wtorek, 3 sierpnia 2021

Hejterski Przegląd Cykliczny #80

O tym, jak bardzo Zjednoczona Prawica nie potrafiła ogarnąć pandemii wspominałem w swoich głośnych tekstach wielokrotnie. Jak się tak te ich dokonania obserwowało z boku, to człek był prawie pewien, że szczepienia też spierdolą. Niemniej jednak miałem nadzieję, że będzie inaczej. Wiadomym jest, że obecna władza przejmuje się tylko i wyłącznie tym, co wpływa na jej słupki wyborcze (a przeca widzą, że kilkadziesiąt tysięcy zgonów, do których doprowadziły ich własne działania ni cholery im nie zaszkodziło), tym samym można bezpiecznie założyć, że Zjednoczona Prawica ma zamaszyście wyjebane na to, czy niski poziom wyszczepienia przełoży się na tysiące, czy też na dziesiątki tysięcy ofiar. Ja to wszystko wiem, ale miałem nadzieję, która brała się stąd, że Zjednoczona Prawica postawiła teraz praktycznie wszystko na ten swój Nowy Ład. Wyżej wymieniony ład do funkcjonowania będzie potrzebował dobrze działającej gospodarki. Dobrze działająca gospodarka zaś wymaga jako takiej stabilności, która to stabilność wymaga poradzenia sobie z pandemią. Owszem, do tej pory udało się gospodarkę utrzymać na jako-takim poziomie, ale jeżeli mielibyśmy się bujać na kolejnych falach, to nasza gospodarka może zrobić reenacting „Tragedii Posejdona”, a z rozjebaną gospodarką raczej się im ten „Nowy Ład” nie zepnie finansowo. Ja wiem, że rządząca nami partia nie składa się z najostrzejszych ołówków, ale nawet te matoły muszą być świadome tego, o czym przed momentem napisałem. Mimo tego do szczepień władza podeszła tak, jak do wszystkiego innego: wszystko zrobiono na odpierdol się, a całą resztą (tzn. tłumaczeniem, że to kolejny sukces rządu) zajęła się machina propagandowa. Cebulą na torcie propagandy sukcesu był artykuł, który pojawił się na moim ulubionym portalu „w Polityce”: „NASZ SONDAŻ. Rekordowe oceny Narodowego Programu Szczepień! Szybko przybywa ocen pozytywnych, ubywa negatywnych. SPRAWDŹ”. Widać więc wyraźnie, że władzy nie zależy jakoś specjalnie na tym, żeby szczepienia szły dobrze, bo bardziej przejmują się tym, co suweren sądzi na temat tychże szczepień.


W jednym ze swoich wcześniejszych (rzecz jasna, głośnych) tekstów opisałem jedną z bardziej kretyńskich narracji, zaserwowanych nam przez rządowe media, w myśl której to narracji w kwestii szczepień to „Niemców już nie ma”, bo tam szczepienia idą tak źle, że młodzi Polacy, którzy tam mieszkają, przyjeżdżają się szczepić do Polski. Idiotyzm tej narracji polegał na tym, że te „opóźnienia”, przez które młodzi musieli jechać do Raju Na Ziemi (czytaj: do Polski) celem zaszczepienia się, świadczyły tylko i wyłącznie o tym, że w Niemczech zainteresowanie szczepieniami w tzw. „grupach priorytetowych” jest znacznie większe niż w Polsce. Co jakiś czas wchodzę sobie na stronę, na której wrzucane są zbiorcze dane, dzięki którym można  zobaczyć, jak sobie świat radzi ze szczepieniem (link w źródłach znajdziecie) i im dłużej trwają szczepienia, tym bardziej widać, jak bardzo Zjednoczonej Prawicy nie wyszedł Narodowy Program Szczepień. Ponieważ rządowe mendia porównywały Polskę do Niemiec, zrobimy to samo. Jeżeli chodzi o odsetek całkowicie zaszczepionych (tak więc, dwie dawki, bądź też jedna JJ) to w Niemczech jest to 49,4%, zaś w Polsce 44,7%. W przypadku osób zaszczepionych przynajmniej jedną dawką procenty prezentują się następująco: Niemcy 60,9%, Polska 47,6%. Różnica między „całkowicie zaszczepionymi” a zaszczepionymi „przynajmniej jedną dawką”, to osoby, które czekają na drugą dawkę szczepionki. Z tych danych widać wyraźnie, że narracje o końcu Niemiec były mocno przesadzone.


Z tych danych wynika, że władze powinny podjąć jakieś środki zaradcze (czy tam „wdrożyć strategię naprawczą”). Co zaś robią władze? Cieszę się, że o to zapytaliście. Otóż, nasze władze opowiadają o tym, ze „nic nie mogą zrobić”. Jakiś czas temu pojawił się pomysł, żeby (tak jak we Francji) wprowadzić ograniczenia dla osób niezaszczepionych (nie jesteś zaszczepiony? To nie pójdziesz do knajpy/kina/etc.). Jaka była reakcja rządu? Ano taka: „Z obawy przed społecznym buntem - tak nieoficjalnie przyznają współpracownicy premiera Morawieckiego - rząd nie wprowadzi dostępności niektórych usług tylko dla zaszczepionych.”. Nie wiem, jak wam, ale mnie kojarzy się to z narracjami, którymi tłumaczono to, czemu nie testowano przyjeżdżających z Wielkiej Brytanii (gdy szalał sobie tam w najlepsze wariant brytyjski). Dla przypomnienia, Stanisław Karczewski tłumaczył to tak, że gdyby tych ludzi testowano, to wylałaby się na rząd fala hejtu. W przypadku dyskusji o wprowadzeniu „modelu francuskiego” mamy dokładnie taką samą śpiewkę. Edycja. Już po napisaniu powyższego kawałka okazało się, że rząd debatuje sobie wewnętrznie nad tym „jak sobie poradzić z czwartą falą”: „To decyzja, która byłaby daleko idąca, ale nie mogę w pełni wykluczyć takiego wariantu – powiedział rzecznik rządu Piotr Müller, pytany o możliwość wprowadzenie w Polsce modelu francuskiego, zgodnie z którym dostęp do niektórych miejsc możliwy jest tylko dla osób zaszczepionych.”  


Przyznam szczerze, że ciekaw jestem, skąd ta nagła odmiana i czy faktycznie była to jakaś odmiana, czy też rząd celowo opowiadał „nieoficjalnie” dziennikarzom o tym, że model francuski jest wykluczony, żeby sprawdzić jaka będzie reakcja suwerena. Co będzie dalej? Nie mam pojęcia. Jak już wspomniałem wcześniej, dotychczasowe działania rządu (w ramach walki z pandemią) wskazują na to, że rząd zjebie wszystko, co może zostać zjebane. Poza wszystkim innym, wprowadzenie modelu francuskiego wymagałoby skrócenia smyczy duetowi Siarkowska&Kowalski, który to duet walczy z kolejną ideologią (tym razem jest to „ideologia sanitaryzmu” [w telegraficznym skrócie, chodzi o walkę z regulacjami, które ratują ludziom zdrowie i życie, tak więc na prawicy bez zmian]). Wymagałoby to aktywnej walki z dezinformacją na temat szczepień, która szerzy się pod każdym, kurwa, artykułem (ludziom o mocnych nerwach polecam poczytanie komentarzy pod artykułami na Interii). Co prawda nie mam na to żadnych twardych dowodów, ale tak na mój podkarpacki rozum, te komentarze nie są „przypadkowe”. Przebrnąłem przez sporą ich liczbę  i widać wyraźnie, że są one nakierowane na wychwytywanie nieścisłości w przekazach medialnych. Ponieważ zaś polskie media temat pandemii potraktowały jak każdy innych (czyli: byle się klikało), to takich niespójności jest od cholery i na tych niespójnościach żerują ktosie, koordynujący tę konkretną akcję dezinformacyjną. Wprowadzenie modelu francuskiego wymagałoby od władz wydania Prezydentowi RP polecenia służbowego, w którym by stało, żeby łaskawie nie wypowiadał się w temacie szczepień i żeby zabronił wypowiadania się w tym temacie swoim doradcom. Byłoby to wskazane ze względu na to, że zarówno Prezydent RP, jak i jego doradcy, wygadują straszliwe brednie (jest to, rzecz jasna, najmniejsze zaskoczenie świata). Na ten przykład, Paweł Mucha był łaskaw powiedzieć, że: „Powszechny obowiązek szczepień na #COVID-19 mógłby być niezgodny z Konstytucją”. Nie jestem specem i nie mam pojęcia, jak się ma Konstytucja do szczepień (nie znam się na regulacjach), jednakowoż ten konkretny dupochron („nic nie możemy”) jest dość zabawny ze względu na to, że po wyborach w 2015 w Polsce, zamiast Konstytucji, obowiązywać zaczęło Lex Kaczyński, no ale to dygresja jest.


Żeby wprowadzić model francuski nasi rządzący musieliby zrobić coś, na co się do tej pory nie zdecydowali. Tym czymś jest wprowadzenie odpowiednich regulacji prawnych, które potem utrzymywałyby się w sądzie. Teraz bowiem było tak, że kto chciał, ten przestrzegał obostrzeń, a kto nie chciał (i było go stać na prawników) ten nie przestrzegał, a potem szedł do sądu i wygrywał w nim z Państwem Teoretycznym. Taką anecdatę wam tu zaprezentuję, celem zobrazowania całej sprawy. Siłownia, na którą sobie chodzę, w trakcie lockdownu była zamknięta. Po tym, jak się lockdown skończył, okazało się, że część (acz niewielka bardzo) stałych bywalców przeniosła się do innej. Powodem było to, że właściciel tej innej miał wyjebane na lockdown. Co prawda dostał jakieś tam kary, ale potem poszedł do sądu i już ich nie miał. Szczerze wątpię w to, żeby był to odosobniony przypadek. Jeżeli Zjednoczona Prawica zdecyduje się na wprowadzenie modelu francuskiego i nie pójdą za tym odpowiednie regulacje prawne, to wprowadzanie tegoż modelu będzie cokolwiek bezsensowne. Już po napisaniu powyższego kawałka tekstu objawił się w mediach Tusk, który wyjaśniał, że powinno się ludziom tłumaczyć, dlaczego szczepienia są ważne (z czym się zgadzam), ale nie powinno się ich do niczego zmuszać (z czym się, kurwa, nie zgodzę). Jeżeli bowiem do tej pory ktoś nie jest przekonany, to znaczy, że nie zrobiła na nim wrażenia covidowa hekatomba, a z tego z kolei wynika, że raczej się takiej osoby do niczego nie przekona, bo ciężko byłoby znaleźć „mocniejsze” argumenty. Gdyby to przekonywanie wjechało w momencie, w którym było już wiadomo, że szczepionka zostanie ogarnięta (nieśmiało przypominam, że opinie na temat tego, czy w ogóle doczekamy się opracowania szczepionki, były podzielone) mogłoby odnieść skutek. Problem polega na tym, że zupełnie to olano, a internety (i nie tylko) zostały zdominowane przez akcje dezinformacyjne. Ujmując rzecz innymi słowy, na przekonywanie jest za późno, teraz powinno się chronić społeczeństwo.


W ramach rozważań okołoszczepionkowych chciałbym kilka słów na temat Janusza Kowalskiego popełnić. Tak sobie dumam, że oni w tej Solidarnej Polsce mają jedną sztancę, spod której wychodzą ich politycy i polityczki. Praktycznie każdy/każda z nich charakteryzuje się tym, że nie posiada własnych poglądów. Oni się składają wyłącznie z marketingu politycznego. Na nasze wspólne nieszczęście Solidarna Polska stara się (od początku swojego istnienia) pokazać, że jest bardziej hardkorowa od PiSu (a teraz walczy o elektorat z Konfederacją). Weźmy na ten przykład, takiego Janusza Kowalskiego. Gdy do Polski wjechały pierwsze szczepionki, pan Janusz zapowiedział, że on się nie zaszczepi, bo „takie są jego poglądy”. Minęło kilka miesięcy i okazało się, że pan Janusz się jednak zaszczepił.  Tłumaczył to, a jakże, tym, że ma takie, a nie inne poglądy. Czy w jakikolwiek sposób odniósł się do swoich wcześniejszych zapewnień? Owszem: „W rozmowie z Interią Kowalski przekonywał, że „bardzo skuteczna była reklama Cezarego Pazury”. - Skoro Kiler się nie boi to i Kowalski się nie boi – mówił”.


Tak więc, widzicie, Janusz Kowalski się wahał, ale przekonał go spot z Cezarym Pazurą (mam za swoje,bo hejtowałem te spoty). Tylko, że to bzdura. Z politykami i polityczkami Solidarnej Polski (nie tylko z nimi, ale akurat nad nimi się pastwimy) jest ten problem, że większość z nich sprawia wrażenie (eufemizując) nie do końca rozgarniętych. Bardzo, ale to bardzo kuszące jest przestawienie sobie samemu w głowie przełącznika i myślenie o Januszu Kowalskim w takich kategoriach. Bo może i faktycznie w ogóle się nie interesował szczepieniami i ten spot go przekonał? Niestety, prawda jest taka, że tym osobom, zgromadzonym pod szyldem Solidarnej Polski, właśnie o to chodzi. Oni celowo udają kretynów. Nie chciałbym być źle zrozumiany. To nie jest tak, że ja ich uważam za jakichś geniuszy. Nic z tych rzeczy. Uważam jednakowoż, że mimo tego, że nie są najbystrzejsi, to są na tyle bystrzy, żeby wiedzieć, że opłaca się im udawać kretynów. Opłaca się im to dlatego, że kretynów żaden z konkurentów politycznych (zarówno we własnej partii, jak i w innych) nie będzie traktował poważnie i nie będzie się ich obawiał. Tak też było z PiSem, który w 2019 po wyborach obudził się w sytuacji, w której Solidarna Polska poprawiła swój stan posiadania w Sejmie. Solidarna Polska postawiła na budowanie rozpoznawalności i okazało się to kluczowe. Czemu? Ano temu, że żelazny elektorat Zjednoczonej Prawicy nie zwykł kwestionować wyborów personalnych Kaczyńskiego. Jeżeli Kaczyński uznał, że na listach wyborczych pojawiają się takie, a nie inne nazwiska, to znaczy, że wszyscy ci ludzie są zajebiści. Owszem, istotną rolę w wyborach odgrywa czasami regionalizacja (głosujemy se na posła X, bo on z naszego miasta/etc.), ale w tym przypadku też o rozpoznawalność chodzi, bo na „swoich” głosujemy dlatego, że ich „znamy”. Biorąc to wszystko pod rozwagę, jeżeli startuje się z takiej listy, to rozpoznawalność jest wszystkim. A w jaki sposób można najszybciej i najskuteczniej zbudować w Polsce rozpoznawalność, jak nie wygadując idiotyzmy (które media zaraz rozrzucą wszędzie, by klikało się lepiej)? Janusz Kowalski może i nie jest najbystrzejszy, ale nawet on zdaje sobie sprawę z tego, że szczepionki ratują życie. Gdyby sobie z tego sprawy nie zdawał, to by się nie zaszczepił. Czemu więc nadal walczy z „sanitaryzmem”? Bo buduje sobie w ten sposób rozpoznawalność. Czy ma świadomość tego, że jego działania mogą sprawić, że jakaś liczba ludzi umrze (bo uwierzą w wygadywane przez niego brednie)? Owszem. Czy ma to w dupie? Oczywiście.


Ta zmienność „poglądów” w przypadku członka Solidarnej Polski nie powinna nikogo dziwić. Wystarczy bowiem przypomnieć sobie to, jaką opinie na temat szczepień miał Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny. Otóż, w 2015 bardzo mocno wspierał Justynę Sochę z pewnego stowarzyszenia, którego nazwy nie będę wymieniał, bo szkoda mi na to literek. Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny narzekał wtedy  na „przymus szczepień” i twierdził, że powszechny obowiązek szczepień to „absolutne nadużycie”. Trzy lata później Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny był kandydatem na prezydenta Warszawy i jako taki, miał już zupełnie inne poglądy w kwestii szczepień. Czemu? Ano temu, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wcześniej stanął po stronie ciężkiego foliarstwa i że jeżeli nadal będzie utożsamiany z tymże foliarstwem, to nie będzie miał szans w wyborach w stolicy. Tak więc dokonała się w nim duchowa (czytaj: marketingowa) przemiana i nagle okazało się, że został gorącym orędownikiem szczepień. Teraz warto sobie zadać pytanie: czy gdyby było mu to do czegoś potrzebne, to czy zmieniłby „poglądy” po raz kolejny? Jestem o tym, kurwa, przekonany.


Kończąc ten kawałek Przeglądu (który rozrósł się mi bardzo) wróćmy do rozważań w kwestii tego, czy „będzie Paryż w Warszawie”. Gdybym miał teraz coś sobie tutaj na użytek mojego pisania wyprognozować, to prognozowałbym, że go nie będzie, a jeżeli nawet ogłoszone zostanie wprowadzenie modelu francuskiego, to wprowadzony zostanie tak samo, jak wszystkie wcześniejsze obostrzenia (tak więc, jeżeli ktoś nie będzie chciał ich przestrzegać i będzie miał pieniądze na prawników, to będzie mógł je mieć w dupie). I ja naprawdę chciałbym się pomylić, ale po prostu ilość wysiłku, który Zjednoczona Prawica musiałaby włożyć w to, żeby ogarnąć ten model francuski jest tak duża, że raczej nie będzie im się chciało. Gdyby chociaż od tego wysiłku miały im urosnąć słupki wyborcze, to może bym miał nieco insze zdanie w tej materii. Jednakowoż w sytuacji, w której musieliby walczyć z częścią swojego własnego elektoratu, raczej nie będzie im się chciało. Co prawda, mogliby w ten sposób ocalić sporo ludzi, ale to nigdy nie był dla nich priorytet.


Wydaje mi się, że z tematyką szczepień idealnie można połączyć kolejny kawałek Przeglądu, w którym (po raz kolejny) pochylę się nad wybitną jednostką, którą jest obecny Rzecznik Praw Prawicy (niegdyś: Rzecznik Praw Dziecka). Zjawiskowe jest to, jak bardzo ten człowiek nie nadaje się na swoje stanowisko. Zjawiskowe, nawet jeżeli weźmiemy pod rozwagę politykę kadrową Zjednoczonej Prawicy. Jakiś czas temu wyżej wymieniony rzecznik zabrał głos w sprawie szczepienia dzieci i był to głos spektakularny, albowiem stwierdził on, że szczepienia dzieci to eksperyment. I w tym miejscu pozwolę sobie na podwójną dygresję. Po pierwsze, za każdym razem, gdy mam zacytować jakąś kretyńską wypowiedź, zastanawiam się nad tym, czy w ogóle ją cytować. Problem polega bowiem na tym, że ludziom, którzy wrzucają te wypowiedzi do debaty publicznej zależy na tym, żeby dotarły one do jak najszerszej liczby odbiorców. Ponieważ jestem tego świadomy, czasem wolę pobawić się w parafrazowanie. Po drugie, warto wspomnieć o tym, że rzecznik, nad którym się pastwimy, kilka miesięcy wcześniej miał inne zdanie na temat szczepień: „Zaufajmy specjalistom, bo pandemia zagraża życiu nas wszystkich, i to na całym świecie”. Wydaje mi się, że w tym przypadku nie mamy do czynienia ze „zmianą poglądów” w ujęciu Solidarnej Polski, ale z realną zmianą poglądów. Ta konkretna zmiana poglądów pokazuje, jak bardzo skuteczna jest dezinformacyjna kampania antyszczepionkowa. W najmniejszym stopniu nie dziwi mnie to, że fundamentalista religijny dał się przekonać tejże kampanii. Tak się bowiem składa, że polski Kościół od dawna podważał zaufanie do medycyny. Co prawda nie chodziło o medycynę jako taka, ale o tę „złą”, która sprawiła, że możliwe jest zapłodnienie in vitro.


Metodę tę Kościół krytykował najpierw w sposób, że tak to ujmę „religijny”, ale ponieważ było to przekonywanie przekonanych, sięgnięto potem po argumenty, które co prawda nie mają nic wspólnego z medycyną, ale „wyglądają” na medyczne. W 2013 głośno zrobiło się o pewnym duchownym (Franciszek Longchamps de Bérier), który w wywiadzie dla jednej z prawicowych gadzinówek stwierdził, że jeżeli chodzi o dzieciaki z in vitro, to część lekarzy jest w stanie od razu rozpoznać, że taki dzieciak jest „z in vitro”, bo niektóre z tych dzieci mają „bruzdy dotykowe”. Ponieważ jego wypowiedź wywołała spore oburzenie (teraz pewnie dostałby medal od Ziobry), potem tłumaczył, że ktoś w wywiadzie coś pozmieniał, ale nadal opowiadał o tym, że w sumie to jeżeli chodzi o in vitro, to trzeba być świadomym zagrożeń „medycznych” etc. Tego rodzaju narracja w „prawym” internecie (szczególnie w jego fundamentalistycznych odmętach) to standard. Moja ulubiona to ta, w której tłumaczy się czytelnikowi, że to in vitro to teraz może i niegroźne, ale prawdziwe, negatywne efekty może być widać dopiero za trzy pokolenia. Jest to moja ulubiona narracja, ponieważ  jest bardzo bezpieczna dla wygłaszających ją osób ze względu na to, że jak już się pojawi to trzecie pokolenie i będzie widać wyraźnie, że to były bzdury, to o autorach tych wypowiedzi nikt nie będzie pamiętał (kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że podobna argumentacja [w trzecim pokoleniu będzie widać efekty!] pojawiła się kiedyś w kręgach krytycznych względem GMO). Tych quasimedycznych argumentów było sporo i one sobie wszystkie siedzą w głowach naszych rodzimych fundamentalistów. I w tym momencie, wchodzi antyszczepionkowa kampania dezinformacyjna, cała na biało i pompuje fundamentalistom do łbów praktycznie te same argumenty (zmienianie DNA/etc.), ale odnoszące się do szczepień. W kontekście powyższego, nikogo nie powinno dziwić to, że Mikołaj Pawlak (który przez wiele lat był poddawany religijnej indoktrynacji) zmienił zdanie w kwestii szczepień.


Wypowiedź Pawlaka była do tego stopnia idiotyczna, że odciął się od niej Premier Tysiąclecia, który stwierdził, że rzecznik nie przemawia w imieniu rządu i że to jest tego rzecznika prywatna opinia i że w ich obozie są ludzie o „radykalnych poglądach w temacie szczepień”. No i wszystko pięknie, ale Premier Tysiąclecia zdaje się zapominać o tym, że to właśnie Zjednoczona Prawica tego konkretnego, uśpionego foliarza, posadziła na tym konkretnym stołku. To jest swoją drogą typowe dla tej władzy. Władza ta z jednej strony opowiada o tym, że kończy z „imposybilizmem”, ale z drugiej, ilekroć trzeba się wytłumaczyć z jakiegoś fuckupu, okazuje się, że ten fuckup to nie z winy partii rządzącej, że partia rządząca nic nie może zrobić, że wszystkiemu winna opozycja i że gdyby to ta opozycja rządziła, to byłoby znacznie gorzej. Zwalanie odpowiedzialności na opozycję za swoje własne fuckupy jest czasem bardzo, ale to bardzo spektakularne. Nie inaczej było w przypadku „Pancernego Mariana”. Najpierw go sobie Zjednoczona Prawica zrobiła szefem NIKu, potem (jak się głośno zrobiło o tym, że Banaś jest „Pancerny”) go broniła, a Genialny Strateg opowiadał o tym, że „ma wrogów i ci wrogowie mogą posunąć się do daleko idącej operacji”. Nieco później, jak się okazało, że postać Banasia jest jednakowoż, eufemizując, problematyczna, partia rządząca sobie wymyśliła, że zmieni Konstytucję, żeby wyjebać „Pancernego” ze stołka. Był to kolejny (z pierdyliona) przykładów na to, jakie obecna władza ma podejście do prawodawstwa (chodzi, rzecz jasna, o pisanie sobie prawa tak, żeby było dostosowane do obecnych potrzeb władzy), ale o tym konkretnym mechanizmie będzie w dalszej części. Ponieważ opozycja nie chciała się bawić w zmienianie Konstytucji, okazało się, że (a jakże) cała ta sprawa to „wina opozycji”. Jeżeli nie chcecie wierzyć mi na słowo, to uwierzycie Jackowi Sasinowi (aka The Seventy Million Zloty Man):  „Niestety wszystko wskazuje na to, że potrzebna byłaby zmiana konstytucji w celu odwołania Mariana Banasia, ponieważ te konstytucyjne gwarancje dla nieusuwalności prezesa NIK są bardzo mocne. Ustawą nie da się tego zmienić. Nie ma zgody opozycji, w związku z tym postawię tezę: Dzisiaj to opozycja niestety bierze odpowiedzialność za to, że pan prezes w dalszym ciągu będzie pełnił tę funkcję".


No dobrze, ale my tu nie o Banasiu, a o Rzeczniku Praw Prawicy. Jego wypowiedzi i ostatnie dokonania (o najbardziej spektakularnej deklaracji za moment będzie) na pierwszy rzut oka wyglądają tak, jak gdyby był to kolejny nie do końca przemyślany wybór, będący efektem połączenia chujowej polityki kadrowej z bardzo krótką ławką. Tyle, że to nie do końca prawda. Bo, co prawda, z jednej strony się Premier Tysiąclecia odcinał od rzecznika, ale z drugiej strony, rzecznik realizuje program partii. Weźmy, na ten przykład, jedną z jego ostatnich deklaracji: „Wystąpiłem do ministra Czarnka o rozszerzenie szkolnych programów nauczania o męczeństwo polskich dzieci w okresie II wojny światowej i latach powojennych. Muzeum Dzieci Polskich, którego budowę zainicjowałem, będzie centrum edukacyjnym dla uczniów.”. I znowuż, wydawać by się mogło, że to jest jakaś aberracja, która się w głowie rzecznika zalęgła i że się pewnie okaże, że to jest jego „prywatna opinia”, prawda? Jak to powiedział bohater jednego z filmów (który powinien być obowiązkowy dla każdego konesera chujni [„Smoleńsk”]): „to nie jest proste, a nawet wręcz przeciwnie”. Mam tutaj pytanie do tych z was, którzy w ramach lektur szkolnych przeczytali „Kamienie na Szaniec”. Jak czuliście się w trakcie lektury? Bo ja doskonale pamiętam, że byłem autentycznie zły. No bo z jednej strony barykady były dzieciaki, a z drugiej nazistowski aparat opresyjny. Śmiem twierdzić, że osoby, które umieściły tę pozycję na liście lektur, musiały wiedzieć, jakie ta lektura będzie wywoływać stany emocjonalne. Z tym muzeum i nauczaniem o męczeństwie dzieci chodzi dokładnie o to samo (tyle że „na sterydach”). Obecna władza nie pała miłością do naszego zachodniego sąsiada. Gdy obecne władze chcą pokazać, że ktoś jest zły, to dodają mu do nazwy słowo „niemiecki/niemiecka/etc.” (np. „niemieckie media”). Problem władz polega na tym, że jest to tylko częściowo skuteczne. O ile starsze pokolenia są mało odporne na taką retorykę, to młodsze mają tę retorykę w dupie i się z niej nabijają. Ponieważ nie rokuje to dobrze na przyszłość, rząd postanowił jakoś temu przeciwdziałać. W telegraficznym skrócie, chodzi o to, żeby doprowadzić do tego, żeby młodzież na hasło „to niemieckie media”, „ten polityk służy niemieckim interesom”, etc., reagowała tak, jak antyszczepionkowcy na punkty szczepień. Te działania to kolejny dowód na to, że partia rządząca nie chce się rozstawać z władzą w dającej się przewidzieć przyszłości.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!


https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty


Skoro jesteśmy przy chujowej polityce kadrowej Zjednoczonej Prawicy, pozwolę sobie pochylić się nad typem, którym Zjednoczona Prawica chciała zastąpić Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że Saryusz-Wolski nie miał najmniejszych szans, ale zdaje sobie również sprawę z tego, że Zjednoczona Prawica miała na ten temat insze zdanie (i jakaś część jej polityków uwierzyła w to, że uda się go na ten stołek wsadzić). Czemu w ogóle o tym przypominam? Ano temu, że wszyscy się, kurwa, powinniśmy cieszyć z tego, że sprytny plan Zjednoczonej Prawicy się nie powiódł. Jakiś czas temu JSW udzielił wywiadu mojemu ulubionemu portalowi, który to portal bardzo lubię za to, że ma swoich czytelników za idiotów i stara się cały tekst streścić w tytule. Nie inaczej było w przypadku wywiadu: „Ukraina musi się przygotowywać do najgorszego możliwego scenariusza, czyli do wojny. My też. Jesteśmy w imadle”. Tak swoją droga, pewnie łatwo jest tego rodzaju idiotyzmy o przygotowywaniu się do wojny wygadywać, jak się ma 72 lata (bo człowiekowi w tym wieku mobilizacja nie grozi), no ale to dygresja tylko. Jak to przed momentem wspomniałem, powinniśmy się cieszyć z tego, że ten człowiek nie został szefem RE, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z jeszcze bardziej spektakularnymi wypowiedziami, z tą różnicą, że nie wypowiadałby ich szeregowy europoseł, a szef Rady Europejskiej.


Jakiś czas temu popełniłem byłem notkę na temat Wielkiego Zhakowanego (aka Michał Dworczyk) i teraz przyszła pora na mały follow up. Mniej więcej w połowie lipca polski rząd uznał, że zbyt mało się dzieje i zrobił jeden prosty trick, dzięki któremu można mieć pewność odnośnie tego, że treść maili, które się były pojawiały (i nadal się pojawiają) w internecie jest legitna. Otóż, rząd wpadł na genialny pomysł „skasowania internetu” i doprowadził do zablokowania kanałów na Telegramie, na którym to kanale pojawiały się owe maile: „Jak informuje Wirtualna Polska, urzędnicy kilku departamentów Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zasypywali Telegrama i inne instytucje mailami, by usunąć kanały.”. Zjawiskowe jest, kurwa, to, że partia, która swego czasu trzęsła internetami, teraz nie ogarnia ich tak bardzo, że ktoś tam, kurwa, wpadł na pomysł „jak to skasujemy z internetu, to już tego nie będzie”. Nie trzeba chyba wspominać, jaki był efekt końcowy tych starań i dlaczego tym efektem końcowym było to, że maile nadal pojawiają się w różnych miejscach? Przy okazji afery mailowej nie mogło zabraknąć ukochanej przez Zjednoczoną Prawicę „wielonarracji”. Tym razem zdecydował się na nią Zbigniew Ziobro: „Zapytany, czy Michał Dworczyk powinien podać się do dymisji, o co apeluje opozycja, odpowiedział: Jeśli śledztwo wykazałoby, że mamy do czynienia z profesjonalnymi działaniami służb rosyjskich GRU, które prowadzą na szeroką skalę zakrojone działania to może się okazać, że również ofiarami tego rodzaju działań padli politycy opozycji. Czy oni też będą się sami podawać do dymisji?”. Szanuję tę wypowiedź jak pojebany (padła ona w drugiej połowie czerwca, tak więc w momencie, w którym afera się rozkręcała [nie mam pojęcia dlaczego nie wspomniałem o tym w swoim Głośnym Tekście]), wynika z niej bowiem tyle, że może i opozycja nie jest wszystkiemu winna (aczkolwiek w wywiadzie padło stwierdzenie, że poprzednie rządy też się kontaktowały w ten sam sposób), ale może być tak, że opozycję tez zhakowano, więc niech opozycja se da spokój, bo się będzie musiała podać do dymisji. I tylko jedno mi się teraz po łbie kołacze (uwaga przygotować płyny, bo to będzie straszny suchar): czy jeżeli opozycja poda się do dymisji i przestanie być opozycją, to zacznie rządzić?


Wypowiedzi Ziobry nie da się traktować na serio, bo choćby skały srały nie można w tym konkretnym przypadku budować takiego bieda symetryzmu. Nawet jeżeli ktoś z opozycji został zhakowany (czego wykluczyć się nie da, bo jebałpiesizm nie zważa na podziały partyjne), to nie można by było tego porównać do sytuacji, w której zhakowany został (uwaga, będzie CAPS) SZEF KANCELARII PREZESA RADY MINISTRÓW. Biedasymetryzm Ziobry miałby sens, gdyby zhakowany został jakiś szeregowy poseł (niestety, żarty z „szeregowego posła” się zdezaktualizowały, bo ów poszedł w wicepremierostwo), który nie miał dostępu do żadnych istotnych informacji. Dworczyk, w przeciwieństwie do takowego „szeregowego posła”, miał i ma dostęp do bardzo wielu informacji, do których opozycja dostępu nie ma. Przykładem niech będzie to, co działo się w momencie, w którym posłanki lewicy chciały dokonać kontroli poselskiej Narodowego Programu Szczepień: „Dwie posłanki Lewicy nie zostały w piątek wpuszczone do pomieszczeń Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie chciały przeprowadzić kontrolę poselską dotyczącą zamieszania z rejestracją na szczepienia. Szef KPRM Michał Dworczyk nie zgodził się na ich wejście, natomiast zaproponował przyszłotygodniowe terminy. "To jak proszenie przez kierowcę policji o odłożenie na kilka dni kontroli trzeźwości - bo dzisiaj to kierowca wolałby nie" - skomentowała posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk”. Kilka dni później okazało się, że komentarz (o kierowcy) Agnieszki Dziemianowicz-Bąk stał się ciałem, albowiem kiedy Dworczyk już łaskawie zezwolił na kontrolę, okazało się, że nie ma żadnej dokumentacji, którą można by było skontrolować (ciekawym, czy nie prowadzono jej od początku, czy też w dniu, w którym nie wpuszczono posłanek z kontrolą, złożono ekspresowe zamówienie na wysokowydajne niszczarki do papieru). Gdybyśmy się chcieli trzymać metafory autorstwa ADB, to wyszło by nam tyle, że w momencie kontroli okazało się, że co prawda auto, którym poruszał się kierowca, nie było kradzione, ale nie ma żadnej dokumentacji (dowodu rejestracyjnego, OC, etc.), nie wiadomo kto jest jego właścicielem i tak właściwie to nie wiadomo kto tym autem kierował, bo wszyscy tłumaczą, że oni siedzieli na tylnej kanapie, a poza tym, żaden z nich nie ma prawa jazdy, więc jak w ogóle można ich podejrzewać o to, że kierowali autem. Tak sobie myślę, że jeżeli dokumentacja była prowadzona (i przypadkowo wpadła w niszczarkę), to zapewne w którymś momencie jakieś kawałki tej dokumentacji mogą się pojawić w internecie.


Nieco wcześniej w ramach niniejszej ściany tekstu wspomniałem o tym, że poruszę temat dostosowywania prawodawstwa do bieżących potrzeb. Z tym pisaniem prawa na kolanie to jest tak, że to nie był wynalazek Zjednoczonej Prawicy (ktoś jeszcze pamięta, skąd się wziął pomysł chemicznej kastracji pedofilów?), ale tak jak ze wszystkimi dysfunkcjami władzy, w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy ów proceder osiągnął niemierzalne poziomy. Ktoś podał do sądu drukarza, który nie chciał wydrukować ulotek elgiebetom? Złożymy wniosek do Trybunału Przyłębskiego, żeby ujebał przepis. TSUE wydaje wyroki, które nie podobają władzy? Składamy kolejny wniosek do TP i okazuje się, że: „Przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązuje państwa członkowie do stosowania środków tymczasowych ws. sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją”. Władzy nie podoba się Europejska Karta Praw Człowieka? No nie zgadniecie jakie rozwiązanie tego problemu znalazła Zjednoczona Prawica. Przyznam szczerze, że jak zobaczyłem ten ostatni idiotyzm po raz pierwszy, to przez moment miałem problemy z uwierzeniem, że artykuł został napisany na serio. W uzasadnieniu wniosku złożonego do Trybunału Przyłębskiego jest typowa (dla Ziobry) sieczka, z której wynika, że generalnie to on nie ma nic przeciwko tej konwencji, ale wszyscy inni źle ją interpretują, tak więc on musiał coś z tym faktem zrobić (bo go do tego zmusiły czynniki zewnętrzne). Ciekaw jestem, czy Ziobro sam wierzy w brednie, które wygaduje (i na serio wydaje mu się, że razem z ziomeczkami z partii [Sebastianem Kaletą, Doktorem Chłopakiem z Biedniejszej Rodziny/etc.]) ogarniają prawo lepiej od wszystkich europejskich trybunałów/etc., czy też wie, że to brednie i mówi to wszystko po to, żeby mieć jakąś narracyjną podkładkę pod swoje działania. Jeżeli Ziobro w to nie wierzy, to chylę czoła przed jego umiejętnościami aktorskimi, bo opowiadanie takich bredni przy jednoczesnym zachowaniu poważnego wyrazu twarzy, godne jest Oskara.


Wykorzystywanie Trybunału Przyłębskiego w charakterze brechy, którą załatwia się „doraźne” problemy, związane z prawodawstwem, to jedno. Czym jest natomiast pisanie ustaw, mających na celu przyjebanie w podmioty, których się nie lubi? Idealnym przykładem będzie tzw. Lex-TVN. Nie będę się tutaj pastwił nad szczegółami tej ustawy i napiszę jedynie tyle, że chodzi w niej o zemstę na znienawidzonej przez Zjednoczoną Prawicę stacji telewizyjnej. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć, o tym, że w mediach pojawiły się przecieki odnośnie tego, „co się stanie, jeżeli Lex-TVN padnie w Sejmie”. Zapewne bardzo was zdziwi to, że tym planem awaryjnym (uważajcie, bo to was zszokuje) ma być użycie brechy (TP miałby zbadać konstytucyjność obecnych przepisów i jakby mu wyszło, że są niezgodne z Konstytucją [a prawie na 100% wyjdzie, jeżeli sobie tego Genialny Strateg zażyczy] przeforsowanie ustawy, która będzie „zgodna z Konstytucją”). Nie mam pojęcia jak to wszystko się potoczy, bo tutaj w grę wchodzą jeszcze Amerykanie, a oni już dawali po łapach Zjednoczonej Prawicy, gdy ta szarpała TVN. Teraz sprawa jest o tyle grubsza, że nie chodzi o jakieś tam śmieszne kary, ale o to, że jeżeli ustawa wejdzie w życie, to amerykańska firma będzie musiała zbyć „nadmiar” akcji (czyli 51% tychże). Pytanie, które teraz należy sobie zadać brzmi następująco: czy administracja Bidena wkurwi się na tyle, żeby zareagować na ten pomysł w sposób, który nie mógłby być zignorowany przez Zjednoczoną Prawicę (się wam przyznaję w tym miejscu, że nie mam pomysłu na to, jak mogłaby wyglądać taka reakcja, bo Jarosław&co odkleili się już bardzo od realiów [vide badanie konstytucyjności Europejskiej Karty Praw Człowieka]). Od pewnego momentu polityka zagraniczna w wykonaniu Zjednoczonej Prawicy wygląda tak, że ZP non stop coś odpierdala (łamiąc różne ustalenia i umowy) licząc na to, że wszystkie inne kraje będą przestrzegać umów i ustaleń. Do tej pory to się sprawdzało, bo inne państwa odzwyczaiły się od tego rodzaju polityki. I tu należy sobie zadać kolejne pytanie: jak długo to jeszcze potrwa?


Jeżeli zaś chodzi o samo Lex-TVN, to tego rodzaju ustawa pokazuje jasno, że Zjednoczona Prawica nie zamierza się zbyt szybko rozstawać z władzą. Prawda jest bowiem taka, że flekowanie nielubianego medium przy pomocy prawa, otwiera furtkę dla następców Zjednoczonej Prawicy. Cóż będzie stało na przeszkodzie kolejnej władzy, żeby wprowadzić sobie ustawę, w której będzie stało, że jeżeli jakieś medium będzie powielało rosyjskie dezinfo (sprawdzenie tego jest banalnie proste), to takowe medium będzie miało problemy (przez „problemy” rozumiem uniemożliwienie dalszej działalności przy pomocy odpowiednich przepisów prawnych). Może i politycy Zjednoczonej Prawicy nie są najbystrzejsi, ale nawet oni sobie muszą zdawać sprawę z tego, że „Wersal się skończył” na ich własne życzenie. Wyobraźmy sobie, że takie przepisy wchodzą w życie – „zawartości” prawych mediów są analizowane przez odpowiednie algorytmy i nagle okazuje się, że formacja Jarosława Kaczyńskiego nie ma już żadnych mediów, bo (co za szok) okazało się, że wszystkie są umoczone. Prawica jest na tyle bezczelna, że pewnie pobiegłaby po pomoc do instytucji, którymi teraz gardzi, ale, okazałoby się, że no cóż, niby niefajnie, ale z drugiej strony rosyjska dezinformacja to duży problem, tak więc w sumie to nie było innego wyjścia chyba. Nie chciałbym być źle zrozumiany, to nie tak, że ja sobie tutaj snuję jakieś wizję „dojebania PiSowi”, bo marzy mi się cenzura (rzecz jasna, lewacka), po prostu zdaję sobie sprawę z tego, że po tym, co teraz odpierdala Zjednoczona Prawica, następcy dostaną niemalże carte blanche. I znowuż, jeżeli ja sobie z tego zdaję sprawę, to członkowie tej partii (nawet ci pokroju Marka Suskiego) również. A z tego z kolei wynika, że partia Jarosława Kaczyńskiego będzie robić wszystko, żeby nie doszło do utraty władzy. O tym, jak bardzo nieobliczalna potrafi być Zjednoczona Prawica niech zaświadczy to, co się działo w trakcie protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Histeryczna odezwa Kaczyńskiego i późniejsze szczucie policji na protestujących dobitnie pokazują, co może się stać w momencie, w którym reakcja suwerena nie podoba się władzy.


Miałem już zakończyć ten temat, ale w trakcie pisania zdałem sobie sprawę z tego, że opozycja (no przeca notka by się nie liczyła bez mojego przypierdalania się do tejże) absolutnie wręcz nie radzi sobie z budowaniem własnych narracji odnoszących się do tego, w jaki sposób wykorzystywany jest teraz Trybunał Przyłębski. Przecież TP może zostać użyty do zakwestionowania dowolnego przepisu. Co jakiś czas pojawia się w różnych miejscach (programach, artykułach) fraza „domykanie systemu”. Przeważnie chodzi w tym „domykaniu” o to, że jak ten system się już domknie, to wtedy utrata władzy przez Zjednoczoną Prawicę będzie mało prawdopodobna, a sama partia będzie kontrolowała wszystko, co będzie chciała kontrolować. „Domknięty system”, oznacza sądy, które będą wydawać wyroki zgodne z linią partyjną. Temu przecież mają służyć te wszystkie „reformy” sądownictwa. A kto powiedział, że Zjednoczona Prawica poprzestanie na ustawianiu sądów? Kto zagwarantuje, że zaraz potem nie wezmą się za adwokatów? No bo, co prawda, każdy ma prawo do obrony, ale przecież może się okazać, że nie każdy i nie zawsze. Ktoś pamięta, jak Zjednoczona Prawica uruchomiła nagonkę na ówczesnego RPO, Adama Bodnara, tylko za to, że zajmował się tym, czym powinien się zajmować i zadał pytanie o to, czy typ, który był podejrzany o brutalne zabójstwo, był należycie potraktowany w trakcie zatrzymania. Osobą, która lansowała się wtedy najbardziej na flekowaniu RPO był, nie kto inny, a Doktor Chłopak z Biedniejszej Rodziny (nie będę linkował tego, co wtedy wypisywał, albowiem szanujmy się). Wiem, że trochę już tej frazy nadużywam, ale: należy sobie zadać pytanie o to, czy politycy Zjednoczonej Prawicy zdają sobie sprawę z tego, czym powinien się zajmować RPO? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista, bo aż tak durni, żeby nie zdawać sobie z tego sprawy, nie są nawet oni. Mimo tego, szczuli na Bodnara. Jeżeli damy sobie wmówić to, że prawa obywatelskie można „zawiesić” w skrajnych przypadkach, to potem jest to już tylko kwestią przesuwania kredensu i powiększania definicji tego „skrajnego przypadku”.  


Tak, wiem, to co opisałem powyżej to była skrajna sytuacja, a poza tym, nikt typowi nie odebrał potem prawa do obrony. Tyle, że tego rodzaju zachowania widać było nie tylko w sytuacjach skrajnych. Doskonałym przykładem niech będzie sytuacja sprzed paru lat: „21-letni kierowca, któremu postawiono zarzut spowodowania wypadku z udziałem premier Beaty Szydło jest dzisiaj przesłuchiwany przez prokuraturę. Jego obrońcę krytykuje szef MSWiA Mariusz Błaszczak. - Włącza się w akcję mającą podważyć ustalenia o wypadku - powiedział polityk PiS w Polskim Radiu. - Nie wdaję się w żadną grę. Wykonuję swoją pracę. A pan minister powinien przestać oceniać tego młodego człowieka. Od tego jest sąd - mówi Wirtualnej Polsce mec. Władysław Pociej.”. Pamiętam doskonale to, że tę wypowiedź weryfikowałem sobie kilka razy, bo nie chciało mi się wierzyć w to, że ktoś mógł powiedzieć coś tak durnego, jak to, czym przyjebał Błaszczak (kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że pastwiłem się nad tą sprawą w którymś z Głośnych Tekstów). Bo czego się niby Błaszczak spodziewał? Tego, że obrońca przyłączy się do prokuratury? Tego rodzaju oczekiwania powinny dziwić, albowiem przecież Zjednoczona Prawica deklaruje, że jest „antykomunistyczna”, a przyłączanie się obrońcy do oskarżenia praktykowane było na Wschodzie w czasach słusznie minionych. A potem mnie olśniło. To nie było głupota. Po prostu Błaszczak dał upust swojej frustracji wywołanej tym, że jakiś prawnik im psuje układankę. Ta wypowiedź nie zyskała rozgłosu, który powinna zyskać, a przecież byłaby idealnym komentarzem do „reform wymiaru sprawiedliwości”, bo nietrudno byłoby uwierzyć w to, że na końcu takowych reform mogłoby się okazać, że obrońcy nie włączaliby się w akcje, mające na celu podważanie ustaleń śledczych. Nieśmiało przypominam, że utrudnianie obrońcom dostępu do zatrzymanych należało do stałego repertuaru bagieciarni w trakcie protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego i jestem, kurwa, przekonany o tym, że bagieciarnia nie zdecydowałaby się na tego rodzaju działania nie mając jakiegoś dupochronu.


Przyszła wiekopomna chwila, w której wreszcie uda mi się pozałatwiać zaległe tematy. Pierwszym z nich będzie uczelnia założona przez Instytut, O Którym Kiedyś Nie Można Było Mówić Wiecie Czego. Tak, doczekaliśmy się uczelni wyższej, założonej przez fundamentalistów religijnych. Prawica uprzedzała nas przez takowymi w 2015, ale zapomniała dodać, że ci fundamentaliści to jej koledzy. Instytut jaki jest, każdy widzi (jeżeli zaś ktoś ma ochotę na ścianę tekstu mojego autorstwa na temat tegoż instytutu, to link w Źródłach znajdzie). Dziwiło mnie to, że jeszcze do niedawna można było natrafić na wypowiedzi komentariatu, który tłumaczył, że w sumie to nie ma się czego bać, bo ten instytut to tylko grupka fanatyków, która nic nie może, a poza tym każdy ma z nich bekę. Owszem, może i ludzie się z nich śmiali do pewnego momentu, ale przestali się śmiać, gdy się okazało, że instytut wsadza swoich ludzi , gdzie może (założyciel tej organizacji dostał się do Sądu Najwyższego). Tak swoją drogą, to tego rodzaju wypowiedzi („hehe, nie powinniśmy się bać tego, czy innego oszołoma), odnosiły się nie tylko do wiadomego instytutu, ale praktycznie do każdego fundamentalistycznego celebryty. Jednym z bardziej spektakularnych przypadków była i jest Krystyna Pawłowicz, która w opinii wielu komentariuszy była „niegroźnym oszołomem”. Ciekawym, czy zmienili zdanie w momencie, w którym została ona sędzią Trybunału Przyłębskiego, czy też nadal twierdzą, że „co tam może taka Pawłowicz”. Warto w tym miejscu wspomnieć, że na samym początku swej bytności KP najprawdopodobniej dostała od partii bana na bełkotanie, bo rzadko się udzielała. Potem ktoś przestawił wajchę i Pawłowicz wróciła do Pawłowiczowania. Niemniej jednak, najbardziej jaskrawym przykładem tego, do czego prowadzi polityka „ignorowania” fundamentalistów jest kariera, którą teraz robi wiadomy instytut.


Nie chciałbym w tym miejscu nikogo straszyć, ale mam niejasne przeczucie, graniczące z pewnością, że założenie tejże uczelni nie było ich „końcowym planem” i prawie na pewno będą się dalej „rozwijać” (co jest dla nich o tyle łatwe, że mają wsparcie aparatu państwowego). Gwoli ścisłości, żeby w pełni docenić skalę spierdolenia tego, że fundamentaliści religijni założyli sobie własną uczelnie, należałoby się pobawić w eksperyment myślowy i wyobrazić sobie, co by było, gdyby gdzieś na Zachodzie powstała uczelnia wyższa, założona przez islamistów, mająca być „kuźnią islamistycznych elit”. Od momentu, w którym polska prawica dowiedziałaby się o czymś takim do momentu, w którym zaczęłaby tłumaczyć, że „Zachód umiera”, minęłaby pewnie nowojorska sekunda. Ta sama prawica klaszcze uszami na myśl o tym, że katoliccy fundamentaliści zakładają sobie uczelnię w Polsce. Niby nie powinno nikogo dziwić to, że ich zdaniem są fundamentalizmy lepsze i gorsze, ale jednak wydaje mi się, że politycy opozycji i dziennikarze powinni wspominać o tym częściej, niż to robią teraz (a nie robią tego wcale). Jeżeli komuś się wydaje, że taka uczelnia to w sumie nic takiego, bo uczelni w Polsce było przeca od cholery i przeca „rynek zweryfikuje”, to niech ten ktoś się zastanowi nad tym, czym będą się zajmować absolwenci uczelni założonej przez wiadomy instytut i dlaczego będzie to praca na rzecz wprowadzenia jeszcze większego zamordyzmu religijnego.


O tym, że instytut nie wziął się znikąd (i można go traktować jako „zbrojne” ramie Kościoła) niech zaświadczy fakt, że były członek wiadomego instytutu został powołany przez Mikołaja Pawlaka (aka Rzecznik Praw Prawicy) na członka „Państwowej Komisji do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15”. Najmniejszym zaskoczeniem było to, że chwilę później Błażej Kmieciak został szefem tej komisji. Praktycznie zupełnie bez echa przeszło to, co robił wcześniej jeden z prawników instytutu: „W międzyczasie ksiądz Jerzy, jako oskarżyciel prywatny, wytoczył proces Legierskiemu, zarzucając mu pomówienia i zniesławienie. Nie podobało mu się, że w swoich wpisach i wywiadach polityk określał go mianem "księdza-pedofila". Uznał też, że cała ta sprawa „poniżyła go w opinii publicznej oraz naraziła na utratę zaufania potrzebnego dla urzędu proboszcza parafii oraz posługi kapłana Kościoła katolickiego”. Co ciekawe, w tej sprawie reprezentował go prawnik Ordo Iuris (...)”. Rzecz jasna, ksiądz tę sprawę przegrał. Być może ktoś zarzuci mi lewacki radykalizm, ale wydaje mi się, że w kontekście powyższego żaden z członków (czy to byłych, czy też obecnych) wiadomego instytutu, nie powinien mieć wstępu do komisji, która ma zajmować się rozliczaniem kogokolwiek z pedofilii. Nie po tym, jak oddelegowali prawnika do tego, żeby reprezentował duchownego pedofila. Jak wygląda w praktyce działanie komisji? Pozwólcie, że odpowiem czterema tytułami. 12-05-2021: „KEP nie przekaże komisji ds. pedofilii wszystkich dokumentów”. 24-06-2021: „Komisja ds. pedofilii alarmuje Watykan. "Nie otrzymujemy żadnych dokumentów od Episkopatu”. 28-07-2021: „Przewodniczący Komisji ds. Pedofilii o współpracy z polskim Kościołem: Coś jest nie tak”. 02-08-2021: „"Problemy komunikacyjne". Przewodniczący komisji ds. pedofilii o relacjach z Kościołem”.


Przyznam się wam w tym miejscu do tego, że ja tam nie wiem, jakie intencje mają członkowie tej komisji. Być może chcą oni faktycznie coś wyjaśniać. Jednakowoż sytuacja, w której instytucja mająca długą historię w chronieniu pedofilów, będących jej członkami, olewa ciepłym moczem wnioski o udostępnienie dokumentacji (nie mogę tego teraz znaleźć, ale któryś katabas tłumaczył, że nie wie, czy poufne dane, które w tej dokumentacji stoją, będą bezpieczne, jak tę dokumentację przekażą komisji), a przewodniczący komisji twierdzi, że to „problemy komunikacyjne”, to jest jebana kpina. Moim zdaniem działanie Kościoła jest podyktowane najzwyklejszym w świecie graniem na czas. Tak się bowiem składa, że jak się już Kościół łaskawie zgodzi pogrozić temu, czy innemu duchownemu palcem za to, że ten zajmował się gwałceniem dzieci, bądź też ukrywaniem pedofilów, to przeważnie jest tak, że takiemu duchownemu „został jeden dzień do emerytury”. Wiadomo było, że komisja miała się zajmować, między innymi, przypadkami ukrywania pedofilów przed wymiarem sprawiedliwości. Zapowiedzi powołania komisji (której pomysłodawcy do porzygu powtarzali, że to nie tylko o duchownych chodzi, bo przeca murarze też są pedofilami/etc.) wzięły się stąd, że Sekielscy wypuścili film „Tylko nie mów nikomu”. Prace nad powołaniem komisji przyspieszyły po tym, jak Sekielscy wypuścili drugi film „Zabawa w chowanego”. Ciekaw jestem, czy do tego, żeby Zjednoczona Prawica dała komisji narzędzia, które sprawią, że Kościół nie będzie mógł powiedzieć „a chuja tam wam damy, a nie dokumenty”, potrzebny będzie jeszcze jeden film Sekielskich, czy może kilka? A może będą do tego potrzebne jakieś wybory, żeby można było pokazać, jak bardzo się Zjednoczona Prawica troszczy o dzieci? Ironia losu polega na tym, że partia, która non stop opowiada o tym, że „walczy z imposybilizmem” powołała do życia komisję, która „nic nie może” i jest zdana na dobrą wolę Kościoła.


Miałem na tym zakończyć Przegląd, ale w przysłowiowym międzyczasie  doszło do nagromadzenia pewnych sytuacji, które pokazują, czym się kończy pobłażanie ciężkiemu foliarstwu i mizianie się z tymże. 25 lipca w Grodzisku Mazowieckim doszło do ataku na punkt szczepień. 31 lipca: „Grupa kilkunastu antyszczepionkowców otoczyła w sobotę szczepibus, stojący na bulwarze w Gdyni. Krzyczeli między innymi: "jesteście zabójcami" oraz "jesteście dziećmi doktora Mengele””. 1-go sierpnia (w nocy z niedzieli na poniedziałek) doszło do „Podpalenia punktu szczepień i sanepidu w Zamościu”. W międzyczasie: „Antyszczepionkowcy zakłócili piknik dla mam. "Kilkanaście osób wtargnęło na teren szpitala””. Kurde, nie wiem, jak wam, ale mnie się wydaje, że te działania mogą mieć jakiś związek z tym, że przez ładnych, kurwa parę miesięcy, części ludzi wciskano bzdury na temat szczepień (chciałbym w tym miejscu pozdrowić Annę Siarkowską, Janusza Kowalskiego, Sławomira „Bicepsa dla Koronawirusa” Jastrzębowskiego, całą Konfederację i wiele innych osób, które postanowiły lansować się na opowiadaniu idiotyzmów na temat szczepionek). Nie było dla mnie najmniejszym zaskoczeniem to, że zaraz po tym, jak doszło do pierwszego ataku foliarzy na punkt szczepień, część prawicy zawyła: TO NA PEWNO JAKAŚ PROWOKACJA (chciałbym w tym miejscu po raz drugi pozdrowić Annę Siarkowską). Tego rodzaju zachowanie jest typowe dla skrajnej prawicy. Praktycznie zawsze wygląda to w ten sam sposób. Najpierw prawica opowiada o tym, że coś się jej nie podoba, że ktoś robi coś złego i między wierszami dodaje, że w sumie to spoko by było, gdyby ktoś wziął sprawy we własne ręce. Gdy okazuje się, że ktoś posłuchał tych odezw, ta sama prawica zaczyna pierdolić o tym, że „to na pewno nie ci, z którymi my rozmawiamy, to pewnie prowokacja” i są w tym przekonywaniu wszystkich dookoła o swojej niewinności tak skuteczni, że pewnie nawet ludzie, którzy dokonują tych ataków uwierzyli w to, że są prowokatorami. Nawiasem mówiąc, nie jest to domena polskiej prawicy. O międzynarodowym wymiarze tego zachowania mogliśmy się przekonać przy okazji szturmu na Kapitol. Najpierw szczuto ludzi (opowiadając im brednie o tym, że wybory zostały sfałszowane) i podburzano do tego, żeby zrobili to, co zrobili, a potem błyskawicznie się od nich odcięto. Co prawda, rząd zapowiedział walkę z takimi zjawiskami, ale po raz nie wiem który okazuje się, że nasz rząd ma spore problemy z ogarnięciem związków przyczynowo skutkowych. Przyczyną tego rodzaju zjawisk jest między innymi to, że część rządzących opowiada bzdury na temat szczepień  (chciałbym w tym miejscu pozdrowić Mikołaja Pawlaka), a sam rząd nie robi absolutnie nic, żeby w jakiś sposób przeciwdziałać kampanii dezinformacyjnej (wiem, że o tym już wspominałem, ale wspominania o tym nigdy za wiele). Nie mam złudzeń odnośnie tego, jak pójdzie rządowi walka z dezinformacją. Nie mam tych złudzeń ze względu na wypowiedzi takowe, jaka ostatnio przydarzyła się Prezydentowi RP, który opowiadał o tym, że on to się zaszczepił, bo: „Sam się zaszczepiłem, bo uważałem, że taka była konieczność związana też z wykonywaną przeze mnie funkcją, czy mi się to podoba czy nie”.  Jeżeli czynniki decyzyjne nie są w stanie wytłumaczyć Prezydentowi RP, że jeżeli ma opowiadać brednie, to niech się, kurwa, lepiej nie odzywa, to znaczy, że mają to wszystko w dupie.


Powyższy tekst był gotowy do wrzucenia, ale w międzyczasie podrzucono mi artykuł o kolejnym wyczynie foliarstwa, tak więc Przegląd będzie miał drugie zakończenie (skoro w „Powrocie Króla” mogło być ich kilka, to w Przeglądzie mogą być dwa). Co tym razem odjebało foliarstwo? Otóż: „Antyszczepionkowcy wtargnęli do domu dziecka w Aleksandrowie Kujawskim”. O tym konkretnym wyczynie warto wspomnieć dlatego, że 13 lipca podobnie zachował się duet Siarkowska&Kowalski. Ponieważ duet ten dysponuje legitymacjami poselskimi, swoje najście mógł określić mianem „interwencji poselskiej”. W obu przypadkach powód najścia był podobny i był nim sprzeciw wobec szczepień. Ciekaw jestem, czy Anna Siarkowska tym razem też będzie opowiadać o tym, że to co się stało to prowokacja. W tym konkretnym przypadku bardzo wyraźnie widać związek przyczynowo skutkowy. Najpierw politycy partii rządzącej popełnili idiotyzm w celu przypodobania się części wyborców, a potem ów idiotyzm został powtórzony przez foliarstwo. Bardziej wyraźnie nie da się już pokazać, czym kończy się pobłażanie foliarzom i czym kończy się uprawianie wielonarracji odnoszącej się do tematu szczepień. Władze zapewniają, że dla sprawców podpaleń i najść będzie „zero tolerancji” i tak dalej. I wszystko fajnie tylko warto się w tym miejscu zastanowić nad tym, jak to jest, że retoryka obozu władzy odnosząca się do foliarstwa jest tak bardzo ugłaskana. Jak to jest, że w przypadku protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, władza potrafiła się wypowiadać bez porównania ostrzej? Nieśmiało przypominam, że gdy protestujący zadeklarowali, że będą wchodzić do kościołów doszło do spektakularnego zesrania się w wykonaniu wiceperemiera (aka Jarosław Kaczyński, aka Przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych), który wpadł w histerię i wzywał Polaków do „obrony Kościoła”. Wtedy chodziło o budynki. Teraz chodzi o ludzkie życie i jakoś tak się składa, że wicepremier nie wzywa do obrony punktu szczepień, a policja nie wysłała wydziału chujos (czy tam „chaos”, nigdy nie mogę zapamiętać) do rozprawienia się z ludźmi, którzy stanowią realne zagrożenie dla zdrowia i życia współobywateli. Tyle jest, kurwa, warte to „zero tolerancji”, dla foliarzy.



Źródła:


https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/559198-nasz-sondaz-rekordowe-oceny-narodowego-programu-szczepien

Strona z zebranymi danymi:

https://ig.ft.com/coronavirus-vaccine-tracker/?areas=eue&cumulative=1&doses=total&populationAdjusted=1

https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/210729626-Polska-nie-pojdzie-sladem-Francji-Rzad-boi-sie-buntu.html

https://oko.press/karczewski-nie-testowano-wracajacych-z-uk-bo-rzad-bal-sie-fali-hejtu-po-co-taka-wladza/

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/obostrzenia-tylko-dla-zaszczepionych-model-francuski-mozliwy-w-polsce/exvds55

https://oko.press/kowalski-i-siarkowska-nachodza-dom-dziecka/

https://twitter.com/DoRzeczy_pl/status/1420355614887358466

https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/news-donald-tusk-pomimo-nadchodzacej-czwartej-fali-nie-trzeba-wpr,nId,5388007

https://www.rp.pl/Covid-19/210519861-Janusz-Kowalski-jednak-sie-zaszczepil-Pewnie-wielu-sie-usmieje.html

https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/patryk-jaki-i-szczepienia-pod-kampanie-jest-w-stanie-powiedziec-wszystko-543610

https://tvn24.pl/polska/ksiadz-tlumaczy-sie-ze-slow-o-bruzdach-na-twarzach-dzieci-z-in-vitro-ra308217-3427748

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/premier-o-slowach-rzecznika-praw-dziecka-w-sprawie-szczepien-to-glos-radykalny/x96ntzn,79cfc278

https://wyborcza.pl/7,75398,25235825,kaczynski-o-banasiu-ma-wrogow-i-ci-wrogowie-moga-posunac-sie.html

https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/615306,marian-banas-szef-nik-opozycja-sasin-konstytucja.html

https://twitter.com/rpdpawlak/status/1419546613782036485

https://wpolityce.pl/swiat/559916-saryusz-wolskiukraina-musi-przygotowac-sie-do-wojny-my-tez

https://www.rmf24.pl/raporty/raport-afera-mailowa/news-afera-mailowa-telegram-zablokowal-kanaly-z-przeciekami,nId,5360683#crp_state=1

https://www.rp.pl/Rzad-PiS/210619328-Zbigniew-Ziobro-Dymisja-Michala-Dworczyka-Wstrzymajmy-sie.html

https://tvn24.pl/polska/poslanki-lewicy-chcialy-skontrolowac-dokumenty-w-kprm-nie-zostaly-wpuszczone-michal-dworczyk-proponuje-inny-termin-co-na-to-przepisy-5059213

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8135554,lewica-kontrola-poselska-program-szczepien.html

https://wyborcza.pl/7,75398,5677914,tusk-kastrowac-pedofilow.html

https://natemat.pl/277071,tk-ws-drukarza-z-lodzi-kara-za-odmowe-uslugi-jest-niekonstytucyjna

https://www.bankier.pl/wiadomosc/TK-o-uprawnieniach-TSUE-niezgodne-z-polska-konstytucja-8153385.html

https://tvn24.pl/polska/zbigniew-ziobro-wnioskuje-do-trybunalu-konstytucyjnego-chce-stwierdzenia-niezgodnosci-z-konstytucja-przepisu-europejskiej-konwencji-o-ochronie-praw-czlowieka-5160835

https://wiadomosci.wp.pl/awaryjny-pomysl-pis-na-lex-tvn-byly-sedzia-tk-tak-sie-nie-uchwala-prawa-6667560382716033v

https://wyborcza.pl/7,75968,27404010,lex-tvn-dlaczego-pis-idzie-na-wojne-z-usa.html

https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Jakub-A.-zatrzymany-po-zabojstwie-Kristiny.-Adam-Bodnar-kajdanki-zespolone-niepotrzebne

https://wiadomosci.wp.pl/mariusz-blaszczak-atakuje-obronce-21-letniego-kierowcy-ws-wypadku-beaty-szydlo-6090999695684737a

https://www.wprost.pl/kraj/10453707/collegium-intermarium-nowa-uczelnia-ordo-iuris-i-jej-zaplecze-finansowe-kto-ja-sponsoruje.html

Link do notki o OI:

http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2020/06/instytut.html

https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/krystian-legierski-oskarza-ksiedza-ktory-go-molestowal-w-dziecinstwie/t188gpc

https://www.rp.pl/Kosciol/210519789-KEP-nie-przekaze-komisji-ds-pedofilii-wszystkich-dokumentow.html

https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/8197598,komisja-ds-pedofilii-watykan.html

https://wyborcza.pl/7,75398,27382534,przewodniczacy-komisji-ds-pedofilii-o-wspolpracy-z-polskim.html

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-08-02/gosc-wydarzen-prof-blazej-kmieciak-ogldaj-od-godz-1920/

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-07-25/grodzisk-maz-atak-antyszczepionkowcow-na-punkt-szczepien-dwie-osoby-zatrzymane/

https://tvn24.pl/pomorze/koronawirus-w-polsce-gdynia-antyszczepionkowcy-otoczyli-szczepibus-5163021

https://tvn24.pl/polska/zamosc-podpalenie-punktu-szczepien-i-sanepidu-policja-opublikowala-nagranie-z-monitoringu-poszukuje-sprawcy-5163818

https://tvn24.pl/poznan/poznan-antyszczepionkowcy-przerwali-piknik-na-terenie-ginekologiczno-polozniczego-szpitala-interwencja-policji-5163442?

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-08-02/antyszczepionkowcy-wtargneli-do-domu-dziecka-w-aleksandrowie-kujawskim/

https://oko.press/kowalski-i-siarkowska-nachodza-dom-dziecka/

https://www.tvp.info/55166858/mateusz-morawiecki-zero-tolerancji-dla-osob-popelniajacych-przestepstwa-ws-szczepien

https://oko.press/kaczynski-wzywa-do-wojny-z-kobietami-tekst-oswiadczenia/




1 komentarz:

  1. A we wrześniu walnie delta. U mnie w galicyjskich wiochach wyszczepienie to około 30% i więcej nie będzie. Ludzie będą umierać.

    PS da się ustawić na RSS jakiś zbiorczy kanał dla komentarzy?

    OdpowiedzUsuń