycje wprowadzenia takiego mechanizmu w kolejnym mieście nie powinna wywoływać zbyt wielkich emocji. Otóż, nie. Wywołuje i to spore, bo krytycy całkowicie pomijają kwestię bezpieczeństwa publicznego i skupiają się na tym, że „czemu ktoś ma decydować o tym, kiedy mam pić?! Więcej zaufania do obywateli!”.  I wszystko fajnie, ale jeżeli to „więcej zaufania” zestawi się z danymi z Krakowa („W ostatnich miesiącach w godzinach obowiązywania zakazu sprzedaży alkoholu w Krakowie odnotowano średnio o 47 proc. mniej interwencji policji i spadek o blisko 40 proc. działań straży miejskiej, w porównaniu do analogicznego okresu sprzed obowiązywania uchwały”), to ja chyba wolę, żeby tego zaufania było nieco mniej. I trochę mnie dziwi to, jak bardzo orędownicy nocnej sprzedaży alkoholu ignorują dane policyjne. Nawiasem mówiąc, na temat tego zakazu wypowiedział się Trzaskowski, który stwierdził, że on nie jest zwolennikiem takiego zakazu (taka deklaracja nie powinna nikogo dziwić, jeżeli weźmiemy pod rozwagę fakt, że to właśnie części PO-wskiej fanbazy ten pomysł się nie podoba), ale dodał też, że w tej sprawie prowadzone będą konsultacje społeczne (bo część Warszawiaków się opowiada za zakazem) i jeżeli większość będzie chciała zakazu, to magistrat będzie się nad tym zastanawiał.

Teraz pora na wątek humorystyczny (ale z gatunku tych, który bawiłby znacznie bardziej, gdyby nie kontekst [od razu uprzedzam, że takie wątki będą w tym Przeglądzie dwa]). Ostatnimi czasy swoją historyczną wiedzą popisał się Robert Mazurek, który w rozmowie z Jurijem Felsztyńskim (na Kanale Zero) w ferworze dyskusji zadał swojemu rozmówcy spektakularne pytanie. Otóż. Mazurek zapytał, jak to możliwe, że rewolucje się przydarzały w wielu innych miejscach, a w Rosji akurat nie i dlaczego Rosjanie nigdy nie obalili cara. Co prawda po tym, jak jego rozmówca mu przypomniał, że jednak obalili w 1917, od razu przyznał mu rację, ale to moim zdaniem nie ma najmniejszego znaczenia. Jak w ogóle można było zadać takie pytanie? W jaki sposób przebiegał proces decyzyjny, który doprowadził Mazurka do momentu, w którym pomyślał sobie „no ok, to jest dobry moment o to, żeby zapytać, czemu w Rosji nie było rewolucji”. Jako osoba, która ostatnio zaczęła się zajmować gadaniem do mikrofonu, wiem, że czasem się może komuś przydarzyć coś, co od biedy można nazwać „brain-fartem” i powie się coś głupiego, ale to, co zrobił Mazurek jest tak bardzo spektakularne, że porównać by to można chyba jedynie do pytania o to „czemu III Rzesza niemiecka nigdy nie wywołała wojny”.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Teraz możemy przejść do drugiego tematu, który mógłby nas wszystkich rozbawić „gdyby nie kontekst”. Mateusz Morawiecki od mniej więcej czerwca 2023 opowiadał o tym, że w sumie to on od zawsze był zwolennikiem tzw. „kompromisu aborcyjnego” (of korz z jego ust nie padło to „tzw.”). Temat ten pociągnął po wyborach. Teraz nastąpił ciąg dalszy. Do tego ciągu dalszego doszło po tym, jak Trzecia Droga zaproponowała, że jakby co, to zawsze można w Sejmie złożyć ustawę, mającą na celu przywrócenie tzw. „kompromisu aborcyjnego”. Morawiecki się był w tej kwestii wypowiedział i stwierdził, że on w sumie ten pomysł poprze i że w jego partii to jest trochę osób, które by to poparły, ale nie wiadomo jak będzie, bo nie będzie przymusu i każdy będzie głosował zgodnie ze swoim sumieniem. Ja mam w tym miejscu tylko jedno pytanie: niby jak ta ustawa ma zadziałać? Być może Trzeciej Drodze i Morawieckiemu umknął ten drobny szczegół, że przesłanka embriopatologiczna nie została usunięta na drodze ustawy, ale na drodze taktycznego zastosowania Trybunału Przyłębskiego. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że na temat decyzji Trybunału Przyłębskiego wypowiadały się PiSowskie tuzy i twierdziły, że no ten trybunał to nie mógł podjąć innej decyzji.

Idźmy dalej. Co będzie, gdy taką ustawę Andrzej Duda skieruje do Trybunału Przyłębskiego? Nieśmiało przypominam, że to właśnie ten upartyjniony podmiot wydał w 2020 taką, a nie inną decyzję. Jaką decyzję w tej sprawie wyda trybunał? Tak swoja drogą, to chciałbym i to bardzo, żeby teraz Trybunał uznał, że taka ustawa jest zgodna z Konstytucją. To by było bardzo, ale to bardzo spektakularne, albowiem mielibyśmy twardy dowód na to, że upolityczniony trybunał wydawał decyzje polityczne zgodnie z wolą polityczną żoliborskich „czynników decyzyjnych”. Poza tym, pięknie by to wyglądało z punktu widzenia legislacji: Trybunał Przyłębski stwierdziłby, że zgodna z konstytucją jest ustawa, w której podważany jest wcześniejszy wyrok trybunału, stwierdzający niekonstytucyjność praktycznie tej samej ustawy (praktycznie, bo są w niej również inne różnice). Gwoli ścisłości, może być tak, że Trybunał Przyłębski stwierdzi to samo, co w 2020, ale nikt się tym nie przejmie. Ta sytuacja może się rozwinąć na wiele różnych sposobów (np. Duda podpisze ustawę i nie skieruje jej do trybunału), ale każde z takich „rozwinięć” będzie oznaczało legislacyjne problemy.  A teraz dodajmy do tej układanki to, że Morawiecki popiera taką metodę wyjścia z sytuacji, do której doprowadziła jego własna partia. Powtórzę się: gdyby nie kontekst, byłoby to zabawne i to nawet bardzo.

Skoro poruszyliśmy temat Andrzeja Dudy, to warto pociągnąć go dalej. Jakiś czas temu Andrzej Duda się wypowiadał na temat pigułki „dzień po” i tłumaczył, że nie może być tak, że dzieci będą miały dostęp do takich środków, bo to „bomba hormonalna”. Ja od teraz zawsze, gdy akurat komentowane będą takie mądrości będą przypominał o tym, że o ile można się zgodzić z tym, że przyjmowanie pigułki dzień po może mieć niepożądane skutki, ale po pierwsze: każdy lek może je mieć. Po drugie zaś (co jest znacznie bardziej istotne), ciąża u 15-latki będzie miała znacznie większy wpływ na jej organizm, niż przyjęcie pigułki „dzień po” (jeżeli Duda twierdzi, że pigułka dzień po to „bomba hormonalna”, to nie wiem jak określi ciążę? „Hormonalną Supernową”?). Taka, a nie inna wypowiedź Dudy świadczy o tym, że ustawę najprawdopodobniej zawetuje. Pytaniem, które warto sobie w tym miejscu zadać jest pytanie o to „co dalej?”. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem. Odrzucenie weta jest cokolwiek nierealnym scenariuszem. Z tego zaś wynika to, że albo nastąpi próba obejścia ustawy rozporządzeniem, albo sprawa będzie się ciągnąć aż do wyborów prezydenckich. Jeżeli chodzi o moją opinię, to „nie mam zdania”, ale stawiałbym na to, że odbędzie się to drogą rozporządzenia, bo choć czekanie na wybory prezydenckie mogłoby się wydawać dobrym pomysłem (bo byłaby to kolejna kwestia, od której PiSowski kandydat nie mógłby uciec), to jednak rozporządzeniami robiono w tej kadencji już nie takie rzeczy i zasadnym byłoby postawienie pytania o to, czemu akurat tej konkretnej sprawy nie rozwiązano w ten, a nie inny sposób.

W jednym z poprzednich Przeglądów wspominałem o tym, że pewna prokuratura przechowywała dokumenty w garażu i że zupełnym przypadkiem była to ta sama prokuratura, która miała się zajmować sprawą kilometrówek Ryszarda Czarneckiego. Jakiż był mój brak zdziwienia, gdy się okazało, że kilka dni temu prokuratura złożyła do Parlamentu Europejskiego wniosek o uchylenie immunitetu „Obatela”. Zdziwił się jednakowoż (albo udawał, że się zdziwił) Ryszard Czarnecki, który stwierdził, że on tej decyzji nie rozumie, bo nikt go nie przesłuchał. W trakcie tej samej rozmowy dodał, że on w ogóle nie rozumie w czym problem, bo przecież zwrócił cała kasę (ponad 200 tysięcy euro [słownie dwieście tysięcy euro]). Ja się tam nie znam, bo nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że „problem” mógł mieć coś wspólnego z przyczynami, dla których Czarnecki musiał oddać całą tę kasę. Jestem autentycznie ciekaw, jak potoczy się ta sprawa, bo jakoś specjalnie skomplikowana nie jest, Czarnecki oddając tę kasę de facto (nie mylić z de iure) się przyznał do tego, że całą tę kasę (powtórzmy: 200 tysięcy euro) pobrał bezprawnie.


Kilka lat temu głośno zrobiło się o pewnej, ahem, „uczelni” o nazwie Collegium Humanum, która okazała się maszynką do wydawania dyplomów. Ponieważ w tymże przybytku „kształcili się” Zjednoczono Prawicowcy, cała sprawa została może nie tyle zamieciona pod dywan, co po prostu zignorowana przez służby. No a teraz przyszła nowa władza i ten znienawidzony przez Andrzeja Dudę (zabawnym znajduję to, że jego stryj się załapał na dyplom z tej uczelni) „terror praworządności” i służby się wyżej wymienioną uczelnią zainteresowały. Gdy się już zainteresowały, to się okazało, że sprawa jest bardzo gruba (zatrzymano siedem osób, z czego trzy należały do władz tej „uczelni”). Na stronie CBA można było przeczytać, że jeżeli chodzi o zatrzymanych, to: "Osoby zaangażowane w przestępczy proceder przyjmowały korzyści majątkowe i osobiste w zamian za wystawianie dokumentów poświadczających nieprawdę związanych z odbyciem studiów, w tym dokumentów uprawniających do zasiadania w radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa". I tak sobie myślę, że części Zjednoczonej Prawicy jest teraz tak po ludzku przykro. Przykro, bo zamiast załatwić sprawę tak, jak to zrobiono ze Służbą Cywilną (tl;dr chodziło o to, żeby ludzie bez kwalifikacji mogli dostawać dobre stołki) ktoś wpadł na pomysł z tą uczelnią i teraz same z tym problemy.


Na sam koniec zostawiłem sobie coś wyjątkowego. Co prawda mógłbym się tym zająć w ramach cyklu (chwilowo zawieszonego ze względu na niewielką ilość materiałów wsadowych) pt. „Hejterski Przegląd Sondażowy”, ale musiałbym długo czekać na kolejne spektakularne sondaże, a staram się teraz w miarę na bieżąco ogarniać tematy. No dobra, skoro wstęp mamy już za sobą, to przejdźmy do meritum, którym jest sondaż przeprowadzony przez jedną z moich ulubionych sondażowni o nazwie IBRIS. Cóż tym razem uczynił IBRIS? Ano zapytał Polaków co sądzą na temat tego, żeby zaminować granicę z Rosją i Białorusią. Wyniki były następujące: z pomysłem zgodziło się 28% respondentów, 54% było przeciw, a 18% nie miało zdania.  Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że „pytanie badawcze” miało sugerującą treść. Mam w związku z tym sondażem jedno pytanie: jaki jest w ogóle sens robienia takich sondaży? Jeszcze trochę i  dojdziemy do sondaży, w których respondentom zostanie zadane pytanie: czy sondażownie powinny zostać wystrzelone w kierunku najbliższej czarnej dziury?
 

 Źródła: 


https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-wiecej-uprawnionych-do-wakacji-kredytowych-rzad-moze-zrobic-,nId,7359088

https://www.pap.pl/aktualnosci/magdalena-biejat-jestem-zwolenniczka-zakazu-nocnej-sprzedazy-alkoholu-w-warszawie

https://samorzad.pap.pl/kategoria/aktualnosci/zakaz-nocnej-sprzedazy-alkoholu-w-krakowie-przynosi-efekty-urzad-miasta

https://warszawa.tvp.pl/76171072/wejdzie-nocny-zakaz-sprzedazy-alkoholu-w-warszawie-prezydent-trzaskowski-zapowiada-konsultacje

https://pulsmedycyny.pl/premier-jestem-zwolennikiem-kompromisu-aborcyjnego-1186919

https://tvn24.pl/polska/aborcja-premier-mateusz-morawiecki-o-kompromisie-aborcyjnym-profesor-marzena-debska-komentuje-st7423880

https://radiopoznan.fm/informacje/pozostale/j-kaczynski_-trybunal-nie-mogl-podjac-innej-decyzji

https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/9442434,afera-z-dyplomami-na-collegium-humanum-wsrod-absolwentow-politycy-pis.html

https://tvn24.pl/polska/ryszard-czarnecki-wniosek-o-uchylenie-immunitetu-europosla-pis-st7792198

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,30736838,kto-ksztalcil-sie-na-collegium-humanum-cba-weszlo-do-kuzni.html

https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/9442434,afera-z-dyplomami-na-collegium-humanum-wsrod-absolwentow-politycy-pis.html

https://www.rp.pl/konflikty-zbrojne/art39908441-sondaz-wiekszosc-polakow-przeciwna-minom-jak-zabezpieczyc-wschodnia-granice

1 komentarz:

  1. To oświadczenie Czarnieckiego to takie "no dobra ukradłem, ale mnie złapali i oddałem, więc w czym problem?"

    OdpowiedzUsuń