poniedziałek, 17 grudnia 2012

O potwornej zbrodni popełnionej przez pewnego dyrektora szkoły

Jakiś czas temu prasówkowałem sobie w najlepsze i natrafiłem na artykuł, który musiałem przeczytać kilkakrotnie, bowiem za każdym razem (podczas lektury) mój mózg odmawiał posłuszeństwa i nie byłem w stanie przyswoić treści. Za 15-tym razem mi się udało. Nim przejdę do meritum – krótki rys historyczny.

W czasach zamierzchłych, kiedy wredny morderca niepoczętych (lewak etc.), jakim jest Piknik, uczęszczał do szkół, czasem zdarzało się, że jakiś uczeń nieco przeholował z alkoholem. Różne tego były konsekwencje. Zależało to w głównej mierze od tego, czy pijaństwo było „publiczne” (przez co automatycznie zostawało podciągane pod szkołę, do której berbeć uczęszczał), czy też uczeń został zdybany przez nauczyciela na dyskotece szkolnej.

Kiedy byłem w 5 klasie podstawówki, jeden z moich rówieśników nawalił się jak szpadel i zaległ nieprzytomny w toalecie (uprzednio ją dekorując). Wezwano rodziców – ci położyli uszy po sobie i tłumaczyli, że dziecko pewnie się zatruło grzybkami.

Gdy byłem w szkole średniej, musieliśmy pod koniec 1 klasy organizować przedstawienie. Na widowni siedziało sporo ludzi (nauczyciele, rodzice, uczniowie starszych roczników, różni tacy zaproszeni). Tradycja ta jest chyba nadal kontynuowana. Podczas przedstawienia, które wystawiał młodszy rocznik, jeden z młodzieńców pijany jak bela wytoczył się na scenę i usiłował coś powiedzieć. Bardzo szybko go stamtąd zabrali koledzy. Naukę w 2 klasie kontynuował w innej szkole.

Kiedy Straż Miejska zdybała młodszych kolegów z butelką wódki w okolicach szkoły, dyrekcja zawiesiła ich wszystkich na tydzień w prawach ucznia (śmieszne to nie było wcale – niby tydzień wolnego, ale trzeba było potem „zaliczyć” cały materiał, który „przerabiano” w trakcie zawieszenia).

Takich historii było sporo, w innych szkołach również. Jedno nie ulegało wątpliwości: jeśli kogoś złapią z alkoholem – będą problemy. I pijący uczniowie się z tym liczyli. Nikt nie broniłby ucznia, nawet gdyby ów dostał tzw. „wilczy bilet”.

Od tamtych zamierzchłych już czasów (barbarzyńskich wręcz) dużo się zmieniło. I o tym był artykuł. Co się działo? Grupka gimnazjalistów pojechała na wycieczkę do Chin. W ramach zapoznawania się z obcą kulturą postanowili się schlać. Dyrektor gimnazjum ostro zareagował i sprawa potoczyła się tak:

Karaś (dyrektor) przyznaje, że był wściekły i mógł w złości powiedzieć trochę za dużo.

I to właśnie na to "trochę za dużo"
uczniowie i ich rodzice poskarżyli się do Kuratorium Oświaty, a to skierowało sprawę do Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Wojewodzie Wielkopolskim. Karaś został oskarżony o uchybienie godności zawodu nauczyciela oraz nękanie uczennic. Pierwszy zarzut dotyczył nierównych kar wobec uczniów, czym dyrektor "zawiódł oczekiwania i zaufanie młodych ludzi". Drugi - grożenia, że wyrzuci dziewczyny ze szkoły - a takiej możliwości nie ma w statucie szkoły.

Wśród kar, które Karaś nałożył na uczniów były prace społeczne (m.in. w hospicjum), obowiązek uzyskania na koniec roku wysokiej średniej ocen (od 4,3 do 4,8, zależnie od średniej z poprzedniego semestru), a także przeniesienie na tydzień do innej klasy.



Jaki był finał sprawy? Dyrektorowi za jego zachowanie udzielono nagany. Ja rozumiem, że rodzice czasem muszą swoich pociech bronić. Sam kiedyś doświadczyłem miłości katolickiej – małżeństwa nauczycieli niemieckiego, którzy postanowili mnie zostawić na rok w 3 klasie szkoły średniej. Powód? To, że mało umiałem, miało znaczenie drugorzędne. Pierwszorzędne miało to, że słuchałem metalu i „satanistycznej muzyki” oraz nosiłem „metalowe koszulki”, w tym koszulkę Mansona „antichrist superstar.” Niewiele brakło, a nauczycielom by się owa sztuka (uwalenie mnie na rok) udała. Pomogła mi interwencja innych nauczycieli (ci akurat mnie za satanistę nie uważali) i rodzice. Innymi słowy wiem, że czasem rodzice muszą (a może raczej powinni) wesprzeć dzieciaka – zwłaszcza w momencie, w którym nauczyciel się zaweźmie na niego. Ale w tym konkretnym przypadku zachowanie rodziców jest zgoła idiotyczne. Ciekawym, jaka byłaby ich reakcja, gdyby któraś z pociech nawalona jak Messerschmitt wypadła przez okno, bądź też zgubiła się gdzieś „w mieście”. Wtedy pewnie ich furia skupiłaby się na nauczycielach (niedojdach) i dyrektorze (baranie, który ich zatrudnił), którzy nie potrafili upilnować dzieciaków i dopuścili do tego, że się one schlały.

Kolejny smakowity cytat:

Komisja przez cały rok badała sprawę. Odbyło się wiele przesłuchań i liczne kontrole na terenie szkoły. Co wykazały? Że gimnazjalistka Ola jest wrażliwa i uczuciowa, więc całą sytuację przeżyła bardzo emocjonalnie. W czasie przesłuchań mówiła: "gdy my dostałyśmy te uwagi, to byłam skołowana", "ogólnie to mam megadoła", "cały czas chce mi się ryczeć". Konsekwencje odebrała bardzo osobiście - to właśnie Oli i jej koleżance Ewie dyrektor miał grozić wyrzuceniem ze szkoły.

Kara, którą dyrektor nałożył na ich starszego kolegę Marka, zdaniem komisji, nie przyniosła pozytywnego efektu wychowawczego. Bo po przeniesieniu na tydzień do innej klasy, chłopak czuł się sfrustrowany, utracił wiarę w sprawiedliwość i "poczuł się jak banita".

Kontrolerzy stwierdzili co prawda, że dyrektor nie nękał uczniów, jednak za grożenie i używanie słów uważanych za obraźliwe ukarali go naganą z upomnieniem.

Być może wrażliwa gimnazjalistka powinna zastanowić się nad tym, czy powinna chlać na wycieczce? Być może starszy kolega Marek, który „utracił wiarę w sprawiedliwość”, powinien się dwa razy zastanowić nad tym, czy picie na wycieczce zagranicznej jest „sprawiedliwe”?

Aczkolwiek – o ile rodziców jeszcze można zrozumieć, miłość do dzieci przysłoniła im logikę i zrobili to co zrobili, to komisji dyscyplinarnej zrozumieć już się nie da. No chyba, że owa komisja składa się z 16-latków – w co szczerze wątpię. Ludzie starsi ode mnie (a pewnie z takich się składała komisja) doskonale muszą pamiętać to, jak reagowano na takie pijaństwo wcześniej. Decyzja komisji była taka nieco monty-pythonowska. Można jedynie domniemywać: albo dyrektor był „podpadziocha” i się na nim za coś wyżyli, albo też któryś z rodziców miał odpowiednie koneksje. Bo nie widzę innej przyczyny, dla której z chlejących alkohol uczniów robi się ofiary.

Aczkolwiek światełko w tunelu jest. Dyro (całkiem słusznie) odwołał się do MEN, które umorzyło postępowanie. Sam dyro zaś: „Po decyzji MEN dyrektor rozważa wytoczenie procesu tym, którzy go oskarżali - przede wszystkim kuratorium i komisji. Bo uważa, że prawdziwym nękaniem było to, co on sam przeszedł przez ostatni rok”

4 komentarze:

  1. Teraz coraz więcej jest takiego podejścia "mi się należy". I ludzie to całkiem poważnie traktują. Jak to mówią w du... się poprzewracało :-].

    Podobna historia zresztą z nauczycielem, który zwyzywał - trzeba przyznać - ucznia. Myk w tym, że ten uczeń cały dzień starał się o to, żeby kogoś wkurzyć i potem nagrać przez telefon. Ciekawe, że w reportażu nawet inni uczniowie jakoś specjalnie go nie bronili. Ciekaw jestem jakie będą wyniki śledztwa w tej sprawie ;-].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wyobraź sobie, że jakiś fus (bo inaczej się nazwać takiej osoby nie można) nagrywa Chemicę naszą SLO... (nazwiskami nie rzucam) ;)

      Usuń
  2. Bo po przeniesieniu na tydzień do innej klasy, chłopak czuł się sfrustrowany, utracił wiarę w sprawiedliwość i "poczuł się jak banita".
    Ojojoj jakie straszliwie surowe represje, aż dziwne że ONZ nie zainterweniowało!

    Uhahaha, ciekawe skąd taki dzieciak zna takie mądre słowo, skoro teraz raczej upijają się i rzygają dalej niż wzrok sięga niż czytają książki. :D Padłam na tym ze śmiechu.

    A o tej historii słyszałeś? Też mi ręce opadły: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,13013734,Uczniowie_dreczyli_nauczycielke__Ale_to_ona_miala.html - a dyrektora z tej historii na tydzień zamknęłabym w szkole i kazała non stop uczyć takie "dzieci" jak te opisywane w artykule :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ciężko uwierzyć w coś takiego ... po tytule spodziewałem się co najmniej gwałtu na 14 latach a tu cos takiego hehehe
    Bo po przeniesieniu na tydzień do innej klasy, chłopak czuł się sfrustrowany, utracił wiarę w sprawiedliwość i "poczuł się jak banita". po przeczytaniu tego praktycznie krztusiłem się ze śmiechu ... cóż za tyran z tego dyrektora na stos z nim .
    Niestety w dzisiejszych czasach rodzice uważają że swoje pociechy za wzór zachowania a wszelkie durne rzeczy przypisują innym , znajomym nauczycielom itp ... tutaj mamy to dokladnie opisane ... żal mi troszke dyrektora jako że został że tak powiem wydymany przez sysytem

    OdpowiedzUsuń