niedziela, 11 listopada 2012

„Prawa strona zerkająca na piknik” – czyli pierwsza notka „miesięczna” ;)

Fanpage obchodził przedwczoraj swoją miesięcznicę, którą przegapiłem ;] Z okazji tej miesięcznicy popełnię notkę, która będzie swoistym podsumowaniem tegoż czasu. Niniejszym składam podziękowania za tutoriale i oprowadzanie po świecie Social Media mojemu znajomemu „Człowiekowi Intertnetów”, któremu co jakiś czas zawracam dupę pytaniami. Pytania chyba jakieś takie do końca kretyńskie nie są, bo jeszcze mnie nie dodał do listy ignorowanych.

Fanpejdż miał być takim dodatkiem do bloga i pomysłem na wypromowanie tegoż. Takie było założenie. Bardzo szybko jednak przekonałem się, że o ile faktycznie można za pomocą FP promować blog, to zasięg treści z FP jest bez porównania większy od blogowej. No chyba, że się jest Urbanem, który miał coś koło 500.000 wejść na swojego vloga pierwszego dnia ;) Tym niemniej blog poczytnością się również cieszy. A mnie cieszy to, że w naszym pięknym kraju ludzie lubią czytać ;)

Blog (a potem fanpage) miał być nieco bardziej o PR, książkach, nieudanych reklamach etc. Na początku tak właśnie było, ale potem zdarzył się 10 października i sławetne głosowanie nad projektem Solidarnej Polski. I wtedy blog skręcił w stronę polityki, feminizmu, pro choice itp. Nie znaczy to, że już absolutnie nie zamierzam pisać nic o Public Relations. Zamierzam i to nie raz ;) Tym niemniej, za każdym razem kiedy zbieram się do napisania jakiejś fachowej notki, wyskakuje jak z pudełka jakiś poseł Górski i nachodzi mnie przemożna chęć robienia demotywatorów.

Jakimi obserwacjami w zakresie prowadzenia lewicowego (piszę to jako „lewacka szmata” ;)) fanpage chciałbym się podzielić? Kilkoma.

Pierwsza:

Nie dyskutować z prawicowcami na tematy powiązane z wiarą. Dlatego też na fanapge bezlitośnie banuję wszelkich apologetów pro life. Bowiem argumentacja jest zawsze taka sama: „aborcja to zło, ponieważ to zabijanie”. Z ludźmi o takich poglądach nie można dyskutować. Można za to stracić sporo czasu na próby porozumienia się z nimi. Które to próby z racji tego, że ci ludzie bazują na dogmatach, są skazane na porażkę. Żaden argument nie jest w stanie wygrać z dogmatem. Koniec końców – dyskusja ciągnie się przez kilkadziesiąt postów, a i tak na końcu zostanę nazwany lewacką szmatą. Dziękuję uprzejmie, ale mam lepsze rzeczy do roboty.

Druga:

Nie dyskutować z ludźmi, którzy krytykują notki, grafiki itd. za coś, czego na nich nie ma. Nie jest moją winą, że ktoś prawicowy po ujrzeniu słowa „aborcja” dostaje przysłowiowej „piany”, czerwień mu oczy zasnuwa i jest tak bardzo rozdygotany wewnętrznie, że nie potrafi przyswoić przekazu obrazka opatrzonego dwoma zdaniami komentarza. Ci krytycy reprezentują bardzo różną kondycję intelektualną, ale łączy ich jedno – ślepy upór. Takiemu człowiekowi nie da się wytłumaczyć, że coś źle zrozumiał. O nie, ON DOBRZE ZROZUMIAŁ, tylko ja - jako „tfurca” - nie rozumiem tego, co sam „ztfożyłem” ;) Dyskusje z tego rodzaju ludźmi są jeszcze gorsze niż z „prolajfami”. Dlaczego? Bo człowiek przez cały czas łudzi się tym, że dyskutuje z inteligentną osobą, która jest w stanie zrozumieć logiczną argumentację. Tym niemniej, dla niektórych 2+2 nie równa się 4 ani też 5 – dla nich 2+2 równa się kaloryfer.

Trzecia:

Nie karmić trolli. Ja rozumiem, że niektórzy są tak bardzo poruszeni tym, co wrzucam na stronę, że nie mogą się powstrzymać i muszą skomentować „Ty lewacka szmato”, „Twoja strona to szambo”, „będę się za Ciebie modlić”, „sami imbecyle na tej stronie!!” ,”admin jest niedouczony!”, „żenada chłopie!” i tak dalej. Tylko, że na mnie to wrażenia nie robi. Kliknięcie „zablokuj użytkownika” + usuń komentarz to kilka sekund roboty. Jednak jeśli ktoś bardzo chce, niech trolluje. Lista zablokowanych jest bardzo pojemna. Być może niektórzy lubią trzymać śmiecie w mieszkaniu – ja, choć jestem bałaganiarzem, smrodu nie lubię.

Czwarta (uwaga podlizywanie się):

Fajnych fanów mam i co mnie cieszy – nie zawsze się ze sobą zgadzamy. A cieszy mnie to dlatego, że gdybym chciał mieć „drony” do publikowania moich notek, założyłbym fanpage pro life. Tam wystarczy rzucić „polub jeśli uważasz, że dziecko jest darem boga” i mamy 2.000 lajków. Ja się muszę nieco bardziej starać, co mnie osobiście cieszy, bo nie pozwala mi to na wrzucanie byle chłamu ;)

Nie wiem, jaki sens widzą niektórzy w idiotycznych komentarzach. Wiem – sam mam w adresie fanpage „kreatywne hejterstwo”, ale jest pewna delikatna różnica między mną, a tymi miłymi ludźmi. Ja nie przyłażę do nich i nie „nauczam”. Też mógłbym taśmowo włazić na prawicowe strony FB i tłumaczyć „ależeściesomgupi”. Tylko po co? A że na moim FP ludzie wypowiadają się negatywnie na temat prawicy? Ich prawo. Po tym, jak przez 20 lat prawica (nie, nie cała) wyzywała kobiety od morderczyń, dziwek rozkładających nogi przed każdym etc. – to, że kobiety nazywają ludzi o takich poglądach oszołomami to i tak szczyt delikatności.

Zresztą – wyzywanie to jedna strona medalu. Choć to w mojej opinii głupota, jeśli ktoś chce – niech to robi. Jest jednak jeszcze inny rodzaj działalności. Dzięki jednemu z fanów (personaliów nie podam – ta osoba będzie wiedziała, że o nią chodzi :)) dowiedziałem się, że na FB są strony, na których ludzie zmawiają się i taśmowo zgłaszają nadużycia – grafik, fanpejdży, komentarzy etc. Z ich komentarzy wynika, że mają poczucie misji. Mnie to osobiście trochę przeraża. Banda frustratów nie chce oglądać jakichś grafik i przy okazji nie chce, aby inni je oglądali. Czemu? Tego nie wiem. Czemu frustratów? Kiedy pojawił się event „sprzeciw wobec zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej”, ludkowie zmawiali się, żeby zgłaszać event jako naruszający uczucia religijne. Admini zapewne dostali tych zgłoszeń kilka tysięcy. Sfrustrowani byli tym, że profil „młodzi pro life” miał mniej fanów niż tamten event. Normalny, trzeźwo myślący człowiek być może zastanowiłby się nad przyczynami różnicy (i to sporej) w liczbie fanów. Ale jak widać, niektórzy nadal wyznają wałęsowską zasadę „nie chcesz pan mieć gorączki, stłucz pan termometr”. O nie, nie – oni wiedzą, że mają rację i że reprezentują „większość”. Taką 27% „większość”, bo tylu Polaków według badań CBOS jest za tym, aby kobieta nie miała prawa do aborcji, jeśli płód jest ciężko uszkodzony. 59% polaków ma zdanie odmienne, ale owa 27% „większość” wie lepiej. Gwoli marudzenia – podobna większość (tym razem 13%) popiera Górskiego i jego wynurzenia dotyczące gwałtu. 78% Polaków- czyli „wyraźna mniejszość” – ma odmienne zdanie.

Z jednego faktu sobie zdałem sprawę. Nie zdarzyło się, aby na fanpage pojawił się ktoś o prawicowych poglądach, kto starałby się sensownie przedstawić swoje stanowisko. Owszem, kilka osób, które nie zaczynały rozmowy od „je***ne lewackie ścierwa” się pojawiło – tylko, że przeważnie krytykowali mnie za coś, czego nie napisałem/nie umieściłem na grafice. Tym samym dyskusja merytoryczna była niemożliwa. Gwoli wyjaśnienia – aborcja to dla mnie terminacja ciąży, a nie „mordowanie nienarodzonych” i jeśli ktoś stoi na stanowisku, że to jednak mordowanie, to dowolne „pseudo-merytoryczne” argumenty były, są i będą traktowane banem. A co do innych – może się jeszcze pojawią. W końcu fanpage ma dopiero miesiąc. Może jeszcze będzie można porozmawiać „na poziomie” z kimś o odmiennych poglądach.




Jeszcze taka myśl mi się po łbie kołacze – pewni ludzie bardzo nie lubią, jak się im przedstawia ich własne poglądy odarte ze wszelkich upiększaczy i górnolotnej retoryki - wtedy się nagle blokują. Bo czym można usprawiedliwić agresję, z jaką zareagowali na demotywator, na którym stało, że odmawianie kobiecie prawa do terminacji ciąży to skazywanie tejże kobiety na śmierć? No fakt - ani słowa o biednym embrionie nienarodzonym, którego się „zamorduje”. Ci ludzie chyba zupełnie zapomnieli, że ich „pragnienia” mogą mieć wpływ na innych. I że - na ten przykład – kobiety mogą nie chcieć umierać tylko dlatego, że ludzie uważający siebie za „pro life” sobie tego życzą.

Powód, dla którego zacząłem blogować i zajmować się FP był prosty. I nie chodziło tylko o namowy znajomych, którzy lubili i lubią czytać kilkustronicowe notki ;) Chodziło mi o to, żeby jak największej liczbie ludzi ukazać absurd poglądów. Chodzi mi o ludzi o poglądach jeszcze nie wykrystalizowanych i takich, którzy wierzą w dobre intencje organizacji „pro life”. Dzięki coraz większej ilości fanów (kończę pisać notkę – 701 na liczniku) staje się to coraz łatwiejsze.

Innymi słowy – mam poczucie misji. Jakiej? ZMUSIĆ LUDZI DO MYŚLENIA ;)










12 komentarzy:

  1. A mnie sie durnemu zdawalo, ze pietnowanie glupoty jest celem :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie się zgadzam, jednak nie zawsze dyskusje na temat wiary z osobami deklarującymi się jako wierzące praktykujące są bezowocne. Oczywiście łatwo trafić na obłąkanych fanatyków, którzy są agresywnie nastawieni do innych poglądów niż ich własne jednak na szczęście nie wszyscy są tak zatwardziali. Znam przynajmniej 2 osoby, które z biegiem czasu zmieniły się z gorliwych teistów do ateistów. Kilku innych nie porzuciło wiary ale stali się bardziej krytyczni i odporni na retorykę fundamentalistów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały problem polega nie na rozmowie na tematy wiary - tylko na tematy inne - do których to rozmów niektórzy "zapożyczają" argumenty związane z wiarą. Choć może nie tyle z wiarą co z fanatyzmem wywołanym retoryką kładzioną do głów od wielu lat. Dla takich ludzi choćby nie wiem co - każdy "pro choice" - będzie mordercą.

      Usuń
  3. Przede wszystkim - gratulacje z tytulu miesiecznicy bloga :) generalnie nie udzielam sie nigdy w komentarzach, ale poki co przeczytalam wszystkie notki i podziwiam chec pisania o wszystkim. Tym bardziej, ze samo czytanie Twoich "krotkich" wpisow troche mi zajmuje, wiec nie mowie nawet ile musi zajmowac Ci ich pisanie :P w kazdym razie zawsze chetnie czytam Twojego bloga, bo tez piszesz ciekawie i po prostu do rzeczy, bez owijania w bawelne. Dlatego - keep working!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmuszenie ludzi do myślenia to syzyfowa praca ;). Ale jako że bardzo polubiłabym czytywać tutejsze posty, pozostaje mi jedynie życzyć powodzenia.
    Co do "prawicowych krzykaczy" na FB, zgadzam się, szkoda zdrowia. Lubię co prawda poczytać ich ambitne, pełne wykrzykników itp. bóle istnienia, ale żeby się kłócić? Nie, w końcu za głupotę nikt nie może.
    Gratuluję z okazji miesięcznicy :) I mam nadzieje na dziesiątki kolejnych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Az czuję, że myślę po tych notkach :) A gdybyś widział emocje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja wypowiedź się tu nie pojawiła (wina serwera czy coś :(), więc jeszcze raz NAJSZCZERSZE GRATULACJE!!! :) I tylko tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Do wiadomego kolegi - jeśli to, że usunę posty z Twoim imieniem i nazwiskiem będzie oznaczać, że nie będę musiał tolerować Twojej obecności i odpowiadać na Twoje butthurtowe notki (srsly chciało Ci się iść na bloga i zawracać dupę) czynie to z przyjemnością

    do niezobaczenia ;*

    OdpowiedzUsuń