W debiutującej (5 października) na
antenie TOK FM audycji „Konfrontacje” można było usłyszeć jak
jeden pan (będący performerem, copywriterem oraz, jak się okazuje
niesamowitym kawalarzem) opowiedział śmieszną historie o
metodologii działania praskiego gwałciciela. Wiadro pomyj (a raczej
tychże pomyj ocean – zasłużony jeśli mogę dodać), które
wylano na głowę dowcipnisiowi sprawia, że niewiele mógłbym na
temat tego pana napisać ( chodzi mi o epitety) – tak aby
kogokolwiek to zainteresowało. (Gwoli ścisłości - Panowie, którzy sobie rozmawiali to Rafał Betlejewski i Cezary Łasiczka)
Poza tym – gdyby przyjrzeć się
sprawie pobieżnie – nie ma w niej nic nowego. Mieliśmy już
żartującego z gwałtów Leppera. Mieliśmy Gowina, któremu nie
podoba się ściganie gwałcicieli z urzędu, mieliśmy sędziów
którzy uznawali, że gwałt ze szczególnym okrucieństwem (ofiarę
cudem odratowali – mało brakło, a wykrwawiłaby się na śmierć
w bramie) – to jedynie wykorzystanie bezradności - bo nie wiadomo
czy ofiara się broniła – no a skoro się nie broniła, to był to
stosunek seksualny o patologicznym przebiegu (z czego wniosek prosty
dla gwałcicieli – ogłuszyć i nie dać się podrapać –
sędziowie będą wyrozumiali).
Czemu się uznałem, że warto się nad
Panem Dowcipnisiem pochylić? Ano temu, że chyba nikt nie zwrócił
uwagi na drobny fakt. P.D. jest copywriterem. Założył dwie agencje
reklamowe (pewnie copywriterzył w nich obu). Co to ma do rzeczy?
Copywriter to ktoś kto zajmuje się zawodowym wymyślaniem
reklam/kampanii/sposobów promocji/etc. Często w oparciu o swoją
wiedzę, doświadczenie, wyniki badań, etc. Tym niemniej najlepsi
copywriterzy (a do takich można P.D. zaliczyć – choćby z racji
„stażu”) mają pewien szczególny rodzaj intuicji. Nie wchodząc
w szczegóły – taki człek patrząc na reklamę od razu wie czy
trafi ona do „targetu”, jak zostanie odebrana, czy kogoś
zbulwersuje, etc. Na tej samej zasadzie układają scenariusze
reklam, kampanii, spotów i tak dalej. Bez tej intuicji copywriter
może wyprodukować dobrą reklamę - ale może również
wyprodukować „wypiekacz do mózgów”.
Mam uwierzyć, że copywriter ze sporym
doświadczeniem i z dobrą intuicją (kampania Łaciatego – jego
pomysłem była – przynajmniej według Wiki) nagle zaczyna
opowiadać anegdoty o których średnio rozgarnięty Kowalski, a
nawet mniej niż średnio rozgarnięty, wie że nawet jeśli jego
zdaniem są „śmieszne” (niestety część społeczeństwa tego
rodzaju „żarciki” śmieszą), to nie powinno się ich opowiadać
publicznie, bo zapewne zostanie to źle odebrane. Dowodem niech
będzie to ile ostatnio mieliśmy w mainstreamie opowiedzianych
dowcipów o gwałcie. Wyskok Leppera i chyba tyle. Nikt nie odważył
się na coś takiego – bo wiadomo, że może się to skończyć
bardzo źle (przypominam, że przez żarty o Ukrainkach jeden taki to
już nawet na sushi pieniędzy nie ma...)
Podsumowując występ pana P.D. -
musiał być świadomy tego, jaki efekt wywrą jego słowa. Nawet
gdyby „wyrwało się mu” przez przypadek – to przecież wymiana
zdań chwilę trwała (sprawdziłem trwała dokładnie 3 minuty i 6
sekund – podałbym link źródłowy, ale nie chce nabijać klików)
– tym samym na pewno zdążyłaby mu się w głowie zapalić
lampka alarmowa: „przestań, bo to się źle skończy”.
Na użytek niniejszej notki załóżmy,
że gość programu jest nieukiem, socjopatą, nie ma pojęcia z
czego można żartować, a z czego nie. Przez przypadek go zaproszono
do audycji, a ten zaczyna nagle opowiadać dowcipy o gwałcie (albo
inne „śmiesznostki”, które mają olbrzymi antagonizujący
potencjał). Jeśli drugi (status dowcipnisia jest nieokreślony –
prowadzącym według Wiki jest Łasiczka, ale nie według mediów/etc
– prowadzili obaj) z prowadzących ma jakiekolwiek doświadczenie z
mediami masowymi, natychmiast zda sobie sprawę z tego, że jeśli
rozmowy się nie przerwie, do niczego dobrego to nie doprowadzi.
Dodatkowo jeśli prowadzący jest mniej więcej zorientowany w
realiach i wie, że za dowcipy o takim „kalibrze” można nie mieć
na sushi, powinien się stanowczo sprzeciwić. Jeśli to by nie
pomogło – stacje radiowe mają swoje sposoby na radzenie sobie z
tego rodzaju sytuacjami.
Co zrobił radiowy partner P.D. (i
zarazem prowadzący audycje) ? Nieśmiało powiedział, że to
„dramatyczne” i zapytał P.D. „to cię śmieszy?”, a
następnie zaczął się zastanawiać nad metodologią działania, no
bo winda wysoka, więc jak on gwałcił? A gdzieś tak w połowie
śmiesznych rozmów o gwałcie powiedział coś, co było moim
zdaniem bardziej bezczelne niż sam żart. Co powiedział? Głosem
pełnym radości rzekł był: „słuchaj, ja kiedyś czytałem, że
z gwałtu nie można żartować”. Czemu jest to znacznie gorsze?
Ano temu, że było to powiedziane chyba tak dla świętego spokoju –
to po pierwsze. Po drugie powiedziane zostało to takim tonem, jakby
partner P.D. chciał dać mu do zrozumienia, że on to właściwie w
dupie ma – ale ktoś coś takiego napisał, więc mówi to, żeby
nikt mu nie zarzucił, że nic nie zrobił. Partner P.D. chichotem
skwitował możliwość, iż gwałciciel windziarz zostałby skazany
na prace społeczne.
Mieliśmy więc copywritera, który nie
wiedział co mówi, oraz jego partnera, który nie wiedział, jak go
przystopować. Dodajmy do tego, że audycja debiutowała. W chwili
obecnej żadna nowa audycja, żaden nowy program tv, etc. nie
pojawiają się „przypadkowo” – albo mają zastąpić jakieś
poprzednie programy (czyli wypełniają lukę) albo zmieniają te,
które ludziom się znudziły. Żadna audycja nie jest tworem
przypadku. A już na pewno nie uwierzę w to, że ktoś puścił w
samopas dwóch jegomościów w ogóle nie uzgadniając z nimi tego o
czym mają mówić. Zwłaszcza teraz – po tym jak „freestyle”
Wojewódzkiego i Figurskiego skończył się gigantycznym
shitstormem.
Być może zostanę posądzony o
tworzenie teorii spiskowych, ale jak dla mnie był to sposób na
wypromowanie nowej audycji i nie było to przypadkowe zagranie.
Chyba, że mamy do czynienia z nierozgarniętymi szefami radia,
copywriterem bez intuicji i dziennikarzem radiowym, który nie ma
pojęcia o tym, czego wolno, a czego nie. Odpowiedzcie sobie na
pytanie – czy usłyszelibyście o tej audycji, gdyby nie ten
występ? A tak – jeśli P.D. faktycznie był gościem – zawsze
można zwalić odpowiedzialność na niego – no przyszedł, nagadał
głupot, ale to nie nasza wina, „myśmy som radio! Nie możemy
cenzury stosować!”. Tym samym wszystkie stanowcze reakcje na
dowcipy o gwałcie wypromują audycje. Zwłaszcza reakcje
organizacji/osób mających dostęp do mainstreamu, a nie jełopów z
blogami (mojego pokroju). Choć z drugiej strony niezareagowanie na
te dowcipy mogło by zostać odebrane jako przyzwolenie na tego
rodzaju zachowania – tym samym organizacje „pro kobiece” nie
miały wyjścia.
Aczkolwiek może mi się tylko jawi to
wszystko, może chciałem w głupocie dojrzeć metodę? W sumie sam
nie wiem, co by było gorsze - moja prywatna paranoja, czy też rozmyślne promowanie audycji za pomocą tego rodzaju zabiegów.
.
Edycja: wygrzebałem w necie tłumaczenia pana Betlejewskiego:
" Przypomniała mi się podczas audycji – przyznaje. – Z resztą zdaje się, że on nie gwałcił tak po katolicku. Ostatnio oglądałem film który tłumaczy, że katolicki stosunek kończy się wprowadzeniem penisa do pochwy i wytryskiem w środku. To nie był gwałciciel, który kneblował, używał narzędzi, to były tylko takie macanki – powiedział.
Zapytany o to, czy nie uważa swojego żartu za przekraczający granice, Betlejewski odpowiedział: – Sytuacja rozbawiła mnie, bo to wyjątkowy przykład wykorzystywania kobiety. Nie w jakiś dramatyczny sposób, ale takie wymyślenie wytrychu, żeby kogoś pomacać."
(źródło: http://natemat.pl/34243,kpil-z-gwaltow-w-audycji-tok-fm-rafal-betlejewski-wciaz-mysle-ze-to-bylo-zabawne-ale-przepraszam )
Tym samym jakiekolwiek wątpliwości w temacie tego czy chodziło o promocje, czy "przypadek" zostały moim zdaniem rozwiane.
" Przypomniała mi się podczas audycji – przyznaje. – Z resztą zdaje się, że on nie gwałcił tak po katolicku. Ostatnio oglądałem film który tłumaczy, że katolicki stosunek kończy się wprowadzeniem penisa do pochwy i wytryskiem w środku. To nie był gwałciciel, który kneblował, używał narzędzi, to były tylko takie macanki – powiedział.
Zapytany o to, czy nie uważa swojego żartu za przekraczający granice, Betlejewski odpowiedział: – Sytuacja rozbawiła mnie, bo to wyjątkowy przykład wykorzystywania kobiety. Nie w jakiś dramatyczny sposób, ale takie wymyślenie wytrychu, żeby kogoś pomacać."
(źródło: http://natemat.pl/34243,kpil-z-gwaltow-w-audycji-tok-fm-rafal-betlejewski-wciaz-mysle-ze-to-bylo-zabawne-ale-przepraszam )
Tym samym jakiekolwiek wątpliwości w temacie tego czy chodziło o promocje, czy "przypadek" zostały moim zdaniem rozwiane.
Czyli stara maksyma Madonny ciągle aktualna - nieważne co mówią, ważne żeby o nas mówili. Głośno. I niech przypadkiem nie pominą nazwy programu. Najgorsze jest to, że jak sam zauważyłeś, nie bardzo jest co z tym fantem zrobić. Reakcja - źle; brak reakcji - jeszcze gorzej. Brakuje nam chyba "instytucji" medialnego nieisnienia, czyli nie zapraszamy, nie opowiadamy o was, nie istniejecie. Tylko czy by się to u nas sprawdziło? W kraju w którym media są ostro spolaryzowane jakaś stacja z "tej drugiej strony" zawsze coś napisze/opowie tylko po to, żeby zrobić odwrotnie niż tamte "one".
OdpowiedzUsuńEh - swoją drogą tłumaczenia Betlejskiego to już nawet nie był trolling. Widać było, że celuje w maksymalne wk*wienie środowisk feministycznych - jak widać shitstorm był zbyt mały. No chyba, że uznajemy, iż przeprosiny "przepraszam, Cię za to, że jesteś głupi" to tak na poważnie.
UsuńA co do reszty - to masz racje. Konkurencja jest taka, że jak jedni odpuszczą - inni wykorzystają. Należy mieć nadzieje na to, że "lud" zareaguje podobnie jak w przypadku Ukrainek i kolejny będzie potem biadolił, że na Sushi go nie stać.
I na prawdę nie wiem - co śmiesznego w tej historii widział Betlejski. Domyślam się, że przy następnej okazji zacznie opowiadać dowcipy o gwałtach pedofilskich - no bo to takie śmieszne...
Errata - chodziło rzecz jasna o Betlejewskiego (w notce też poprawiłem) niestety komentów edytować się nie da - jeno usuwać.
UsuńSzkoda tylko, że casus Wojewódzkiego i Figurskiego nie jest w 100% pozytywny - wprawdzie ten drugi musiał z sushi zrezygnować, ale w kwestii Wojewódzkiego nie minął nawet miesiąc, jak stacja przytuliła go ponownie i dała nowy program. :/
UsuńWojewódzki ma za duże "branie" żeby go ot tak sobie wywalić - bo ktoś by go przygarnął na pewno. Za długo siedział w mainstreamie.
UsuńTak sobie myślę, że może sobie stacje radiowe urządziły takie niejawne zawody - kto bardziej wk*wi odbiorców własnym chamstwem?:] "Konfrontacje" mają mocne 1 miejsce jak na razie - skoro zaczęli tak delikatnie to ciekawe na czym się skończy ;]
Przeprosiny są chyba jeszcze gorsze niż to, co ten pan chrzanił podczas audycji... I podpisuję się pod tym co napisano powyżej - szkoda, że Wojewódzki bardziej nie dostał za to po dupie, bo tamta sytuacja i jej skutki dobitnie pokazały, że są w mediach równi i równiejsi (nie, żeby to była jakaś nowość, ale jednak za każdym razem trochę szkoda, nie?)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że jeszcze nieraz o tej wspaniałej audycji usłyszymy.
Słów mi brakuje na tych debili, naprawdę...
OdpowiedzUsuńNo co wy - wyrwało się chłopu... Potem przez 3 minuty się wyrywało... a potem jeszcze w trakcie przeprosin! To przypadek! ;)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, na ile to było przemyślane, by wzburzyć/sprowokować, a na ile on faktycznie nie przypuszczał, że powiedział "coś nie tak". Niestety myśl, że żarty z gwałtu nie są zachowaniem normalnym i etycznym, nie jest powszechnie znana czy zinternalizowana. Dla takich seksistowskich buców to naprawdę jest "śmieszne", bo to taka "macanka" tylko, i nie widzą nic specjalnego, czy obraźliwego w takich szyderstwach. Widać to było też w komentarzach na internecie, gdzie ludzie uznali, że to był atak na poczucie humoru i cenzura... Za mało mówi się o traumie i bólu ofiar, o tym, jak słowa mogą ranić, i jak przebiega konstrukcja "rape culture", czyli "kultury gwałtu", w której czymś naturalnym jest, ze kobiety istnieją by być wykorzystane jak przedmioty, a mężczyzna ma być brutalnym samcem bez empatii.
OdpowiedzUsuńUjmę - to tak, jakiś kiep pozbawiony poczucia humoru, oraz nie wiedzący co i gdzie można powiedzieć - faktycznie mógłby takim komentarzem zabłysnąć przypadkowo. Ale nie człowiek, który był copywriterem i który zajmuje się zawodowo, mieszaniem ludziom w głowach.
UsuńNa moment przyjmijmy, że ta jego wypowiedź to był "przypadek". Jak wytłumaczyć jego późniejsze "przeprosiny"? Idiota by się kapnął, że zrobił coś złego i przeprosił (choćby nawet nie wiedział za co). Spec od reklamy idący w zaparte i coraz bardziej antagonizujący odbiorce - nie zorientował się, że robi coś nie tak?
Choć oczywiście zgadzam się z tym, że część społeczeństwa - tego rodzaju "żarty" śmieszą.
Przykre tylko, że tak poważna sprawa staje się dla autora tekstu pretekstem do jawnego kłamstwa i obrzucenia błotem człowieka, który akurat robi coś dobrego dla ofiar gwałtów.
OdpowiedzUsuńAutor wtrącił mimochodem takie zdanko "Mieliśmy Gowina, któremu nie podoba się ściganie gwałcicieli z urzędu" - a to jest łgarstwo, bo właśnie teraz, za kadencji Gowina trwają prace nad lepszym prawem dotyczącym gwałtów:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/gowin-ostrzej-z-gwalcicielami-realna-pomoc-dla-ofiar-gwaltu,207854.html
Ciekaw jestem tylko, czy autor to odkręci, czy będzie szedł w zaparte.
Autor tekstu niczego nie będzie odkręcał - na samym początku Gowin "martwił się" tym, że ściganie gwałtu z urzędu może zaszkodzić ofiarom. Tym samym wpisał się w to co na temat zmian w kodeksie karnym powiedział Donald Tusk, tzn że może to być problematyczne dla ofiar.
UsuńTo, że Ministerstwo Jarosława Gowina wprowadza zmiany - nie oznacza, że są to zmiany jego autorstwa (a nie są - w temacie ścigania gwałtu urzędu - inicjatywa pochodziła z zewnątrz) Całym sercem J.G. Zaczął popierać inicjatywę ścigania gwałtu z urzędu - dopiero w momencie, w którym chciał udowodnić, że konwencja (wiesz Pan, ta od bitych kobiet) jest nam niepotrzebna. Aczkolwiek czego można się spodziewać po człowieku, w którego głowie - zamrażane zarodki krzyczą głośniej od bitych kobiet.
Gowin jest tak samo pro kobiecy jak Prawo i Sprawiedliwość. Wiec proszę bez agitowania i wmawiania mi, że "obrzucam" kogoś błotem.
Poza tym bądźmy szczerzy - Gowin jeśli chodzi o temat notki stanowił tło. Gdybym chciał "obrzucić go błotem" - po prostu zacytowałbym kilka jego wypowiedzi - między innymi trzy różne argumentacje przemawiające za tym, żeby nie podpisywać konwencji rady europy
Usuń1) Zapisy konwencji godzi w tradycyjną rodzinę
2) konwencja jest źle napisana i skonstruowana
3) Konwencja to propaganda feministyczno homoseksualna
Jakoś jego nikt nie zmusił do tego, żeby jakoś odniósł się do swoich własnych słów.
@JeRzy-> Z podlinkowanego artykułu
Usuń"Złożenie wniosku przez osobę pokrzywdzoną będzie wymagane tylko w przypadku, gdy zawiadomienie zgłosi osoba trzecia. Taka klauzula ma chronić ofiarę przed składaniem zawiadomienia wbrew jej woli. "
Czyli nadal wszystko zależy od ofiary. Wystarczy ją "Zastraszyć" i sprawy nie było. Czy wyjaśnić coś jeszcze?
"Czyli nadal wszystko zależy od ofiary. Wystarczy ją "Zastraszyć" i sprawy nie było. Czy wyjaśnić coś jeszcze?"
OdpowiedzUsuńNie ma potrzeby wyjaśniania czegokolwiek, bo sam pewnych rzeczy najwyraźniej nie rozumiesz. Gwałt jest przestępstwem trudnym do udowodnienia i zeznania ofiary, potwierdzające, że do niego doszło, są kluczowe. Jeśli policja lub prokuratura nimi nie dysponuje, nie ma pewności, że sprawa nie upadnie, bo w każdym momencie, niezależnie od relacji świadków, może się zdarzyć, że ofiara zaprzeczy, że doszło do przestępstwa. Gowin robi w tej sytuacji tyle, ile może.
A to, że europejska konwencja jest źle skonstruowana i zostawia furtki do nadinterpretacji i nadużyć, to osobna bajka.
Ja z chęcią o tej osobnej bajce posłucham. Bo Gowin wiela mówił o tej ustawie - tylko zapomniał o szczególe drobnym - dowodów i argumentów potwierdzających swoje wypowiedzi nie przedstawił.
UsuńAle proszę oświeć mnie w pewnym temacie - jeśli gwałt dotyczy osoby młodszej niźli 15 lat - jej zeznania nie są konieczne do wszczęcia postępowania i ofiara nie może wycofując zeznania "uniewinnić" gwałciciela. Jednakże jeśli ofiarą gwałtu padnie osoba, która ukończyła 15 lat - sprawa ma się zupełnie inaczej. Czy Gowin zamierza coś z tym zrobić?
Bardzo ciekawy casus prawny się z naszego kodeksu karnego wyłania. Gwałt - jest według wymiaru sprawiedliwości traktowany jak gwałt - o ile ofiara to potwierdzi. Jeśli np matka 16 latki będzie świadkiem gwałtu na swojej córce (bo najdzie gwałciciela w trakcie gwałcenia) - ale córka z obawy przed gwałcicielem nie będzie chciała iść na policje - matka nie może nic z tym zrobić. Innymi słowy sytuacja ofiar gwałtów jest dokładnie taka sama jak przed zmianami, które ministerstwo chce wprowadzić.
Errata - nie o ustawie - a konwencji - mea culpa
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń