poniedziałek, 21 października 2024

Hejterski Przegląd Cykliczny #132

Miałem bardzo ambitny plan, który polegał na tym, że sobie na (poprzednim) weekendzie siądę i na spokojnie napiszę Przegląd. Niestety, w międzyczasie wystąpiła nieprzewidziana okoliczność, którąż to okolicznością okazał być pan wirus (ten z koroną). Z wyżej wymienionej nieprzewidzianej okoliczności wynikło opóźnienie (prawda jest bowiem taka, że ten w sumie krótki tekst pisałem przez cały tydzień). Z tego zaś opóźnienia wynikło to, że tematów będzie od groma.


Zaczniemy od tematu, który może nie jest jakoś szczególnie istotny (no chyba, że się było inwestorem), ale warto o nim wspomnieć. Tym tematem jest srogie przyglebienie w wykonaniu Janusza Palikota. Jeżeli ktoś się interesował tym, co się ostatnimi czasy (czytaj: w przeciągu dwóch lat) działo z biznesami Palikota, to zaskoczony tym przyglebieniem nie jest. Jest sobie taki portal, który się zwie Jawny Lublin i tam bardzo dużo tekstów poświęcono Palikotowi. Nie były to jakieś krótkie artykuły pt. „Janusz Palikot znalazł jeden prosty trick, zobacz jak”, ale bardzo długie i dobrze udokumentowane artykuły. Jeżeli ktoś przeczytał choćby jeden z tych artykułów, to oczywistą oczywistością było dla niego to, że Palikot będzie miał problemy. Kwestią otwartą pozostawało to, jak duże będą to problemy.

W pewnym momencie sytuacja wyglądała cokolwiek kuriozalnie. Otóż, co prawda Palikot miał kupę długów, komornik zajmował mu to i owo (długi, rzecz jasna, miały również jego spółki), ale na ten przykład, usiłował po raz kolejny wynająć lokal pod knajpę „Czarcia Łapa” mimo, że nieco wcześniej został z niej wywalony za (uwaga, będzie szok) zaległości czynszowe. Sam Palikot ostatnimi czasy zajmował się głównie wrzucaniem w internety filmików, które, gdyby robił to ktoś inny, pewnie zostałyby uznane za odmianę pato-streamów (tak, wiem, to nie były streamy). Wyglądało to bowiem tak, że Palikot przygotowywał na nich jakieś dziwne dania, a potem niezmiennie się okazało, że te dania były wstępem do łojenia wódy.


Kolejnym aktem tego dramatu było to, że Palikot został zatrzymany i dostał dwumiesięczne sanki. Co prawda sąd pierwszej instancji uznał, że w sumie jakby co, to Palikot może wyjść za kaucją jeżeli wpłaci bańkę, ale prokuratura zaskarżyła tę decyzję i w momencie, w którym piszę te słowa (15-10-2024) sprawa nie jest rozstrzygnięta, bo obrońcy złożyli odwołania i musi się nad tym pochylić sąd drugiej instancji. Gdyby nie kontekst (kilka tysięcy poszkodowanych) dość zabawne byłyby słowa jednego z obrońców Palikota, który stwierdził, że dla wierzycieli lepiej by było, gdyby Palikot jednak nie siedział w areszcie, bo wtedy będzie mógł zarabiać pieniądze, żeby pooddawać długi. Wnosząc po tym, jak szło mu do tej pory: myślę, że wątpię.

W zeszłym tygodniu jedno z PiSowskich kont influencerskich „obaliło” aferę Pegasusa. Nie będę się w tym miejscu pochylał nad szczegółami tej teorii spiskowej, bo jest ona wyjątkowo durna. W telegraficznym skrócie chodziło o to, że Rosjanie wspierali separatystów katalońskich. Wystarczy do tego dodać pierdylion innych wątków, pomylić w nich (zupełnym przypadkiem) daty, miejsca i osoby i można od razu dojść do wniosku, że wcale nie było żadnej afery, a każdy, kto twierdzi inaczej, jest pożytecznym idiotą Putina (zapamiętajcie sobie to, bo przyda się nam to za moment). Gdyby nie kontekst (wiem, że się powtarzam, ale muszę) dość zabawne byłoby to, że te idiotyzmy udostępniał były zastępca koordynatora służb specjalnych i (na szczęście również były) pełnomocnik rządu do spraw Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej, Stanisław Żaryn.  

Przed momentem poprosiłem was o zapamiętanie tej wstawki o byciu pożytecznym idiotą Putina. Dosłownie kilka dni po tym, jak PiSowski influencer „obalił Pegasusa” okazało się, że przy pomocy tego oprogramowania inwigilowano Klementynę Suchanow (na inwigilację Marty Lempart sąd nie wyraził zgody). Ktoś może powiedzieć, no zaraz, ale czy to przypadkiem nie było tak, że Klementyna Suchanow napisała książkę, poświęconą rosyjskim działaniom (w myśl doktryny Gierasimowa), ze szczególnym uwzględnieniem działań pewnego skarpetosceptycznego instytutu (nawiasem mówiąc, jeżeli ten instytut nie zostanie zaorany, to nie uwierzę w to, że ktokolwiek w naszym kraju traktuje poważnie walkę z agentami wpływu), który uzyskał w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy olbrzymie (jak na tak niewielki podmiot) wpływy w naszym kraju?

O ile sprawa Pegasusa już wcześniej śmierdziała, to teraz zaczyna od tej sprawy bić smród onuc. Okazuje się bowiem, że polskie służby specjalne zamiast zajmować się rosyjskimi agentami wpływu* zlecały inwigilowanie osób, które opisywały rosyjską agenturę. Moim skromnym zdaniem brzmi to jak coś, za powinno się dostać po łapach i (być może) pójść siedzieć na jakiś czas, ale ja się tam nie znam, bo ze mnie prosty bloger. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że ustalenie kto stał za tym wnioskiem i tego czy miał powiązania ze skarpetosceptykami raczej nie powinno problemów przysporzyć, bo przecież ktoś się pod tym podpisywał. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że gdyby były jakiekolwiek merytoryczne podstawy ku temu, żeby inwigilować Suchanow, to dowiedzielibyśmy się o tym już dawno temu.  


*Jeżeli ktoś ma dużo czasu i chce poczytać o tym, jak bardzo oczywiste są te powiązania z ruskimi (i jak łatwo je wykazać, opierając się na [uwaga będzie capslock] OGÓLNIE DOSTĘPNYCH INFORMACJACH), to zachęcam do lektury mojej ściany tekstu  pt. „Onuco, onuco, cóżeś Ty za pani”. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że wydaje mi się, że pożytecznym idiotą Putina nie jest ten, kto opisuje nadużycia w stosowaniu Pegasusa, ale ten, kto doprowadzał do tych nadużyć wspierając (chciałbym wierzyć, że nieświadomie) agentów wpływu, działających w naszym kraju.

Ponieważ zaś złośliwy nie jestem, napiszę jedynie tyle, że gdyby Zjednoczona Prawica poświęciła kwestiom obcej agentury w naszym kraju tyle czasu, ile teraz poświęca sprawie Rubcowa, to ta agentura miałaby znacznie mniejsze pole manewru.


Idźmy dalej. Jakiś tydzień temu (12-10-2024) Prawo i Sprawiedliwość połączyło się z Suwerenną Polską. Ruch ten mnie nie zaskakuje, ale za to mnie trochę bawi. Czemu mnie to nie zaskakuje? Ano temu, że do przewidzenia było (i chyba nawet o tym wspominałem parokrotnie), że teraz będziemy mieli do czynienia ze zwieraniem szeregów. Co prawda w każdym człowieku żyją dwa wilki i jeden z nich chciałby, żeby PiS się rozpadł, ale to (póki co) był bardzo mało realny scenariusz. Może inaczej to ujmę: żadnej ze stron by się to nie opłacało. O ile wcześniej ktoś mógł mieć jakieś złudzenia (khe, khe, Polska Jest Najważniejsza, khe, khe Solidarna Polska), że po rozłamie w PiSie uda się oderwać od tej partii wystarczającą (do samodzielnego wejścia do Sejmu) liczbę głosów, to teraz już nikt tych złudzeń nie ma. Warto wspomnieć o tym, że jedyne sondaże, w których Solidarna Polska (tak się nazywała partia Ziobry przed rebrandingiem) wchodzi samodzielnie do Sejmu, były autorstwa sondażowni CBM Indicator. Tej samej, której zawdzięczamy wiekopomny raport, z którego wynikało, że młodzież w Polsce mamy bardzo, ale to bardzo konserwatywną.

Poza tym jeszcze jedna kwestia przemawiała przeciwko rozłamowi. Tą kwestią są zbliżające się wybory prezydenckie. Uwaga natury ogólnej, w tym miejscu nie podejmuje się próby prognozowania tego, jak się mogą skończyć te wybory. Z jednej bowiem strony trend sondażowy jest taki, że osoba kandydująca z KO te wybory wygra, ale z drugiej strony rządząca koalicja zachowuje się tak, jak gdyby bardzo jej zależało na tym, żeby PiSowi udało się powtórzyć sytuację z 2015 roku. Niemniej jednak na taki właśnie scenariusz liczy partia Jarosława Kaczyńskiego. Jeżeli bowiem PiSowi nie uda się utrzymać Pałacu Prezydenckiego, to wszelkie zmiany wprowadzone przez tę partię „na rympał” przy pomocy zwykłej większości parlamentarnej i prezydenta, zostaną anulowane i nikt poza partyjnym betonem po nich nie zapłacze.


Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że podczas ostatniego orędzia Prezydent RP się bardzo wzmagał w temacie tego, że kiedyś to były czasy, a teraz nie ma czasów, bo wszystko się uchwałami chce załatwiać i tak nie powinno być. Bardzo szybko przypomniano mu jego własne słowa z 2015 roku, kiedy to stawiał te uchwały ponad orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. No, ale to tylko dygresja.

UWAGA! ARTYKUŁ SPONSOROWANY PRZEZ SUWERENA!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty

Utrzymanie Pałacu Prezydenckiego mogłoby na (przynajmniej) pięć lat zabetonować jakiekolwiek zmiany dotyczące wymiaru sprawiedliwości/etc. Owszem, koalicja mogłaby je wprowadzać takimi metodami, jakimi robiła to do tej pory, ale to dawałoby paliwo partii Kaczyńskiemu, która to partia mogłaby tłumaczyć betonowi, że teraz to się dopiero łamie konstytucję. Co prawda, te same narracje mogłyby być grane po utracie Pałacu Prezydenckiego, ale byłyby raczej mało przekonujące. Partie wchodzące do tej pory w skład Zjednoczonej Prawicy są tego świadome i wiedzą, że konflikty wewnętrzne im w niczym nie pomogą (tak samo, jak nie pomogły im w 2023 roku). Jeżeli już miałoby dojść do sytuacji, w której wewnętrzne napięcia doprowadzą do rozpadu (bądź też do katapultowania się sporej części polityków/działaczy z partii), to nie prędzej. niż po przegranych wyborach prezydenckich.


Jeżeli zaś chodzi o wątek humorystyczny, to jestem tak stary, że pamiętam, jak członkowie PiSu (z Ryszardem Terleckim na czele) twierdzili, że dla ludzi walczących ze szczepieniami nie powinno być miejsca na listach wyborczych. Rzecz jasna, chodziło o Janusza Kowalskiego i oczywiście, że znalazło się dla niego potem miejsce. Równie zabawne było to, jak bardzo jeszcze w 2023 roku Ziobryści żarli się z frakcją Morawieckiego (aczkolwiek warto pamiętać o tym, że o Kaczyńskim nie powiedzieli złego słowa – za wszystkie porażki na arenie międzynarodowej obrywało się Mateuszowi).

Przed momentem wspominałem o łamaniu konstytucji. Okazało się, że Genialny Strateg z Żoliborza znalazł na to sposób. Otóż, chodzi o to, że potrzebna jest nam nowa konstytucja. Bo wiecie, ona do tej pory działała i nikt jej nie łamał (khe, khe, olanie orzeczeń TK przez Zjednoczoną Prawicę, khe, khe), ale teraz jest łamana i coś trzeba z tym zrobić. No dobrze, ale jak Jarosław Kaczyński chce to uczynić, skoro widoków na większość konstytucyjną nie ma żadnych, a na referendum w tej sprawie też się nie zanosi? To banalnie proste. Najpierw wprowadzi się tymczasową konstytucję, a potem już zrobi się tą normalną. Ktoś może powiedzieć: no zaraz, czy Jarosław właśnie zapowiedział, że zwykła większość mu wystarczy do tego, żeby nową konstytucję wprowadzić? A i owszem. Czy z tego wynika, że jakakolwiek by nie była ta późniejsza konstytucja – zostanie ona wprowadzona ze złamaniem prawa i RiGCzu? No ba. Czy politycy jego partii powinni być odpytywani z tego tematu 24/7 przez dziennikarzy? Nie interesujcie się, bo kociej mordy dostaniecie.

Parę akapitów wcześniej wspomniałem o Prezydencie RP. Teraz trzeba mu (niestety) poświęcić kolejny akapit, albowiem tak się złożyło, że wyżej wymieniony był łaskaw skierować ustawy, dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, do Trybunału Przyłębskiego w trybie kontroli prewencyjnej. Jeżeli ktoś w tym momencie sobie pomyślał: no zaraz, ale czy to nie jest przypadkiem ten sam jegomość, który wcześniej swoim własnym nazwiskiem sygnował niekonstytucyjne zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i był jednym ze współautorów przejęcia trybunału przez partię rządzącą (i to przejęcia w stopniu absolutnym, wcześniej nie zdarzały się sytuacje, w których trybunał nie orzekał, bo się koalicjanci pokłócili), to taki ktoś sobie dobrze pomyślał. Jestem przekonany o tym, że trybunał na pewno orzeknie w tej sprawie bezstronnie. Tak samo, jak bezstronnie uznał, że komisja ds. Pegausa jest niekonstytucyjna. 

Wydaje mi się, że to dobry moment, żeby poruszyć kwestię praw człowieka, które to prawa, jak się okazuje można sobie dowolnie zawieszać. Chodzi mi, rzecz jasna, o zapowiedź Donalda Tuska, który stwierdził, że ponieważ na granicy się źle dzieje i trzeba ją chronić, to trzeba będzie zawiesić prawo do azylu (na jakiś czas) i nie będzie na ten temat żadnych negocjacji. Pamiętam, jak w lewicowej banieczce dyskusja na ten temat była i ktoś się zastanawiał nad tym, czy Tusk sobie tak sam z siebie to powiedział, czy też na szczeblu UE jest już temat klepnięty. Słowa Ursuli von der Leyen, świadczą że ta kwestia była dogadywana już wcześniej.


Jak zwykle w takich momentach mogliśmy zaobserwować srogi szpagat w wykonaniu części komentariatu popierającego KO. No bo wiecie, gdy PiS ogarniał temat granicy, to się zwracało uwagę na niehumanitarne zachowanie i nawet się „Zieloną Granicę” wychwalało. No, ale gdy teraz Tusk ogłasza (w telegraficznym skrócie) legalizację tego procederu, to się nagle okazuje, że to dosko pomysł.

I znowuż mi się przyjdzie powtórzyć, ale: jestem tak stary, że pamiętam PiSowskich komentariuszy, którzy przekonywali wszystkich dookoła, że w tym szaleństwie (niehumanitarne traktowanie migrantów) jest metoda. Otóż, chodziło o to, że jak się ich będzie tam traktować źle, to następni się dwa razy zastanowią nad tym, czy warto przyjeżdżać. Ta metoda okazała się tak bardzo skuteczna, że teraz trzeba zawiesić prawo do azylu. Przypomina mi to trochę dokładanie dodatkowych pasów na drogach i dziwienie się temu, że nie robią się przez to mniej zakorkowane. Wydaje mi się, że w kontekście powyższego warto sobie zadać jedno, dość istotne pytanie: co będzie, jeżeli ta metoda też nie zadziała?


Śmiem twierdzić, że jest to pytanie bardzo istotne, bo dotychczasowa historia tego, co się dzieje na tej granicy sugeruje, że ta decyzja może mieć mniejsze znaczenie, niż by tego oczekiwali fanboye KO. Po pierwsze, dla nikogo nie jest tajemnicą to, że Polska nie jest krajem docelowym migrantów/uchodźców. Nie bez przyczyny niemieckie media informowały praktycznie non stop o tym, że ich służby zatrzymywały ludzi, którzy dostali się do UE właśnie przez granicę polsko-białoruską. Pamiętam też, że dane podawane przez Niemców były podważane przez PiSowski komentariat (no bo gdyby je przyjęto do wiadomości, to trzeba by było również do wiadomości przyjąć to, że superszczelna granica jest dziurawa, jak fabuła w filmach Uwe Bolla).

Po drugie ci ludzie mają świadomość tego, że ze składaniem wniosków o azyl w Polsce były problemy. Po trzecie, można bezpiecznie założyć, że spora część tych osób zdaje sobie sprawę z tego, jak ogromnym ryzykiem jest przejazd „tranzytem” przez Białoruś. Gwoli ścisłości, to nie jest żaden przytyk, to jest po prostu stwierdzenie faktu mającego na celu podkreślenie tego, że ci ludzie są bardzo zdesperowani. Tego rodzaju działania (zawieszenie prawa do azylu) mogą, w mojej skromnej opinii doprowadzić do tego, że w UE będzie po prostu więcej nielegalnych migrantów. Problemem nie jest samo to, że są „nielegalni” ale to, że przez to, że nie będą mieli żadnych papierów (albo będą mieli lewe) będą żyli na marginesie, to zaś (znowuż, w mojej skromnej ocenie) jest bardzo prosta droga do radykalizacji. Jeżeli natomiast ktoś chciałby podnosić argument: no skoro chcą nielegalnie pracować, to ich wina i ich sprawa, to ja takiej osobie łaskawie przypomnę, że by się zdziwiła, gdyby się dowiedziała, jak dużo osób miało „misie” w paszportach po tym, jak ich złapano np. Niemczech, gdy sobie tam spokojnie nielegalnie pracowali.

Poza wszystkim innym, z tego rodzaju działaniami (zawieszanie różnych praw) jest ten problem, że tak na dobrą sprawę nie wiemy „co będzie dalej”. Nie chodzi mi tu już nawet o kwestię granicy i migrantów, ale o to, że nikt nam nie zagwarantuje, że ktoś kiedyś nie wpadnie na pomysł, żeby pozawieszać inne prawa. Pretekst się przecież zawsze może znaleźć.


Przedostatnim tematem jest zupełnie inna kwestia. Od jakiegoś czasu przyglądałem się twórczości prof. Joanny Tyrowicz. Jeżeli ktoś interesuje się tym, co dzieje się ze stopami procentowymi, to pewnie jest mu ta osoba znana. Tak, chodzi o tę członkinię Rady Polityki Pieniężnej (z nadania KO, PPS, PSL i PL2050), która przy okazji każdego spędu tego gremium domaga się podwyższenie stóp procentowych o 2 punktu procentowe. Ujmując rzecz kolokwialnie: pamiętacie jak to było, gdy po zwyżkach okazało się, że jeżeli państwo nie pomoże części kredytobiorców, to będą problemy? Pani prof. się tym nie przejmuje. A skąd to wiem? Ano stąd, że trochę mnie jej osoba zainteresowała i wynorałem kilka wywiadów z nią. W tych wywiadach było sporo szczerego złota, ale w pewnym momencie trafiłem na coś, co mnie w zadumę wpędziło.

Otóż, pani prof. opowiadała o tym, jak wygląda inflacja i podwyższenie stóp procentowych z perspektywy kredytobiorcy: „Po trzecie jest oczywiście perspektywa kredytobiorców: stopy wydają się wysokie, bo wzrosły od zero procent jeszcze nie tak dawno temu do ponad 6%. Ale trzeba sobie uświadomić, że choć wysokość raty rośnie, to inflacja podgryza nasz kredyt bardziej, bo przecież nominalna wartość naszej nieruchomości rośnie wraz ze wzrostem cen, a wartość zobowiązania wobec banku pozostaje taka sama”.


Ok, o ile dobrze rozumiem pani prof. chodziło o to, że co prawda raty teraz są wyższe, niż były wcześniej, ale to w sumie żaden problem, bo rośnie też wartość mieszkania. No i wszystko pięknie, ale jeżeli ktoś np. wziął kredyt z oprocentowaniem zmiennym na zerowych stopach procentowych, to rata skoczyła mu tak bardzo (i tak szybko), że wzrost wartości mieszkania w żaden sposób nie był w stanie tego zrekompensować. 

W tym samym wywiadzie pani prof. opowiadała o tym, że w sumie to koniunktura jest dobra, więc powinno się te stopy procentowe podnosić do skutku (o ile mnie pamięć nie myli, to w pewnym momencie padło tam gdzieś jakieś 10 pp), bo nie ma najmniejszego zagrożenia bezrobociem. Myślę, że wątpię. Żeby nie przeciągać tego wątku dodam jedynie tyle, że cieszy mnie niezmiernie, że tego rodzaju jastrzębice nie decydują o wysokości stóp procentowych. Poza tym ciekaw jestem, jak to jest, gdy się traktuje państwo/gospodarkę/etc. jako coś w rodzaju plasteliny, którą można dowolnie ulepić (jak coś nie wyjdzie, to się ulepi od nowa), równocześnie nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że to lepienie może oznaczać ruinę dla pewnej części społeczeństwa (no nie oszukujmy się stopy procentowe na poziomie 10 pp wykończyłyby sporą część kredytobiorców).

Na sam koniec zostawiłem sobie temat, który opisuje sytuację będącą idealnym paliwem dla każdego, kto chce budować narrację dotyczącą świata polityki „oni wszyscy są tacy sami”.Jakiś czas temu głośno się zrobiło o Łukaszu Mejzie, który (eufemizując) miał pewne problemy z oświadczeniami majątkowymi. Teraz zaś głośno się zrobiło o duecie Kinga Gajewska, Arkadiusz Myrcha, który to duet również ma problemy z oświadczeniami. Konkretnie zaś z rejestrem korzyści, do którego posłanka Gajewska nie wpisała najpierw domu, który dostała od ojca, oraz 40 tysi, które dostała od męża (Myrcha). Wszystko zaczęło się zaś od tego, że ktoś zauważył, że pobierają dodatek mieszkaniowy, choć mają dom 30 km od Warszawy. I wiecie, w tym miejscu wypadałoby po prostu przeprosić i odpowiedzieć na pytania zadawane przez dziennikarzy, ale zamiast tego mieliśmy do czynienia z fochem obu tych osób, który to foch sprawił, że o całej sprawie zrobiło się bardzo głośno (zaś w przypadku Kingi Gajewskiej prokuratura będzie sprawdzać, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa).

Przez bite osiem lat patrzyliśmy na władzę, która wszelkimi możliwymi sposobami dawała nam do zrozumienia, że jej przedstawiciele są nadludźmi i prawo ich nie dotyczy. Wystarczyłoby, żeby polityk miał RiGCz, żeby na tle tej władzy wypadał znacznie lepiej. No, ale po co działać z RiGCzem, skoro można strzelać focha i pogarszać swój własny wizerunek.



I tym, znowu nie wiadomo jakim akcentem, zakończę powyższy Przegląd.
 

Źródła:


https://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2024/04/onuco-onuco-cozes-ty-za-pani.html

https://tvn24.pl/premium/janusz-palikot-aresztowany-co-zarzuca-mu-prokuratura-st8124689

https://www.pap.pl/aktualnosci/prokuratura-zlozyla-zazalenie-na-zastosowanie-warunkowego-aresztu-dla-j-palikota

https://jawnylublin.pl/czarcia-lapa-szykuje-sie-do-otwarcia-a-do-drzwi-palikota-pukaja-komornicy/

https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,30407809,jedziemy-pod-krakow-odbijac-beczki-z-alkoholem-od-palikota.html

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,31379443,lempart-i-suchanow-wezwane-do-prokuratury-chodzi-o-pegasusa.html

https://x.com/gfkot/status/1846980463723700629

https://tvn24.pl/polska/pis-laczy-sie-z-suwerenna-polska-jest-deklaracja-st8132538

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,27592171,ryszard-terlecki-o-antyszczepionkowych-poslach-moga-nie-dostac.html

https://dorzeczy.pl/opinie/640849/kaczynski-zapowiada-nowa-konstytucje-gdy-zmieni-sie-wladza.html

https://www.pap.pl/aktualnosci/ustawy-dotyczace-tk-jest-decyzja-prezydenta-dudy

https://www.pap.pl/aktualnosci/szefowa-ke-po-szczycie-dala-zielone-swiatlo-na-zawieszenie-prawa-do-azylu-0

https://subiektywnieofinansach.pl/prof-tyrowicz-nie-ma-na-co-czekac-z-podwyzkami-stop/

https://www.bankier.pl/wiadomosc/RPP-obniza-stopy-procentowe-pazdziernik-2023-8622823.html

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Prof-Tyrowicz-o-obnizce-stop-procentowych-Niewatpliwie-jest-to-blad-8610945.html

https://www.money.pl/banki/stopy-procentowe-na-posiedzeniu-rpp-pojawil-sie-wniosek-o-podwyzke-o-100-pb-6958856382773760a.html

https://forsal.pl/gospodarka/stopy-procentowe/artykuly/9470416,tyrowicz-z-rpp-glowna-stopa-procentowa-powinna-wzrosnac.html

https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/joanna-tyrowicz-z-rpp-w-rozmowie-piaseckiego-o-obnizce-stop-procentowych-st7339303

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz