Zaczniemy od tematu, który pewnie dla nikogo nie będzie zaskoczeniem. Zanim przejdę do meritum, pozwolę sobie na krótki wstęp. Otóż, PiS zapowiedział, że nikt nie przejmie mandatów po Podwójnie Ułaskawionych. Dzięki temu PiS mógłby sobie spokojnie udawać „uciskanych” przed swoim betonowym elektoratem. No bo patrzcie tylko, oni naszych legalnie wybranych legalnych (powtórzenie celowe) posłów nielegalnie wywalili z Sejmu, kto to widział. Jednakowoż od początku było wiadomo, że z tymi zapowiedziami może być różnie, bo następna w kolejce po Mariuszu Kamińskim była Monika Pawłowska. Dla niezorientowanych (w telegraficznym skrócie): Pani Monika weszła w 2019 roku do Sejmu z list SLD (z ramienia Wiosny się na tych listach znalazła), w 2019 została wiceprzewodniczącą klubu parlamentarnego Lewicy. W marcu 2021 roku uznała, że lepiej jej będzie poza Lewicą (i lewicą) i przeszła do Porozumienia Jarosława Gowina. W Porozumieniu wytrzymała całe pół roku i przeszła do PiSu (najpierw do klubu parlamentarnego, a potem do partii). W wyborach w 2023 nie udało się jej uzyskać reelekcji. A potem się okazało, że dzięki Ułaskawieniu Kamińskiego i Wąsika metodą „na Dudę” może przejąć mandat po Kamińskim. To, co nastąpiło potem, nie było pewnie zaskoczeniem dla tych, którzy znali dotychczasową historię posłanki Pawłowskiej. No i tak „na chłopski rozum”, to był dla niej pewnie „no brainer”. No bo z jednej strony miała możliwość „pozostania wierną partii”, która najprawdopodobniej w najbliższym czasie nie będzie w stanie jej niczym obdarować (bo liczba stołków maleje dość szybko, a przed nami wybory samorządowe i potencjalna strata kolejnych stołków) i liczenie na to, że być może kiedyś (po ewentualnym powrocie do władzy) jej to wynagrodzą. Z drugiej zaś strony miała przed sobą perspektywę powrotu do Sejmu już teraz i siedzenie sobie tam spokojnie, aż do kolejnych wyborów. Pointą tego kawałka miało być moje zastanawianie się nad tym, jakie są jej plany na przyszłość (bo przecież jest spalona w literalnie każdym środowisku), ale potem sobie przypomniałem, że żyję w Polsce, w kraju, w którym nie da się skompromitować tak, żeby się już nie dało kariery politycznej prowadzić. Prawda jest niestety taka, że jeżeli posłanka Pawłowska będzie komuś do czegoś potrzebna, to się nagle okaże, że co prawda jest dwulicowa i nara, ale może jednak będzie chciała wystartować z list tego, czy innego komitetu.
Istnieje sobie w naszym kraju taka państwowa instytucja jak NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa), która od jakiegoś czasu miała się zajmować walką z dezinformacją w Przestrzeni publicznej. Jakiż był mój brak zdziwienia, gdy okazało się, że był to kolejny „kawałek” państwa, który był przez Zjednoczoną Prawicę wykorzystywany do walki politycznej. W telegraficznym skrócie, instytucję tę wykorzystywano do wyszukiwania wpisów (głównie na Eloneksie [niegdysiejszy Ćwiter]) problematycznych z punktu widzenia Zjednoczonej Prawicy i wyszukiwaniem „kontrnarracji”. Innymi słowy: wypowiedzi/wpisy polityków opozycji były z automatu traktowane jako dezinformacja. Ja wiem, że my się niczego innego po tych ludziach nie spodziewaliśmy, ale te działania pokazują, jak bardzo Zjednoczona Prawica nie liczyła się z porażką. Gdyby bowiem ktokolwiek tam myślał o tym, że raz zdobytą władzę jednak kiedyś trzeba będzie oddać, to postarano by się te działania antyopozycyjne jakoś zamaskować. Można to było robić na pierdylion sposobów. Np. ustalić, że NASK ma zajmować się informacyjnym zagrożeniem „z zagranicy” i taśmowo pod to zagrożenie podciągać wpisy i wypowiedzi nielubianych ludzi z opozycji. Ponieważ nikt się tam nie liczył (przynajmniej w momencie, w którym ruszano z tą inicjatywą) z utratą władzy, nikomu nie zależało na zachowaniu pozorów.
Nawiasem mówiąc, ta cała sprawa ma drugie dno. Jak to bowiem możliwe, że finansowany (i to milionami monet) podmiot, mający się zajmować walką z dezinformacją, praktycznie w ogóle nie zajmował się rosyjskim dezinfo? W teorii, NASK miał się zajmować (w uproszczeniu) osłoną informacyjną, gdy Rosja napadła na Ukrainę. W praktyce, tropieniem skarpetosceptyków zajmowali się zwykli internauci. I tak sobie w trakcie pisania niniejszego kawałka pomyślałem, że przyczyną, dla której nikt nie ruszał rosyjskiego dezinfo była świadomość „czynników decyzyjnych”, że jeżeli się ruszy ten temat, to się okaże, że całkiem spore grono polityków i działaczy partyjnych (np. Janusz Kowalski, Barbara Nowak i wielu, wielu innych) powiela rosyjskie narracje (np. antyszczepionkowy bełkot, który zaczął przeżywać renesans w momencie, w którym wjechała szczepionka na koronę). Nie można się więc było zajmować rosyjskim dezinfo, bo oznaczałoby to walkę ze swoimi, a jak wiemy, Zjednoczona Prawica „za czynienie dobra nie wsadzała”. Nawiasem mówiąc, ciekaw jestem czy istnieją jakieś sposoby pociągnięcia czynników decyzyjnych do odpowiedzialności za to, do czego wykorzystywano NASK. Pewnie niebawem się o tym przekonamy.
Ostatnio bardzo głośno zrobiło się o pewnym internaucie, który tworzył i nadal tworzy pod pseudonimem Pablo Morales. Tzn. zrobiło się o nim głośniej niż wcześniej, gdy został zdoxowany przez ówczesne media rządowe. Kronikarski obowiązek każe wspomnieć o tym, że został on zdoxowany przez tych samych ludzi, którzy lamentowali nad upadkiem obyczajów, gdy podobny los (nieco wcześniej) spotkał zawiadowcę jednego (bardzo wulgarnego i prymitywnego) prorządowego konta. No, ale to dygresja. O Bartoszu Kopani (bo tak się nazywa Pablo Morales) zrobiło się głośno po raz kolejny, bo udało się od Platformy Obywatelskiej (w ramach dostępu do informacji publicznej) wyciągnąć informacje o tym, że Kopania pobierał od PO wynagrodzenie za analizy politologiczne/etc. Chwilę po tym, gdy się o Kopani zrobiło głośno, wymyśliłem sobie taką roboczą teorię, w myśl której internetowa twórczość „Moralesa” nie miała nic wspólnego z usługami, które Kopania świadczył PO. Ta teoria wykiełkowała w mej głowie głównie dlatego, że była w niej zawarta potężna dawka ironii losu. Otóż, gdyby nie twórczość Moralesa, to absolutnie nikogo nie obchodziłoby to, że Kopania robił dla PO jakieś analizy/etc. (bo takich analiz partie zamawiają raczej sporo). Innymi słowy: Kopania sam sobie ściągnął na głowę uwagę mediów. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że na temat ten rzuciła się momentalnie Zjednoczona Prawica, która sama ma na sumieniu zylion nierozliczonych (czytaj: zamiecionych pod dywan) afer hejterskich (przykładowo, afera hejterska w Ministerstwie Sprawiedliwości, w której „nie było winnych”, choć na zewnątrz wyciekały wrażliwe informacje), albowiem okazało się, że takie działania to są jednak „be”. No ale wróćmy do meritum. Kopania tłumaczył się tym, że nie dostawał pieniędzy za usługi w social mediach. Ponieważ jest to zgodne z moją roboczą teorią, jestem skłonny mu uwierzyć. Zabawnym jednakowoż znajduję to, że (muszę się powtórzyć) sam sobie ściągnął na głowę problemy, których mógłby bezproblemowo uniknąć. Osobną kwestią jest to, że mało kogo będzie obchodziło to, za co brał, a za co nie brał pieniędzy, bo zajmował się tymi różnymi działalnościami w tym samym czasie.
Banki nie mają ostatnio dobrej passy. Najpierw cały na uprzywilejowano wjechał do debaty mBank, który zaczął się troszczyć tym, co te biedne ludzie zrobią, jak nagle im na głowę spadnie dopust boży w postaci 4-dniowego tygodnia pracy. Potem zaś Związek Banków Polskich (żeby było śmieszniej przewodniczącym rady ZPB jest prezes mBanku [ja tu zaczynam dostrzegać pewną prawidłowość, ale może to tylko moja wyobraźnia]) podbił stawkę i wystosował do Tuska pismo, w którym stało, że z tymi wakacjami kredytowymi w 2024 to sobie nowa władza powinna dać spokój. Rzecz jasna, jak przystało na przedstawicieli chyba najbardziej uprzywilejowanych środowisk zrobili to w bardzo, ahem, subtelny sposób. Pismo swoje rozpoczęli w następujący sposób (uwaga, odstawić płyny): „W imieniu sektora bankowego jeszcze raz apelujemy o odstąpienie od dalszego procedowania projektu ustawy w zakresie dotyczącym przepisów przedłużających tzw. wakacje kredytowe. Zaproponowane rozwiązania - nawet przy założeniu wprowadzenia ograniczeń dostępowych - oceniamy jako wysoce szkodliwe dla moralności płatniczej Polaków i tak już mocno nadwyrężonej ostatnimi latami rządów poprzez uprawianie polityki masowego rozdawnictwa kosztem określonych branż gospodarki i kluczowych podatników”. W telegraficznym skrócie: niechże premier coś zrobi, bo się nam Polacy za bardzo rozbisurmanią, a wtedy nieszczęście gotowe, a poza tym, to przez osiem ostatnich lat mieliśmy jako banki bardzo pod górkę (trochę szkoda, że do pisma nie dodano smutnych emotek).
UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!
https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty
Swoją drogą, zjawiskowe jest to, że branża, która wydaje niemałe pieniądze na działania Public Relations i na działy Public Relations, nie potrafi się powstrzymać od tego rodzaju działań. Nie uwierzę w to, że żaden dział PR bankowy nie zwrócił się do przełożonych w tej sprawie i nie zasugerował, że to nie jest najlepszy pomysł i że to może jednak trochę wizerunkowi banku zaszkodzić. Tyle, że pewnie w tym miejscu doszło do prostej kalkulacji i „czynniki decyzyjne” (czytaj: prześladowani bankowcy) doszły do wniosku, że im się to po prostu opłaca. No bo tak po prawdzie, to kto poniósłby konsekwencje potencjalnego wycofania się z przedłużenia tzw. „wakacji kredytowych” na rok 2024? Banki? A gdzie tam. Przecież to nie one podejmują decyzję, tylko nowa władza i cała odpowiedzialność polityczna za tę decyzję spadłaby na nową koalicję. Jednakowoż, najprawdopodobniej nowa władza przeprowadziła własne kalkulacje i wyszło jej „co innego”. Już sam fakt wypłynięcia tego pisma świadczy o tym, że ktoś sobie chce na tym podreperować wizerunek. Jeżeli bowiem te wakacje zostaną przedłużone, to nowa władza będzie mogła sobie pompować balonik wizerunkowy pt. „widzicie? Naciskali na nas, a my się nie ugięliśmy!” Choć nie wiemy, jaka będzie ostateczna decyzja nowej władzy, to ja bym raczej obstawiał, że wakacje zostaną przedłużone, bo ich brak zostałby momentalnie wykorzystany przez obecną opozycję do opowiadania o tym, że jak tylko doszli do władzy, to stanęli po stronie banków. Obecnym rządzącym momentalnie przypomniano by ich wypowiedzi z czasów opozycji, kiedy to przedstawiano własne pomysły na pomoc kredytobiorcom. Moim zdaniem, ze zwykłej politycznej kalkulacji wynika to, że nie opłaca się „kasować” tego programu, ale to jest tylko i wyłącznie moje zdanie.
Jakiś czas temu przed Sejmem doszło do szarpaniny, bo Zjednoczona Prawica usiłowała wprowadzić do Sejmu dwóch typów, którzy dopiero co wyszli z więzienia. Paru polityków PiSu szarpało funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej. Przyznam szczerze, że wydawało mi się (czemu nawet dałem wyraz w jednym ze swoich Głośnych Tekstów), że politycy partii Kaczyńskiego nie poniosą za to żadnych konsekwencji. Okazało się, że byłem w błędzie. 7 posłów PiSu dostało już po łapach (w wymiarze finansowym). Ponieważ PiSowcy twierdzą, że oni nie zrobili nic złego, zapewne niebawem upublicznione zostaną nagrania, na których będzie widać, jak bardzo niczego nie zrobili. W jednym z artykułów przeczytałem również wzmiankę o tym, że niewykluczone są zawiadomienia do prokuratury. Przyznam szczerze, że jestem tymi działaniami pozytywnie zaskoczony.
Na sam koniec Przeglądu zostawiłem sobie temat, który nie zostanie przeze mnie oźródłowany z przyczyn, które za moment będą oczywiste. Otóż, praktycznie zaraz po tym, jak Grzegorz Braun postanowił pobawić się gaśnicą w Sejmie i uznał, że skoro się nią już bawi, to może od razu zgasi świece Chanukowe, zaczęły się pojawiać bardzo różne narracje obronne. One sobie najpierw rezonowały po konfiarskich środowiskach, ale w miarę upływu czasu zaczęły się rozlewać tak bardzo, że pewnie już się z nimi zetknęliście. Chodzi mi konkretnie o te, w myśl których to nie jest takie oczywiste, że Braun zrobił coś złego, bo po pierwsze: co w ogóle te świece Chanukowe robiły w Sejmie, skoro w Sejmie nie ma Żydów (uroczy jegomość, który się w tym temacie produkował przed kamerą dodał, że nie ma ich „oficjalnie” [Leszek Bubel lubi to]), a po drugie, to skoro w Knesecie nie obchodzi się świąt Bożego Narodzenia „po katolicku”, to co to w ogóle za skandal z tymi świecami Chanukowymi?! Czy to jest jeszcze Polska?!?! Skrajna prawica stosuje tę metodę od lat. Pamiętam doskonale (acz nie oźródłuję tego, bo linki źródłowe już dawno zamieniły się w dead linki) Bosaka, który po tym, jak narodowcy podpalili tęczę na Zbawiksie tłumaczył, że no to w sumie nie wiadomo, czy to podpalenie to było coś złego, bo nie wiadomo do końca, czy ta tęcza tam legalnie stała. No, ale to dygresja tylko.
Innymi słowy, budowane są narracje, w myśl których tak po prawdzie, to Grzegorz Braun miał rację, bo tych świec tam w ogóle nie powinno być/etc. Najbardziej mnie przygnębia to, że tego rodzaju idiotyczne wrzutki udostępniają zwykli ludzie (czytaj: nie tylko oflagowany konfiarski szuriat). I tak sobie myślę, że tropieniem takich narracji powinien zajmować się NASK (i nie tylko). Bo one się nie biorą znikąd i ktoś (być może nawet więcej ktosiów) najwyraźniej uznał, że opłaca się mu wrzucać tego rodzaju narracje w przestrzeń publiczną. No, ale to dygresja. W tym miejscu się chciałem rozpisać w temacie tego, że mnie dziwi to, że część ludzi nie ma pojęcia o tym, że to obchodzenie Chanuki może mieć jakiś związek z historią Polski i tym, że przed wojną mieszkało w Polsce ponad trzy miliony Żydów (tak więc, ku wielkiemu przerażeniu Braunistów można powiedzieć, że mieliśmy z nimi wspólną historię), ale doszedłem do wniosku, że to bez sensu, bo trochę mi się nie chce, a po drugie tym powinny się zajmować odpowiednie instytucje państwowe. W poprzednim zdaniu kluczowe było słowo „powinny”. Pytanie tylko, czy będzie im się chciało.
Źródła:
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/monika-pawlowska-wraca-do-sejmu-mocno-podreperuje-stan-konta/lj5639d
https://oko.press/system-sledzenia-opozycji-w-sieci
https://wyborcza.biz/biznes/7,177150,30708519,zamiast-dezinformacja-zajmowali-sie-analizowaniem-wpisow-zagrazajacych.html
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/pablo-morales-bartosz-kopania-twitter-zarobki-platforma-obywatelska
https://natemat.pl/287105,wyborcza-ujawnila-kim-jest-smok05-z-twittera-czy-to-legalne
https://wyborcza.biz/biznes/7,147582,30704865,nie-bedzie-wakacji-kredytowych-bankowcy-pisza-list-i-naciskaja.html
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-chaos-zatrzymanie-kaminski-wasik/news-przepychanki-przed-sejmem-straz-marszalkowska-udostepnia-zdj,nId,7347484#crp_state=1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz