Z fenomenem Maxa Kolonki zetknąłem
się dzięki jednej z fanek Pikniku, która podesłała link do jego
wypowiedzi. Filmik był nawet sensowny. Co prawda wynurzenia Kolonki
na temat tego, czy Obama jest czy też nie jest Amerykaninem średnio
mnie obchodziły, ale już jego opinia na temat sprawy Cimoszewicz vs
Wprost była zgodna z moją (dla zainteresowanych/niezorientowanych –
linki na końcu zamieszczę). Ponieważ nie mam w zwyczaju uznawania
każdego, komu zdarzy się powiedzieć coś mądrego, za autorytet,
toteż MMK już potem nie oglądałem.
Jak się okazało – do czasu. Bo w
pewnym momencie MMK zaczął się pojawiać wszędzie. Tzn. nie tyle
on sam, co linki do jego filmików podrzucane przez jego wyznawców
(dlaczego wyznawców? O tym w dalszej części). Zainteresowała mnie
ta „inwazja” Kolonki na polski internet, toteż kilka jego
programów obejrzałem. Po seansie doszedłem do wniosku, że MMK ma
tyle wspólnego z rzetelnością dziennikarską, co znienawidzony
przez niego mainstream. Ponieważ jeżdżenie po mainstreamie stało
się ostatnio bardzo na czasie (stąd zalew prawicowej „niezależnej”
prasy), toteż MMK momentalnie odnalazł grupę docelową. Tej grupie
się wydaje, że Max „mówi jak jest”, a on po prostu „mówi
tak, żeby ktoś go chciał słuchać”. Aby nie wyjść na
Sierakowskiego, który co prawda nie obserwuje Ruchu Narodowego, ale
bardzo dobrze wie, co to są za ludzie, podrzucę kilka perełek od
Maxa.
Kolonko sugerował w jednym z filmików,
że polski establishment (to pewnie to samo, co ziemkiewiczowski
„Salon” i „układ” Kaczyńskiego) obawia się młodych ludzi.
I jeśli tak by to zostawił, to ja bym się z nim zgodził. Z tą
różnicą, że „establishment” zastąpiłbym po prostu elitami
politycznymi (słowo „politycznymi” jest słowem kluczem). I to
zarówno politycy na szczeblu ogólnopolskim, jak i samorządowym. A
najbardziej się te elity boją inteligentnych młodych ludzi, którzy
chcieliby coś zmienić w otaczającej ich rzeczywistości. I nie ma
się czemu dziwić – ogromna większość polityków samorządowych
traktuje bycie w Radzie Miasta jako sposób na dorobienie do pensji,
emerytury etc. Taki radny czasem nawet nie wie, nad czym głosuje (bo
komu by się chciało czytać np. 100 stron dokumentów o
budżecie...). Tego Max nie powiedział. Nie powiedział też nic na
temat tego, że taki „dorabiający radny” obawia się
mądrzejszych od siebie, bo wie, że tacy ludzie mogą stanowić
zagrożenie dla niego. Bo jak się taki społecznik zdecyduje na
kandydowanie, to jeszcze go ludzie wybiorą zamiast
„dorabiającego”...
Sporo natomiast mówił o „patriotach
stadionowych”, którzy protestują przeciwko status quo (to nie są
dosłowne cytaty, ale bardzo dobrze oddają to, co Max mówił). Tych
„patriotów” się podobno establishment obawia. Niestety MMK nie
powiedział nic na temat tego, dlaczego establishment ma się niby
obawiać zbójów stadionowych. Ja wiem, że niektórym się wydaje,
że wystarczy skrzyknąć trochę chłopaków, poćwiczyć desant w
lesie (zamiast skoków z samolotu – skoki z gałęzi), a następnie
sprowokować zadymę na Marszu Niepodległości i przejąć władzę
w kraju, ale „przejmowanie władzy w kraju” jest nieco bardziej
skomplikowane. No chyba, że rozmawiamy o filmie political fiction,
do którego scenariusz napisał 11-latek.
Potem Max stwierdził, że Przystanek
Woodstock to taki wentyl bezpieczeństwa jest. Establishment po to go
organizuje, żeby ludzie się nie buntowali. Bardzo się MMK nie
spodobały np. kąpiele błotne. Jeśli ktoś obejrzy podlinkowany
filmik, będzie mógł zobaczyć z jaką pogardą Max mówi o
„taplających się w błocie jak świnie” ludziach. No ale to
tylko dygresja. Skupmy się na czymś innym. Skoro to „patrioci
stadionowi” (w pewnym momencie Max dodał do nich jeszcze „katoli”)
mają rewolucję robić i zagrażają establishmentowi, to co ma z
tym wspólnego Przystanek Woodstock? Kibole i „katole” tam
jeżdżą? Może ja czegoś nie wiem i na Woodstock jeżdżą
aktywiści Ruchu Narodowego? Być może chodziło o to, że gdyby nie
Przystanek, to młodzi ludzie chętniej zasilaliby szeregi kibolskich
organizacji oraz szeregi Ruchu Narodowego? Teza cokolwiek naciągana,
ale skoro MMK „mówi jak jest”, to przecież na pewno prawda
objawiona jest (co najmniej).
Znokautował mnie jednakże argument
MMK, wedle którego WOŚP pacyfikuje nastroje społeczne i tym samym
pełni w Polsce rolę, którą pełniło kiedyś ZOMO. Jeśli tak
jest w rzeczywistości, to Caritas powinno się przyrównać do Armii
Czerwonej albo do Wermachtu... Dlaczego? No bo Caritas to dopiero
pacyfikuje nastroje społeczne...
Swoją drogą, wtręty w rodzaju
„byznes” albo „gimme a break” uważam za żenujące. Nie, nie
jestem purystą językowym i nie uważam, żeby joystick trzeba było
koniecznie tłumaczyć na „radosną pałeczkę” względnie
„kijaszek radości”, a interface nie musi być „międzymordziem”.
Uważam jednakże, że polski język jest wystarczająco bogaty i nie
trzeba go faszerować „byznesami”. No chyba, że ktoś się już
tak zamerykanizował, że nie pamięta ojczystego języka. „Shame
on him” w takim razie.
Z wyznawcami Maxa miałem ograniczony
kontakt, ale sporo „dyskusji” czytałem pod filmikami. Mój
kontakt ograniczył się w sumie do jednej wyznawczyni, z którą
chciałem podyskutować. Chodził o filmik MMK, w którym Max
krytykuje Lisa twierdząc, że nie ma w Polsce bardziej wyrachowanego
i cynicznego dziennikarza. Szczerze mówiąc, do tego opisu Lisa nie
mogę się przyczepić. I pewnie gdybym napisał tylko tyle, wszystko
byłoby ok. Ja jednakże stwierdziłem, że Max jest dokładnie taki
sam – ma co prawda mniejszy zasięg, ale to co robi – robi tylko
i wyłącznie dla dwóch rzeczy: sławy i kasy (jak większość
dziennikarzy). W odpowiedzi padło jedynie to, że Lis symbolizuje
upadek dziennikarstwa i owa wyznawczyni Maxa nim (Lisem) gardzi.
Ponieważ słowem się nie zająknęła w temacie Maxa, doszedłem do
wniosku, że mam się od niego odwalić, bo on jest niepokorny i
„mówi jak jest”.
Tomasz Machała (Musiałem go wyguglać,
bo nie miałem pojęcia kto to) zrobił filmik, w którym podsumował
„niepokorność” Maxa. Pokazał w tym filmiku nagranie MMK, który
nagrodzony Wiktorem (2001), klęknął przed Jolantą Kwaśniewską i
wręczył jej kwiaty (chwilę wcześniej powiedział, że marzył o
tym od dawna). TM dodał, że gdyby ktokolwiek teraz klęknął z
kwiatami przed żoną Tuska/Komorowskiego, to by go zeżarły
prawicowe media.
Poniżej zamieszczam „statystyczny”
komentarz:
Panie kolego, a jakie to ma
znaczenie, czy Max 20 lat temu chciał się komuś
przypodobać czy nie ? Ludzie oglądają MaxTV,
ponieważ Max mówi tam sensownie i żadnej partii się nie
podlizuje.
I tu dochodzimy do meritum. „Może i
kiedyś się komuś podlizywał, ale teraz tego nie robi”. Skąd ta
pewność? Bo Max mówi, że „mówi jak jest”? Skąd pewność,
że jest bezstronny? Max prosi o dobrowolne wpłaty - nie ma w tym
niczego nagannego, rzecz jasna. Jednakże człowiek ostrożny
zastanowiłby się nad tym, czy aby Max nie prowadzi swojego programu
tak, żeby tych wpłat było jak najwięcej. Byłoby to całkowicie
zrozumiałe - każdy chce zarabiać na życie robiąc to, co lubi.
Czy naprawdę tak trudno sobie wyobrazić sytuację, w której MMK
nagrywa swoje programy pod grupę docelową? To również nic
strasznego, nieprawdaż? No to teraz sobie wyobraźcie sytuację, w
której pojawia się „Max”, tylko że lewoskrętny. Ot, taki
„lewacki Max”, który swoje programy nagrywa pod lewicową grupę
docelową. Czy jego wyznawcy uznaliby, że „lewicowy Max” jest
niepokorny? Zaraz by się okazało, że „pewnie go Moskwa
sponsoruje” i że jest „sprzedajną lewacką szmatą”. A Max? A
Max mówi, że „mówi jak jest”, więc wszystko jest w porządku.
A każdy, kto ma inne zdanie, jest sponsorowany przez establishment.
W takim razie powinienem chyba pod
koniec tej notki podać numer swojego konta, żeby establishment mógł
mi pieniądze wpłacić...
Tak na sam koniec. Ja wiem, że w
naszym kraju (i poza granicami) żyje sporo wk*wionych młodych
ludzi. Ludzi, którzy chcieliby coś zmienić w kraju, ale nie mają
takiej możliwości. Zrównywanie ich z bandytami stadionowymi jest,
moim zdaniem, cokolwiek niesprawiedliwe. Z jednej strony bowiem
zrównuje zwykłych ludzi z bandyterką, a z drugiej - to
gloryfikacja bandytów, którzy nagle z ludzi, którzy lubią się
lać po mordach pod lasem, awansują do rangi „walczących o wolną
Polskę”.
Źródła:
Bo prawda jest taka że ludzie zamiast wyrobić własne poglądy, poczytać i pooglądać programy wyborcze szukają innych ludzi którzy streszczają im kilka lat polityki w kilkanaście minut i dzięki temu oni mają czyste sumienie ''Tak przygotowałem się do wyborów''. Jak dla mnie oglądanie takich ludzi to tylko narzucanie sobie czyjegoś zdania, przynajmniej w wieku 18 lat bo widzę to po sobie i po innych znajomych.
OdpowiedzUsuńŻeby wyrazic wlasny pogląd trzeba miec podstawowa wiedze o świecie, czego ludzie nie maja. Słuchajac innych tą wiedze zdobywają dzieki czemu w pozniejszym czasie wyrobia sobie zdolnosc wlasnej oceny.
Usuń