sobota, 28 lutego 2015

Andrzej Duda – człowiek z amnezji

Źródło: Materiał wyborczy Andrzeja Dudy


Zastanawiam się nad tym, czy sztabowcy Andrzeja Dudy są niedoinformowani, czy też liczą na krótką pamięć społeczeństwa. Powoływanie się na olane przez PO projekty obywatelskie (z których niektóre były obywatelskie tylko z nazwy, ale o tym dalej) to lekka kpina. Choćby dlatego, że PiS pod tym względem nie różnił prawie w ogóle od PO.

Ktoś pamięta może 140 tysięcy podpisów pod wnioskiem o odwołanie Romana Giertycha z funkcji Ministra Edukacji Narodowej? Ja pamiętam. Pamiętam również to, jak PiS-owcy (za przeproszeniem) rżnęli głupa twierdząc, że oni żadnych podpisów nie widzieli.

Ktoś może pamięta, jak chciano zorganizować referendum, w którym Polacy mieliby się wypowiedzieć w temacie tego, czy chcą tarczy antyrakietowej w Polsce? Jarosław Kaczyński (ówczesny premier) powiedział wtedy, że „nie widzi żadnej możliwości zorganizowania referendum w tej sprawie”. Tłumacząc z Kaczyńskiego na polski – mam was i waszą opinię w dupie.

Pod tym względem PO - którą cenię sobie mniej więcej tak bardzo jak PiS- jawi się jako ta ostoja demokracji, bo odrzucane projekty były chociaż poddane pod głosowanie i nikt nie rżnął głupa udając, że „o nich nie słyszał”.

Swoją drogą, jestem wdzięczny kandydatowi Dudzie za to, że się postanowił oflagować i powiedzieć wprost, że jest zwolennikiem zakazu aborcji i przeciwnikiem edukacji seksualnej (bo choć projekt nazywał się „stop pedofilii”, to w praktyce skupiał się on na wyrugowaniu zalążków edukacji seksualnej, którą to edukację Kościół zwalcza zawzięcie odkąd do szkół weszła religia).

I tu dochodzimy do sedna. Ani projekt „stop pedofilii”, ani też projekt, którego autorzy domagali się zakazu aborcji, nie były projektami obywatelskimi (nie były inicjatywami oddolnymi). Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że za autorami projektów stoją protektorzy w postaci purpuratów. Nie jest bowiem w naszym kraju możliwe, aby jakieś organizacje (składające się z fanatyków religijnych w rodzaju Mariusza Dzierżawskiego i Kai Godek) działały niezależnie od Kościoła. Kościół po prostu uznał, że „obywatelskie” projekty są wygodniejsze. Biskupi przekonali się bowiem o tym, że jeśli domagają się czegoś jako Kościół – spotyka się to z większym oporem, niż gdyby domagali się czegoś za sprawą „obywatelskich projektów ustaw”. Takie projekty obywatelskie to świetny sposób na maskowanie. Jeśli projekt przejdzie – Kościół będzie się cieszył (bo wreszcie będzie tak, jak sobie tego życzą purpuraci), jeśli projekt nie przejdzie – to znaczy, że „władza wystąpiła przeciwko społeczeństwu”. Teraz w tę retorykę („władza przeciw obywatelom”) wpisuje się kandydat Duda, który zapewne liczy na kilka milionów głosów, którymi w naszym kraju dysponuje Kościół katolicki.

Fajnie by było, gdyby ktoś kandydata Dudę zapytał co sądzi o tym, że po wejściu w życie ustawy o planowaniu rodziny (wprowadzenie tzw. ustawy antyaborcyjnej), olano gdzieś tak 1.200.000 podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie (z tego co mi się po łbie kołaczę – nawet tego pod głosowanie nie poddano). Czy wtedy władza również „nie słuchała Polaków”? I czy „Prezydent Duda” będzie słuchał również tych Polaków, z którymi się nie zgadza? 

Źródło:

1 komentarz: