wtorek, 25 czerwca 2013

Robert Winnicki (RN) puka w dno od spodu

Od jakiegoś czasu przyglądam się bacznie prawicowemu intelektualiście – Robertowi Winnickiemu. Od czasu do czasu ów pan pojawia się na Pikniku. Tym razem postanowiłem poświęcić mu notkę, bo to, co spłodził jego kreatywny prawicowy umysł, trudno podsumować grafiką. A podsumować warto.

Robert Winnicki - specjalista ds. życiorysów

W debacie dotyczącej Zygmunta Baumana, nie mogło zabraknąć głosu animatorów spontanicznego protestu młodzieży szalikowej. Prawica przypomina Baumanowi jego przeszłość. Nie ma w tym, moim zdaniem, nic zdrożnego. Choć „przebudzonemu narodowi”, czyli szalikowcom, udało się po mistrzowsku przykryć treść (Bauman był tym, kim był w przeszłości) formą „protestu” („wypierdalaj, wypierdalaj!”). Robertowi Winnickiemu było, jak mniemam, mało samoośmieszenia prawicy – poszedł więc o krok dalej.

Dla mnie, ze względów osobistych, porównywalnie ważne jest to, co Bauman robił wcześniej. We wrześniu 1939 roku wyjechał do współagresora i współokupanta Polski, do ZSRR.”

Winnicki rysuje obraz Baumana jako zdrajcy narodu polskiego! Wojna się zaczyna, a ten co zrobił? Wyjechał do ZSRR! Do współagresora! Skandal! Wszystko by się zgadzało z teorią o „zdradzie narodu”, gdyby nie dosłownie dwa malutkie szczegóły.

1 ) Bauman urodził się w 1925 roku. Tym samym mityczny „zdrajca” miał w trakcie wyjazdu 14 lat. W kontekście wieku Baumana, święte oburzenie Roberta Winnickiego jest po prostu idiotyczne. Nawet w dzisiejszych czasach dzieci w tym wieku są zależne od rodziców, a co dopiero w 1939, gdy dzieci były niemalże literalnie własnością rodziców.

2 ) Sprawa druga jest już nieco bardziej obrzydliwa i ponura. Czemu? Ano temu, że owszem - rodzina Baumana wyjechała do ZSRR we wrześniu. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, a jak wiadomo, Polak-katolik szczegółami się brzydzi. A szczegół jest taki, że rodzina Baumana mieszkała w Poznaniu. Poznań znalazł się we wrześniu pod nazistowską okupacją. Bauman pochodził (co mu prawacy wypominają) z polsko-żydowskiej rodziny. Jak mniemam, w opinii Roberta Winnickiego i jego idoli Żydzi nie musieli się wcale obawiać III Rzeszy. Jednakże opinia żydowskiej rodziny, która oglądała wojska Hitlerowskie wkraczające do Poznania, mogła się od opinii Roberta Winnickiego różnić nieco.

Ponurym żartem w wykonaniu Winnickiego jest to, że po tych wszystkich latach, znając wszystkie fakty historyczne, krytykuje decyzję rodziny Baumana. Pomimo tego, że decyzja o pozostaniu w Polsce najprawdopodobniej zawiodłaby rodzinę Baumana do obozu zagłady. Winnickiego to nie obchodzi. On wie lepiej.

Robert Winnicki - „Zesłaniec Sybiru”

Zaczniemy od cytatu:
Kiedy Bauman zdobywał szlify w komunistycznych, sowieckich organizacjach, wywiezione na Sybir rodziny mojego dziadka i mojej babci walczyły o przetrwanie. Nie wszyscy przeżyli, a ich groby pozostały na "nieludzkiej ziemi".



Muszę przyznać, że Kaczmarski miał rację, śpiewając piosenkę „według Gombrowicza narodu obrażanie”, a konkretnie fragment „Jak dziecko lubi się przebierać. Powtarzać słowa, miny, gesty, W dziadkowych nosić się orderach. I nigdy mu niczego nie wstyd.”



Gratuluję, panie Robercie. Właśnie rozmienił pan cierpienie swojej rodziny na drobne. I to w imię czego? W imię zdobycia poklasku wśród swoich klakierów. W imię osiągnięcia stołka sejmowego, na którym będzie pan mógł kiedyś posadzić dupsko.



Zanim ktoś zacznie mnie wyzywać od komuszych pomiotów i bolszewików - krótki rys historyczny mojej rodziny ze strony matki. Prababcia wraz z trójką dzieci (w tym moją babcią) i mężem (policjantem) mieszkała we Lwowie. Pradziadka aresztowano, a prababcia z dziećmi wylądowała na Sybirze. Wrócili wszyscy, ale cudem jedynie. Cud polegał na tym, że babcia znała język rosyjski i umiała się dogadać z miejscowymi. Wielu ludzi nie miało tyle szczęścia i już tam zostali. „Moi” wrócili, ale na tym się ich cierpienie nie skończyło. Po wojnie przyszedł z ZSRR list od pradziadka, który tłumaczył, że myślał, iż cała rodzina zginęła i mieszka teraz gdzieś tam (nie pamiętam już nazwy miasta) wraz z żoną nową i dziećmi. Po bardzo długim czasie okazało się, że to była zagrywka ZSRR, który chciał ukryć to, że bardzo wielu ludzi po prostu rozstrzelano. Ten los spotkał pradziadka mojego zaraz po aresztowaniu – został zastrzelony „przy próbie ucieczki”. Powiedziano im (bo przecież nie tylko on został aresztowany), że zostali zwolnieni i kazano iść przed siebie, po czym zabito wszystkich więźniów strzałami w plecy. Moja rodzina dowiedziała się o tym dopiero w latach 90'. Brat mojej babci zmarł na raka płuc. Dlaczego? Bo w ramach odbywania zasadniczej służby wojskowej pracował w kopalni, w której grzebano w jakichś promieniotwórczych gównach. Czemu skończył w kopalni? Bo władza PRL nie mogła pozwolić na to, aby ktoś kto przeżył Sybir, odbywał służbę wojskową z „normalnymi ludźmi” - przecież mógł komuś o wszystkim opowiedzieć. Brat babci nikomu (nawet swojej rodzinie) nie powiedział o tym, co robił w wojsku. Bał się tego, że taka wiedza może być groźna dla rodziny.



W kontekście powyższego wkurza mnie to, że ktoś, kto chce uchodzić za dumnego patriotę, wyciera sobie mordę cudzym cierpieniem. Nie pan („pan” małą literą, bo na dużą pan nie zasłużył), panie Winnicki, został zesłany na Sybir. Nie pan dostał od państwa krzyż  z inskrypcją: „Zesłańcom Sybiru”. Mnie, panie Winnicki, kiedy patrzę na ten krzyż, za każdym razem przechodzą ciarki po plecach, bo ten zwykły kawałek metalu przypomina o ludzkim cierpieniu. Moja babcia opowiadała dużo o Sybirze, dlatego ten krzyż mnie osobiście kojarzy się z głodem, cierpieniem i poczuciem beznadziei. Bo i zesłańcy (nawet ci, którzy mieli tyle szczęścia, że przeżyli) mogli mieć tylko nadzieję na to, że kiedyś wrócą do Polski. Przez bardzo długie lata ci ludzie nie mogli nawet nikomu odpowiedzieć o swojej niedoli. Bo jakże to? Krytykować „bratni naród” zza Buga? Już władza PRL zadbała o to, żeby wszyscy byli cichutko. I byli cicho – w końcu nikt nie chciał na Sybir wrócić.



Nikt nie ma prawa rozmieniać na drobne cierpienia tych ludzi. Choć, jak mniemam, ma pan inne zdanie na ten temat. I już niedługo będziemy pana oglądać z przypiętymi do klapy krzyżami „Zesłańców Sybiru” - najlepiej kilkoma naraz, będzie pan poważniej wyglądał. Jeśli kiedyś będzie pan startował w wyborach, na bilbordzie zamiast hasła proszę umieścić napis „głosujcie na mnie bo ZSRR zesłał moich dziadków na sybir”. W kontekście tego, że dziadkowie pańscy byli zesłańcami – fakt, że określił pan mianem „represjonowanych” bandę troglodytów w szalikach, którzy darli się „wypierdalaj, wypierdalaj” na wiadomym wykładzie, świadczy o tym, że szacunku dla represjonowanych nie ma pan za grosz i liczy się dla pana jedynie przyszła kariera polityczna.

Dzięki temu pojedynczemu wpisowi na Facebooku pokazał pan, że jest pan cynicznym, ponurym i wyrachowanym indywiduum i mam osobiście nadzieję na to, że to wszystko, co pan teraz robi i mówi, wróci kiedyś do pana.

Źródło:

https://www.facebook.com/robertwinnickipubliczny/posts/587613407949934

4 komentarze:

  1. Co to w ogóle jest za argumentacja?! Przecież w tym kraju każdy, kto nie jest emigrantem w pierwszym czy drugim pokoleniu, ma jakąś historię rodzinną mrożącą krew w żyłach! Co, tylko jego dziadkowie cierpieli? A mój pradziadek prawie zginął w Lesie Szpęgawskim, a drugi jako nauczyciel-inteligent ledwo uciekł przed łapanką? Nie potracili swoich rodziców, rodzin, rodzeństw, nie przeżyli traumy wojny? Rzygać mi się chce, jak słucham takich patriotów, bo oni faktycznie są przekonani, że jedyni są predestynowani do bycia PRAWDZIWYMI POLAKAMI i objęcia dziedzictwa naszej historii, oczywiście przez pryzmat martyrologii i mesjanizmu męczonego narodu polskiego. Naprawdę, mam dość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na myśli "imigranta", nie "emigranta".

      Usuń
    2. Taka argumentacja, jaki dyskutant - Prawdziwy Polak [TM].
      M.

      Usuń
  2. Adolf Winnicki, tak brzmi jego imię

    OdpowiedzUsuń