środa, 29 marca 2017

Polska polityka zagraniczna, czyli „niekończąca się żenada”

W poniedziałkowy ranek Witold Waszczykowski (aka „Disaster Artist”) po raz kolejny zabłysnął w mediach:

„Mamy ekspertyzy, że Donald Tusk został wybrany na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego.”
To, że został za to wyśmiany, pewnie nie zrobiło na nim wrażenia (wszak, jako „self made mem”, musiał się przyzwyczaić do tego, że mało kto go traktuje poważnie). Zrobiły je natomiast pytania o to, „kto przygotował te ekspertyzy”. Nasz urodzony dyplomata wyjaśnił więc, o co mu chodziło:
 
„Nawiązywałem dzisiaj rano do wypowiedzi opublikowanych chociażby w tygodniku „Do Rzeczy” prof. Jacka Czaputowicza, który nawiązywał do m.in. jednego z artykułów traktatu, zgodnie z którym, gdyby go zastosowano, to wybór powinien wyglądać inaczej.”

Tak więc, „merytoryczną” podstawą, na której oparł się Waszczykowski (kiedy mówił o „ekspertyzach”), była wypowiedź opublikowana w tygodniku, który ciężko podejrzewać o bezstronność. Trudno o nią również podejrzewać autora tejże wypowiedzi, który w 2014 r. został członkiem rady programowej Prawa i Sprawiedliwości. Co prawda, w dalszej części wypowiedzi twierdził, że „są wypowiedzi naukowców, znawców prawa europejskiego (...)”, ale jakoś tak się złożyło, że jedyne źródło, które zostało wymienione z nazwy/nazwiska było „Do Rzeczy” i prof. Czaputowicz. Ujmując rzecz prostymi słowy, minister Waszczykowski poszedł na pełen retard i wygadywał bzdury licząc na to, że nikt nie powie „sprawdzam”. Jest coś lekko przerażającego w tym, że człowiek odpowiedzialny za dyplomację non stop wygaduje (nazywajmy rzeczy po imieniu) większe i mniejsze debilizmy. W dodatku za każdym razem jest zdziwiony, że jego słowa docierają do kogoś więcej niż tylko do pani/pana z mikrofonem i tego ziomka, który stoi z tyłu i trzyma na ramieniu lub w ręku takie urządzenie ze szkiełkiem.

Równie przerażająca jest nonszalancja, z jaką MSZ (wspierany między innymi przez marszałka Senatu, Stanisława Karczewskiego) podchodzi do jednego ze swoich największych fuckupów. Chodzi mi o niedawne „mizianki” z Aleksandrem Łukaszenką. W ich trakcie część polityków PiS wspierana przez legiony Szefernakera usiłowała przekonywać Polaków do tego, że Łukaszenka to nie jest wcale taki zły koleś. Klarowano również, że to nie może być tak, że mamy się wiecznie kłócić z sąsiadem i że polityka poprzedników względem Białorusi była szkodliwa. W kontekście tego, co „Łuka” robi z demonstrantami, można powiedzieć, że polska polityka zagraniczna po raz kolejny przypierdoliła z gracją w ścianę. I jest to najmniejsze zaskoczenie świata.

Witold Waszczykowski z właściwym swej kondycji intelektualnej wdziękiem usiłował jakoś wytłumaczyć, to co się stało:

„Na pytanie "czy Polska nie zgrzeszyła naiwnością wobec Łukaszenki" Waszczykowski odpowiedział, że "to była koncepcja całej Unii Europejskiej (…) Łukaszenka w ubiegłym roku dał wiele przykładów, sygnałów otwartości, gotowości do odwilży politycznej - powiedział minister. - Uznaliśmy, że należy skorzystać z tej otwartości i sprawdzić - dodał.”

Stwierdził również, że:

„Klucze do dalszej współpracy Białorusi z Unią Europejską i z Polską leżą w Mińsku w tej chwili. To od nich zależy. Oczywiście jeśli oni wycofają się z tych represji - a pewne sygnały mamy, że chcą - to wrócimy do rozmowy”

Zacznijmy od tego drugiego fragmentu. Wstawka o tym, że MSZ „ma sygnały, że oni chcą się wycofać z represji”, ma pewnie takie same podstawy „merytoryczne”, jak poniedziałkowy odpał pt. „Tuska wybrano nielegalnie, mamy ekspertyzy”. Może inaczej to ujmę. Jeżeli ktoś skierował do Łukaszenki (albo któregoś jego drona) pytanie, w którym stało (upraszczając): „Czy zamierzacie nadal napierdalać ludzi na ulicach?”, to trzeba by białoruskiego odpowiednika Waszczykowskiego, żeby na takie pytanie padła odpowiedź: „Tak, owszem, zamierzamy ich dalej napierdalać”.

Co się zaś tyczy tego, że „ Łukaszenka w ubiegłym roku dał wiele przykładów, sygnałów otwartości, gotowości do odwilży politycznej”, sprawa jest dość prosta. Nie, kurwa, nie dawał. Po prostu was ograł jak dzieci, a wy nawet sobie z tego nie zdajecie sprawy, bo nadajecie się do polityki zagranicznej jak Wojska Obrony Terytorialnej do walki ze Specnazem.

Do tego, żeby nabrać się na teatrzyk urządzany przez kogoś kto sam siebie określa mianem (uwaga, załączam Capslocka) OSTATNIEGO DYKTATORA EUROPY, trzeba być wybitnym frajerem. Ale frajerstwo to nie największy grzech Misiewiczów polityki zagranicznej. Największym grzechem było olanie jednego zasadniczego faktu. Jakiego? Ano mianowicie takiego, że Łuka ten teatrzyk urządza nie pierwszy raz. Przed wyborami Łukaszenki w 2010 roku było dokładnie tak samo. Dobry Baćka wypuścił z pierdli kilku opozycjonistów, obiecywał UE i generalnie „dawał wiele przykładów, sygnałów otwartości, gotowości do odwilży politycznej”. Odwilż i otwartość skończyła się przy okazji wyborów. Najpierw nachodzono sztaby wyborcze opozycyjnych kandydatów, a potem, już po ogłoszeniu wyników (zgadnijcie kto wygrał), spuszczono wpierdol opozycji. Jednego z kontrkandydatów (Niaklajeua) pobito do nieprzytomności, zaś po tym, jak wylądował w szpitalu, został zeń porwany (zgadnijcie przez kogo). Wątpię w to, żeby po takim „evencie” ktokolwiek w UE uwierzył w jakiekolwiek „sygnały otwartości”. Tzn. ktokolwiek poza Waszczykowskim i innymi Misiewiczami polityki zagranicznej.

O tym, że Dojna Zmiana łyknęła teatrzyk „Łuki”, zaświadczyć mogą choćby mądrości, którymi podzielił się z Polakami marszałek Senatu, Stanisław Karczewski:

„Pytany o prezydenta Białorusi, Karczewski mówił, że jest on "człowiekiem ciepłym". - Widać, że bardzo zależy mu na Białorusi. Gołym okiem widać, że jego kraj się zmienia – ocenił marszałek polskiego Senatu.”

Tenże sam Karczewski nieco później (27 marca 2017) „zaapelował do przewodniczącego białoruskiej Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego o zaprzestanie stosowania przemocy i zwolnienie protestujących”.

No dobrze, ktoś może powiedzieć, ale może faktycznie cała UE się dała nabrać? Problem z tą „linią obrony” jest taki, że Waszczykowski jak zwykle nie podał żadnego argumentu potwierdzającego stawianą przez niego tezę. Najprawdopodobniej chodziło mu o to, że UE nie poszło na zwarcie z „Łuką” w trakcie „wyborów Łukaszenki” w 2015 roku. Tyle, że takie „wygładzenie” polityki wschodniej przez UE było całkowicie zrozumiałe i (uwaga, znowu muszę załączyć capslocka) NIE MIAŁO NIC WSPÓLNEGO Z SAMYM ŁUKASZENKĄ. O co więc chodziło? Najprawdopodobniej o wojnę hybrydową, która trwała w tym samym czasie na Ukrainie. Nie ma pewności, czy Wołodia nie skorzystałby z okazji, którą dałby mu konflikt dyplomatyczny na linii UE – Białoruś i czy Zielone Ludziki nie pojawiłyby się nagle na Białorusi. I nie chodziło tu zapewne o troskę o Ostatniego Dyktatora Europy, ale o to, że nikomu w UE nie zależało na destabilizacji kolejnego regionu. Ale z tego absolutnie nie wynika, że ktokolwiek w UE (poza polskimi dyplomatami) uwierzył w to, że „Łuka się chce zmienić”.

Tak sobie dumam, że jeżeli Waszczykowski miałby za coś wylecieć, to nie za wygadywanie idiotyzmów o San Escobar, ekspertyzach, wegetarianach (i cyklistach) etc. Powinno się go wywalić za totalną ignorancję w zakresie polityki „wschodniej” i za totalne frajerstwo w kontaktach z Łukaszenką. Aczkolwiek mam świadomość tego, że Waszczykowski jest praktycznie niezatapialny. A przynajmniej do momentu, w którym Genialny Strateg z Żoliborza uzna, że narzędzie o nazwie „Waszczykowski” się zużyło i że trzeba je wymienić.

Źródła:

Waszczykowski i ekspertyzy:

http://300polityka.pl/live/2017/03/27/waszczykowski-o-tusku-naukowcy-przekonuja-nas-ze-ten-wybor-byl-niewlasciwy/

Waszczykowski o fuckupie białoruskim:

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/waszczykowski-o-bialorusi,726925.html

Wikipedyjny artykuł o wyborach Łukaszenki w 2010:
(wrzucam wersję angielską, bo jest znacznie lepsza od polskiej)

https://en.wikipedia.org/wiki/Belarusian_presidential_election,_2010

Wikipedyjny artykuł o pobitym i porwanym ze szpitala byłym kontrkandydacie Łuki

https://pl.wikipedia.org/wiki/U%C5%82adzimir_Niaklajeu

„Ostatni dyktator Europy”

http://belsat.eu/pl/news/11257/

Karczewski chwali Łukaszenkę:

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/polityk-pis-alaksandr-lukaszenka-to-cieply-czlowiek/ndxg72

http://www.newsweek.pl/opinie/stanislaw-karczewski-marszalek-chwali-lukaszenke-i-bialorus,artykuly,401710,1.html

Karczewski wysyła list na Białoruś:

https://twitter.com/StKarczewski/status/846303088260591616




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz