W poprzednim Przeglądzie zapomniałem wspomnieć o jednej, bardzo pozytywnej informacji. Otóż, Barbara Nowak przestała pełnić funkcję kuratora oświaty. Ja wiem, że to nie było nic niespodziewanego, bo kuratorzy zawsze są wymieniani po zmianie władzy. Niemniej jednak mnie, jako rodzica, to konkretne wyciągnięcie komuś dywanu spod nóg niewymownie cieszy, bo Barbara Nowak jest osobą, która absolutnie nigdy nie powinna pełnić takiej funkcji. Ciekaw jestem, czy w ramach wszelkiej maści audytów/etc. dowiemy się tego, kim były „plecy” Barbary Nowak, która była absolutnie wręcz nietykalna i mogła sobie pozwolić na robienie i mówienie wszystkiego, co jej tylko ślina na język (bądź na klawiaturę) przyniosła. Nawiasem mówiąc, nigdy dość przypominania o tym, dlaczego nie powinno się ignorować skrajnej prawicy. Wielokrotnie się w ramach pełnienia obowiązków trollskich spotkałem z opinią: no dobra, ale po co o tej osobie piszesz, przecież to jest margines. W telegraficznym skrócie: robię to po to, żebyśmy pamiętali o tym, że takie osoby istnieją. Bo ignorowanie istnienia takich osób (bądź też wychodzenie z założenia, że „co one tam mogą”) kończy się tym, że taki margines wjeżdża do Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, kuratoriów oświaty/etc./etc.
Skoro zaś już jesteśmy przy temacie skrajnej prawicy, to być może tego nie wiecie, ale Zjednoczona Prawica się powstrzymywała w trakcie swoich rządów. Ktoś może powiedzieć: mordo, o czym Ty do nas rozmawiasz, przecież nam tu zamordyzm religiancki na pełnej wjeżdżał. A ja takiemu komuś odpowiem: wytłumaczie to panu Jurkowi z pewnego instytutu, którego członkowie bardzo nie lubili, jak w ich kontekście padały takie słowa jak (podam je tu w kolejności losowej) „sponsorowany”, „przez” i „Kreml”. Otóż, Pan Jurek poruszony tym, że nowa większość parlamentarna odebrała PiSowi kluczyki od telewizji partyjnej, napisał był, że po powrocie do władzy prawica nie będzie się musiała samoograniczać. Tak sobie myślę, że zdenerwowany Pan Jurek po prostu pozwolił sobie na parę słów szczerości. Gdyby był osobą nieco bardziej bezpośrednią, to pewnie napisałby coś w rodzaju ”następnym razem od razu was za mordy złapiemy i nie będziemy się bawić w subtelności”, to po pierwsze. Po drugie, mam nadzieję, że wiadomym instytutem zajmą się wreszcie służby i skupią się na powiązaniach tegoż instytutu. Po trzecie, jeżeli ktoś obserwował to, co się działo przez osiem ostatnich lat, to taki ktoś wie, że prawica się „samoograniczała” jedynie wtedy, gdy bała się konsekwencji swojego postępowania. To nie było tak, że tam ktoś rozumował w sposób następujący: ej, tego nie powinniśmy robić, bo tego nie robią ludzie z RiGCzem, ale raczej rozumowano tam tak: ej, musimy się cofnąć, bo nas na widłach wyniosą. Rzecz jasna, odnosi się to do pierwszej kadencji, bo w drugiej Zjednoczona Prawica cofała się już tylko przed USA. Po czwarte: o takich wypowiedziach należy pamiętać i należy o nich przypominać po to, żeby inni ich nie zapomnieli. Jeżeli bowiem pozwolimy prawicy po raz kolejny wmówić nam wszystkim, że „się zmienili” (a w tę stronę będzie szła narracja, albowiem przecież już teraz się okazało, że w partii Kaczyńskiego jest poparcie dla dotowania in vitro z budżetu), to przyjdą takie Pany Jurki i zrobią z nami porządek. Jeżeli ktoś w tym momencie sobie pomyślał „no dobra, ale to jest tylko jakiś Jurek z instytutu, nawet jeżeli on ma wpływ na partię Kaczyńskiego, to niewielki”. To ja takiej osobie odpowiem: wpływ instytutu na Zjednoczoną Prawicę był tak duży, że w 2016 trzeba było protestów, żeby nie wprowadzili ustawy antyaborcyjnej drogą głosowania. Warto również mieć na uwadze to, że o ile w 2005 roku po przejęciu władzy partia Kaczyńskiego działała dość nieporadnie (jeżeli chodzi o rozjeżdżanie walcem administracji publicznej i wymontowywanie bezpieczników ustrojowych), to w 2015 zajęła się tym momentalnie. Z czego wniosek płynie taki, że jeżeli uda im się wrócić do władzy, to będziemy mieli wszyscy bardzo duży problem. Na sam koniec tych rozważań zostawiłem sobie żart: Pan Jurek, który zapowiada to, co zapowiada (tak więc, również nieprzestrzeganie żadnych norm prawnych), zakładał instytut „na rzecz kultury prawnej”.
Drama pt. „oni nam zabrali naszą własną telewizję” trwa w najlepsze. Przy okazji tejże dramy mogliśmy się przekonać, że Andrzej Duda posiada szczątkowy zmysł polityczny. Otóż, jego własne środowisko oczekiwało od niego, że będzie się razem z nim bawił w okupowanie budynku TVP. W tym miejscu pora na anegdotę. Otóż, ja wzmiankę na ten temat zobaczyłem na portalu „Do Rzeczy”. Wrzuciłem sobie to do zbioru linków, z których potem robię podsumowanie i wczytałem się w to dopiero w trakcie pisania. W artykule stało, że to „doniesienia medialne”. Pomyślałem sobie „ok, ciekawe skąd to mają”. Potem zaś zobaczyłem, że chodziło o Interię i bez klikania wiedziałem, że artykuł na ten temat napisać musiała Kamila Baranowska. Wniosek z tego płynie taki, że było dokładnie tak, jak ona to napisała, bo ta konkretna mediaworkerka nie jest specjalnie kreatywna i przekazuje to, co ma przekazać (od „źródeł w partii”) 1:1 Nawiasem mówiąc, dzięki temu można osadzić w kontekście wypowiedź Kaczyńskiego, który narzekał na Dudę. No dobrze, ale po co im tam ten prezydent miał być? Moim zdaniem nie chodziło o żaden prestiż ani nic w tym rodzaju. Chodziło o to, że oni się liczą z tym, że jeżeli zaczną się robić za bardzo męczący, to po prostu zostaną stamtąd usunięci. Pewnie po części nawet na to liczą, ale z drugiej strony, zachodzi w nich pewnie obawa, że mogliby zostać potraktowani tak, jak traktowali protestujące posłanki w 2020 roku (ok, nie traktowali ich w ten sposób osobiście, ale jednak wydano takie, a nie inne polecenia). Zupełnie inaczej rzecz by się miała, gdyby siedział tam z nimi Duda, bo czym innym jest usunięcie z budynku agresywnie zachowującego się typa (takiego jak Macierewicz, który ewidentnie pcha się w gips), a czym innym próba usunięcia skądś Prezydenta RP.
O tym, że Jarosław Kaczyński lubi od czasu do czasu przeczołgać swoich podwładnych wiemy wszyscy. A to opowiedział, że kazał Beacie Szydło „pokazać pazurki”, a to nie podawał reki Andrzejowi Dudzie, a to nazwał Julię Przyłębską swoim towarzyskim odkryciem. Ja to wszystko wiem, niemniej jednak jak się dowiedziałem, że zadzwonił do prezesa TVP o 3 nad ranem, to zrobiło to na mnie wrażenie (niezbyt duże, ale jednak). Gwoli ścisłości, nie wiemy czy on faktycznie to zrobił, ale biorąc pod rozwagę fakt, że się tym pochwalił (i nikt tego nie sprostował potem) można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że tak właśnie było. Warto się nad tym pochylić na moment. To, że Kaczyński chciał się pochwalić (po raz kolejny) tym, „co on może” jest oczywiste. To, że jego podwładny odebrał o tej trzeciej nad ranem telefon, też jest oczywiste (jedyna kwestia, której nie jestem pewny to ta, czy prezes TVP telefon odbierał na baczność, czy też na kolanach) Nad powyższymi kwestiami nie warto się więc za bardzo pochylać. Pochylić się natomiast trzeba nad tym, że pierwszą myślą Kaczyńskiego po tym, jak się okazało, że mu TVP nie działa, było to, żeby zadzwonić do prezesa Telewizji Publicznej (wyobrażam sobie, że rozmowa zaczęła się od „Pranie Prezesie, próbował Pan wyłączyć i włączyć telewizor?”). Tak sobie dumam, że Daniel Obajtek się pewnie cieszy, że Prezes nie ma prawka i nie jeździ autem sam, bo gdyby chciał zatankować o trzeciej nad ranem na Orlenie i by mu się zacięła klapka od wlewu paliwa, to pewnie by zadzwonił do Don Orleone (copyright, czeski portal „Portal Ekonomicky Denik”). Nieco zaś bardziej na serio, to ja chciałbym jedynie przypomnieć, że człowiek, który zachowuje się w ten sposób, przez wiele osób (w tym przez siebie samego) uznawany jest za genialnego stratega.
I w tym właśnie momencie (w trakcie pisania) okazało się, że sprawa niegdysiejszych mediów rządowych okazała się jeszcze bardziej spektakularna. Otóż: przed świętami Andrzej Duda stwierdził, że skoro nowa większość sejmowa zrobiła blitzkrieg i zabrała PiSowi kluczyki do telewizji, to on zawetuje ustawę okołobudżetową, w której były zaszyte pieniądze na media publiczne. Dosłownie chwilę temu Ministerstwo Kultury oznajmiło, że skoro Duda wstrzymuje finansowanie mediów publicznych, to oni stawiają te media w stan upadłości. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że tak to już jest, gdy ktoś (podbudowany tym, że kiedyś raz w życiu wygrał w warcaby [bo mu dziadek dał fory]) siada do partii szachów i jest przekonany o tym, że bezproblemowo sobie poradzi. Ponieważ zaś złośliwy nie jestem, napiszę jedynie tyle, że tak już jest, gdy środowisko, które przez osiem ostatnich lat nie musiało się liczyć z praktycznie nikim (bo miało samodzielną większość, prezydenta i Trybunał Przyłębski) nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości i wydaje mu się, że nadal jest w stanie zagrywać z powodzeniem kartę „wariant siłowy”.
Uwaga natury ogólnej. To nie jest tak, że ja traktuje Donalda Tuska jak geniusza szachów 5D, genialnego stratega/etc. Jednakowoż bez trudu sobie mogę wyobrazić sytuację, w której polityk z takim doświadczeniem (między innymi doświadczeniem jak sobie radzić z prezydentem z wrogiej formacji politycznej) wymyśla zagrywkę, na którą łapie się polityk z doświadczeniem praktycznie żadnym. No bo nie oszukujmy się. Duda co prawda się uczy (przez cały czas) tą drugą kadencję, ale do tej pory nie znalazł się w tak mało komfortowej dla siebie sytuacji. Tak na dobrą sprawę jego jedynym doświadczeniem związanym z „walką polityczną” jest to, które udało mu się uzyskać w trakcie kampanii 2015. Przez kolejnych osiem lat żył sobie spokojnie w symbiozie z rządem (ok, czasami się na siebie teatralnie obrażali, ale absolutnie nic z tego nie wynikało, bo zarówno on był skazany na Zjednoczoną Prawicę, tak i Zjednoczona Prawica była skazana na niego). W trakcie kampanii 2020 schowano go przed dziennikarzami i generalnie on wtedy już nic nie musiał (co wszystko robiła za niego machina propagandowa). Duda co prawda opowiadał o tym, jak to on się przez cały czas uczy, ale prawda jest taka, że nie miał (zarówno on, jak i jego otoczenie) kiedy nauczyć się tego, jak sobie radzić w sytuacji, w której znalazł się teraz. Co prawda jest takie powiedzenie, że „na naukę nigdy nie jest za późno”, ale w przypadku Dudy, owszem, jest.
UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!
https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty
Ja wiem, że ten temat się już rozrósł bardzo, ale prawda jest taka, że to po temu, że zdominował debatę publiczną w ostatnim czasie. Niemniej jednak obiecuję, że to już ostatnia wzmianka (o ile, rzecz jasna, coś się znowu nie odmastalerkuje [jest 21:36, tak więc to mało prawdopodobne]). Otóż, podczas świąt w trakcie wizytowania rodziny zerkałem jednym okiem na telewizornię, w której akurat politycy debatowali na temat tego, co się działo. Rozbawił mnie (i to na serio rozbawił) Łukasz Schreiber, który w pewnym momencie zaczął tłumaczyć, że on nie zamierza się wypowiadać na temat tego, jak te media wcześniej wyglądały, bo woli się wypowiadać w temacie tego, co Tusk teraz z nimi robił. Rozbawiło mnie to dlatego, że po raz kolejny udało mi się wychwycić moment, w którym (eufemizując) nienajostrzejszy ołówek dostaje misję realizowania w mediach przekazu dnia i nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić. Jestem na 100% przekonany o tym, że Schreiber praktycznie toczka w toczkę powtórzył wytyczne, które dostał. Zapewne brzmiały one jakoś tak: „pamiętajcie, nie dawajcie się wciągać w dyskusję o tym, co te media robiły, ale dyskutujcie o tym, co teraz robi Tusk”.
Jakiś czas temu wspomniałem o tym, że być może to, że Niedzielski ujawnił dane wrażliwe lekarza nie pozostanie bez konsekwencji. Jednocześnie zasygnalizowałem (czytaj: przeczytałem w mediach i powtórzyłem [ale „zasygnalizowałem” brzmi znacznie bardziej poważnie]), że pewnie będzie tak, że konsekwencje co prawda będą (finansowe), ale poniesie je Ministerstwo Zdrowia (tak więc: podatnicy). Okazało się, że tak właśnie będzie (MZ będzie musiało zapłacić 100 tysi kary). Jednakowoż sprawa się na tym najprawdopodobniej nie skończy, bo wyżej wymieniony lekarz zamierza skierować sprawę do sądu cywilnego. Przyznam szczerze, że nie jestem specem i nie wiem, jaki będzie finał tej sprawy, ale mam szczerą nadzieje, że będzie „taki, jak trzeba”.
Jeżeli będziecie mieli zły dzień w pracy, to pomyślcie o tym, że mogliście obsługiwać konto Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki społecznej i nie przelogowawszy się z tegoż konta robić sobie heheszki z Andrzeja Dudy.
Tak sobie pomyślałem, że skoro 100 odcinek się napatoczył, to pozwolę sobie wrzucić tutaj trochę informacji związanych z tymi Przeglądami. Pierwszy wrzuciłem 3 maja 2017. Of korz pomysł na te przeglądy wziął się stąd, że było bardzo dużo „materiału wsadowego” i nie było fizycznej możliwości, cobym był te tematy w stanie poruszyć w osobnych notkach. Założenie było takie, że miały być publikowane mniej więcej, hehehe, (wybaczcie suchar) „cyklicznie”, ale potem proza życia to zweryfikowała i poszło to w stronę ścian tekstu publikowanych „co jakiś czas”.
A potem FB zaczął ciąć zasięgi przy ścianach tekstu tak bardzo, że trzeba było się przestawić na „ścianki” tekstu i mniej więcej od tamtej pory udaje się HPC wrzucać w miarę regularnie (nie mam pojęcia jak długo mi się to jeszcze będzie udawać, tak więc niczego nie obiecuję). Zazwyczaj staram się pisać tak, żeby konkretnemu tematowi poświęcony był jeden akapit (aczkolwiek czasem jest to akapit DOŚĆ DŁUGI), niemniej jednak czasami się to po prostu nie udaje, bo trzeba pewne kwestie bardziej szczegółowo opisać. Może inaczej: prawie o wszystkim trzeba pisać szczegółowo, bo od pisania (i mówienia) ogólnikami są specjaliści ds. „chłopskiego rozumu”, a za przedstawiciela tej grupy społecznej się nie uważam.
I tym optymistycznym akcentem zakończę powyższy Przegląd.
Żródła:
https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-iskrzy-na-linii-prezydent-pis-chodzi-o-awanture-wokol-tvp,nId,7223432
https://twitter.com/DoRzeczy_pl/status/1738856643536789857?t=gm_wZZOAITOYxu_l3vnkRg&s=19
https://wyborcza.pl/7,75398,30537650,kaczynski-dzwonil-do-prezesa-tvp-o-3-rano-zeby-spytac-czemu.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz