wtorek, 25 września 2012

Jestę politykę – część 1 (czyli tragifarsa w odcinkach)

Każdemu trzeźwo myślącemu (albo i nietrzeźwo – ważne, że myślącemu) człowiekowi mieszkającemu w naszem pięknem kraju nad Wisłą – zdarzają się czasem momenty zadumy. Zadumy nad poziomem polskiej polityki. Rzecz jasna chodzi mi o politykę rozumianą jako „coś” co współtworzą: Posłowie, radni, członkowie partii, eksperci, ministrowie, prezydenci miast i tak dalej i tak dalej. A jest nad czym dumać. Poziom merytoryki w polskiej polityce – dna nie osiągnął jeszcze – ale blisko tegoż jest (a jak już osiągnie owo dno, to tylko po to żeby rozpocząć podróż do wnętrza ziemi, nie po to aby się od niego odbić). Non stop dowiadujemy się z mediów o jakichś „genialnyH” pomysłach polityków – które gdyby zaimplementować w jakiejś alternatywnej rzeczywistości – pewnie by się sprawdziły. A to ktoś próbuje ACTE nam wprowadzić, a to zmniejsza się zasiłek pogrzebowy (niech się ludzie ubezpieczają na życie a nie obciążają budżet państwa nawet po własnej śmierci), a to podatek VAT na książki se wprowadzimy (bo wiadomo, kultura czytania w Polsce jest na tak wysokim poziomie, że nawet drogie będziem kupować). Co do tego ostatniego pomysłu – bardzo interesujące były tłumaczenia ministerstwa „musimy się dostosować do regulacji UE” Wielka Brytania i Irlandia jak mniemam 0 stawkę VAT na książki mają ponieważ są krajami biednymi...

Ecce polityka prowincjonalna

No dobrze „wszyscy wiemy” - jak wygląda polityka w naszym kraju, to co napisałem to wszak nic nowego. Owszem ale to jeno wstęp do części właściwej – jaką jest próba zdiagnozowania przyczyn tego stanu. Styczności z politykami (różne miasta, różne partie, różna „skala” ) miałem wystarczająco wiele – ale w największą zadumę wpędzały mnie historie powiązane z polityką w mojem rodzinnem mieście (mała mieścina 48 tysięcy mieszkańców). Wydawać by się mogło, że polityka w takich zapadłych dziurach będzie raczej spokojna – ludzi w partiach niewiele (bo i mieszkańców mało) rzeczy do zrobienia (dla takiego polityka) również niewiele – to i mało powodów do kłótni. Nic bardziej mylnego. Polityk (działacz partyjny,etc) zawsze znajdzie sobie powód do kłótni. Ostatnimi czasy obecny Prezydent Miasta i Były prezydent miasta, wymieniają między sobą uprzejmości za pomocą mediów – zaczęło się od tego, że obecny prezio nazwał byłego hemoroidem , który przykleja się (w zamyśle do niego) i przeszkadza mu w pracy. Fakt, że podle zdefiniowanej przez siebie sytuacji obecny prezydent pełnił by rolę odbytu (chyba, że mowa o innych hemoroidach) pewnie mu umknął. Powodem tejże wymiany uprzejmości była krytyka obecnego prezia dokonana przez exprezia.

Partie (obecne w radzie miasta) między sobą nie mają siły walczyć – bowiem żrą się wewnątrz własnych struktur. PO – 3 oddzielne frakcje, z których każda będzie chciała wystawić swojego kandydata na prezydenta i każda będzie walczyć o miejsca na listach do Rady Miasta. PiS od 2 lat ma problemy wewnętrzne i członkowie tej partii wywalają się wzajemnie na zbity pysk. I na tym przerwę wyliczankę. Im bliżej wyborów (dowolnych) tym więcej podsrywania i żarcia się między sobą.

Po com to napisał? Ano żeby nakreślić obrazek pewien. Wyobraź sobie czytelniku, że chcesz przystąpić do jakiejś partii, bo masz głowę pełną pomysłów. Składasz deklaracje partyjną i chcesz zacząć działać. O ile nie masz „pleców” zaczniesz działać od zbierania podpisów i roznoszenia ulotek (czasem rozklejania plakatów). Potem - będziesz musiał zdecydować się na którąś z frakcji wewnątrz partyjnych (żadna partia nie jest monolitem – w każdej partii są frakcje) – bo samemu nic nie zdziałasz. Następnie będziesz musiał żmudnie piąć się w górę w tejże frakcji. I jeśli będziesz miał szczęście i Twoja Frakcja będzie mogła o czymś decydować – to po kilku latach być może będziesz mógł swoje pomysły wprowadzać w życie. Jeśli obstawiłeś złego konia – wylecisz na zbity pysk wraz ze swoją frakcją. Nadal Ci się chce bawić w politykę? To czytaj dalej.

Młodzi obiecujący politycy partii dowolnych

Jakiś czas temu (jeszcze przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi) znajomy nagrał był mi spotkanie z regionalnymi działaczami partyjnymi (mniejsza o partie). Młody Obiecujący Polityk (w dalszej części MOP). Uważnie słuchał tego co mam do powiedzenia (chodziło o strategie działania w ramach samorządu i tego co trzeba zrobić, żeby ludzie chcieli głosować na tę partię w kolejnych wyborach do RM). Po czym powiedział „no to są dobre pomysły ale wiesz, teraz to ja zostałem szefem sztabu wyborczego pana X” Zastrzygliśmy uchem (każdy swoim) ze znajomym i zaczęliśmy indagować MOPa naszego. Po chwili rozmowy okazało się, ze MOP co prawda został szefem sztabu, ale nigdy nie pomagał przy prowadzeniu kampanii, nie wie co ma robić, kompletnie nie zna się na Public Relations,etc. Ale to nieważne – szefem sztabu został (wycinając uprzednio ludzi ze sporym doświadczeniem) – bo mógł. Pan X wybory przerżnął. Bardzo niedawno znajomy nagrał kolejne spotkanie. Tym razem już poważna rozmowa była MOP wraz z kandydatem na prezydenta miasta (który okazał się ku mojemu zdziwieniu bardzo sensownym człowiekiem) byli zainteresowani tym co miałem im do powiedzenia. MOP siedział z poważną miną, kiwał głową ale był jakiś taki wycofany. Znajomy mi po całej rozmowie powiedział czemu tak było. MOP patrzył i MOP oceniał ryzyko. Rozmowa z kandydatem była owocna i dotyczyła konkretów, konkretów których MOP nie rozumiał. MOP głupi nie jest – MOP wie, że jeśli kandydatowi się za bardzo spodoba to co ma kto inny do powiedzenia – MOP może nie zostać szefem sztabu. MOP woli przegrać wybory i być szefem sztabu – zamiast pozwolić zostać szefem Sztabu komuś kto wie więcej i nie daj boże mógłby te wybory wygrać. Ponieważ zadupie moje rodzinne jest bardzo małe – dowiedziałem się byłem, że MOP już zaczął kopać pod kandydatem na prezydenta, tak na wszelki wypadek zapewne :)

I jak? Nadal zainteresowany karierą polityczną czytelniku? Że co? Że generalizuje? Że nie każda partia taka sama? Może i nie każda taka sama – ale ludzie owszem – tacy sami. Skoro na zadupiu MOPy mają takie ciśnienie i parcie na władzę- to zastanów się czytelniku – co się dzieje w sytuacji, w której w grę wchodzi prawdziwa władza i duże pieniądze. MOPy nagle przekształcają się w intelektualistów pełnych ideałów i pomysłów?

Rzeczpospolita MOPowska

Jaki to co napisałem ma związek z polityką w skali ogólnokrajowej? Ano MOP jak ma odpowiednio dużo szczęścia, zaparcia, kolegów – czasem może zrobić karierę. MOPowi się nie odmieni – MOP nadal będzie się otaczał, hm Tymi, Którzy Wiedzą Mniej Od Niego. Tak na wszelki wypadek. Dobieranie sobie współpracowników w myśl zasady BMW (Bierni, Mierni, Wierni) jest powszechnie stosowaną praktyką. Polityk Idealny – wie, że nie zna się na wszystkim i dlatego z chęcią będzie korzystał z porad jakiegoś zespołu eksperckiego. MOP – chyba nawet nie wie, że się nie zna – w końcu został Radnym/Posłem/Prezydentem miasta. MOP nagrodzi swoich wiernych poddanych. Nasz obecny prezydent (Tzn mojego zadupia) jest bardzo wdzięcznym MOPem. Jednego z zaufanych kolegów umieścił w 3 (słownie TRZECH) różnych radach nadzorczych (dodatkowo kolega jest szefem kancelarii Urzędu Miasta).

Dla średnio rozgarniętego człowieka z pomysłami – kariera polityczna to chodzenie po polu minowym. Człowiek taki zastanawia się nad tym jakby tu co poprawić, jak pomysłami swojemi coś usprawnić. Człowiek taki nie chce tracić czasu na wewnątrzpartyjne walki frakcji. MOP za to ma dużo czasu na takie walki (wyzywanie od hemoroidów to dla MOPa chleb powszedni) i dodatkowo ma przeważnie zero pomysłów na poprawę czegokolwiek prócz własnej i niektórych kolegów sytuacji.

Każdemu kto zarzuca mi przesadyzm, rysowanie rzeczywistości w czarnych barwach – proponuje doświadczenie - niech zapisze się do dowolnej partii (warunek jeden – ma wejść do partii „z ulicy”) i spróbuje „coś zdziałać” :)

MOP a sprawa polska

Do napisania powyższego elaboratu skłoniły mnie własne przemyślenia. Ot myślałem sobie, że sytuacja w polityce w naszem kraju zmieni się jeśli młodzi ludzie dojdą do władzy. Stare pokolenie da sobie spokój z „naprawą kraju” - na ich miejsce wejdą młodzi z pomysłami, chętni, niegłupi. Jednakże moje doświadczenia w kontaktach z MOPami sprawiły, że nieco inne teraz mam zdanie w tym temacie. Do władzy dojdą MOPy – bo nikt inny nie będzie chciał szargać sobie nerwów i brać udziału w przedsięwzięciu, które naraża ich na kontakty z MOPami.

Jedyną szansą na realną zmianę – byłoby powstanie nowej partii. Tylko, że zupełnie nowej – bez starych „wyg”, bez pogrobowców z innych partii, bez MOPów. Mam nawet pomysł na to jak powinna się taka partia nazywać: Partia Zwykłych Ludzi Z Pomysłami. Bo też i taki zwykły człowiek więcej nierzadko wie od MOPa :)

6 komentarzy:

  1. Zasada BMW to chyba obowiązuje wszędzie, gdzie mamy do czynienia z jakąkolwiek hierarchią:
    - w pracy nie jest dobrze za bardzo się wychylać, bo cię gównem obsypią i łeb utną;
    - w szkole nie warto się wychylać bo grozi wszelkimi różnymi konsekwencjami od wyśmiania na wp@#$dolu kończąc;
    - nie mówiąc już w ogóle o życiu jako takim - modlitwa Polaka z Dnia Świra się kłania.

    A co do nowej partii - pewnie w tym trzeba upatrywać poparcia Ruchu Palikota w ostatnich wyborach. Ludzie swoje rozumy mają, pojawiły się "młode wilki", no to się ruszyło (swoją drogą pewnie mechanizm ten sam co z Samoobroną 15 lat temu). Tylko że jak na razie to pomysłów brak, spójności brak, a prowokować nie przestają. WTF?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi "nowymi" partiami mamy problem od jakiegoś czasu. Jak się partia jakaś zaczyna sypać (Porozumienie centrum, AWS, UW) To towarzysze partyjni spieprzają z partii macierzystej i zakładają "nową" czyli PiS, PO a ostatnio RPP (do którego przeszli np niezadowoleni działacze SLD) Od dawna nie powstała u nas taka zupełnie nowa partia. Jeśli takowa powstanie - musi mieć bardzo dobry pomysł na wizerunek własny - bo bez pozytywnego i sprawnego PR - nie ma szans na przebicie się do Mainstreamu.

      Usuń
    2. Chyba że ludzie będą już tak zdesperowani, że złapią cokolwiek, nawet jak to będzie klon NSDAP.
      Czekam na szczegóły, co rozumiesz przez "pozytywny i sprawny PR" - poza konstruktywnym programem i dobrze przygotowanymi politykami z kompetentym sztabem.

      Usuń
    3. Hmm - o tym pozytywnym się rozpiszę innem razem - bo to temat na notkę jest w sumie - ale temat pociągnę, dont You worry ;)

      Usuń
  2. I tak to wyglada. Raz chciałam zostać wolontariuszką jednej partii, żeby pomóc. Poza jednym zaproszeniem do udziału w programie (siedzenie na widowni, oklaski) nie otrzymałam żadnych informacji. Nikt nie zapytał mnie co chciałabym robić, albo co umiem, dlaczego przyszłam, kiedy i gdzie mam przyjść. Jedyne co zostało mi dokładnie wyjaśnione to ile wynosi składka członkowska i kiedy się ją płąci. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyślam się, że to ta sama partia, w której najpierw zareagowano przesadnym entuzjazmem na moją chęć współpracy a potem przez pół roku nie dało się nagrać spotkania, podczas którego można by doprecyzować warunki tejże. Następnie zupełnie olano mnie przy kampanii :) Partia na tym zyskała - ani jednego mandatu w okręgu wyborczym ;)

    OdpowiedzUsuń