środa, 10 września 2014

Polska rajem kobiet!

Jakiś czas temu część prawicowych mediów (m.in. Fronda i Gość Niedzielny) pochyliła się nad raportem z badań, dotyczących zjawiska przemocy, przeprowadzonych przez Agencję Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Pochyliła się z wybiórczością godną reżysera PRL-owskiej „Polskiej Kroniki Filmowej”. Tzn. publicyści przejrzeli raport – powyciągali z niego procenty, które im się spodobały i ogłosili „Polska jest znacznie lepsza od innych krajów UE, a to za sprawą chrześcijaństwa!” W niniejszym tekście odniosę się do artykułu z internetowej wersji „Gościa Niedzielnego” (w teorii to to samo co Fronda, w praktyce – piszący na GN również są nieukami, ale przynajmniej nie bełkoczą [casus Frondy pokazuje, że można bełkotać pisząc]).

Co ksiądz (a jakże), analizujący raport, miał do powiedzenia na jego temat? (Pozwolę sobie przytoczyć spory fragment tekstu)

Okazuje się, że polski model rodziny, w dużej mierze ukształtowany przez Kościół, choć mocno już nadszarpnięty, ciągle jednak przynosi stosunkowo dobre owoce. Najwięcej kobiet doznało przemocy seksualnej i fizycznej w Danii – aż 52 proc. Na kolejnych miejscach są: Finlandia – 47 proc., Szwecja – 46 proc., Holandia – 45 proc. i Francja – 44 proc. W Polsce ten wskaźnik wynosi 19 proc. (przy średniej europejskiej na poziomie 33 proc.). Też dużo, ale jednak jest on niemal trzykrotnie niższy niż w Danii. Dane pochodzą z raportu unijnej Agencji Praw Podstawowych

Również inne negatywne zjawiska, jak wynika z raportu, występują w Polsce znacznie rzadziej. Molestowanie seksualne kobiet powyżej 15. roku życia dotyka 32 proc. populacji, podczas gdy w Szwecji aż 80 proc., a w Danii 81 proc. Nie da się ukryć, że różnica jest spora. Aż 86 proc. Polek zadeklarowało, że nigdy nie odczuwało lęku przed przemocą, tymczasem w krajach skandynawskich strach z tego powodu odczuwa co trzecia kobieta

Zaprezentowane wyniki nie dziwią mnie ani trochę. Chrześcijańskiej kultury i wartości jest jeszcze u nas sporo. Choć systematycznie nadgryzane, ciągle trzymają się w miarę dobrze. W Danii zwrotu „chrześcijańskie wartości” zapewne nie mają nawet w słowniku. A to one najlepiej chronią przed przemocą. Nie konwencji przemocowej nam trzeba, ale Boga. Jeżeli ktoś uważa inaczej, jest naiwny.”


Podsumujmy. Kraje skandynawskie (oraz inne „laickie”) przypominają dżunglę dlatego, że nie są chrześcijańskie. W Polsce kobietom żyje się dobrze, bo chrześcijańska kultura wartości chroni je przed przemocą/molestowaniem seksualnym etc.! Ksiądz napisał wprost – im więcej boga (im bardziej katolicki kraj), tym bezpieczniej mogą się w nim czuć kobiety. Zapewne niebawem podobne „analizy” zafundują nam „niepokorni”, komentując debatę dotyczące ratyfikacji Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

A jak jest w rzeczywistości? Nietrudno się domyślić, że „nieco inaczej”. Cały problem w polemizowaniu z tego rodzaju wypowiedziami polega na tym, że ludzie pokroju ks. Marka Gancarczyka losowo dobierają sobie jakieś procenty, które im akurat pasują i trzeba ich potem (procentów, nie księży) szukać samemu. Jeśli dokument jest krótki, problemu nie ma, jeśli zaś dokument ma 198 stron (tak jak pełen raport), trzeba się uzbroić w cierpliwość. Uzbroiłem się w tąż cierpliwość i przebrnąłem przez raport. Zanim przejdę do tegoż raportu – dwa spostrzeżenia poczynię. Primo – odnoszę wrażenie, że coś jest mocno „nie tak” z metodologią badań. Secundo - ksiądz tak bardzo się (za przeproszeniem) podniecił polskimi procentami, że zupełnie zignorował maltańskie, a to przecież jest najbardziej katolicki kraj w Europie (zaraz po Watykanie). Czemu ksiądz nic o Malcie nie napisał? Bo „procenty” maltańskie nie pozostawiają złudzeń – katolicyzm wcale nie poprawia sytuacji kobiet. No ale, jak to mawiał Bogusław Wołoszański, „nie uprzedzajmy faktów”.

86% Polek nie obawia się przemocy


Owszem, w wynikach badań stoi, że 86% Polek (i 80% Maltanek, średnia UE – 79%) nie obawiało się tego, że padną ofiarą przemocy/molestowania seksualnego. Tylko że ksiądz pominął pewien dość istotny szczegół. A mianowicie to, że owe procenty odnosiły się do okresu 12 miesięcy przed badaniem. Ksiądz napisał „nigdy” - co jest moim zdaniem najzwyklejszym w świecie kłamstwem. Aczkolwiek pies trącał księdza (może być i pies Pański) i jego „lapsus językowy”. Problem z rzeczonymi procentami polega na tym, że jeśli zestawi się je z resztą tabel, to okazuje się, że coś jest mocno nie w porządku. Popatrzmy na inne rezultaty.

Kobiety, które w ciągu 12 miesięcy przed przeprowadzonymi badaniami unikały konkretnych sytuacji/miejsc, ze strachu przed napaścią/molestowaniem seksualnym (w oryginale jest „sexually assaulted”)

15% Polek starało się unikać takich sytuacji przez cały czas. (Malta 14%)
24% Polek unikało ich od czasu do czasu. (Malta 42%)

(Średnia UE 18%/35%)

Unikanie miejsc/sytuacji publicznych/prywatnych ze strachu przed napaścią/molestowaniem seksualnym (w oryg. „sexually assaulted)

32% Polek unika miejsc/sytuacji publicznych (średnia UE 46%) Malta 47%
31% Polek unika miejsc/sytuacji „prywatnych” (średnia UE 31%) Malta 32%

Tych procentów nie powinno się sumować, bo kobieta, unikająca niebezpieczeństwa w miejscu publicznym, może również unikać go w relacjach prywatnych.

Molestowanie seksualne (od momentu ukończenia 15 roku życia, do momentu, w którym przeprowadzano badania)

Wszystkie kobiety/kobiety z wyższym wykształceniem
Polska 32%/40%
Malta 50%/69%
Średnia UE 55%/69%

Respondentki zapytano o to, jak często, ich zdaniem, kobieta może paść ofiarą przemocy

„bardzo często” „często” „nieczęsto” „rzadko” „nie wiem”
Polska 16% 45% 25% 4% 9%
Malta 33% 56% 8% - 3%
UE(śr) 27% 51% 16% 1% 5%

86% Polek nie obawiała się tego, że mogą być ofiarami napaści Jednocześnie 39% Polek unikało sytuacji, które mogłyby je narazić na napaść. Wniosek z tego prosty – 25% Polek unika sytuacji, które mogłyby je narazić na niebezpieczeństwo, a mimo tego nie boi się napaści. Po cholerę w takim razie unikają tych sytuacji? Ktoś może powiedzieć „unikają tego świadomie, ale się nie boją!”, tylko że to bezsens jest. No chyba, że polskie kobiety są jak saperzy, którzy rozbrajając ładunki wybuchowe, są świadomi tego, że mogą zginąć, ale się tego nie boją.

86% Polek nie obawiało się tego, że mogą zostać ofiarami napaści, jednocześnie zdaniem 61% Polek przemoc względem kobiet jest zjawiskiem częstym. Innymi słowy, 47% Polek uważa, że przemoc względem kobiet jest zjawiskiem częstym, ale się jej nie obawia. Czemu? Zapewne casus sapera się powtarza. Być może Polkom przemoc już tak spowszedniała, że nie robi na nich wrażenia? (Uwaga natury ogólnej – podobne różnice występują w przypadku innych krajów, ale ja skupiłem się na Polsce.)

Wysoki odsetek respondentek, twierdzących, że przemoc względem kobiet jest zjawiskiem częstym, tłumaczono w raporcie tym, że media często donoszą o takich zjawiskach. Tylko że to nadal nie tłumaczy rozbieżności pomiędzy odsetkiem kobiet, które twierdzą, że przemoc jest zjawiskiem częstym, a odsetkiem kobiet, które się tej przemocy obawiają. Gdyby ksiądz Gancarczyk naprawdę przejmował się losem kobiet, zwróciłby uwagę na te rozbieżności, zamiast skupiać się na tych liczbach, które akurat pasowały mu do tezy „chrześcijaństwo jest osom!”. Skoro zaś jesteśmy przy chrześcijaństwie, popatrzmy na to, jak wygląda sytuacja kobiet w kraju, w którym jest „więcej boga”, czyli na Malcie. 56% Maltanek unika sytuacji, które mogą narazić je na napaść/molestowanie seksualne. 50% Maltanek (69% z wykształceniem wyższym) padło ofiarą molestowania seksualnego (32% Polek) od czasu ukończenia 15 roku życia. 89% Maltanek uważa, że przemoc względem kobiet jest zjawiskiem częstym. Istny raj dla kobiet.

W Polsce molestowania seksualnego nie ma!

Największym kłamstwem polskiego Kościoła i prawicy konserwatywnej (której przedstawiciele są dla polskiego kościoła rodzajem dronów) jest utrzymywanie, że w Polsce przemocy wobec kobiet nie ma. Nie ma też molestowania seksualnego, a nawet jeśli jest, to „na zgniłym zachodzie jest go więcej”. Za kilka lat sterowani przez kościół prawicowcy będą mówili o tym, że „molestowanie seksualne przyszło do Polski wraz ze zgniłym imperializmem zachodnim”. Nie bez przyczyny nawiązuję do retoryki PRL-owskiej, bowiem to, w jaki sposób w Polsce przez długi czas podchodziło się do molestowania przypomina to, w jaki sposób ZSRR podchodził do problemu seryjnych morderców. Otóż w ZSRR nie było seryjnych morderców, bo seryjni mordercy byli „wynalazkiem” imperialistów, toteż kraj rad siłą rzeczy musiał być od nich wolny. Dzięki takiemu podejściu Andriej Czikatiło, przez nikogo nie niepokojony, zamordował ponad 50 osób (ostatecznie oskarżono go o 36 zabójstw). To, że o czymś się nie mówiło, nie oznacza, że tego nie ma. Księża, którzy tłumaczą, że „w krajach skandynawskich kobiety częściej padają ofiarami molestowania seksualnego” są albo nierozgarnięci, albo kłamią - innego wyjścia nie ma.

Nikt mi nie wmówi, że w kraju, w którym klepnięcie w tyłek obcej kobiety jest traktowane jako komplement, problem molestowania seksualnego nie istnieje. Ok, czasem nie traktuje się tego jako „komplement”, ale obrońcy molestujących twierdzą, że to tylko taki wygłup/żart. Każdemu z takich ludzi polecam eksperyment – podejście na ulicy do obcego mężczyzny i klepnięcie go w tyłek. Życzę powodzenia w tłumaczeniu, że „to przecież tylko żart” i że „to nie miało podtekstu seksualnego”. W Polsce dominuje retoryka, która wygładza przypadki molestowania. Retoryka ta ma ogromny wpływ na społeczeństwo. Dla Skandynawki klepnięcie w tyłek przez obcego mężczyznę jest przejawem molestowania seksualnego, dla większości Polek owo klepnięcie zamyka się w kategorii „chamstwo”.

Po zapoznaniu się z PRL-owską propagandą kościelnych agitatorów (skoro prawicy wolno używać takiej retoryki, to mnie, lewakowi, tym bardziej), nietrudno domyślić się przyczyn świętej wojny, którą Kościół wypowiedział Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Purpuraci doskonale wiedzą co się stanie, gdy Polki będą bardziej świadome tego, czym jest molestowanie seksualne i jak reagować na to molestowanie. Chodzi o najzwyklejsze w świecie Public Relations. Polska jest drugim najbardziej katolickim krajem w Europie (po Malcie). Teraz pomyślmy, co się stanie z wizerunkiem Kościoła, gdy okaże się, że przedmurze chrześcijaństwa ma gigantyczny problem z molestowaniem seksualnym kobiet? Bredniami o genderze (edukacji seksualnej/etc.) się tego nie przykryje (choć Kościół i jego drony dzielnie próbują). Toteż Kościół zwalcza konwencję antyprzemocową, z uporem godnym lepszej sprawy. A że przy okazji cierpią kobiety? Zachowanie Jarosława Gowina pokazuje, że dla niektórych ludzi od krzyku bitych kobiet ważniejszy jest „krzyk zamrażanych zarodków”.

http://gosc.pl/doc/2142924.Bez-niespodzianki 

3 komentarze:

  1. Jakieś dziwne są te badania i szacun za to, ze się przez to przedarłeś :). Swoją drogą, to w większości pytań jesteśmy jednak poniżej średniej ue. Ciekawe, z czego to wynika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że metodologia jest cokolwiek niedostosowana do realiów Europy Wschodniej.

      Usuń
  2. To wynika z zaprogramowanych biologicznie skłonności do pozytywnego nastawienia i bagatelizowania zagrożenia w niektórych przypadkach. Gdyby ludzie za każdym razem przed podróżą samochodem analizowali statystyki dotyczące wypadków i przejmowali się nimi, to najprawdopodobniej nikt nie jeździłby samochodem. Nasz umysł działa w ten sposób, że owszem, jesteśmy świadomi, że codziennie setki osób giną na drogach, ale nas to na pewno nie spotka. Oglądałam program naukowy o takich iluzjach umysłu, także to nie są jakieś moje prywatne przemyślenia. Respondentki po prostu są świadome, ze przemoc wobec kobiet jest zjawiskiem częstym, ale nie sądzą, że to spotka właśnie je.

    Niestety, nadal są kobiety, które myślą, że facet co prawda szarpie nimi, zmusza je do seksu i czasem nawet uderzy, ale to przecież mąż i nic takiego się nie dzieje, trzeba zacisnąć zęby...

    OdpowiedzUsuń