czwartek, 8 maja 2014

Konserwatywna histeria na tle tęczowym



Temat „tęczy z Placu Zbawiciela” został już chyba na wszelkie możliwe sposoby opisany. Tym niemniej, choć sporo napisano, prawie nikt nie zwrócił uwagi na wyjątkową bezczelność ludzi (zarówno dziennikarzy, jak i „zwykłych” obywateli), którym owa tęcza przeszkadza.

Nie, nie chodzi o sam fakt podpalania tej instalacji (bo to akurat nie jest bezczelność tylko zwykły bandytyzm, który część naszych rodaków myli z bohaterstwem) lecz o to, w jaki sposób zachowują się ci biedni, uciskani (przez „lewactwo”) przeciwnicy „ideologii dżęder” - (czymkolwiek by nie była). Warto również pochylić się nad retoryką „uciskanych przez tęczę”. Zacznijmy od zachowania. Tęcza płonęła kilka razy. Ostatnie podpalenie było o tyle spektakularne, że doszło do niego w trakcie Marszu Niepodległości. Wtedy po raz kolejny mogliśmy się przekonać o tym, że większość środowisk prawicowo-konserwatywno-katolickich cierpi na przypadłość zwaną dwójmyśleniem. Bo oto okazało się, że „wreszcie ktoś spalił tę tęczę! Dobrze, że to się stało na Marszu Niepodległości!”, ale „to na pewno nie byliśmy my!” Mało tego. Dowodem na niewinność narodowców miała być fotografia publikowana przez niektóre prawicowe portale. Na tejże fotografii (wykonaną pod odpowiednim kątem), widać było płonącą tęczę (dopiero zaczynała się palić) i „zero narodowców dookoła!” Dowód ten utrzymał się mniej więcej do momentu, w którym ktoś nie wrzucił na YT filmiku, na którym widać spory tłumek wymachujący biało-czerwonymi flagami, który głośno kibicuje podpalaczowi.

Teraz mamy do czynienia z identycznym zachowaniem. Ruch Narodowy, niemalże całą swoją kampanię medialną opiera na tej nieszczęsnej tęczy. Działacze RN próbowali zablokować jej odbudowę. Tzn. w sumie chodziło bardziej o to, żeby Krzysztof Bosak miał fotki, na których policjanci prowadzą go do radiowozu. Gdyby Narodowcy bali się faktycznie jakiejś „brutalnej akcji policji”, nie byłoby na tej „blokadzie” Krzysztofa Bosaka, który jakoś tak nie bardzo mi się kojarzy z kimś, kto na serio chciałby się szarpać z policją (od tego RN ma wszak „mięśnie” z ONR). Zdjęć z policją pozazdrościł Bosakowi jego partyjny kolega, Robert Winnicki, który dał się spisać policji tylko po to, żeby klubowi koledzy strzelili mu kilka fotek.

Ruch Narodowy wykupił prawa autorskie do słynnej już fotografii, na której „prawdziwy patriota” macha flagą na tle płonącej tęczy. Witold Tumanowicz (kandydat na europosła z ramienia RN) ubolewał na swoim profilu FB, że „3 maja to (podpalenie tęczy) nie nastąpiło ale liczę, że zdarzy się już wkrótce.” Jeśli ktoś zadałby sobie trud i poczytał komentarze na fanpejdżach „narodowych”, wyczytałby tam, że chłopaki aż się rwą do podpalania instalacji. O tym, że narodowcy są na tęczę cięci, wie nawet ich "niepokorny" patron Rafał Ziemkiewicz, który na swoim profilu twitterowym napisał był, żeby się spieszyć z oglądaniem tęczy, póki ta jeszcze stoi. Gwoli ścisłości - nie tylko RN jest cięty na ten obiekt. Cała prawa strona internetu oburza się na niego i na to, że jeszcze stoi!

W kontekście tego, co napisałem powyżej, można chyba bezpiecznie założyć, że jeśli tęcza spłonie, to z dużą dozą prawdopodobieństwa sprawcą będzie jakiś narwany narodowiec? Względnie ktoś, komu prawicowo-konkserwatywno-bóg-wie-jakie poglądy podpowiedziały, że jego „obywatelskim obowiązkiem” jest podpalenie tęczy?

A gdzie tam! Fronda już ma gotowy scenariusz, na wypadek kolejnego podpalenia!

Ledwie co, dzięki hojnej prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, została odrestaurowana, a tu już kolejny chuligan (zapewne zaraz mainstream okrzyknie, że narodowiec, albo nawet szerzej – prawicowiec!)”

Widzicie więc, szanowni czytelnicy. To nie tak, że narodowcy/prawicowcy chcą podpalić tęczę! Tzn. może i chcą, ale jeśli ją ktoś to zrobi, to na pewno nie będzie narodowiec/prawicowiec! Tęczę podpalą „nieznani sprawcy”, a ten cholerny mejnstrim znowu oskarży o to niewinnych...

I tak się zastanawiam nad tym, czy pisanie takich rzeczy wynika z dwójmyślenia, czy też jest to najzwyklejsza w świecie bezczelność? Przecież sam Krzysztof Bosak doskonale wiedział, kogo należy winić za ostatnie podpalenie tęczy. Zapytany o to, czy był to akt bandytyzmu, odparł, że „raczej nie, bo tęcza tam stała nielegalnie”. Gdyby podpalił ją faktycznie ktoś inny (np. niemiecka antifa, policyjny prowokator, służby specjalne), po cholerę KB miałby się bawić w erystykę? Przecież mógłby powiedzieć „tęcza się nam, co prawda, nie podobała, ale jej podpalenie to bandytyzm”. No, ale nazwanie bandytą kolegi z własnej organizacji to coś, co KB nie przejdzie przez gardło.

Jedna sprawa mnie jeszcze ciekawi. Czy gdyby tęczę podpalił osobiście Krzysztof Bosak (w biały dzień, przy wielu świadkach), to czy Fronda (i inne portale) nadal utrzymywałyby, że to na pewno nie był narodowiec/prawicowiec? Kronikarski obowiązek nakazuje mi wspomnieć o tym, że Krzysztof Bosak wzywał do "nie podpalania tęczy" (gdzieś tak w okolicach polowy kwietnia Gazeta.pl o tym wspomniała). Tylko że nijak się to ma do retoryki takiego np Witolda Tumanowicza i Artura Zawiszy, którzy wręcz zachęcają swoich fanów do tego aby ci - podpalili instalację.

Tęczowy” artykuł na Frondzie nie pojawił się znikąd. Był on odpowiedzią na artykuł z Gazety Wyborczej (Ponad 60 proc. warszawiaków zatęczą. Jej niszczenie oburza i zawstydza). Artykuł GW dotyczył sondażu przeprowadzonego przez PBS dla Fundacji Batorego i Funduszu Mediów. Frondę zabolało to, że większość ankietowanych była pozytywnie nastawiona do instalacji z Placu Zbawiciela. Ponieważ „dziennikarze” z Frondy są mistrzami w zaklinaniu rzeczywistości, nie mogli sobie darować i spróbowali zakląć ją raz jeszcze:

Warszawiacy, ci ankietowani, niby się cieszą, ale jednak… ktoś wciąż tęczę zniszczyć próbuje.”

Ciekawym, jak autor tego tekstu zareagowałby na hipotetyczną sytuację, w której ktoś napisałby:

Polaków, tych ankietowanych, niby cieszą pomniki JP II, ale jednak... ktoś wciąż te pomniki zniszczyć próbuje...”


Źródła:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz