środa, 3 maja 2017

Prawicowa autopromocja

Kilka dni temu redaktor Sławomir „Triceps/Biceps Wyklęty” Jastrzębowski raczył wydalić z siebie tweet następującej treści:

„Podjezdzam do marketu i wszystkie miejsca na parkingu zajęte. Wolnych jest natomiast 100 miejsc dla inwalidów, ale tam nie można. Chore!”

Wydaje mi się, że oburzenie Redaktora Bicepsa wzięło się stąd, że na ten dzień miał akurat zaplanowany trening pt. „skip leg day”. Niestety, cały trening poszedł się kochać, bo redaktor nie mógł zaparkować pod drzwiami i musiał drałować kawał drogi do sklepu...

Zaś nieco bardziej na serio. Ten jego tweet to był ewidentny trolling. redaktor Biceps nie jest może najostrzejszym ołówkiem w piórniku, ale wywoływanie negatywnych emocji przychodzi mu bez trudu (w końcu z jakiejś przyczyny jest rednaczem „Superaka”). Trolling był udany (nawet za bardzo, o czym za moment) i wywołał gigantyczną gównoburzę. Skąd wiadomo, że to był trolling? Od samego redaktora Bicepsa, który 3 godziny po swoim pierwszym wpisie napisał coś takiego:

„Z przerażającą łatwością wywołuję emocje. La, la, la;)))”

Tym niemniej, jakiś czas później (niecałe dwa dni po wywołaniu gównoburzy), redaktor Biceps chyba się zorientował, że nieco przegiął pałę i zaczął pieprzyć jakieś farmazony o tym, że „to było badanie”. Z „badania” wyszło mu to, że „racjonalne myślenie dotyczące sfery niepełnosprawnych zostało sparaliżowane przez poprawność polityczną”. W tym „opisie badania” było, co prawda, więcej tekstu, ale czytanie tego byłoby równie sensowne, co oglądanie teledysku Sexmasterki (którego, litościwie, nie zalinkuję w źródłach), względnie – tłuczenie głową w ścianę przez kilka minut (śmiem twierdzić, że czynność ta zabiłaby mniej szarych komórek niż lektura tekstu Bicepsa). Gdyby przyplątał się tu jakiś fan redaktora Bicepsa, wytłumaczę prostymi słowami czemu ten rzyg nie mógł być „badaniem”. Gdyby chodziło o badanie czegokolwiek, redaktor zrobiłby po prostu twitterową sondę, która wyglądała by tak:

Czy Twoim zdaniem miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych jest:
1) Za dużo
2) Za mało
3) Tyle ile trzeba
4) Nie mam zdania

Wpis, który wywołał gównoburzę, wyglądał zupełnie inaczej. Mało tego, został on zredagowany tak, żeby wkurwić jak największą liczbę ludzi. Bo nie da się inaczej wytłumaczyć użycia określenia „to chore” w kontekście tego, że pod marketami są miejsca dla niepełnosprawnych (Biceps użył innego określenia, ale nie zamierzam go powtarzać). Skoro więc nie chodziło o „badanie”, to czemu redaktor Biceps wywołał gównoburzę? Bo mógł. Potem zaś, kiedy się okazało, że wkurwiło się trochę za dużo ludzi, zaczął bredzić o „badaniu”.

Z tego rodzaju wpisami (acz nie tylko, bo często są to również wypowiedzi) jest jeden zasadniczy problem. Są one skonstruowane tak, że MUSZĄ wywołać żywiołową reakcję znacznej liczby odbiorców. Lubuje się w tym Król Researchu Rafał Ziemkiewicz, który praktycznie bez przerwy używa „shockvertisingu” do promowania siebie i swoich programów/książek/etc. (pastwiłem się nad tym kiedyś, jeżeli ktoś ciekaw, to link w źródłach zapodam). Ujmując rzecz nieco prościej – część ludzi pasożytuje na przyzwoitości innych ludzi. Pasożytują oni również na obawie części ludzi przed znormalizowaniem tego rodzaju retoryki. Bo w tym konkretnym przypadku brak reakcji oznacza przyzwolenie. No dobrze, ktoś powie, ale może jednak należałoby takich ludzi „zamilczeć”? No bo skoro chodzi im o rozgłos, to brak tegoż by ich pewnie uspokoił, nieprawdaż? No nie bardzo. Ci ludzie uciekają się do takich, a nie innych metod, bo „inaczej nie potrafią”. Brak reakcji na prymitywny hejt skończyłby się tym, że używaliby jeszcze ostrzejszej retoryki. Bo są świadomi tego, że prędzej czy później ktoś „nie wytrzyma” i jednak zareaguje. A wtedy będą mieli cały „arsenał” argumentów. No bo „nie przeszkadzało wam to, jak pisaliśmy xxx, a yyy was denerwuje? Cóż za hipokryzja!”

Insza inszość to fakt, że tego rodzaju burakiada, zawsze sprawia, że spod kamienia wylezą ludzie, którzy mają poglądy idealnie „zgrane” z takim trollingiem. Dla takich indywiduów wpisy podobne do wpisu redaktora Bicepsa to manna z niebios i „mówienie, jak jest”. I naprawdę nie wiem, jak bardzo nasrane w głowie trzeba mieć, żeby martwić się „zbyt dużą liczbą miejsc parkingowych przeznaczonych dla niepełnosprawnych”. Wiele razy zdarzyło mi się kręcić autem po parkingu pod marketem w oczekiwaniu, aż ktoś zwolni miejsce. Owszem, kręcąc się po takim parkingu, rzucam sobie radośnie kurwami i we łbie mym kotłują się myśli w rodzaju „byłoprzyjechaćkiedyindziej”. Nigdy natomiast nie zdarzyło mi się, że widząc puste miejsce przeznaczone dla osoby niepełnosprawnej pomyślałem „nie no, kurwa, to ja jeżdżę i spalam benzynę, a tu miejsce wolne, a mnie nie wolno. Chore!”. No ale może ja mam po prostu zbyt mało empatii, żeby współczuć ludziom, którym się podeszwy w butach zużywają dlatego, że musieli „taki kawał drogi przejść na piechotę”.

Źródła:

Biceps trolluje:

https://twitter.com/sjastrzebowski/status/857514368757575681

Biceps cieszy się z tego, że trolluje:

https://twitter.com/sjastrzebowski/status/857555716776886272

Biceps can into badania:

https://twitter.com/sjastrzebowski/status/858228242758742020

O Królu Riserczu i jego metodzie na autopromocję:

http://piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com/2016/07/shockvertising-po-endecku.html




 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz