piątek, 24 maja 2019

Hejterski Przegląd Cykliczny #51

Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że zachowania i działania polityków, które przychodzi mi opisywać, są coraz bardziej idiotyczne. O ile do tej pory wskazówka na skali poruszała się ruchem jednostajnie zjebanym, to na finiszu kampanii wskazówka zaczęła się obracać z prędkością, której pozazdrościłaby jej niejedna ultrawirówka. Niniejszym ogłaszam, że w poniższym Przeglądzie będzie co prawda to samo co zwykle, ale znacznie bardziej. Odnosi się to w szczególności do szefa MSWiA, Joachima Brudzińskiego, który miał po prostu rewelacyjny miesiąc.


Ponieważ nie bardzo wiem, jak zagaić niniejszy kawałek, zacznę od cytatu: „Marek Opioła, kandydat na europosła PiS, na wniosek swojej macierzystej partii straci stanowisko szefa sejmowej komisji ds. służb specjalnych. To konsekwencje wykorzystania policyjnego helikoptera w spocie wyborczym”. Czym zajmuje się komisja, której szefował pan Opioła? Otóż, między innymi: „opiniowaniem projektów ustaw i rozporządzeń dotyczących Agencji Wywiadu”, „opiniowanie wniosków w sprawie powołania poszczególnych osób na stanowiska Szefa i Zastępców Szefa Agencji Wywiadu;”, oraz: „opiniowanie kierunków pracy Agencji Wywiadu w oparciu o informacje przedstawiane przez Szefa Agencji Wywiadu”. Innymi słowy, jest to dość newralgiczna komisja. Nie przeszkodziło to partii rządzącej w tym, żeby wrzucać tam wcześniej ludzi pokroju Stanisława (aka „Casanova Miesięcznic”) Pięty i Marka „Who The Fuck is Katarzyna Wielka” Suskiego. Tym niemniej typ, który nie wpadł na to, że używanie policyjnego sprzętu do pierdolonego SPOTU WYBORCZEGO, zgarnia cała pulę. Zastanawiam się nad tym, jak przebiegał proces decyzyjny (użycie w tym kontekście zlepka „proces myślowy” mogłoby nosić znamiona nadużycia semantycznego) w głowie pana Opioły? „TVP zrobiło sobie Black Hawka w 3D? Ja będę miał w spocie prawdziwego!”. Tłumaczenia Marka Opioły były warte szefa sejmowej komisji ds. służb specjalnych: „Często jestem pytany czym zajmuję się jako szef komisji specsłużb. Dlatego z szacunku dla policjantów i żołnierzy postanowiliśmy zainscenizować scenkę z udziałem śmigłowca i oczywiście funkcjonariuszy.” Domyślam się, że gdyby pan Opioła rozpędził się nieco bardziej, okazałoby się, że policjanci mu powinni podziękować za ten spot. Jeżeli ktoś zastanawiał się nad tym, dlaczego polskie służby zajmują się szeroko-pojętym-chuj-wie-czym (np. sprawdzaniem, czy operator z TVN zapłacił za taksówkę), to może już przestać. Domyślam się, że partia rządząca bez problemu znajdzie godnego zastępcę dla Marka Opioły.


Co prawda filmowi „Tylko nie mów nikomu” poświęciłem osobną notkę, ale follow up popełnię w Przeglądzie. Po premierze filmu doszło do czegoś, co się praktycznie w polskich internetach (tzn. w banieczce politycznej) nie zdarza. Otóż, prawica jakoś tak dziwnie zamilkła. W notce dumałem nad tym, że pewnie chodziło o to, że brakowało wytycznych, bo ktoś uznał, że filmu nikt nie obejrzy, więc nie ma sensu się nad nim pastwić. Pomyliłem się, ale niewiele. „W piątek 10 maja, dzień przed premierą filmu "Tylko nie mów nikomu", posłowie PiS o godz. 15.02 dostają SMS-y wysłane z numeru Terleckiego: "Sz. P. W związku z jutrzejszą premierą filmu red. Sekielskiego bezwzględnie proszę o NIEKOMENTOWANIE tego filmu w programach i mediach społecznościowych. Proszę także o nieprzyjmowanie zaproszeń do dyskusji nt. filmu. Wszystkie przypadki pedofilii muszą być bezwzględnie wyjaśnione przez organy ścigania a osoby winne skazane" (pisownia oryginalna). Ten sam SMS, również z numeru szefa klubu PiS, trafia do posłów tej partii w sobotę, w dniu premiery filmu.”. Tak więc, wytyczne owszem były, ale chodziło w nich o to, żeby się, kurwa, nie odzywać. Rzecz jasna, zupełnym przypadkiem, praktycznie wszystkie rządowe publikatory (aka „niezależni influencerzy”) również milczeli. Ja sobie doskonale zdaje sprawę z tego, że w polityce nie ma miejsca na sentymenty i idealizm (co jest swoją drogą straszną chujnią). Tym niemniej, dla partii rządzącej, która nie tak dawno temu tłumaczyła, że w ogóle to „wara od naszych dzieci”, wycieknięcie takiego przekazu dnia to fuckup gargantuicznych wręcz rozmiarów. No bo z jednej strony, to wara od naszych dzieci (bo uznali, że trzeba ponapierdalać w LGBT), ale jeżeli „ochrona dzieci” ma oznaczać nadepnięcie na odcisk Kościołowi, to chuj z dziećmi (może być nawet chuj w koloratce). Na uwagę zasługuje fakt, że praktycznie żaden z influencerów się nie wyłamał. Warto o tym pamiętać, jak PiS odpali przekaz dnia, w którym będzie stało, że dzieci trza chronić przed kolejnym wyimaginowanym zagrożeniem.


Przyszła pora na odrobinkę archeologii. W kwietniu 2019 spłonęła katedra Notre Dame. Przy okazji tego zdarzenia polska prawica dokonała rytualnego zesrania się. Od razu nadmieniam, że będzie tu tylko kilka wypowiedzi, bo gdybym chciał się odnieść do większej ich liczby, musiałbym im poświęcić pewnie kilka Przeglądów. Zacznę od rozpaczliwego wpisu Magdaleny Ogórek (aka „lwica lewicy”, co nie, Polityko?): „Pod posadzką korona cierniowa Chrystusa. Za 4 dni Wielki Piątek. Woda już na pewno zalała skarbiec, gdzie spoczywa relikwia. Za to za rok w okolicy na pewno przybędzie nowy meczet. Siedzę przed tv zdruzgotana.” Tak więc, widzicie, to w ogóle dramat, ale na końcu trzeba było przyjebać w muzułmanów, bo inaczej „target” by się mógł poczuć niedowartościowany. Wpis Ogórek był odpowiedzią na wrzutkę Cesarza Researchu, Rafała Ziemkiewicza: „a tragedia ma wymiar metafizyczny. Nie wierzę, by francuskie państwo w obecnym stanie mogło zagwarantować uczciwe śledztwo co do przyczyn pożaru. Zamykam się.” Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że Ziemkiewicz się, kurwa, nie zamknął. Tutaj więc mieliśmy standardowe „Zachód umiera” (w rolach głównych Francja). Poza tym, Ziemkiewicz w piękny sposób zapoczątkował spiskowego pierdolca prawicy (odnoszącego się do Notre Dame). No bo wiecie, skoro francuskie państwo nie jest w stanie zagwarantować uczciwego śledztwa, to wy już doskonale wiecie, kto podpalił katedrę. Jeżeli któryś fan Ziemkiewicza nie załapał tej aluzji (subtelnej, jak MOAB), to Ogórek mu pomogła tym „meczetem”. Jednakże, karuzela spierdolenia dopiero zaczęła się rozkręcać. Trochę później Ryszard Czarnecki uznał, że w całej sprawie brakuje jego głosu i oznajmił, że : „Francuzi po cichu, czy nawet głośno, ale prywatnie mówią, że za tym (pożarem Notre Dame – red.) mogą stać muzułmanie, dla których jest to forma podboju Europy, ale tego we francuskich mediach głównego nurtu się nie uświadczy”. Czemu w mediach francuskich nic na ten temat, albowiem: „jest dość silny kaganiec politycznej poprawności, który wynika także z faktu nie ujawnienia narodowości, czy wyznania różnych przestępców, czy sprawców zbrodni, czy nawet różnych chuligańskich występów”. Ja wiem, że to Ryszard Czarnecki, ale przyznać muszę, że jestem, kurwa, pod wrażeniem argumentacji. Trochę szkoda, że Czarnecki się ogranicza. Przeca mógł powiedzieć, że „Francuzi po cichu, a nawet głośno, ale prywatnie mówią, że za tym (pożarem Notre Dame – Pik) mogą stać Csestriimowie  (albo inni Magowie Prochowi), dla których jest to forma podboju świata, ale tego we francuskich mediach głównego nurtu się nie uświadczy”. Tak nieco zaś bardziej na serio, to wypowiedź Czarneckiego idealnie obrazuje jego absolutne wręcz nieogarnięcie. Otóż, nie mam wątpliwości co do tego, że idiotyzmy o muzułmanach podpalających Notre Dame pan Ryszard wyczytał w internetach. Nie musiały to być polskie, bo pan Ryszard szprecha w obcych językach. Pan Ryszard zobaczył wpisy i nie mógł zrozumieć, dlaczego media francuskie o tym nie wspominają. Skoro polskie mendia narodowe potrafią 24/7 puszczać wszystko, co znajdą w internetach (i nie skalać się przy tym researchem), to z tymi mediami francuskimi coś musi być nie w porządku, prawda? Potem było jeszcze zabawniej. Nie wiem, czy pamiętacie internautę, który w pewnym momencie przypomniał sobie o tym, że ma żonę nauczycielkę? Otóż ów internauta jest również domorosłym eksperymentatorem i specjalistą od ochrony przeciwpożarowej. Internauta wrzucił na swoim koncie filmik z „eksperymentu”, który to eksperyment opisał takimi słowy: „tak wygląda 300 letnia dębowa belka podobna do tej z katedry Notre Dame poddana bezpośrednio działaniom palnika. Kity, że do pożaru przyczyniła się jakaś iskra mogą wciskać swoim lewusom.” Oczyma wyobraźni widzę internautę, który widząc płonącą katedrę Notre Dame, zakrzyknął „tego już za wiele, dajcie mi moją 300-letnią belkę i palnik!”. Rzecz jasna, nie brakowało również wpisów/wypowiedzi, których autorzy tłumaczyli, że... ekhm, w sumie to może po prostu oddam mikrofon Tomaszowi Terlikowskiemu: „Znaki są do tego, żeby je odczytywać. Płonie katedra Notre Dame w Paryżu. Płonie Kościół, płonie Europa. Czas zmierzchu. Jeśli się nie nawrócimy spłoniemy wszyscy”, Tego rodzaju wpisów i „świadectw” było od cholery. Kilka tygodni później ktoś (autor nieznany) je wszystkie podsumował i stwierdził, że płonąca katedra Notre Dame była zapowiedzią „Tylko nie mów nikomu”. Istnieje takie pojęcie, jak „zbiorowa histeria”. Niestety nie oddaje ono wpełni tego, co się odjebało „po prawej stronie” w kontekście pożaru katedry Notre Dame. Tutaj potrzebne jest nowe pojęcie, którym jest „zbiorowy pierdolec”.

UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Skoro zaś już jesteśmy przy Kościele, to pozwolę sobie odkopać wypowiedź jednego z purpuratów, którą ów wydalił z siebie w trakcie tzw. „Misterium Męki Pańskiej” (domyślam się, że męką jest słuchanie tych idiotyzmów). Otóż, purpurat (apb Marek Jędraszewski) był łaskaw podzielić się z wiernymi łamiącą wiadomością: „Jeśli przyznajesz się publicznie do Chrystusa, to należysz do ciemnogrodu i nie uznajesz tolerancji, jesteś faszystą, fanatykiem, homofobem. O tym, że tak jest, świadczy olbrzymia fala lewackiego hejtu w odniesieniu do osób, które się modlą”. Przywykłem do tego, że kościelne korpo non stop tłumaczy, że jest zewsząd atakowane. Jednakowoż nie przyzwyczaiłem się jeszcze do purpuratów, którzy używają retoryki zapożyczonej od nacjo-zjebów („lewacki hejt”). Wiem, że  kiedyś o tym wspominałem, ale zwycięskiego składu się nie zmienia. Już jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że gdyby Międlar nie zaczął pyskować przełożonym, to włos by mu z głowy nie spadł za to, że rzygał jadem na lewo. Słowa Jędraszewskiego mnie w tym przekonaniu utwierdzają.


Przy okazji kampanii, PiS zrobił piękny szpagat. Jakiś czas temu partia ta zaczęła budować narrację, w myśl której jest zajebiście proeuropejska (stąd ich hasło „Polska zawałem europy” [czy jakoś tak]) i poukładana/etc. Ta narracja cały czas funkcjonuje gdzieś w tle kampanii. Jednakowoż w pewnym momencie „w badaniach” musiało się pojawić coś, co sprawiło, że przestawiono wajchę i znowu wypuszczono z piwnicy ludzi opowiadających o tym, że UE jest złe (bo Niemce i Francja i tak dalej i tak dalej). Owszem, narracja „proeuropejska” sobie gdzieś tam w tle cały czas funkcjonuje, ale jest raczej mało przekonująca. Obstawiam, że szpagat narracyjny był spowodowany tym, że PiS obawia się niskiej frekwencji. Przy dużej frekwencji warto jest puszczać oko do centrum, ale przy niskiej frekwencji o wiele bardziej opłacalne jest dbanie o tzw. „beton” (z przyczyn, jak mniemam, oczywistych). Jedną z najbardziej rozpoznawalnych ofiar „ucywilizowanej” narracji PiSu była poseł Pawłowicz. Osoby tej nie trzeba nikomu przedstawiać. Przez długi czas PiS miał totalnie wyjebane na to, co wyrabia ta harcowniczka. Ok, czasem ją Prezes Polski przyrównał do JKM-a, ale to naprawdę niewiele. Aż tu nagle się okazało, że zdaniem Beaty Mazurek: „Wpisy Krystyny Pawłowicz są wyłącznie jej opiniami.Nie jest to w jakimkolwiek stopniu stanowisko PiS ani naszego rządu.”. Do słów Beaty Mazurek odniosła się sama Pawłowicz: „Moje wpisy na TT wyrażają wyłącznie moje prywatne zdanie i w żaden sposób nie mogą być łączone ze stanowiskiem rządu ani PIS którego nie jestem członkiem. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość odniosło szkody z powodu treści moich wpisów,to jest mi przykro i przepraszam za taki ich skutek”. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że co prawda Pawłowicz położyła uszy po sobie, ale wpis Beaty Mazurek musiał być dla niej czymś w rodzaju 17 września, bo kilka dni temu poseł Pawłowicz wrzuciła na ćwitra fotkę swoją i Beaty Mazurek, pod którą to fotką mogliśmy przeczytać między innymi, że: „Jesteśmy zawsze szczere względem siebie i dlatego lubimy się i szanujemy”. Ok, wracajmy do meritum. W tym miejscu muszę przyznać, że chylę czoła przed tym, co potrafi odjebać partia rządząca. Broniarz miał zdjęcie ze Schetynatorem? Z tego na pewno wynikało, że obaj panowie byli w zmowie, a mózgiem stojącym za strajkiem nauczycieli był Schetynator! Pawłowicz dwukrotnie startowała z list PiSu? Z tego absolutnie nic nie wynika, bo nie jest członkiem partii, więc japa, lewaki! Jeżeli mam być szczery, to we wpisie Beaty Mazurek brakowało mi jeszcze „taką posłankę można kupić w każdym sklepie z posłami”.


Na początku maja miała miejsce straszliwa tragedia. Reakcje polskiej prawicy na tę tragedię sugerują, że przeżywała ją ona bardziej niż pożar Katedry Notre Dame. Otóż ktoś wydrukował obrazki, na których „Matka Boska Częstochowska” miała tęczową aureolę. Pierwszy uruchomił się szef MSWiA: „Dziękuję @PolskaPolicja za sprawną akcję z wytypowaniem i zatrzymaniem osoby podejrzewanej o profancję świętego od wieków dla Polaków wizerunku Matki Bożej. Żadne bajanie o wolności i „tolerancji” NIKOMU nie daje prawa do obrażania uczuć ludzi wierzących.” Tak, dobrze widzicie, szef MSWiA tak zbóldupił, że nasłał na autorkę „profanacji” policję. Tak swoją drogą, jeżeli ktoś musi w swoim wpisie zaznaczać, że profanacja dotyczyła „świętego od wieków”, to z tego jasno wynika, że nie był do końca pewny reakcji suwerena, więc wolał przypomnieć, że ten obraz to jest TAKI BARDZO ŚWIĘTY, ŻE KLĘKAJCIE NARODY. Ponieważ szef MSWiA został za swoje działania zjebany na funty, usiłował się bronić z wdziękiem właściwym swej kondycji intelektualnej. Wpisów popełnił sporo, ale mnie przypadł do gustu ten (pisownia oryginalna): „Ci którzy dzisiaj w histerycznym„dygocie”atakuje mnie za działania wobec ludzi obrażających uczucia religijne katolików,chwaliło mnie gdy krytykowałem wydarzenia w Pruchniku albo gdy policja chroniła #MarszRówniści. Wg nich prawa katolików są mniej ważne. Żałosne to bardzo.”. Po pierwsze, niech minister odstawi przymiotniki. Po drugie, „histeryczny dygot” musiał ministrowi bardzo przypaść do gustu, bo umieścił ten zlepek w dwóch ćwitach. Po trzecie i najważniejsze, jest, kurwa, zasadnicza różnica między tym, że ktoś ma ból dupy ze względu na tęczową aureolę, a tym, że ktoś chce napierdalać kamieniami w ludzi dlatego, że zdaniem duchownych (i partii rządzącej) ludzie ci nie powinni się „obnosić ze swoją orientacją”. Ja wiem, że Brudziński nie jest najostrzejszym ołówkiem w piórniku, ale nawet on powinien widzieć różnice między chronieniem ludzi przed „ranieniem uczuć religijnych”, a chronieniem ludzi przed fizycznym zagrożeniem. Jeżeli minister ma problemy ze zrozumieniem tej różnicy, to proponuje mu eksperyment. Eksperyment ów będzie się składał z dwóch etapów. W trakcie jednego z nich, minister będzie przez pięć minut patrzył na obraz z tęczową aureolą. Drugi etap będzie wymagał asysty. Minister będzie musiał poprosić o pomoc jakiegoś 100-kilogramowego Sebka, który przez 5 minut będzie ministra okładał pięściami i kopał. Po eksperymencie minister będzie mógł sam ocenić, co bardziej boli: zranione uczucia religijne, czy też poobijane ciało i połamane kończyny.


Marek Opioła nie był jedynym członkiem partii rządzącej, który postanowił polansować się przy okazji Black Hawków (aczkolwiek był jedynym, który postanowił zrobić sobie taki, a nie inny spot wyborczy). Otóż szef MSWiA uznał, że fajnie by było sobie polatać Black Hawkiem antyterrorystów: „Maszyna, formalnie przeznaczona dla oddziałów antyterrorystycznych, zawiozła szefa MSWiA na wojewódzki Dzień Strażaka w regionie, z którego Brudziński startuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Black Hawk lądował na boisku, przerywając mecz juniorów.” Ponieważ źli ludzie zaczęli ministra hejtować, ów postanowił się bronić i stwierdził, że: „Panie Redaktorze myślę,że dzieciaki w Choszcznie gdzie poleciałem (w ramach godzin do wylatania) z Komendantem Głównym PSP, na wojewódzkie święto PSP i OSP raczej były zadowolone z takiej gratki”. Jakby powiedział klasyk, „urocze”. Potem pan minister uznał, że chyba jednak trzeba trochę bardziej na poważnie: „piloci policyjnego Black Hawka muszą spędzić w powietrzu określoną liczbę godzin - jak twierdzi Joachim Brudziński maszyna i tak musiałaby gdzieś polecieć więc jego służbowa wizyta w Choszcznie nie kosztowała polskiego podatnika ani złotówki więcej”. Tak więc, widzicie, nic takiego się nie stało, piloci i tak musieli latać i to, że minister sobie kampanię robił, nic a nic podatnika nie kosztowało. Byłaby wielka szkoda, gdyby w poprzedniej kadencji ktoś z PiSu hejtował wylatywanie godzin przez pilotów, co nie? Cofnijmy się więc do roku 2014, kiedy to Jarosław Zieliński (aka „konfetti”), będąc posłem złożył interpelację w ramach przypierdalania się do WOŚP, w której to interpelacji zapytał między innymi o to „Jakie koszty poniósł budżet państwa w związku z przylotem do Warszawy w asyście samolotów F-16 w dniu 10 stycznia 2010 roku Jerzego Owsiaka na XVIII Finał WOŚP?” Szkoda, że Joachim Brudziński przeleżał tamte lata pod lodem, bo na pewno wytłumaczyłby Zielińskiemu, że wszystko jest w porządku, bo piloci i tak muszą spędzić w powietrzu określoną liczbę godzin. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że widzę wyraźną różnicę między tym, że wojskowe samoloty latają w ramach WOŚP, a sytuację, w której kandydat na europosła robi sobie kampanię obwożąc dupę śmigłowcem ateciaków.


Na początku maja w Szczecinie doszło do pobicia starszego działacza PiS, który roznosił ulotki. Ponieważ działo się to w trakcie kampanii wyborczej, kiedy to oczy polityków zachodzą bielmem przyszłych dochodów, kandydaci do PE z ramienia PiS uznali, że trzeba kuć narrację póki gorąca i że nie warto czekać na rozwój sytuacji. Pierwsze skrzypce grał Joachim Brudziński: „Wczoraj „prawdziwi europejczycy”przy rechocie  tzw.”elit” porównywali katolików i ludzi kościoła w Polsce do świń taplających się w błocie.Dziś ktoś inny pobił mojego starszego kolegę w Szczecinie za rozdawanie moich ulotek. Totalny TT milczy. Gdzie jest granica tego zbydlęcenie?”. Wtórowała mu Beata Mazurek: „Kolejny brutalny atak na przedstawiciela PIS. Taktyka KE totalnej wojny przynosi tragiczne efekty. Czy ulica i zagranica już wam nie wystarczy? Panie Schetyna proszę zatrzymać to szaleństwo. Zamiast złych emocji spierajmy się na argumenty, programy i wizję dla Polski.”. Tak więc, narracja była dość oczywista: to opozycja ponosi odpowiedzialność za pobicie (budowanie tej konkretnej, narracji skończyło się tym, czym kończy się zingorowanie napisu "front toward enemy" na minie Claymore, ale nie uprzedzajmy faktów). Co zrozumiałe, Brudziński i jego partyjni koledzy/koleżanki najebali od cholery ćwitów, które wzmacniały narrację „wina KE”. Ponieważ sprawcę pobicia ujęto bardzo szybko, równie szybko mogła się za niego wziąć prokuratura: „Cytowana przez portal Magdalena Bukowska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie powiedziała, że przestępstwo miało zdaniem śledczych charakter "występku chuligańskiego", a sprawca popełnił je w ramach tzw. recydywy. Nie ustalono, by atak miał podłoże polityczne”. W związku z powyższym, zarówno rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, jak i szef MSWiA przeprosili opozycję za swoje wcześniejsze wypowiedzi. Przeproszono również opinię publiczną, która została wprowadzona w błąd fake newsami autorstwa tej dwójki. Dobra, znowu sobie pożartowałem. Oczywiście, że wszystkie te wpisy nadal wiszą i nikt, kurwa, nie odszczekał słów o „winie opozycji”. A potem nastąpiło zjawisko pt. „instant karma”. Parę dni temu jeden z miejskich radnych w Busku-Zdroju zaatakował nożem policjantów. Bardzo szybko okazało się, że ów przemiły pan był popierany przez Zjednoczoną Prawice w wyborach samorządowych 2018, ma kupę fotek z politykami tej formacji (między innymi z Patrykiem Jakim), a parę dni wcześniej załapał się na jazdę Szydłobusem. Parafrazując klasyków „brutalny atak polityka związanego ze Zjednoczoną Prawicą na policjanta, taktyka rządu przynosi tragiczne efekty! Panie Kaczyński proszę zatrzymać to szaleństwo!”, względnie: „polityk związany ze Zjednoczoną Prawicą zaatakował nożem policjantów. Gdzie jest granica zbydlęcenia?”. Wszak zrozumiałe jest to, że za to, co stało się w Busku-Zdroju, odpowiedzialność ponosi cała Zjednoczona Prawica, nieprawdaż? Nie muszę chyba dodawać, że Joachim Brudziński, który wcześniej zasrał swoje konto wpisami dotyczącymi pobicia w Szczecinie, atakowi na policjantów poświęcił jeden (podwójny) wpis? Domyślam się, że gdyby nie był szefem MSWiA, to miałby to w dupie, a tak to po prostu nie wypadało. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że Beata Mazurek nie poświęciła atakowi na policjantów ani jednego wpisu. Zrobiła jedynie RT Poprzedniczce Premiera Tysiąclecia. Wróćmy do Joachima Brudzińskiego, który po prostu musiał spointować swój wpis o ataku: „Nie ma najmniejszego znaczenia jakie sympatie polityczne były wcześniej prezentowane przez agresora.” Nie no, kurwa, oczywiście, że nie ma to żadnego znaczenia. Chyba, że np. jest jakimś zbójem, który spuszcza wpierdol partyjnemu koledze Brudzińskiego. Wtedy jego poglądy polityczne mają znaczenie, szczególnie gdy nie ma żadnych, bo wtedy można powiedzieć, że to wina opozycji.


I tym optymistycznym akcentem zamykam niniejszy Przegląd. Krótkość wynika z mojego własnego gapiostwa. Otóż jak sobie siadłem do pisania, to sobie pomyślałem, że popiszę sobie spokojnie do weekendu i wrzucę Przegląd w niedzielę. A potem sobie, kurwa, przypomniałem, o tym, że te wybory, co to na nie brałem zaświadczenie do głosowania poza miejscem zamieszkania, to już w tę niedzielę, więc cisza wyborcza się objawia niebawem i wrzucenie Przeglądu w dniu wyborów jest, jakby to ująć, niekoniecznie dobrym pomysłem. Posypuję więc głowę obierkami z cebuli i obiecuję poprawę.


Źródła:



https://dorzeczy.pl/kraj/99980/Czarnecki-o-Notre-Dame-Francuzi-mowia-po-cichu-ze-stoja-za-tym-muzulmanie.html




https://twitter.com/beatamk/status/1120646509891129345






https://twitter.com/MiloszGoclowski/status/1127896560434544640





1 komentarz:

  1. Przede wszystkim, dziękuję doktorowi Агбазаре za to, że oddał mi mojego ukochanego w ciągu 48 godzin. Nie mam nic do powiedzenia, jak tylko podziękować i powiedzieć, że jestem szczęśliwy.. Moja ukochana traktuje mnie lepiej, i spędza większość swojego czasu ze mną teraz mówi mi, jak bardzo mnie kocha, niż kiedykolwiek wcześniej.. Jeśli masz jakiekolwiek problemy ze swoim kochankiem, skontaktuj się z lekarzem Агбазарой e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp +2348104102662, bo on jest rozwiązaniem wszystkich problemów w relacjach

    OdpowiedzUsuń