czwartek, 8 kwietnia 2021

Hekatomba

Z paroma tekstami było tak, że zastanawiałem się nad tym, czy w ogóle je pisać. Nie inaczej było w tym przypadku. Prawda jest bowiem taka, że tematy okołokoronawirusowe są wszędzie. Dumałem i dumałem, aż tu nagle objawił się 1 kwietnia 2021 i gargantuiczny fuckup z rejestracją na szczepienia (o którym dalej będzie [tak samo, jak o całej akcji szczepienia]). Tym samym, za ten tekst możecie podziękować Dworczykowi. Z góry uprzedzam, że nie będzie to zbyt pozytywnie nastrajający tekst, ale to pewnie udało się wam już wywnioskować z samego tytułu.


Zacznijmy od tego, że jeżeli chodzi o pandemię, to dla mediów jest to kolejna Mama Małej Madzi i mają absolutnie wręcz wypierdolone na to, czy przekazywane przez nie informacje są prawdziwe, czy też nie. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że kompulsywne publikowanie nie sprawdzonych informacji nie jest chorobą tylko i wyłącznie polskich mediów, ale tamte inne mnie znacznie mniej obchodzą ze względu na to, że mają raczej niezbyt duży wpływ na to, co się dzieje w naszym kraju. Nasze media nie zrozumiały, że pandemia nie jest „zwykłym” tematem. Nie zrozumiały tego, że w tym konkretnym przypadku podawanie niesprawdzonych informacji (i bawienie się w fearmongering) może się skończyć tym, że kupa ludzi umrze. Doskonałym przykładem clickbaitozy niech będzie to, co media robiły opisując szczepionki. Konkretnie zaś chodzi mi o te opisy, które doprowadziły do tego, że Ahmed Goldstein wrzucił u siebie obrazek o tym, jak to mężczyzna wziął i umarł, a jutro miał być zaszczepiony. Acz potem okazało się, że Ahmed został przelicytowany przez polskich redaktorów z Gazety Wrocławskiej, którzy wrzucili u siebie artykuł o następującym tytule: „Groźna sytuacja na przystanku MPK. Upadł mężczyzna, który wracał ze szczepienia”.  Rzecz jasna, w artykule stało praktycznie tyle, ile w tytule. Jeżeli ktoś chciałby się dowiedzieć tego, czy wyglebienie na przystanku miało związek ze szczepieniem, to się nie dowiedział. Jaka więc była wartość tego artykułu? Jeżeli chodzi o wartość rozumianą jako „klikalność” i wejścia na stronę, to pewnie była ona spora, ale jeżeli chodzi o wartość informacyjną, to była ona żadna. I znowuż, nie chodzi o to, żeby obejmować „tajemnicą państwową” informacje dotyczące efektów ubocznych szczepień (każdy lek je ma, tak więc). Chodzi o to, żeby w takich, a nie innych okolicznościach (pandemia i te sprawy) starać się o dość rzeczowe informowanie. Przykładowo, jeżeli wywalenie się na przystanku miało związek ze szczepieniem, to należy o tym wspomnieć i opisać jak do tego doszło (chodzi o przyczyny medyczne). Jeżeli zaś nie, to nie należało wspominać o tym, że mężczyzna, który się tam był wywalił, wracał ze szczepienia. No chyba, że był to wstęp do artykułów o łamiących tytułach „Groźna sytuacja na przystanku MPK. Upadł mężczyzna, który zjadł rogalik, zakupiony w pobliskiej piekarni”.


Do szczepień jeszcze wrócimy, teraz zaś zajmiemy się kontekstem, w którym całą akcję szczepień należy osadzić. Kontekst ten jest dość ponury. Tak się bowiem złożyło, że jest nim śmierć. Przyznać muszę, że w tym miejscu musiałem sobie zrobić przerwę w pisaniu, bo szczerze mówiąc (tzn. pisząc) nie bardzo wiedziałem jak ugryźć problem. Czemu nie wiedziałem? Ano temu, że do tej pory wszystko wyglądało nieco inaczej. Do tej pory (mam tu na myśli obserwowalny przeze mnie kawałek czasu), jeżeli władze naszego kraju (nie chodzi mi o te obecne, po prostu władze) podjęły jakąś idiotyczną decyzję, to kończyło się to przeważnie na tym, że państwo traciło głównie środki finansowe. Bywało tak, że państwo traciło obywateli. Doskonałym przykładem będzie skrajny jebałpiesizm elit politycznych, które zupełnie ignorowały fakt, że pod koniec lat 90-tych i na początku XXI wieku wyż demograficzny będzie wchodził na rynek pracy. Ów jebałpiesizm doprowadził do tego, że spora liczba Polaków wyemigrowała z Polski w poszukiwaniu pracy. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że „najbardziej lewicowa partia w Polsce” (w ujęciu niektórych ludzi deklarujących poglądy lewicowe) rządziła akurat wtedy, gdy UE otworzyło się na polskiego pracownika. Efektem tego „otwarcia się” było to, że kupa ludzi wyjechała z kraju. Mam to szczęście, że jestem na tyle stary, że pamiętam, jak bardzo „najbardziej lewicowa partia w Polsce” miała to wtedy w dupie i jak bardzo bagatelizowano ten problem. Pamiętam, jak w październiku 2007 przekonywano nas, że spadek bezrobocia nie wziął się stąd, że ludzie wyjechali. Nic z tych rzeczy, on się wziął stąd, że za rządów PiSu utworzonych zostało ponad milion miejsc pracy (od razu zastrzegam, że nie dam rady tego oblinkować, podam jedynie datę i nazwę audycji radiowej). No, ale to dygresja tylko.


Czasem zdarzało się, że władze decydowały się na wysyłanie żołnierzy na te, czy inne misje i kończyło się to tym, że część żołnierzy wracała do kraju w trumnach, ale skala była bez porównania mniejsza od żniw, które teraz ma w Polsce koronawirus. Reasumując, do tej pory chujowe decyzje władz oznaczały głównie straty finansowe. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Złe decyzje rządzących przekładają się na śmierć tysięcy obywateli naszego kraju. Nie można więc tego żadną miarą porównać ani do emigracji (bo zmarły, w przeciwieństwie do emigranta, raczej nie wróci do kraju [w tym miejscu powinien być jakiś żart o nekromantach, ale nic mi nie przychodzi do głowy]). Na nasze nieszczęście kontekst ów przytrafił się władzy, która każdy problem rozpatruje pod kątem tego: jak wpłynie to na jej słupki sondażowe. Dla obecnych władz nie liczy się nic więcej. Ja wiem, że ktoś może zarzucić mi to, że no w sumie o chuj mnie chodzi? Każda władza będzie dążyła do tego, żeby, no cóż, utrzymać władzę. I ja się z tym zgadzam, ale do tej pory władza płaciła za „trwanie” publicznymi pieniędzmi. Teraz zaś płaci za to życiem ludzi.


Jak to już wspominałem w swoich głośnych tekstach, ostatnią dobrą decyzję obecne władze podjęły w marcu 2020. Jestem się w stanie założyć o wiele, że gdyby nie to, co stało się we Włoszech, lockdownu by nie było, bo nasza władza do pewnego momentu nie traktowała pandemii poważnie (stąd te heheszki z wkładaniem lodu do majtek, czy tam z maseczek [i te, kurwa, suchary Szumowskiego, że „ale doustnie te maseczki?”]). Zaczęła traktować poważnie w momencie, w którym system ochrony zdrowia we Włoszech się załamał i nikt nie robił tajemnicy z tego, że trzeba decydować o tym, kto powinien dostać wolny respirator, a kto powinien zacząć przyzwyczajać się do permanentnego wstrzymywania oddechu. Potem było już tylko gorzej. Tak, wiem, utworzono szpitale tymczasowe, ale po pierwsze, nie byliśmy pionierami w tej kwestii, a po drugie, śmiem twierdzić, że na samym początku te szpitale były sprytnym pomysłem na to, żeby ktoś sobie zarobił (jeżeli dało się na niewidzialnych respiratorach, to na pewno dało się też na szpitalach). Przy okazji tych szpitali warto wspomnieć, że lekarzy do ich obsługi (których to lekarzy w Polsce zbyt wielu nie mamy) „pożyczano” z istniejących już placówek medycznych i na pewno nie przekładało się to na lepsze funkcjonowanie tych placówek.


Najpierw był ośli upór władzy odnośnie tego, kiedy powinny odbyć się wybory. Początkowo tłumaczono, że muszą się one odbyć wtedy, gdy Sasin miał je zorganizować „bo Konstytucja”. Potem zaś się okazało, że jak Gowin powiedział, że on jednak nie poprze ustawy (w oparciu o którą Sasin już wcześniej zaczął „organizować wybory”), to jednak już „bo Konstytucja” nie przeszkadzało w ich organizowaniu w późniejszym terminie. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa obecnego Prezydenta RP, który z właściwą swej kondycji intelektualnej (tu powinno być jakieś argumentum ad Żulczykum, ale mi się nie chciało) przenikliwością stwierdził, że: „Jeżeli są warunki, by chodzić do sklepu, to są warunki, by pójść do lokalu wyborczego”. Kiedy okazało się, że wybory odbędą się na wakacjach, zaczęła się karuzela idiotycznych wypowiedzi i działań, które sprawiły, że obywatele zaczęli mieć srogo wyjebane na pandemię. Ujmujące jest to, że część ludzi twierdzi, że należy się cieszyć z tego, że Premier Tysiąclecia przeprosił za swoje słowa (wy już wiecie które). Ci sami ludzie ignorują zupełnie to, że te słowa przypominano mu w trakcie trwania drugiej fali (o tym też za moment będzie) i wtedy cały agitprop zaczął go bronić, że w sumie to Premier Tysiąclecia miał rację, bo wtedy pandemia była w odwrocie (no kurwa, nie była, bo nie mogła być). Mało tego, zaczęto też tłumaczyć, że Premier Tysiąclecia to geniusz, bo on (będzie capslock, tak więc uważajcie) PRZEWIDZIAŁ to, że na jesieni będzie druga fala, a głupia opozycja chciała wtedy wybory organizować. Geniuszom wygłaszającym te idiotyzmy zupełnie umknął ten drobny szczegół, że siła, z jaką w nas przypierdoliła druga fala, mogła mieć tyci tyci związek z tym, do jakich zachowań zachęcała nas władza w trakcie kampanii.


Potem zaś nasza genialna władza wpadła na jeszcze genialniejszy pomysł, jakim było otwarcie szkół w trybie stacjonarnym. Bo wiecie, nikt, ale to absolutnie nikt (poza całym pierdylionem ludzi) nie przestrzegał tych matołów przed tym, że to nie jest najlepszy pomysł. Czemu tak właściwie otwarto te szkoły? Ano temu, że po pierwsze „na Zachodzie” też tak robiono, a poza tym z sondaży wynikało, że społeczeństwo się tego domaga. Absolutnie nie dziwi mnie to, że część suwerena mogła mieć szczerze dosyć zdalnego nauczania. Zarówno nauczyciele, jak i rodzice nie byli przygotowani do tego, żeby z dnia na dzień przestawić się z nauczania stacjonarnego na zdalne. Ówczesny szef MEN miał to wszystko tak bardzo w dupie, że był łaskaw zwymiotować na belfrów: „to jest czas, żeby nauczyciele pokazali, że potrafią coś więcej niż tylko strajkować”. Nasze władze tak bardzo nie ogarniały tego, co się dzieje, że działania KE, mające na celu zapewnienie przepustowości sieci były wyśmiewane. No bo, tutaj pandemia, a ci się jakimś internetem przejmują. Bo wcale, kurwa, nie było tak, że praktycznie całe państwa z dnia na dzień przechodziły (na tyle, na ile było to możliwe) w tryb „online”. No ale, jak się non stop pierdoli o wyklętych i straszy obywateli elbagietami, to można się na tyle zafiksować w swoich poglądach, że przestaje się ogarniać rzeczywistość. No dobrze, początek nauczania zdalnego nie wyglądał zachęcająco. Gdyby władza nie puściła się poręczy i nie uwierzyła w swoje własne narracje, w myśl których Polska rzuciła koronawirusa na kolana, to pewnie ktoś tam wpadłby na pomysł „ej, a może by tak jakoś ogarnąć, na wszelki wypadek, jak powinno wyglądać nauczanie zdalne”.


Daleko idąca nonszalancja polskich władz doprowadziła do tego, że na jesieni koronawirus powstał z kolan i eufemizując, przypierdolił w nas z siłą, którą można porównać jedynie do tej, z którą członkowie Zjednoczonej Prawicy (i pracownicy rządowych mediów) trzymają się stołków. Efekt końcowy (w ujęciu rocznym rzecz jasna, bo póki co, końca pandemii nie widać) był taki, że w roku 2020 odnotowaliśmy 67 tysięcy zgonów więcej, niż w roku 2019. No, ale nie uprzedzajmy faktów. Gdy z liczby dziennych przyrostów zachorowań zaczęło wynikać, że „nie jest dobrze”, rząd długo się zastanawiał, „co dalej”, aż wreszcie podjęta została decyzja o przejściu nauczania w tryb zdalny. Rzecz jasna, nie odbyło się to tak, że cała edukacja przeszła w tryb zdalny jednego dnia. Nic z tych rzeczy.  Najpierw (19-10-2020) w tryb zdalny przeszły szkoły średnie i uczelnie wyższe. Tydzień później (26-10-2020), w tryb zdalny przeszły klasy 4-8. Dopiero 09-11-2020 na nauczanie zdalne poszli uczniowie klas 1-3. Czemu odbywało się to w ten sposób? Jestem się w stanie założyć o wiele, że jakiś przygłup (a raczej całe ich zbiorowisko) wpadł na to, że „po co zamykać wszystko od razu? Najpierw zamkniemy tylko trochę i może akurat to wystarczy?”. No i jakoś tak się złożyło, że ta metoda nie zdała egzaminu (zupełnie nie wiem dlaczego, bo przecież koronawirus powinien przestać rozprzestrzeniać się via szkoły podstawowe, skoro uczelnie wyższe i szkoły średnie przeszły w zdalny tryb nauczania, prawda?). Wprowadzono więc nie-lockdown (wprowadzenie lockdownu było niemożliwe, bo Premierowi Tysiąclecia byłoby przykro). W przysłowiowym międzyczasie Zjednoczona Prawica wpadła na pomysł, że warto by było zaostrzyć prawo aborcyjne. Wywołało to falę protestów, która to fala protestów została momentalnie wykorzystana przez rządowy agitprop (panicznie szukający winnych tego, że Polacy nadal chorują na koronawirusa i mimo tego, że nie trzeba się go bać mają, kurwa, czelność umierać). I nic do rzeczy nie miało to, że daty się nie zgrywały ni cholery. Zjednoczona Prawica (i rządowi mediaworkerzy) tak bardzo odleciała, że pojawiło się trochę komentarzy, w który stało, że Rafał Trzaskowski zaraził się koronawirusem na protestach (jeżeli faktycznie by tak było, to trzeba by było zgłosić do WHO kilkumiesięczny okres inkubacji).


Wydawać by się mogło, po tym, co stało się na jesieni, nawet Zjednoczona Prawica zrozumie, że koronawirus nie ogląda TVP Info i nie przejmuje się tym, że w Polsce został już kilkukrotnie pokonany. Niestety, okazało się, że ci kretyni jednak tego nie zrozumieli. Gdy Wielka Brytania szykowała się do lockdownu ze względu na to, że na Wyspach rozpędzał się właśnie brytyjski wariant koronawirusa, Zjednoczona Prawica uznała, że warto by było ściągnąć do kraju Polaków, coby wrócili przed tym lockdownem. Bo przecież wcale nie było tak, że Wielka Brytania ten lockdown wprowadzała z jakiegoś konkretnego powodu, prawda? A nie, czekajcie, oni to zrobili dlatego, że brytyjski wariant jest bardziej zaraźliwy. Następnie zaś puszczono klasy 1-3 do szkół. No i, kurwa, nie uwierzycie jaka akcja. Jest gorzej niż na jesieni. Ofiar śmiertelnych prawie na pewno będzie więcej. Po pierwsze dlatego, że „dzienne przyrosty” przeskoczyły te jesienne. Po drugie zaś, na jesieni sytuacja wyjściowa była lepsza niż teraz (mniejsze obłożenie szpitali/respiratorów/etc.). W przypadku zgonów, będących efektem utrudnionego dostępu do OZ, też pewnie będzie gorzej ze względu na nawarstwianie się (wydłużanie kolejek/etc.).


W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Stanisławowi Karczewskiemu, któremu (zapewne przez przypadek) przydarzył się moment szczerości :”Rząd bał się hejtu i dlatego nie przetestowano i nie odizolowano osób, które przyleciały z Wielkiej Brytanii na Boże Narodzenie”. Przyznam się wam tutaj, że jak mnie po raz pierwszy ta wypowiedź wjechała przed oczęta, to sobie pomyślałem, że to jest na tyle głupie, że nawet Karczewski nie mógł tego powiedzieć. Potem okazało się, że (po raz kolejny) byłem w błędzie. Prócz tego o hejcie, Karczewski sobie dywagował w temacie tego, że w sumie to nie było jak ogarnąć kwarantanny dla tych ludzi, no bo niby gdzie? W Polsce, czy w Wielkiej Brytanii? Jak już wspomniałem jestem Karczewskiemu wdzięczny, bo swoją wypowiedzią potwierdził to, że obecna władza przejmuje się głównie słupkami sondażowymi. I to jest moi drodzy zajebisty problem. Bo ja rozumiem, że władza chce nadal być władzą, ale wydaje mi się, że władza powinna również (choć trochę) przejmować się tym, co się dzieje z obywatelami kraju, w którym władzuje. Owszem, może i testowanie i przymusowa kwarantanna dla ludzi podróżujących z Wysp spowodowałaby „hejt w internecie”, ale śmiem twierdzić, że życie obywateli kraju, którym się zawiaduje, powinno być cokolwiek ważniejsze od tego, że ktoś napisze w internecie, że ten czy owy jest chujem.  Tak, mam świadomość tego, że nawet przetestowanie wszystkich tych ludzi (+ kwarantanna) nie sprawiłoby, że wariant brytyjski nas ominie, ale śmiem twierdzić, że być może skala zjawiska byłaby mniejsza, a co za tym idzie, może nie mielibyśmy do czynienia z tak wieloma ofiarami śmiertelnymi. Zdaję sobie sprawę z tego, że sprawa jest złożona, bo po tym, co władze zafundowały nam na jesieni, kolejna fala była formalnością i mogło być też tak, że gdyby udało się spowolnić wariant brytyjski, to ten „zwykły” doprowadziłby do podobnego wzrostu liczby zachorowań. Niemniej jednak, nie jest to argument za tym, żeby ściągać do kraju ludzi, którzy mieli styczność z bardziej zaraźliwą wersją wirusa i olać ich testowanie. Warto w tym miejscu nadmienić, że w pewnym momencie Zjednoczona Prawica rozpostarła dupochron i zaczęła produkować narracje, w których stało, że lewaki, dupa, cicho, bo jak ktoś był chętny do testowania, to mógł się przetestować (tak samo z kwarantanną, jak ktoś chciał, to mógł się „kwarantannować”). Idealnym podsumowaniem tego, że to wszystko (testy i kwarantanna) było dostępne „dla chętnych” był wpis jednego ćwiterianina: „Tak, ci ludzie z GB przyjechali przed świętami, żeby się przetestować i iść na kwarantannę.”  


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty


Do pewnego momentu Zjednoczona Prawica nieszczególnie przejmowała się tym, że obywatele naszego kraju sobie umierają. Jednakowoż zmieniło się to po tym, jak okazało się, że partia rządząca zaczyna wypadać w sondażach raczej średnio. Na domiar złego (rzecz jasna „złego” dla partii) w sieci pojawia się coraz więcej krytycznych komentarzy i wszelkiej maści historii, z których wynika, że „nie jest dobrze”. W jednym z programów (nie przypomnę sobie, w którym) mignął mi Zandberg, który opowiadał o tym, że generalnie to teraz trzeba się skupić na walce z koronawirusem, ale gdy już będzie „po wszystkim”, trzeba będzie odpowiedzieć sobie na pytanie „jak do tego doszło” (w domyśle – do hekatomby, która przydarzyła się Polsce). Co prawda, Zjednoczona Prawica ma w dupie to, co będzie „kiedyś”, ale tym razem okazało się, że „kiedyś” przyszło już teraz i suweren (chodzi, rzecz jasna o tę niefoliarską część suwerena i tę niebędącą żelaznym elektoratem partii rządzącej) nie kryje się z tym, że winnego (a raczej winnych) znalazł. Do tej pory partia rządząca mogła praktycznie każdego swojego wału bronić na zasadzie „no ale oni też to robili!”. Nie inaczej było w przypadku zgonów. Do pewnego momentu Zjednoczona Prawica broniła się przy użyciu narracji „no ale za pratformy ludzie umierali na świńską grypę!”. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że najpierw narracje te testowali w internecie „niezależni internauci”. Potem przyszła jesienna hekatomba i nikt już nie próbował stosować metody „na świńską grypę”.


Nie oznacza to, rzecz jasna, że Zjednoczona Prawica wyrosła ze zwalania winy za swoje fuckupy na innych. Tym razem winna jest Unia Europejska, bo jak to powiedział Genialny Strateg (w skrócie) UE się dała ograć w negocjacjach tak, jak dzieci. Nieśmiało przypominam, że Genialny Strateg wie, jak to jest zostać ogranym, bo nie tak dawno temu został ograny najpierw przez Gowina, a potem przez Ziobrę. No, ale to dygresja była. Najważniejsze jest to, że to wszystko wina UE. Niestety, nikt nie zapytał Genialnego Stratega o to, czy to UE zmusiła polskie władze do podejmowania wszystkich tych kretyńskich decyzji, które zostały przeze mnie opisane w niniejszym (głośnym) tekście. Już mi się nawet nie chce wspominać o tym, że gdyby nie było UE i gdyby dookoła była upragniona przez Genialnego Stratega „Europa Ojczyzn”, to najpierw szczepiłyby się bogatsze państwa (czy tam, jak woli prawica „ojczyzny”), a my musielibyśmy poczekać na swoją kolej. Jeżeli chodzi o typowe dla spindoktorów obecnej władzy zagrywki, to na uwagę zasługują wrzutki w rządowych mediach, w których stoi, że sytuacja w tym, czy innym państwie jest już na tyle poważna, że za ileś tam tygodni może się w nich załamać ochrona zdrowia. Tak więc Zjednoczona Prawica zrozumiała, że problem jest poważny, ale to nadal jest dla tejże partii problem natury stricte wizerunkowej. Z tego właśnie powodu Premier Tysiąclecia nie ogłasza już wprowadzania nowych obostrzeń.


O tym, jak bardzo Zjednoczona Prawica troszczy się o obywateli, można było się przekonać pod koniec marca, kiedy to Zbigniew Ziobro strzelił fochem w temacie obostrzeń: „Pan premier być może zechce wcześniej o tym porozmawiać. W tej chwili takich rozmów jeszcze nie było. Nie wiemy jakie są tutaj zamiary premiera”. Dodajmy do tego to, że członkowie Solidarnej Polski non stop nawijają o tym, jak to oni nie poprą Europejskiego Funduszu Odbudowy (wiadomo, że Solidarna Polska wyżywi się sama). Dywagacje odnośnie tego, czy Jarosław ma jeszcze na tyle siły politycznej, żeby kazać Ziobrze zamknąć mordę, a jego podwładnych zmusić do głosowania zgodnie z sumieniem Jarosława Kaczyńskiego są teraz mało istotne. Istotne jest to, że w trakcie pandemii, która dla Polski oznacza hekatombę, dla tej menażerii ważniejsze od walki z pandemią są jakieś prywatne animozje i zranione ambicje. To, że w Zjednoczonej Prawicy dochodzi do coraz większych tarć nie powinno dziwić nikogo, kto ma w pamięci to, że zarówno Gowinoidy, jak i Ziobryści powiększyli w 2019 stan posiadania kosztem PiSu. Można w ciemno założyć, że to, co wypływa na wierzch jest odzwierciedleniem zakulisowych walk o dostęp do koryta. Mina Jarosława Kaczyńskiego, który ogłaszał „historyczne zwycięstwo” sugerowała, że raczej był świadomy tego, ile jego własną partię kosztowało owo zwycięstwo. Do tych animozji trzeba dodać politykę kadrową Zjednoczonej Prawicy, którą podsumował jakiś czas temu Radosław Fogiel (indagowany w temacie tego, czemu jego partia nie zatrudnia fachowców w SSP): „Trafiali tam eksperci z rynku, trafiały tam osoby z tytułami naukowymi, z uczelni. Problem okazał się taki, że ich sposób myślenia o gospodarce i zarządzaniu, był zupełnie sprzeczny z tym, co Prawo i Sprawiedliwość ma w swoim programie”. Pandemia nie zmieniła w tej kwestii absolutnie nic. Zjednoczona Prawica nadal preferuje Biernych Miernych i Wiernych. Teraz preferuje ich pewnie nawet bardziej. Czemu? Ano temu, że gdyby ściągnęli fachowców, to ci fachowcy nie cackaliby się z politykami, którym wydaje się, że „się znają” i w momencie, w którym rząd podjąłby jakąś idiotyczną decyzję, poszliby do mediów i powiedzieli, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Zjednoczonej Prawicy nie są więc potrzebni fachowcy, ale ludzie z jakimiś tam tytułami, którzy będą swoim autorytetem firmować decyzje rządu. Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości w tej kwestii, to ja uprzejmie takiej osobie przypomnę, że słowa o tym, że gdyby testowano Polaków ściągniętych z Wysp, to „rząd by hejtowano” najpierw padły z ust prof. Horbana, a Karczewski je powtórzył. Horban najprawdopodobniej zapomniał o tym, że jest lekarzem, a nie spindoktorem Zjednoczonej Prawicy.


Sama Zjednoczona Prawica nie kwapi się specjalnie do brania odpowiedzialności za swoje działania. Znowuż przyjdzie nam pochylić się nad twórczością Radosława Fogla, który odpytywany w TVN24 opowiadał 23 marca o tym, że: „Zgony i tragedie nie są efektem polityki rządu (...) Dzisiejsza sytuacja nie jest efektem polityki rządu, ona jest efektem działań koronawirusa”. Tłumaczył również, że w sumie to nie tylko u nas jest chujowo. Partia rządząca po raz kolejny stosuje „wielonarrację”. Z jednej bowiem strony politycy tejże partii przyznają, że w sumie to popełniono różne błędy (otwarcie szkół we wrześniu, olanie testowania ludzi ściągniętych z Wysp/etc.), ale potem zawsze wyjdzie jakiś Fogiel i będzie opowiadał, że w sumie to winy za to, co się dzieje, nie ponosi rząd. No więc, panie Radosławie, owszem, kurwa, ponosi. Jeżeli otworzyliście szkoły i doprowadziliście w ten sposób do znacznego wzrostu liczby zachorowań (co przełożyło się na wzrost liczby zmarłych), to nikt poza wami nie ponosi za to konsekwencji. Owszem, ludzie umierają dlatego, że zarazili się koronawirusem, ale to wy doprowadziliście do tego, znacznie łatwiej było się zarazić (nie wspominając o tym, że swoim pierdoleniem o wirusie w odwrocie sprawiliście, że ludzie się przestali bać).


No dobrze, podsumujmy to co się dzieje: rządzi nami partia, której wydaje się, że koronawirus ogląda TVP Info. Partia, której decyzje spowodowały śmierć kilkudziesięciu tysięcy Polaków. Partia, która brzydzi się fachowcami, bo ci mają czelność mieć własne zdanie. Partia, która w trakcie pandemii napierdala się sama ze sobą o koryto. Skoro podsumowanie mamy już za sobą, to teraz możemy przejść do Narodowego (bo jakże by, kurwa, inaczej mogło się nazywać cokolwiek wymyślonego przez Zjednoczoną Prawicę?) Programu Szczepień. Ponieważ w pewnym momencie doszło do fuckupu i Dworczyk (zasłużenie) stał się obiektem krytyki, cały partyjny agitprop rzucił się do zapewniania nas o tym, że w sumie ten Dworczyk to zajebisty koleś i że „ogarnął operację na miarę lądowania w Normandii” (nie, nie ja wymyśliłem to porównanie. Zrobił to jeden z dronów Prezydenta RP). Generalnie to próbowano nas wszystkich przekonać do tego, że Dworczyk ogarnął system szczepień praktycznie „od zera”. W tym miejscu chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że bardzo się cieszę z tego, że to, kurwa, nie prawda, a Dworczyk nie musiał ogarniać niczego „od zera”, bo wtedy zapewne pierwsze szczepienia odbyłyby się w roku 2023 (bo to rok wyborczy).


Z tą Unią Europejską to jest tak, że oni tam w tej Brukseli lubią wszelkiej maści dokumenty. Dzięki temu można się było dowiedzieć, że to nie „Bruksela”, a kraje członkowskie zignorowały zagrożenie koronawirusem. Kiedy Komisja Europejska oferowała wsparcie krajów członkowskich (i np. olano możliwość „zbiorowych zakupów”), przedstawiciele krajów członkowskich tłumaczyli, że mają wszystko, czego im trzeba. Gdy okazało się, że było to podejście za bardzo optymistyczne i w różnych krajach zaczęło brakować różnych rzeczy, część z rządów zaczęła zwalać winę za swoje fuckupy na (a jakże) „Brukselę”. Dzięki temu zamiłowaniu do dokumentów, możemy sobie również wejść na stronę ECDC (Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób) i zobaczyć, jak wyglądały deklaracje państw członkowskich odnośnie tego, „jak to będzie z tymi szczepieniami”. Nas będzie interesował dokument pt. „Overview of COVID-19 vaccination strategies and vaccine deployment plans in the EU/EEA and the UK”. W telegraficznym skrócie. Państwa członkowskie musiały złożyć w Brukseli kwity odnośnie tego, jak sobie zaplanowały programy szczepień.


Dzięki temu, że rząd Premiera Tysiąclecia musiał złożyć te kwity, możemy się przekonać, jak to było z tym „budowaniem od zera” programu szczepień. W tabelce, w której zebrano to, w jaki sposób państwa członkowskie chcą zadbać o to, żeby rozrzucanie szczepionki odbywało się bezproblemowo (od razu zastrzegam, że to moje bieda-tłumaczenie) polski rząd stwierdził, że użyje do tego personelu medycznego, który już teraz zajmuje się szczepieniem ludzi. Dodatkowo, nasz rząd nie chciał się zgodzić na jakieś zbiorowe zakupy  Środków Ochrony Osobistej, albowiem twierdził, że mamy wystarczające zapasy (ciekaw jestem, czy wliczano w to 100 milionów masek, które obiecał w trakcie kampanii Prezydent RP). Jeżeli zaś chodzi o to „w jaki sposób ludzie będą szczepione”, to Premier Tysiąclecia zadeklarował, że Polska to ogarnie, wykorzystując już istniejące punkty szczepień/ośrodki zdrowia, a poza tym to skorzystamy z infrastruktury, której używamy do szczepień na grypę/innych szczepień. Zupełnie bez związku z całą sprawą przypomnę, że w Polsce ostatnimi czasy na grypę szczepiło się pi razy oko 4% obywateli. W tym miejscu chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że jestem oburzony. Oburzony na Premiera Tysiąclecia, który w oficjalnych dokumentach poświadczył nieprawdę. Przecież nie korzystamy z żadnej istniejącej infrastruktury, bo Dworczyk to wszystko budował od zera ([OPERACJA OVERLORD INTENSIFIES]), bo przecież by nas nie okłamywano, prawda?


Nieco zaś bardziej na serio, w tym samym dokumencie stało, że Polska planuje przeszkolenie dodatkowego personelu, coby masowe szczepienia dało się ogarnąć. Wspominam o tym zupełnie bez związku z tym, że: „Duża część aptek i farmaceutów w Polsce jest przygotowana do procesu szczepień – podkreślają przedstawiciele Związku Zawodowego Pracowników Farmacji. Dzięki podpisanej właśnie przez prezydenta ustawie będzie to możliwe już w II kwartale. Kilka tysięcy farmaceutów rozpoczęło szkolenia w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego potrzebne do tego, żeby wykonywać szczepienia. Rozszerzenie listy zawodów, które mogą to robić, ma przyspieszyć proces wyszczepiania społeczeństwa. Dodatkowe szczepionki Pfizera, który dotarły do Polski pół roku przed terminem, będą więc mogły zostać szybko wykorzystane.”. Kluczowe w powyższym cytacie jest to, że ci farmaceuci rozpoczęli szkolenia (artykuł jest 6 kwietnia 2021). Jest to kluczowe o tyle, że kwity na ECDC opublikowano 2 grudnia 2020. Gdybym był złośliwy napisałbym, że sporo czasu minęło od momentu, w którym ogłoszono, że będziemy (jako kraj) szkolili dodatkowy personel do momentu, w którym zaczęliśmy to robić. Ponieważ złośliwy nie jestem napisze jedynie tyle, że to się wprost idealnie wpasowuje w bóldupienie Zjednoczonej Prawicy „hurr durr Unia zła, bo mao szczepionek daje”. Tak się bowiem składa, że gdybyśmy te szczepionki dostali, to pewnie nie dalibyśmy rady ich zużyć (nie, wyjebanie do zlewu rozmrożonej szczepionki się nie liczy). Na nasze szczęście Dworczyk nie musiał „budować od zera” zbyt wielu rzeczy, bo o ile w przypadku Sasina „organizowanie wyborów” kosztowało nas 70 baniek, to w przypadku Dworczyka koszt „zbudowania systemu szczepień od zera” liczylibyśmy w kolejnych tysiącach ofiar. Tak się bowiem składa, że ilekroć Dworczyk z kolegami i koleżankami musieli coś „budować od zera”, kończyło się to fuckupami. Co jest o tyle spektakularne, że do ogarnięcia mieli w sumie jedynie kawałek logistyki (stackowanie dawek, rejestracje i dostarczanie jej do punktów szczepień). W praktyce, jedyną sensowną decyzją Dworczyka było składowanie szczepionek „na drugą dawkę”. Choć na początku był za to krytykowany, to w kontekście tego, że w pewnym momencie przycięło dostawy okazało się, że miał rację.


Osobną kwestią jest to, że nie będziemy się mieli okazji przekonać o tym, jak bardzo Dworczyk z kolegami i koleżankami musieli się napracować i jakie trudne decyzje musieli podejmować. Nie będziemy się tego mogli dowiedzieć dlatego, że (co za przypadek) spotkania tego konkretnego zespołu zadaniowego nie są protokołowane. Decyzje i polecenia nie są wydawane w formie pisemnej. Takie były efekty kontroli poselskiej, którą w KRPM usiłowały przeprowadzić posłanki Lewicy (Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Małgorzata Prokop-Paczkowska). Napisałem „usiłowały”, bo ciężko skontrolować dokumenty, których nie ma. Ja tam co prawda prosty bloger jestem, ale wydaje mi się, że brak kwitów przydaje się tylko i wyłącznie wtedy, gdy, no cóż, „ma się coś do ukrycia”. Jeżeli bowiem wszystko jest ogarniane zgodnie z prawem/przepisami/etc. to czemu tak właściwie nie miałoby być to protokołowane? Taki brak „papierów” mógł być efektem problemów z przepchnięciem ustawy bezkarnościowej (czy tam programu „bezkarność+”) przez Sejm. Co prawda, posłowie PiS usiłują to obejść przy pomocy Trybunału Przyłębskiego (tak, oni na serio chcą żeby TP sprawdził, czy karanie kogoś za wały jest zgodne z Konstytucją), ale nie wiadomo, jak to się skończy. Poza tym, pamiętajmy o tym, że „zwycięzców się nie sądzi”. Jeżeli szczepienia zostaną ogarnięte i wrócimy do jako-takiej normalności, to ciężko będzie znaleźć odpowiednie poparcie społeczne do tego, żeby pociągnąć do odpowiedzialności autorów szczepień za to, że „nie produkowali zbędnych papierów” (tak to pewnie zostanie przedstawione). No bo co z tego, że jakieś tam problemy były i pomyłki, skoro udało się wyszczepić tyle, a tyle osób? Na pewno znajdzie się kraj, w którym szczepienia poszły gorzej, który to kraj będzie używany jako przykład tego, „jak mogłoby być, gdyby Dworczyk nie wykonał dobrej roboty”. Jeżeli więc ktokolwiek chce kopać, szukając jakichś wałów/wpadek, to teraz jest na to odpowiednia pora. Sytuacja, do której doszło w Krakowie (szpital dostał 1860 rozmrożonych szczepionek [obstawiam, że chodzi o Pfizera]) sugeruje, że być może Dworczykowi (razem z kolegami i koleżankami) udało się zjebać nawet ten niewielki kawałek logistyki, którym miał się zajmować.


KRPM co rusz chwali się kolejnymi liczbami zaszczepionych, ale tak po prawdzie, jak się na to patrzy z zewnątrz, to ciężko ogarnąć, co tak właściwie te liczby znaczą. Na stronach gov.pl można co prawda zobaczyć ze zaszczepiono tyle, a tyle milionów ludzi, ale nie ma tam nigdzie informacji w temacie tego, jak duży % osób w danym wieku udało się zaszczepić. Tak, wiem, można sobie poszukać danych (ilu Polaków w takim, a takim wieku żyje w Polsce), ale powiedzmy sobie szczerze: oni powinni te dane wrzucić sami z siebie. Bez tych danych nie da się bowiem ustalić, ile brakuje do osiągnięcia odporności grupowej (czy tam zbiorowej). Tzn. wiadomo, że brakuje jeszcze w cholerę, ale warto by było się dowiedzieć, ile to „w cholerę” wynosi. Ponieważ jestem upierdliwy z natury, pozwolę sobie zwrócić uwagę na ten fragment dworczykowych tłumaczeń (po fuckupie z rejestracją 40-latków „na kwiecień”), w których wyjawiał on przyczyny, dla których w ogóle się na to zdecydowano: „Spadła dynamika umawiania się na szczepienia i dlatego zdecydowaliśmy się uruchomić tę grupę ze stycznia w wieku 40-60 lat.”. Jeżeli mam być szczery, to brzmi to cokolwiek alarmistycznie, albowiem wynika z tego, że starsze roczniki nie rejestrują się na szczepienia (a co za tym idzie, „odporność grupowa” nam odjeżdżać zaczęła).


Żebyśmy mogli w pełni docenić skalę tego, jak bardzo „nie jest dobrze” popatrzmy na liczby i %. Osób w wieku 60+ mamy w Polsce ponad 9 milionów. Ze strony gov.pl mogłem sobie wyczytać, że jeżeli chodzi o szczepienia osób 60+ to (07-04-2021) zaszczepionych było około 4.5 miliona osób. Z tego więc wynika, że zaszczepiono (w przybliżeniu) 50% osób w wieku powyżej 60 roku życia. Specjalistą nie jestem, ale wydaje mi się, że to chyba nie jest jeszcze ta odporność zbiorowa. Teraz zaś zestawmy sobie z tymi 50% to, co powiedział Dworczyk w innej rozmowie: „O tym jak jest dużo wolnych miejsc w niektórych miastach świadczy fakt, że są osoby, które dzisiaj rano rejestrując się otrzymały termin jeszcze na dziś, bądź na jutro”. Czy tylko ja tu widzę problem zajebistych wręcz rozmiarów? Nie zrozumcie mnie źle. To dobrze, że zaczęto rejestrować młodszych chętnych (moje osobiste chipowanie odbędzie się 18-maja [no chyba, że znowu coś się pojebie z dostawami,]), ale mam świadomość tego, że jeżeli młodsze roczniki będą się szczepić tak samo chętnie, jak te starsze, bo odporność zbiorową osiągniemy po jakiejś pierdylionowej fali, jak już korona wybije tylu z nas, że ci zaszczepieni będą stanowili odpowiedni % populacji (tak wiem, w międzyczasie wjadą pewnie jakieś mutacje/etc.).


Zastanawiam się nad tym, czy w KPRM w ogóle ktoś myśli o tym, jak zachęcić ludzi do szczepień? I nie, kolejne spoty z Pazurą mogą nie wystarczyć. Ja wiem, że dla Zjednoczonej Prawicy i mediów rządowych znacznie istotniejsze jest to, kto kiedy rozmawiał z adminami (czy tam adminem) Soku z Buraka, ale śmiem twierdzić, że Polacy mają teraz nieco inne problemy. Ja wiem, że nawijanie o SzB przez 24/7 miało na celu przykrycie poważniejszych problemów (tak, tym razem to był prawdziwy „temat zastępczy”), ale wydaje mi się, że jedyne, co w ten sposób osiągnięto, to przekonanie sporej części suwerena do tego, że władza już nie bardzo ogarnia. Zjawiskowe jest to, że władza, której udało się stworzyć największą w Polsce machinę propagandową (nie będącą Kościołem katolickim), nie potrafi przy pomocy tej machiny „sprzedać” żadnego pożytecznego przekazu. Ja wiem, że ogarnianie merytorycznego przekazu nie jest tak fajne, jak robienie non stop materiału o „gównie w Wiśle”, ale może jednak warto by było spróbować? Jeżeli nie uda się osiągnąć odporności zbiorowej to będziemy się, jako kraj, czołgać od jednej fali zachorowań do drugiej. Ja wiem, że Zjednoczona Prawica ma teraz ważniejsze sprawy na głowie (żarcie się o stołki, jaranie się SzB/etc.)., ale ktoś powinien zacząć zadawać jej politykom pytania dotyczące tego, czy aby na pewno po zaszczepieniu wszystkich chętnych okaże się, że liczba zaszczepionych jest wystarczająca do tego, żebyśmy uzyskali odporność zbiorową? Czy ktokolwiek z KPRM zadał sobie trud i zastanowił się nad tym „czemu starsze roczniki nie chcą się szczepić”? Moim zdaniem, nie ma zbyt wiele czasu na wdrożenie jakiejś sensownej strategii zaradczej. Aczkolwiek może ja źle oceniam Dworczyka i jego kolegów/koleżanki. Może było tak, że oni opracowali jakąś strategię zaradczą i była to najlepsza strategia zaradcza na świecie, ale ponieważ nikt tego nie zapisał na spotkaniu, to po prostu o niej zapomnieli. Powinniśmy ich zrozumieć. Są tak bardzo zapracowani robieniem chuj wie czego (nie dowiemy się tego, czym oni się tam zajmowali, bo nie chcieli nas obarczać tą wiedzą), że mogą od czasu do czasu o czymś zapomnieć.    


Zastanawiałem się nad tym, czy jest jakaś graniczna liczba zgonów, po przekroczeniu której Zjednoczona Prawica uzna, że pandemia to problem na tyle poważny, żeby dać sobie na wstrzymanie z propagandą sukcesu. Jestem prawie pewien tego, że taka liczba nie istnieje. Może gdybyśmy wszyscy byli Sokiem z Buraka albo gównem w Wiśle, to władza zaczęłaby się nami przejmować. Niestety, dla Zjednoczonej Prawicy jesteśmy tylko słupkami w Excelu. Dlatego też, uważajcie na siebie i zachipujcie się tak szybko, jak będzie to możliwe.


Źródła:

https://gazetawroclawska.pl/grozna-sytuacja-na-przystanku-mpk-upadl-mezczyzna-ktory-wracal-ze-szczepienia/ar/c1-15508987

„Poranek Dnia w TOK FM” 06-10-2007 Kluzik-Rostkowska vs Jarosław Kurski.

https://wyborcza.pl/7,75398,25743701,w-sprawie-koronawirusa-glowny-inspektor-sanitarny-zaleca-politykom.html

https://twojezdrowie.rmf24.pl/porady/news-szumowski-o-koronawirusie-maseczki-nie-pomagaja-myjmy-rece-s,nId,4348586

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1465221,prezydent-jezeli-sa-warunki-by-chodzic-do-sklepu-to-sa-warunki-by-pojsc-do-lokalu-wyborczego.html

https://ec.europa.eu/poland/news/200310_streaming_pl

https://www.gov.pl/web/zdrowie/raport-o-zgonach-w-polsce-w-2020-r

https://www.ourkids.net/pl/nauka-w-czasach-pandemii.php

https://polskatimes.pl/karczewski-rzad-nie-testowal-przed-swietami-wracajacych-z-anglii-bo-spodziewal-sie-hejtu/ar/c1-15511053

https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/210329437-Zandberg-System-zacheca-do-ukrywania-ze-jest-sie-chorym.html

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/koronawirus-stanislaw-karczewski-bledem-bylo-wyslanie-dzieci-do-szkol/xpglznn

https://twitter.com/rk202/status/1375872332200353793

https://konkret24.tvn24.pl/zdrowie,110/premier-na-swinska-grype-umieraly-setki-osob-dane-nie-potwierdzaja,1018693.html

https://twitter.com/PiknikNSG/status/1377627159116840977

https://twitter.com/tvp_info/status/1376396929509298176

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/obostrzen-epidemicznych-nie-oglasza-mateusz-morawiecki-premier-dlaczego

https://twitter.com/300polityka/status/1374647289373982725

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8116040,jaki-solidarna-polska-nie-poprze-funduszu-odbudowy.html

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/solidarna-polska-potwierdza-sprzeciw-wobec-funduszu-odbudowy-to-kredyt-hipoteczny/t7exl4g,79cfc278

https://m.interia.pl/interia-tv/video,vId,2945828

https://www.rp.pl/Prawo-i-Sprawiedliwosc/210329918-Fogiel-Zgony-i-tragedie-nie-sa-efektem-polityki-rzadu.html

https://twitter.com/PSzrot/status/1378044409145614337

https://www.reuters.com/article/us-health-coronavirus-eu-prevention-excl-idUSKBN21J6FF

https://www.ecdc.europa.eu/en/publications-data/overview-current-eu-eea-uk-plans-covid-19-vaccines?

https://www.ecdc.europa.eu/sites/default/files/documents/Overview-of-EU_EEA-UK-vaccination-deployment-plans.pdf

https://businessinsider.com.pl/firmy/strategie/rzadowa-fabryka-miala-szyc-miliony-maseczek-miesiecznie-co-wyszlo-z-tej-obietnicy/mz7r222

https://szczepienia.pzh.gov.pl/faq/jaki-jest-poziom-zaszczepienia-przeciw-grypie-w-polsce/

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8135554,lewica-kontrola-poselska-program-szczepien.html

https://twitter.com/k_izdebski/status/1317052089684590593

https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/news-krakow-szpital-dostal-1860-rozmrozonych-szczepionek,nId,5154446

https://www.money.pl/gospodarka/szczepienia-deklarowales-chec-w-styczniu-jesli-masz-co-najmniej-40-lat-zaraz-cie-zaszczepia-6624301619395520a.html

https://www.gov.pl/web/szczepimysie/raport-szczepien-przeciwko-covid-19

https://demagog.org.pl/wypowiedzi/ile-jest-w-polsce-osob-powyzej-60-roku-zycia/

https://forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/8133368,dworczyk-przeprasza-za-chaos-wokol-szczepien-oddaje-sie-do-dyspozycji-premiera.html





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz