Z niniejszym Przeglądem się niespecjalnie śpieszyłem, bo postanowiłem poczekać kilka dni na „rozwój sytuacji” w kontekście fakapu prokuratury z immunitetem Romanowskiego. Ponieważ dalszy rozwój wypadków (póki co) nie nastąpił, pomyślałem sobie, że dość tego czekania, bo się mi znowu nawarstwią tematy.
Wstęp tego Przeglądu został osadzony w kontekście sprawy Romanowskiego, trzeba więc będzie ten kontekst wyjaśnić. Afera związana z traktowaniem Funduszu Sprawiedliwości jak prywatnej skarbonki Ziobrystów cięgnie się za Suwerenną Polską (a wcześniej za Solidarną Polską) od dłuższego czasu. Ponieważ „przez osiem ostatnich lat” łapę na prokuraturze trzymał Ziobro, nie było mowy o tym, żeby prokuratura zajęła się tym konkretnym wałem (nie zajmowała się również innymi, ale teraz skupiamy się na FS). Zawsze, ale to zawsze wyglądało to tak, że w którymś medium pojawiał się artykuł na temat tego, że pieniądze z FS są źle wydatkowane i na tym się sprawa kończyła, bo przecież o żadnym „prawnym” ciągu dalszym nie mogło być mowy. 15 października się było pozmieniało.
Potem zaś było tylko gorzej, bo okazało się, że Mraz nagrywał swoich kolegów i koleżanki (równolegle współpracując z prokuraturą). Od momentu, w którym nagrania zaczęły docierać do opinii publicznej wiadomo było, że część z SuwPolowców już niebawem będzie sobie mogła śpiewać piosenkę „Czarny chleb i czarna kawa”. Głównym bohaterem nagrań studia Mraz był Marcin Romanowski. Kwestią czasu było to, kiedy Romanowskiemu zostanie uchylony immunitet. Równie oczywiste było to, że będzie wniosek o areszt tymczasowy dla Romanowskiego, bo na nagraniach „Marcin i Przyjaciele” ustalali wspólne zeznania (khe khe, mataczenie, khe khe).
Gdy pojawiły się zapowiedzi pozbawienia Romanowskiego immunitetu, pojawiły się również informacje o tym, że Romanowski posiada drugi immunitet, albowiem jest członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (PACE). Gdy tylko pojawiły się informacje o tym drugim immunitecie, zaczęła się dyskusja pt. „czy ten drugi immunitet faktycznie będzie działał”. W przysłowiowym międzyczasie Prokuratura Krajowa ogłosiła, że wszystko jest ogarnięte, oni mają dwie opinie prawne, z których wynika, że ten immunitet to jednak nie działa. Chyba nie trzeba dodawać, jaka była pointa tej historii, prawda?
Przyznam się szczerze, że miałbym więcej wyrozumiałości do prokuratorów, gdyby po prostu nie zdawali sobie sprawy z tego drugiego immunitetu. Ok, to nadal byłby fakap, ale jednak znacznie mniej spektakularny od tego, który nam prokuratura sprezentowała. Okazało się bowiem, że to fakap piętrowy. Na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, że prokuratura ogarnęła sobie opinie prawne na temat tego, że ten immunitet PACE to wcale nie obowiązuje i pyk, pora na CS-a. Potem wyszło na to, że było jeszcze „zabawniej” (zabawne by to było, gdyby nie kontekst). Otóż, polskie przedstawicielstwo przy PACE od czerwca wiedziało o tym, że Romanowski ma immunitet. Ja tam prawnikiem nie jestem i wydaje mi się, że w takim momencie jedynym sensownym wyjściem z sytuacji jest zwrócenie się do PACE po to, żeby ten immunitet uchylić. Gdybym tym prawnikiem był, pewnie bym doszedł do wniosku, że lepiej jest ogarnąć sobie jakieś opinie prawne, z których będzie wynikało, że ten wniosek nie jest potrzebny (PK miała opinie, które były niejednoznaczne [a z jednej z nich wprost wynikało, że orzecznictwo w takich sprawach jest liche, tak więc „na dwoje babka wróżyła”]). Prokuratorzy chyba zapomnieli o tym, że takie opinie nie są wiążące dla nikogo (a już na pewno nie są wiążące dla „zagranicy”).
W tym miejscu poczynię pewną dygresję. Gdy tylko okazało się, że mamy do czynienia z fakapem, Roman Giertych (o którym jeszcze będzie w tym odcinku) wycofał się na z góry upatrzone pozycje i wyprodukował wpis, z którego wynikało, że on (razem z otoczeniem swoim) setki godzin pracował nad FS, a potem prokuratura wszystko zawaliła. Otóż, setki godzin (o ile nie więcej) nad tą aferą pracowali zwykli urzędnicy, którzy musieli ogarnąć całą tę stajnię Augiasza i odsiać rzeczy, które nie były wałami, od rzeczy, które wałami były. Jeżeli ktoś jest zdania, że to wszystko ogarnął Giertych, który nie spał nocami, bo przewalał tony dokumentów, byle tylko dorwać „tych złych”, to ja takiej osobie na drodze do szczęścia stać nie będę. Nawiasem mówiąc, nie zazdroszczę tym urzędnikom. Siedzieli nad tym nie wiadomo ile, a potem się okazało, że póki co (o tym też za moment) Romanowski będzie sobie po wolności chodził, bo się prokuraturze nie chciało ogarnąć tego, co ogarnąć powinna.
Zaraz po tym, jak zrobiło się głośno o tym fakapie, pojawiły się teorie spiskowe, z których wynikało, że, na ten przykład, pewnie jacyś prokuratorzy Ziobry tam w tym maczali palce. No i wszystko fajnie, ale z tą konkretną teorią spiskową jest jeden drobny problem. Wiemy o tym, że w MS był kret (a konkretnie, krecica), który wynosił informacje. Jednakowoż było również tak, że informacja o tym, że Mraz nagrywa swoich kompanów nie dotarła do tychże kompanów (bo gdyby dotarła, to nie byłoby żadnych nagrań, bo nikt z Mrazem by nie chciał rozmawiać). Gdyby przy tej sprawie kręcili się prokuratorzy od Ziobry, to posypałaby się ona znacznie wcześniej. Tzn. nadal byłyby całe tony dokumentów, które byłyby obciążające, ale nie byłoby stenogramów, na których towarzystwo od Funduszu Sprawiedliwości martwi się tym, że sprawa się rypnie.
Pojawiły się również wzmianki o tym, że tam coś nie do końca dobrze z tym PACE jest, bo ktoś tam list napisał, a oni szybko odpowiedzieli. Ok, ja to rozumiem, ale do tej sytuacji doszło tylko i wyłącznie dlatego, że prokuratura dała ciała. To zaś doprowadziło do sytuacji, w której Zjednoczona Prawica jest w swoim żywiole i może tłumaczyć, że to nie jest tak, że mamy typa, na którym ciążyć będzie 11 zarzutów i udział w zorganizowanej grupie przestępczej, nie nie nie, nic z tych rzeczy, to jest po prostu kolejny spór prawny i nic poza tym (dokładnie takiej samej argumentacji ZP używała gdy przejmowała Trybunał Konstytucyjny). Co się zaś tyczy samego Romanowskiego, to w dużym uproszczeniu kupił sobie (w sumie to prokuratura mu kupiła) trochę czasu i nic więcej.
Na sam koniec tych rozważań Romanowskich zostawiłem sobie wzmianki humorystyczne (które byłyby znacznie bardziej zabawne, gdyby nie kontekst). Otóż, Romanowski i jego prawnik (który, cóż za przypadek, jest z Ordo Iuris) złapali wiatr w żagle i zapowiadają całe sterty pozwów (dla Bodnara ,dla Tuska, dla tego, kto zlecił wykonanie opinii prawnych [to jest najzabawniejsze moim zdaniem]/etc.). Prawnik Romanowskiego (Bartosz Lewandowski) rozpędził się tak bardzo, że zaczął opowiadać o tym, że jego klientowi to już nic nie grozi praktycznie, bo drugi raz nie można osoby zatrzymywać za to samo/etc. (pod wpisem wywiązała się dość długa dyskusja na ten temat, w trakcie której tłumaczono Lewandowskiemu, że trochę się zagalopował i że to nie będzie zbrodnia doskonała). Tenże sam Lewandowski nieco wcześniej na Eloneksie wrzucił argumentację, z której wynikało, że wszyscy się tak skupiają na tych paru nieprawidłowościach, a przecież poza tym Fundusz Sprawiedliwości działał dobrze. Jeżeli mam być szczery, to gdybym kiedyś popadł w kłopoty prawne, to chyba bym nie chciał, żeby mój adwokat musiał mnie bronić używając takiej argumentacji.
UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwererna!
https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty
No dobrze, skoro jeden z istotniejszych tematów mamy za sobą, to możemy przejść do drugiego, którym jest utrącenie w Sejmie ustawy depenalizującej pomocnictwo w terminacji ciąży. Zabrakło bardzo niewiele głosów, ale jednak ustawa przepadła. Jednym z głosów, którego brakło, był głos Giertycha (o którym za moment będzie), ale skupianie się tylko i wyłącznie na nim jest cokolwiek bezsensowne. Prawda jest bowiem taka, że równie dobrze ustawę mógł poprzeć jakiś fajno-PiSowiec, których ponoć nie brakuje (a tak przynajmniej twierdzi alt-left). Przecież sam Morawiecki nie tak dawno temu opowiadał o tym, że on to w sumie był za tzw. „kompromisem aborcyjnym” i że jego zdaniem decyzja trybunału (czytaj: Kaczyńskiego) była błędem. Żaden z fajnoPiSowców się nie objawił w trakcie głosowania. Ustawy nie poparli również, ahem, „wolnościowcy” z konfy (do nich wrócimy nieco dalej, ale już w innym temacie). PSL również się nie popisał (acz było tam parę wyjątków). Cała Lewica poparła ustawę i prawie cała KO. Wyjątki w KO były trzy. Dwóch polityków, których nieobecność na głosowaniu była uzasadniona (jeden w szpitalu, drugi na wyjeździe służbowym) i Roman Giertych.
Giertych po prostu nie wziął udziału w głosowaniu (nie wsunął karty do czytnika). Mój podkastowy współprowadzący (otagował bym tu Doniesienia, ale nie mam pojęcia jak algorytmy na to zareagują, więc się powstrzymam) stwierdził, że Giertych po prostu wbił Tuskowi nóż w plecy. Mnie ta teoria nie do końca grała, bo o ile jestem świadomy tego, że Giertych lojalny względem nikogo prócz siebie nie będzie, to cóż on miałby do ugrania na tej konkretnej zdradzie? Jeżeli Giertych ma plany ministerialne (a plotek cała masa jest o tym, że ma), to powinien raczej z Tuskiem żyć dobrze. Zamiast tego podpadł okrutnie, bo Tusk ręczył za niego własnymi słowami. Poza tym Giertych powinien doskonale zdawać sobie sprawę z tego, czym się kończy konflikt z Tuskiem (sporo polityków się o tym mogło przekonać. Np Rokita, Schetyna, albo Gowin).
Dopiero w trakcie pisania niniejszego przeglądu spłynęło na mnie olśnienie, acz stało się tak dlatego, że we łbie mi rezonowały słowa współprowadzącego, który mówił, że członkowie KO liczyli na to, że wystarczająco dużo PSL-owców się wstrzyma i ustawa przejdzie. Moim zdaniem na to samo liczył Roman Giertych. Obstawiał, że ustawa przejdzie bez jego głosu. Owszem, nadal byłoby to jechanie po bandzie (i wyłamywanie się z dyscypliny partyjnej), ale pretensje do niego byłyby bez porównania mniejsze niż te, z którymi mierzy się teraz. Sam Giertych zrobił to, co Giertych umie robić najlepiej, czyli po całej sprawie zaczął tłumaczyć, że tak właściwie to nic takiego się nie stało, bo... ustawa była źle skonstruowana (zezłomowały go za to prawniczki z FEDERY, które ze szczegółami opisały to, czemu Giertych [cóż za szok] mija się z prawdą). Gdyby ustawa faktycznie była wadliwa, to Giertych byłby pierwszym politykiem z klubu KO, który zwróciłby na to uwagę. Dzięki temu mógłby zapunktować u Tuska i opóźnić głosowanie nad ustawą, której popierać nie chciał. Jeżeli chodzi o Giertycha, to w tym miejscu mogę zapowiedzieć, że niebawem nagrywać będziemy odcinek poświęcony temu jegomościowi, (a ze swej strony mogę dodać link do mojej notki pt. „Nice Guy Roman”, którą napisałem w sierpniu 2023). Jeżeli zaś chodzi o samą ustawę, to Lewica i KO zapowiadają, że Sejm będzie nad nią głosował ponownie, a PSL zapowiada, że ponownie jej nie poprze. Innymi słowy: business as usual.
Przed momentem wspomniałem, że poruszę kwestię naszych swojskich „wolnościowców”. Otóż, konfiarze postanowili przyłączyć się do jednej z frakcji powstałych w Europarlamencie. Traf chciał, że jest to frakcja założona przez AfD. Warto w tym miejscu wspomnieć, że niecała konfa do nich przystąpiła. Przyłączyli się do nich tzw. Mentzenowcy. Nie przyłączyli się narodowcy (i Braun, którego nikt tam nie zaprosił). Jest to o tyle ciekawe, że jeszcze nie tak dawno temu to właśnie Bosak tłumaczył, że AfD w sumie nie jest wcale takie złe, bo tam są źli politycy, ale są też tacy, którzy są ok i że on się nie będzie wypowiadał źle o AfD bo to może źle wpłynąć na negocjacje. Jeżeli mam być szczery, to nie bardzo wiem, co się tam odBosakowało. Jeżeli Bosak nie chciał współpracować z AfD, to po co w ogóle były jakiekolwiek negocjacje? No chyba, że od początku było tak, że Bosak nie chciał, ale był dogadany z Uśmiechniętym Panem z Tik Toka, że nie będzie hejtował tej partii, żeby nie psuć mu negocjacji. W tym miejscu pragnę zauważyć, że przyjemnie się ogląda rozłamy i kłótnie na prawicy.
Ciekawi mnie natomiast to, jaki ta współpraca będzie miała wpływ na poparcie dla konfy. Z jednej bowiem strony, Mentzenowcy mogą się lansować i tłumaczyć, że dzięki temu, iż są w tej europartii mogą mieć wpływ na to, co dzieje się w europarlamencie (z racji tego, jak niewielka jest ta partia [25 europoslów], wpływ ten będzie raczej niewielki). Z drugiej jednakowoż strony w AfD nie brakuje rewizjonistów, którym się, na ten przykład, ta „nowa” granica na Odrze nie za bardzo podoba. Nie brakuje tam również ludzi, którzy z łezką w oku wspominają SS (Wehrmachtem się jarali już wcześniej) i mówią o tym, że przecież nie wszyscy SS mani byli źli. Jakoś tak się mi wydaje, że to może być dla konfy obciążenie wizerunkowe, bo nawet ciężkie szury mogą niezbyt przychylnym okiem zerkać na relatywizowanie działań pewnego austriackiego akwarelisty i jego podwładnych (którzy, jak powszechnie wiadomo, jedynie wykonywali rozkazy). Nie pomoże tu gadanie o tym, że w konfie są różne frakcje, no bo jakoś tak się składa, że wszystkie te frakcje startują z tego samego komitetu. Czas pokaże, jak to będzie wyglądało.
Skoro poruszony został przeze mnie temat środowisk skarpetosceptycznych, to trzeba wspomnieć o tym, kto pojawił się na odsłonięciu pomnika Rzezi Wołyńskiej w Domostawie. Sam pomnik reprezentuje Polską Szkołę Pomników w rodzaju surfującego na fali Karola Wojtyły, bądź też pomnika Karola Wojtyły z twarzą Mariusza Pudzianowskiego. Od tamtych różni się tym, że jest eufemizując nieco zbyt dosłowny (nie będę opisywał tego, co tam jest z obawy przed J.E, Algorytmem). O ile nie dziwi mnie chęć upamiętnienia Rzezi Wołyńskiej, to dziwi mnie to, że zdecydowano się na taki akurat pomnik. No, ale to tylko estetyczna dygresja. Na odsłonięciu pojawiła się większość polskich skarpetosceptyków, którzy potraktowali to jako okazje to robienia sobie śmiesznych fotek z gaśnicami. Ci sami ludzie, którzy doskonale się tam bawili, będą nas przekonywać do tego, że upamiętnianie Rzezi Wołyńskiej to dla nich Bardzo Ważna Sprawa. Ciekaw jestem, czy zdają sobie sprawę z tego, że swoim zachowaniem przypominają nastolatków, którzy robili sobie śmieszne fotki w piecach krematoryjnych w jednym z obozów zagłady. O ile nastolatków można jeszcze zrozumieć (bo nie każdy w tym wieku musi ogarnąć łbem to czym były wyżej wymienione obozy), to dorosłych ludzi, którzy zachowują się jak onuce pozujące do tych zdjęć, zrozumieć jest trudniej. Ich zachowanie jest o tyle durne, że sami w ten sposób pokazują, że temat Rzezi Wołyńskiej nie jest dla nich jakoś specjalnie istotny i że jest to po prostu kolejna okazja do lansowania się i pogadania ze znajomymi.
W przeciwieństwie do uśmiechniętych skarpetosceptyków, Ryszard Czarnecki nie miał zbyt wielu powodów do zadowolenia. Okazało się bowiem, że (nareszcie) spotkać go mogą prawne konsekwencje wyłudzenia z Europarlamentu 200 tysięcy euro. Tak, chodzi o sprawę kilometrówek. Ponieważ wraz z pierwszym posiedzeniem Parlamentu Europejskiego Czarnecki przestał być europosłem, zostaną mu przedstawione zarzuty. Sam Czarnecki miał na ten temat do powiedzenia tyle, że w sumie to nie wiadomo o co w tym chodzi, bo przecież on te pieniądze oddał, a poza tym pomylili się jego asystenci. Miejcie to w głowie, gdy będziecie czytać fragment z artykułu opublikowanego na Oko Press (sprzed trzech lat):
PO ZWRÓCENIU się do posła o wyjaśnienia, PE podjął decyzję o odzyskaniu nienależnie wydanych pieniędzy (wydatki na zwrot kosztów podróży nie są zgodne z wewnętrznymi przepisami dotyczącymi wykorzystania dodatków). Europoseł został powiadomiony o decyzji i przystąpił do zwrotu kosztów" - poinformował Parlament Europejski 10 kwietnia 2021 w odpowiedzi na zapytanie TVN24.
Ryszard Czarnecki - europoseł Prawa i Sprawiedliwości od 2004 roku - miał przekazywać PE sprawozdania finansowe, w których wykazywał m.in. podróże służbowe między Brukselą a Jasłem. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) ustalił, że europoseł nie mieszkał w Jaśle, a w Warszawie. Kilometrówkę - dodatek na podróże - miał zatem każdorazowo powiększać o 340 km.
Śledczy OLAF oprócz kilometrówek zbadali liczne przejazdy Czarneckiego samochodami, które nie należały do niego. Właściciele aut zaprzeczyli, by pożyczali je posłowi.”
Ja rozumiem, że któryś asystent mógł nie ogarniać geografii Polski i mu się mogło pomylić Jasło z Warszawą (dobrze, że nie mieliśmy do czynienia z odwrotną sytuacją, bo gdyby poseł dojeżdżał do PE z Jasła, a zwracano by mu kasę za dojeżdżanie z Warszawy, to przecież byłby na tym stratny i musiałby dokładać do tego interesu). Ale nie bardzo rozumiem, jak to jest, że mylili się całymi latami. No dobra, pożartowałem sobie, a teraz na serio. Nie ma szans na to, żeby ktokolwiek pomylił się aż tyle razy. Ok, raz czy dwa można by się było pomylić (o ile wypełniałoby się dokumenty „na małpę”), ale żeby wyciągnąć 200 tysięcy euro, to się już trzeba było „mylić” bardzo często.
Aczkolwiek nawet te nadmiarowe setki kilometrów (przy każdym przejeździe) bledną przy jeździe cudzymi autami. To już na odległość śmierdzi wałem, bo gdyby ktoś się pomylił, to przecież taka pomyłka oznaczałaby to, że wpisał nie to auto, co trzeba. Gdyby doszło do takiej omyłki, to przecież bezproblemowo by się dało ją udowodnić (czytaj: nie jechałem tym autem, tylko innym, o numerze rejestracyjnym/etc./etc.). Przypomnijmy sobie w tym momencie, jak wyglądało to „wyjaśnianie omyłki” przez Czarneckiego: Czarnecki nie próbował niczego wyjaśniać tylko oddał pieniądze. Ja tam co prawda nie jestem europosłem, ale wydaje mi się, że gdyby było tak, że coś było efektem pomyłki, to wolałbym pomyłkę wyjaśnić, zamiast bulić 200 tysięcy euro.
Już samo to, że pieniądze zostały zwrócone, było (de facto) przyznaniem się do winy. W kraju nie rządzonym przez Zjednoczoną Prawicę, Czarneckim zainteresowałaby się prokuratura. No ale Polska była krajem rządzonym przez partię Kaczyńskiemu, więc Czarneckiemu włos z głowy nie spadł. Dla Ziobry była to kolejna karta przetargowa, której mógł użyć w trakcie negocjacji z Kaczyńskim. A teraz przyjdzie pora za to odpowiedzieć przed sądem. Prokurator zapowiedział, że to, że Czarnecki zwrócił pieniądze na pewno będzie miało wpływ na wymiar wnioskowanej kary. Niemniej jednak, jakąś karę Czarnecki wyłapie.
I tym optymistycznym akcentem zakończę powyższy Przegląd.
Źródła:
Romanowski:
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2024-07-15/marcin-mastalerek-w-gosciu-wydarzen-7/
https://wyborcza.pl/7,75398,31145313,zatrzymanie-romanowskiego-pokazowa-akcja-nie-byla-do-niczego.html
https://oko.press/co-dalej-z-marcinem-romanowskim-zarzuty-drugi-immunitet
https://x.com/Gruca_Radoslaw/status/1813548417899024853
https://x.com/GiertychRoman/status/1813333753072378167
Obrońca
Romanowskiego:
https://x.com/BartoszLewand20/status/1813476666540163349
Złomowanie
Giertycha:
https://x.com/FEDERApl/status/1812177944493916392
https://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2023/08/nice-guy-roman.html
https://dorzeczy.pl/opinie/611442/rozlam-w-konfederacji-bosak-nie-jestem-z-tego-zadowolony.html
https://oko.press/czarnecki-musi-zwrocic-parlamentowi-europejskiemu-nawet-100-tys-euro