sobota, 15 listopada 2014

Zakaz pedofilowania!

Dnia 23-07-2014  katowicki sąd uznał, że graficzny znak „zakaz pedałowania” ma charakter rysunku obraźliwego i prezentowanie go w miejscu publicznym jest wykroczeniem. Czy decyzja ta była słuszna? Zastanówmy się nad tym. „Zakaz pedałowania” był nieodzownym elementem prawicowych kontrmanifestacji (ilekroć przez jakieś miasto miał przejść Marsz Równości, tylekroć młodzieńcy z podwyższonym poziomem testosteronu „manifestowali” z flagami, na których był ów znak). Czemu w ogóle protestowali? Bo radykalna prawica nie istnieje jako twór sam w sobie – jej istnienie opiera się na „wrogach”. Dla wszelkiej maści sierot po Dmowskim wrogami są mniejszości narodowe (głównie Żydzi – vide „judeosceptycyzm” Artura Zawiszy). Ponieważ mniejszości narodowych w Polsce jest niewiele i nie za bardzo jest czym straszyć ludzi, radykalna prawica znalazła sobie innych wrogów – mniejszości seksualne i różnej maści lewicowe organizacje. Retoryka zagrożenia (my „Prawdziwy Polacy” was obronimy!) jest warunkiem sine qua non istnienia radykalnej prawicy. Sami prawicowcy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z realiów i nie dostrzegają tego, jak bardzo idiotycznie brzmi ich retoryka.


W trakcie zaborów wielkim zagrożeniem dla Polaków było wynarodowienie (germanizacja i rusyfikacja). Wróg (zaborca) był jak najbardziej realny. Polakom nie trzeba było mówić „hej, widzicie Rosjan? Widzicie Prusaków? Oni są be! Trzeba z nimi walczyć”. Gwoli ścisłości – nie tylko prawica walczyła z zaborcami, aczkolwiek mam świadomość tego, że przeciętny „nowoczesny endek” prędzej się (za przeproszeniem) zesra, niż przyzna, że Piłsudski (a  PPS w szczególności) zrobił cokolwiek dobrego dla Polski. W czasach zaborów prawica broniła Polaków przed realnym zagrożeniem. Dzisiaj narodowcy, pod wodzą Krzysztofa Bosaka i Roberta Winnickiego, „bronią Polski” przed Kazimierą Szczuką, Magdaleną Środą i Robertem Biedroniem.


Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że „obrona Polski przed homoseksualizmem” nie zaczęła się od Ruchu Narodowego (który, choć składa się głównie z członków Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego, jest tworem nowym)- zaczęła się od organizacji o nazwie NOP (Narodowe Odrodzenie Polski). Nie będę się wdawał w szczegółowe opisy tego, czym jest NOP – dość powiedzieć, że nawet ONR-owcy w swoich prywatnych rozmowach (z którymi można było się zapoznać via Holochergate) twierdzili, że w NOP-ie tylko trochę „mądrych ludzi jest”, a reszta to świry i oszołomy. Skoro nawet ONR-owcy przyjaźniący się z ludźmi z organizacji Blood and Honour (członkowie B&H sami o sobie mówią, że są neonazistami) twierdzą, że z NOP-em jest coś mocno nie w porządku, to chyba o czymś świadczy.


NOPowcy wymyślili sobie „zakaz pedałowania”, który, w ich opinii, miał być symbolem walki „z homoseksualizmem”. Znamienne jest to, że w opinii wielu narodowców największym zagrożeniem dla Polski jest dwóch mężczyzn uprawiających seks analny (najwidoczniej „w Polsce nie może być zgody na to, żeby dwóch mężczyzn uprawiało ze sobą seks analny!”). Wydaje mi się, że symbolika związana z seksem jest nieprzypadkowa. Prawica (pod wpływem kościelnym) już dawno sprowadziła relacje damsko-męskie do relacji stricte genitalnych. Siedział sobie pewnie ten biedny narodowiec (któremu kazali wymyślić „symbol walki z homoseksualizmem”), siedział i dumał „co też ci homoseksualiści robią, jak już są razem?” Myślący człowiek wie o tym, że związek dwojga ludzi ma wiele płaszczyzn. Wie również, że czynności, które można wspólnie wykonywać nie ograniczają się do seksu (narodowcom podpowiadam – można rozmawiać, czytać książki, chodzić do kina, chodzić na spacery, oglądać filmy/seriale etc.). Narodowiec o tym nie wie. Dla narodowca związek dwojga ludzi (tzn kobiety i mężczyzny, bo to w końcu Polska jest, a nie Bruksela!) sprowadza się do uprawiania seksu. Jeśli osadzimy „zakaz pedałowania” w tym kontekście, nietrudno dostrzec, że miast „symbolu walki z homoseksualizmem”, był on symbolem prymitywizmu radykalnej prawicy.


Ponieważ polski wymiar sprawiedliwości nie potrafi sobie poradzić z wesołą gromadką „patriotów”, którzy czczą Polaków poległych w trakcie II Wojny Światowej „salutem rzymskim”(chodzi rzecz jasna o nazistowskie pozdrowienie), toteż w pewnym momencie owa grupka przeholowała z bezczelnością. W roku 2011 NOP chciał, aby „zakaz pedałowania” stał się jego oficjalnym symbolem. Sąd rejestrowy bez mrugnięcia okiem klepnął ten znak (25-ego października 2011r.). Dopiero wiadra pomyj, wylane na głowy ludzi, którzy podjęli tę decyzję  sprawiły, że dostrzegli oni niestosowność tejże (decyzja sądu została uchylona). Po co NOP chciał zarejestrować„zakaz pedałowania” (NOP chciał zastrzec również inne symbole, ale nie o nich mowa)? Po to, żeby móc pozywać ludzi, którzy „znieważają” ten symbol. To mniej więcej tak, jakby narodowiec narobił Robertowi Biedroniowi na wycieraczkę, a następnie pozwał Biedronia za to, że ten sprzątnął kupę.


Historia „zakazu pedałowania” skończyłaby się wraz z wyrokiem sądowym, gdyby nie to, że polska „umiarkowana prawica” od jakiegoś czasu cierpi na problemy tożsamościowe i w ramach łatania własnej tożsamości, wspiera radykalną prawicę. O tym, że zdaniem większości prawicowych publicystów, kibole demolujący miasta nie są bandytami, tylko „współczesnymi AK-owcami” powszechnie wiadomo. Tym samym nikogo nie powinno dziwić to, że prawica rzuciła się do obrony „zakazu pedałowania” przed „lewacką cenzurą”. 


„Co oznacza zakaz „zakaz pedałowania”? Ten mało estetyczny symbol „przestaje być tylko demonstracją niechęci do homoseksualistów: staje się wyrazistą deklaracją w obronie wolności przeciw gejowskiemu totalizmowi. (…) Stosunek do homoseksualizmu jest dziś jądrem całej lewackiej ideologii” – pisze Dominik Zdort.(...)



Niedawna decyzja sądu o zakazie „zakazu pedałowania” nie jest, jak zaznacza publicysta Rz wyrazem dbałości o publiczne obyczaje – skoro tyle nieobyczajnych reklam i symboli zaśmieca naszą publiczną przestrzeń (!), ale dobitnie świadczy ona o cenzurze w imię politycznej poprawności.  



Na czym polega ów „gejowski totalizm” oraz „cenzura w imię politycznej poprawności”?  W skrócie na tym, że prawicowcom nie wolno publicznie nazywać homoseksualistów „pedałami”. Gdyby pan Zdort rozkręcił się bardziej, zapewne okazałoby się, że owo prawo gwarantuje mu Konstytucja.  Przeciętny Kowalski wie, że słowo „pedał” (jako określenie człowieka) ma pejoratywny wydźwięk, prawica potrzebowała wyroku sądu, bo sama nie była w stanie tego zrozumieć. Rzecz jasna, na decyzji sądu „lewackie szykany” się nie kończą! W jaki jeszcze sposób lewactwo prześladuje prawicowców?


Wreszcie drobne szykany wobec tych, którzy nie chcą się dostosować do wyznaczonej przez lewaków poprawności – takie jak choćby blokowanie krytyków na Facebooku” – wylicza Dominik Zdort w ostatnim PlusMinus.  



Nie wiem, czy pan Zdort ordynarnie łże (co wcale nie byłoby jakąś specjalną nowością, w końcu prawicowiec to prawicowiec), czy po prostu nie wie o czym pisze. Aczkolwiek może być i tak, że zdaniem pana Zdorta, ludzie, którzy domagają się usunięcia z FB mojej strony (na co najmniej kilku fanpejdżach prawicowych pojawił się link wraz z prośbą o zgłaszanie) to lewacy, którzy uznali, że moja lewacka strona „nie jest dostosowana do wyznaczanej przez lewaków poprawności”.


Motorem napędowym dzisiejszej prawicy jest oskarżanie lewicy (której praktycznie nie ma, przynajmniej w wymiarze politycznym, w wymiarze publicystycznym dopiero się konstytuuje) o własne grzechy. Skąd się wziął ów „gejowski totalizm”? Ano, jakoś trzeba było przykryć to, że Kościół, broczący wiernymi,  popadł w histerię i usiłuje ich odzyskać poprzez narzucanie wszystkim jedynie słusznego światopoglądu (w czym wychowani za PRL-u purpuraci nie widzą nic zdrożnego). Prawica nigdy nie posiadała własnego kręgosłupa i od zawsze opierała się na kościelnym, toteż purpuraci i reszta funkcjonariuszy kościelnych od zawsze może liczyć na wsparcie prawicy. Pamiętam doskonale, jak po słowach abp. Michalika (dzieci wciągające dorosłych w pedofilię) prawicowcy zaczęli budować narrację „on na pewno tego nie powiedział, ja chce zobaczyć nagranie”. W pewnym momencie (kiedy nagranie zobaczyli) w ich wypowiedziach można było dostrzec przejawy rezygnacji. Znamienna była wypowiedź jednego z „niepokornych”, Samuela Pereiry, który napisał na Twitterze: „Odsłuchałem całej wypowiedzi. PAP dobrze zacytował abp Michalika. Zdanie owszem w szerszym kontekście, ale nie do obrony. Niedopuszczalne.”  Domyślam się, że największym problemem S.P. nie było to, co powiedział Michalik, tylko to, że cytat był dosłowny i że nie mógł się wykazać „broniąc” abp. Słowo „niedopuszczalne” pewnie ledwie mu przeszło przez klawiaturę.


Zdaniem Kościoła: aborcja, antykoncepcja, związki partnerskie, małżeństwa jednopłciowe, in vitro, homoseksualizm, ateizm i cała masa innych rzeczy to zło. Zdanie prawicy, dziwnym trafem, pokrywa się w całej rozciągłości ze zdaniem Kościoła. Co za tym idzie, wszystkie próby wpłynięcia przez purpuratów na ustawodawstwo Polskie(w celu zwalczania „zła”), spotykają się z ciepłym przyjęciem prawicy. Natomiast jakakolwiek próba zmiany prawa, która nie podoba się Kościołowi, jest odsądzana od czci i wiary przez prawicę. Przykład? Próba wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji (chyba nikt nie wierzy w to, że ludzie sami z siebie ten projekt napisali i że Kościół nie miał z tym nic wspólnego) bardzo spodobała się prawicy. Natomiast próba zalegalizowania związków partnerskich – co to to nie. Toż to gejowski totalizm! Prawicowcy są tak bardzo zaczadzeni kadzidłem, że nie dostrzegają absurdu swoich zarzutów. Jeśli przejawem totalizmu jest to, że dwie kobiety, które się kochają, chcą mieć prawo do zawarcia związku uznawanego przez państwo, to przejawem czego jest domaganie się całkowitego zakazu aborcji tylko dlatego, że zdaniem Kościoła „aborcja to zło”?  Ujmując rzecz inaczej – totalizm lewicy polega na tym, że lewica nie chce żyć tak, jak sobie tego życzy prawica. Prawica, dyktująca wszystkim dookoła „jak trzeba żyć”, z totalizmem nie ma nic wspólnego.


W opinii prawicy wszystko, co robią jej przedstawiciele jest „formą obrony przed lewicowym totalitaryzmem”. „Zakaz pedałowania”, wymyślony przez jakiegoś biednego człowieka ze sporymi deficytami emocjonalnymi, również jest formą obrony. W narracji prawicy to, co robią prawicowcy nie umywa się nawet do „lewicowego przemysłu pogardy”. Skoro tak, to czemu żadna z antyklerykalnych „lewackich bojówek” (od których ponoć roi się w naszym kraju) nie wpadła na pomysł zarejestrowania jednego z poniższych symboli?


          Ilustracja wykonana przez Wiewiórkę Chaosu
         Ilustracja wykonana przez Wiewiórkę Chaosu
                    Ilustracja wykonana przez Wiewiórkę Chaosu


 Źródła:

http://www.fronda.pl/a/zakaz-pedalowania-bronil-wolnosci-od-gejowskiego-totalizmu,40239.html

2 komentarze:

  1. Wszystko pięknie, ale czemuż to na znaku nie ma dziewczynki? Pedofilia z chłopcami jest głośniejsza, ale nie znaczy, że częstsza.
    Rudewredne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko rozbiło się o ograniczoną ilość czasu graficzki (tzn Wiewiórki Chaosu).

      Usuń