środa, 25 października 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #19

Wiceminister Sprawiedliwości, Patryk Jaki, wielokrotnie ostrzegał nas przed elitami, które przyzwyczaiły się do bezkarności i zawsze stają w obronie swojej „korporacji” i że trzeba to wreszcie zmienić. Okazuje się, że wszyscy, którzy się śmiali z tych słów, będą musieli wiceministra Jakiego przeprosić. 12 października przyzwyczajone do bezkarności elity, po raz kolejny stanęły w obronie swojej „korporacji” i zagłosowały przeciwko uchyleniu immunitetu posłowi Dominikowi Tarczyńskiemu (aka „Jenot”). Minister Jaki, chcąc w pełni ukazać stopień bezkarności elit, przed którymi nas przestrzegał, zagłosował tak jak one.

Nie tak dawno temu Premier Beata Szydło powiedziała, że nie widzi potrzeby rekonstrukcji rządu. Jakiś czas później, Prezes Polski oświadczył, że do takowej rekonstrukcji dojdzie. Coś mi mówi, że w momencie, w którym Premier Beata Szydło dowie się o tym, jakie decyzje personalne podjęła, będzie nimi nielicho zaskoczona.

Spór na linii Prezydent RP – PiS, o metodologię rozpieprzania sądownictwa w Polsce (bo w kwestii tego, że należy je rozpieprzyć i uPRL-owić – nie ma między nimi sporu), zaowocował hejtowaniem Prezydenta przez harcowników/harcowniczki Dojnej Zmiany. Jedną z takich harcowniczek jest poseł Krystyna Pawłowicz, która udzieliła wywiadu (przypominającego kilkunastominutowy spot wyborczy Prawa i Sprawiedliwości) telewizji wPolsce, nazwała Prezydenta RP „Adrianem”. Muszę przyznać posłowi Pawłowicz, że był to hejt na poziomie „meta”, albowiem poseł Pawłowicz, nie chcąc hejtować Prezydenta wprost, stwierdziła, że ludzie mówią i piszą, że (w skrócie) „Adrian  mści się na prezesie za to, że w Uchu Prezesa się z niego śmiali”. Heheszkowanie z „Ucha”, w wykonaniu posła Pawłowicz, jest samo w sobie dość zabawne. Choćby dlatego, że nie tak dawno temu twierdziła, że Górski (twórca „Ucha”) ośmiesza ich (polityków PiS) „swoją agresywną niesympatią”. W tym samym wpisie przeżywała również, że przedstawiono ją zgodnie z „wyobrażeniami ukształtowanymi przez hejty i bluzgi lewactwa”. Skoro to wszystko opiera się na „lewactwie”, to z tego by wynikało, że poseł Pawłowicz cytując (pośrednio) „Ucho”, stała się (pośrednio) „bluzgającą lewaczką”. Tak z zupełnie innej beczki, czy ktoś wie, gdzie mogę oddać swoją kartę lewaka?

Prezydent RP postanowił dołączyć do programu „Chazan+” i oznajmił, że jeżeli ustawa odbierająca kobietom prawo do terminacji ciąży w przypadku stwierdzenia nieodwracalnego uszkodzenia płodu zostanie przegłosowana, to on ją podpisze. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że między Chazanem a Prezydentem RP jest jedna, zasadnicza różnica. Chazan (eufemizując) przeczołgał jedną kobietę, Prezydent chce przeczołgać prawie wszystkie („prawie wszystkie”, bo zygotarianie się wycwanili i zamiast iść „na rympał”, usiłują wprowadzić całkowity zakaz aborcji stosując taktykę salami). Wydaje mi się, że z decyzji Prezydenta najbardziej ucieszą się producenci dużych termosów/ciepłej odzieży, bo kolejny antyzygotariański protest odbędzie się, najprawdopodobniej, na mrozie.

Według sondażu przeprowadzonego przez CBOS w dniach 5-12 października, na PiS (wraz z Solidarną Polską i Polską Razem) zagłosowałoby 47% deklarujących udział w wyborach. Co zrozumiałe, prorządowe i rządowe media cieszyły się z tak doskonałego wyniku. I tylko w CBOS-ie nikt się nie cieszył, bo zbyt późno się zorientowano, że ktoś przez przypadek zamienił kolejność cyfr...

Szef MON oznajmił ostatnio, że jego komisja ds. udowadniania, że w Smoleńsku był zamach, znalazła w zapisie jednego z rejestratorów moment eksplozji. Miejmy nadzieję, że nie chodziło o jeden z rejestratorów, o których 3 lata temu wspominały niezależne mendia w artykule pt. „Naukowcy dowodzą: czarne skrzynki zostały sfałszowane”.

W sukurs Latającemu Cyrkowi Antoniego Macierewicza przyszedł Ryszard Czarnecki, który był łaskaw powiedzieć, że „jeśli dziś ktoś wyklucza na 100 procent, że nie było zamachu, bardzo bym podejrzewał, że jest rzecznikiem interesu Rosji”. Pozwolę sobie na parafrazę: „jeżeli dziś ktoś opowiada takie bzdury, to bardzo bym podejrzewał, że jest rzecznikiem interesu jakiejś wytwórni wódek”.

MON wymyślił sobie program o nazwie „strzelnica w każdym powiecie”. Oszacowano, że pomysł ów będzie kosztować około 2,6 miliarda złotych. I to jest, moi drodzy, dowód na to, jak doskonale radzi sobie w dziedzinie finansów PiS. Po przejęciu władzy przez obóz Dojnej Zmiany, polski budżet był w opłakanym stanie. Było tak źle, że rząd PiS musiał zrezygnować z dotowania programu in vitro, bo, jak powiedziała ówczesna rzeczniczka rządu. „nie stać nas na jego finansowanie”. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że roczny koszt dotowania in vitro to było +/- 100 milionów. Skoro teraz stać nas na znacznie większe wydatki, to, jak mniemam, PiS przywróci finansowanie in vitro z budżetu, bo przecież przyczyny zakończenia programu były stricte finansowe, a nie ideologiczne, nieprawdaż?

Jeżeli kiedyś mieliście przeczucie, że rząd chce Was zabić, to teraz możecie być tego pewni. Na Twitterowym koncie Ministerstwa Środowiska pojawiła się w pewnym momencie grafika, na której stało, że „Upadający świerk może zabić człowieka”. Informacja ta bardzo szybko zniknęła z konta. I teraz należy sobie zadać pytanie o to, CZEMU TA INFORMACJA ZOSTAŁA USUNIĘTA? Cui Bono???

W zeszłym tygodniu na FB i Twitterze pojawiać się zaczęły wpisy opatrzone hashtagami #metoo i #jateż. Ponieważ każde z Was na pewno widziało te wpisy (a część sama je zamieszczała), tłumaczenie „o co chodziło w akcji” jest raczej zbędne. Jak zawsze przy tego rodzaju akcjach, spod kamieni wypełzła ziomberiada, która wychodzi z założenia, że molestowanie to urban legend (ze stref „no-go”), a klepnięcie kobiety w tyłek to element small-talku (względnie - komplement), więc czemu one teraz piszą, że to molestowanie/etc. Pojawiło się też sporo głąbów, którzy uznali, że warto przypomnieć, że #notallmen i że oni to by nigdy tego nie zrobili, a poza tym czasem to przecież tylko takie żarty są, więc czemu te kobiety się teraz awanturują? Zacznijmy od końca. Jeżeli wydaje Ci się, że sobie „pożartowałeś”, albo „komplementowałeś”, a teraz widzisz, że ktoś wrzucił w internety wpis z Twoimi „żartami”/”komplementami” i hashtagiem #metoo, to masz rację – wydawało Ci się. Nie chciałbym być źle zrozumiany, albowiem, jak każda niezłośliwa osoba, doskonale zdaję sobie sprawę z „instytucji” trashtalku, którą to instytucję rozumiem jako „dwie lub więcej osób, które dobrowolnie biorą udział w akcji wzajemnego hejtowania się”. Słowem kluczem jest słowo „dobrowolnie”. To trochę jak z treningiem bokserskim (pozwolę sobie na zapożyczenie od Johna Olivera). Jeżeli dwie osoby chcą brać udział w sparingu, wszystko jest w porządku. Jeżeli zaś zgodę na taki sparing wyraziła tylko jedna osoba, to nie mamy do czynienia z treningiem, tylko z przestępstwem. Wybitnym kretynizmem popisywali się również autorzy wpisów, w których klarowano, że w sumie to nie ma problemu, bo „nie wszyscy mężczyźni molestują i że oni to już na pewno nie”. Wyobraźmy sobie takie zachowanie w nieco innej sytuacji. Ktoś zaczyna opowiadać o tym, że jego wujek zginął, potrącony przez rozpędzone auto. I teraz sobie wyobraźmy, że ktoś to komentuje w sposób „Nie wszyscy kierowcy rozjeżdżają pieszych, a poza tym, to ja bym nigdy Twojego wujka nie rozjechał”.

Wicepremier Jarosław Gowin zabrał głos w sprawie protestu rezydentów. Stwierdził on, między innymi, że „obecne oczekiwania płacowe rezydentów rozsadziłyby budżet”. Gdybym był złośliwy, napisałbym, że Gowin jest kolejnym przedstawicielem władzy, który ordynarnie ściemnia, tłumacząc, że rezydentom chodzi o kasę. Ponieważ zaś nie jestem złośliwy, pozwolę sobie uspokoić Jarosława Gowina, parafrazując Premier Beatę Szydło. Panie wicepremierze, wystarczy nie kraść, a pieniądze na podwyżki znajdą się bez problemu. 

Poziom nagonki na lekarzy rezydentów sugeruje, że już niebawem może wystartować kampania „Sprawiedliwe Rezydentury”. Na pierwszy ogień pójdzie historia rezydentki, która zarabiała tak dużo, że stać ją było na zagraniczne wojaże. W trakcie jednego z tych wojaży rezydentka nudziła się tak bardzo, że postanowiła uratować życie kilku osobom, a teraz udaje, że niby pojechała tam specjalnie po to, żeby pomagać ludziom. Bohaterem drugiej historii będzie lekarz rezydent, który miał tyle hajsów, że żarł kawior garściami. W pewnym momencie rezydentowi ten kawior zaczął szkodzić i zaczął (z przyczyn zdrowotnych) zagryzać go chlebem. Wierzę w inwencję rządowych trolli, więc takich historii będzie na pewno znacznie więcej.

Przy okazji debaty na temat zarobków lekarzy rezydentów (którą mainstreamowe media „nierządowe” prowadzą, mimo że przykrywają w ten sposób główny postulat rezydentów), nie mogło zabraknąć głosu ludzi, którzy najprawdopodobniej nie wiedzą o tym, że czasami milczenie jest złotem. Jedną z takich osób był Konrad Piasecki, który był łaskaw napisać, że „A może by tak, przy okazji protestów, pomyśleć o wprowadzeniu opłat za studia medyczne, ale płacić młodym lekarzom przyzwoicie od początku?” Indagowany przez jedną z internautek o to, czy płatne powinny być tylko studia medyczne, czy, na przykład, również dziennikarskie, odpowiedział: „Ja jestem zwolennikiem płatnych studiów. Wszystkich”. Ponieważ jego wpis spotkał się z krytyką, zaczął potem tłumaczyć, że on, co prawda, nie płacił za swoje studia, ale może będzie płacił za studia swoich dzieci, więc nie bardzo wie o co chodzi krytykom. Dodał również, że jeżeli kogoś nie stać na studia, to przecież można wszystko załatwić za pomocą kredytów/stypendiów. Stosunkowo rzadko zdarza się mi przeczytać pierdylion wpisów autorstwa jednej osoby, które to wpisy można by było skrócić do zdania „jestem zwolennikiem bycia bogatym”.

Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale marszałek Senatu, Stanisław Karczewski, jest podróżnikiem w czasie, który przybył do nas z roku 2026. Nie wierzycie? To w jaki sposób wytłumaczycie ten wpis: „Warto, nim powie się coś nieodpowiedzialnego, popatrzeć na tabelę wzrastających wydatków pub. na ochronę zdrowia w Polsce #dobrazmiana”? Dodam, że wpis ten został opatrzony wykresem, z którego wynikało, że nakłady na służbę zdrowia rosły z roku na rok i w 2025 roku przeznaczyliśmy na nią 6% PKB. I co Wy na to, niedowiarki?

Borys Budka był łaskaw zbóldupić okrutnie po tym, jak w jednym z odcinków „Ucha Prezesa” znalazł się fragment, z którego wynikało, że poseł Budka ma romans z posłanką Kamilą Gasiuk-Pihowicz. Reakcja posła Budki sugeruje, że do tej pory leżał on pod lodem i nie widział wcześniejszych odcinków „Ucha Prezesa”, w których, na ten przykład, sugerowano, że szef MON ma romans z jednym ze swoich podwładnych (Bartłomiejem „złotym medalistą” Misiewiczem), nie widział również odcinka, w którym Prezes udał się z posłanką Szczypińską do innego pomieszczenia, bo posłanka go chciała „przebadać”, zaś z badania wrócił w bardzo dobrym humorze. O takich drobnostkach, jak Mariusz Błaszczak testujący kocie żarcie (bo może zatrute), już nawet nie warto wspominać. Owszem, „Ucho” zdrowo przegina, ale nie udawajmy, że to przeginanie zaczęło się w momencie, w którym „oberwał” Budka. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że posłanka Gasiuk-Pihowicz podeszła do całej sprawy z dystansem (i wysłała pączki aktorce, która ją zagrała). Tak swoją drogą, zastanawiam się, na ile reakcja Budki była wywołana tym „romansem”, a na ile tym, że „Ucho Prezesa” jest znacznie lepszą opozycją od PO.

Marszałek Karczewski postanowił wypowiedzieć się po raz kolejny w temacie protestu lekarzy rezydentów. Tym razem zwrócił się bezpośrednio do nich i rzekł był, że „Warto pracować dla idei, nie dla pieniędzy”. Bardzo szybko zareagowała na to Partia Razem, na której koncie opublikowano screen z oświadczenia majątkowego, które złożył Stanisław Karczewski. Z oświadczenia wynikało, że Senator za swoją „pracę dla idei, nie dla pieniędzy” zarobił prawie 300 tys. zł (32.300 diety parlamentarnej i wyjazdowej oraz 265.400 jako marszałek Senatu RP). Ktoś może powiedzieć, że to sporo kasy, ale przypominam, że marszałek jest podróżnikiem w czasie i ta kasa mu się po prostu należy.

W debacie na temat strajku rezydentów nie mogło zabraknąć głosu Magdaleny Ogórek, która stwierdziła (w skrócie), że cały ten protest o kant dupy rozbić, bo ona widziała, jak dwójka lekarzy wypiła latte w kawiarni, a potem poszła protestować. Zastanawia mnie to, czemu Magdalenie Ogórek wydaje się, że jest zabawna. Być może chodzi o to, że jej start w wyborach prezydenckich był żartem, a jej wynik wyborczy był raczej śmieszny.

Źródła:





(od 2 minuty)

http://wpolsce.pl/magazyn/1205-krystyna-pawlowicz-to-nie-jest-juz-uzgadnianie-a-przeczolgiwanie-prezesa-kaczynskiego


https://www.wprost.pl/kraj/10046407/Pawlowicz-o-swojej-postaci-w-Uchu-Prezesa-W-rzeczywistosci-jestem-bardzo-ladna-mila-zyczliwa-i-lagodna.html






http://www.rp.pl/Kraj/171019291-Ryszard-Czarnecki-Jesli-ktos-wyklucza-zamach-jest-rzecznikiem-Rosji.html


https://www.wprost.pl/light/10081471/Internauci-wysmiewaja-mema-o-morderczym-swierku-O-co-chodzi-w-kampanii-ministerstwa.html





http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22552800,marszalek-senatu-przemowil-do-lekarzy-myslenie-o-pieniadzach.html








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz