Nie, ten tytuł to nie manipulacja. Dużo mówiło się o Wandzie
Nowickiej (o niej – trochę dalej napisze -tzn w jednej z kolejnych
notek) i o tym, że jest ona opłacana przez lobby proaborcyjne.
Poprocesowali się nawet o to, wyszło chyba na to, że ktoś jej
płacił faktycznie. Aczkolwiek jeśli mam być szczery – to nie
wiem za co. Bo jeśli ktoś inwestował pieniądze w to, żeby W.N.
cokolwiek zmieniła gratuluje mu zorientowania w rzeczywistości
naszej. Najskuteczniej na rzecz biznesu aborcyjnego lobbują
organizacje pro life, nazwisk nie będę wymieniał bo ktoś może
mieć problemy ze zrozumieniem tekstu pisanego i może zachcieć mnie
pozwać.
W
Serialu pt „Boardwalk Empire” - polski tytuł „Zakazane
Imperium” a dokładnie w pilocie tego serialu obejrzeć można
bardzo sugestywną scenę. W scenie tej grupa mężczyzn pije za to,
że w USA zostanie wprowadzona prohibicja. Główny bohater wygłasza
toast za ludzi, którzy doprowadzili do wprowadzenia prohibicji „To
those beautiful, ignorant
bastards „ W luźnym tłumaczeniu „za tych wspaniałych
ignoranckich drani”. Główny bohater bowiem miał plan -
zarabiania na prohibicji. W jaki sposób? Szmuglowanie alkoholu przez
granicę i sprzedawanie go do knajp/kasyn/etc. Tym samym ludzie,
którzy w swojej opinii robili coś dobrego (popierali prohibicje i
doprowadzili do jej wprowadzenia) – działali na korzyść szarej
strefy.
Nie inaczej jest w przypadku naszych
rodzimych „obrońców życia”. Którzy dla „podziemnych
aborcjonistów” pełnią rolę pożytecznych idiotów. Bo dla
„podziemnych” zakaz aborcji jest żyłą złota. Gdyby była
legalna, mogłaby się odbywać w szpitalach, za cenę znacznie
niższą niż u nich i w warunkach innych (większe bezpieczeństwo
etc). Mało która kobieta zdecydowałaby się na aborcje w gabinecie
– gdyby miała do wyboru szpital, w którym w razie komplikacji
lekarze mogą jej udzielić błyskawicznej pomocy. Swoją drogą
organizacje pro life cierpią na rozdwojenie jaźni jeśli chodzi o
liczbę nielegalnych aborcji. Z jednej strony deklarują, że jest
ich w Polsce 7-14 tysięcy. Z drugiej zaś niektórzy obrońcy
twierdzą, że około 170 tysięcy. No ale wypośrodkujmy – dajmy
na to, że nielegalnych aborcji jest około 80 tysięcy załóżmy,
że średni koszt „przywrócenia miesiączki” to 3 tysiące
złotych. Z prostej arytmetyki wynika, że ten biznes generuje
przychód rzędu 240.000.000 złotych (słownie - dwustu czterdziestu
MILIONÓW złotych) Gdyby nielegalnych aborcji było 10 tysięcy –
zamknęło by się to kwotą 30.000.000 złotych. Nie próbuję
nikogo przekonywać do tego, że organizacje pro life są
sponsorowane przez speców z podziemia (bo za to pewnie groziłaby
odpowiedzialność karna – tzn za tego rodzaju sugestie). Sugeruje,
jednakże, że ich ośli upór generuje gigantyczny zysk. I to zysk
na czysto – bo przeca nikt podatków nie będzie płacił od
„skrobanki”.
A teraz pomyślmy. Od ilu lat w Polsce
mamy zakaz aborcji? Od 1993 roku. Co prawda w 1996 próbowano
zliberalizować nieco ustawę – ale w 1997 trybunał konstytucyjny
powiedział, że „się nie da”. Tym samym zakaz obowiązuje od 19
lat (byłoby 20 ale 96' trzeba wyłączyć). Dodajmy do tego fakt, że
na samym początku, aborcji było pewnie więcej niż teraz (bo po
pierwsze – lekarze umieli je przeprowadzać, po drugie – zmiana
prawa nie oznacza natychmiastowej zmiany rzeczywistości). Do UE
weszliśmy niedawno, tym samym masowa turystyka aborcyjna – jest
stosunkowo nowym wynalazkiem. No ale załóżmy, że „podziemie
aborcyjne” generuje rocznie 240 milionów zysku (tak wiem,
wcześniej inaczej by to wyglądało bo denominacja była w
międzyczasie, tym niemniej zysk – to zysk niezależnie od tego czy
mówimy o „starym milionie” czy o nowej „stuzłotówce”). 240
milionów pomnożone przez 19 lat daje nam kwotę 4.560.000.000
złotych - czyli cztery miliardy pięćset sześćdziesiąt
milionów złotych. Nawet gdyby przyjąć szamanizm statystyczny tych
proliferów, którzy twierdzą, że aborcji w Polsce jest około
10.000 rocznie ( w co pewnie sami nie wierzą) kwota „wypracowana”
przez podziemie aborcyjne w ciągu 19 lat – wynosiła by
570.000.000 złotych - pięćset siedemdziesiąt milionów złotych. O wiele
bardziej prawdopodobna jest ta pierwsza liczba – bowiem same
organizacje pro life epatują obrazkami „1 z 3 poczętych dzieci
jest abortowane!”. Skoro 1 na 3 a liczba urodzeń w Polsce nie
spadła poniżej 300.000 rocznie – to liczba 80.000 aborcji/rok jest
liczbą i tak zaniżoną.
Warto również nadmienić, że
klauzula sumienia dla lekarzy (dodajmy, że lekarzy „państwowych”)
to kolejna żyła złota dla „prywaciarzy” - przepisywanie
pigułek hormonalnych, zakładanie spirali, przepisywanie pigułek
jeden dzień po. Co ma zrobić kobieta, której żaden NFZtowski
ginekolog nie chce przepisać pigułek „1 dzień po”? Pójdzie do
prywaciarza i zapłaci za wizytę. Ponadto, spora część
„klauzulowiczy” prywatnie już nie ma oporów przed
antykoncepcją.
Śmiem twierdzić, że część lekarzy
(nie wiem jaka i tego się nie dowiemy), która tak gorąco wspiera
zakaz aborcji i klauzulę sumienia – ma w tym swoje partykularne
interesy. Swoją drogą – proliferzy wiele mówią o „biznesie
aborcyjnym” który domaga się legalizacji aborcji w Polsce. Tylko,
że to bzdura gargantuiczna. Teraz biznes aborcyjny zarabia znacznie
więcej niż mógłby zarobić gdyby aborcja była legalna. Któremu
„biznesmenowi” zależałoby na pomniejszeniu własnych dochodów
(choćby poprzez płacenie od nich podatków)? Komu zależałoby na
tym, żeby przed szpitalem były pikiety w obronie życia
niepoczętego? Po zalegalizowaniu aborcji, wiadomo by było kto i
gdzie te zabiegi przeprowadza – prolajfy miałyby ułatwione
zadanie jeśli chodzi o wyszukiwanie „morderców”. A teraz?
Lekarzowi zależy na dyskrecji (bo łamie prawo), kobiecie zależy na
dyskrecji, bo nie chce się narazić na publiczne lżenie przez
„prolajfów”. Prolajfy nie wiedzą kto się bawi w przerywanie
ciąży i tak dalej i tak dalej.
W świetle powyższego można sobie
zadać pytanie: Kto jest skutecznym lobbystą „biznesu
aborcyjnego”? Nowicka, która jest mniej więcej tak samo skuteczna
jak aspiryna w walce z Ebolą czy też ruchy pro life, które
zapewniają czysty zysk „podziemnym aborcjonistom”? Z jednej
strony mamy Nowicką, która nie wygenerowała ani złotówki zysku -
a z drugiej proliferów, którym podziemie zawdzięcza miliardowe
zyski.
Nie wiem jaki interes mają w tym
wszystkim proliferzy. Rzecz jasna mogą to wszystko robić
nieświadomie. Ale jeśli tak jest to zbyt dobrze o nich nie
świadczy. Poprzez „nieświadomie” mam na myśli to, że nie są
świadomi efektów swojego postępowania. Tym samym przypisanie im
roli pożytecznych idiotów było ze wszechmiar słuszne.
"czy na pewno?"
OdpowiedzUsuńNa razie ciągle jeszcze nie udało sie utrzymać żywej ciąży w matrwym trupie. Ale jak sie uda - to drżyjcie, Polki.
Panowie w sejmie już mówią o kobietach per inkubatory - i żadna Komisja Etyki nie piśnie.
trup = martwy
UsuńMyślę, że w tej sytuacji martwemu trupu będzie scheissegal czy ciąża żywa czy nieżywa ;)
OdpowiedzUsuńM.
Wszytko, co pisze autor jest prawdą. Nie widzę powodu, aby z podatków finansowac głupotę kobiet i całkowity brak odpowiedzialności, jakim jest aborcja na żądanie. Nie ma kasy na leczenie chorób zagrażających życiu, a miałoby byc na aborcję. Wystarczy antykoncepcja i edukacja seksualna. Polecam kilka tekstów o antykoncepcji http://www.czytamiwiem.pl/manipulacje-informacjami-o-antykoncepcji/, http://www.czytamiwiem.pl/o-potrzebie-refundacji-antykoncepcji/ oraz http://www.czytamiwiem.pl/oswoic-obawy/
OdpowiedzUsuńTak jak to napisałem na fanpage - Ciężko nazywać głupotą to, że kobity wpadają bo konserwatyści/kościół/etc robią im wodę z mózgu i straszą wszystkim łącznie z plutonem egzekucyjnym złożonym z aniołów - jeśli tylko kobita będzie stosować antykoncepcje (jakąkolwiek)
UsuńPan/Pani Anonimowy z godziny 10:57
OdpowiedzUsuń"Nie widzę powodu, aby z podatków finansowac głupotę kobiet i całkowity brak odpowiedzialności, jakim jest aborcja na żądanie." - po pierwsze kobiety raczej wiatropylne nie są, to po pierwsze, po drugie, żadna metoda antykoncepcyjna nie daje 100% gwarancji, współczynnik Pearla, jedynie sterylizacja, co daje nam punkt trzeci - w Polsce nielegalna.
Przyjaciółka pół miasta musiała przejechać żeby wreszcie trafić na lekarza, który przepisze jej tabletkę "dzień po". Jest dorosłą, dwudziestokilkuletnią osobą a nie szalejącą po imprezach nastką. Nie podoba mi się klauzula sumienia, jest pozbawiona sensu. Może niech panie w spożywczaku też taką mają, jak ktoś jest gruby to nie powinno się mu sprzedać pączka, bo przecież będziemy współwinni atakowi serca. Jak ktoś wie, że nie poradzi sobie z przepisaniem antykoncepcji to niech nie pracuje jako ginekolog, medycyna oferuje wiele specjalizacji.
OdpowiedzUsuńCo do aborcji, to nie mam wielkich nadziei na jej legalizację w Polsce. A nawet jeśli będzie legalna, to zapewne wielu lekarzy w swej złośliwej zemście zrobi kobietom krzywdę - tak jak położne powinny szanować nastoletnie matki(bo każda matka jest święta), a tymczasem upokarzają je przed i po porodzie. Nie odważyłabym się ani pójść do szpitala na NFZ, ani do "podziemia". Problemy pasożytnicze rozwiązałabym dzikim kardamonem albo wizytą za granicą - w klinice, która poważnie podchodzi do sprawy usuwania ciąży i jest w stanie zapewnić komfort zarówno psychiczny jak i fizyczny.
http://godne-zycie.blog.pl/ Polecam...
OdpowiedzUsuń