Temat „tęczy z Placu Zbawiciela”
został już chyba na wszelkie możliwe sposoby opisany. Tym
niemniej, choć sporo napisano, prawie nikt nie zwrócił uwagi na
wyjątkową bezczelność ludzi (zarówno dziennikarzy, jak i
„zwykłych” obywateli), którym owa tęcza przeszkadza.
Nie, nie chodzi o sam fakt podpalania
tej instalacji (bo to akurat nie jest bezczelność tylko zwykły
bandytyzm, który część naszych rodaków myli z bohaterstwem) lecz
o to, w jaki sposób zachowują się ci biedni, uciskani (przez
„lewactwo”) przeciwnicy „ideologii dżęder” - (czymkolwiek
by nie była). Warto również pochylić się nad retoryką
„uciskanych przez tęczę”. Zacznijmy od zachowania. Tęcza
płonęła kilka razy. Ostatnie podpalenie było o tyle
spektakularne, że doszło do niego w trakcie Marszu Niepodległości.
Wtedy po raz kolejny mogliśmy się przekonać o tym, że większość
środowisk prawicowo-konserwatywno-katolickich cierpi na przypadłość
zwaną dwójmyśleniem. Bo oto okazało się, że
„wreszcie ktoś spalił tę tęczę! Dobrze, że to się stało na
Marszu Niepodległości!”, ale „to na pewno nie byliśmy my!”
Mało tego. Dowodem na niewinność narodowców miała być
fotografia publikowana przez niektóre prawicowe portale. Na tejże
fotografii (wykonaną pod odpowiednim kątem), widać było płonącą
tęczę (dopiero zaczynała się palić) i „zero narodowców
dookoła!” Dowód ten utrzymał się mniej więcej do momentu, w
którym ktoś nie wrzucił na YT filmiku, na którym widać spory
tłumek wymachujący biało-czerwonymi flagami, który głośno
kibicuje podpalaczowi.
Teraz mamy do czynienia z
identycznym zachowaniem. Ruch Narodowy, niemalże
całą swoją kampanię medialną opiera na tej nieszczęsnej tęczy.
Działacze RN próbowali zablokować jej odbudowę. Tzn. w sumie
chodziło bardziej o to, żeby Krzysztof Bosak miał fotki, na
których policjanci prowadzą go do radiowozu. Gdyby Narodowcy bali
się faktycznie jakiejś „brutalnej akcji policji”, nie byłoby
na tej „blokadzie” Krzysztofa Bosaka, który jakoś tak nie
bardzo mi się kojarzy z kimś, kto na serio chciałby się szarpać
z policją (od tego RN ma wszak „mięśnie” z ONR). Zdjęć z
policją pozazdrościł Bosakowi jego partyjny kolega, Robert
Winnicki, który dał się spisać policji tylko po to, żeby klubowi
koledzy strzelili mu kilka fotek.
Ruch Narodowy
wykupił prawa autorskie do słynnej już fotografii, na której
„prawdziwy patriota” macha flagą na tle płonącej tęczy.
Witold Tumanowicz (kandydat na europosła z ramienia RN) ubolewał na swoim profilu FB, że „3
maja to (podpalenie
tęczy) nie nastąpiło ale
liczę, że zdarzy się już wkrótce.” Jeśli
ktoś zadałby sobie trud i poczytał komentarze na fanpejdżach
„narodowych”, wyczytałby tam, że chłopaki aż się rwą do
podpalania instalacji. O tym, że
narodowcy są na tęczę cięci, wie nawet ich "niepokorny" patron Rafał
Ziemkiewicz, który na swoim profilu twitterowym napisał był, żeby
się spieszyć z oglądaniem tęczy, póki ta jeszcze stoi. Gwoli
ścisłości - nie tylko RN jest cięty na ten obiekt. Cała prawa
strona internetu oburza się na niego i na to, że jeszcze stoi!
W
kontekście tego, co napisałem powyżej, można chyba bezpiecznie
założyć, że jeśli tęcza spłonie, to z dużą dozą
prawdopodobieństwa sprawcą będzie jakiś narwany narodowiec?
Względnie ktoś, komu prawicowo-konkserwatywno-bóg-wie-jakie
poglądy podpowiedziały, że jego „obywatelskim obowiązkiem”
jest podpalenie tęczy?
A
gdzie tam! Fronda już ma gotowy scenariusz, na wypadek kolejnego
podpalenia!
„Ledwie co,
dzięki hojnej prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, została
odrestaurowana, a tu już kolejny chuligan (zapewne
zaraz mainstream okrzyknie, że narodowiec, albo nawet szerzej –
prawicowiec!)”
Widzicie
więc, szanowni czytelnicy. To nie tak, że narodowcy/prawicowcy chcą
podpalić tęczę! Tzn. może i chcą, ale jeśli ją ktoś to zrobi,
to na pewno nie będzie narodowiec/prawicowiec! Tęczę podpalą
„nieznani sprawcy”, a ten cholerny mejnstrim znowu oskarży o to
niewinnych...
I tak
się zastanawiam nad tym, czy pisanie takich rzeczy wynika z
dwójmyślenia, czy też jest to najzwyklejsza w świecie
bezczelność? Przecież sam Krzysztof Bosak doskonale wiedział,
kogo należy winić za ostatnie podpalenie tęczy. Zapytany o to, czy
był to akt bandytyzmu, odparł, że „raczej nie, bo tęcza tam
stała nielegalnie”. Gdyby podpalił ją faktycznie ktoś inny (np.
niemiecka antifa, policyjny prowokator, służby specjalne), po
cholerę KB miałby się bawić w erystykę? Przecież mógłby
powiedzieć „tęcza się nam, co prawda, nie podobała, ale jej
podpalenie to bandytyzm”. No, ale nazwanie bandytą kolegi z
własnej organizacji to coś, co KB nie przejdzie przez gardło.
Jedna sprawa mnie jeszcze ciekawi. Czy gdyby tęczę podpalił osobiście Krzysztof
Bosak (w biały dzień, przy wielu świadkach), to czy Fronda (i inne
portale) nadal utrzymywałyby, że to na pewno nie był
narodowiec/prawicowiec? Kronikarski obowiązek nakazuje mi wspomnieć o tym, że Krzysztof Bosak wzywał do "nie podpalania tęczy" (gdzieś tak w okolicach polowy kwietnia Gazeta.pl o tym wspomniała). Tylko że nijak się to ma do retoryki takiego np Witolda Tumanowicza i Artura Zawiszy, którzy wręcz zachęcają swoich fanów do tego aby ci - podpalili instalację.
„Tęczowy”
artykuł na Frondzie nie pojawił się znikąd. Był on odpowiedzią
na artykuł z Gazety Wyborczej (Ponad 60 proc. warszawiaków zatęczą. Jej niszczenie oburza i zawstydza). Artykuł GW dotyczył
sondażu przeprowadzonego przez PBS dla
Fundacji Batorego i Funduszu Mediów. Frondę zabolało to, że
większość ankietowanych była pozytywnie nastawiona do instalacji
z Placu Zbawiciela. Ponieważ „dziennikarze” z Frondy są
mistrzami w zaklinaniu rzeczywistości, nie mogli sobie darować i
spróbowali zakląć ją raz jeszcze:
„Warszawiacy,
ci ankietowani, niby się cieszą, ale jednak… ktoś wciąż tęczę
zniszczyć próbuje.”
Ciekawym,
jak autor tego tekstu zareagowałby na hipotetyczną sytuację, w
której ktoś napisałby:
„Polaków,
tych ankietowanych, niby cieszą pomniki JP II, ale jednak... ktoś
wciąż te pomniki zniszczyć próbuje...”
Źródła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz