W najbliższy czwartek (26 września),
w naszym ukochanym parlamencie odbędzie się kolejna debata
aborcyjna. Tym razem nasi posłowie debatować będą na temat zakazu
aborcji w przypadku stwierdzenia ciężkiego i nieodwracalnego
uszkodzenia płodu. Czemu będą nad tym debatować? Ano temu, że
organizacja obrońców przymusu rodzenia zebrała 400 000 podpisów
pod obywatelskim projektem ustawy. Co prawda, wystarczyłoby im 100
000, ale chcieli pokazać swoją siłę. W kwestii tej siły – na
samym początku zbierania podpisów pomysłodawcy buńczucznie
zapowiadali zebranie miliona (albo i więcej) podpisów i twierdzili,
że będzie to bardzo łatwe. Chyba coś nie tak poszło.
Obywatelski projekt ustawy ma to do
siebie, że pasowałoby go jakoś uzasadnić. Napisanie takiego
uzasadnienia może stanowić problem dla ludzi, których jedynym
argumentem jest: „widziałem kawałek płodu + krew = aborcja jest
zła”. Tym niemniej, uzasadnienie zostało napisane. Ponieważ
debata aborcyjna się zbliża, tedy pomyślałem, że warto te
perełki zacytować i opatrzyć komentarzem. Swego czasu zająłem
się tym na fanpage, ale tego rodzaju twórczość zasługuje na
osobną notkę.
Argumenty, które zaraz zobaczycie, są
z gatunku tych wybitnie żenujących. Tym niemniej, ochota na śmianie
się z nich przechodzi w momencie, w którym człowiek zda sobie
sprawę z tego, że niektórzy ludzie mogą w to uwierzyć.
„Na przykład w miarę jak dziecko
się rozwija w łonie matki, jego stan zdrowia niejednokrotnie ulega
poprawie i choroba z zagrażającej życiu, zmienia się w lżejszą,
która nie może już zostać uznana za nieuleczalną.”
I już na samym początku mamy absurd.
Z tego fragmentu wynika bowiem, że jeśli odpowiednio długo się
poczeka, to nawet nieodwracalne uszkodzenie płodu przestanie być
nieodwracalne. Czymś takim, jak dowody na poparcie swojej tezy o
„odwracalności nieodwracalnych uszkodzeń płodu”, autorzy nie
zaprzątali sobie głowy. I tu bardzo wyraźnie widać to, co się
dzieje w momencie, w którym fanatyk religijny wkracza na obcy dla
siebie grunt. Fanatyk egzystuje bowiem w świecie dogmatów, w którym
to świecie nie ma miejsca na dowody. Wystarczającym dowodem jest
bowiem „wewnętrzne przekonanie”.
„Nawet w przypadku wad letalnych
wykrytych u dzieci w okresie płodowym, aborcja bynajmniej nie
zmniejsza cierpień dziecka ani jego rodziców.”
Skąd to wiadomo? Skąd wiadomo, że
terminacja ciąży nie zmniejsza cierpień rodziców? Fanatyk
religijny to takie stworzenie, które o ile już szuka jakichś
informacji, to jedynie tych, pasujących mu do założeń. I owszem -
w internecie można znaleźć sporo filmików/tekstów opisujących
historie kobiet, które zdecydowały się na urodzenie dziecka
wiedząc, że umrze ono w bardzo niedługim czasie (czasem w kilka
minut po urodzeniu). Tylko, że słowem kluczem jest w tym przypadku
ZDECYDOWAŁY SIĘ. Czy to
znaczy, że tego samego trzeba wymagać od wszystkich kobiet? Jeśli
jest się bezrefleksyjnym fanatykiem (ja wiem, to pleonazm) –
owszem. Fanatykowi nie mieści się w głowie to, że jakaś kobieta
może się po prostu bać tego, „co urodzi”. Jeśli ktoś
zastanawia się nad tym, dlaczego napisałem „co” zamiast
„dziecko”, to niech odwiedzi jakiś zakład medycyny, w którym
maja płody w formalinie. Z tego, co usłyszałem (nie miałbym
odwagi tego oglądać), niektóre z nich prawie w ogóle nie
przypominają ludzi. Deformacje są tak poważne, że nie wiadomo na
co człowiek patrzy. Czy któryś z fanatyków odważyłby się na
taką wizytę?
„Wobec dynamicznego rozwoju
medycyny nie sposób też wyrokować że dana choroba jest
nieuleczalna.”
Kolejny przykład
„chcieizmu” i totalnej ignorancji. Niestety, niektóre choroby są
nadal nieuleczalne. Niestety, ludzie nadal na nie umierają.
Niestety, nawet dysponując tak rozwiniętą medycyną jak dzisiaj,
nie możemy niektórym ludziom pomóc. W niektórych przypadkach
możemy jedynie spróbować ulżyć ich cierpieniu. Niestety, czasem
dotyczy to dzieci. Niestety, czasem okazuje się, że płód jest tak
bardzo zdeformowany, że nie ma najmniejszych szans na przeżycie
poza organizmem matki. Niestety, nie pozostaje nam nic innego, jak
pogodzić się z tym faktem i liczyć na to, że być może kiedyś
medycyna będzie sobie umiała poradzić z przypadkami, które
dzisiaj są nieuleczalne.
„Projekt ustawy nie pociąga za
sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek
samorządowych.”
Autorzy zapomnieli
dopisać: „co prawda świadomi jesteśmy tego, że nasz pomysł
może wpędzić w nędzę rodziców takich dzieci, ale jakoś
specjalnie nas to nie obchodzi”. Opieka nad niepełnosprawnym
członkiem rodziny to gigantyczne nakłady pieniędzy i czasu, nie
wspominając już obciążenia psychicznego. Nawiasem mówiąc,
przyjaciele zygot sami sobie przeczą. Wszak nie kto inny, jak
nadredaktor Terlikowski, napisał ostatnio, że państwo powinno
otoczyć opieką rodziców niepełnosprawnych dzieci. No to jak z tym
obciążeniem budżetu? Skoro państwo „powinno”, to znaczy, że
docelowo przyjaciele zygot chcieliby je obciążyć kosztami swojej
ustawy. I bardzo bym prosił o nie zarzucanie mi „przeliczania
ludzi na pieniądze” - pretensje należy mieć do autorów tego
projektu – nikt im nie kazał pisać o obciążeniu budżetu.
„Wreszcie, znając możliwości
współczesnej medycyny nie da się jednoznacznie przesądzić, że
określone dziecko jest niezdolne do przeżycia poza organizmem
matki.”
Pozwolę sobie na parafrazę:
„Wreszcie, znając możliwości
współczesnej medycyny, nie da się jednoznacznie przesądzić, że
płód z bezmózgowiem całkowitym jest niezdolny do przeżycia poza
organizmem matki.”
„Za szczególnie niegodziwy trzeba
uznać ten aspekt procedury aborcyjnej, który polega na
przeznaczaniu dziecka do aborcji na podstawie jedynie
prawdopodobieństwa, a orzeczenie o stopniu tego prawdopodobieństwa
pozostawia się lekarzowi.”
I znowuż doszło do starcia fanatyzmu
z rzeczywistością. Konsultowałem się w tej sprawie ze znajomą,
która ma sporą wiedzę w zakresie badań prenatalnych. Z tego, co
udało mi się dowiedzieć, wykrycie wady czasem może być trudne
(zależy to od jakości sprzętu, na którym wykonuje się badanie).
Tym niemniej, jeśli się wadę wykryje, to mówienie o
„prawdopodobieństwie” wystąpienia wady jest albo popisem
cynizmu, albo rezultatem niewiedzy. Jeśli na USG płód zamiast
mózgu ma czarną plamę, to cytuję, „można mieć pewność, że
mózg się tam nie pojawi”. Owszem - badania nie dają 100%
pewności (bo medycyna to nie religia – w medycynie nie ma
dogmatów), ale jeśli się owo badanie powtórzy i rezultat będzie
ten sam, to nie ma mowy o „prawdopodobieństwie” wystąpienia
wady.
Ja wiem, że strony przeciwników
aborcji roją się od „świadectw” w rodzaju: „lekarz
zdiagnozował u mojego dziecka bezmózgowie, ale ja się zdecydowałam
na urodzenie dziecka! I co? I jest całkowicie zdrowe”. Wierzę w
te świadectwa mniej więcej tak samo, jak w obietnice wyborcze.
Pozostaje mieć jedynie nadzieję na to, że kobiety nie uwierzą w
ten bełkot. Brutalna prawda jest bowiem taka, że piszącego te
słowa nic to nie kosztuje. Natomiast kobietę, która uwierzy w te
„świadectwa” i w to, że „diagnoza była na pewno błędna”
- może to kosztować wiele.
No i to by było na tyle. Cytatów było
więcej, ale wybrałem te najbardziej spektakularne. Ten tekst, nawet
jak na standardy przeciwników aborcji, jest żenujący. Nie mam
pojęcia, z czego wzięły się te brednie. Tzn. czy jest to wynik
skrajnej niewiedzy i niechęci do konsultowania się z ludźmi,
którzy tę wiedzę posiadają? Czy też jest to wynik cynizmu i
demoralizacji autorów, którzy co prawda wiedzę posiadają, ale są
świadomi tego, że napisanie prawdy mogłoby bardzo, ale to bardzo
zaszkodzić ich projektowi. No ale jak wiadomo – cel uświęca
środki. Pomysłodawcy projektu zrobią wszystko, żeby tylko móc
sobie kiedyś powiedzieć:
„Dzięki naszej ciężkiej pracy
kobiety nie mogą przerwać ciąży i muszą rodzić dzieci
pozbawione mózgu! Mamy nadzieję, że kolejne pokolenia docenią
nasz wkład w obronę życia! A każda kobieta, która nie wytrzyma
psychicznie widoku swojego ciężko zdeformowanego dziecka i każda,
której psychika załamie się po kilku latach opieki nad ciężko
upośledzonym dzieckiem, będzie kolejnym dowodem na to, że
postępowaliśmy słusznie, składając ten wniosek w sejmie”.
A na sam koniec chciałbym się zwrócić
do autorów tych mądrości. Jeśli macie po 15 lat, a wasze
wiadomości z zakresu medycyny pochodzą z lekcji religii, być może
nie powinniście próbować swoich sił w poruszaniu tematów, o
których nie macie pojęcia. Jeśli zaś macie jakieś pojęcie w
zakresie medycyny – być może powinniście się zastanowić nad
tym, czy nawet Wasz cel uświęca takie środki, jak ordynarne
kłamstwa i manipulacja?
Źródło: (dla ludzi o mocnych nerwach)
Rozumiem,że państwo oraz - przede wszystkim - kościół zaopiekują się później matkami, które urodziły chore albo niechciane dzieci. Księża pozakładają w całym kraju przytułki dla samotnych matek albo domy dla sierot i będą zrzekać się wynagrodzenia z kurii biskupiej oraz cały swój dochód z tacy oraz sakramentów przekazywać tym właśnie najbardziej potrzebującym? Nie wspominając już o opiece socjalnej, jaką zapewni to jakże prorodzinne państwo. BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ
OdpowiedzUsuńDobrze. Zatem walczcie o prawa zwierząt, które nie potrafią mówić, bo prawa dziecka, które jeszcze nie może mówić nie jest ważne. Wasza ideologia: "dajmy prawa kobietom, ponieważ dzieci na nie nie zasługują".
OdpowiedzUsuńOstatni cytat oczywiście jest dla mnie nieco hmm... a nawet w ogóle dziwny. Bo przeczy temu za czym jest. Każdy człowiek, od poczęcia ma prawo do życia. Wiele osób zasłania się tym, że aborcja ma być "dobrem" dla samego dziecka. Dlaczego nie napiszą wprost, ze chodzi wyłącznie o wygodę? Dlaczego nie walczymy o poprawę bytu takich rodzin i ich dzieci? Dlaczego nie walczymy o to, by te dzieci, które urodzą się chore, w przyszłości, po stracie rodziców miały właściwą opiekę socjalną w instytucjach, w których się będą znajdywały ?
Każdy z nas chce mieć zdrowe dziecko. Ale czy tym samym mamy prawo dyskryminować dzieci chore ?
Czym różni się dziecko, które może urodzić się chore, od tego, które może ulec wypadkowi i zostać kaleką do końca życia ? Czy w przypadku kiedy dziecko po kilku latach swego istnienia na świecie, ulegając wypadkowi, stanie się dzieckiem przykutym do łóżka "zasługuje" na śmierć, ponieważ w tym momencie jest chore ?
Jeśli dziecko w trakcie wypadku straci mózg - to nie będzie kaleką do końca życia - będzie martwe. Tak samo martwe jak płód z bezmózgowiem - poza organizmem kobiety.
UsuńNastępna, która nie ogarnia podstawowych wiadomości.....
UsuńPoza tym, co Was, prolife'owców obchodzą decyzje rodziców na temat nieuleczalnie chorej, skazanej już właściwie na śmierć, istoty? Ona i tak umrze, a oni zostaną sami z tym stresem związanym z porodem dziecka, widokiem jego cierpienia i śmierci itp.
Jako matka osiwiałabym ze zgryzoty, gdyby mojemu zdrowemu dziecku coś się stało, ale rodzenie dziecka, które miałoby umrzeć zaraz po narodzinach z powodu swojej choroby jest ponad moje możliwości.
Zajmijcie się może czymś pożytecznym a nie utrudnianiem życia i tak już ciężko doświadczonym przez los rodzicom. Poród to nie wycieczka do Disneylandu! Zmuszanie kobiety do rodzenia w takiej sytuacji jest po prostu bestialskim pokazem bezmyślności.
Natalio, czemu nie rodzisz każdego dziecka z każdego jajeczka, z każdego miesiąca? Kazda miesiączka to potencjalnie zmarnowane zycie!!! Czemu zezwalasz swojemu partnerowi na masturbację? Przecież nie zostało udowodnoine, że plemniki nie odczuwają bólu...
UsuńRaczej chodziło mi o nieuleczalne kalectwo i przykucie do łóżka. Czy rodzice mogą waszym zdaniem podjąć decyzję o tym, aby pozbawić życia dziecka (wiek np. 10 lat) tylko dlatego, że po wypadku zostałoby przykute do łóżka ?? Czym ten przypadek różni się od przypadku dziecka, które ma przyjść na ten swiat chore ? odstępem czasowym w jakim to się stanie ? Czy tym, że wypadek jest sytuacją nagłą, a w ciąży człowiek może oswoić się z tą myślą.
OdpowiedzUsuńCzy kiedykolwiek cierpiałas na takie bóle, że błagałas w myslach o smierć? Cieibe w ogóle obchodzi to cierpiace dziecko, czy jesteś całkowicie zaslepiona swoja ideologią i "moralnością"?
UsuńDziewczyno, czy ty wiesz, co to jest poród? Poród trwający 48 h, przez ostatnie 12 koszmarne bóle krzyżowe, na które znieczulenie - którego w Polsce i tak nie dają - nie działa? Znasz uczucie ulgi, gdy wszystko się kończy i trzymasz ukochane zdrowe dziecko w ramionach? Pewnie nie! Więc pomyśl sobie, jak będzie czuła się matka, która przeszłaby taki poród ze świadomością, że to dziecko umrze po godzinie w wielkim cierpieniu! Ja bym chyba sama błagała już o śmierć w trakcie tego porodu. A zmuszona do rodzenia skoczyła z dachu zaraz po. Nie wiem, jak trzeba być zaślepionym na punkcie życia i je absolutyzować, żeby takich rzeczy nie brać pod uwagę. Życie jest ważne - czy to poczęte dopiero, czy już narodzony człowiek, ale nie stawiajmy świata na opak - ta ciężarna kobieta też żyje, ma swoje uczucia, marzenia i już sama wiadomość o nieuleczalnej, śmiertelnej wadzie płodu jest dla niej wielkim ciosem. Zakaz aborcji i traktowanie jak inkubator w takim przypadku jest bezmyślnym bestialskim okrucieństwem.
UsuńA co jeśli technologia i nowoczesna medycyna (dziwne, że nagle konserwy są na tak z nowymi technologiami, WTF?) pochodzi z komórek macierzystych, bądź martwych płodów?
OdpowiedzUsuńJeżeli podchodzisz do tematu aborcji tylko poprzez pryzmat "co jeśli" to to nie jest temat dla Ciebie. Życie jest na prawdę więc wyłącz internety i przestań rozpowiadać fantazje które do rzeczywistości mają się nijak.
UsuńDobrze, że taki projekt trafił do sejmu, czasem durne idee muszą się wznieść na sam szczyt tylko po to żeby upaść i już się nie podnieść. Jeśli jednak nie upadnie i jakimś cudem nowelizacja wejdzie w życie to będziemy mieć wówczas wiele milionów wkur.... ludzi i będziemy mieć wówczas wojnę domową którą ten kraj powinien przejść już z wielu innych powodów.
OdpowiedzUsuń