O tym, jak zakończył się lot MH-17
wie każdy, kto ma dostęp do jakichkolwiek mediów. Pasażerski
boeing 777 lecący nad Ukrainą został zestrzelony za pomocą
rakietowego pocisku przeciwlotniczego. Najprawdopodobniej zestrzelili
go tzw. „separatyści” (czyli „zielone ludziki” na usługach
Putina). No chyba, że uwierzymy Korwinowi, który twierdził, że
Boeinga zestrzelili Ukraińcy i CIA – bo to miał być zamach na
Putina. Tak swoją drogą – tego rodzaju wypowiedzi muszą napawać
dumą jego wyborców. Zachowanie Rosji (czyszczenie portali
społecznościowych takich jak vkontakte i Twitter z wpisów, na
których separatyści chwalili się wcześniejszymi zestrzeleniami
ukraińskich samolotów) i samych separatystów niemalże nie
pozostawia wątpliwości co do tego, kto ponosi odpowiedzialność za
masakrę prawie trzystu cywilów.
Tyle tytułem wstępu.
Przyznam szczerze, że przez myśl mi
nie przeszło to, w jaki sposób Smoleńska Sekta (w tym quasi
dziennikarze „niepokorni”) zareaguje na to, co się stało (zapomniałem o tym, że pojęcie "przyzwoitości" jest pojęciem obcym dla hien cmentarnych).
Sekciarze zareagowali niemalże jak zwarte oddziały. W kilka godzin
po zestrzeleniu lotu MH-17 twittery „niepokornych”
(z których część pełni rolę spin doktorów PiS, tylko nie
bardzo wiem, dlaczego określają się mianem „dziennikarzy”)
rzygnęły mądrością:
„Boeing został zestrzelony przez Putina tak samo, jak tupolew w
Smoleńsku”.
Rozumiem, że
osobom w rodzaju NitroCzarka Gmyza bardzo zależy na budowaniu
narracji „zamachowej”, bowiem ów pan doskonale zdaje sobie
sprawę z tego, że news, przez który wyleciał z RzePy, był
humbugiem. Tzn. nadal stara się trzymać wizerunku kogoś,
kto „wyjawił straszną tajemnicę”, tyle, że jeśli sam by w ów
wizerunek wierzył, to nie banowałby ludzi na Twitterze za samo
przypomnienie mu tej sytuacji. NitroCzarkowi poświęcę kilka
tekstów niebawem, nie ma więc powodów, dla których miałbym teraz
marnować na niego więcej miejsca.
"Niepokorni" spod znaku Karnowskich
doszli do wniosku, że Tupolew również musiał zostać zestrzelony,
bo skoro do uziemienia boeinga trzeba było rakiety przeciwlotniczej
BUK – to brzoza nie mogła doprowadzić do katastrofy Tupolewa.
Jedno mnie tylko nurtuje w tej narracji. Skoro nasza tutka została
zestrzelona – to skąd
do cholery na wraku znalazły się ślady nitrogliceryny i trotylu?
(NitroCzarek powinien interweniować w tej sprawie).
Samuel Pereira niemalże odwołał
Obamę z fotela prezydenckiego za to, że ów nie wypowiedział wojny
Rosji (w zestrzelonym boeingu było 23-ech obywateli amerykańskich).
Redaktor Pereira chyba nie do końca rozumie to, że Obama- w
przeciwieństwie do redaktora Pereiry- nie jest „dziennikarzem”
PiSowskiej gadzinówki, i że od słów Obamy wiele zależy (bo z
której strony by na to nie spojrzeć, USA jest potęgą militarną).
Reszta
„dziennikarzy” niepokornych pokazywała „straszliwą
hipokryzję” ludzi, którzy po katastrofie smoleńskiej nie
krytykowali Rosji, a teraz ją krytykują. Okazuje się, że nasi
milusińscy ostatnie miesiące przeleżeli pod lodem i nie zauważyli
wojny domowej na Ukrainie. Tylko w ten sposób można wyjaśnić to,
że nie dostrzegają różnic pomiędzy samolotem zestrzelonym w
rejonie, w którym prowadzi się działania wojenne, a samolotem,
który pieprznął w ziemię obok lotniska w rejonie, w którym,
ostatnimi czasy (z tego co mi
wiadomo), nikt z nikim nie wymieniał uprzejmości
militarnych. No chyba, że wszyscy (prócz dziennikarzy niepokornych
i wyznawców Jarosława Polskę Zbawa) żyjemy w Matrixie i po prostu
nie zauważyliśmy tego, że w rejonie Smoleńska w roku 2010 ktoś
prowadził działania wojenne (to niedoinformowanie to pewnie wina
mediów mainstreamowych).
Czemu tym razem Rosja jest
niewiarygodna, a w przypadku katastrofy naszej tutki mogła być
uznana za wiarygodną? Choćby dlatego, że bardzo aktywnie angażuje
się w konflikt na Ukrainie, tym samym jest stroną w tymże
konflikcie, natomiast w roku 2010 – ni cholery nie było żadnego
konfliktu zbrojnego, toteż Rosja nie była żadną stroną. Rosja
była państwem, na którego terytorium doszło do katastrofy
(nawiasem mówiąc, Władimir Putin, który mówi, że Ukraina ponosi
odpowiedzialność za los lotu MH 17 – bo to na jej terytorium
doszło do katastrofy – to coś fascynującego).
Ponieważ trzeźwo myślący człowiek
nie będzie porównywał katastrofy samolotu do sytuacji, w której
samolot został zestrzelony – toteż „teorie” niepokornych
zostały skrytykowane. Sami niepokorni (jak zwykle) zwyzywali
wszystkich swoich krytyków od agentury rosyjskiej, lemingów/etc.
Inna sprawa – niepokorni są mistrzami idiotycznych porównań.
Redaktor Ziemkiewicz- przy okazji postsmoleńskiego shitstormu –
tłumaczył, że tutka nie mogła się rozpaść tak, jak się
rozpadła, bo on widział nagranie eksperymentu, w którym rozbijano
boeinga o ziemię i boeing rozpadł się inaczej. Co prawda autorzy
eksperymentu w wywiadzie tłumaczyli, że jeśli tutka zawadziła o
drzewo, to mogła się rozlecieć na kawałki, ale redaktor
Ziemkiewicz jest niepokorny na tyle, że wywiadu nie czytał.
Podsumujmy – zestrzelono samolot
pasażerski z 298-ma osobami na pokładzie, a jedyne, o czym potrafią
myśleć „dziennikarze niepokorni” to to, jak zamienić ową
katastrofę na pieniądze (im więcej się o niepokornych mówi, tym
więcej ludzi ich czyta. Im więcej ludzi ich czyta- tym więcej
zarabiają). Określenie „hieny cmentarne” bardzo dobrze opisuje
tego rodzaju osoby. Insza inszość to fakt, że
bardzo wyraźnie widać na tym przykładzie to, że, dzięki
tymże hienom, „Zamach smoleński” będzie wieczny.
Kronikarski obowiązek każe mi
wspomnieć o tym, że w czasie, w którym tekst leżał sobie na
dysku jakiś kolejny ekspert ds. udowadniania zamachu (tzn. kolejny
człowiek cierpiący na schorzenie zwane „zespołem Macierewicza”)
uznał, że Tutka została w Smoleńsku zestrzelona. Zapomniał
dodać, że została zestrzelona pociskiem rakietowym, który
zawierał nitroglicerynę i trotyl.
Przykre
jest to, że cała masa, pożal się Latający Potworze Spaghetti,
„dziennikarzy” opisuje (ze szczegółami) rzeź cywili
tylko dlatego, że mogą to podciągnąć pod swoje teorie o
„zamachu” Smoleńskim. Śmiem twierdzić, że gdyby do
zestrzelenia samolotu doszło w innym rejonie świata (daleko od
Rosji i Putina), dziennikarze „niepokorni” nie poświęciliby
temu faktowi zbyt wiele uwagi. Innymi słowy – ludzkie nieszczęście
interesuje ich o tyle, o ile mogą na tym zarobić.
Źródła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz