piątek, 18 maja 2018

Hejterski Przegląd Cykliczny #29/#30

Świecką tradycją staje się to, że niektóre tematy podlegają „zblokowaniu”. Tym razem padło na Żywiołaka Marketingu Politycznego – Patryka Jakiego. Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało bowiem, że Patryk Jaki będzie kandydował w wyborach samorządowych na prezydenta Warszawy. Dzięki tej decyzji Warszawa ma szansę stać się prawdziwym Sebastionem Prawicy. Oczyma wyobraźni widzę taką scenkę: Patryk Jaki oprowadza Ireneusza Jakiego po wodociągach warszawskich i mówi „Patrz tato, kiedyś to wszystko będzie Twoje”. W tym miejscu pozwolę sobie na bardzo długi rant na temat tegoż polityka, który to rant zainauguruję cytatem: „Od pierwszego dnia, kiedy jestem kandydatem na prezydenta miasta stołecznego Warszawy, różne media zamieniły się w sztab Trzaskowskiego”. O tym, że wypowiedź ta padła w TVP.info, wspominać chyba nie trzeba (bo to oczywista oczywistość). W tym przypadku o wiele bardziej interesujące jest nie to, „co” powiedział Jaki, ale „dlaczego” to powiedział. Przyczyny są dwie. Pierwsza z nich to fakt, że do tej pory Jaki stosował retorykę, która pozwalała mu zagospodarować elektorat Sebixowy (skrajna prawica, narodowcy/etc.). Tak więc, na ten przykład, hejtował mniejszości seksualne. Wszystko było dobrze do momentu, w którym ktoś zdecydował, że Jaki wystartuje w Wawie (najprawdopodobniej chciano go w ten sposób wynagrodzić za wywołanie dyplomatycznej gównoburzy przy pomocy nowelizacji ustawy o IPN). Tak się bowiem składa, że do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w stolicy nie wystarczą same Sebixy i Jaki musi się jakoś dogadać z wyborcą centrowym. Na drodze do szczęścia mogą mu stanąć jego wcześniejsze wypowiedzi/wpisy na Twitterze, które prawie na pewno będą się pojawiać w mediach. Przykładem niech będzie jeden z jego tweetów z 2013 roku, odnoszący się do homoseksualizmu, w którym Jaki zastosował argumentum ad chorobum. Zapytany przez Nizinkiewicza o ten wpis, najpierw stwierdził, że „to był chyba element szerszej dyskusji na ten temat”, a ponieważ Nizinkiewicz drążył, Jaki w pewnym momencie wypalił: „Pytanie czy w ogóle coś takiego było, a ja nie wiem, bo to pewnie jest jakaś stara sprawa”. W ten sposób to ja bym mógł odpowiedzieć na pytanie „Ej, Piknik, a czy to prawda, że 16 lat temu, w trakcie juwenaliów, siedziałeś w Bursie Jagiellońskiej na schodach i byłeś najebany jak trzonek od szpadla, to powiedziałeś to i to?” Przysłowiową cebulą na torcie był fakt, że Jaki nie odciął się od tego wpisu. Nie mógł tego zrobić, bo wtedy mógłby zniechęcić do siebie homofobów, do których wcześniej puszczał oko. Drugą przyczyną, dla której Patryk Jaki postanowił prewencyjnie napierdalać w media, jest jego obawa przed grillowaniem go przez te media w sprawach „samorządowych”. Do tej pory Jaki miał w dupie to, że, na przykład, usiłowano go grillować za obsadzanie ziomkami stołków w Opolu. Tzn., może inaczej, owszem, był z tego „rozliczany medialnie”, ale na pół gwizdka. Jaki się do tego przyzwyczaił i potrafił zajebiście nonszalancko odpowiadać na pytania dziennikarzy. Przykładem niech będzie sprawa Ireneusza Jakiego, który- co za szok- dostał fuchę w miejskich wodociągach w Opolu po tym, jak ziomek Jakiego wygrał tam wybory prezydenckie. W 2016 roku Patryk Jaki, wypytywany przez dziennikarza o ojca, stwierdził, że jego ojciec po wyborach „wrócił na swoje, wrócił do tej firmy”. Trzeba, kurwa, wybitnej bezczelności, żeby spółkę miejską nazwać „firmą” i dodać, że ojciec tam wrócił „na swoje”. Co zrozumiałe, Patryk Jaki tłumaczył, że nie miał z fuchą dla Ireneusza Jakiego absolutnie nic wspólnego. Jest to o tyle ciekawe, że rok później, w trakcie dyktowania ulotki wyborczej tygodnikowi „Sieci” (nie, nie nazwę tego tekstu „wywiadem”), wiceminister sprawiedliwości powiedział coś zupełnie innego: „po ponad dekadzie od tego zdarzenia sprawiłem, że tata mógł wrócić do pracy, z której go niesłusznie wyrzucono”. Tak więc narracja „ja nic nie załatwiałem” zamieniła się w narrację „owszem, załatwiłem, ale to była sprawiedliwość dziejowa”. Gdyby Jaki wygrał wybory w Wawie, mogłoby się okazać, że „sprawiłem, że tata mógł zostać zatrudniony w wodociągach warszawskich, w których go niesłusznie nigdy wcześniej nie zatrudniono”. Człowiek z Marketingu Politycznego doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak dużym obciążeniem są dla niego wcześniejsze wypowiedzi. Zdaje sobie również sprawę z tego, że akcja „przypomnimy to panu hurtowo” zbliża się wielkimi krokami. Postanowił więc prewencyjnie uderzyć w media i tłumaczyć ludziom, że będą go atakować, żeby „bronić układu”.

Ponieważ od ostatniego przeglądu minął miljon czasu, nie obędzie się bez „archeologii newsowej”. Wypowiedź Anny Marii Anders, w której oznajmiła ona, że nie będzie latała klasą turystyczną do USA, bo ma swoje lata (i dlatego lata klasą biznesową), zrobiła furorę w internetach. Media rządowe mają w zwyczaju ignorowanie pomniejszych wtop swoich przełożonych, ale czasem jakaś wypowiedź robi się na tyle głośna, że „coś” trzeba napisać. Portal wPolityce wyszedł z tej próby obronną ręką. Z artykułu (króciutkiego) internauci mogli się dowiedzieć, że tłumaczenia senator Anders były „osobliwe”, zaś na samym końcu autorzy artykuliku napisali „Nie zdziwi nas jeżeli słowa senator zostaną wykorzystane przez totalną opozycję do walki z rządem.”. Gdyby Patryk Jaki zaglądał na portal wPolityce – miałby gotową strategię obronną przeciwko mediom cytującym jego wcześniejsze wypowiedzi: „Nie zdziwi mnie jeżeli moje słowa zostaną wykorzystane przez media do walki ze mną”.


Ministerstwo Zdrowia wydało prawie 10 baniek na program „edukacyjny”, z którego można się będzie dowiedzieć między innymi tego, że antykoncepcja jest zła, a prezerwatywy powodują raka. Mądrościami tymi „edukatorzy” będą się dzielić z młodzieżą szkolną. Po tym, jak media opisały przekłamania zawarte w filmikach wyprodukowanych w ramach programu „w stronę dojrzałości”, suweren się wkurwił i dał temu wyraz w internecie. Zupełnym przypadkiem filmiki momentalnie zniknęły ze strony programu. Usunięcie filmików nie oznacza, że te idiotyzmy nie trafią do szkół. W związku z powyższym opowiem wam pewną historię. Dawno, dawno temu (najprawdopodobniej trwał wtedy Prekambr, ale łusek bym na to nie postawił), kiedy chodziłem do szkoły podstawowej, mieliśmy zajęcia z jakiejś mutacji Wychowania Do Życia W Rodzinie. Przemiła pani, pytana przez uczniów o najskuteczniejszą metodą antykoncepcji, odpowiedziała „szklanka wody zamiast”, a chwilę potem zaczęła opowiadać o tym, że prezerwatywa w ogóle nie chroni przed zarażeniem wirusem HIV, bo wirusy mogą się przedostawać przez mikropory/etc./etc. W domu pochwaliłem się nowo nabytą wiedzą. Muszę w tym miejscu pochwalić moich rodziców, bo pomimo tego, że oboje ukończyli studia chemiczne, żadne z nich nie powiedziało „o, kurwa”. Zamiast tego moja rodzicielka, z kamienną twarzą, powiedziała mi, że jeżeli w szkole będą jeszcze jakiekolwiek zajęcia z tego gatunku, to mam z nich po prostu wyjść.


Szef MON, Mariusz Błaszczak, odbywając wizytę gospodarską w TVP, opowiadał o tym, że, jego zdaniem, po katastrofie smoleńskiej „Komorowskiemu bardzo się śpieszyło, żeby przejąć władzę”. Najprawdopodobniej Mariusz Błaszczak ma do Komorowskiego pretensje o to, że nie poczekał z przejęciem władzy do zakończenia prac Zespołu Macierewicza. Nieco zaś bardziej na serio, obecny szef MON, hejtując Komorowskiego za „pośpiech”, pokazuje, że ma wyjebane na procedury i jest wielkim fanem państwa teoretycznego.


Na początku kwietnia PiS wszedł w fazę pt. CHWD Sondażom. Faza ta potrwała bardzo krótko, bo okazało się, że według sondażu przeprowadzonego przez CBOS, na PiS chce głosować 46% Polaków. Nie wiem, jak wy, ale ja nabrałem ochoty na posłuchanie kawałka Iron Maiden pt „Thin line between love and hate”.
 

W połowie kwietnia Jarosław Gowin pokazał, że jest wart każdej złotówki, którą zarabia jako polityk. Zaproponował rewolucyjne rozwiązanie, jakim miałoby być głosowanie rodzinne. Na czym miałoby ono polegać? Na tym, że rodzice dysponowaliby nie tylko swoimi głosami, ale mogli by również głosować „w imieniu” swoich niepełnoletnich dzieci. Jednym z argumentów, który zdaniem Gowina przemawia za takim rozwiązaniem był fakt, że w Niemczech już dwukrotnie nie zdecydowano się na jego wprowadzenie. Nie jestem pewien, czy Gowin sam wpadł na ten pomysł, czy też usłyszał go, wsłuchując się w krzyk zamrażanych zarodków. Jeżeli zaś jesteśmy przy zarodkach, to biorąc pod rozwagę fakt, że zdaniem prawicy zarodek=dziecko, to największą liczbą głosów będą dysponowali właściciele klinik in vitro.


Trochę zdziwiło mnie zdziwienie części Polaków na to, że narodowcy (aka Putinicanis) pielgrzymują sobie na Jasną Górę, za przyzwoleniem tamtejszych duchownych. Zdziwiło mnie to dlatego, że wychowałem się w dość niewielkim mieście, w którym kościół prężnie wspierał skinheadów, i to w czasach, w których skini łazili poobszywani w swastyki i inne memoHitlerobilia. Osobną kwestią jest fakt, że po raz pierwszy zetknąłem się z jadowitym antysemityzmem na lekcjach religii, kiedy to ksiądz opowiadał nam o tym, żebyśmy przekonywali rodziców do tego, żeby nie głosowali na Kwaśniewskiego ze względu na jego pochodzenie (rzecz się działa w trakcie drugiej tury wyborów prezydenckich w 1995r.). Ksiądz dobrodziej był tak bardzo zacietrzewiony, że na pytanie jednej koleżanki z klasy „czy ksiądz ma coś przeciwko Żydom?” udzielił bardzo wyczerpującej odpowiedzi, której nie zacytuje, bo nie jestem fanem cytowania Leszka Bubla. 


Rzecznik jednego ze skrajnie prawicowych ugrupowań (prywatnie wielki fan Leona Degrelle), w rozmowie z Onetem, tłumaczył się z haseł o szukaniu kija na czyjś ryj (nie będę się bawił w cytowanie haseł, bo narodowcy z przyjemnością by mnie za to zrzucili z rowerka): „Niektóre nasze hasła są rzeczywiście wyraziste, ale nie przesadzałbym, że jest to jakaś mowa nienawiści. To jest po prostu mocna retoryka i konfrontacyjne hasło”. Muszę przyznać, że mam teraz wyrzuty sumienia. Do tej pory myślałem, że „łysi” to troglodyci napierdalający ludzi, z którymi się nie zgadzają (bardzo szeroka kategoria obejmująca wszystkich „nie-łysych”). Wypowiedź rzesznika uświadomiła mi błąd w moim rozumowaniu. To na nie jest żadne tam „napierdalanie”, tylko prowadzenie ożywionej dyskusji z elementami agresji.


Prof. Bogdan Chazan został konsultantem ds. ginekologii i położnictwa w woj. świętokrzyskim. Będzie odpowiadał m.in. za "poprawę jakości leczenia". Biorąc pod rozwagę fakt, że prof. Chazan nie potrafił postawić trafnej diagnozy* w głośnej sprawie, po której (całkiem słusznie) został wypierdolony z warszawskiego szpitala, tę „poprawę jakości leczenia” można traktować albo jako wyjątkowo nieśmieszny żart, albo jako groźbę. *Chazan, publicznie twierdził, że „dziecko kobiety opisywanej przez media może żyć długo, są propozycje operacji i rokowania nie są złe.”


21 kwietnia odbyła się manifestacja nauczycieli, którzy domagali się między innymi podwyżek. Rządowi mediaworkerzy momentalnie zaczęli klarować, że (w skrócie) chuj wie, o co chodzi tym nauczycielom, bo przeca zarabiają bardzo dobrze. Trochę mnie ta narracja zaskakuje, bo spodziewałbym się raczej czegoś w rodzaju „ten protest to wycie elit odrywanych od koryta”, względnie „wściekły atak nadzwyczajnej kasty nauczycielskiej na rząd tysiąclecia”, albo „po 1989 roku środowisko nauczycieli nie zostało oczyszczone i nauczaniem dzieci nadal zajmują się ludzie, którzy strzelali do żołnierzy wyklętych”.  


Tematyka wyklętych kojarzy się nierozerwalnie z Dominikiem Tarczyńskim, którego twitterowe wpisy sugerują, że gdyby przystąpił do testu Turinga, to większość sędziów uznałaby go za uszkodzony program, który na każde zadane pytanie odpowiada „żołnierzami wyklętymi”. Jakiś czas temu okazało się, że program Dominik Tarczyński popsuł się jeszcze bardziej i, w trakcie twitterowego flejma z Bartoszem Wielińskim, w pewnym momencie napisał: „nie pouczaj wnuka Wyklętego.” Tzn. mam nadzieję, że to był efekt uszkodzonego programu, bo jeżeli nie, to może się okazać, że niebawem będziemy w Polsce obchodzić narodowy dzień Wnuków Wyklętych.


26 kwietnia Facebook oświadczył, że dwa polskie, skrajnie prawicowe ugrupowania (ONR i NOP), których fanpejdże jakiś czas temu spadły z rowerka – spadły z niego definitywnie. W tym samym oświadczeniu przestrzeżono fanów tych organizacji, że „niedozwolone jest odwoływanie się do zakazanych organizacji, takich jak ONR i NOP, oraz stosowanie ich symboliki w celu ich propagowania.” W tym miejscu warto zacytować jednego z bohaterów filmu „Fanatyk”: „I bardzo, kurwa, dobrze”. 
 

Pod koniec kwietnia Rafał Ziemkiewicz napisał na FB, że Projekt „Endecja” okazał się fiaskiem. „Jednych to martwi, innych może cieszy – dla mnie jest powodem do wstydu. Zaangażowałem się w budowę stowarzyszenia, widząc szansę na powstanie siły społecznej na prawo od PiS (…).” Czym miała się zajmować Endecja? W trakcie konferencji „inauguracyjnej” wyjaśnił to Ziemkiewicz „Chcemy stworzyć fabrykę elit dla nowej Polski”. I teraz sobie tak dumam, czy to społeczeństwo nie dorosło, czy też taśma produkcyjna się popsuła... Nieco zaś bardziej na serio. Ja rozumiem, że ego Ziemkiewicza potrafiłoby swoją wielkością zawstydzić sferę Dysona, ale trzeba wybitnego „intelektualisty”, żeby wpaść na pomysł zakładania kolejnego prawicowego nowotworu politycznego w naszym kraju.


Skoro zaś jesteśmy przy prawicowych nowotworach politycznych, to Adam Andruszkiewicz zapowiedział uruchomienie nowej inicjatywy politycznej, która ma być skierowana do młodych osób. Jeszcze nie wiadomo, jaką nazwę będzie miała, ale mam nadzieję, że założyciel zdecyduje się na jakąś niemieckojęzyczną. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że Prawo Godwina nie ma zastosowania w takich przypadkach.


Rząd, który od początku swojego istnienia podkreśla, jak ważne jest to, żeby inne kraje respektowały jego „politykę wewnętrzną” i „decyzje władzy wybranej w demokratycznych wyborach”, dostał słownej biegunki w momencie, w którym burmistrz Jersey City, Steven Fulop, postanowił przenieść pomnik katyński z miejsca na miejsce. Argumenty członków Prawa i Sprawiedliwości (i rządowych mediaworkerów) można skrócić do „ten pomnik jest polski, tak więc burmistrz Jersey City nie ma prawa go ruszać, bo to byłoby równoznaczne z wpierdalaniem się w wewnętrzne sprawy Polski!”


Kilka dni temu Ryszard Petru opuścił Nowoczesną. „Opuszczam partię ze smutkiem i żalem. Nowoczesna to swego rodzaju moje dziecko, ale które dziś już podąża swoją własną drogą”. Pewnie mi nie uwierzycie, ale kiedy czytałem tę wiadomość, płakałem kredytami we franku.


Mateuszk Kijowski wydał od dawna zapowiadaną książkę pt. „Buntownik”. Zgodnie z moją wcześniejszą zapowiedzią, z przyjemnością jej nie przeczytam. Poza wszystkim innym, ciekaw jestem, czy kupując książkę, można poprosić o wystawienie faktury.


Pod koniec marca Kaja Godek (aka „Kafar Episkopatu”) była przepytywana w temacie tego, w jaki sposób znalazła się w Radzie Nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych. Jej pierwsza reakcja była bardzo rzeczowa, bo oto okazało się, że zdaniem Kai Godek, pytanie o jej kwalifikacje to próba zwolnienia jej z pracy. Wspominam o tym dlatego, że kilka dni temu Kaja Godek zaczęła zbierać podpisy pod petycją o wypieprzenie z roboty dwóch pracownic Biura Analiz Sejmowych. Co sprawiło, że Kaja Godek poszła na wojnę z dwiema pracowniczkami BAS? Opinia ich autorstwa, wydana na temat projektu ustawy jej autorstwa. W projekcie ustawy możemy znaleźć fragment (to się pewnie jakoś fachowo nazywa, ale nie chcę się mnie sprawdzać), z którego wynika, że zdaniem autorów „projekt ustawy nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego”. Autorki analizy (tzn. jednej z analiz, bo dwie pozostałe się Kai Godek bardzo spodobały i nie chce za nie nikogo zwalniać), zwróciły, między innymi, uwagę na to, że zaostrzenie prawa aborcyjnego niesie za sobą koszty finansowe: „zwiększone nakłady na prowadzenie ciąż trudnych oraz późniejszą opiekę neonatologiczną noworodków z ciężkimi wadami; koszty związane ze specjalistyczną opieką i edukacją większej liczby dzieci niepełnosprawnych”. Z tego by wynikało, że wbrew temu, co napisali autorzy projektu, pociąga on za sobą obciążenia budżetu/etc. Kaja Godek postanowiła podjąć polemikę i z subtelnością właściwą swej kondycji intelektualnej stwierdziła, że zwracanie uwagi na koszty finansowe „to retoryka, którą stosowano w haniebnej Akcji T4 w nazistowskich Niemczech do uzasadnienia masowych mordów na chorych psychicznie i niepełnosprawnych intelektualnie”. Jeżeli mam być szczery, to nie dziwię się temu strumieniowi nieświadomości w wykonaniu Kai Godek. Wyobraźcie sobie, że jest jedna, jedyna rzecz, którą potraficie się zajmować i na której robicie karierę (w przypadku Kai Godek jest to taśmowe pisanie projektów ustaw zakazujących aborcji, zbieranie podpisów pod tymi projektami i wynikająca z tego celebrytoza [z własną fundacją w tle]). A teraz wyobraźcie sobie, że ktoś się pochyla nad waszą „pracą” i zupełnym przypadkiem udowadnia, że nawet tę jedną rzecz potraficie spierdolić. To musi być straszne uczucie.


W Sejmie trwa protest opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Ponieważ protest ten psuje naszej partii rządzącej wizerunek („wystarczy nie kraść i pieniądze się znajdą”), część obozu władzy zareagował skrajną histerią. Moim skromnym zdaniem, za każdym rzygiem, który wyprodukowały z siebie drony PiS-u i część polityków tej formacji, stoi człowiek, który panicznie boi się tego, że mu (albo komuś z rodziny), kurwa, odjedzie koryto. Wyszukiwanie zdjęć z wakacji, wycenianie odzieży, sugerowanie, że „przecież mogą pracować”, albo bełkotanie o tym, że „można znaleźć jakieś paragrafy na opiekunów” sugeruje, że, po raz pierwszy od dawna, część obozu władzy była tak bardzo zesrana, że nie zwróciła uwagi na płynący od czynników decyzyjnych wyraźny komunikat „w niczym nie pomagacie, zamknijcie ryje”. Tak więc część prawicowych dronów wyzywa opiekunów osób z niepełnosprawnościami od terrorystów i wzywa do siłowego usunięcia ich z Sejmu. Mógłbym to jakoś skomentować, ale wyczerpałem limit wulgaryzmów. 

Źródła:

https://twitter.com/BezretuszuTVP/status/994479768807575552


Od 9-tej minuty:

http://www.rp.pl/RZECZoPOLITYCE/180519906-Patryk-Jaki---Warszawa-musi-byc-prawdziwa-swiatynia-wolnosci.html


https://wiadomosci.wp.pl/patryk-jaki-o-posadzie-dla-swojego-ojca-i-stanowisku-dla-asystenta-to-nieuczciwe-6062016370705025a


https://wiadomosci.wp.pl/patryk-jaki-przyznal-ze-to-dzieki-niemu-ojciec-zostal-prezesem-i-jeszcze-ma-sukcesy-6187350378874497a




http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,23266866,wszystkie-badania-pokazuja-spadek-poparcia-dla-pis-ten-sondaz.html




http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23302181,prof-chazan-wojewodzkim-konsultantem-ds-ginekologii-i-poloznictwa.html

https://twitter.com/D_Tarczynski/status/989150692026863617




https://wpolityce.pl/polityka/393523-andruszkiewicz-zapowiada-powolanie-nowego-ruchu-ma-byc-skierowany-do-mlodych


http://www.polskatimes.pl/fakty/polityka/a/ryszard-petru-odszedl-z-nowoczesnej-bo-stracil-nad-nia-kontrole-petru-nie-chce-wziac-odpowiedzialnosci-za-dzialania-nowoczesnej,13167864/


https://wiadomosci.wp.pl/nietypowa-promocja-ksiazki-kijowskiego-postawiono-na-literowki-6251659255944833a




http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2018-05-14/kaja-godek-chce-zwolnienia-specjalistek-biura-analiz-sejmowych-za-opinie-o-zatrzymaj-aborcje/






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz