czwartek, 21 września 2023

Hejterski Przegląd Cykliczny #91

Jakiś czas temu KO zaliczyła wpadkę, wypuszczając w internety generator memów, który momentalnie został użyty, że tak to ujmę „niezgodnie z przeznaczeniem” (został strollowany). Jeżeli mam być szczery, to ciekaw jestem, jak to możliwe, że ktoś się zdecydował na coś takiego. Bo to nie jest tak, że to jest w moim wykonaniu mądrość post factum. Niepisaną zasadą układania przekazu (haseł/etc.) jest to, żeby nie były zbyt proste do przerobienia. Rzecz jasna, nie da się przekazu całkowicie zabezpieczyć przed przerabianiem, ale można się choć trochę postarać. Szczerze mówiąc, nie była to jakaś spektakularna wpadka i pewnie bym o niej nie wspomniał, gdyby nie to, że praktycznie zaraz potem PiS (którego influencerzy mieli bekę z platformerskiej wpadki) powiedział „myślicie, że to jest wpadka? To potrzymajcie nam piwo”.

Chodzi mi, rzecz jasna, o spot z Jarosławem Kaczyńskim, który został nakręcony tak nieudolnie, że był odpowiednikiem opublikowania w internecie zdjęcia, na którym ktoś trzyma białą kartkę. Co prawda, zrobienie mema jest łatwiejsze od zmontowania filmiku, ale mnogość „telefonów do Kaczyńskiego” pokazuje, że nie było to jakoś specjalnie trudne. I znowuż, PiS złamał tę samą zasadę, co PO wrzucając do internetów coś, co w praktyce było gotowym szablonem. Nawiasem mówiąc, o ile wcześniej PiS usiłował zreanimować (tzn. w sumie nadal to robi) narracje i kampanię z 2015, to spot z telefonem był jeszcze bardziej spektakularnym zastosowaniem nekromancji. W 2007 roku Platforma Obywatelska przywaliła w Prawo i Sprawiedliwość spotem, którego najistotniejszym elementem był „telefon do prezydenta” (link w Źródłach będzie). Jestem się w stanie założyć o wiele, że ten spot powstał tylko i wyłącznie dlatego, że chciał tego Jarosław Kaczyński. Potencjał memiczny tego spotu przykrył bowiem taką drobnostkę, jak to, że „kanclerz Niemiec” nie zadzwonił ani do Morawieckiego, ani do Dudy, tylko do Jarosława Kaczyńskiego. No ale to tylko dygresja.

Skoro zaś już jesteśmy przy wpadkach kampanijnych, to warto się pochylić nad jedną z najbardziej spektakularnych kampanijnych wpadek. O którą wpadkę chodzi? O tą, która nazywa się Sławomir Mentzen. W telegraficznym skrócie: kampania wyborcza przerosła Mentzena i teraz sprowadza się do tego, że uśmiechnięty pan z Tik Toka porusza się ruchem jednostajnie przyśpieszonym od jednej wpadki do drugiej. Zaczęło się od słynnego wywiadu, w którym poruszony został temat „100 Mentzena” (czy jak tam się to nazywało), z którego wywiadu mogliśmy się dowiedzieć, że wyżej wymieniony tak właściwie to nie pamięta o co chodzi, ale to nie on układał te ustawy i w sumie to ich już nie ma, bo mu zginęły (a poza tym hosting wygasł!). A potem było już tylko gorzej. Do pewnego momentu Mentzena chroniły wysokie słupki sondażowe (którymi konfa się chwaliła na prawo i prawo), na wszelkie słowa krytyki można było bowiem odpowiadać, że może i komuś się tam nie podobają wypowiedzi Pana Sławka, ale elektoratowi konfy najwyraźniej się podoba, a przecież to jest najważniejsze. Później zaś słupki zaczęły spadać (skończyło się gadanie o „stabilnym dwucyfrowym poparciu”) i atmosfera się zaczęła robić nerwowa. Jednym z ostatnich dokonań uśmiechniętego Pana z Tik Toka było to, że (używając prawicowego języka) został „mocno zmasakrowany” przez Petru na swoim własnym wiecu. Ponieważ Mentzen nie był przygotowany do jakiejkolwiek dyskusji, próbował „zaorać” Petru cytatami z filmu „Chłopaki nie płaczą” (za co został zjechany na eloneksie przez część własnego elektoratu). Tak sobie myślę, że o wiele bardziej na miejscu byłyby cytaty z „Psów”, ale mogę się mylić.

Motto konfy w ostatnich tygodniach powinno brzmieć „jak nie idzie, to nie idzie”. Jakiś czas temu konfa pozwała w trybie wyborczym Magdę Biejat za to, że w odniesieniu do tej partii użyła określenia „brunatna siła”. Ponieważ Biejat (tzn. pewnie reprezentujący ją prawnicy, ale to akurat didaskalia) przyszła do sądu z „paragonami” (tzn. z całym naręczem cytatów z konfiarskich tuzów), sąd uznał, że Biejat miała prawo do użycia takiego, a nie innego określenia. Zastanawiałem się nad tym, czy konfa się będzie odwoływać od wyroku (co jest w sumie standardem w takich sytuacjach), a potem na eloneksa wpadła wiadomość, że wyrok się uprawomocnił, bo pełnomocnik konfy zawalił przy dostarczaniu zażalenia i termin przepadł. Gwoli ścisłości, mógłbym to spróbować jakoś zweryfikować (i popytać znajomych lewaków), ale ponieważ mowa tu o partii, która najczęściej posługuje się „chłopskim rozumem”, to ja też wolałem ten chłopski rozum zastosować. A ten chłopski rozum mi podpowiada, że skoro się nie odwoływali, to znaczy, że ktoś coś zawalił, amen.  


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!


https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Jedna z moich ulubionych sondażowni przeprowadziła ostatnimi czasy sondaż, w trakcie którego badano to, czy Polacy będą chcieli brać udział w wyrobie referendopodobnym, który nam władza zaserwuje 15 października. Z sondażu wynikło, że w referendum chce wziąć udział mniej więcej połowa osób, które deklarują, że wezmą udział w wyborach. Tak, ja wiem, że PiS ma wynik referendum w wielkim poważaniu i że chodzi tylko i wyłącznie o próbę „podbicia” sobie frekwencji, ale przyznam szczerze, że taki wynik sondażu mnie cieszy.

Skoro zaś jesteśmy przy temacie sondażowni, to CBOS ostatnio wjechał cały na biało ze swoimi słupkami. Nie będę ich tu cytował (no bo szanujmy się) i pochylę się jedynie nad spektakularną frekwencją, którą „wysondażował” CBOS. Otóż „z badań” im wyszło,o że wyniesie ona 83%. Całe szczęście, że do wyborów nie zostało już dużo czasu, bo jeszcze kilka sondaży i CBOS mógłby dobić do 100%  Aczkolwiek, biorąc pod rozwagę to, jak długo CBOS przeprowadza sondaż (ogarnięcie ostatniego zajęło im 10 dni), mogliby się nie wyrobić przed wyborami.  

 
Od momentu, w którym medialnie rozkręciła się afera wizowa, PiS (razem ze swoimi mediami) w trybie 24/7 stara się przekonywać wszystkich dookoła, że nie było żadnej afery i że afery to były za PO. W momencie, w którym piszę ten kawałek, Ziobro się odgraża, że on opowie o tym, jak to wyglądało za czasów Platformy Obywatelskiej (jakie były wtedy prowadzone śledztwa/etc.). Nie mam pojęcia, co on tam wywlecze, ale prawda jest taka, że choćby tam były jakieś straszne rzeczy, to prawie całe internety są zarzucone danymi dotyczącymi przyznawania wiz i nie jest możliwe, żeby to, co działo się wcześniej, miało większą skalę niż to, co działo się za czasów PiS. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że my tak naprawdę nie wiemy o jakich liczbach wiz mówimy, bo z jednej strony mamy narracje o 250 tysiącach, a z drugiej o tym, że to było kilkaset wiz. Obie są równie mało prawdopodobne. Gdyby to było ćwierć miliona lewych wiz, to już dawno by się sprawa rypła. Z drugiej zaś strony, gdyby to było kilkaset wiz, to Zjednoczona Prawica już dawno by się pochwaliła „walką z korupcją”. 

Jeden z moich ulubionych polityków, Janusz Kowalski, jest specjalistą ds. ochrony Polski przed wyimaginowanymi zagrożeniami. Nikogo więc nie powinno dziwić, że tematyka (nieistniejących) zagrożeń zaczęła się pojawiać w trakcie kampanii, którą Kowalski prowadzi. W zeszłym tygodniu Janusz opowiadał o tym, że jak już Zjednoczona Prawica wygra, to wprowadzi ustawę, która ma chronić język polski. Przed czym? Tym razem poszło o feminatywy. Mógłbym w tym miejscu pożartować sobie na temat tego, że po wprowadzeniu tej ustawy antyfeminatywowej, będziemy mogli przeczytać, że Edward Szydło jest mężem byłego Premiera RP, ale trochę mi się nie chce. Warto natomiast zwrócić uwagę na to, że największym zagrożeniem dla języka polskiego jest prawicowa interpunkcja, pisownia i stylistyka. Ciekaw jestem, jak zareagowałby Janusz Kowalski, gdyby ktoś z opozycji zapowiedział wprowadzenie ustawy mającej na celu ochronę języka polskiego przed tym zagrożeniem. |

Jestem tak stary, że pamiętam artykuły i komentarze, w których tłumaczono nam, że start Romana w tym samym okręgu, w którym startuje Jarosław Kaczyński to genialne posunięcie, bo obaj panowie mają porachunki do wyrównania i Roman będzie wyprowadzał z równowagi Jarosława. Od tamtej pory to „wyprowadzanie z równowagi” wyglądało tak, że Roman napisał już tonę wpisów na Eloneksie, w których to wpisach zwraca się do „Jarka”. Póki co, nie przyniosło to żadnego efektu, ale być może stało się tak dlatego, że Jarosław nie ma konta na portalu u Elona.

Parę dni temu, w ramach kampanii wyborczej PiS wrzucił do spotu odtajniony kawałek dokumentu, przy pomocy którego usiłowali tłumaczyć, że zły Donald Tusk oddałby Rosji pół Polski, gdyby nas ta Rosja zaatakowała. Po pierwsze, nie ma drugiej (poza konfą) partii, która tak bardzo gardziłaby swoimi wyborcami (nie oszukujmy się, używając w tym przypadku takiej, a nie innej retoryki PiS traktuje swoich wyborców jak idiotów). Po drugie, niech ktoś wytłumaczy Błaszczakowi, że obrona kraju w trakcie wojny to nie jest granie w Starcrafta, gdzie (grając w kampanię) dało się przeciwnika zatrzymać w miejscu, jeżeli tylko zbudowało się w tym miejscu odpowiednio dużo bunkrów/wieżyczek i dorzuciło się do tego odpowiednią liczbę jednostek. Po trzecie, to jest działanie, o którym wspominałem w swoich Głośnych Tekstach. Chodzi, rzecz jasna, o ujawnianie kawałków dokumentów z pełną świadomością tego, że oponent nie jest się w stanie przed tym w żaden sposób obronić. No bo co niby ma zrobić Tusk? Powiedzieć „ej, no skoro tak krytycznie podchodzicie do tego planu, to może pokażcie te, które sami teraz ogarnęliście?”. Toć przecież zaraz by machina propagandowa zaczęła tłumaczyć, że Tusk to zdrajca, bo domaga się ujawnienia tajemnicy państwowej, a przecież Rosja tylko czeka na takie informacje. Po czwarte, używanie takich metod świadczy o tym, że PiS stawia wszystko na jedną kartę. No bo prawda jest taka, że ci ludzie doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ktoś może użyć tych samych metod przeciwko nim (przy założeniu, że uda się ich odspawać od władzy) i raczej nie wyjdą na tym dobrze.

Krzysztof Brejza wrzucił do internetów zdjęcia dokonań komendanta Szymczyka, który w zeszłym roku postanowił odświeżyć wnętrze komendy przy pomocy granatnika. Generalnie (a raczej komendancko) rzecz biorąc, bagieciarnia z tej komendy miała ogromne szczęście, że nikt wtedy nie zginął. Poza tym każdy, kto zobaczył te zdjęcia, mógł się przekonać o tym, że absolutnie wręcz niemożliwe było to, żeby komendant pomylił ten granatnik z czymkolwiek innym (aczkolwiek dobrze by było, gdyby jego koledzy z komendy skontrolowali mieszkanie komendanta i sprawdzili, czy nie podpiął sobie granatników do kina domowego). Nie było również możliwe to, żeby sobie ta rura sama wystrzeliła. Wniosek z tego płynie taki, że jeżeli Zjednoczona Prawica powie Szymczykowi, że ten ma zacząć skakać, to Szymczyk zapyta jedynie o to, „jak wysoko”.  

 

Źródła:

https://wiadomosci.wp.pl/po-stworzyla-generator-memow-wkrotce-go-usunela-6938877385812576a

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,30180749,spot-pis-z-kaczynskim-o-co-w-nim-chodzi-nie-merkel-nie-kazala.html

https://www.youtube.com/watch?v=f0-UbgCaP1k

https://twitter.com/PiknikNSG/status/1701158638151196685

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,143907,30195585,petru-wyszedl-na-scene-na-wiecu-mentzena-czekal-cale-zycie.html

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,30162958,polityk-konfederacji-pozwal-poslanke-lewicy-w-trybie-wyborczym.html

https://twitter.com/GrzegorzKepka/status/1701174116844281859

https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wybory-parlamentarne-2023/news-sondaz-polacy-podzieleni-ws-pazdziernikowego-referendum,nId,7019161#crp_state=1

https://wyborcza.pl/7,75398,30194490,nowy-sondaz-cbos-ko-z-dwukrotnie-mniejszym-poparciem-niz-pis.html

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,30190601,janusz-kowalski-chce-chronic-jezyk-polski-przed-feminatywami.html

https://natemat.pl/511117,blaszczak-odtajnil-dokument-zeby-uderzyc-w-po-szok-u-bylych-wojskowych

https://tvn24.pl/polska/eksplozja-granatnika-w-komendzie-glownej-policji-senator-krzysztof-brejza-pokazal-zdjecia-wykonane-tuz-po-wybuchu-7348590

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz