czwartek, 27 lipca 2017

Hejterski Przegląd Cykliczny #11

Jarosław Kaczyński wchodząc na mównicę sejmową, w celu zwymiotowania z tejże na opozycję, rzucił do wicemarszałka Brudzińskiego „przepraszam bardzo panie marszałku, ale ja bez żadnego trybu”. Było to ewidentne kłamstwo, bo wypowiedź o „zdradzieckich mordach” dobitnie świadczyła o tym, że prezes wszedł na mównicę w „standardowym trybie Kaczyńskim”.

Okazuje się, że większość parlamentarną nadal ma koalicja PO-PSL a Prezydentem nadal jest Komorowski. Nie da się bowiem inaczej wytłumaczyć tego, że Sejm nie wyraził zgody na referendum w sprawie reformy edukacji. Politycy PiSu obiecywali, że w przeciwieństwie do PO nie będą mieli w dupie Polaków podpisujących się pod wnioskami o zorganizowanie referendum i przecież by nas nie okłamali!

Król polskiego researchu, Rafał Ziemkiewicz, komentując pierwsze protesty w obronie niezależności sądów był łaskaw napisać, że „na wyprzedażach w Media Markcie bywa więcej ludzi”. Dziwi mnie to, że Król Researchu wie ile osób bywa na takowych wyprzedażach, bo o ile dobrze pamiętam reklamy MM, to nie był to sklep dla Ziemkiewicza.

Kolejnym tytanem intelektu, który postanowił się wypowiedzieć w sprawie protestów, był nie kto inny, jak minister Błaszczak. Powiedział on, że może i dużo ludzi jest na ulicy, ale spora część z nich to spacerowicze, bo są wakacje i jest ciepło. Trochę szkoda, że nikt go nie podpytał w temacie tego „skąd u spacerujących świeczki”. Powiedziałby wtedy zapewne coś w rodzaju „ludzie spacerowaliby w ten sposób już wcześniej, ale przed rządami PiSu nie było ich stać na świeczki”.

Duża liczba protestujących musiała być ciosem, dla ludzi, którzy od jakiegoś czasu nawijali, że „W Polsce nikt nie protestuje, bo się ludzie sprzedali za 500+”. Równie potężnym ciosem była dla nich obecność młodych ludzi na protestach, bo przecież „młodym nie zależy na kraju i nie będą protestować, bo są za bardzo leniwi”. Aż dziw bierze, że żaden z nich nie poszedł na protest i nie darł się na ludzi „ej, spierdalajcie stąd, bo psujecie mi narrację”. 

Ponieważ atmosfera „protestowa” gęstniała jakiś Genialny Spindoktor Dojnej Zmiany uznał, że trzeba ludziom wytłumaczyć dlaczego wychodzą na ulicę. Ów geniusz uznał, że najlepszym wyjściem będzie argumentowanie na zasadzie „jesteście głupi i daliście się zmanipulować organizacjom sponsorowanym przez Sorosa”. Kolejnym problemem było zainteresowanie tematyką „sądową” w mediach społecznościowych. Genialny Spindoktor wpadł na kolejny genialny pomysł „wytłumaczymy ludziom, że to zainteresowanie wzięło się stąd, że pewne organizacje generują sztuczny ruch w mediach społecznościowych i pompują zasięgi wpisów”. Potem zaś Genialny Spindoktor znalazł na Wikipedii hasło „astroturfing” i doszedł do wniosku, że nadaje się ono wręcz idealnie do tego, co sobie zamyślił. Problemem było jedynie to, żeby dotrzeć do jak największej liczby ludzi w mediach społecznościowych. Rozwiązano ów problem w bardzo prosty sposób – generując sztuczny ruch w mediach społecznościowych i pompując zasięgi wpisów. 

Kilka dni temu mieliśmy do czynienia z czymś, co można określić mianem „legislacyjnej gównoburzy”. Zaczęło się od tego, że Dziennik Gazeta Prawna napisał artykuł o tym, że Dojna Zmiana dała dupy „Senatorowie głosowali nad inną wersją ustawy o Sądzie Najwyższym niż ta przyjęta przez posłów”. Kancelarie Sejmu i Senatu broniły się w mało oryginalny sposób „po pierwsze, nic złego nie zrobiliśmy, a po drugie, nawet jeżeli zrobiliśmy coś złego, to wcześniej inni robili to samo”. Zaraz potem DGP dowodziło, że ustawy się jednak różnią merytorycznie. Jeżeli mam być szczery to dziwię się temu, że kancelarie nie tłumaczyły się w sposób „na Jarka”, czyli „przepraszamy bardzo, ale te poprawki były wprowadzane bez żadnego trybu”. 

W ferworze walki o kontrolę nad sądami Prawo i Sprawiedliwość prowadziło intensywną kampanię internetową, w trakcie której tłumaczono, że „u nas będzie tak, jak jest gdzie indziej”. Powołano się między innymi na przykład Luksemburga, w którym „Sędziów Sądu Kasacyjnego powołuje Wielki Książę Luksemburga”. Biorąc pod rozwagę zawartość ustaw składających się na „reformę”, tytuł Wielkiego Księcia Polski otrzymałby najprawdopodobniej Zbigniew Ziobro.

Kiedy wydaje Ci się, że nie może być śmieszniej, odzywa się Marian Kowalski, który żąda wprowadzenia stanu wyjątkowego i „aresztu przywódców opozycji i delegalizacji PO i Nowoczesnej.” Być może moja pamięć szwankuje, ale wydaje mi się, że kiedy ostatnim razem wprowadzano w Polsce taki jeden „stan”, w trakcie którego zamykano przywódców opozycji (doszło wtedy również do wydarzenia, którego konsekwencje ponosimy aż do dzisiaj, czyli do brutalnego nieinternowania Jarosława Kaczyńskiego) jego organizatorzy nie udawali prawicy i nie krzyczeli „precz z komuną”.

Pamiętacie, jak jakiś czas temu Jarosław Kaczyński postanowił sobie pożartować i powiedział, że „Prezydent RP jest niezależny od niego”? Ten drugi chyba nie zrozumiał dowcipu i zawetował dwie ustawy (o KRS i SN). Podpisał za to trzecią z „pakietu” czyli tę, która gwarantuje Wielkiemu Księciu Polski, Zbigniewowi Ziobrze, między innymi prawo do wymiany (wedle uznania) prezesów sądów rejonowych/etc. Wydaje mi się, że przeciwko tej ostatniej ustawie niebawem zaczną protestować młodzi działacze PiSu, którzy ostatnio opowiadali o reformie. Skoro przestrzegali oni przed sytuacja, w której „miejscowy notabl zna prezesa sądu”, to sytuacja w której członek jakiejś partii jest przełożonym wszystkich prezesów sądów na pewno ich przerazi.

TVP postanowiło w spektakularny sposób udowodnić, że określanie tej stacji mianem „telewizji rządowej” jest jak najbardziej uprawnione. W dniu, w którym Prezydent RP zawetował ustawy, wygłoszone zostały dwa orędzia. Jedno wygłosił Prezydent, drugie zaś wygłosiła Premier. A teraz zgadnijcie, które puszczono w TVP jako pierwsze i czemu było to orędzie wygłoszone przez personifikację syntezatora mowy Iwona? Rządowa telewizja kolejność, w której pokazała orędzia tłumaczyła tym, że „Premier zapowiedziała swoje jako pierwsza”. W związku z powyższym powinniśmy się cieszyć z tego, że swojego orędzia nie zapowiedział „szeregowy poseł”, bo TVP pewnie by to orędzie puściło „bez żadnego trybu”.

Wicepremier Jarosław Gowin (aka „człowiek z plasteliny”), zamieścił na Twitterze wpis o następującej treści: „Wylano tu na mnie morze hejtu. Liczono, że ulegnę presji, rząd się rozpadnie, establishment wróci do władzy. Wytrzymałem. Dobra Zmiana trwa.” Po pierwsze, niech ktoś temu człowiekowi wytłumaczy, że od dawna jest częścią establishmentu i działa na zasadzie „czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w rządzie”. Po drugie, urzekło mnie jego późniejsze tłumaczenie, że on co prawda poparł ustawę o SN, ale był jej przeciwny (brakowało jedynie czegoś w rodzaju „no przecież nie klaskałem i widzieliście, że miałem smutną minę, więc o co wam chodzi?”). Po trzecie może i te oświadczenia są żenujące, ale pamiętajcie o tym, że mogło być gorzej i że mógł znowu pisać o swoim libido. Po czwarte, zespół „El Dupa” nagrał kiedyś piosenkę „żelazo nie klęka” i mam nadzieje, że ktoś kiedyś uhonoruje Gowina nagrywając piosenkę pt „plastelina jest niełamliwa”. 
 
TV Republika zarzuciła „Do Rzeczy” rozpowszechnianie fake newsów. Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że mamy do czynienia z unowocześnioną wersją paradoksu kłamcy.

Midas polskiej informatyki, Mateusz Kijowski, odszedł z KOD i oświadczył, że „nie chcę dłużej firmować publicznej aktywności tego stowarzyszenia”. Pozwolę sobie na sparafrazowanie pewnego powiedzenia „nie faktura lecz chęć szczera...”.


Źródła:




http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-07-15/bronmy-sadow-razem-i-kod-zapowiadaja-weekendowe-protesty/



Linków do wypowiedzi o 500+ nie zamieszczam. Aczkolwiek lojalnie was uprzedzam, że jeżeli ta narracja „sprzedali wolność za pincet” się będzie powtarzać nadal, to naskrobię o tym notkę, w której źródeł nie zabraknie.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz